🌿 Zniknięcie Gandalfa 🌿

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Gdy zapadł zmierzch, zaczęliśmy szukać suchego miejsca, aby zjeść kolację i się przespać. Wtedy dotarło do nas coś strasznego.

– Czarodzieju, zaradź coś na ten deszcz – odparł Thorin, ale o dziwo nie usłyszał żadnej odpowiedzi. Nawet zrzędliwej. – Czarodzieju?!

Wszyscy zaczęliśmy się rozglądać za starcem, ale nie było po nim śladu.

– Chyba nie utopił się w tej rzece, którą przepływaliśmy – podsunął Ori.

– Przecież ona sięgała mu do kolan – prychnęłam.

– Mądra się znalazła! – krzyknął Nori.

– To, że ciebie prawie przykryła, to nic nie znaczy – spojrzałam na niego buńczucznie. Zazwyczaj byłam miła, ale gdy w grę wchodził żywioł... Cóż, miałam trochę cięty język.

– Na pewno maczałaś w tym łapska – Ori wystawił palec w moją stronę.

– Nie mam łapsk!

– Może jest czarownicą? – podsunął Dori. – Zrobiła coś Gandalfowi!

– Cisza! – zagrzmiał wódz. – Latona jest zwykłym człowiekiem, którego dostąpił zaszczyt wzięcia udziału w naszej wyprawie. Czarodziej ręczył za nią, a ja mu ufam.

– Dobrze gada! – przytaknął pan Baggins. – Znaczy to ostatnie... bo nie ma na imię Latona, proszę sobie wyobrazić. I nie powiedziałbym, że jest "zwykła".

– Więc, co jest w niej niezwykłego? – prychnął Thorin, przez co poczułam się kompletnie zażenowana, ale również zdziwiona, że w ogóle dał się wciągnąć w taką dyskusję.

– Jest wyższa od nas wszystkich.

Głośno pacnęłam się w głowę, mrucząc pod nosem: "Dziękuję, panie Bilbo".

– Skończmy tę niepotrzebną dyskusję – zaoponował Balin – i zastanówmy się, gdzie się podział Gandalf.

– Rozbijmy tu obóz – zaproponował Fili. – Lepszego miejsca nie znajdziemy.

– Może czarodziej został w tyle i nas dogoni? – podsunęłam. Miałam już gdzieś, że moje długie włosy kleiły mi się do twarzy, a mokry plecak ciążył niemiłosiernie. Czułam, że bez Gandalfa nie jest tak jak być powinno.

– Oby – rozmowę zakończył Thorin, po czym kazał rozbić obóz.

                                  * * *

Przez okrutny deszcz krasnoludom nie udało się nawet rozpalić ogniska. Nie byłam aż tak zdesperowana jak panowie, toteż nie rozłożyłam się na mokrej trawie, narzekając na swoje nieszczęsne życie, tylko wspięłam się na najbliższe drzewo, wyglądając Gandalfa. Zamiast niego udało mi się dostrzec coś innego.

– Hej, Fili! Twój kuc! – krzyknęłam i wskazałam na siwego wierzchowca, który prawdopodobnie próbował popełnić samobójstwo, topiąc się w rzece.

Bracia zerwali się na równe nogi i popędzili w stronę Dziadka, który wraz z bagażem wchodził w głąb wody. Nurt był niespokojny i porwał cały dobytek z grzbietu kuca. Kili pierwszy dopadł do Dziadka, ale gdy zaczął go ciągnąć w stronę brzegu, ten najprawdopodobniej kopnął go w dzikiej rozpaczy i krasnolud zniknął pod taflą wody. Pisnęłam z przerażenia i jak najszybciej próbowałam zejść z drzewa. Zanim dotknęłam stopami ziemi, Fili wyciągnął Kiliego na brzeg i jakimś cudem przekonał kuca, że jego miejsce jest na ziemi.

– Wszystko jest przeciwko nam! – oburzył się Fili, patrząc złowrogo na Dziadka. – Źle ci ze mną?

– Nic wam nie jest? – podbiegł pan Bilbo, który został wybudzony z drzemki.

– Kili, żyjesz? – spytałam bruneta, który stał, a może raczej wisiał, oparty o konia.

– Nie – zachrypiał. – W tym bagażu był niemal cały prowiant.

Thorin nawet nie kwapił się podejść, tylko patrzył w stronę braci z naburmuszoną miną. Wiadomość zapewne mu się nie spodobała.

– To nie wasza wina – stwierdziłam i położyłam dłoń na ramieniu Kiliego. – Ten kuc nie zachowywał się normalnie.

Nie powiedziałam tego na głos, ale bez ognia, jedzenia i Gandalfa mieliśmy marne szanse na przeżycie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro