🍂 Obietnica 🍂

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Noc była ciężka. Przewracałam się z boku na bok, próbując choć na moment zasnąć, ale podekscytowanie mi na to nie pozwalało. Ta podróż była moją najlepszą decyzją w życiu. No może zaraz po tej, że kupię sobie trzy miski puree od poczciwej Ruby Bolger, gdy miałam jedenaście lat. Dalej pamiętam ten nieziemski smak...

Z samego rana mieliśmy opuścić Rivendell, więc powinnam być w pełni sił. Kto wie, czy jeszcze podczas tej wyprawy będzie nam dane spać w łóżkach.

I do tego czekała mnie zapewne rozmowa z Gandalfem... Nie wiem, czego bałam się bardziej - jego, czy przetłuszczonych włosów Erestora.

Udało mi się zasnąć na trzy godziny przed pobudką, która do najprzyjemniejszych nie należała. Pogoda za to wydawała się nam sprzyjać - na niebie nie było ani jednej chmurki, a słońce leniwie wschodziło na nieboskłon.

Wstałam, wykonałam parę rozciągających ćwiczeń i ubrałam nową, kremową koszulę i parę obcisłych, tabaczkowych spodni, które znalazłam rankiem na komodzie. To był naprawdę miły gest ze strony gospodarzy. Nie musiałam już nosić ubrań po nieboszczykach.

Z łukiem pod peleryną i plecakiem wyposażonym przez dobrodusznych elfów, ruszyłam do stajni, gdzie wypoczywały nasze konie. Okazało się, że miały nie gorsze warunki od nas.

- Pielgrzym! - wykrzyknęłam, widząc mojego kasztanka. - Niezłe tu miałeś wakacje, co staruchu?

Koń odwrócił się do mnie i zarżał.

- Nie chcesz, żebym nazywała cię staruchem, hm? - Z rozbawieniem przyglądałam się zwierzęciu, które najwyraźniej miało do mnie ansę. Rzadki widok.

Pielgrzym uderzył ostrzegawczo kopytem o ziemię, gdy chciałam go poklepać po grzbiecie.

- Co się dzieje? - Cofnęłam się o krok, rozglądając się za smakołykiem, który mógłby go udobruchać. Kostki cukru. Bingo! - Powiesz mi za kosteczkę?

- Nie.

Co.

Co?!

Stanęłam jak wryta. Raczej nie spodziewałam się odpowiedzi.

- Ty to powiedziałeś? - Czułam się jak wariatka, mówiąc do Pielgrzyma, chociaż robiłam to już wcześniej. Tym razem jednak był to mój normalny ton, a nie przesłodzony pisk, jakim zwykle zwracam się do zwierząt.

- Dyskutujesz z końskim zadem?

Podskoczyłam z krzykiem na głos Elladana przy uchu.

- Odpowiadając na nasuwające się pytanie: wszystko ze mną w porządku - wydusiłam z siebie, uderzając go lekko w ramię. - Raczej.

Nie sądziłam, że dobrym pomysłem było dzielić się z elfem tym, że słyszę głosy. Głosy wychodzące z jakiejś bliżej nieokreślonej części konia.

- Reszta już czeka nieopodal mostu. - Pielgrzym bez oporu dał się pogłaskać Elladanowi, a nawet założyć sobie siodło. - Chyba jest zły, że go nie odwiedzałaś.

Odruchowo chciałam zaprzeczyć, ale byłoby to kłamstwem. Miał powód, żeby się obrazić. W ciągu dwóch tygodni widziałam go tylko raz, gdy szukałam miotły do ćwiczeń z Kilim. Musicie wiedzieć, że to śmiercionośna broń.

- Czuje się zdradzony. Widział cię z innym.

- Nie strój sobie żartów - zaśmiałam się na poważne słowa bruneta. - Znalazł się znawca koni.

- To miał być żart, ale ten staruszek chyba się zgadza - uśmiechnął się, gdy koń otarł się o jego dłoń. - Na twoim miejscu błagałbym go o wybaczenie.

- Zrobię to na osobności - odparłam wiążąco, przyglądając się jak mój przyjaciel wyprowadza upartego rumaka na zewnątrz. - Przyszedłeś się pożegnać?

- Tak, ja też dziś wyjeżdżam. Z Elrohirem - powiedziawszy to, tęsknie spojrzał na posiadłość. - Praca wzywa.

- No tak... Orkowie i te sprawy.

- I te sprawy - powtórzył głucho i spuścił głowę. W jego oczach panował smutek, a ja szybko zrozumiałam, czym był spowodowany. Stratą.

- Radzicie sobie sami? Tylko we dwoje? - zaryzykowałam pytanie. Jeśli chciałby mi powiedzieć, to by to zrobił, a jeśli nie... Łatwo wywinąć się od tego pytania.

- Teraz już tak - zamknął temat i wskazał na siodło. - Wskakuj.

Lekko rozczarowana, wypełniłam polecenie. Ale przecież nikt nie miał obowiązku mi się z niczego zwierzać. Moja ciekawskość mnie kiedyś zabije.

- Dobry konik - podrapałam go za uchem, dziękując za to, że jednak nie postanowił mnie zrzucić.

- Po drodze postaram się odnaleźć Tindómiel - oświadczył Elladan i popatrzył na mnie, oczekując reakcji.

- Dziękuję - tylko tyle byłam w stanie powiedzieć. Nie chciałam mu wytykać, że to wcale nie jest "po drodze". To zupełnie inna część mapy, aż tak głupia nie byłam. - Naprawdę dziękuję.

- W takim razie, żegnaj, córko Duany - odparł, kończąc temat i po raz ostatni obdarzył mnie swoim gwieździstym spojrzeniem.

A ja wiedziałam, że w jego danym słowie kryje się coś więcej. Obietnica naszego następnego spotkania.


Powiało mi trochę love story XD

Pytanie!!!!

Kto jest Waszym ulubionym bohaterem z całego Tolkienowskiego uniwersum?

Taaak... Te informacje mogą mi się przydać 😏

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro