Rozdział 6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tak trochę uroczo :")

-----

All I want for Christmas isss ...

I w tym właśnie oto momencie, Niall zahaczył swoją nóżką o kabel od ładującego się telefonu, w którym grała piosenka wybrana przez jego tatę. Dni świąteczne wiązały się między innymi z między stolikową bieganiną w pogoni za ostatkami, które poza okresem świątecznym, znajdujemy na każdym kroku, natomiast kiedy ich potrzebujemy, trzeba obejść wszystkie pokoje, zajrzeć w najciemniejsze zakamarki, dokopać się w szafie do Narni, aby w końcu, ku uciesze swoich oczu, znaleźć rzecz, za którą wysłaliśmy pogoń. Tak było i tym razem; Louis szukał swojego swetra, natomiast Niall biegał nago w poszukiwaniu kaczuszki do kąpieli.

- Skarbie, ubierz się, proszę. Liam i Zayn mogą Cię zobaczyć, golasku. - jego ojciec uszczypnął pulchniejszy bok syna, który fuknął nerwowo, idąc do kuchni. Tam ostentacyjnie znalazł swoją gumową kaczuszkę – Fionę, i w pełni szczęśliwy udał się do łazienki.

- Tatusiu, wykąp mnie. - powiedział w progu drzwi, widząc jak jego tata zaiwania to do kuchni, to do salonu, aby odłożyć tam świąteczne przekąski, to do choinki, aby sprawdzić, czy każda oddzielna żarówka się pali.

- Już, kochanie.

Mężczyzna (po odnalezieniu upragnionego swetra) wszedł do łazienki, widząc Niall'a, grzebiącego w półeczkach. Najpewniej szukał płynu do kąpieli, ale Louis nie mógł powstrzymać dużego uśmiechu widząc jego syna w tak skupionej pozie, będąc małym golasem. Przykucnął komicznie i otwierał coraz to nowe szafeczki swoimi krótkimi, jak diabli, rączkami.

- Tutaj, misiu. - szatyn zamachał różowym płynem do kąpieli przed twarzą skoncentrowanego chłopca, który natychmiastowo zmienił swój wyraz twarzy w grymas. Od niepamiętnych czasów chciał być samodzielny, a stała pomoc Louis'a mu w tym nie pomagała.

W końcu mężczyzna wziął chłopca na rączki i usadził w wannie wypełnionej różowym puchem. Kąpali się w ciszy; Niall rozchlapywał wszędzie delikatny puch, podczas gdy nastolatek mył jego coraz dłuższe włoski. Pamiętał tą niezręczną sytuację, kiedy Niall chciał koniecznie się z nim wykąpać, bo jeszcze wtedy miał strach przed głębokimi obiektami wypełnionymi wodą. Siedli tamtego razu w wannie pełnej niebieskiej piany, ale przed tym jego szkrab zadał pytanie:

- Tatuś, czemu nie mas takich wlosków na dole, a Liaś ma?

Przez sekundę Louis poczuł, że jego dziecko zostało skrzywdzone przez Liam'a, ponieważ, kto normalny pokazywał by się przed nim nago? Nie wspominając o Louis'ie, który po prostu chciał zwalczyć jego lęk, a to był jego syn; miał do tego prawo. Mimo wielkiego zszokowania właśnie wtedy odbył bardzo gorliwą dyskusję z Payne'm, która jednak zakończyła się wielkim nieporozumieniem. Niall wyjawił, że wślizgnął się do łazienki, tylko po swojego misia, którego zostawił na umywalce, nie wiedząc, że Liam w tym czasie bierze prysznic.

Cóż, od tego czasu Louis zaczynał podchodzić do spraw mówionych przez Niall'a z dystansem, bo przecież nie każdy chciał go zgwałcić. Szatyn był nie ufny do ludzi, dlatego wolał spędzać większość czasu z blondynkiem, aby ten nie musiał szukać innych przyjaciół, jednak sądząc po wieku, zaraz sam będzie chciał odrobinę niezależności.

***

Stoicki spokój ogarniał dom Tomlinson'a. Na środku stał wielki stół, na którym dzisiaj miały pojawiać się posiłki, wcześniej z ogromnym sercem i pasją przygotowane przez Louis'a i Zayn'a; Liam ostatnimi czasy potrafił spalić dom przez zbyt długo gotujące się jajka, więc wykluczono go z tej operacji. Z boku, po prawej stronie, przy jednym z większych okien, stała choinka. W pełni udekorowana i świecąca wyglądała co najmniej olśniewająco, a jej zapach unosił się w powietrzu. Mimo że coraz trzeba było zamiatać igły spod niej, i tak wydawała się czymś rzadszym i piękniejszym, aniżeli coś sztucznego. Świat w którym żyją ma zbyt wiele sztucznie kreowanych osób, więc dlaczego chcemy tworzyć istoty nieżywe czymś fałszywym? Dzień wcześniej Liam zdecydował się na powieszenie lampek wokół domu, a także zamontowaniu świątecznego bałwanka na tarasie przy furtce, z nadzieją, że nikt nie uczepi się go, kradnąc.

Wszyscy zasiedli przy stole, kiedy pukanie do drzwi zaszeleściło im w uszach. Louis zerwał się ze swojego miejsca, a Niall wygramolił się ze zbyt wysokiego krzesełka.

Stał przed drzwiami i jak mantrę odmawiał „bądź miły, bądź uroczy, bądź prześliczny", w myślach wracając do momentu ich pocałunku. Louis zaczynał zakochiwać się w ustach Harrego, miał nadzieję, że Harry podziela tą niezwykłą miłość do choć jednej części ciała studenta.

- Hej, Harry! - krzyknął entuzjastycznie widząc gustownego mężczyznę w płaszczu i lekkiej, jeansowej narzucie. Tym razem jego loki nie były potraktowane utrwalaczem, wyglądały nieziemsko, kiedy zdjął czapkę, a one jak naelektryzowane wypełzły spod niej, ujawniając światłu dziennemu swój majestat. - Wyglądasz, woah. - skomentował.

- Ty natomiast przepięknie. - zbliżył się do niego, po drodze szybkim ruchem zdejmując trapery. Gdy stali naprzeciw siebie nie krępował się złączyć swoich ust po raz kolejny. Teraz było zupełnie inaczej; Louis czuł w tym pasję i gorliwość, kiedy Harry zaczął otwierać jego buzię swoim językiem.

- Nie za dobrze wam tam!? - Liam uśmiechnął się do kędzierzawego dosyć zawadiackim stylem, w myślach mając wielkie serduszka okrążone wokół tej dwójki.

Kiedy zielonooki po raz ostatni musnął wargi chłopca, coś zaczęło ciągnąć go za spodnie, dosyć ciasne, idealnie podkreślające jego kruche nogi.

- Wujku. - mały chłopiec o czarnych jak węgiel włosach i brązowych, sarnich oczach domagał się uwagi. Był niewiele wyższy od Niall'a, ale za to jego budowa zaczęła się zmieniać. Nie miał dziecięcego brzuszka, ani grubych rączek, utrudniających łapanie różnych rzeczy. Jego włosy były znacznie dłuższe, tak, że mógł czarne kosmyki założyć za ucho.

- Och, to jest syn mojej sąsiadki, Aaron. - Harry przedstawił chłopca, a szatyn z wielkim zafascynowaniem uścisnął jego rączkę. Kolejnym faktem było to, że ciemnowłosy był dużo bardziej odważniejszy od syna Louis'a.

- Cześć, mały.

- Dzień dobry, proszę pana.

Niall wyjrzał zza nóg swojego tatusia, nie spodziewając się innych gości prócz hipititersa Harrego. Jego oczy zabłysły, a czas jakby się zatrzymał. Nie widział zwykłego chłopca, właśnie wtedy zobaczył kogoś pięknego. Małe, czarniutkie kosmyki, które Niall mógłby ciągać i nawijać na swoje paluszki; malutkie rączki, które blondyn mógłby całować; duże, wyłupiaste oczka, w które chłopiec mógłby zaglądać.

- C-cześć, jestem Niall. - młodszy wystawił niepewnie rączkę do chłopca, puszczającemu mu promienny uśmiech. Blondyn rozpływał się.

- Hej, jestem Aaron.

- Chłopcy, pobawicie się na górze? - Louis zapytał, klękając na ich wysokość. - Wiesz, Aaron, Niall ma nową lalkę, chcecie się pobawić?

Mikry szatynek pokiwał wesolutko głową, łapiąc zaczerwionego Niall'a za łapkę i prowadząc go w nieokreślonym kierunku; tak to się zaczęło.

***

Niall siedział na niskim stołeczku, przy swoim biurku, zawzięcie bazgrząc coś na różowej karteczce papieru. Mimo czterech lat, nie miał własnego pokoju. Z tego co widział był jeden pokój, ale pusty w środku, może kiedy jego tatuś zarobi troszkę więcej, Niall dostanie swoje własne łóżko? Póki co spanie z tatą nie sprawiało mu najmniejszych problemów; zawsze było wygodnie, kiedy nastolatek go przytulał, a poza tym, gdy chłopiec posikał się, miał szybszy dostęp do tatusia. Już od najmłodszych lat nienawidził kojców, wydawały mu się straszne, oddzielone segmentem od reszty świata, jak w kloszu, ale z otwartą kopułą. Po tym, jak mały mężczyzna zdecydował się uciec z niego, wspinając się po szczebelkach, skręcił sobie paluszek u stopy i razem z tatą pojechali do szpitala. Od tamtego czasu śpią razem, nawet gdy Louis musi budzić się w mokrej pościeli.

- Co malujesz, aniołku? - usłyszał głos swojego taty, więc rączką szybko zasłonił karteczkę. - Mówiłem Ci, żebyś nie robił laurek dla Liam'a i Zayn, przecież dałeś im już tyle.

Chłopic zaprzeczył głową z fuknięciem. Niezłe było z niego ziółko pod aspektem malowania. Kiedy Liam wrócił z wakacji, przywiózł mu masę kredek, flamastrów, nożyczek, klejów oraz tego, co Niall uwielbiał najbardziej – brokatu. Wielokolorowy, rozsypujący się w każdym kącie domu, czego Louis nie znosi, ale dla szczęścia swojego malca, nawet to zdołał przeżyć.

- T-to nie dla wujków, to dla Aarona. - wyszeptał, spuszczając głowę z zakłopotania.

Louis natomiast czuł swego rodzaju ojcowski instynkt. Czy w tak młodym wieku powinien rozpocząć ten, jakże trudny temat? Podszedł do swojego chłopca, klękając przed krzesełkiem. Włożył w jego włosy otwartą dłoń, czochrając blondy czuprynę.

- To świetnie, Niall. - pochwalił go, wyciskając mały całus na jego czole. - Życzę Ci powodzenia.

Chłopiec ostatnim co usłyszał, był trzask drzwi i błogi spokój. Wziął do ręki zielony flamaster i zaczął pisać: „masz fajne wloski Aaron i kocham cie". Kiedy czytał to w myślach, słyszał te słowa jako poezję, może dziecięcą, ale wciąż poezję. Był pewien, że taki prezent zachwyci chłopca i postawi Niall'a w dobrym świetle. Następnie u boku namalował krzywą choinkę z kółkami, które prawdopodobnie miały emitować bombki. Na jej szczycie umieszczona była gwiazda, ledwie widoczna przez swój żółty kolor na różowym świstku. Chłopiec był wielce zadowolony ze swojej pracy, ale brakowało mu czegoś, za co Aaron mógłby go pokochać. Miał pewną nadzieję, że Aaruś cmokałby go, jak tata niosąc na rączkach, dodatkowo miał fajne włosy, za które czterolatek pragnął ciągać. Wziął do rączki dwa brokaty, jeden pastelowo różowy, natomiast drugi pastelowy niebieski. Na początku nałożył trochę kleju na swoją laurkę, a potem sypnął brokatem. Na jego nieszczęście, wieczko wypadło, a świecące drobinki rozłożyły się na całej powierzchni kartki.

- Teraz jeszcze bardziej mu się spodoba. - szepnął do siebie.

Powoli uniósł się z krzesełka, w rączkach stabilnie trzymając kartkę; płasko do ziemi, aby brokat nie zleciał. Patrzył uważnie na swoją karteczkę, pilnując, aby nawet ziarenko się z niej nie wysypało, kiedy uważnie stąpał w stronę drzwi. Na szczęście były uchylone, więc bezproblemowo wypełzł przez nie, kierując się na schody. Kiedy chciał pokonać pierwszy stopień, ktoś trącił jego plecy, a blondynek wywalił się, podczas gdy jego kartka pofrunęła do przodu; brokat był na wszystkich stopniach. Świecące okruszki osadzały się przy najmniejszych szczelinach, zatykając je, natomiast reszta płasko leżała na schodach. Lamperie dworne padały na nie światłem, tworząc pobłysk. Niall czuł, jakby jego małe brokatowe serce, roztrzepało połowę swoich ziarenek po świecie, tworząc obraz serca czymś znacznie mniejszym.

- O kurczaczki, przepraszam. - jakiś chłopięcy głos dobiegł uszy Niall'a, który nie krył głośnego szlochu. Jego rączka trochę bolała, ale wiedział, że to w późniejszym czasie będzie tylko siniak, jednak laurka nad którą tak bardzo się starał, uległa niezwłocznej destrukcji. - Jeju, naplawde nie chciałem.

Blondyn podniósł się z ziemi i otrzepał brudne spodenki. Spojrzał z tęsknotą na laurkę, a potem na twarz Aarona, która widocznie była przejęta tą sytuacją.

- Uhm, nic się ni śtało. - szepnął, choć jego oczy piekły jakby ktoś wylał na nie kwas, albo przynajmniej kropelki do oczu, które Niall musiał dostawać przez cały poprzedni tydzień.

- Ta laurka – Aaron spojrzał na lekko wygiętą karteczkę. - Była, uhm, dla mnie?

Młodszy zaczął bujać się na stopach, nie wiedząc co konkretnie ma począć z takim fantem. Przecież ta laurka była już brzydka i nie nadawała się do użytku; tatuś, jak dostawał laurki od Niall'a, chował je na specjalną gablotkę, czasami przyczepiał na lodówkę, aby inni mogli podziwiać jego prace.

Ostentacyjnie niebieskooki kiwnął główką.

- Woah, ona jest taka śliczna – westchnął, przybliżając się stronę do chłopca. Musnął swoją dłonią, dłoń Niall'a, ale był zbyt nieśmiały by ją chwycić. - Baaardzo dziękuję.

Młodszy stał bezradnie, kiedy Aaron chwycił jego twarz w swoje małe rączki i złożył malutkie cmoknięcie na rumieniącym się policzku chłopca.

----

Nie chcę nic mówić, ale jest cztery rozdziały + dodatek i koniec :")

Dziękujemy za wszystko <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro