Rozdział 24

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Czemu mi to mówisz? - Spytałam patrząc na niego wyczekująco. Kto by pomyślał że nasz pan Miguel zapomni języka w gębie.
-Obiecasz że jak powiem prawdę nie uciekniesz? - Spytał z uśmiechem który nie jednej zmiękczał kolana.
Uśmiechnęłam się jak mały diabełek i przechyliłam głowę delikatnie w bok.
-Nic nie obiecuje. - Powiedziałam w końcu słodkim głosikiem a on się roześmiał.
-Dobra i tak odpowiem. - Powiedział i w tej chwili jego twarz przybrała poważny ton. - Mówię ci to dlatego że..
I o to właśnie w tej chwili ktoś złapał mnie za ramię jednocześnie nam przerywając. Spojrzałam do tyłu na lekko rozzłoszczoną twarz faceta ze sklepu. Co on tu robił?!
-Cześć słońce. - Powiedział takim tonem jakbym była jego dziewczyną i właśnie przyłapał mnie na zdradzie. Zszokowana gapiłam się prosto w jego czerwone oczy. - Widzę że sukienka świetnie leży.
Spojrzałam na Miguela który studiował chłopaka wzrokiem od którego ja już dawno skuliłabym się i uciekła jednak brunet mało się tym przejmował.
-Co tu robisz z tą pijawką? - Spytał a mi nagle serce zaczęło bić szybciej.
-W przeciwieństwie do ciebie ona jest ze swoim gatunkiem. - Powiedział Miguel stając przede mną za co w tej chwili byłam mu wdzięczna. Ten chłopak kimkolwiek był znał mnie lepiej niż mogłabym przypuszczać.
-Tak? - Zapytał z kpiną nieznajomy patrząc się z nieukrywaną niechęcią na Miguela. - A skąd ty możesz to wiedzieć?
Chłopaki mierzyli się swoimi wściekłymi spojrzeniami a ja tylko stałam i obserwowałam bo nie miałam pojęcia co zrobić. Gdyby się bili.. no wtedy to byłoby prostsze. Po prostu obojgu skopałabym dupska ale teraz? Po prostu stali z zamiarem uduszenia swojego "rywala". Chyba rywala.. Bo w sumie to ja nie za bardzo pojmowałam o co chodzi. Niby wyglądało że to o mnie ale przecież ten chłopak mnie nie znał! Jak mógł czegokolwiek ode mnie chcieć?
-Widzę że pan "zjadłem-wszystkie-rozumy" - Powiedział Miguel nie starając się ukryć kpiny. - chce mi uświadomić że nie znam swojej dziewczyny.
I w tej chwili, w tym o to najlepszym do tego momencie zrozumiałam te dwa proste słowa, spaliłam buraka tak olbrzymiego że wyglądałam nie jak jeden pomidor ale cała szklarnia przerobiona na ketchup bez dodania tych wszystkich konserwantów. Tak o kolorze mojej twarzy można by było trochę porozmawiać ale zamiast tego wybrałam inną drogę. A właściwie to może nie drogę bo musiałabym cokolwiek przejść a ja po prostu skuliłam się i zaczęłam płakać. Nie wiedziałam o co mi chodzi a co dopiero dwójka chłopaków gapiąc się teraz na mnie z niepokojem. Jakby tego było mało przyłączył się trzeci widz którym okazał się wstrząśnięty Kacper. Przyjaciel widząc w jakim jestem stanie zaczął wrzeszczeć na chłopaków co znowu zaciekawiło Sam i Kimi a później gdy mój ojciec usłyszał że w całą sprawę zamieszany jest Miguel on też się pojawił. A ja stałam sobie na środku korytarza i ryczałam jak głupia nie mogąc się powstrzymać. Nie wiem nawet czy to łzy szczęścia czy smutku czy czego tam jeszcze mogły być. Po prostu jak jakaś wariatka płakałam a później widząc ten cały chaos który wyglądał jak w jakiejś kreskówce: drący się Kacper, skruszona dwójka wgapiająca się to we mnie to w czerwonego, stojące pod ścianą z szeroko otwartymi oczami i ustami dziewczyny które miały zaciśnięte pięści przez co wyglądały jakby zaraz miały komuś dołożyć i na koniec mój tata który pomagał Kacprowi w opieprzaniu chłopaków i histeryzowaniu - po prostu jeden wielki bałagan, zaczęłam się śmiać i w tej chwili pomyślałam że nie zdziwiłabym się gdyby wezwali psychiatrę z długoletnim stażem.
-O co ci chodzi? - Spytali wszyscy jednocześnie patrząc się w moją stronę z podobnymi minami co dziewczyny wcześniej.
Powolutku schodziłam coraz niżej aż wreszcie położyłam się na ziemi i turlałam ze śmiechu. Próbowałam się ogarnąć ale mój mózg za nic nie chciał mnie słuchać. Tak więc po prostu się chichrałam a wszyscy wpatrywali się we mnie jak na dziewczynę która zwiała z psychiatryka.
Gdy po kilkunastu minutach byłam w stanie wstać i w miarę jasno myśleć spojrzałam na nich lekko się czerwieniąc.
-To teraz powiesz o co ci chodziło? - Spytał Kacper a wszyscy pokiwali głowami jakby przyłączając się do pytania.
-Jak bym wiedziała to pewnie tak. - Odpowiedziałam patrząc się na nich ze skruchą.
Dziewczyny widząc moje zakłopotanie postanowiły działać. Kimi szybko wzięła mnie za rękę i pociągnęła w stronę pokoju a Sam z uśmiechem mówiła wszystkim aby wracali na bal.
***
-Co ci się stało? - Spytały zaraz po zamknięciu drzwi.
Nic nie mówiąc weszłam do łazienki, zamknęłam drzwi na klucz i zdjęłam soczewki obserwując jak moje oczy z błękitnych w jednej sekundzie zmieniają się w szczerozłote. Jak to możliwe że zapomniałam o zbliżającej się pełni? Jeśli się nie mylę to będzie w sobotę.. Ciekawe jak ja wyjaśnię dziewczynom moje zniknięcie.
Znowu nałożyłam soczewki myśląc nad tym że niedługo nie będą mi wystarczać. Oczy wilkołaków z każdym dniem zbliżającym ich do pełni stają się strasznie żółte i coraz mocniej świecą. Na szczęście mój tata znalazł kiedyś sposób na to jak to ukryć i od tej pory muszę stosować specjalne krople i soczewki z magiczną mocą. Niestety ale przez to że mają tak silną moc krycia słabo przez nie widzę a przez to jestem dosyć wkurzonym wilkiem.
Kiedy wyszłam z łazienki rzuciłam się na łóżko zastanawiając czy wracać na ten bal. Ale w końcu przypomniałam sobie o tym że nie przywitałam się z rodziną!


~~~

Wiem że rozdział do normalnych nie należy.. Ja sama nie wiem w jakim stanie psychicznym byłam pisząc to ale jednak go nie skasuję i wam pokażę bo może nie będzie najgorzej a pośmiać się zawsze można ;3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro