Rozdział 4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Wracam do domu, kiedy idę nie widzę tego szarego chodnika, ciągle zabieganych ludzi wokół mnie. Jestem we własnym świecie, gdzie wędruję po drewnianym mostku nad białymi, kłębiastymi chmurami, wokół mnie latają pegazy, a z pobliskich drzew mogę zerwać wspaniałe owoce, nie takie zwykłe jak w sklepach, te mają w sobie coś magicznego, kiedy biorę kęs czuję jakbym się na nowo rodziła, wszystko jest piękniejsze, nie ma nieprzyjemności, złych ludzi, niespodziewanych przeszkód. Wędruję dalej i rozmyślam o jednorożcach o tym całym piękn... !!! Nic nie czuję, nie czuję, że się przewracam, ani tego, że ktoś mnie łapie wiem to wszystko, ale nie potrafię połączyć mózgu z resztą ciała.

Po chwili stoję twardo na ziemi.

Nic ci się nie stało?? - zapytał jakiś chłopak, chyba jest w moim wieku, albo trochę starszy yyyyyy..... tak wszystko okej, chyba... - odpowiedziałam, powracając do świata ciągle zabieganych ludzi. - Bardzo przepraszam, ale zasłuchałam się w piosenkę i cię nie zauważyłam... - jak zwykle się zawstydziłam... Nie no spoko nic się nie stało, ale na następny raz uważaj, bo możesz wpaść pod samochód...- ostrzegł mnie Dzięki - odpowiedziałam lekko się uśmiechając. Nie ma za co, ale przepraszam cię, muszę już iść, bo za chwilę ucieknie mi ostatni autobus. No to do zobaczenia? Do zobaczenia - odpowiedział, a przy tym szeroko się uśmiechając.

Chłopak szybko odwrócił się i pobiegł w kierunku przystanku, patrzyłam jeszcze jak wsiada do autobusu, kiedy zamknęły się czerwone drzwi pojazdu, nieznajomy pomachał mi, a ja odwzajemniłam ten gest. Kiedy odjechał powędrowałam dalej, kontynuując słuchanie muzyki mojego ulubionego zespołu, tym razem nie zamierzałam zaliczyć kolejnego bliskiego spotkania z jakąś osobą, a przy okazji chodnikiem. Po około dziesięciu minutach wróciłam do domu i skierowałam się do mojego pokoju. Kiedy do niego weszłam poczułam się jakoś dziwnie, niby wszystko było tak jak zostawiłam to rano, ale coś było nie tak, nie wiedziałam co, lecz uznałam, że to przez to że jestem zmęczona tym całym długim dniem, postanowiłam zostawić rozmyślanie o takich rzeczach na inny dzień, a teraz obejrzeć jakiś serial. Po skończeniu byłam jeszcze bardziej zmęczona, więc poszłam wziąć wspaniały, gorący prysznic, aby się od stresować.

Po kąpieli wskoczyłam do łóżka i nawet nie zorientowałam się, kiedy zasnęłam. Tym razem miałam inny sen. Tym razem nie skaczę do wody, ani nic z tych rzeczy, po prostu stoję i uświadamiam sobie, że NIE MOGĘ SIĘ RUSZYĆ, ani nawet mrugnąć, o dziwo moje oczy nie potrzebują tego abym mrugnęła ale naprawdę nie mogę zrobić NIC jestem całkiem "sparaliżowana" czuję to, że moje serce ( jedyne co podtrzymuje mnie przy życiu) bije, czuję że w moim ciele odbywają się wszystkie procesy, ale nie czuję tego fizycznie, tylko psychicznie. Nagle przede mną pojawia się jakiś rozmazany obraz, który cały czas nabiera ostrości i po chwili mogę wszystko dokładnie zobaczyć, ale to co widzę zaczyna mnie trochę niepokoić... Moim oczom ukazuje się pewien mężczyzna ubrany w czarną bluzę i spodnie tego samego koloru, na twarzy ma chustę, która zasłania ją w większej połowie, mogę zobaczyć tylko jego nazbyt zielone oczy, dostrzegam także część jakiegoś tatuażu, który wychodzi spod rękawa jego bluzy ( ciekawe co przedstawia w całości...) . Naprzeciwko niego stoi dziewczyna, czerwony podkoszulek, szare spodnie... zaraz, zaraz przecież TO JA!!!!!! Dobra teraz moja panika się odrobinkę zwiększa, ale okej nie jest tak źle, może nic się nie stanie... A jednak nie... jak zwykle coś się wydarzyć musi i tym razem będzie pewnie tak samo. O NIE TYLKO NIE TO!! Chciała bym teraz stąd uciec ale tak trochę nie mogę! Mężczyzna naglę prostuje drugą rękę, której nie widziałam, a w niej trzyma PISTOLET!!!! Nie wiem co mam zrobić ( bo w sumie to nic nie mogę zrobić ) wołać o pomoc? Spróbować jakimś sposobem się ruszyć? próbuję wszystkiego ale nic nie działa, mogę tylko stać i patrzeć. Próbuję krzyczeć ale na nic się to zdaje. Po chwili mężczyzna przeładowywuje broń i wymierza ją wprost we mnie, a raczej w inną mnie... nagle... strzela... nie słyszę nic, wystrzału, jęku czy czegokolwiek, czuję tylko dziwne uczucie w mojej głowie, jak gdyby coś tam było... i...

 nagle budzę się z krzykiem, oszołomiona od razu kieruję się w stronę lustra przy mojej toaletce i kiedy spoglądam to w końcu to sobie uświadamiam, ja i druga ja byłyśmy połączone ona nie wiedziała co się dzieje, nie mogła myśleć, ja mogłam, ale nie mogłam się ruszyć... na moim czole jest mała bruzda jakby pod skórą była ... KULKA!! Nie wiem co mam zrobić, stoję tak przed lustrem i wpatruję się w moje oblicze, nagle robi mi się słabo i nawet nie wiem kiedy tracę przytomność, a film mi się urywa. Po chwili wstaję, a raczej nie po chwili tylko po 4 godzinach! jest już ranek godzina 6 : 50, po paru sekundach przypominam sobie mój sen, ale czy to na pewno był sen?? A tak w ogóle to co ja robię w moim łóżku?! Przecież zemdlałam, chyba...

--------------------------------------- time skip --------------------------------------------

Jestem już w szkole, moja rodzinka potrafi zagłuszyć każde moje przemyślenia...

Na całe szczęście nie mam dzisiaj lekcji matematyki ani wf-u ( juchu!) Teraz czekam na korytarzu na lekcje muzyki, i nagle moje rozmyślania przerywa dzwonek. Wchodzimy do Sali nr 7 zajmujemy swoje stałe wyznaczone miejsca ( uwielbiam tą regułkę). Kiedy już ucichły wszystkie rozmowy, pan powiedział, że będziemy mieli nowego kolegę.

- Proszę podejdź Thomas ...

I w tym momencie mnie zatyka... przecież to ten sam chłopak, który był w moim śnie! Tych oczu, które wyglądają jak gdyby były w nich miliony małych gwiazdek, nigdy nie zapomnę. Nie słyszę co mówi, widzę tylko, że porusza ustami i uśmiecha się nieśmiało. Kiedy Thomas idzie do swojej ławki, to gdy przechodzi obok mnie czuję jakąś dziwną aurę jaka się koło niego roztacza.

Mijają kolejne sekundy, minuty, godziny, lekcji niezbyt ciekawych.

Stoję sobie na korytarzu z zeszytem do historii w ręce i pomimo tego, że powinnam się uczyć to nie potrafię, rozmyślam o tym co się wydarzyło, w sumie to nie było nic wielkiego, ale chyba nie każdy ma sen z którego postać następnego dnia spotyka w realnym życiu... i już widzę go, zbliża się do mnie rozglądam się czy jest ktoś jeszcze na korytarzu ale jak na złość nikogo nie ma, więc chyba chce coś ode mnie... ale co mam zrobić, co jak wyciągnie pistolet? Uciekać? Nie to by było dosyć głupie. Udawać że go nie słucham? Jeszcze gorzej.

- Cześć – mówi

-yyyee......... hej?????- staram się brzmieć naturalnie ale jakoś mi to nie wychodzi...

- Jak masz na imię?? Chciałbym poznać parę osób z mojej klasy – odpowiada uśmiechając się

- ..................(chciałabym mu odpowiedzieć, ale z nerwów nie mogę ruszyć ustami)............ mam na imię...... (nagle robi mi się ciemno przed oczami i upadam........ nie pamiętam co się działo potem)

Idę chodnikiem, wracam ze szkoły, wokół mnie zabiegani ludzie, każdy idzie w swoją stronę, przystaję na chwilę i przyglądam się każdemu z osobna, wszyscy mają taki nieobecny wzrok jak gdyby ich tutaj nie było, a jednak są. Po chwili ruszam dalej, zasłuchuję się w muzykę i ja również wyłanczam się tak jak inni i nagle... zderzam się z kimś, czuję, że jakaś silna ręka łapie mnie w ostatniej chwili. Kiedy już stoję twardo stopami na ziemi uświadamiam sobie kto mnie złapał ( pewnie domyślacie się kto) dokładnie! Thomas

- o! no proszę znowu się spotykamy! – odpowiada radośnie

- Jak to znowu?

- Nie pamiętasz???

- Tak, ale jakim cudem...... - pytam lekko zdiwiona

- Przepraszam ale spieszę się

-Na autobus?

-Tak...

--------------------------------------------------------------------------------------

- Hej??? Słyszysz mnie??? Halo????

Po woli podnoszę ciężkie powieki ale zaraz je zamykam bo ktoś świeci mi lampą prosto w oczy, po krótkiej chwili, która trwała jak wieczność, przyzwyczajam się do tego blasku i rozglądam się po .... Hm... a no tak gabinet pani doktor, która stoi nade mną i lekko się uśmiecha

- no witamy, witamy

- eeeeee co się stało??- pytam bo nic nie pamiętam

- zemdlałaś – odpowiada lekarka – ale na szczęście nic ci nie jest bo ten młodzieniec cię złapał - mówi uśmiechając się do mnie

Wtedy lekko przekręcam głowę i widzę GO... siedzi na krześle i się uśmiecha, znowu to dziwne uczucie czegoś co go otacza, a ja odczuwam to jak słaby wiaterek lekko muskający mnie po twarzy...

- zostawię was na chwilę bo Jasper powiedział że chciałby porozmawiać z tobą na osobności ( tylko nie to!) ale jak by się coś działo to od razu proszę mnie zawołać.

- dobrze – odpowiada

Jasper podchodzi do mnie, a ja w tym czasie uświadamiam sobie, że przecież wtedy kiedy wracałam do domu to jego spotkałam, a raczej wpadłam na niego. Dlaczego nie zauważyłam tego wcześniej?! Nagle bez powodu sięgam do kieszeni w mojej szarej bluzie, a pod palcami wyczuwam coś twardego, okrągłego i niezbyt dużego... nie! To tylko mi się wydaje! A jednak nie, jest tam, a ja nie mam pojęcia skąd się tam wzięła!

- Spytam jeszcze raz, jeśli pozwolisz, jak masz na imię? – uśmiecha się

Po krótkiej chwili odpowiadam niepewnie – Kate...

- O... - odpowiada

- Coś się stało??

- Nie... chyba... - jego wzrok powoli kieruje się na moje czoło i zatrzymuje się dobrze wiem gdzie... w tym momencie nie wiem co zrobić chciałabym z tąd zniknąć ... ale się nie da... już widzę jak jego usta po woli się rozchylają, wiem o co chce zapytać. – Co ci się stało??

- Nic takiego – odpowiadam, trochę za szybko...

- Mogę dotknąć?- nie czeka na moją odpowiedź tylko wyciąga rękę. Czuję delikatne opuszki jego palców, ale tylko przez pół sekundy, bo nagle cofa rękę... - Chyba musimy porozmawiać...

- O czym??? Co się stało? – nie podoba mi się ten pomysł... ale czuję, że po tej rozmowie moje życie wywróci się o 180 stopni...

- Nie dzisiaj, odpoczywaj. Spotkajmy się jutro o 18:00 w parku, - myśli przez krótką chwilę - chyba, że wolisz gdzieś indziej?

Nie mam pojęcia co powiedzieć, chciałabym mu zadać tyle pytań, ale zamiast tego odpowiadam tylko - okej.

- Czyli w parku? – Pyta, a ja kiwam głową twierdząco.

Wstaje i pochyla się nade mną i szepce mi do ucha – Przepraszam za to – mówi dotykając mojego czoła, po czym odwraca się i wychodzi, pozostawiając mnie z głową pełną pytań.
















Hejka!!!
A więc tak trochę długo mnie nie było i szczeże to rozdziału nie było bo miałam lenia...

Jestem z siebie dumna 😊 ten rozdział ma aż 1669 słów... (taka odmiana w porównaniu z poprzednimi... )

Nie mam pojęcia kody będzie kolejny rozdział ale mam nadzieję że niedługo 😉

A teraz standardowo: Jeśli Ci się drogi czytelniku podobało to zostaw gwiazdkę i komentarz lub uwagi dotyczące opowiadania 😉

No to ten tego... miłej majówki życzę 😉

Papapapapapapapapaapapapaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!!
😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro