Rozdział 51

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zanim się obejrzałam księżyc zniknął za linią horyzontu a ja całkowicie naga leżałam w trawie na terenie szkoły. Jak zwykle po tych wydarzeniach nie miałam nawet siły aby ruszyć palcem ale teraz było jakoś inaczej. Czułam jak w moim ciele krąży energia która było wręcz namacalna. Powietrze wokół mnie było dziwnie gęste przez co ledwo oddychałam.
Przez to wszystko nie zwróciłam nawet uwagi na to co działo się przede mną: las był połowicznie zniszczony przez wypaloną ścieżkę jakby ktoś chciał krzyknąć że tam właśnie jest.
Dodatkowo gdy zdołałam się podnieść zauważyłam wypalony napis: Lepiej się pośpiesz, twoi przyjaciele mnie nudzą.
Zamrugałam gwałtownie lecz od razu poczułam dziwną motywację do pokonania bólu w ciele. Czy to znaczyło że ten ktoś.. ktoś kto zniszczył ten cały las, mógł mieć moich bliskich?

Powoli stawiałam kolejne kroki co rusz podpierając się o wypalone konary drzew. Nie wiem czy w tym stanie dam radę ich ochronić ale muszę spróbować.
Miguel Pov:
*Jakiś czas temu*
Stałem i gapiłem się w miejsce w którym zniknęła ignorując nawołujące mnie głosy. W końcu poczułem jak ktoś otacza mnie swoim ramieniem więc odchyliłem lekko głowę aby zobaczyć smutnego czerwonego.
-Chyba powinniśmy iść, ona i tak teraz nie wróci.
Skinąłem głową na znak zgody ale nogi nijak nie pozwalały mi się ruszyć. Chyba nie przyjąłem jeszcze faktu że straciłem ją dosłownie chwilę po odzyskaniu. Co to za sprawiedliwość?!
Kacper widząc że najwyraźniej jedno mówię drugie robię po prostu puścił mnie i stanął obok jakby chciał mi dotrzymać towarzystwa. Trzeba powiedzieć że jest dobrym przyjacielem. Jako jedyny w ogóle mnie wysłuchał.
-Chyba razem z Kimi odkryliśmy powód twojego zachowania. - Powiedział przez co odkręciłem w jego kierunku głowę.
-Czyli? Co to mogło być?
-Nie jesteśmy w stu procentach pewni ale bardzo możliwe że Rob przekupił jedną z wiedźm aby rzuciła na ciebie zaklęcie miłosne.
-A po co miałby to robić? - Spytałem nieźle skołowany. Wiem że był draniem i idiotą ale żeby aż do takiego stopnia?
-Głupi jesteś czy udajesz? - Warknął jakiś damski głosik za mną przez co zerknąłem w kierunku Kimi. - Przecież to jasne jak słońce!
-Rob źle znosi wszelkie odmowy a to że Luna spławiła go więcej niż raz wcale nie jest czymś do czego się przyzwyczaił. - Zaczęła mi tłumaczyć Rouse która w sumie wyglądała bardziej jakby sama sobie to tłumaczyła.
-Musiał uznać że to ty jesteś największą przeszkodą i przez to się zemścił. - Dokończył Feliks uśmiechając się do mnie przepraszająco. - Najprawdopodobniej postąpiliśmy jak idioci od razu cię osądzając.
W tej chwili Rouse zaczerwieniła się a ja zmarszczyłem brwi nie mając pojęcia o co mogłoby chodzić.
-Przepraszam że cię wtedy uderzyłam. - Mruknęła a jej chłopak roześmiał się i przytulił ją do siebie.
-Pojęcia nie mam o czym mówisz. - Powiedziałem szczerze zaskoczony. - Nie pamiętam tamtego okresu. - W tej chwili każdy oprócz Kacpra spojrzał na mnie nieźle zaskoczony. - Chcieliśmy wam powiedzieć ale jakoś dziwnie wyszło. W każdym razie to już nie ważne. Jak tylko Luna wróci to zabiorę ją aby już nikt mi jej nie odebrał. Nie mam zamiaru pozwalać na oddanie jej w ręce tego całego stada jej matki. To chore.
Wszyscy patrzeli na mnie to na siebie po czym jak w zegarku uśmiechnęli się na raz. Dobra.. to dopiero dziwne.
-To my idziemy z wami. - Powiedziała Kimi.
-Chyba nie myślałeś że nas się tak łatwo pozbędziesz? - Spytał rozbawiony Kacper podchodząc do Kimi i przytulając ją do siebie ramieniem widząc że ta trzęsie się z zimna. Ta.. dobra wymówka.
-W sumie to tak. - Usłyszałem jakiś głos. Cholera! Znałem go.. aż za dobrze.
Odwróciłem się napięcie aby zobaczyć wysokiego, postawnego mężczyznę o prawie że granatowych oczach.
-Sergiej. - Warknąłem patrząc się na niego z nienawiścią. - Czego tu chcesz?
-Zgadnij. - Mruknął rozbawiony rozglądając się na boki. - Czyli to prawda że tu jest? Ta wiedźma nieźle się spisała.
Wytrzeszczyłem na niego oczy. Jaka znowu wiedźma? Czyżby użył zaklęcia poszukującego?
-To.. gdzie ona jest? - Spytał dziwnie miłym tonem kierując pytanie głównie w stronę tych za mną.
-To teraz prywatny. - Odpowiedział spokojnie Feliks obserwując mężczyznę. - Lepiej niech pan go opuści zanim wezwiemy ochronę.
-Czyli tak chcecie się bawić? - Mruknął rozbawiony. - Jak sobie chcecie.
Pstryknął palcami i dosłownie w tej samej chwili poczułem coś ciężkiego uderzającego mnie w tył głowy. Nawet wampir nie może stać prosto gdy dostanie z kilkunasto kilowej rzeczy.
Upadłem pogrążając się w ciemności.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro