Rozdział 37

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Siedziałam na brzegu z ogonem lekko zanurzonym w wodzie a wszyscy (ja też) patrzeliśmy się na to nowe odkrycie.
-Syreną też jesteś? - Spytała Sam wyciągając rękę aby dotknąć łusek ale zatrzymała się w ostatniej chwili.
-A mówiłaś że to z czarodziejem to jest koniec. - Powiedział czerwony kucając z natłoku myśli.
-Nic takiego nie mówiłam. - Odparłam uśmiechając się słabo. - Sama nie miałam pojęcia.
-Skoro jesteś syreną to by wyjaśniało dlaczego się tak do ciebie dostawiał. - Powiedział Miguel chwytając mnie za dłoń i uśmiechając się ciepło.
-Niby jak? - Spytałam zaskoczona na co ten pokręcił głową.
-Tal się wkręciłaś w wilkołaki że nigdy nie czytałaś o innych stworzeniach. Przecież syreny wpływają na mężczyzn swoim śpiewem. No na słabszych psychicznie nawet samym wyglądem. - Wyjaśnił z uśmiechem przez co zmarszczyłam brwi.
-To znaczy że przez bycie syreną mam takie problemy? - Spytałam patrząc się prosto w jego oczy.
-Najprawdopodobniej. - Odpowiedział a po chwili poczułam jak ktoś muska placami mój ogon więc spojrzałam w jego stronę - Kimi.
-Sorki, nie mogłam się powstrzymać.  -Powiedziała z uśmiechem przez co roześmiałam się cicho i spojrzałam na swój ogon.
-Syreny wymarły dawno temu. - Powiedziałam przypominając sobie kilka faktów. - A moi rodzice są czysto krwiści. Jak to jest możliwe?
Teraz miny wszystkich wyrażały to jak bardzo nie wiedzą. No w sumie co im się dziwić, ja sama nic o sobie nie wiedziałam.
-Dobra lepiej się zbierajmy. - Powiedział Miguel pomagając mi wstać. Gdy tylko ogon został odcięty od wody zmienił się z powrotem w nogi. I dzięki Ci Boże!
-Uf.. - Westchnęła z ulgą Rouse uśmiechając się do mnie. - Ciężko by było ukrywać ogon.
-Ta. - Westchnęłam z uśmiechem. - Dobrze że mi spodenek nie rozerwał. - Na te słowa wszyscy się roześmiali a ja ruszyłam do przodu. - Boże jestem cholernie zmęczona. Tak w ogóle to co tu robicie?
-Szukaliśmy cię. - Wyjaśnił Miguel łapiąc mnie w talii i przytulając od tyłu. - Weź mnie tak następnym razem nie strasz.
Uśmiechnęłam się sama do siebie po czym odwróciłam lekko głowę i cmoknęłam go w policzek.
-A to za co? - Spytał z uśmiechem.
-Za to że się martwiłeś. - Wyjaśniłam. - Drugiego dostaniesz jak przestaniesz mnie hamować.
Uśmiechnął się jak kot z Alicji w Krainie Czarów po czym zmienił naszą pozycję tak że szedł obok i przytulał mnie do siebie ramieniem.
-I jak się podoba nasz obóz? - Spytała Sam idąca z tyłu.
-Mi się podoba. - Szepnęłam wtulając się w chłopaka.
***
Wszyscy już dawno zasnęli tylko ja kręciłam się z boku na bok nie mogąc uwierzyć w to że jestem syreną. Gdy w końcu mi się udało od razu zobaczyłam wnętrze oceanu. Tylko wątpię aby to był ludzki świat.. tam nie było żadnego brudu świadczącego o ludzkiej cywilizacji.
Świat podwodny był.. niewyobrażalnie piękny. Rafy koralowe w głównie czerwonych kolorach a obok nich jakieś inne organizmy o żółtym zabarwieniu. Wszystko delikatnie poruszane przez ruch wody powodowany głównie przez pływające ryby najróżniejszych rodzajów. Kolorowe ławice przepływały sobie to wolno to szybko w zależności od tego jak im się chciało.
Wszystko wypełniała taka wspaniała cisza i spokój. Aż by się chciało tu zostać na zawsze.
Wypłynęła przede mnie złota rybka której łuski zdawały się mienić własnym światłem. Niestety ale na poziomie w jakim się znalazłam nie było za jasno, jedynie pojedyncze promienie umożliwiały jakąś widoczność przez co wszystko wydawało się takie piekielnie magiczne.
-Witaj Luno. - Powitała mnie przez co moje oczy wyszły do wierzchu a wszystkie zmysły zastanawiały się czy się nie przesłyszałam. Albo nie zwariowałam. - Pewnie zastanawiasz się gdzie teraz jesteś. - Nie.. raczej czy nie powinnam przejść się do psychiatry. - Aktualnie wylądowałaś w moim świecie, świecie syren. Jestem Koralis pierwsza syrena świata. Wygląda na to że wreszcie okryłaś twoją syrenią połówkę. - Raczej ćwiartkę.. - Zapanowanie nad nią przysporzy ci trochę kłopotów, a to głównie dlatego że zbliża się pełnia. O dziwo nie tylko wilkołaki reagują na światło księżycowe, chociaż my o wiele słabiej. Podczas pełni nasz śpiew jest o wiele potężniejszy, potrafimy nim nawet zabijać. - Na te słowa moje oczy znowu zaczęły lekko przypominać spodki statku ufo. - Ale przez to że zmienisz się w wilka w sumie nie masz jak śpiewać. - Czy mi się wydaje czy ona się uśmiecha? - Może masz jakieś pytania? Wiesz raczej często nie spotyka się gadającej, złotej rybki.
-Co ja tu robię? - Wypadło z moich ust bo zapomniałam że w wodzie przecież nie da się nic powiedzieć.. A o dziwo dźwięk wyszedł, i nawet był nie zakłócony.
-Pojawiłaś się tu głównie dlatego że gdy byłaś dzieckiem nałożono na ciebie pieczęć.
-Pieczęć? - Szepnęłam zdezorientowana. O co tu znowu chodzi?!
-Może zacznę od tego że gdy dziecko któregoś z nadnaturalnych przychodzi na świat to idzie od niego pewnie impuls trafiający do świata z którego pochodzi, na przykład wilkołacze dziecie wysyła sygnał do świata wilkołaków a tam odbiera je Sheri. Kiedy JA dostałam sygnał prawie nie padłam na zawał, wiesz już od kilku wieków jest tu bezgraniczna cisza. Od razu pojawiłam się przy tobie a tam okazało się że jesteśmy wszyscy. Na nasz widok zaczęłam się uśmiechać, wiesz jak takie małe dziecko: łyse i bez zębów. Trzeba przyznać że nigdy nie przepadałam za dziećmi.. Ale ty byłaś inna. I tu wcale nie chodzi o to że przez ciebie nasza czwórka spotkała się znowu po tysiącach lat. Miałaś w sobie wdzięk syreny ale był on połączony z nienaturalną urodą i nieskazitelnością wampirów przez co nikt nie mógł oderwać od ciebie oczu. Dodatkowo twoja skóra nigdy nie była tak jasna jak wampirza a lekko opalona jak u wilkołaków. Za to najlepsze wrażenie, rzucające się na pierwszy rzut oka dawała część czarodziejska: z twoich małych rączek sypały się iskry a nad główką unosiła się stworzona przez ciebie kołysanka utworzona przez kolorowe dymy i małe iskierki ognia.
Podczas jej wywodu gapiłam się na nią tak że to aż dziwne że mam jeszcze oczy na swoim miejscu. Ale wierzyłam jej.. co dziwne od małego pamiętałam tą kołyskę.. Tylko że myślałam że to wybryk wyobraźni.
-No ale co z tą pieczęcią? - Spytałam przerywając jej dalszy opis mojego niezwykłego wyglądu przez co spojrzała na mnie z wyrzutem.
-Wtedy weszła twoja matka a Orokimaru od razu zrozumiał że twoje ciało nie da sobie rady z taką siłą. Dlatego w czwórkę nałożyliśmy na ciebie pieczęć i od x* lat ciągle cię obserwujemy. Tylko i jedynie dzięki tobie nie zapomniałam jak wyglądają te stare zgredy. - Przez jej wyrażenie roześmiałam się cicho przez co tak jakby złagodniała bo wcześniej miała dość kwaśny wyraz twarzy. - Przykro mi tylko że nie mogliśmy zareagować gdy płakałaś widząc miny swojej rodzicielki. Sheri zastanawiał się czy nie zejść i nie przemówić jej do rozumu jak cię oddawała, bo widzisz nikt nas nie widzi jeśli sami tego nie chcemy, po za tobą. - Powiedziała to jakby coś ze mną było nie tak a nie że jestem wyjątkowa, super i takie tam... A szkoda, ja to przyjęłam bardziej w tą drugą stronę. - Wiesz jak to jest jak chcesz się z tobą zobaczyć ale wiesz że nie możesz bo ci złamiemy pieczęć? To było na prawdę uciążliwe.. A teraz dodatkowo możemy cię odwiedzać tylko pojedynczo i to wtedy jak będziesz nas szukać..
-Czemu? - Spytałam lekko zdezorientowana. W końcu jej nie szukałam a jest..
-Bo pieczęć całkowicie złamie się w tą pieprzoną pełnię która jest w środę. Wszystko zależy tylko i jedynie od niej. A i żebym nie zapomniała bo Orokimaru mnie ukatrupi. Szukaj białego kruka.
-Po co?
-Och.. - Mruknęła z dezaprobatą. - Czas nam się kończy a ta o takie bzdety pyta! Po prostu poszukaj. Inaczej mi łeb urwie i już cię nie zobaczę.. - W tej chwili jakieś światło zaczęło wdzierać się do tego świata a rybka widząc to zrobiła wielkie oczy po czym podpłynęła do mnie i tak jak mogła tak mnie objęła. - Pamiętaj że cię kochamy.
I wszystko zniknęło a ja się obudziłam.

~~~

* - zapomniało mi się czy bohaterka ma 17 czy 18 lat... więc jak byście mogli to mi przypomnijcie xD bo mi się kojarzy że 17 ale pewna nie jestem :c

I jeszcze wesołego jajka ;3 ja będę oryginalna i zaraz padnę ;3 kto wymyślił tak wczesne pobudki? xD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro