MIMO NAS

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mój drogi, mimo że zapamiętałeś mnie inną zmieniłam się, ale to co czuję się nie zmieniło. Mam nadzieję że kiedyś to przeczytasz i przypomnisz mnie sobie i zatęsknisz choć na chwilę, tylko o tym marzę...
                            Sylwia
Poczułam lekkie szczypanie, gdy z rany zaczęła sączyć są krew. Uwielbiałam patrzeć na ten szkarłat, a ból nie sprawiał mi żadnej przeszkody w napawaniu się barwą niezbędnej do życia krwi. Nawet trochę pomagał,  dzięki temu szczypaniu stąpałam twardo po ziemi i nie mogłam sobie pozwolić na nierealne marzenia. Opłukałam żyletkę i odłożyłam ją na swoje miejsce, głęboko w szufladzie mojego biurka. Zadzwoniłam do swojej przyjaciółki z klasy, aby zapytać o jutrzejszy plan lekcji na nowy rok szkolny i przy okazji pochwalić się nową raną.
- Wiesz, że to szczypanie jest nawet przyjemne? – zapytałam Ady, gdy usłyszałam jej głos w słuchawce.
- Sylwia! Znowu się cięłaś?! – usłyszałam wzburzony głos przyjaciółki, ona niestety nie rozumiała mojego sposobu na radzenie sobie z problemami. Mówiła mi, że to nie jest rozwiązanie i powinnam z tym iść do kogoś. Po prostu robiła ze mnie wariatkę, ale ja nie widziałam w cięciu nic złego. Każdy ma swój sposób na stres, problemy, jedni je zapijają a inni zajadają. Ja miałam jeszcze inny i co w tym złego? Stanęłam przed lustrem i obserwowałam strużki krwi powoli spływające z rany na ręce, prosto na podłogę.
- Czy to ważne..? To nie moja wina, że on pojawił się w moim życiu.
- Ty go nawet nie znasz!
- Wiem, ale mi się spodobał...
Chodziło o Janka. Kiedy zobaczyłam go na rozpoczęciu roku od razu wpadł mi w oko. Nie widziałam go wcześniej, więc musiał być nowy. Miał ciemne włosy i oczy, usta wąskie ale uśmiech szeroki i oszałamiający. Potem się okazało, że był tym nowym w naszej klasie, o którym wychowawczyni mówiła jeszcze przed wakacjami. Nie mogłam oderwać od niego wzroku, miał w sobie coś co mnie pociągało. Obiecałam sobie kiedyś, że już nigdy się nie zakocham. Jeśli Darek chodzi do naszej klasy, to chyba to niedługo nastąpi. Dlatego musiałam jakoś oderwać od niego myśli delikatnym szczypaniem.
- Nie rób tego więcej!
- Tak, wiem... To złe i nie rozwiąże moich problemów. – przewróciłam oczami.
- Skoro to wiesz to czemu znowu robisz to samo?
- Wyślesz mi ten plan? – zmieniłam temat.
- A czym byłaś zajęta, jak  facetka dawała do zdjęcia? Zresztą masz na stronie szkoły. – rzuciła. Czym byłam wtedy zajęta? Kiedy wychowawczyni przedstawiła Darka i usłyszałam jego nazwisko natychmiast wrzuciłam te informacje na fejsa, aby się o nim dowiedzieć jak najwięcej. Ku mojemu zaskoczeniu nie miał konta, a teraz prawie każdy ma, zwłaszcza w naszym wieku. No cóż, będę musiała na własną rękę wszystkiego się dowiedzieć. W końcu Ada wysłała mi plan lekcji, przy okazji omówiliśmy na których lekcjach siedzimy ze sobą. Bo na którejś na pewno będę siedzieć z nim!
Rano opatrzyłam ranę i szybkim krokiem ruszyłam do szkoły. Przede mną był pracowity dzień, bo musiałam zrobić  wywiad z każdym kto tylko coś wiedział o Darku. Kto wie, może nawet od niego samego bym się dowiedziała. Wolałam jednak najpierw poznać swoją ,, ofiarę”, zanim do niej podejdę i ,, zaatakuję”, żeby jej nie spłoszyć.  Usłyszałam pierwszy dzwonek pod dwóch miesiącach monotonnych wakacji, aż trochę zrobiło mi się miło. Zobaczyłam Adę gadającą ze swoją kuzynką z innej klasy, skinęłam im i ruszyłam w stronę sali, gdzie miała się odbyć pierwsza lekcja po wakacjach. Zobaczyłam swoją klasę, Lidia przytyła, natomiast Natala strasznie wychudła, Marek pofarbował się na zielono a Igor zaczął nosić okulary. Ludzie jednak trochę się zmienili, ale nie oni byli teraz najważniejsi. Obleciałam wzrokiem resztę klasy, ale nigdzie nie widziałam Janka. Po chwili zobaczyłam go na końcu korytarza, szedł w stronę naszej klasy wolnym krokiem. Teraz wydał mi się jeszcze bardziej przystojny, to chyba przez te rozczochrane włosy, takie dzikie... Stanął koło grupki plotkujących ludzi z klasy i przysłuchiwał się im. Po chwili Igor przywołał go gestem. Janek wymienił uścisk ze wszystkimi z kółka i wdał się w jakąś dyskusję. Chyba była ciekawa, słyszałam śmiechy i tylko urywki słów, coś o wakacjach. Nie spodobało mi się jak patrzy na niego Lidia. ,, Przestań się na niego gapić!” – mówiłam do niej pod nosem. W końcu przyszła nauczycielka polskiego i weszliśmy do klasy. Na tej lekcji umówiłyśmy się z Adą, że usiądzie jak zawsze z kujonem Adamem i da mi szansę na siedzenie z Jankiem. Usiadłam więc w ostatniej ławce pod oknem i obserwowałam Janka. Wodził po klasie wzrokiem szukając miejsca. Już chciałam go przywołać ręką, gdy nagle zrobiło to Damian. Damian był największym śmieszkiem w tej klasie, jak mawiała wychowawczyni. No cóż, dla mnie był największym klaunem. Janek usiadł pod ścianą obok niego, nawet nie zdążył spojrzeć w moją stronę! Może na następnej lekcji uda  mi się.
Następna była matma, tym razem zdążyłam przed Lidią, która już szła w jego stronę. Uśmiechnął się do mnie i podał rękę.
- Janek – przedstawił się.
- Sylwia – szepnęłam lekko ściskając jego dłoń, chyba trochę za długo więc puściłam. Miał takie delikatne ręce, aż miło było popatrzeć. Usiadł obok i rozpakował się. Czułam jego bliskość, zapach wody kolońskiej. Zdziwiłam się, za któryś z chłopaków jej używa, zamiast perfum Calvina Kleina, czy innej znanej arki. Widać on był inny, indywiduum. Rozpoznawałam takich ludzi, uwielbiałam ich niezależność, to że idą swoją drogą a nie naśladują bezmyślnie innych.
- Masz podręcznik do matmy, bo jeszcze nie zdążyłem kupić? – usłyszałam jego ciepły głos, zamknęłam oczy i rozmarzyłam się w nim przez chwilę. – Sylwia? – usłyszałam. Ah, czy on musiał przerywać tą błogą rozkosz? Ale w sumie powinien mówić, tak. Abym mogła się delektować każdym słowem, każdą sylabą które płynęły z jego delikatnych ust.
- Mam. – powiedziałam uśmiechając się słodko. ,,Pierwsza wspólna rzecz, którą będziemy mieć to podręcznik. Dziewczyno, zaczyna się ciekawie.” – pomyślałam. Matematyczka usiadła za biurkiem. Wszyscy nagle spoważnieli, miała to coś co wzbudzało respekt. Ja tego jakoś nie widziałam, ale nie chciałam odstawać od reszty. Respekt mogło wzbudzać, tylko to że jest umysłem ścisłym i te cyfry, i ciągi w których się gubiłam nie mają przed nią tajemnic. Ale nic więcej, poza tym była jedzą ale tego chyba nie muszą dodawać.
- Będziemy kontynuować planimetrię, z poprzedniego roku. – zabrzmiał jej szorstki głos.
- Miałeś to? – zapytałam Janka.
- Tak, ale prawie nic nie pamiętam. – uśmiechnął się. Odwzajemniłam uśmiech najpiękniej jak potrafiłam, delektując się każdą sekundą obok niego.
Nawet nie zauważyłam, gdy minęła cała lekcja i nagle zadzwonił dzwonek wyrywając mnie z marzeń o Janku.
- Jaką mamy następną lekcję? – zapytał mnie.
- E, chyba wf. – odpowiedziałam. Zaczął się pakować, zobaczyłam jego ołówek na ławce, miałam nadzieję że go nie zauważył. Nagle się schylił  zawiązać sznurówkę, a ja szybko zwinęłam ołówek do swojego piórnika. Ada uważała takie zbieranie czyichś rzeczy za obsesję, ale ja nie widziałam w tym nic złego. Traktowałam to jak zwykłe zbieranie ,, pamiątek”. Czy było w tym coś nie odpowiedniego? Schowałam wszystko do plecaka i wstałam. Darek skończył wiązać sznurówkę i zapytał.
- Nie było tu przypadkiem mojego ołówka?
- Nie zauważyłam. – skłamałam i wyszłam zadowolona z sali.
Następny faktycznie był wf, dziewczyny jak zwykle na jednej połowie grały w siatkę, a chłopaki na drugiej w kosza. Janek wyglądał tak męsko z tą piłką, obserwowałam każdy jego ruch kiedy podawał Igorowi, albo kiedy wyrywał ją Damianowi by zaraz zaliczyć kosz. Zagapiłam się tak na niego, że nie zauważyłam piłki lecącej w moją stronę i nagle poczułam uderzenie w głowę.
- Sylwia! Dlaczego nie przyjęłaś? Przestań patrzeć na tych matołów i graj! – krzyknęła Natala. Niestety mi w głowie nie była gra, ani żadnej z tych matołów, tylko Janek. Ale nie chciałam kolejny raz przypłacać tego bólem głowy, dlatego skupiłam się na swojej grze.
                              Janek
Wracałem do domu zadowolony z pierwszego dnia w szkole. Nowa szkoła, nowi ludzie, ale czy to rozwiąże moje problemy? Jeśli nie przysporzy ich więcej, to może przynajmniej odwróci od nich uwagę. Stanąłem przy klatce szukając kluczy, nagle usłyszałem krzyki ze swojego okna. Szybko znalazłem klucze i zaraz znalazłem się pod swoim mieszkaniem. Miałem nadzieję, że nie ujrzę tego widoku co zwykle, ale to tylko pobożne życzenia. Wszedłem do domu, cicho zamykając drzwi. Dalej słyszałem głos matki i jej... Rozebrałem się, chciałem zwinnie i niezauważenie ominąć salon i zaszyć się w swoim pokoju, ale nagle usłyszałem:
- Nawet nie przywitasz się z rodzicami gówniarzu?
Odwróciłem się po woli. Matka z puszką piwa w ręce siedziała na kanapie, obok jej ,, chłopak”, taki sam pijak, który sprowadzał ją jeszcze bardziej na dno. Wokół były porozrzucane puszki po piwie, nie chciałem na to patrzeć. Czułem do nich odrazę, wstydziłem się takiej porąbanej ,, rodziny”.
- Nie jesteś moim ojcem, cześć mamo. – warknąłem i szybko zamknąłem się w swoim pokoju. Matka zaczęła pić, gdy mój ojciec rok temu zmarł na raka. Była wtedy wrakiem człowieka, w sumie dalej nim jest. Udało mi się ją nawet namówić na terapię, ale poznała potem tego swojego Darka, rzuciła terapię i znowu zaczęła pić. Bardzo tęskniłem za ojcem, chciałem żeby tu był i obronił mnie przed tym wszystkim. Tata nigdy by nie dopuścił, żeby matka doprowadziła się do takiego stanu. Podwinąłem rękaw bluzy i przeliczyłem swoje blizny. Raz, dwa... pięć. Pięć ran, pięć blizn które się nie zagoją póki to więźnie się nie skończy. Wyciągnąłem żyletkę z biurka i trzymałem nas skórą przedramienia. Było jeszcze tyle wolnego miejsca... Nie! Nie mogę tego zrobić! Obiecałem sobie i tacie kiedy zmarł, że będę silny i nic mnie nie złamie. Schowałem z powrotem żyletkę i rozpakowałem się. Nagle usłyszałem walenie do swoich drzwi.
- Otwieraj niewdzięczniku! Nie jestem twoim ojcem, ale należy mi się szacunek bo utrzymuję ciebie i twoją matkę! – warczał Stefan. Ostatnio zrobił się jeszcze bardziej agresywny niż przedtem. Chwilami bałem się go mimo, że byłem od niego niewiele mniejszy. Musiałem otworzyć drzwi, bo walenie by nie ustało jak nieraz.
- Nie szanujesz nas, odejdź, chce się uczyć. – powiedziałem przekręcając klucz i otwierając drzwi. Wtargnął szybko i zamknął za sobą drzwi. Popchnął mnie na łóżko i zaczął szarpać.
- Jeszcze raz nie przywitasz się z należnym mi szacunkiem, to wywalę cię z tego mieszkania na zbity pysk i będziesz się szlajał po ulicach jak bezpański kundel! – ryknął. Próbowałem go odepchnąć, ale był silniejszy. Uderzył mnie nagle pięścią w twarz i warknął:
- A to, żebyś nie zapomniał że jesteś bezużytecznym darmozjadem na MOIM utrzymaniu. – zaakcentował ,,moim” i wyszedł z pokoju. Nie miałem nawet siły wstać, sięgnąłem do biurka obok łóżka i wyciągnąłem żyletkę. Chwilę potem czerwona ciecz spływała po woli na kołdrę, a ja cicho zapłakałem.
Rano wstałem pełen werwy i determinacji, mimo wydarzeń z poprzedniego dnia. Ale nie straciłem nadziei, że może kolejny dzień przyniesie mi coś dobrego. Umyłem twarz i spojrzałem w lustro. Pod okiem miałem dużego, fioletowego siniaka. W szkole pewnie będą pytać, zasłonić go na przykład pod okularami czy może zmyślić że się pobiłem? Można było jedno i drugie, ale postanowiłem nie robić z siebie pajaca zasłaniającego się, i ruszyłem do szkoły ze świeżym siniakiem niczym żołnierz dumny ze swych ran po walce. Niestety w moim przypadku to nie była walka, tylko atak i nieudolna próba uwolnienia się. Nie mniej jednak małe kłamstwo w dobrej wierze nie zaszkodzi, jak będą pytać.
                           Sylwia
Obracałam w dłoniach jego ołówek z postaciami z Marvela. Nawet było to urocze.
- Jeszcze go trzymasz? – usłyszałam za sobą.
- Oh, Ada, przecież wiemy że zdarzało mi się dłużej trzymać takie rzeczy. – powiedziałam obojętnie.
- I to jest właśnie dziwne... Dobra chodź na matmę, bo spóźnienie wpisze. – pociągnęła mnie z rękę.
- Akurat to jest mój najmniejszy problem. – powiedziałam.
- Przecież siedzisz z Jankiem? – przypomniała mi.
- Ah, już lecę!
Wszedł do klasy spóźniony. Wolnym krokiem ruszył w stronę naszej ławki. Matematyczka odwróciła z nad tablicy głowę w jego stronę i powiedziała:
- Ładnie się tak spóźniać na pierwsze lekcje w nowej szkole?
- Przepraszam... – odpowiedział i usiadł obok mnie. Zauważyłam fioletowo sine limo pod jego okiem.
- Co ci się stało..? – szepnęłam wskazując na oko.
- Nic ważnego, mała bójka. – powiedział dziarsko jakby dumny ze swojego wyczynu.
- Coś kręcisz, ale ok.
- Dlaczego uważasz, że kręcę? – uniósł brwi.
- Przeczucie. – odparłam. Znałam się na ludziach, umiałam rozpoznać sprytne omijanie tematu albo ukrywanie czegoś pod niewinnym kłamstewkiem. Ale postanowiłam nie naciskać, tylko poczekać aż samo wyjdzie. Matematyczka zaczęła coś pisać na tablicy i tłumaczyć. Niewiele z tego rozumiejąc, starałam się wsłuchać w słowa nauczycielki i może choć trochę coś zrozumieć. Nagle Janek przysunął się w moją stronę i szepnął:
- Słyszałem coś o jakiejś osiemnastce niedługo w naszej klasie.
- Osiemnastce... – powtórzyłam cicho. – A co?
- Tak z ciekawości, wiesz, nie chciałbym być wykluczony czy coś...
- Spokojnie, nie będziesz, jeśli zakumplowałeś się z Damianem. Choć z tego co widziałam to chyba tak. – powiedziałam uśmiechając się tajemniczo. Damian najwcześniej z całej klasy miał osiemnastkę, gdyż powtarzał klasę. Z tego co mówił jeszcze przed wakacjami, to zaprosi całą klasę na imprezę. Jakoś nie chciało mi się w to wierzyć, ale jeśli dotrzyma słowa to czemu nie?
- No gadamy.
- To jesteś zaproszony, jak reszta klasy zresztą.  – uspokoiłam go. Popatrzył na mnie z wdzięcznością.
Przez resztę lekcji oboje staraliśmy się skupić na wywodzie matematyczki, ale nie mogliśmy się jakoś za bardzo skupić. Janek zaczął wypytywać o każdego w klasie, a ja musiałam na wszystko mu odpowiedzieć, wtajemniczać w każdą klasową dramę. Najwidoczniej nie chciał być do tyłu z tym wszystkim, tylko na bieżąco, żeby jak będą coś mówić, wspominać z zeszłego roku to żeby mniej więcej wiedzieć o co chodzi. Było to nawet słodkie, ale udało mi się przy okazji od niego coś wyciągnąć. Można by powiedzieć, że informacja za informację. Dowiedziałam się, że mieszka z matką i jej chłopakiem, który znalazł tutaj w Pruszkowie pracę dlatego się przeniósł do naszej szkoły. Nie miał rodzeństwa jak ja, więc mieliśmy a właściwie nie mieliśmy kolejną wspólną rzecz. Pierwszą był podręcznik, ale chyba miało tak zostać na dłużej bo jakoś mu się nie śpieszyło do jego kupna. Tym lepiej dla mnie. Janek, wydawał się być beztroskim nastolatkiem, który potrafił się dogadać z każdym i zajednać sobie każdego. Mogły to być tylko pozory, bo każdy ma jakieś problemy, ani nikt idealnego życia. Ale mogłam się mylić, bo nie znałam go aż tak dobrze, jeszcze...
                            Janek
Musiałem z kimś o tym porozmawiać, dlatego umówiłem się z moim dobrym kumplem Tomkiem, który tu mieszkał. Czekałem teraz na niego na jednej z parkowych ławek. Mogłoby się to wydawać trochę niemęskie, że tylko dziewczyny tak opowiadają sobie nawzajem o swoich problemach i takie tam. Ale byłem wrażliwy i jak każdy musiałem po prostu się komuś wyżalić. Nie zawsze dobre jest zamykanie się w sobie, i trzymanie tego głęboko w środku. Czasem trzeba temu pozwolić wyjść i uwolnić się od trosk, przez podzielenie się nimi z kimś. Rozejrzałem się wokół i zobaczyłem  Tomka idącego w moją stronę. Zmienił się, kiedy widziałem go ostatni raz miał dłuższe włosy i był grubszy. Teraz będąc coraz bliżej wydawał się wyższy, szczuplejszy no i miał krótkie jasne włosy.
- Siema stary! – przywitał się.
- Siema. – odpowiedziałem.
- Coś ty taki przymulony? – poklepał mnie po ramieniu.
- A jak myślisz? – wskazałem na podbite oko.
- Darek... No tak.
- No. – przytaknąłem. Zapadła cisza, normalnie dziewczyny w mojej sytuacji już by się zalały łzami i użalały nad sobą. Każdy szczegół by roztrząsały i omawiały, potrzebowały uwagi i zrozumienia. My faceci nie byliśmy tak wylewni i nie potrzebowaliśmy tyle uwagi i gadania. Czasem największym wsparciem było wspólne milczenie, ale z zaufaną osobą. Nie trzeba było zbyt wielu słów, aby zrozumieć męski problem.
- ,,Za co” tym razem? – powiedział ironicznie.
- Za ,,brak szacunku” do niego, do tego co robi i takie tam bzdury. – odpowiedziałem równie ironicznie i machnąłem ręką.
- A jak w nowej szkole, ludzie w klasie spoko? – zmienił temat. Właśnie o to mi chodziło, nie trzeba było wielu słów wsparcia, Tomek wiedział jak jest, po prostu potrzebowałem do komuś powiedzieć.
- Na razie okej, wiesz, to dopiero początek roku. Ale podobno jakaś osiemnastka ma być niedługo, ale Darek... – urwałem, ale nie musiałem kończyć. Wiadomo było o co chodzi.
- A zaproszony chociaż jesteś?
- Podobno cała klasa.
- To może uda ci się choć na parę godzin? – próbował mnie pocieszyć.
- Może... Bo nie chcę żeby ominęła mnie klasowa impreza. – tłumaczyłem.
- Rozumiem. A jakaś laska wpadła ci w oko? – szturchnął mnie łokciem. Przewróciłem oczami.
- Jakoś za bardzo z nimi nie gadam, ale jest taka jedna Sylwia, siedzę z nią na matmie.
- I jak?
- Wydaje się spoko. Wtajemniczyła mnie w klasowe dramy.
- Pewnie z twojego rozkazu?
- Jak ty mnie dobrze znasz.
- Tak, musisz wiedzieć o wszystkim. Nawet o tym i czym nie powinieneś.
- Dokładnie! – przytaknąłem i wtedy ją zobaczyłem.
Sylwia
Szłam parkiem, aby odnaleźć na nowo wenę twórczą do swoich tekstów piosenek. Stanęłam, zamknęłam oczy i wsłuchałam się w dźwięki parku. Świergot ptaków, stukanie dzięcioła, szum drzew, chłodny wiatr napełniły mnie. Otworzyłam powoli oczy i rozejrzałam się. Na jednej z ławek na końcu alejki zobaczyłam chłopka bardzo podobnego do Janka. Siedział z jakimś typem. Zobaczyłam, że patrzą w moją stronę. Podeszłam kilka metrów bliżej i już wiedziałam. Wiedziałam, że to faktycznie był on. Serce zabiło mi mocniej, Janek pomachał do mnie. Odmachnęłam mu szybko i zawróciłam. Kiedy znikł mi z oczu zadzwoniłam do Ady.
- Właśnie go zobaczyłam w parku!
- Łał, moje gratulacje. – powiedziała Ada obojętnie.
- Ej, no dzięki!
- Sorry, ale prawie go nie znasz, a już wyobrażasz sobie niewidomo co. – stwierdziła Ada. Czasem, a może nawet częściej, nie lubiłam tego walenia prosto z mostu Ady. Zawsze mówiła co uważa, bez owijania w bawełnę, czasem nie licząc się przy tym z uczuciami innych.
- Ta, wiem.
- I jak? Gadałaś z nim? Był z kimś?
- Nie gadałam, był z jakimś kumplem chyba. Potem od razu do ciebie zadzwoniłam.
- Okej, wiesz co, mam pomysł. Osiemnastka Damiana jest już za dwa tygodnie, może pójdziemy na zakupy wybrać jakąś kieckę czy coś? – zaproponowała. Tak, zmienianie tematu jest w jej stylu. Ale miała rację, prawie go nie znałam, jednak coś mnie do niego przyciągała. Jakby była między nami niewidzialna nić, która z każdym naszym słowem stawała się coraz mocniejsza. Ada też miała rację, z tymi zakupami, przynajmniej się rozerwiemy i może on będzie na imprezie..?
- Wchodzę w to, bądź pod Galerią za godzinę.
- Nareszcie myślisz jak trzeba.
Godzinę później przeglądałyśmy się w lustrze przebieralni. Ada preferowała krótkie, najlepiej błyszczące sukienki na przykład z cekinami, żeby przyciągać wzrok. Ja natomiast wolałam klasykę, ale potrafiłam zaszaleć. Miałam na sobie granatową mini z falbanami, która idealnie będzie pasować do moich czarnych szpilek.
- Chyba zdecyduję się na tą. – powiedziałam do Ady pozującej przy lustrze.
- Jeszcze zajrzyjmy do innych sklepów, może spodoba ci się jeszcze inna. – odpowiedziała.
- Ale tobie ta chyba mega przypadła do gustu co? – powiedziałam zakładając ręce na piersi. Ada ślicznie wyglądała w turkusowej błyszczącej mini na ramiączkach. Zazdrościłam jej czasem, że cokolwiek ubierze będzie wyglądać w tym świetnie.
- No raczej. Wiesz co, nie chce mi się jednak wchodzić do innych sklepów. Te sukienki są spoko i jeszcze na promocji. Nie ma co zmarnować okazji. Bierzemy?
- Bierzemy. – przytaknęłam. Kolejna cecha Ady, zdecydowanie i szybka reakcja (nierzadko towarzyszące nagłej zamianie decyzji). Jak coś postanowi, to po prostu to robi. Kupiłyśmy sukienki i zadowolone opuściłyśmy Galerię.
- A prezent? – zapytałam.
- Mamy. – powiedziała tajemniczo.
- A no tak, pół litra. Najprościej.
- Ot to! – potwierdziła.
.Pół godziny później siedziałam na jej łóżku przeglądając biżuterię, która by pasowała do mojej kreacji. Ada leżała obok i oglądała na you tubie filmiki, do zrobienia paznokci na imprezę.
- A ta? – zapytałam, biorąc srebrną bransoletkę z pudełka i podstawiłam jej pod nos.
- Delikatna... Pasuje i do ciebie i do kreacji. – stwierdziła. I miała rację, uwielbiałam klasę i elegancję. Tak, ta bransoletka będzie idealna.
- A co jeśli on tam będzie? – zapytałam niepewnie. Ada milczała chwilę. Wyrwałam jej telefon. – Ada! Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
- Jezu, Sylwia tak! Przecież widzisz, że ci odpowiadam na wszystko, ale jeśli mam ci zrobić idealne paznokcie to dałabyś się trochę skupić, albo podglądała ze mną.
- Zdam się na ciebie w kwestii paznokci, więc jeśli Janek będzie...
- Więc, jeśli Janek będzie to zagadasz do niego, co chyba już nie jest dla ciebie problemem, i razem będziecie się bawić! – powiedziała i rozłożyła ręce.
- Masz rację! Będziemy się świetnie bawić! – przytaknęłam i położyłam się obok niej.  Miałam nadzieję, że tak będzie ale przeczucie mówiło mi, że chyba jednak nie do końca będzie tak kolorowo...
                            Janek
Poczułem ulgę po rozmowie z Tomkiem, potrafił wysłuchać i doradzić. Dostałem na grupie klasowej potwierdzenie od Damiana w sprawie urodzin. Byłem zaproszony, miałem okazję pokazać się z jak najlepszej strony, ale czy przez matkę i Darka nie stracę tej szansy? Czy będę mógł tam pójść? Jedyne co mogłoby stać się ,, przepustką” na imprezę to piątka z najbliższego sprawdzianu. Sprawdziłem w librusie z czego miał być najbliższy test. Polski... Z kim siedziałem na polskim? Ah, no tak, z Damianem. Od niego raczej pomocy bym nie oczekiwał. Kiedy chodziłem do liceum z Tomkiem razem uczyliśmy się do każdego sprawdzianu, czasem nie mogliśmy więc musiałem sam opanować materiał. Ale stwierdzam, że lepsze wyniki dostawałem po wspólnej nauce niż w sam. Gdy musiałem sam się uczyć, rozpraszały mnie moje własne myśli czy głośny śmiech ( jeśli to rżenie można było nazwać śmiechem) pijanego Darka i jego kolegów, a czasem cichy płacz mamy w łazience. Otworzyłem podręcznik od polskiego na obszernym temacie, z którego ma być sprawdzian. Starałem się skupić na tekście, zrozumieć coś, nawet zacząłem robić notatki, ale zaraz wszystko ulatywało. Każde zadanie, informacja automatycznie wykazywała się z pamięci. Wiedziałem, że nic z tego nie wyjdzie. Za bardzo przyzwyczaiłem się do wspólnej nauki. ,, Może kogoś z klasy zapytam czy nie chciałby się ze mną pouczyć?” – pomyślałem. Ale kto był dobry z polaka, i z kim się przyjaźniłem? Może Lidia? Napisałem do niej na messengerze, nie musiałem długo czekać na odpowiedź. Niestety Lidia uczyła się Natalią, nie było dla mnie miejsca. ,,Hm... No to może Sylwia? Słyszałem od kogoś, że pisze piosenki czy wiersze, więc może jest dobra z polaka?” – pomyślałem i napisałem do niej od razu. Sylwia była w sumie dla mnie bardzo miła, chyba z klasy z nią (poza chłopakami) najwięcej rozmawiałem. Niektóre dziewczyny z klasy same mnie zagadywały, ale chyba nie miały nic ciekawego do powiedzenia. Nie czułem tej swobody w rozmowie z nimi, tylko i ja i one się krępowały. Co innego Sylwia, ona jakby po prostu mnie rozumiała. Uśmiechała się szczerze i ostrzegała przed niektórymi ludźmi. Widać była dobrze poinformowana, mimo tego że trzymała się praktycznie tylko z Adą. Ale jak coś trzeba było załatwić to i z innymi potrafiła rozmawiać, i chyba zwykle dostawała to czego chciała. Stukałem placami o blat biurka czekając na jej odpowiedź. Była aktywna, odczytała ale milczała. Musiałem uzbroić się w cierpliwość.
                            Sylwia
Wróciłam od Ady zadowolona. Zadowolona z dzisiejszych zakupów, że mam wszystko na imprezę i mam to z głowy. Leżałam na swoim łóżku obracając w dłoniach bransoletkę Ady, dobrałam też do niej naszyjnik i kolczyki. Powinnam się uczyć do polskiego, ale myśli zakrzątał mi Janek. Nagle usłyszałam skrzyp otwieranych drzwi do mojego pokoju. Odwróciłam głowę w tamtą stronę i zobaczyłam mamę. Wyglądała na zmęczoną, miała podkrążone oczy, a jej rozczochrane włosy kładły się kaskadami na ramionach.
- Masz sprawdzian z polskiego w przyszłym tygodniu, ucz się! – warknęła. Mimo zmęczenia, zawsze miała siłę się wściekać. Wiem, za miałam sprawdzian, ale i imprezę u Damiana też.
- Wiem mamo, już się uczę.
- Masz dostać co najmniej czwórkę, bo nie pójdziesz na żadną osiemnastkę rozumiesz?!
- Tak... – szepnęłam, wyszła z pokoju. Zamknęłam oczy i wsłuchałam się w dźwięki mieszania. Cichy szum wentylacji, chodząca pralka i... Otwieranie wina przez matkę. Znowu będzie pić, znowu będzie na mnie zwalać winę za odejście ojca. Ale tata zdradził mamę, więc jak miałbym być temu winna? Płakała co noc, a ja musiałam usypiać przy tym. Było mi żal mamy, ale kiedy wyładowywała na mnie swoją złość nienawidziłam jej. Potrafiła powiedzieć na mnie takie rzeczy, jakich normalny rodzic nigdy by nie powiedział swojemu dziecku. Rozmyślając tak, usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Otworzyłam ją, nie mogłam uwierzyć. Janek do mnie napisał! Przeczytałam wiadomość, wstałam z łóżka i zaczęłam skakać z radości. Uznałam, za dobrze mi zrobi z kimś nauka, mimo że zwykle sama się uczyłam. Ale to nie byle ktoś, tylko Janek. Będę mogła spędzić z nim więcej czasu, może dowiedzieć się jeszcze czegoś o nim, no i  przede wszystkim umocnić więź. Zapytałam go czy możemy u niego, bo nie wiedziałam czy moja mama się zgodzi, ale wolałam nie pytać i nie ryzykować, że może mi narobić wstydu przed Jankiem. Ewentualnie gdyby jej nie było, ale teraz prawie cały czas siedzi w domu, więc rzadko kiedy jest okazja pobyć samej. Napisał, że zobaczy, ale też wolałby nie. Przypomniałam sobie, że jutro po moich lekcjach mama jedzie na imieniny swojej koleżanki. Pewnie znowu wróci pijana, ale oby po wyjściu Janka. Zaryzykowałam, więc i powiedziałam że możemy u mnie. Dla niego warto było ryzykować, nawet jeśli miałam dowiedzieć się lub zobaczyć coś złego...
                             Janek
Był poniedziałek, się cieszyłem się że z kimś się pouczę. No w sumie nie byle kimś, tylko z nią, Sylwią. Nie mamy dzisiaj matmy, więc nie będzie dobrej okazji porozmawiać. Mogłem i bez tego podejść, ale mimo swobody z jakąś rozmawialiśmy czasem mnie onieśmielała. Ale kto wie, może nawet bym się kiedyś przed nią otworzył? Może to będzie dzisiaj? Nic nie jest wykluczone.  Siedziała na ławce i rozmawiała z Adą. Przyglądałem się jej znad telefonu, w pewnym momencie obróciła głowę w moją stronę. Szybko spuściłem wzrok w telefon, ale czułem że patrzy. Nagle podeszła do mnie jakaś dziewczyna. Nie wysoka, blondynka z zielonymi oczami.
- Hej, ty jesteś Janek? – zapytała wyciągając do mnie rękę.
- Tak, skąd wiedziałaś..? – zapytałem ukradkiem patrząc ponad nią na Sylwię. Ulżyło mi, że nie parzyła teraz w moją stronę, ale zaraz może to zrobić. Trochę niezręczna sytuacja, ale takie życie. Ale nowe znajomości nie zaszkodzą, oczywiście jeśli poznam odpowiednie osoby.
- Maja, Ada wspominała. – ścisnąłem jej dłoń. Była drobna i zimna.
- Ada... To twoja koleżanka?
- Kuzynka. – poprawiła mnie. Zapadła cisza, nie miałem ochoty na rozmowę, ale nie chciałem być chamski, więc udałem zainteresowanie.
- W której klasie jesteś?
- Druga A, mat – fiz. – powiedziała widocznie usatysfakcjonowana moim ,, zainteresowaniem”. W tej chwili zadzwonił dzwonek, jeszcze nigdy nie cieszyłem się tak z dzwonka (nie licząc ostatniego przed wakacjami) jak teraz.
- Miło było poznać, cześć. – powiedziałem i ruszyłem w stronę sali od biologii. Usłyszałem za sobą ciche ,, cześć” obejrzałem się. Nie miałbym serca , gdybym tego nie zrobił. Pomachałem jej jeszcze, z szerokim uśmiechem odmachała i zadowolona odeszła. Po co miałem na początku szkoły zarażać do siebie innych? Nie byłem jakimś tam łamaczem serc. Lekcja przebiegła spokojnie, poza obwieszczeniem przez nauczycielkę o kartkówce z tej lekcji. Szkoda, że w tym czasie zastanawiałem się jak to będzie uczyć się z Sylwią.
Czekałem na nią przed szkołą zniecierpliwiony. Chodziłem w kółka co chwila patrząc na drzwi wejściowe szkoły. W końcu po kilku minutach wyszła. Miała na sobie czary t- shirt, kremowy sweter i czarne dżinsy. W tym popołudniowym słońcu wyglądała jeszcze bardziej promiennie niż w szkole. Podeszła do mnie i powiedziała:
- To co? Idziemy?
- No jasne... – odpowiedziałem. Szliśmy w milczeniu. Co chwila spoglądałem na nią ukradkiem. Wydawało mi się, że to zauważyła, ale nie miałem pewności. Żeby nie ryzykować przyłapaniem oglądałem zmieniająca się wokół przyrodę. Drzewa, których zielone liście zaczynały barwić się na żółto, czerwono czy pomarańczowo. Niebo coraz częściej stawało się pochmurne, a dzień chłodny. W końcu postanowiłem przerwać ciszę.
- Słyszałem, że piszesz. Babka od polaka, pewnie cię uwielbia. – powiedziałem z zaciekawieniem.
- Tak, piszę... Ale to nic wielkiego, aby wspominać pani. - odrzekła z według mnie udawaną obojętnością.
- A co piszesz, o czym?
- Widzę, że bardzo cię to interesuje.
- No po prostu jestem ciekaw, teraz mało kto w naszym wieku tworzy.
- Albo po prostu tego nie widzisz, nie wiesz co piszą w swoich notatnikach czy coś. – uświadomiła mnie.
- Racja... Więc?
- Może ci pokażę, ale nawet Adzie nie dawałam nic do przeczytania. To zbyt osobiste...
- Ale chcesz zrobić dla mnie wyjątek..? – raczej stwierdziłem niż zapytałem.
- Nie wiem.
- Jeśli nie chcesz nie musisz pokazywać ich. – powiedziałem okazując jej zrozumienie, choć byłem bardzo ciekaw co tworzy. W końcu doszliśmy do jej bloku.
- Chodź. – powiedziała i skierowała się w stronę jednej z klatek. Poszedłem więc za nią, wyciągnęła klucze i otworzyła drzwi. Wszedłem do klatki i wszedłem po schodach. Podeszła do drzwi mieszkania i otworzyła je. Przywołała mnie gestem. Wszedłem do mieszkania i wiedziałem, że dzisiaj się dużo nauczę.
                         Sylwia
Szybko zaprowadziłam go do pokoju. Nasłuchiwałam jakiś krzyków czy nerwowych śmiechów. Wydawało się, że nie ma matki, ale dla pewności zajrzałam do reszty pokoi. Uf... Na pewno jej nie było, ulżyło mi. Wróciłam więc do Janka i zapytałam:
- Chcesz coś do picia, albo jedzenia?
- Nie dzięki, zostało mi jeszcze ze szkoły. – uśmiechnął się.
- Dobrze. – odparłam. – Nie stój tak. Usiądź na łóżku, zaraz przyniosę ci krzesło. – dodałam. Przytaknął. Poszłam do kuchni po krzesło i wróciłam. Dostawiłam je do biurka i usiadłam na swoim krześle. Nie mogłam uwierzyć, że tu był. Janek tu był. Ten wspaniały facet chciał się ze mną uczyć. Rzadko kiedy ktoś do mnie przychodził, a jeszcze rzadziej się z kimś uczyłam. Chociaż właściwie chyba ja jego będę uczyć. Sprawdzian miał być z epoki oświecenia.  Przerabialiśmy to jeszcze w gimnazjum, więc temat nie był mi obcy. W sumie wiedziałam prawie wszystko  o epoce. Tak na prawdę nie musiałam się uczyć, ale chciałam pomóc Jankowi i spędzić z nim czas. Otworzyłam podręcznik, wstał z łóżka usiadł obok mnie i przyglądał mi się. ,, Może wpadłam mu w oko? Może  myśli czasem o mnie?” – zastanawiałam się mając nadzieję, że tak jest lub będzie. Zaczęłam opowiadać o tamtych czasach, zamknął oczy i wsłuchał się w mój głos. Wyglądał jak młody bóg, marzyciel, popatrzyłam na jego usta. Tak chciałam je pocałować, ale nie po to tu jest. Przerwałam opowiadanie. Otworzył oczy i popatrzył na mnie pytająco.
- Zaczynało się bardzo ciekawie.
- Tak?
- Tak, pokażesz mi potem swoje dzieła? – zapytał z uśmiechem. Był taki uroczy, że trudno mu było odmówić, ale otwarcie swojej duszy w ,, dziełach” przed kimś kogo prawie nie znam to bardzo trudne i krępujące. Ale postanowiłam dać mu szansę i powiedziałam:
- Na koniec zrobię ci mały test z oświecenia, jeśli dobrze odpowiesz na większość pytań to może ci pokażę.
- Czy to jest szantaż? – zapytał z tajemniczym uśmiechem i oparł głowę na ręce. Szantaż... Flirt, może jedno i drugie.
- Raczej chcę cię zdopingować, abyś się nauczył. Chyba po to tu jesteś nie? – powiedziałam łudząc się, że jednak nie jest tu tylko dla nauki, ale to pewnie pobożne życzenia.
- Tak... No dobra, dokończ swój wykład i przechodzimy do testu, bo bardzo jestem ciekaw twoich dzieł. – powiedział pewny siebie, zależało mu. Spodobało mi się to i sprawiło, że stał mi się jeszcze bliższy, zależało mi na nim jeszcze bardziej, bo to jeszcze nie była miłość. Dokończyłam, więc swój ,, wykład”, widziałam że tym razem słuchał uważnie. Wyciągnęłam kartkę z biurka i zapisałam siedem najważniejszych pytań. Wyciągnęłam z szuflady długopis, podałam mu wraz z kartką i powiedziałam z uśmiechem:
- Proszę, masz jedną szansę, inaczej teksty zamkną się przed tobą na wieki.
Wziął kartkę, długopis, podwinął rękawy bluzy i zaczął pisać. Patrzyłam na to z uśmiechem, spójrz na jego dłonie i zauważyłam... Blizny, cienkie szramy jak po żyletce, podobne do moich. Jedna z ran była świeża, nagle odwrócił głowę w moją stronę. Szybko odwróciłam wzrok, miałam nadzieję, że nic nie zauważył. Szybko zakrył ręce i wrócił do pisania. Nagle usłyszałam chrobotanie klucza w zamku od drzwi mieszkania.
                             Janek
Chyba zauważyła moje rany, miałem nadzieję że nie pomyśli o mnie źle. Nagle usłyszałem chrobot w zamku. Sylwia poderwała się z krzesła.
- Zbieraj się! Matka wróciła..! – warknęła wyraźnie przestraszona. Schowałem kartkę z pytaniami do plecaka i nie wiedziałem co dalej robić. Pociągnęła mnie za rękę w stronę drzwi.
- Nie może mnie zobaczyć..? – szepnąłem.
- Cicho.
- Sylwia jesteś już? – usłyszałem głos jej matki.
- Siedź tu.- powiedziała Sylwia i wyszła z pokoju. Usłyszałem ich rozmowę, chyba jej matka była pijana. Sylwia powiedziała, że się uczy i żeby położyła się spać. Matka coś mówiła, za bardzo dobrze, że się uczy bo będzie nikim jak do tej pory. Poczułem nienawiść do jej matki, jak można powiedzieć coś takiego do własnego dziecka. Wściekłem się, ale nie mogłem nic zrobić. Usłyszałem kroki. Wyjrzałem ostrożnie zza drzwi. Sylwia poprowadziła matkę do jakiegoś pokoju, pewnie sypialni. Szybko schowałem głowę. Wróciła po chwili i wzięła mnie za rękę.
- Przepraszam. – szepnęła smutno i poprowadziła mnie do drzwi. Miała ciepłe, delikatne ręce. Mógłbym ją częściej trzymać za rękę.
- Dziękuję. – powiedziałem cicho będąc już za drzwiami. Nic nie odpowiedziała, tylko uśmiechnęła się lekko i zamknęła drzwi. Z nauki to by było tyle na dzisiaj. Było mi przykro z tego powodu, ale jeszcze bardziej że została tak potraktowana, a ja nie mogłem nic zrobić. Może pisząc odreagowywała takie sytuacje. Niestety nie mogłem tego na razie sprawdzić, ale miałem nadzieję, że otworzy się jeszcze przede mną i przeczytam jej teksty. Może doszukam się w nich czegoś ważnego, może wołania o pomoc? Może jej matka jest agresywna jak Darek i ją krzywdzi? Chyba trochę przesadzałem, bo ludzie mówią różne rzeczy po pijaku, ale to nie usprawiedliwia jak ją potraktowała.
Wróciłem do domu. Od progu mieszkania usłyszałem głośny śmiech Darka i jego kolegów. Nie chciałem zaglądać do salonu i tego słuchać, ale musiałem zobaczyć co z mamą. Nie było jej.
- Gdzie mama? – próbowałem przebić się przez głosy kumpli Darka.
- Kaca odsypia szczeniaku. – rzucił. – Gdzie byłeś co?
- Od kiedy to cię interesuje?
- Jeszcze raz tak się odezwiesz, a dorobię ci jeszcze jedno limo żeby było symetrycznie! – wrzasnął.
- Uczyłem się...
- I dobrze, bo skończysz jak matka. – zarechotał. Miałem ochotę dać mu w pysk za to co mówi o mamie. Jednak nie chciałem znowu ryzykować kolejnym siniakiem, więc poszedłem do mamy. Leżała w sypialni z otwartymi oczami, patrzyła w sufit.
- Mamo? – zapukałem lekko w uchylone drzwi. Podniosła głowę i uśmiechnęła się lekko. – Wszystko w porządku?
- Tak... Chciałbym żebyś poszedł do apteki po leki dla mnie. Zaraz przyniosę ci receptę. – powiedziała podnosząc się. ,, Super, kolejny Xanax którym będzie się faszerować. Jeszcze popije go alkoholem to będzie mieszanka wybuchowa.” Nie ,,potrzebowałaby” tego wszystkiego, gdyby wyrzuciła Darka, ale nie mogła, utrzymywał nas kiedy straciła pracę. Zastanawiałem się jakim cudem sam wytrzymywałem bez tego wszystkiego, ale odreagowywałem to żyletką. Może też bym się przerzucił na antydepresanty i alkohol?
                             Ada
Siedziałam w maku z Mają. Opowiadała jak Janek wpadł jej w oko. Przykro było mi tego słuchać, gdyż Sylwia zwierzyła mi się z tego samego. Maja wydawała się po prostu nim zauroczona mimo, że tylko raz z nim rozmawiała. Natomiast Sylwia nawet już się z nim uczyła i wydawało mi się, że jemu też wpadła w oko. Maja była moją kuzynką i nie chciałam jej mówić, że jest ,, zajęty”.
- Myślisz, że będzie na tej osiemnastce? Może byś mnie jakoś wkręciła co? –  dopytywała. ,,Boże, co ja narobiłam. Mogłam jej nic nie mówić, ale skąd miałam wiedzieć, że będzie się podobać także Sylwii?” – obwiniałam się. Nie wiedziałam czyją stronę obrać, kuzynki czy przyjaciółki. Obie były dla mnie ważne, ale musiałam być dyplomatyczna.
- Nie mogę, to impreza ,, zamknięta”. Już lista gości zrobiona, Damian powiedział, że już nie może nikogo więcej zaprosić. – wykręciłam się.
- Na pewno?
- Tak. Janek jest palantem, znajdź sobie kogoś lepszego, on nie jest dla ciebie. – rzuciłam. Trochę było mi przykro, że muszę obgadywać moich znajomych, ale to dla dobra Sylwii. Myślę, że ona bardziej pasuje do Janka niż Maja, która lubiła bawić się chłopakami. Ja nie chciałam przykładać do tego ręki.
- Ej, nie mów tak o nim. – broniła go.
- Nie znasz typa, gadałaś z nim tylko raz i wyobrażasz sobie od razu nie wiadomo co. – próbowałam ją zniechęcić.
- I co z tego, jest przystojny i miły. Patrzył tak na mnie... Na pewno wpadłam mu w oko. – powiedziała rozmarzona.
- Tak, z pewnością... – powiedziałam ironicznie. Znałam bardzo dobrze Maję i wiedziałam do czego jest zdolna, aby owinąć sobie faceta wokół palca. Miałam nadzieję, że Sylwia też wpadła Jankowi w oko i nie zainteresuje się Mają. Mimo do przeczuwałam nadchodzące kłopoty.
                           Sylwia
Było mi wstyd za matkę, wstyd że Janek musiał to wszystko słyszeć. Co teraz sobie o mnie pomyśli? Że mam patologiczną rodzinę? Ale u niego chyba też, jednak nie było tak kolorowo. Te blizny nie dawały mi spokoju, na pewno to nie było przypadkowe skaleczenie na przykład podrapanie przez kota. Były głębsze, ale i też płytsze. Byłam ciekawa jaki miał powód, aby to zrobić. Może też ma problemy z rodzicami jak ja? Ale to chyba niemożliwe... Chociaż, wspominał że matka ma chłopaka. Może to przez niego? To by też wyjaśniało, dlaczego nie chciał abym do niego przyszła. Aby się o tym przekonać musiałam do niego przyjść i upewnić się w swoich podejrzeniach, choć miałam nadzieję że do tego nie dojdzie. Że też matka musiała wcześniej wrócić. Podobno po pijaku stłukła koleżance jakiś drogi wazon, tamtą ją wyprosiła i wróciła. Cała matka. Chciałam, żeby już była impreza i żeby zapomnieć to upokorzenie. Ale najpierw Janek musiał napisać sprawdzian na dobrą ocenę, napisał mi że to jego  ,,przepustka” na wyjście. Wszystko zależało od niego, ja swoje zrobiłam, starałam się przedstawić mu wszystko jasno i wyraźnie.
Nadszedł dzień sprawdzianu. Przepytałam Janka i stwierdziłam, że jest gotowy.
- Tylko się nie stresuj, ani nie śpiesz. – radziłam mu.
- Dobrze i jeszcze raz dziękuję. – poparzył na mnie ciepło.
- A ja jeszcze raz przepraszam. – szepnęłam i spuściłam wzrok na podłogę. Nadal było mi wstyd za matkę mimo, że minęło już kilka dni.
- Nie mówmy już o tym, moim starym też się zdarzy napić. – poklepał mnie po ramieniu. Słyszałam szczerość w jego głosie, ale coś musiało spowodować te blizny na rękach. Musiałam się tego dowiedzieć za wszelką cenę. Zadzwonił dzwonek. Weszliśmy do klasy, usiadłam obok Ady. Spojrzałam w stronę Janka, też się na mnie patrzył. Wskazałam na zegar i zrobiłam gest, żeby się spieszyć i aby nie stresować. Pokazałam kciuk, że będzie okej. Kiwnął głową i usiadł koło Damiana. Nauczycielka z nieukrywaną satysfakcją powiedziała wyciągając z teczki sprawdziany:
- Powodzenia młodzieży. Proszę uważnie czytać pytania, napiszcie tak aby nie poprawiać, bo będzie jeszcze trudniej.
Trochę się przestraszyłam, ale musiałam się dostosować do własnych zasad. ,, Spokojnie Sylwia, spokojnie, napiszesz na piątkę, no może czwórkę” – uspokajałam się. Był to pierwszy sprawdzian z polskiego w tym roku. Babka cisnęła z lekcji jakbyśmy byli na humanie, a nie biol – chemie. Byłam ciekawa jaka jest wobec swojej klasy. Ale teraz musiałam się skupić na teście.  Spojrzałam w stronę Janka. Zaczął robić już pierwsze zadanie. ,,Chyba pójdzie mu dobrze.” – mówiłam sobie. ,, Może nawet lepiej niż mi?”.
Czterdzieści minut później zadowolona oddałam sprawdzian. Akurat zadzwonił dzwonek. Janek coś dopisywał i też już oddał. Spakowałam swoje rzeczy i pociągnęłam go na korytarz.
- I co? – zapytałam.
- No w porządku. Było wszystko co mówiłaś.
- Którą miałeś grupę?
- No to ja B, ale pytania chyba były podobne.
- Chyba tak. – wzruszył ramionami. – Następnym razem może usiądę z tobą co? To znaczy na kolejnym sprawdzianie, bo nie wszystko umiałem. A Damian jeszcze ode mnie spisywał.
- Jakże by inaczej. Teraz pozostaje tylko czekać. Powinna oddać w przyszłym tygodniu, jeszcze przed imprezą.
                              Janek
Sylwia miała rację, polonistka sprawdziła już kilka dni po ten, po weekendzie. Pojawiła mi się nowa ocena na librusie, ale bałem się sprawdzać, więc wolałem zaczekać z tym do lekcji i omówienia testów. Był środowy ranek. Siedziałem na ławce przed szkołą czekając na Sylwię. Nie wiem czemu to robiłem. Sylwia miała w sobie coś co mnie pociągało, chciałem pierwszy ją zobaczyć. Spojrzałem na zegarek w telefonie. Dziewiąta za dwadzieścia. Za pięć minut zaczynają się lekcje, gdzie ona jest? Mogłem do niej napisać, ale nie chciałem jej się narzucać. W końcu wyłoniła się z tłumu innych uczniów z senną twarzą. Machnąłem do niej, ale chyba mnie nie zauważyła. Wstałem z ławki i szybkim krokiem podszedłem do niej.
- Hej Sylwia. – przywitałem się.
- O, cześć Janek.
- Widziałaś już oceny ze sprawdzianu?
- Niestety...
- Czemu? Co się dzieje, jesteś jakaś smutna. – martwiłem się.
- Dostałam cztery mniej.
- To chyba dobrze?
- Dobrze. – prychnęła – A ty co dostałeś? Będziesz miał przepustkę na imprezę?
- Może. Wolałem z tym zaczekać do lekcji, no i na ciebie. – odparłem. Weszliśmy do szkoły. Polski był naszą trzecią lekcją więc musiałem wytrzymać w tej niepewności kilka godzin.
Jakoś udało mi się przezwyciężyć chęć wejścia na librusa aż do polskiego. Nauczycielka właśnie rozdawała sprawdziany, już dała Natalii, już Igorowi, już podchodziła do mnie... Dała Damianowi. Spojrzałem na jego test. Czerwona trója z minusem, w czerwonym kółku. Przestraszyłem się, bo przecież on ode mnie spisywał, ale przypomniałem sobie że miał inną grupę, więc tylko niektóre informacje mógł wziąć. W końcu polonistka położyła przede mną sprawdzian. Zamknąłem oczy i przeżegnałem się w duchu. ,, Dobra Janek, albo pójdziesz na ten melanż i będziesz się świetnie, bawił albo...” pomyślałem, ale nie zdążyłem dokończyć, gdyż mimowolnie spojrzałem na ocenę. Piękna czwórka widniała przede mną, bez plusa, ani bez minusa. Westchnąłem z ulgą i popatrzyłem na Sylwię. Przeglądała uważnie swój sprawdzian, czasem wzburzona pytała o coś Ady i porównywała z jej testem. Ta zaciętość Sylwii, jej charakterek działały na mnie jak na magnez. W końcu spojrzała na mnie. Uśmiechnąłem się i pokazałem sprawdzian. Pochyliła głowę i uśmiechnęła się. Zobaczyłem na jej twarzy ulgę, jakby wszystkie zmartwienia odeszły w jednej chwili.
Lekcja dobiegła końca, wyszedłem na korytarz zadowolony. Stanąłem pod ścianą czekając na kogoś komu zawdzięczam ,, wstęp” na imprezę. Sylwia wyszła rozmawiając z Adą. Kiedy skończyła, popatrzyła na mnie i podeszła. Nie czekając rozłożyłem ramiona i serdecznie, z wdzięcznością ją uściskałem.
                            Sylwia
Był taki ciepły. Mogłabym go tulić cały dzień, ale nie chciałam go zrażać do siebie, narzucając się czy czymś podobnym. Poczułam już dobrze mi znany zapach wody kolońskiej. Odsunęłam się od niego nie dając po sobie poznać jak mnie uszczęśliwił.
- To co? W piątek impreza? – powiedziałam.
- Dzięki tobie, dziękuję... – szepnął i spojrzał mi głęboko w oczy. Poczułam się trochę nieswojo, bo miał w oczach coś co mnie onieśmielało.
- Ja tylko ci opowiedziałam co wiem, a że się nauczyłeś to było twoją zasługą.
- Jesteś bardzo skromna wiesz?
- Czyżby? Na melanżu mnie nie widziałeś. – mrugnęłam uśmiechając się tajemniczo.
Nadszedł piątek. Nikt już nie myślał o lekcjach, tylko o nadchodzącej zabawie. Zakładałam sukienkę w swoim pokoju. Zastanawiałam się czy będę się w niej podobać Jankowi, z którym umówiłam się że po mnie przyjdzie. Wcześniej miałam iść z Adą, ale okazała zrozumienie i pójdzie ze swoją kuzynką. Zapięłam sukienkę do końca i przejrzałam się w lustrze. Było dobrze, jeszcze tylko biżuteria Ady i można ruszać. Poprawiłam jeszcze raz włosy, pociągnęłam usta różową szminką i poszłam do holu założyć buty.
- Się odwaliłaś. – usłyszałam za sobą głos matki.
- Dzięki. – powiedziałam ironicznie.
- Gumki wzięłaś? – zapytała. Teraz to mnie zatkało, wiedziałam że potrafiła być obcesowa, ale że aż tak?
- Mamo! – oburzyłam się i założyłam szpilki.
- Oj Sylwia, myślisz że nie wiem co się dzieje na tych waszych imprezach? Też miałam kiedyś siedemnaście lat.
- Wiem. Pa. – powiedziałam biorąc torebkę z wieszaka. Wychodząc poczułam ulgę. Miałam nadzieję, że Janek już na mnie czeka. Wyszłam z klatki i rozejrzałam się. Nie było go jeszcze. Zmartwiona sprawdziłam godzinę na telefonie. Za piętnaście dwudziesta, powinien być już od pięciu minut. W końcu się pojawił. Miał na sobie dżinsową koszulę, skórzaną kurtkę i spodnie khaki. Miał postawioną grzywkę i trzymał w ręce szklaną butelkę. Wyglądał jak król każdej imprezy w tym zestawieniu. Podszedł do mnie i pocałował w policzek. Poczułam że dostaje wypieków na twarzy. Miałam nadzieję, że przy zapadającym zmroku i latarniach ulicznych nie było tego widać.
- Cześć. – powiedziałam.
- Hej, przepraszam za spóźnienie, ale musiałem jeszcze skoczyć po to. – powiedział wskazując na pół litra. Uśmiechnęłam się i powiedziałam:
- Super, teraz zamówimy ubera, bo się spóźnimy.
Przytaknął mi. Zamówiłam więc ubera i kilka minut później  byliśmy już w drodze do Damiana. Patrzyliśmy przez okna, wypatrując domu Damiana. Z tego co słyszałam miał duży dom, rodziców miał wyluzowanych, dlatego pozwolili mu zrobić imprezę, a sami gdzieś się zwinęli. Zazdrościłam mu tego. W końcu byliśmy na miejscu. Janek zapłacił kierowcy i wyszliśmy z auta. Przed oczami ukazała nam się mała biała willa z dużym ogrodem. W bladym świetle latarni wyglądała jak tajemniczy, nawiedzony dwór.
- To na pewno tutaj? – zapytał. Podeszliśmy bliżej i usłyszeliśmy basy głośników i przytłumione śmiechy.
- Tak, raczej tak. – odpowiedziałam i zaśmialiśmy się szczerze. Było w tej chwili coś magicznego. Ostrożnie wzięłam go za rękę. Nie odtrącił jej, to chyba znaczyło że mu się nawet podoba. Zadzwoniliśmy do bramy. Ktoś nam otworzył i byliśmy już na posesji. Drzwi od domu były otwarte, po ogrodzie chodziły małe grupki. Zauważyłam, Adę z jakimś chłopakiem i kuzynką na balkonie. Pomachałam do niej, ale chyba mnie nie zauważyła. Za to jej nie trudno było zauważyć w tej błyszczącej kiecce. Dalej trzymając się za ręce przeszliśmy przez ogród, weszliśmy do domu. Ogłuszające basy i zapach zioła w powietrzu zwiastował początek dobrej imprezy. Dom był obszerny, ale mało było drobiazgów jak kiedyś. Chyba Damian wszystko pochował dla bezpieczeństwa. Byłam raz tutaj, gdy mieliśmy z Adą i Igorem zadany projekt do zrobienia. Było tu wtedy o wiele więcej bibelotów, wazonów, obrazów na ścianach. Przeszliśmy do salonu, gdzie było centrum zabawy. Za didżejką stał  brat Damiana, Patryk i Marek z mojej klasy. Odszukałam wzrokiem solenizanta i pociągnęłam za sobą Janka.
- Hej Damian. – próbowałam przekrzyczeć muzykę.
- Hej! – przywitał się i pocałowaliśmy się w policzek. Janek podał rękę Damianowi i pół litra.
- Zanieście do kuchni!
- Dobra! – odkrzyknęłam. Znaleźliśmy kuchnię, którą w większości oblegali starsi  znajomi Damiana. Wsypa kuchenna była cała zasłana butelkami wódki, piwa i wina. Odstawiłam więc nasz alkohol i ruszyliśmy,, zwiedzać dom”.
                              Maja
Wiedziałam, że uda mi się dostać na tą imprezę. Musiałam tu być, kiedy się dowiedziałam że Janek będzie na pewno. Zobaczyłam go jak rozmawia z Sylwią. Nie była nikim specjalnym, urodą też nie grzeszyła, więc co on w niej widzi? Ubłagałam Adę, żeby nic jej nie mówiła o tym, że podoba mi się Janek. Chciałam go zdobyć dzisiaj ( miałam nadzieję, że mała czarna, niebotycznie wysokie koturny i czerwona szminka pomogą mi w tym) i ośmieszyć przed nim Sylwię, żeby nie miał żadnych wątpliwości że nie jest dla niego. Odeszłam od Ady, aby zejść do kuchni. Nagle poczułam czyjąś dłoń na ramieniu.
- Dokąd idziesz? – zapytała Ada patrząc na mnie podejrzliwie.
- Do kuchni się napić? – powiedziałam wzruszając ramionami.
- Ale mam cię na oku...
- Okej. Przynieść ci coś? – zapytałam beztrosko. Sztukę niewzbudzania podejrzeń chyba opanowałam do perfekcji.
- Nie, dzięki. – odparła. Zeszłam więc na dół, aby spełnić swój szatański plan ośmieszenia Sylwii...
                                Ada
Nie wierzyłam Mai. Zeszłam za nią tak, aby mnie nie widziała. Przeczuwałam, że coś knuje. Była za spokojna, a to oznaczało coś niedobrego. Faktycznie poszła do kuchni. Ukryłam się za rogiem ściany i podglądałam każdy jej ruch. Zrobiła dwa drinki. ,, Może drinki są dla nas, a ja niepotrzebnie byłam taka podejrzliwa?” – zastanawiałam się. Po chwili wyciągnęła z torebki małą plastikową torebeczkę. Rozejrzała się czy nikt na nią nie zwraca uwagi i wrzuciła do jednego z drinków małą tabletkę. ,, Jednak przeczucia mnie nie myliły.” – pomyślałam, ta zołza albo chce coś zrobić Sylwii, albo uwieść Janka! Nie mogłam do tego dopuścić. Maja wzięła kieliszki i szła w moją stronę. Szybko wróciłam na górę jak gdyby nigdy nic.
                              Janek
Przeszliśmy do pokoju, w którym muzyka nie przeszkadzała aż tak bardzo w rozmowie. Było tam jeszcze kilka osób z naszej klasy i kilkoro znajomych Sylwii. Rozmawiałem z wszystkimi i poznałem jej znajomych. Świetnie się bawiłem, nagle do pokoju weszła ta blondynka, która podeszła do mnie na szkolnym korytarzu.
- Hej Sylwia! – krzyknęła i podeszła do nas, trzymając w rękach drinki.
- Cześć Maja! – powitała ją Sylwia i przytuliły się. ,,One się znają?” – pomyślałem zaskoczony.
- Widziałam, że tak o suchych pyskach rozmawiacie, to zrobiłam wam drinki. – powiedziała z uśmiechem i wręczyła nam alkohol.
- Dzięki! Poznaj...
- Janka, znamy się. – przerwała Sylwii. Sylwia była zaskoczona, ale ukryła to.
- Na prawdę, skąd?
- Tak... Zdarzyło się. – powiedziałem wymijająco. Coś było w Mai, co nie do końca mi się podobało. Niby była miła, ale jakby coś się za tym kryło. Jakby robiła to, w konkretnym celu, ale może po prostu przesadzałem. Upiłem łyk drinka, mocny, ale dobry.
- Aha, nie mniej dzięki za picie.
- Nie ma sprawy, wiesz że lubię pomagać. – zachichotała, pomachała rzęsami i kątem oka spojrzała na mnie.
- Wiem, wiesz co my może pójdziemy do ogrodu.
- Jasne, zobaczymy się później. – powiedziała i wyszła z pokoju. Poczułem ulgę, Maja zdawała się być męcząca na dłuższą metę, ale nie znałem jej zbyt dobrze aby móc to ocenić. W progu pokoju zobaczyłem Adę. Podeszła do nas szybkim krokiem.
- Cześć kochani. Jak się macie? – zapytała wesoło. Lubiłem Adę, była życzliwa i szczera, no i była przyjaciółką Sylwii.
- Super! Impreza się rozkręca, idziemy do ogrodu, a potem może potańczyć..? – powiedziała i spojrzała na mnie.
- Czemu nie? – odparłem wzruszając ramionami.
- Nie polecam tych drinków, lepiej ich nie pijcie. – przestrzegła nas.
- Czemu? – zapytała Sylwia.
- Zaufaj. – powiedziała tajemniczo. – Lepiej weźmy sobie z kuchni świeże piwo, albo coś mocniejszego. – zachęcała nas. Zeszliśmy, więc do kuchni, wylaliśmy drinki za radą Ady i wzięliśmy po piwie z lodówki.
- Tutaj będę musiała was zostawić, ale zobaczymy się później. – powiedziała Ada i zniknęła w głębi domu.
-  Znowu zostaliśmy sami. – powiedziałem. Uśmiechnąłem się lekko. Tym razem ją przejąłem inicjatywę i wziąłem ją za rękę. Wyszliśmy do ogrodu oświetlonego słabym blaskiem latarni. Niektórzy tańczyli kiwając się do przytłumionej muzyki z wnętrza domu, inni się zaśmiewali z czyjejś historii, a jeszcze inni okazywali sobie czułości na uboczu. Byłem ciekaw czy mógłbym tak z Sylwią. Trochę się zawstydziłem tej myśli. Dalej trzymałem ją za rękę prowadząc nie wiadomo dokąd. Po prostu przed siebie. Poszliśmy na tył domu, ktoś w wymiotował w krzakach nieopodal. Patrzyliśmy na to obojętnie, w końcu ten ktoś odszedł i zostaliśmy sami. Zobaczyłem małą ławeczkę, usiedliśmy na niej i milczeliśmy.
                          Sylwia
Było romantycznie, przynajmniej według mnie. Spojrzałam na rozgwieżdżone niebo, na którym królował wielki srebrny księżyc.
- Piękna noc... – szepnęłam, otworzyłam piwo i upiłam kilka łyków.
-  Prawda? Jak ty... – powiedział. Po raz kolejny się zarumieniłam, ale na szczęście nie mógł tego zobaczyć. Zmieniłam temat.
- Znasz gwiazdozbiory?
- E, niektóre. – powiedział zmieszany pewnie przez nagłą zmianę tematu. Czasem czułam się źle, że trzymam ludzi na dystans, chodź nie zawsze. Raczej byłam ostrożna w stosunku do chłopaków, zwłaszcza tych których nie znałam zbyt dobrze, ale miałam wrażenie jakbym znała się z Jankiem od lat.
- Znasz ten? – wskazałam na niewielki gwiazdozbiór.
- Nie... – upił łyk swojego piwa.
- To skorpion.
- A tamten?
- Kasjopeja. – odpowiedziałam dumna ze swej wiedzy. Znowu zapadło milczenie. Byłam na siebie wściekła, że zdystansowałam Janka. Mogłam coś odpowiedzieć, zamiast zmieniać temat. Ale czy siedzenie we dwójkę w pięknym ogrodzie pod rozgwieżdżonym niebem nie jest romantyczne? Nagle przeszedł mnie chłód, nie pomyślałam o jakimś sweterku albo kurtce. Dałam, więc sobie i Jankowi szansę na zbliżenie się.
- Zimno mi.  – szepnęłam i zadrżałam. Zdjął skórzaną kurtkę i okrył mnie nią. – A ty?
- Nie potrzebuję. – powiedział kręcąc głową. Tak, to był romantyczny gest idealnie pasujący do tej atmosfery. Postanowiłam posunąć się jeszcze dalej, aby wynagrodzić mu poprzednie zdystansowanie. Oparłam się ostrożnie o niego. Objął mnie ramieniem i pewna siebie wtuliłam się w niego. Siedzieliśmy tak kilka minut. Chciałam, aby ta magiczna chwila trwała wiecznie, ale z marzeń wyrwał mnie dzwonek mojego telefonu.
- Przepraszam... – powiedziałam wstając. Wyciągnęłam telefon, dzwoniła mama. Odeszłam kilka metrów dalej za próg budynku, aby Janek mnie nie słyszał. Odebrałam, usłyszałam w słuchawce ,,nietrzeźwy” głos matki.
                           Janek
Wiem, że to nie dobrze podsłuchiwać, ale chciałem wiedzieć co się dzieje. Wstałem z ławki i na palcach podszedłem do rogu budynku. Słyszałem urywki zdań.
- Znowu piłaś... Co? Nie... Nie wiem... Mamo, przestań... – mówiła Sylwia drżącym głosem. Po chwili rozłączyła się, a ja kilkoma susami już byłem z powrotem na ławce. Sylwia wróciła wyraźnie zasmucona, nie dałem po sobie poznać, że coś słyszałem.
- Co się stało? – zapytałem zaniepokojony.
- Nic, mama... – szepnęła i usiadła obok mnie.
- Wyraźnie posmutniałaś, na pewno wszystko w porządku? – dopytywałem, ale chyba nie powinienem się wtrącać.
- Nie! Nic nie jest w porządku! – wybuchła płaczem. Objąłem ją ramieniem i przytuliłem. Po kilku minutach zapytałem:
- Już lepiej?
- Na razie tak, ale jeśli matka się nie zmieni nigdy nie będzie lepiej... – powiedziała pociągając nosem. Nie wiedziałem jak bardzo jeszcze mogłem sobie pozwolić na ciekawość, dlatego zapytałem najcieplej jak potrafiłem:
- Chcesz mi o tym opowiedzieć?
Nie odpowiedziała, dalej się we mnie wtulała. Niektóre łzy zdążyły zaschnąć pozostawiając smugi na jej policzkach.
- Nie wiem...
- Spójrz na mnie. – powiedziałem. Podniosła głowę. – Będzie ci lepiej, jeśli to z siebie wyrzucisz. Ale jeśli jeszcze nie jesteś gotowa nie musisz mówić.
- Wiem... – mała łza spłynęła po jej policzku, otarłem ją delikatnie zanim zdążyła dotrzeć na skraj twarzy. – Możemy po prostu iść się bawić? Chyba po to tu jesteśmy? – dodała nagle. Byłem zaskoczony tą zmianą tematu, ale uznałem że widocznie jeszcze nie jest gotowa na tą rozmowę. Wróciliśmy, więc do domu bawić się dalej, ale wiedziałem że będziemy musieli prędzej czy później wrócić do tej rozmowy.
                           Sylwia
Matka jak zwykle musiała zepsuć mi humor. Dlaczego w ogóle od niej odebrałam? No tak, bo jak kiedyś nie odebrałam to się okazało, że wylądowała na izbie wytrzeźwień i musiałam ją stamtąd odbierać. Od tamtej pory wolałam odbierać każdy telefon od niej, bo nie wiadomo kiedy na prawdę będzie potrzebna rozmowa. Niestety większość telefonów od niej to pijackie wypominki i wyzywanie mnie. Dobrze, że się rozłączyłam zanim się rozkręciła, choć i tak zdążyła już dużo powiedzieć. I znowu Janek musiał być tego świadkiem. Zwykle byłam silna i nie przejmowałam się obelgami matki, ale każdy ma chwile słabości, dobrze że miałam Janka, bo inaczej znowu bym się pocięła. Mogłam się do niego bezkarnie przytulać, był wtedy cały mój, taki czuły i wyrozumiały. Ale to jeszcze nie była chwila na zwierzenia, to jeszcze było za trudne. Nawet Adzie ledwo co opowiadam o akcjach matki. Ale nie wykluczałam, że kiedyś opowiem o tym wszystkim Jankowi. Czułam, że jest tą osobą której mogę się zwierzyć ze wszystkiego. Właśnie dokończył piwo, puszkę wyrzucił kulturalnie do śmietnika, żeby nie walała się po kątach jak inne. Złapałam go za rękę i poszliśmy na parkiet, czyli do salonu Damiana. Głośna muzyka zagłuszyła moje myśli o matce i odwróciła od nich uwagę. Teraz liczył się tylko Janek. Czułam jakbyśmy byli tylko my, ja, on i muzyka. Jakby nikogo poza nami nie było. Pociągnęłam go bliżej do siebie, tańczyliśmy do jakiś bitów. Musiałam przyznać, że nieźle mu idzie, jakby inna dziewczyna była na moim miejscu byłabym zazdrosna. Uśmiechnęłam się do swoich myśli i dalej patrzyłam na tańczącego Janka. Nagle z tłumu zaczął się tworzyć wokół niego krąg, wyginał się jeszcze bardziej, a jego ruchy stawały się płynniejsze. Teraz stanął na rękach, zaraz dalej tańczył coś w stylu hip – hopa. Wszyscy zaczęli klaskać w rytm muzyki. Ktoś z tyłu krzyknął: ,, Dajesz Janek!”. Wydawało mi się , że to głos Marka albo Igora. Impreza rozpoczęła się na dobre. Jakiś chłopak nagle dołączył do Janka i zaczęli razem tańczyć. Wyczuwałam narastającą rywalizację. Nagle Patryk za didżejką powiedział:
- Mamy tu dwóch utalentowanych tancerzy! Ale czy dadzą sobie radę w rywalizacji?  
Tłum zaczął piszczeć, gwizdać i buczeć, wszyscy byli wyraźnie podnieceni zbliżającym się pojedynkiem tanecznym.
- Niech po prawo staną ci co są za panem w koszuli dżinsowej, a po lewej ci co są za panem w czapce. Wygrani przejmą muzykę przez najbliższą godzinę!
Wszyscy nagle zaczęli się rozdzielać na dwie grupy. Było pół na pół, ja oczywiście stanęłam po stronie Janka. Patryk puścił nowy bit.
- Pan koszula zaczyna!
Janek znowu zaczął się poruszać w rytm muzyki robiąc różne triki taneczne. Nasza grupa rozgorzała z podniecenia, gwizdała i biła brawo.
- Teraz kolej na pana czapkę!
Rywal Janka wyginał się nie gorzej, ale dalej wierzyłam w wygraną Janka. Zaraz oboje zaczęli tańczyć mierząc się wzrokiem. Muzyka przycichła.
- Teraz poproszę o ponowne zebranie się grup i wybranie tym swojego zwycięzcy!
Chwila prawdy, jedni z prawej grupy zaczęli przechodzić na lewą, a inni z lewej na prawą. Trzymałam kciuki za wygraną Janka. Po kilku minutach było już widać, kto ma większą grupę.
- Uwaga! Ogłoszenie wyników! – powiedział Patryk przez mikrofon i zszedł z podwyższenia. Pociągnął Janka na ,, scenę”.
- Jak masz na imię? – zapytał go.
- Janek. – rozbrzmiał jego głos w salonie.
- A więc Janek wygrywa!!! – powiedział. W tej chwili tłum oszalał. – Muza jest twoja stary, teraz ja idę tańczyć.
- Jestem wdzięczny moim ,, wyborcom”. – powiedział żartobliwie. Wszyscy zaczęli się śmiać. – Nie mniej chciałbym podziękować mojemu rywalowi i zaprosić go tutaj. Choć no chłopie! – zawołał. Przywołał ręką swojego rywala. Chłopak był nieco zmieszany, ale i tak uśmiechnięty.
- A jak ma na imię mój ,,zastępca”? – znowu zażartował. Nie wiem czemu, ale wzruszyłam się tym widokiem. Janek był wspaniały. Nie chwalił się wygraną, był skromny przynajmniej na tyle aby swoją wygraną podzielić się z rywalem.
- Krzysiek!
Tłum znowu oszalał, ale z tyłu było słychać pojedyncze buczenia.
- Więc my z Krzyśkiem, podzielimy się muzą, aby dla was wspólnie grać! – krzyknął Janek. Odłożył mikrofon i szepnął coś do Krzyśka po czym zszedł ze sceny. Szedł w moim kierunku, więc wycofałam się z salonu. Widziałam, że za nim patrzą, ale Krzysiek puścił nowe bity i wszyscy wrócili do zabawy. Stałam na korytarzu. Zobaczył mnie, poszedł bliżej i się uśmiechnął.
- Byłeś wspaniały, gdzie się tego nauczyłeś? – zapytałam zarzucając mu ręce na szyję.
- Nigdzie, sam, po prostu. – powiedział i pocałował mnie. Poczułam wewnętrzne ciepło i smak piwa na jego ustach. To było jak marzenie. Po chwili oderwał usta.
- Coś się stało? – zapytałam słodko.
- Nie... Zdawało mi się, że ktoś na nas patrzy...
- Wszyscy na nas patrzą, w końcu jesteś królem parkietu! – powiedziałam radośnie, ale był uważny przez resztę wieczoru i jakby podejrzliwy.
                              Maja
Zdążyłam cofnąć się na schodach zanim mnie zobaczył. Bajecznie tańczył, musiał być mój. Nie mogłam już patrzeć na tą całą Sylwię, która go obłapiała. Czekałam niecierpliwie kiedy pigułka, którą jej dorzuciłam zacznie działać. Chyba, że jednak nie wypiła drinka. Może Ada maczała w tym palce? Nie widziałam jej już pół godziny. Pewnie obściskuje się teraz z jakimś starszym typem w jednym z pokoi, albo w ogrodzie.
- Czego tak wypatrujesz co? – usłyszałam za sobą i aż podskoczyłam ze strachu. Obróciłam się i zobaczyłam Adę, która nagle za mną wyrosła.
- Aleś mnie wystraszyła. – powiedziałam przykładając rękę do piersi. – Gdzie byłaś?
- To nie jest ważne. – powiedziała mrużąc oczy i pociągnęła mnie na górę. Weszła do łazienki i zamknęła za nami drzwi, przekręciła klucz w zamku.
- Co jest? – zapytałam. – Czemu zamknęłaś drzwi...
- Zamknij się!
- Ada, co się z tobą dzieje? – pytałam lekko wystraszona.
- Możesz przestać udawać głupią? Chyba że jesteś, bo kto dosypuje pigułki gwałtu czy inne świństwo komuś co? – syczała. Ah, więc o to chodziło. Czyli wiedziała. Ciekawe skąd? Może widziała? Niezła z niej była agentka, potrafiła rozpłynąć się w powietrzu i wyrosnąć spod ziemi. Chce się bawić w kotka i myszkę? Dobrze.
- Nie wiem o czym mówisz.
- Po co kłamiesz? Jesteś moją kuzynką, ale nie pozwolę abyś skrzywdziła moich przyjaciół. – powiedziała i docisnęła mnie do ściany. Chwyciłam jej dłoń, próbując się uwolnić, ale zbyt mocno ściskała.
- Nie chciałam nikogo skrzywdzić... – broniłam się.
- A więc, jednak przyznajesz że to zrobiłaś? – próbowała dopiąć swego.
- Może...
- W takim razie muszę cię zmartwić, bo nie wypili twoich podejrzanych drinków... – dalej syczała z pogardliwym uśmiechem.
- Aha...
- Oh, czy ja muszę pilnować cię na każdym kroku, abyś nie zrobiła jakiegoś głupstwa? Nie podobasz się Jankowi, zrozum to w końcu. – kontynuowała. Nie chciałam tego słuchać, straciłam jej rękę z ramienia, przekręciłam klucz i otworzyłam drzwi.
- Nie musisz, sama sobie doskonale radzę! – krzyknęłam. Byłam wściekła, że pokrzyżowała mi plany, ale nie miałam zamiaru dać za wygraną i poprzestać na pierwszej próbie. Impreza dalej trwa,  nawet jeśli zwiną się wcześniej i tak będę wiedziała jak ich rozdzielić.
                             Janek
Całowała nieziemsko, ale miałem wrażenie jakbym ktoś nas obserwował  i śledził. Pewnie mi się zdawało, ale wolałem być czujny. Wypiliśmy jeszcze jedno piwo i tańczyliśmy do muzyki, którą puszczał Krzysiek. Potem zmieniłem się z nim i dałem swoje kawałki. Po kilku piosenkach, aby dać  trochę wytchnienia tańczącym puściłem spokojniejszą muzykę. Zaczęły się tworzyć pary, które kiwały się do melodii. Podszedłem do stojącej pod ścianą Sylwii i pociągnąłem ją za rękę na parkiet.
- To dla ciebie... – szepnąłem jej do ucha. Uśmiechnęła się lekko i oparła głowę na mojej piersi. Kołysaliśmy się tak wśród innych par, czułem drżenie Sylwii. ,, Było jej zimno? Przecież miała na sobie moją kurtkę.” – myślałem. Odchyliłem lekko jej głowę za podbródek i spojrzałem głęboko w oczy.
- Coś nie tak?
- W porządku, nic nie mów. Nie przerywaj tej chwili... – szepnęła. Tańczyliśmy, więc nie przerywając tego słowami. Nim się obejrzałem minęło już kilka godzin. Wyszliśmy do ogrodu. Wyciągnąłem telefon i zobaczyłem, że mam kilka nieodebranych połączeń od Darka. Kompletnie starciem poczucie czasu, bałem się co będzie mnie czekać po powrocie do domu. Chociaż nie wiem czy to był mój dom, dom jest tam gdzie człowiek czuje się bezpiecznie, a tam się tak nie czułem. Było kilka minut po północy, Darek nie wyznaczył konkretnej godziny, ale jeśli dzwonił kilka razy to chciał, abym już wrócił. Ostatni raz dzwonił pół godziny temu, chyba musiałem się już zbierać.
- Wszystko ok? – zapytała Sylwia opierając się o mnie.
- Tak... – powiedziałem. W tej chwili dostałem wiadomość od Darka : ,,Wracaj gówniarzu! Jeśli nie zobaczę cię w domu w przeciągu pół godziny dostaniesz lanie, że nie będziesz mógł się ruszać przez tydzień!”. Przeczytałem ją obojętnie, przyzwyczajony do jego gróźb. Znowu mnie szantażował biciem. I tak już byłem zmęczony, więc nic straconego.
- Wiesz co, będę musiał już wracać. – powiedziałem smutno.
- Dobrze, wrócę z tobą. – odpowiedziała.
- Nie musisz, zostań i baw się. Nie przejmuj się mną.
- Też chce już wracać, jestem zmęczona, nie puszczę cię samego...
Spodobało mi się, że tak jej na mnie zależy, ale chyba była lekko podpita i może dlatego tak mówiła? Pożegnaliśmy się z wszystkimi i zamówiliśmy ubera. Wyszliśmy przez bramę i czekaliśmy w milczeniu. Sylwia dalej się we mnie wtulała. Zacząłem mieć wątpliwości, że robi to ze świadomością. Nie mniej było mi miło, że jest obok. Moja kurtka idealnie do niej pasowała. Zacząłem odczuwać chłód, ale myśli o tym co będzie po powrocie odwróciły od zimna moją uwagę. Potarłem dłonie o siebie i chuchnąłem w nie. W końcu przyjechał Uber. Wsiedliśmy do auta zmęczeni. Jechaliśmy w milczeniu. Podjechaliśmy pod blok Sylwii.
- Dziękuję za ten wieczór. – powiedziała całując mnie. Zdjęła kurtę i podała mi ją. Zamknęła drzwi i odeszła w stronę klatki. Obserwowałem ją jeszcze chwilę przez okno i jechałem teraz do swojego domu.
                             Sylwia
Wstałam z małym bólem głowy. Kiedy w nocy nie mogłam zasnąć odtworzyłam sobie w głowie pocałunek Janka i od razu zasnęłam. Nie wiedziałam czy to coś znaczyło, czy po prostu był lekko wstawiony. Ważne było, że w ogóle do tego doszło, tylko lepiej aby świadomie. Miałam szum w głowie i dziwny posmak w ustach. I matka i córka były podpite? Zabawne. Pamiętam, że przyszła wcześnie rano i chciała czegoś ode mnie. Nie pamiętałam czego i jakoś za bardzo mnie to nie obchodziło. Liczyło się tylko wczoraj. Poszłam do łazienki i przejrzałam się w lustrze, miałam podkrążone oczy ale szczęśliwe. Dotknęłam ust, czułam jeszcze na nich usta Janka. Musiałam koniecznie o tym porozmawiać z Adą. Zostawanie samemu ze swoimi myślami, nie zawsze kończy się dobrze. Zobaczyłam godzinę na telefonie, było już po dziesiątej. ,,Do tej godziny chyba już odespała kaca..?” – zastanawiałam się. Wybrałam, więc jej numer i zadzwoniłam. Po trzech sygnałach usłyszałam zaspany głos Ady.
- Czego... – powiedziała.
- Już myślałam, że nie odbierzesz. – uciszyłam się.
- Mogłam nie odbierać, bo teraz czuję się jeszcze gorzej niż w nocy. – skarżyła się.
- A, o której wróciłaś?
- Myślisz, że pamiętam? Koło drugiej..?
- W takim razie nie zapytam ile wypiłaś.
- Oj nie pytaj, tego nawet Bóg nie wie, nawet Pitagoras by tego nie zliczył. – zażartowała. Lubiłam jej oryginalne poczucie humoru i dystans do siebie. Ale kiedy trzeba było potrafiła komuś dogadać, a nawet przegadać. Była trochę odwrotnością mnie, jeśli chodziło o stosunki międzyludzkie. Byłam bardziej skryta, a zdanie o innych w większości zachowywałam dla siebie. Ada odpowiadała na zaczepki, ale nie zawsze była kłótliwa. Ja po prostu nie słuchałam jak ktoś coś wrednego mówił na mój temat.
- Będziesz w stanie wyjść z łóżka i spotkać się? – zapytałam z nadzieją.
- Janek co? – zgadła. Tak dobrze mnie znała, że nawet nic nie musiałam mówić, po prostu wiedziała.
- Ta...
- Obowiązki przyjaciółki wzywają, no cóż... O której się stawić? – mówiła. Za to ją uwielbiałam.
- Po południu, może szesnasta?
- Ok, na ławeczce. – powiedziała i się rozłączyła. Wystarczyło, tylko jakoś wytrzymać do południa. Czym mogłam zająć te sześć godzin? Wysunęłam szufladę biurka, wyciągnęłam teksty i już byłam zajęta.
Szybko minęło te kilka godzin. Szykowałam się na spotkanie z Adą. Przede wszystkim musiałam pozbierać myśli, choć Ada sama była domyślna i często znajdowała słowa, których mi brakowało. Wyszłam z domu opatulając się ciaśniej płaszczem. Jesienią dni stawały się coraz chłodniejsze. Coraz częściej padał deszcz, miałam nadzieję że mnie dzisiaj nie złapie. Rzadko sprawdzałam pogodę licząc po prostu na szczęście, czyli dobrą pogodę. Ada już czekała. Przytuliłyśmy się i usiadłyśmy na ławce.
- Więc jak to było? – zaczęła.
- Pocałował mnie. – przeszłam do sedna.
-O łał... I jak było?
- Chyba dobrze... – odpowiedziałam, przypominając sobie tamtą chwilę i przypominając sobie co wtedy czułam.
- Tylko tyle?
- No mam nadzieję, że był tego jako tako świadomy.
- Kochana, bez obrazy, ale nie wyglądacie na kogoś kto potrafi wypić tyle aby nie być świadomym nawet pocałunku.
- Czemu miałabym się obrazić?
- Ja bym się obraziła. – odparła i ziewnęła. – Wiesz co, miej oko na Maję... – dodała tajemniczo.
- Dlaczego?
- Zaufaj, po prostu bądź uważna i trzymaj się z Jankiem.
- Co on ma z tym wspólnego?
- Nic, nie ważne. Rób co mówię i tyle, nie pytaj.
- Dobrze. – odparłam. Dobrze, że miałam się komu zwierzyć i że ktoś mnie przestrzegał przed niezauważalnym niebezpieczeństwem. Zastanawiałam się o co jej chodziło. Przecież z Mają miałyśmy dobry kontakt? Wydawała mi się miła, często rozmawiałyśmy na różne tematy, i nigdy nie przypuściłabym że może chcieć mi zaszkodzić. Widać inni są bardziej uważni niż ja i bardziej podejrzliwi. Ale od czego ma się przyjaciół? Rozmawiałam jeszcze z Adą pół godziny, a potem wróciłam do domu.
                               Maja
Chodziłam po pokoju obmyślając kolejny plan rozdzielenia Sylwii i Janka. Co mogłam jeszcze zrobić, aby zauważył że nie jest go warta? Że to ja powinnam być na jej miejscu. Musiałam coś zrobić, zanim ich relacja rozwinie się na dobre. Trzeba było wykorzystać, że ich zaufanie nie jest jeszcze do końca rozwinięte i silne. Skąd to wiedziałam? Czytałam dużo książek na temat relacji międzyludzkich i wzajemnego zaufania. Poza tym na imprezie cały czas miałam ich na oku. Poruszałam się jak duch, a przynajmniej starałam kiedy Janek prawie mnie zauważył. Kiedy wyszli do ogrodu ukryłam się za jednym z drzew, ale na tyle blisko by słyszeć ich rozmowę. Sylwia nie powiedziała mu  dokładnie dlaczego płakała, nie była w stanie się jeszcze zwierzyć Jankowi. Być może, że właśnie się jeszcze zbyt dobrze nie znali, choć przytulali się potem jakby byli w związku od lat. Skręcało mnie z zazdrości, gdy na to patrzyłam. Aż musiałam co kilka chwil odwracać wzrok. Z tego co wiedziałam, nawet Adzie nie mówiła dużo o swoich problemach. Więc mogłam to wykorzystać na dwa sposoby. Albo wzbudzić zaufanie Sylwii ( co będzie wymagało trochę czasu, oczywiście jeśli Ada nic jej nie powiedziała) i wykorzystać powierzone informacje. Albo wykorzystać niepełne zaufanie jej i Janka do siebie nawzajem. Po dłuższym zastanowieniu miałam już opracowany cały plan, może niewielki ale mam nadzieję, że skuteczny.
                            Janek
Weekend minął szybko, jak zwykle nie odznaczył się niczym szczególnym. Może poza tym, że między mną a Sylwią zaczęło się budzić uczucie. Przynajmniej z mojej strony. Miałem nadzieję, że z jej też, i że będzie mi ufać na tyle aby móc odpowiedzieć co swoich problemach. Wtedy ja jej będę mógł powiedzieć o swoich. Bo kto lepiej zrozumie ofiarę niż druga ofiara?                                                   
Usiadłem w ławce i czekałem na Sylwię. Dlaczego się spóźnia na matmę? Przecież zawsze przychodziła na czas, bo matematyczka jest surowa, a Sylwia nie chciała dostawać spóźnień. Wszyscy już zajęli swoje miejsca. Spojrzałem na zegar na ścianie, trzy minuty po dzwonku. W końcu przyszła. Przeprosiła za spóźnienie i usiadła obok mnie.
- Gdzie byłaś?
- W łazience... – szepnęła i rozpakowała się. Wydawało mi się, że miała mokre oczy, czy lekko spuchnięte.
- Płakałaś?
- Co? Nie... – oburzyła się nieznacznie.
- Okej. Zaczęła coś mówić o jakiejś kartkówce.
- Boże, tylko nie to...
- Ciszej tam, ostatnia ławka! – krzyknęła nauczycielka.
- Dobra, skupmy się lepiej...
Lekcja dłużyła się. Czasem spoglądałem na Sylwię próbując odgadnąć jej myśli. Czy wspominała piątkowy wieczór? Bałem się jej o to zapytać, nie wiedziałem jak zareaguje. Powinniśmy dać sobie czas. W końcu zadzwonił dzwonek.
- Co potem? – zapytała.
- Wuef. – odparłem. Czyli najlepsza lekcja, aby odreagować matmę.
                              Maja
Następny mieli wf. Idealna szansa na spełnienie mojego planu. Miałam nadzieję, że Janek zostawi zegarek w szatni, a nie odda żadnemu koledze do przechowywania. Obserwowałam szatnię chłopaków, weszło trzynastu. W końcu zaczęli wychodzić, brakowało jeszcze jednego. Kiedy ostatni chłopak wyszedł zamknął szatnię na klucz. Odczekałam jeszcze kilka minut, aby upewnić się że nikt mnie nie zauważy. Wszyscy już weszli na salę, więc mogłam przystąpić do spełnienia planu. Rozejrzałam się jeszcze raz po korytarzu, nikogo nie było. Podeszłam do szatni i wyciągnęłam zapasowe klucze. Nie pytajcie skąd, jak czegoś potrzebowałam potrafiłam to zdobyć. Szybko otworzyłam szatnię i weszłam do niej. Śmierdziało dezodorantami, aż musiałam otworzyć okno. Popatrzyłam po plecakach, szybko zauważyłam ten Janka. Zaczęłam przeszukiwać każdą kieszeń. W jednej dobrze ukrytej wyczułam zimny metal.
- Mam cię... – szepnęłam wyciągając zegarek. Podeszłam do drzwi i wyjrzałam na korytarz. Nikogo nie było, więc zamknęłam z powrotem drzwi na klucz i zakradłam się do damskiej szatni. Wsadziłam klucz w dziurkę i już byłam w środku. Odnalazłam plecak Sylwii i schowałam zegarek do jednej z kieszeni. Zadowolona wyszłam z szatni, teraz wystarczyło tylko poczekać aż Janek odwróci się od Sylwii.
                             Sylwia
Siedziałam na korytarzu z podręcznikiem od matmy na kolanach. Próbowałam cokolwiek zrozumieć z dzisiejszej lekcji. Bałam się pierwszej kartkówki z tego przedmiotu po wakacjach. Chciałam bardziej się starać i rozumieć matmę, ale nie potrafiłam, po prostu nie mogłam. Nie chodziło o skupienie czy coś w tym stylu, po prostu mój mózg nie przyswajał tych informacji. Byłam duszą artystyczną, dokładniej literacką, zamiast cyfr po głowie krążyły mi litery, zamiast równań zdania i można tak wymieniać w kółko. ,, Może ktoś by mi z tym pomógł?” – zastanawiałam się. Szkoda, że Janek nie był dobry z matmy, tak mógłby mi się odwdzięczyć za polski, choć i tak już dużo dla mnie zrobił. Po prostu był, wspierał, słuchał, okazywał zrozumienie.
- Musimy porozmawiać. – usłyszałam nagle nad sobą. Podniosłam głowę i zobaczyłam Janka.
- O co chodzi?
- Chodź... – powiedział i pociągnął mnie za rękę.
- No?
- Nie widziałaś może mojego zegarka?
- Miałeś go jeszcze na matmie, a co?
- Nie mogę go znaleźć, zdejmowałem przed wuefem. – jego głos zaczął drżeć.
- Spokojnie, szukałeś uważnie w plecaku?
- Tak, nie ma gdzie go chowałem. – zaczął chodzić w miejscu. W tej chwili zadzwonił dzwonek.
- Znajdziemy go, może przez lekcje coś sobie przypomnisz co mogło się z nim stać. – położyłam mu rękę na ramieniu. Podniósł głowę i popatrzył na mnie.
- Ktoś musiał go ukraść, nie ma innej opcji! Ale masz rację, może coś sobie przypomnę.
Weszliśmy do klasy. Janek cały czas był niespokojny.
- Szczególny był ten zegarek, że tak się martwisz? – zapytałam.
- Tak... Dostałem go od taty na urodziny kiedy... – urwał.
- Znajdzie się. –  zapewniłam go i wyciągnęłam książki.
- Masz chusteczki? – zapytał.
- Mam. – otworzyłam małą kieszeń w plecaku. Wyciągnęłam chusteczki, w tej chwili coś wypadło z kieszeni na podłogę odbijając się metalowym brzękiem. Oboje spojrzeliśmy na podłogę. To był zegarek Janka. Schylił się powoli i podniósł go.
- Co jest? – zapytał z surową miną.
- Janek, ja nie wiem skąd się tu wziął... – zaczęłam się tłumaczyć.
- Nic nie mów... – szepnął. Więc nie mówiłam, on też nie, przez resztę dnia.
                            Janek
Oczywiście nie chciało mi się wierzyć, że to Sylwia stała za kradzieżą zegarka. Z drugiej znaliśmy się dopiero trzy tygodnie, skąd miałem mieć pewność że nie wywija takich numerów? Jednak czułem w głębi serca, że nie posunęła by się do tego. Ktoś musiał ją wrobić, ale najpierw musiałem z nią szczerze porozmawiać. Trochę było mi przykro, że się do niej nie odzywałem, ale musiałem sobie wszystko przemyśleć.
Siedziałem przed szkołą i czekałem na Sylwię. Spojrzałem na zegarek, za pięć ósma, powinna już tu być. Chociaż zwykle przychodziła na ostatnią chwilę, więc chyba nie powinienem się martwić. Zobaczyłem ją w końcu i od razu podbiegłem. Spojrzała na mnie i odwróciła wzrok.
- Sylwia poczekaj. – złapałem ją za rękę.
- Zostaw mnie. – warknęła.
- Porozmawiaj ze mną.
- Chcesz ze złodziejką rozmawiać? – zatrzymała się nagle i przyglądała mi się badawczo.
- Nie nazwałem cię tak...
- Ale pomyślałeś..!
- Nie! Ktoś cię musiał wrobić.
- No brawo, a kto?
- Nie chcę nikogo oskarżać, dlatego musimy się tego dowiedzieć, aby wiedzieć kogo unikać.
- MusiMY? – zaakcentowała.
- Chyba chcesz wiedzieć kto to?
- Domyślam się, ale masz rację.
- Więc?
- Więc przeproś mnie najpierw. – powiedziała stanowczo.
- Przepraszam. – powiedziałem więc. Nie odpowiedziała, weszliśmy do szkoły najwyraźniej spóźnieni, gdyż nikogo już nie było pod naszą salą. Musieliśmy nie usłyszeć dzwonka zajęci rozmową. Weszliśmy do klasy, gdy nauczycielka coś tłumaczyła przy tablicy. Odwróciła się w naszą stronę i powiedziała:
- Kolejne spóźnienie... Na randki chodźcie po lekcjach, a nie przed.
Zarumieniłem się trochę i spojrzałem na Sylwię. Spuściła wzrok i szepnęła:
- Przepraszamy.
Usiedliśmy w ławce. Czułem się lepiej, bo wiedziałem że po przeprosinach Sylwia wybaczy mi i znowu będziemy normalnie rozmawiać. W czasie lekcji obmyślałem jak ,, złapać” tą osobę, co wrobiła Sylwię, chyba już wiedziałem jak...
                               Ada
Rozmawiałam z Sylwią. Powiedziała mi, że ktoś próbował ją wrobić w kradzież zegarka Janka. Oczywiście domyśliłam się kto to, ale nie chciałam wysnuwać pochopnych wniosków. Miałam już dość pomysłów Mai, jej daremnych prób skłócenia Janka i Sylwii. Napisałam do Janka, aby jego także ostrzec przed Mają. Także domyślił się, że to ona i przedstawił mi plan, aby przyznała się do winy i raz na zawsze ich zostawiła. Ale nie wiadomo czy to poskutkuje, może chociaż uspokoi ją na jakiś czas.
                           Maja
Stałam na końcu korytarza przypatrując się ,,naszej parce”. ,,Dlaczego oni dalej ze sobą rozmawiają?” – zastanawiałam się. Nie wiedziałam co jeszcze mam zrobić, aby ich skłócić. Nagle zobaczyłam idącą w moją stronę Adę z marsową miną. Przeczuwałam kolejną pogadankę, dlatego chciałam się gdzieś wycofać, ale za mną była tylko ściana. Chyba nie miałam wyboru, musiałam się z nią zmierzyć.
- Ty chyba nigdy nie zrozumiesz co się do ciebie mówi! – zaczęła.
- O co ci chodzi? – udałam zaskoczoną.
- O co mi chodzi? O to, że wykradłaś Jankowi zegarek i podrzuciłaś go Sylwii!
- Czemu ja, co? – trzymałam na swoim.
- Czemu? Pomyślmy... – trzymała się pod brodę niczym filozof – Może dlatego, bo chcesz ich rozdzielić, bo zżera cię zazdrość, że sama nie masz takiej osoby przy sobie... – te ostatnie słowa chyba wysyczała.
- Może?
- Jezu, możesz po prostu się pogodzić, że Janek nie będzie ,, twój”?
- Oh, nie przesadzaj. Mam lepszy gust niż Sylwia, jeśli chodzi o chłopaków.
- Czyżby? Ale oni do dziewczyn chyba nie mają...  – dalej syczała.
- Hę? Sugerujesz, że zadawali się ze mną przez zły gust? Dobre! – starałam się ukryć złość.
- Chyba sama sobie odpowiedziałaś na to pytanie... Więc zrobiłaś to..?
- Tak, zadowolona? I jestem z siebie dumna! – wyrzuciłam z siebie. Mogłam jeszcze dodać, że będę to robić póki Janek nie będzie mój, ale wolałam się już nie wdawać w bezsensowną dyskusję.
- Tak, dziękuję, tylko tyle chciałam wiedzieć. – powiedziała odchodząc zadowolona z siebie. Podejrzewałam, że za tym uśmiechem stało coś co mogło się dla mnie źle skończyć.
                            Sylwia
Na następnej przerwie rozmawiałam z Adą i Jankiem.
- Masz? – zapytał Janek Adę.
- Mam! – powiedziała podekscytowana Ada odrzucając włosy na plecy.
- Co wymyśliliście, hm? – zapytałam. Janek chciał ,, złapać” tego kto mnie wrobił w kradzież zegarka, mimo że domyślałam się kto to. Nawet nie zdążyłam z nimi porozmawiać o planie, bo między sobą szybko go wymyślili. Miałam nadzieję, że był skuteczny.
- Posłuchaj tego. – powiedziała Ada odpalając nagranie z dyktafonu w telefonie. Nachyliliśmy uszy, gdyż było głośno na przerwie. Z głośnika popłynął surowy głos Ady i niewinny Mai. Usłyszałam jak się przyznaje do kradzieży. Poczułam wtedy ulgę, ale i ból że nie dość, że mam problemy z mamą to jeszcze osoba, której ufałam chciała mnie skrzywdzić.
- I co teraz? – zapytałam.
- Jak co? Trzeba znaleźć Maję, ale my musimy to z Jankiem sami załatwić. – powiedziała stanowczo Ada.
- Ale dlaczego beze mnie? – zasmuciłam się.
- Ponieważ kochana, nie wiadomo do czego jeszcze jest zdolna. Lepiej będzie jak nie będziesz się z nią widzieć, a już tym bardziej rozmawiać. – tłumaczyła. – Ile zostało jeszcze minut do końca przerwy?
- Dziesięć. – odpowiedział Janek patrząc na ,, pechowy” zegarek.
- Zdążymy, będzie z głowy. Idziemy! – zakomenderowała biorąc Janka za rękę.  Mrugnęła do mnie porozumiewawczo i pociągnęła Janka w głąb korytarza. Chciałam być przy tej rozmowie, chciałam wiedzieć dlaczego Maja tak mnie nienawidzi... Albo po prostu jest wredna, zazdrosna o Janka. Nie wiem czemu, ale czułam się winna tej sytuacji. Chociaż to było głupie, bo nic złego nie zrobiłam. Polubiłam Janka, ale czy tym zabrałam na to szanse Mai? Przecież mogą się przyjaźnić, nie będę zazdrosna, ale ona chyba miała we mnie rywalkę, którą próbowała wyeliminować. Może chciała zapobiec rozwojowi uczucia między mną, a Jankiem? Jeśli tak, to czy miałam jej na to pozwolić? Najpierw musiałam zapytać swojego serca czy mam walczyć. Ale odpowiedź znałam już od dawna.
                               Ada
Zobaczyłam ją stojącą pod ścianą. Robiła coś na telefonie, a jej twarz nie zdradzała żadnych emocji, ale dobrych intencji chyba też nie. Mieliśmy z Jankiem plan. Chociaż był to tak na prawdę szantaż, ale jednak dalej plan. Tym razem musiało poskutkować, jeśli groźby i tłumaczenia nic nie dają to nie pozostaje nic innego, jak szantaż.
- To co, idziemy? – zapytał Janek.
- Nie ma odwrotu. – powiedziałam stanowczo i poszłam w stronę Mai. Zrównał ze mną krok i już staliśmy obok niej. Popatrzyła na nas zdezorientowana, wydawało mi się nawet że zobaczyłam przez chwilę strach w jej oczach. Ale Maja była perfidna i umiała dobrze udawać, na szczęście znałam jej taktyki, wiedziała że mnie łatwo nie oszuka.
- Co tam? – zapytała beztrosko.
- Chcieliśmy porozmawiać. – zaczęłam.
- Janek, nie wiem co ci Ada powiedziała, ale jej nie wierz! – powiedziała nagle, zmieniając strategię ze spokojnej, na atak. Popatrzyliśmy z Jankiem po sobie. Czas na jego rolę.
- Kochana, Ada nie musiała mi nic mówić. Wystarczyło, że usłyszałem. – powiedział spokojnie z tajemniczym uśmiechem.
- Nie rozumiem? – wróciła do udawania głupiej.
- Nie musisz, po prostu przestań mącić. – wypaliłam – tłumaczyłam ci że takim zachowaniem niczego nie osiągniesz, a już zwłaszcza szacunku innych. – dokończyłam podpierając się pod boki.
- Spokojnie Ada. – mówił Janek – Chcemy, abyś więcej się nie wtrącała do moich relacji z Sylwią, bo przecież o to chodzi nieprawdaż? – zapytał spokojnie. Maja zaskoczona uniosła brwi, otworzyła usta, ale zaraz je zamknęła.
- A jeśli nie? – brnęła dalej.
- Jeśli nie, to to nagranie trafi do dyrekcji. – powiedział poważnie, skinął na mnie. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i puściłam jej nagranie. Słuchając tego jej twarz prawie nie drgnęła.
- No i? To nie jest żaden dowód. – upierała się.
- Czyżby? Na korytarzu są jeszcze kamery, więc na pewno widać jak wykradasz mi zegarek. – powiedział kąśliwe. Założyła ręce na piersi i patrzyła na nas podejrzliwie.
- A idźcie w cholerę, a ty Janek nawet nie jesteś wart tego starania. – powiedziała lekceważąco i machnęła ręką.
- Współczuję każdemu kto by był tego wart. – powiedział i odszedł. Odeszłam wraz z nim, aby powiedzieć Sylwii o naszym szantażu. Siedziała na ławce wpatrzona w podłogę. Podeszłam do niej, usiadłam obok i szepnęłam jej do ucha:
- Chyba już nic nie stanie ci na przeszkodzie, aby być z Jankiem.
Na jej zatroskanej twarzy pojawił się uśmiech, aby za chwilę zaniknąć. Sylwia chyba w końcu poczuła ulgę.
Sylwia
Poczułam ulgę, ale też i niepewność czy Maja na pewno przestanie się mieszać w moje relacje z Jankiem. Miałam wrażenie, że ona jeszcze nie skończyła, ale może przesadzałam. Na razie powinnam korzystać z tego względnego spokoju. Może w szkole na razie miałam spokój, ale po powrocie do domu już pewnie go nie będzie. Ale trzeba pozytywnie myśleć... Gdyby to było takie łatwe, albo w ogóle możliwe.
Kilka godzin później z ulgą opuściłam szkołę, chciałam odpocząć po dzisiejszym  dniu. Weszłam do domu, poszłam do swojego pokoju i padłam na łóżko. Nawet nie sprawdzałam czy jest mama, miała iść na rozmowę o pracę do jakiegoś sklepu, ale nagle usłyszałam kroki.
- Może byś się wzięła za naukę, a nie leżysz! Chcesz być pustą lalą, która leci na pieniądze jak ta twojego ojca?! – usłyszałam nagle. ,, Boże, i znowu się zaczęło...” – załamałam się. Nie byłam zdziwiona, matka codziennie robiła nawiązania do zdrady ojca, a jeszcze częściej do jego kochanki. Było to już nudne, ale musiałam tego słuchać, mimo że nie miałam na to najmniejszej ochoty. Musiałam okazać jako takie ,, zainteresowanie” tematem, bo jeśli nie to zamiast bluzgać na ojca zaczęłaby na mnie. Błędne koło i szantaż emocjonalny, klasyka w jej wydaniu. Ani chwili odpoczynku.
- Mamo, jestem zmęczona po szkole, daj mi odpocząć chwilę... – powiedziałam.
- Widziałam na librusie, że masz sprawdzian z matematyki w poniedziałek. Naucz się do niej, nawet kochanka ojca umiała liczyć, żeby wiedzieć który facet ma najwięcej kasy, którego opłaca się omotać wokół palca, i jakie są szanse na powodzenie tego!
- Boże... – westchnęłam. Jeszcze potrafiła wykorzystać swoją złość na innych przeciwko mnie. W takich sytuacjach nie pozostało nic innego, jak tylko przeczekać ,,burzę”.
- Co Boże? Bóg się za ciebie na sprawdzian nie nauczy. – założyła ręce na piersi. Usiadłam, przewróciłam oczami i powiedziałam:
- Wiem, ale chcę odpocząć.
Machnęła ręką i wyszła. ,,Nareszcie spokój” – pomyślałam. Ale mama miała rację z nauką, tylko że w ogóle nie ogarniałam matmy. Musiałam kogoś poprosić o pomoc w nauce, żeby mi wszystko wytłumaczył. ,, Może Janek?” – myślałam. Napiszę do niego od razu. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i napisałam, czy będziemy mogli się razem pouczyć. Powinien się zrewanżować  za polski, ale nie wiem czemu stresowałam się nauki u niego. Czekałam niecierpliwie na odpowiedź.
                            Janek
Czułem, że tak będzie, że prędzej czy później będzie chciała do mnie przyjść przy okazji nauki. Bałem się odsłonić przed nią wzgardę, ignorancję, przemoc, które mieszkały w moich czterech ścianach. Które sprowadziła matka, ale kosztem tego mieliśmy pieniądze na najpotrzebniejsze rzeczy, nie wspomnę o alimentach, które przepijają. Ale może udałoby się jakoś wyciągnąć mamę i Darka, żeby Sylwia nie musiała oglądać ich żenującego zachowania? Zaraz, przecież mama miała iść jutro z Darkiem do jednego z jego kumpli na imieniny. Jutro była sobota... Zaproponowałem, więc Sylwii jutrzejsze popołudnie, jeśli nic się nie zmieni. Zgodziła się od razu. Poczułem ulgę, ale jednocześnie strach. Musiałem dobrze zaplanować to spotkanie, upewnić się że mama z Darkiem wyjdą po południu i wrócą późno, chociaż to było wiadome. Ale i tak Sylwia nie byłaby u mnie na tyle długo, żeby mama już wróciła. Choć ona też tak chyba myślała o swojej, a wyszło jak wyszło. Pozostawało tylko mieć nadzieję, że będzie dobrze.
                              Maja
Wróciłaś do domu wściekła. Rzuciłam plecak w kąt, padłam na łóżko i zaczęłam walić pięściami w poduszkę. Rzadko zdarzało mi się być w takim amoku. Zawsze starałam się zachować spokój, nie pozwalałam wyprowadzić się z równowagi, ale Sylwia wyjątkowo mnie denerwowała. Nawet nie przyszła, wtedy do mnie tylko pewnie posłała Adę i Janka. Może się mnie bała, dlatego nie chciała być przy tej sytuacji. Jeśli tak to lepiej dla mnie, ale nie chciałam się poddać, to byłoby za łatwe. Nie mogłam dać jej za wygraną, nie chodziło już o Janka, lecz o honor, musiałam wymyślić coś innego. Co z tego, że mnie zaszantażowali? Byłam sprytna i miałam znajomości, które mógłby mi się przydać do kolejnej próby rozdzielenia Sylwii i Janka.
                          Sylwia
Była sobota, niecierpliwie czekałam aż Janek potwierdzi, że mogę przyjść o piętnastej. Korzystając z wolnego czasu studiowałam podręcznik do matmy, starając się zrozumieć cokolwiek. Nic, znowu nic mi nie wchodziło do głowy. Jeszcze raz przeczytałam temat, nawet zrobiłam notatki, ale nic mi się nie rozjaśniło. Za bardzo się stresowałam wizytą u Janka, ale wiedziałam że tylko on będzie umiał mi to wytłumaczyć. Usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. ,,Uf..” – ulżyło mi. Janek potwierdził godzinę spotkania, wystarczyło tylko zająć kilka godzin do piętnastej i byłam uratowana z matmy. Postanowiłam, więc pisać, z resztą jak zwykle. Kiedy mi się nudziło, nachodziła mnie wena twórcza i po pisałam. Cała oddawałam się pasji, która mnie wypełniała. Zaczęłam cicho śpiewać swój tekst:
- Tak bardzo chciałabym
Wrócić do tamtych chwil
I poczuć znów twoje ciepło
I bicie serca, i spojrzeć
W błękit twoich oczu,
Tak bardzo chciałabym
Odnaleźć właściwą drogę,
Lecz chyba jestem za daleko
Nie wiem czy potrafię wrócić
Nie odnajdziesz mnie
Jestem za daleko, za daleko
Nie pozwolę byś też zgubił się...

Dokończyłam i zrobiło mi się smutno, przypomniałam sobie jak Janek był u mnie i zdałam sobie sprawę, że po prostu tęsknię. Nie wiem co się ze mną działo, ale chyba tak właśnie działają na mnie własne piosenki. Chyba nie poruszą nikogo tak bardzo jak mnie, bo wiem co w nich ukryłam. Cześć swojej duszy, dlatego były tak wyjątkowe. Zamknęłam podręcznik i położyłam się na łóżku, chciałam zasnąć i obudzić się już koło piętnastej.
Obudził mnie odór spalenizny. Szybko wstałam i poszłam do kuchni. Tak jak się domyślałam, mama zostawiła obiad na ogniu i gdzieś wyszła. Szybko wyłączyłam gaz i otworzyłam okno na oścież. Spojrzałam na zegar kuchenny, była już druga, niedługo powinnam się zbierać do wyjścia.
Byłam już w drodze do domu Janka. Po głowie kotłowały mi się różne myśli, czy wszystko zrozumiem? Czy nie palnę jakiegoś głupstwa? Nim się obejrzałam, byłam już pod jego blokiem. Sprawdziłam jeszcze raz wiadomość z adresem, aby się upewnić czy jestem w dobrym miejscu. Wyglądało na to, że tak. Zadzwoniłam domofonem wybierając numer jego drzwi, otworzyły się po chwili i weszłam do środka.  Zwinnymi susami udałam się na górę, gdzie Janek już czekał za uchylonymi drzwiami.
- Zapraszam. – powiedział i uśmiechnął się tajemniczo, kiedy podeszłam do drzwi. Weszłam do środka, przywitałam się z nim i zdjęłam buty. Nie wiem czy mi się wydawało, ale chyba poczułam alkohol w powietrzu. Janek zaprowadził mnie do swojego pokoju i zniknął w głębi mieszkania. Pokój był mały, ale przytulny, na biurku stała lampa już z zapalonym światłem i rozłożony podręcznik do matmy. Gdzieś w kącie leżały ubrania, półki szafek były niepodosuwane, ale to wszystko sprawiało że czułam się jak u siebie. Usiadłam na łóżku, nagle poczułam że usiadłam na czymś twardym. Szybko wstałam i zajrzałam pod kołdrę. Zobaczyłam pluszowego misia, uśmiechnęłam się do siebie, poprawiłam kołdrę i ponownie usiadłam. Po chwili wszedł Janek niosąc kubki z herbatą.
- Mam nadzieję, że słodzisz, bo dałem cukru z przyzwyczajenia. – powiedział uśmiechając się.
- Tak, w porządku. – odwzajemniłam uśmiech. Postawił kubki na biurku i usiadł przy nim.
- To co? Zaczynamy? – zapytałam.
- Pewnie, nie ma co czekać, matma sama się nie wkuje.
                           Janek
Była tak blisko. Kilkanaście centymetrów ode mnie. Czułem słodki zapach jej włosów. Pewnie używała podobnego szamponu jak moja mama, bo zawsze tak owocowo pachniało w łazience. Tłumaczyłem jej najprościej jak się dało każde zagadnienie, rozrysowywałem najlepiej jak się dało. Widziałem, że starała się skupić ale jakby myślami była daleko stąd.
- Dobra, teraz spróbuj sama rozwiązać to. – powiedziałem wskazując na jedno z zadań w podręczniku.
- Spróbuję... – szepnęła.
- Okej, a ja pójdę do łazienki. – odparłem i wyszedłem z pokoju. Wróciłem po kilku minutach, usiadłem obok pochylonej nad zadaniem Sylwii.
- I jak? – zapytałem.
- No mam tak. – powiedziała przesuwając w moją stronę kartkę z zadaniem. Miała kilka błędów, ale i tak było lepiej niż na początku gdy nic nie rozumiała.
- Dobrze masz, tylko tu jest błąd i tu. – stwierdziłem.
- Aha... – powiedziała jakby ze smutkiem. Przyjrzałem jej się uważnie. Włosy spływały jej na ramiona, powieki zdawały się być ciężkie, a usta lekko drżały. Nagle moją uwagę przykuła niewielka czerwona plama na rękawie jej swetra. Wyglądała na świeżą krew, domyślałem się najgorszego.
                             Sylwia
Poczułam szczypanie w ranach, popatrzyłam na rękaw i zobaczyłam jak lekko przesiąka przez niego krew. ,, Rany musiały się otworzyć!” – pomyślałam ze strachem. Miałam nadzieję, że Janek nic nie zauważył, nie mogłam dać po sobie niczego poznać. Niestety Janek był spostrzegawczy, wpatrywał się mój rękaw i przeniósł na mnie wzrok. Szybko cofnęłam rękę, chciałam wrócić do zadania, ale na razie to chyba nie było możliwe.
- Chodź do łazienki. – powiedział łagodnie.
- Po co? – zapytałam udając zdziwioną.
- Dobrze wiesz, chodź! – warknął i pociągnął mnie za rękę. Wepchnął mnie do łazienki i zaczął grzebać w jakiś szafkach. Po chwili wyciągnął z jednej z nich apteczkę. Otworzył ją i wyciągnął bandaż.
- Podwiń rękaw. – zażądał.
- Nie. – zaoponowałam.
- Dobrze. – rzucił i złapał mnie za rękę, próbowałam ją wyrwać, ale było za późno. Podwinął mi rękaw i wpatrzył się w rany. Z kilku głębszych i płytszych cięć wypływała po woli szkarłatna ciecz.
- Coś ty zrobiła... Ręka pod wodę! – zakomenderował i pociągnął moją rękę po kran. Poczułam szczypanie i ulgę. Kazał mi usiąść na toalecie i zabandażował rany. Czułam się przy nim tak bezpiecznie, bo był troskliwy i czuły. Martwił się co zrobiłam, mimo że to było z tydzień temu. Ale on też miał rany, tylko chyba starsze. Skoczył opatrywać rany, zasunęłam z powrotem rękaw i wpatrzyłam się w podłogę.
- Dziękuję... – szepnęłam po chwili.
- Powiedz dlaczego, dlaczego się ranisz? – zapytał i klęknął przede mną, wziął moje ręce w swoje i popatrzył mi w oczy. Widziałam w nich uczucie, silne uczucie, ale nie potrafiłam go zdefiniować. Nie chciałam przerywać tej chwili, tej więzi która z każdą sekundą się umacniała jeszcze bardziej. Ale chciałam zapytać go o to samo, chciałam wiedzieć jaki on miał powód. Jakim prawem mnie oceniał, skoro sam to robił? Może przesadzałam, ale musiałam zapytać:
- A ty?
- Co ja? – zapytał zdumiony.
- Dlaczego ty to robisz? – zapytałam dociekliwie. Wydawał się być zdezorientowany, spuścił wzrok i milczał chwilę.
- Ja jestem słabszy psychicznie i nie radzę sobie z pewnymi sprawami, ale ty jesteś silna i nie powinnaś się ranić...
- Myślisz, że to jest tłumaczenie? Co znaczy słabszy psychicznie? Co się dzieje? – dopytywałam.
- Nie zrozumiesz wszystkiego...
- Właśnie, że zrozumiem, tym bardziej że pewnie mamy podobny powód. – powiedziałam łagodnie i wstałam z klapy toalety. Dalej trzymał mnie za rękę. Pociągnęłam go do pokoju i posadziłam na łóżku, sama usiadłam na krześle przy biurku.
- Mów. – powiedziałam tonem nieznoszącym sprzeciwu, czułam się trochę źle z tego powodu, ale tłumaczyłam sobie że to z troski. Miałam nadzieję, że Janek to zrozumie.
- Nie ma o czym.
- Jeśli mi powiesz, to ja też powiem. – uśmiechnęłam się, miałam nadzieję że go tym zachęcę.
- Powiedzmy, że sprzeczki z mamą i jego facetem. – powiedział jakby od niechcenia.
- On ci to zrobił? – zapytałam wskazując na oko.
- Tak... – szepnął. W tym momencie poczułam ból, nie fizyczny. Jakbym połączyła się z nim w tym bólu, jakbym przejęła jego część, aby ulżyć Jankowi. Wstałam z krzesła i usiadłam obok niego. Wpatrzył się w podłogę, nawet na mnie nie spojrzał. Wiedziałam, że to wyznanie było dla niego trudne. Objęłam go. Przechylił głowę, oparł na mojej piersi. Delikatnie głaskałam go po głowie, poczułam wtedy szczęście że mogłam komuś pomóc, wysłuchać, ulżyć w cierpieniu. Trwaliśmy tak kilka minut, poczułam jak jego łzy kąpią na moje dłonie, mimo to nie przestałam go obejmować. Poczułam się jakbym była matką tulącą swoje smutne dziecko. W końcu odsunął się ode mnie i popatrzył w oczy. Nic nie powiedział, po prostu mnie pocałował. Poczułam jego słone usta od łez na swoich. Miałam ochotę wraz z nim się rozpłakać, ale nie mogłam, musiałam być silna. Chyba miał rację gdy mówił, że jest słaby psychicznie, a ja silniejsza.
- Dziękuję... – szepnął odsuwając swoje usta od moich – Teraz ty mi powiedz dlaczego.
- Też sprzeczki z matką...
- Teraz rozumiem, ale to i tak boli...
- Wiem, oj wiem.
                              Maja
Wiedziałam, że dalej będą się ze sobą zadawać. Teraz byli silniejsi, ale to nie studziło mojego ,, zapału”, mojej chęci wygranej, chęci zemsty. Wczoraj Ada rozmawiała z Sylwią przez telefon, na szczęście tego dnia moja mama odwiedzała mamę Ady, więc miałam okazję dowiedzieć się czegoś nowego. Zrozumiałam z tej rozmowy, że Janek miał jakieś problemy w domu, z którymi sobie najwyraźniej nie radził. Ta informacja mi wystarczyła, aby w głowie ułożyć plan zemsty. Zadzwoniłam więc do mojego dobrego znajomego Adama, który miał u mnie dług wdzięczności. Nie raz pomagał mi zdobyć różne informacje włamując się na konta internetowe moich ,,wrogów”. Tak miało być i tym razem. Odebrał po dwóch sygnałach. Rozmawiałam cicho, aby nikt z domowników mnie nie usłyszał. Wszystko poszło po mojej myśli, jutro po szkole byłam już umówiona z Adamem.
                              Janek
,,Rozpłakałem się przy niej jak jakiś mazgaj! Jak mogłem? Co ona sobie teraz o mnie pomyśli?” – denerwowałem się. Szedłem do szkoły kopiąc po drodze drobne kamyki. Bałem się spotkania z Sylwią, od soboty nie rozmawialiśmy ze sobą. Przy niej poczułem się tak bezpiecznie. Ona po prostu mnie zrozumiała, nie oceniła jak reszta, po prostu wysłuchała. Dzięki niej poczułem drzemiącą w sobie moc. Sylwia uświadomiła mi, że muszę być silny i nie mogę dać się złamać. Proste do powiedzenia, ale żeby się takim stać to było już trudniejsze.
Miałem nadzieję, że pomogłem jej z tą matmą i napisze dzisiaj sprawdzian jak najlepiej. Byłem już pod szkołą, jak zwykle stanąłem i rozejrzałem się czy jest Sylwia. Nie było jej, zawiedziony wszedłem do szkoły. Idąc korytarzem natknąłem się na Igora.
- Stary, wszystko w porządku? – zapytał mnie.
- Tak? A czemu pytasz? – zapytałem zdziwiony. Igor jakoś nigdy za bardzo się mną nie interesował, dlatego tak bardzo mnie zaskoczył. Chwilę później byłem już pod salą, wszyscy przeglądali swoje zeszyty. Zobaczyłem Sylwię stojącą z Adą pod ścianą, podszedłem więc do nich i zapytałem zdezorientowany:
- Hej dziewczyny, jakiś sprawdzian że tak się wszyscy uczą?
- Wypracowanie z polaka przecież było. – odpowiedziała zdumiona Sylwia. Wtedy przypomniałem sobie, że faktycznie coś takiego było zadane, ale taka się stresowałem wizytą Sylwii, a potem po niej że całkowicie zapomniałem o wypracowaniu.
- Świetnie... – powiedziałem zdegustowany.
- Zapomniałeś? Gratuluję, facetka nie daje drugiej szansy. – powiedziała Ada zarzucając włosy na plecy.
- Chodź... – powiedziała Sylwia i pociągnęła mnie za rękę.
- No co tam? – zapytałem jakby od niechcenia, choć tak na prawdę martwiłem się polskim, gdyż nie szło mi z niego dobrze, a nie chciałem dodatkowo podpadać nauczycielce.
- Masz. – powiedziała Sylwia otwierając plecak i wyciągnęła z niego jakąś teczkę. Otworzyła ją i wyciągnęła zapisaną kartkę A4. – Dla ciebie. – podała mi kartkę.
- Jak to? – zapytałem zdumiony.
- Czułam, że zapomniesz dlatego napisałam dla ciebie.
- Dlaczego? Mogłaś po prostu mi przypomnieć, nie mogę tego wziąć.
- Możesz, dzięki tobie ogarnęłam matmę, to ty możesz polski, nie gadaj tylko chodź, bo zaraz jest dzwonek. – powiedziała stanowczo, w tej chwili zadzwonił dzwonek.
Miałem szczęście, że Sylwia napisała dla mnie to wypracowanie. Damian nie miał pracy, więc nauczycielka nakrzyczała na niego, a kiedy mówił że będzie miał na następną lekcję wstawiła mu jedynkę. Aż bałem się pomyśleć co by było ze mną, gdybym nie dostał od Sylwii pracy. Musiałem jej się jakoś odwdzięczyć, tak dużo dla mnie zrobiła. Wiem, że zrozumienie matmy było dla niej priorytetem i nie chce wdzięczności, ale czułem się zobowiązany jakoś jej to wynagrodzić.
Na następnej lekcji miał być sprawdzian z matmy. Widziałem jak zestresowana Sylwia chodzi w kółko z podręcznikiem. Podszedłem do niej, aby ją uspokoić.
- Będzie dobrze, wszystko umiesz. – mówiłem.
- Nie prawda! Zapomnę wszystkiego! Nie mogę dostać pały, matka mnie zabije! – krzyczała zrozpaczona.
- Sylwia uspokój się, będzie dobrze. – powiedziałem i położyłem dłoń na jej ramieniu. W tej chwili poczułem wibracje w telefonie w kieszeni. Ktoś do mnie pisał, wszedłem w wiadomości i zobaczyłem kilkanaście wiadomości od moich znajomych czy wszystko w porządku. Najpierw Igor, teraz oni? To nie mógł być przypadek. W jednej z wiadomości był link, szybko go wcisnąłem, przekierował mnie na profil Sylwii... Musiałem zrobić przerażoną minę, gdyż Sylwia zapytała mnie z niepokojem:
- Co się stało?
- Chyba ja powinienem o to zapytać. – powiedziałem dalej będąc w szoku.
- No, ale o co chodzi? – dopytywała. Pokazałem na telefonie jej najnowszy post. Napisała w nim, że jestem ofiarą losu, bo rodzice są agresywni, a ja nawet nie umiem się obronić.
- Janek, to nie ja... – szepnęła wyciągając swój telefon. Gorączkowo zaczęła go przeszukiwać.
- To kto? Nikt inny nie wiedział o mojej sytuacji, tylko tobie to mówiłem! – zacząłem się złościć i panikować jednocześnie.
- Też nie wiem! Ktoś musiał mi się włamać na konto!
- Ale skąd miał takie informacje..? – dalej się złościłem. Na domiar złego przerwa dobiegła końca, a za chwilę miał być sprawdzian. Byłem cały zestresowany, kto mógł to jeszcze zobaczyć poza znajomymi? Nauczyciele? Jak w takim stanie mogłem wziąć się za cokolwiek?
                           Sylwia
Wiedziałam, że tak będzie. Kiedy przeczytałam pierwsze zadania zapomniałam kompletnie wszystkiego. Próbowałam sobie przypomnieć choć jedną rzecz, którą tłumaczył mi Janek ale na darmo. Obracałam nerwowo długopis i obgryzałam paznokcie. Akurat teraz musiałam się dowiedzieć, że ktoś włamał mi się na konto. Tak bardzo mnie to rozpraszało, nie mogłam się na niczym skupić. Kto jeszcze mógł wiedzieć o sytuacji Janka? Rozmawiałam o tym, tylko z Adą, ale ona nigdy nikomu nic by nie powiedziała, a już tym bardziej zrobiła. Zadzwonił dzwonek, oddałam pustą kartkę i wybiegłam z klasy. Musiałam porozmawiać z Adą, natychmiast, bo nie dawało mi to spokoju. Znalazłam ją na parterze romansującą z chłopakiem z wyższej klasy. Podbiegłam do niej szybko.
- Musimy pogadać. – powiedziałam odciągając ją od chłopaka. Chyba nie była zadowolona, ale taka była rola przyjaciółki.
- Co się stało? – zapytała.
- To. – powiedziałam pokazując jej najnowszy post na moim profilu.
- Ale jak to?
- Też bym chciała to wiedzieć. – powiedziałam zdegustowana zakładając ręce na piersi.
- Myślisz, że to...
- Nie wiem co mam myśleć, tylko ty o tym wiedziałaś, ale nigdy byś czegoś takiego nie zrobiła.
- Dzięki, spokojnie, dowiem się kto za tym stoi. – pocieszała mnie. Przytuliłam się do niej, miałam ochotę płakać, po prostu płakać. Dlaczego ktoś cały czas próbuje sabotować moją relację z Jankiem? Ktoś, w zasadzie tylko jedna osoba przychodziła mi do głowy, ale jakim cudem Maja mogłaby się dowiedzieć tego wszystkiego, a tym bardziej włamać na konto? Wiedziałam, że była chytra i przebiegła, ale czy byłaby na tyle perfidna aby zrobić coś takiego? Czy na prawdę, aż tak mnie nienawidziła? I to za co. Za to, że mam większe szanse u Janka niż ona? W tej chwili poczułam chęć rywalizacji, chęć zemsty! Ale najpierw musiałam mieć pewność, że to ona stoi za wszystkim. Żeby móc zakończyć to raz na zawsze, skoro nawet szantaż na nią nie działał...
                               Ada
Nie dawało mi spokoju, że Sylwia musiała cierpieć przez czyjąś głupotę i brak pogodzenia się z ,, przegraną”. Po ostatniej akcji z zegarkiem, kompletnie jej nie ufałam, ale dalej była moją kuzynką i miałam malutką nadzieję, że to nie ona będzie za wszystkim stała. Ale jeśli nie ona to kto? Nikt więcej, nie mógł wiedzieć o sytuacji Janka. Skoro ja tego nikomu nie powiedziałam, to nie było szans aby ktoś inny mógł to wiedzieć. Jednak coś mi mówiło, żeby sprawdzić Maję, a właściwie jej telefon. W końcu będę mogła wykorzystać znajomość jej hasła do telefonu. Teraz tylko wystarczyło zaczekać na najbliższą okazję. Mama Mai, moja ciocia często nas odwiedzała, zwykle z Mają. Wtedy nasze mamy zajmowały się sobą, a my sobą. Rzadko miałam wgląd w jej telefon. Maja była nieufna, rzadko dawała mi telefon żeby coś przejrzeć, a jeśli już to patrzyła co robię. Musiałam wymyślić coś innego. ,, Może, gdy będzie szła do łazienki to mi się uda...Nie.” – zastanawiałam się, ale przypomniałam sobie że nawet do łazienki zabiera telefon. Nie mogłam dać za wygraną, musiałam coś wymyślić! Chyba już miałam pewien pomysł, ale będę musiała w niego zaangażować inne osoby...
                             Janek
Siedziałem przy biurku w swoim pokoju. Starałem się skupić na odrobieniu prac domowych, ale dzisiejsza sytuacja nie dawała mi spokoju. Nie wierzyłem, że Sylwia byłaby zdolna do czegoś takiego, ale z drugiej nie miałem pewności czy Maja byłaby na tyle perfidna, aby się włamać na konto Sylwii. Rozmyślając tak usłyszałem dźwięk przychodzącej wiadomości. Zaskoczyłem się, gdyż była od Ady. Uśmiechnąłem się pod nosem, szykował się jutro ciekawy dzień...
                               Ada
Czekałam pod salą na Janka. Musieliśmy jeszcze raz omówić nasz plan. Chcieliśmy upewnić się czy to Maja stoi za złośliwym postem. Chcieliśmy odwrócić jej uwagę i zabrać telefon. Janek musiał ,,owinąć sobie” Maję wokół palca, co nie powinno być trudne. Ja musiałam wykraść jej telefon, kiedy Janek odwróci jej uwagę. Miałam nadzieję, że tym razem trzymała telefon w plecaku, a nie kieszeni. Łatwiej byłoby go wyciągnąć, ale byliśmy przygotowani na różne możliwości. W końcu przyszedł. Wyglądał na zmęczonego, oczy miał lekko podkrążone a włosy rozczochrane, ale pasowało mu to. Czasem zazdrościłam go Sylwii.
- No nareszcie! Nie mamy całej przerwy na to!
- Przepraszam, coś mnie zatrzymało. – powiedział i podrapał się po głowie.
- Za godzinę zaczyna lekcje do tego czasu musimy wszystko powtórzyć. – powiedziałam władczo biorąc się pod boki.
- Dobrze, więc ja ją zagaduję, zabieram jak najdalej od plecaka, a ty w tym czasie działasz.
- Świetnie! – klasnęłam w dłonie – Ale najpierw musimy zobaczyć czy nie ma telefonu w kieszeni. Wtedy ty działasz...
- Nie wiem czy sobie poradzę, ale ona się zorientuje po chwili!
- Zbajerujesz ją tak, żeby się nie zorientowała. Ewentualnie wpadnę na was przypadkiem jak omawialiśmy.
- Niech będzie, w sumie sam chcę wiedzieć czy to ona. Gdy sobie pomyślę, że mogła mi zrobić coś takiego to odechciewa mi się jej oglądać.
- Wiem, ale musimy to zrobić. Czyli wszystko rozumiesz?
- Taaak, za kogo mnie masz? Dobra, do następnej przerwy. – powiedział i odszedł. Jakoś dziwnie się zachowywał, jakby mu nie zależało. No, ale cóż, ważne żeby wykonał zadanie.
                            Janek
Ada napisała mi, że Maja ma telefon w kieszeni. Czyli zdobycie go będzie trudniejsze. Cóż, tak czy tak musiałem wykonać zadanie, aby już nikt więcej nie stanął między mną a Sylwią. Nie wiem czemu mi na niej zależało, nie wiem co czułem. Była mi po prostu bliska, wysłuchała kiedy otworzyłem przed nią zranione serce. Nikt po czymś takim nie mógłby zrobić takiego świństwa i wstawić taki post. Poczułem przypływ energii, chęć udowodnienia Mai winy. Czekałem na nią za rogiem. Jej klasa już się zbierała pod salą, więc ona też powinna zaraz się pojawić. Poczekałem jeszcze chwilę i zobaczyłem ją w końcu. Szła pewna siebie środkiem korytarza, wyglądała na dumną ze swojego wyczynu. Pewnie myślała, że ujdzie jej to płazem, że nikt się nie domyśli. Ale nie ze mną takie numery. Musiałem zachować się profesjonalnie, wyszedłem zza rogu i wpadłem na nią ,, przypadkiem”.
- Sorki. – powiedziałem.
- Hej Janek... – szepnęła smutno.
- Hej... – odpowiedziałem i zatrzymałem się. W tej chwili do głowy przyszła mi trochę inna strategia niż omawiana z Adą. Jednak i tak skutkująca zdobyciem telefonu. Musiałem wzbudzić w niej ,, współczucie” i poczucie winy.
- Jeśli chodzi o tamto... – zaczęła.
- Nie ważne! – machnąłem ręką. Popatrzyła na mnie pytająco.
- Jak to? – zapytała z niedowierzaniem.
- Chciałaś, abym zobaczył jaka jest. Może w niewłaściwy sposób, ale i tak miałaś rację.
- Myślałam, że się za to na mnie złościsz...
- Na początku, ale miałaś rację, teraz gdy zobaczyłem jej post dotarło do mnie jak byłem naiwny... Ale jak można komuś zrobić coś takiego? – powiedziałem udając załamanego.
- Ej, nie smuć się, mówiłam że nie jest cię warta, trzeba na prawdę być żmiją, aby zrobić coś takiego. – powiedziała lekko zdenerwowana. Zaczynała wplątywać się w moją sieć.
- Wiem, miałaś rację, ale teraz jest mi tak przykro, inni teraz tylko plotkują... – powiedziałem smutnym, załamanym głosem. Zrobiłem grymas pełen bólu i schowałem głowę w dłoniach.
- Spokojnie, będzie wszystko dobrze... – powiedziała i objęła mnie. Tylko na to czekałem. Też ją objąłem i korzystając z jej zauroczenia mną i spowodowanym tym zmniejszeniem czujności zwinnym ruchem wyciągałem telefon z kieszeni jej spodni. ,,Mam!” – ucieszyłem się.
- Dziękuję... – szepnąłem. Świetnie grałem, chyba mogłem spełnić swoje marzenia i zostać aktorem. Nagle kątem oka zobaczyłem Adę czającą się za rogiem, dałem jej znak że zadanie wykonane. Teraz, aby się uwolnić od Mai, Ada musiała wkroczyć do akcji. Szła szybkim krokiem i ,, wpadła” na nas przypadkiem.
- Oh, sorki. A co tu się w ogóle dzieje co? Jak możesz się z nią zadawać po tym wszystkim?! – powiedziała. To była część naszego planu, odwrócenie uwagi Mai, lub przynajmniej ograniczenie jej jak najwięcej. Musiałem przyznać, że Ada też świetnie grała. Może kiedyś zagralibyśmy razem w jakimś filmie? Ale nie czas był na myślenie o niespełnionych marzeniach, rolę trzeba było dograć do końca.
- Ada skarbie, nie przesadzaj. Janek w końcu przejrzał na oczy, za że Sylwia jest fałszywa. – powiedziała Mają uśmiechając się złośliwie. Nienawidziłem jej wtedy.
- Czyżby? Przekonamy się... – powiedziała Ada kąśliwe – A ty, idziesz ze mną! – powiedziała władczo i pociągnęła mnie za rękę. Pomachałem Mai i szybkim krokiem oddaliłem się z Adą. Kiedy zniknęliśmy z pola widzenia Mai, powiedziałem z tryumfem wyciągając telefon Mai z kieszeni:
- Udało się!
- Świetnie, a teraz dawaj mi go, zanim się skapnie! – powiedziała wyrywając mi telefon z ręki. Sprawnie i szybko go odblokowała, weszła w ostatnie wiadomości i połączenia. Jej mina przechodziła z obojętnej w zadumaną.
- Hmm...
- Co jest? – zapytałem zaintrygowany.
- Dziwne, z tym typem dawno kontaktu nie miała... Po co mogła do niego dzwonić? – mówiła jakby do siebie.
- Możesz jaśniej?
- Zaraz, wiadomości... – kontynuowała wchodząc w ikonkę aplikacji – Patrz. – powiedziała pokazując mi konwersację Mai.
- No... Podejrzane nie? – zapytałem nie pewnie.
- Bardzo. Z tym typem Maja chyba miała jakąś dramę. Nie wiem dokładnie o co chodziło, ale zobacz – powiedziała wskazując datę wysłania wiadomości – ostatni raz kontaktowała się z nim dwa miesiące temu. Nagle do niego napisała, kilka dni przed wstawieniem posta. Będę musiała się z nim skontaktować. Piszą o jakiejś przysłudze... Będę musiała się z nim skontaktować.
- Myślisz, że chodzi o posta? – zapytałem z niedowierzaniem unosząc brwi.
- Maja nigdy nie była orłem z infy. Ale z tego co wiem ma znajomości, a niektórzy mają nawet u niej dług...
- Co?
- Czytaj uważnie. ,,Masz teraz szansę spłacić swój dług”. – zacytowała.
- Może i racja... Ale to nie jest jeszcze ostateczny dowód.
- Jeszcze... Jak się z nim spotkam to wyciągnę ten dowód... – powiedziała z tajemniczym uśmiechem. Czyli reszta pozostawała w jej rękach. Teraz tylko musieliśmy ,,oddać” Mai telefon.
                            Sylwia
- To ona tak? Jak przewidywaliśmy? – zapytałam Adę po drugiej stronie linii.
- Jeszcze nie mam pewności, najpierw muszę skontaktować się z tym typem Adamem. – powiedziała. Nie wiedziałam czy powiedzieć jej o moim planie. Bałam się że uzna mnie za taką samą jak Mają. Na pewno powiedziałaby coś w stylu, że powinnam być ponad to i takie tam, ale ja chciałam zemsty. Chciałam odegrać się na Mai, bo coś mi nie pozwalało być obojętną wobec jej zachowania. Nie mogłam pozostawić jej bezkarnej. Mój plan był podstępny i powiedzmy nieetyczny, ale musiałam podjąć niekonwencjonalne środki. Zdawałam sobie sprawę, z konsekwencji jeśli coś by poszło nie po mojej myśli. Dlatego starałam się przewidzieć wszystkie możliwe okoliczności. Miałam dość jej intryg, musiałam położyć temu kres.
- Okej. – powiedziałam – Kiedy już się czegoś dowiedziesz natychmiast mi powiedz. – zażądałam.
- Jasne. – powiedziała i rozłączyła się. Ona miała swój plan, a ja miałam swój. Ale oba miały na celu jedno: położyć kres intrygom Mai. Miałam nadzieję, że wszystko mi się uda. Aby się o tym przekonać musiałam zacząć działać. Napisałam do jednego ze swoich znajomych,  który mógł być w posiadaniu rzeczy, która mogła pogrążyć Maję. Miał. Wystarczyło, tylko wprowadzić plan w życie. Uśmiechnęłam się do siebie.
                              Ada
Czułam, że Sylwia coś kombinuje. Może to tylko mylne wrażenie, ale coś było w jej głosie, jakby chciała mi coś powiedzieć, ale bała się. Sylwia była niepozorna, niby cicha, skryta i w nic się nie mieszała. Ale znałam ją na tyle długo, aby widzieć że kiedy chce stać ją na więcej. Udało mi się dodzwonić do tego Adama i umówić się z nim. Co prawda mogłam z nim, tylko pisać albo porozmawiać przez telefon, ale tak poważne sprawy wolałam załatwiać rozmawiając w cztery oczy. Pisząc można skłamać, a patrząc w oczy umiałam wykryć to kłamstwo. Szłam w kierunku parku, w którym się umówiliśmy. Zobaczyłam, że Adam już czeka dlatego przyspieszyłam kroku. Był wysokim brunetem w zielonej bluzie i dresowych spodniach. Teraz mogłam uważniej przyjrzeć się jego twarzy, a nie z daleka jak widziałam go z Mają. Miał tajemniczą twarz i przenikliwe spojrzenie. Zadrżałam.
- Hej Tomek. – powiedziałam cicho.
- Cześć. Co chcesz wiedzieć? – zapytał. Miał głęboki głos, aż poczułam jak dostaję gęsiej skórki. Widocznie nie lubił owijać w bawełnę i przechodził od razu do konkretów.
- Czy to ty pomogłeś Mai włamać się na konto Sylwii? – zapytałam starając się przyjąć jego strategię przechodzenia do konkretów. Założyłam też ręce na piersi i uniosłam wyżej głowę, aby wydawać się poważniejszą. Z punktu widzenia kogoś innego musiało to wyglądać komicznie, jakbym próbowała okazać swoją wyższość czy coś w tym stylu.
- Niech sama ci to powie. – rzucił.
- Ale nie może, dlatego pytam ciebie. – odparłam z nutą zaciętości w głosie.
- A jeśli ci nie powiem to co? – zapytał z chytrym uśmiechem. Na szczęście miałam na niego haka. Zawsze byłam przygotowana w takich przypadkach. Nie wspominając o włączonym dyktafonie w telefonie.
- Z tego co wiem masz dziewczynę... – zaczęłam.
- No mam i co? – zapytał ze zdziwieniem.
- To, że chyba lecisz także na inne. – powiedziałam uśmiechając się zawadiacko.
- Nie rozumiem, a zresztą to nie twoja sprawa. – powiedział lekko zdenerwowany.
- Chyba jednak moja. – powiedziałam z chytrym uśmiechem i wyciągnęłam telefon. Znalazłam zdjęcie, na którym całuje się z inną dziewczyną, pokazałam mu je. Teraz musiał mi powiedzieć prawdę. Jednak szantaż to najlepszy sposób na zdobycie informacji. Patrzył na zdjęcie z niedowierzaniem.
- Niczego mi nie udowodnisz. To mogło być stare zdjęcie, zanim zacząłem z nią chodzić.
- Jest data zrobienia zdjęcia, mądralo. A teraz gadaj, czy to była Maja! – ponagliłam go. Przewrócił oczami.
- Ta... Wystarczy? – rzucił.
- Czyli pomogłeś  Mai zhakować profil Sylwii? – zapytałam ponownie, aby dobrze było słychać na dyktafonie.
- Boże tak! I daj mi już spokój. A jeśli to zdjęcie wypłynie...
- Powiedziałeś mi to co chciałam wiedzieć, to znaczy że nie wypłynie. – ucięłam temat. – Chyba, że jeszcze będziesz mi do czegoś potrzebny... – dodałam z uśmiechem i odwróciłam się.
- Zobaczymy! – krzyknął za mną. Odwróciłam się, posłałam mu całusa i odeszłam spokojnym krokiem, z tryumfalnym uśmiechem, bo miałam Maję w garści.
                             Janek
Pakowałem się w pośpiechu do szkoły. ,, Gdzie ten podręcznik?!” – wściekłem się w myślach. Do tego jeszcze Darek zaczął panoszyć się po mieszkaniu, a tak to spał do dziesiątej.
- Długo jeszcze szczeniaku? Spóźnisz się do tej budy! – krzyczał.
- Cicho bądź, bo mamę obudzisz..! – syknąłem ze złością, kiedy wszedł do mojego pokoju. Zajrzałem jeszcze do kilku szuflad i znalazłem podręcznik. ,, Gratulacje Janek, teraz uciekaj stamtąd jak najszybciej!” – pospieszałem się w duchu.
- Matka śpi skacowana, nic jej nie obudzi, a ty nie podskakuj gówniarzu! – warczał w progu pokoju. Zasunąłem plecak i zarzuciłem go sobie na plecy. Poszedłem w kierunku drzwi lecz Darek zatarasował mi przejście.
- Teraz to na pewno się spóźnię! Daj mi przejść! – powiedziałem ze złością. Chyba nigdy nie będę miał rano spokoju.
- Powiedziałem nie podskakuj! – szarpnął mnie i wypchnął na korytarz.
- O co ci chodzi?! Chcę iść do szkoły! – warczałem.
- To idź, ale jak wrócisz masz wysprzątać całe mieszkanie, bo zapraszam kolegów wieczorem!
- Znowu..? – bardziej stwierdziłem niż zapytałem.
- Coś jeszcze mówiłeś? – syczał. Nie odpowiedziałem. Po prostu otworzyłem drzwi i wyszedłem z domu. Tak bardzo nienawidziłem tej świni! W ogóle nie szanował matki i zachowywał się jak pan świata! Nagle zobaczyłem Adę. Stała przy ławce koło mojego bloku. Zdziwiłem się, gdyż nie wiedziałem nawet że wie gdzie mieszkam. Gdy mnie zobaczyła pomachała mi i podeszła.
- Hej, co ty tutaj robisz? – zapytałem.
- Chciałam ci przekazać najnowsze wiadomości. – powiedziała z lekkim uśmiechem.
- Muszą być ważne skoro nie mogłaś z nimi zaczekać. – stwierdziłem żartobliwie.
- A żebyś wiedział... – powiedziała z tajemniczym uśmiechem.
- Słucham więc. – odparłem z nadzieją, że chociaż Ada polepszy mi humor i tak już zepsuty z rana.
- Więc mamy dowód, że to sprawka Mai.
- Mhm... – przytakiwałem przetwarzając tę informację w głowie.
- Coś ty taki niemrawy? – zapytała i spojrzała na mnie uważnie.
- Nic, nie wyspany jestem po prostu.
- Aha, no okej. Więc, spotkałam się z tym Adamem i udało mi się wyciągnąć informacje o pomocy Mai w zhakowaniu konta Sylwii.
- Masz to nagrane rozumiem?
- Ma się rozumieć. – powiedziała dumnie. Szliśmy chwilę w milczeniu, przeszył mnie poranny chłód. Nie wiem co czułem w tej chwili. Obojętność czy raczej irytację postępkiem Mai, jej kolejnym kłamstwem? Po chwili zorientowałem się, że nie ma obok Ady. Natychmiast się odwróciłem. Ada stała kilka metrów za mną i patrzyła z niedowierzaniem.
- Co się stało? – zapytałem zdezorientowany.
- Co się stało? To chyba ja powinnam zapytać. Mówię coś do ciebie, nie odpowiadasz, nawet nie zauważyłeś że stanęłam.
- Przepraszam, zamyśliłem się... – powiedziałem drapiąc się po głowie.
- Domyślam się. Ale dlaczego? Co się z tobą dzieje? – pytała mierząc mnie badawczym spojrzeniem. Ale zauważyłem w nim coś jeszcze, jakby zmartwienie, troskę...
- Nic... – szepnąłem.
- Janek, przecież widzę. – powiedziała chwytając mnie za rękę. Spojrzałem na jej dłoń, na jej palce zaciśnięte wokół mojego nadgarstka. Przekierowałem wzrok na nią, wyglądała jakby się wystraszyła. Cofnęła dłoń i odwróciliśmy spojrzenia każdy w inną stronę. Było to trochę nie zręczne, ale wiedziałem że Ada po prostu się martwi. Jednak w tym geście coś mnie zaniepokoiło. Jakby skrywał coś jeszcze.
- Kłótnie w domu i tyle, nic wielkiego. – starałem się odwrócić jej uwagę.
- Na pewno? Wyglądasz na przygnębionego... Wiesz, że możesz mi powiedzieć...
- Wiem. – odszepnąłem. Czułem jej wzrok na sobie, ale usilnie wpatrywałem się w chodnik. – Chodźmy już, bo się spóźnimy. – dodałem. Nie odpowiedziała, tylko ruszyła przed siebie. Stałem jeszcze chwilę i poszedłem za nią.
                           Sylwia
Zobaczyłam idących Adę i Janka. Szli obok siebie, ale milczeli. ,, Czyżby coś się między nimi wydarzyło?” – myślałam. Poczułam ukłucie zazdrości, mimo że nie miałam o co być zazdrosna. Ada ( z tego co było mi wiadomo) miała chłopka, nie zrobiłaby mi takiego świństwa wiedząc jak Janek mi się podoba. Odrzuciłam złe myśli i poszłam za nimi.
- Hej, co się nie przywitacie? – zapytałam kiedy doszliśmy pod salę. Stanęli jak wryci, odwrócili się po woli ze wzrokiem jakby ducha zobaczyli.
- Oh, Sylwia. Cześć, nie zauważyliśmy cię. – powiedziała Ada.
- Jakież to spiski knujecie co? – zapytałam opierając brodę na ręce.
- Właśnie... Dowiedzieliśmy się, że faktycznie Maja stoi za tym wszystkim. – powiedział Janek.
- Wiedziałam... – powiedziałam i zamyśliłam się. Teraz na pewno nie daruję tej suce wszystkich intryg. Musiałam działać zanim będzie za późno. – Przepraszam was na moment. – dodałam odchodząc. Wiem, że nie powinnam nic robić na własną rękę, ale czy Ada mogła mieć lepszy plan? Kolejne groźby, szantaże? Nie chciałam ryzykować mojej relacji z Jankiem, nie chciałam więcej nie spać po nocach i zastanawiać się na co tym razem wpadnie Maja. Sprawdziłam na stronie szkoły plan lekcji kogoś kto pomoże mi pozbyć się Mai ze szkoły. Był nim Kacper, stary znajomy od podstawówki. Miał swoje źródła i potrafił zdobyć nielegalny towar dla wielu osób. Z tego co słyszałam miał dobry towar, ale dla mnie nie było to ważne, ponieważ nie zamierzałam tego próbować, tylko podrzucić Mai. Chciałam ją wrobić w handel narkotykami, żeby miała problemy i żeby ją wyrzucili ze szkoły! Jeśli to nic nie da, to już nie mam pojęcia co. Zeszłam na pierwsze piętro, gdzie Kacper miał teraz chemię. Nie było go pod salą, więc przeszłam cały korytarz i w końcu go znalazłam. Rozmawiał z grupką chłopaków z trzeciej klasy. Nie było czasu do stracenia, więc podeszłam do niego.
- Kacper, musimy pogadać. – powiedziałam.
- Poczekaj. – zaczął. – Dobra chłopaki, zgadamy się później. – zwrócił się do kolegów. – No co tam?
- Potrzebuję... Wiesz czego. – zaczęłam odciągając go na bok.
- O, zaczęłaś w końcu balować? – zaśmiał się – Czego konkretnie potrzebujesz?
- Konkretnie pozbyć się  jednej osoby... – powiedziałam tajemniczo. Spojrzał na mnie z niepokojem i ciekawością zarazem.
- Mów dalej... – zainteresował się. Więc mówiłam. Zrobiliśmy ogólny plan, jak podrzucić Mai dragi i wrobić ją w handel nimi. Było to trochę skomplikowane, ale miałam nadzieję że warto. Chociaż święty spokój był chyba bezcenny. Miałam szczęście, że przyjaźniłam się z Kacprem. Zazwyczaj nie pomagał w intrygach przeciwko komuś, ale miałam dar przekonywania. Jak chciałam potrafiłam każdego owinąć sobie wokół palca i zjednać go sobie, przekonać do swojej racji. Po zastanowieniu się plan nie wydawał się już taki trudny do wykonania, bo co może być trudnego w podrzuceniu komuś czegoś? Kacper na jutro miał mi załatwić towar. Maja na pewno nie miała pojęcia co ją czeka. Czy coś mogło pójść nie tak?
                              Maja
Poprawiałam makijaż przed szkolnym lustrem w toalecie. Patrzyłam na siebie z dumą. Miałam nadzieję, że mój upór i ,,geniusz zbrodni” zrobią swoje. Z drugiej strony, sama nie wiem dlaczego, czułam coś na wzór wyrzutów sumienia. Chociaż nie wiedziałam do końca co to było to wywoływało u mnie po części smutek. Po chwili odrzuciłam te rozważania i umyłam ręce. Nagle drzwi od toalety się otworzyły i w odbiciu lustrzanym zobaczyłam zmartwioną twarz Kaśki. Kaśka była moją dobrą kumpelą, już nie jedną butelkę z nią zerowałam.
- Maja...
- Co się stało? – zapytałam z niepokojem odwracając się.
- Nie wiem, co odwaliłaś, ale dyrektorka cię szuka i...
- Co? – pytałam nic nie rozumiejąc. Nagle w drzwiach stanęła dyrektorka. Poważna, wysoka babeczka ze swoim nienagannym kokiem na głowie.
- Tu jesteś Maju, zapraszam do siebie, musimy porozmawiać. – powiedziała. Nie mogłam nic zrozumieć z jej głosu, niczego co mogłoby mi podpowiedzieć o co chodzi.
- Ale co się stało pani dyrektor?
- Po prostu choć ze mną. – powiedziała i wyciągnęła rękę w moją stronę. ,,Boże, może chodzi o tego posta?” – zastanawiałam się ,,Ale czy Adam mógł mnie wydać? A może Sylwia zgłosiła to na policję i mnie namierzyli?”. Ale jak to było możliwe skoro Adam wiedział co robi, wiedział jak się włamać na konto aby nie dać się złapać? Nie miałam wyboru, musiałam iść. Wyszłam z łazienki odprowadzona zmartwionym wzrokiem Kaśki. Szłam w kierunku gabinetu czując na ramieniu ciężką dłoń dyrektorki.
Drzwi do gabinetu uchyliły się. Stanęłam jak wryta. W gabinecie czekali policjanci. Jeden wysoki i łysy, drugi niższy i rudy patrzyli na mnie podejrzliwie. Serce podeszło mi do gardła. Usłyszałam trzask zamykanych drzwi za sobą, tak byłam wystraszona aż podskoczyłam.
- Usiądź. – powiedziała dyrektorka sadowiąc się swoim fotelu za biurkiem. Usiadłam więc na krześle przy biurku.
- O co chodzi? – zapytałam drżącym głosem.
- Dostałam pewną informację, którą jako dyrektor tej szkoły mam obowiązek sprawdzić. – powiedziała poważnie, ale i jakby ze smutkiem.
- Informację? – zapytałam zdziwiona.
- Tak... Panowie chcą ci zadać kilka pytań. – powiedziała wskazując dłonią na policjantów i spojrzała na widok za oknem. Odwróciłam się w ich stronę czekając niecierpliwie i ze zmartwieniem co powiedzą.
- Maja Wilska? – zapytał rudy.
- Ttaak... – jąkałam się. ,, Maja, spokojnie. Nic się nie dzieje, to pewnie jakaś pomyłka. Zaraz się wszystko wyjaśni.” – tłumaczyłam sobie.
- Dostaliśmy informację, że możesz być w posiadaniu nielegalnych substancji. – powiedział łysy policjant. W tej chwili zatkało mnie jeszcze bardziej. Ja i dragi? Nigdy nie wzięłabym takiego świństwa.
- Ja? – powiedziałam zaskoczona.
- Owszem, mamy nadzieję, że to fałszywa informacja, nie mniej musimy to potwierdzić. Pokaż swój plecak. – powiedział rudy. Nie miałam przed nimi nic do ukrycia, więc podałam im swój plecak. Jednak coś mi nie dawało spokoju, patrzyłam nerwowo jak zakładają rękawiczki i przeszukają każdą kieszeń. Gdy opróżnili cały plecak, odwrócili go do góry nogami. W tamtym momencie wypadła z niego mała torebeczka, z białym proszkiem. Zamarłam. Policjanci popatrzyli po sobie, łysy podniósł torebeczkę i przyjrzał się jej uważnie. Po chwili rudy odezwał się:
- Panno Maju, będzie pani miała kłopoty.
- Ale...Ale to nie moje! To musi być pomyłka, ktoś musiał mi to podrzucić. – próbowałam się wytłumaczyć. Spojrzałam na dyrektorkę, patrzyła na mnie w osłupieniu. – To nie moje, przysięgam!
- Będę musiała wezwać Twoich rodziców... – powiedziała. Świetnie, tylko tego brakowało.
                               Ada
Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Maja została wyprowadzona przez policję ze szczebiocącą za nią matką. Uśmiechnęłam się pod nosem, bo byłam prawie pewna, że chodziło o to włamanie na konto. Jednak coś mi nie dawało spokoju, mózg poddawał w wątpliwość ten fakt i przywoływał inne wizje. Czułam, że może za tym stać Sylwia, chociaż wydawało mi się to mało prawdopodobne nie wykluczałam takiego przypadku. Musiałam ją znaleźć, aby przekonać się czy dobrze myślałam. Ale miałam nadzieję, że moje przeczucia mnie mylą. Poszłam pod naszą salę lekcyjną, ale nie widziałam Sylwii. Janka też nie widziałam. Pewnie gdzieś znowu poszli randkować. Rozejrzałam się dokładniej i zobaczyłam ich szepczących do siebie w rogu korytarza. Nie wiem czemu, ale wydało mi się to podejrzane, mimo to podeszłam do nich aby ,, zbadać” sytuację.
- Hej. – powiedziałam.
- Siema. Widziałaś jak Maję psy wyprowadzały? – zapytała mnie Sylwia. Coś było w tym głosie, jakby w ogóle nie była zaskoczona tą sytuacją. Może miała coś z tym wspólnego? Miałam nadzieję, że nie, bo wpadłaby w kłopoty.
- Widziałam... Coś się stało?
- Chyba dragi u niej znaleźli czy coś. – powiedział lekko zmartwiony Janek. Zaskoczyło mnie to, on nie był jakoś uradowany z tego powodu w przeciwieństwie do Sylwii. Im dłużej patrzyłam na jej przebiegły uśmiech, który próbowała zamaskować zaskoczeniem, zmartwieniem, tym bardziej byłam pewna że ma coś z tym wspólnego. Aczkolwiek nie miałam pewności, ale mój zmysł prawie nigdy mnie nie zawodził.
- U Mai? Hm... nawet to prawdopodobne... – to ostatnie powiedziałam najciszej jak się dało. Maja nie była aniołkiem, więc mogła mieć coś wspólnego z narkotykami, ale dalej coś mi tu nie pasowało. Nie wiedziałam jeszcze dokładnie co, ale musiałam się tego dowiedzieć.
                            Janek
Minęły dwa dni od zatrzymania Mai przez policję. Byłem zaskoczony, gdy zobaczyłem ją na korytarzu. Miała zacięty wyraz twarzy i szukała kogoś wzrokiem. Patrzyłem na nią ukradkiem, zastanawiając się jak można było być tak przebiegłym jak ona. Dalej miałem jej za złe, że przez nią się ze mnie śmiali. Nagle spotkaliśmy się spojrzeniami. Jej twarz jakby złagodniała, a w oczach mignął smutek i powątpiewanie. Nie spuszczając ze mnie wzroku podeszła.
- Hej. – powiedziała. Nie odpowiedziałem. Patrzyłem na nią pytającym wzrokiem. Aby uwydatnić swoją pogardę wobec jej zachowania złożyłem ręce na piersi. – Co tak na mnie patrzysz jakbyś chciał mnie zabić co? – zapytała.
- Bo może chciałbym. – powiedziałem po chwili. Byłem zdumiony własnymi słowami. Maja chyba też, spojrzała na mnie z zaskoczeniem. Ale w sumie czego się spodziewała, po zrobieniu mi takiego świństwa? Niech się cieszy, że jeszcze nie wiedzieć czemu się do niej odzywam. Chyba czytała w moich myślach gdyż powiedziała cicho:
- Przepraszam, że wstawiłam tego posta.
- Skąd wiesz, że o tym wiedzieliśmy? – zapytałem zaciekawiony.
- No kumpel, który mi w tym pomógł mówił, że Ada wyciągnęła od niego tą informację, pewnie aby znowu mnie szantażować. Na pewno o tym wiedziałeś.
- Owszem. – odparłem. Przyjrzałem jej się dokładnie. Była smutna, oczy już nie były pełne zawiści, a głowę spuściła, nie nosiła jej dumnie jak kilka dni temu. Czyżbym mógł w końcu dostrzec w niej kogoś innego poza wrogiem?
- Teraz wiem jak to jest, gdy ktoś cię w coś wrobi i niesłusznie oskarży. – powiedziała z nutą agresji. Podniosła głowę i spojrzała mi głęboko w oczy. Poczułem dreszcz.
- To znaczy?
- To znaczy, że twoja Sylwia chciała mnie wrobić w handel dragami. – powiedziała i odwróciła się. Chwyciłem ją za rękę.
- Poczekaj. Jak to? – pytałem nic nie rozumiejąc.
- Tak to, zapytaj jej. Muszę iść, cześć. – rzuciła i zniknęła w tłumie na korytarzu. Ale jak to Sylwia... O co chodzi? Byłem zaskoczony tą informacją, bo nie mogłem uwierzyć, że Sylwia mogłaby posunąć się do czegoś takiego. Ona taka nie była, przynajmniej tak mi się wydawało. Wiem, że Maja potrafiła robić takie świństwa, ale Sylwia? Może Maja kłamała, to była część jej kolejnego planu rozdzielenia mnie z Sylwią? Ale mówiąc to była zbyt poważna i nie wiem czemu, ale coś kazało mi choć odrobinę uwierzyć w jej słowa.
                           Sylwia
,,Jak mogłam popełnić tak głupi błąd? A uważałam siebie za geniusza zbrodni!” – wściekałam się na siebie. Siedziałam teraz na niewygodnym krześle na komendzie. Skubałam paznokcie, aby zająć czymś wzrok, aby nie patrzeć na siedząca obok wściekłą matkę. Odciski palców też mi coś! Ale ten błąd był niewybaczalny. Jak mogłam być taka głupia? Tak bardzo się spieszyłam, żeby załatwić Maję, że sama wpadłam. Nauka na błędach dużo kosztuje.
- Sylwio. – z zamyślenia wyrwał mnie niski głos jednego z dwóch policjantów z kryminalnej. Podniosłam głowę i popatrzyłam na niego nieobecnym wzrokiem. Był szczupły i miał przyjazną twarz, wydawało mi się nawet, że przejął się moją sprawą. Widać był jednym z tych nielicznych policjantów, którzy byli empatyczni i starali się postawić w sytuacji swojej ,, ofiary”, a czasem nawet iść jej na rękę. Miałam szczęście? To się jeszcze miało okazać.
- Zapytam jeszcze raz. Czy to ty podrzuciłaś koleżance narkotyki? – powiedział unosząc brwi. Nic nie odpowiedziałam. Zaczęła boleć mnie głowa. Chciałam wyjść stamtąd jak najszybciej i uwolnić się od oskarżającego wzroku mamy i tych durnych policjantów. Ale, żeby tak było musiałam się przyznać. Ale jeśli się przyznam, będą chcieli wiedzieć od kogo mam dragi, a wsypywać kumpla nie zamierzam. Chyba nie miałam wyboru, mieli moje odciski palców, a Mai nie. Głupotą było zaprzeczać faktom i dalej w to brnąć.
- Tak... – szepnęłam i odetchnęłam.
- Co? Sylwia? Nie tak cię wychowałam! Dlaczego to zrobiłaś? – wrzasnęła matka. Tylko tego brakowało. ,,Kto wymyślił rodziców na przesłuchaniach?” – wściekałam się, przecież to było bez sensu. Oni tylko dokładali stresu, jeszcze kiedyś wejdę do polityki czy gdzie tam się zarządza przesłuchaniami i zmienię to durne prawo!
- W takim razie od kogo je miałaś? – powiedział policjant, najwyraźniej nic nie robiący sobie z wrzasków matki. Wiedziałam, że padnie to pytanie. Ale ja już postanowiłam, nie powiem w tej sprawie ani słowa.
- Wiesz, że prędzej czy później i tak się tego dowiemy, a ty możesz jeszcze odpowiadać za utrudnianie śledztwa? – odezwał się w końcu ten drugi. Byłam świadoma tego co mnie czeka, ale już było mi to obojętne. Wzruszyłam ramionami.
- Sylwia powiedz im no! – zaczęła matka. – Może za współpracę potraktują cię łagodniej w sądzie!
- Nie jestem donosicielką, więcej nie powiem. – powiedziałam stanowczo.
- Dobrze, w takim razie nie mamy więcej pytań, sąd dla nieletnich zajmie się twoją sprawą. – powiedział ten drugi policjant. ,, Uff... Nareszcie koniec!” – ucieszyłam się w myślach. Koniec przesłuchania, ale początek innych kłopotów...
                             Janek
Brakowało mi jej. Na prawdę. Tęskniłem za Sylwią. Bez niej jakoś tak smutno było w szkole i czułem się samotny. Maja miała rację, że to ona stoi za podrzuceniem jej dragów. Sylwia niedługo ma odpowiadać przed sądem. Martwiłem się o nią. Tak bardzo się zmieniła w ciągu tych kilku tygodni. Aż czasem jej nie poznawałem. Zwykle radosna, mająca dystans do siebie, nie pozwalająca nikomu zepsuć sobie humoru, czekała na rozprawę w sądzie. Współczułem jej i dalej nie mogłem uwierzyć jak zazdrość i nienawiść mogą zmienić człowieka. Wiem, że zrobiła to ,,dla mnie”. Czuła się zagrożona przez Maję, ale i tak uważałem to co zrobiła za przesadę. Wiem, że Maja nie była aniołem i swoim zachowaniem skrzywdziła mnie, Sylwię, ale to nie tłumaczy że można kogoś wrabiać w coś tak poważnego jak handel dragami. Maja mogła mieć poważne problemy, ale jak widać kto pod kim dołki kopie ten sam w nie wpada. Teraz miałem mieszane uczucia, ponieważ zaczynałem czuć coś do Sylwii. Coraz częściej wspominałem jak wypłakałem się w jej ramionach i jak opatrzyłem jej rękę. Było tych wspomnieniach coś intymnego i łączącego nas. Dlatego dalej nie mogłem uwierzyć, że ktoś tak dobry jak Sylwia, komu powierzyłem swoje troski mógł bez sumienia chcieć komuś tak bardzo zaszkodzić.
Wracałem ze szkoły rozmyślając tak piątkowym popołudniem, gdy nagle usłyszałem jak ktoś do mnie podbiega i dłoń na ramieniu. Odwróciłem się szybko i zobaczyłem smutną twarz Ady.
- Co się stało? – zapytałem zmartwiony.
- Martwię się o Sylwię... – szepnęła i spuściła wzrok.
- Ja też. – odpowiedziałem – Ale spokojnie, wszystko będzie dobrze.
- Też to sobie wmawiam, ale Sylwia jest teraz taka uparta. Tak się zmieniła, że jej nie poznaję... – urwała – I pomyśleć, że to wszystko dla ciebie. – dokończyła unosząc głowę i przeszywając mnie wzrokiem. Nie wiedziałem co mam o tym myśleć. ,,Dla mnie? Przeze mnie? Mam czuć się winny?” – zastanawiałem się. ,, Przecież nikt nie kazał jej tego robić..!” – miałem ochotę powiedzieć, ale nie chciałem wyjść na prostaka.
- Ada, nikt z nas nie mógł przewidzieć, że Sylwia wpadnie na coś takiego. – powiedziałem szczerze.
- Wiem, masz rację...Prze... przepraszam... – wyszeptała, w tym momencie łza popłynęła po jej policzku.
                                Ada
Tylko tego brakowało, rozpłakać się przy przyszłym chłopaku swojej przyjaciółki, która o niego walczyła. Głupio mi było, że powiedziałam, że to wszystko przez niego. To oczywiście nie była jego wina, ale czułam potrzebę przelania na kogoś swoich złości i smutków. Spojrzał na mnie łagodnie, wtedy poczułam kolejne słone łzy i odwróciłam się, aby dłużej na nie nie patrzył. Nagle chwycił mnie za ramię i przyciągnął do siebie. To stało się tak nagle. Po prostu mnie... Przytulił... Tylko przytulił, ale mimo, że czułam że to niewłaściwe wtuliłam się w niego.
- Wszystko się ułoży, nie płacz... – szepnął. Zrobiło mi się trochę niezręcznie, teraz wiedziałam co Sylwia widziała w Janku, poza wyglądem. Widziała dobro i ciepło jakie od niego biło. Poza tym oboje mieli problemy w domu, co ich bardzo do siebie zbliżyło. Z tego co wiedziałam Sylwia jeszcze nie powiedziała Jankowi, że chciałaby go zobaczyć na rozprawie, która miała się odbyć za kilka dni. Nie miała odwagi mu tego powiedzieć, więc poprosiła o to mnie. Było jej wstyd za to co zrobiła i bała się jego reakcji. Nie wiedziała, co o niej uważa w tej sytuacji i wolała nie ryzykować rozmową. Miała teraz lekcje w domu, miałam przyjść potem do niej przekazać jej co Janek powiedział. Aby to były dobre wiadomości, musiałam go nakłonić aby był na sali sądowej i wspierał Sylwię swoją obecnością.
- Masz rację, tym bardziej że możesz pomóc Sylwii... – powiedziałam tajemniczo odsuwając się od Janka. Popatrzył na mnie z zaskoczeniem.
- To znaczy? – zapytał podejrzliwy.
- To znaczy, że Sylwię niedługo czeka rozprawa o czym wiesz.
- Tak.
- I chciałaby, abyś był wtedy obecny na sali... – dokończyłam. Był wyraźnie skonsternowany, milczał. – Będzie także Maja zeznawać i sprawa także przeciwko niej za ten włam będzie się toczyć. Musisz być. Dla Sylwii... – dodałam z nadzieją, że się zgodzi.
                             Janek
Nie wiedziałem co mam jej odpowiedzieć. Czułem, że powinienem tam być, ale z drugiej strony coś mnie odpychało i kazało się trzymać z daleka od tej sprawy. Jednak nie chciałem zawieść Sylwii, więc postanowiłem, pójdę na tą rozprawę.
- Dobrze, będę, a kiedy jest?
- W poniedziałek o piętnastej. Będziemy mieli po lekcjach pół godziny na dojechanie tam. – powiedziała z wyraźną ulgą Ada.
- Okej, ale nie wiem jak ja mam pomóc Sylwii..?
- Po prostu tam bądź, to już dla niej bardzo dużo. – powiedziała spokojnie Ada. Wierzyłem jej. Sylwii bardzo na mnie zależało, więc nie mogłem tego wszystkiego zepsuć swoimi mieszanymi uczuciami.
Weekend minął niespodziewanie szybko. Nie mogłem się na niczym skupić, ponieważ myślałem o Sylwii i jej rozprawie. Ostatnią lekcją jak na złość musiała być matma, do której oczywiście się nie przygotowałem. Znużony i wściekły odliczałem minuty do dzwonka starając się unikać wnikliwego spojrzenia rzucanego przez Adę co jakiś czas w moją stronę. W końcu zadzwonił dzwonek, szybko się spakowałem i wybiegłem z sali nie czekając na Adę.
- Poczekaj, przystanek jest w drugą stronę! – usłyszałem za sobą i poczułem dłoń na ramieniu. Odwróciłem się i zobaczyłem zmartwioną Adę.
- Chyba jednak nie potrafię... – zacząłem.
- Idziemy, nie możemy się spóźnić! – zakomenderowała Ada. Nie wiem czemu, ale nie potrafiłem jej się przeciwstawić. Pociągnęła mnie za rękę i kilka minut później byliśmy już w tramwaju. Niespokojny wpatrywałem się w zatłoczone ulice za szybą. Ludzie cały czas się dokądś spieszyli, ale ja też... Nie wiedząc kiedy dojechaliśmy na miejsce. Ada musiała mnie wyrywać z zamyślenia inaczej pojechałbym dalej zagubiony w swoich myślach.  Kilkanaście minut później czekaliśmy już na sali sądowej, aż rozpocznie się rozprawa. Oprócz nad na widowni było jeszcze kilka innych osób. Wśród nich kobieta w średnim wieku podobna do Mai i siedzący obok niej mężczyzna z siwym zarostem.
- Kto to..? – szepnąłem do Ady.
- Rodzice Mai...
- Aha... – zamyśliłem się. Właśnie, gdzie Mają? Rozejrzałem się uważniej po sali i zobaczyłem skuloną sylwetkę Mai obok jej rodziców. Nie wiem dlaczego jej wcześniej nie zauważyłem. Nagle do sali weszli kobieta ubrana w czarną sukienkę i niebotycznie wysokie obcasy, a za nią... Sylwia. W tym momencie serce zaczęło mi szybciej bić. Poczułem ból na widok Sylwii idącej ze spuszczoną głową niczym skazaniec. Miałem nadzieję, że podniesie głowę i mnie zobaczy. Chciałem dodać jej otuchy swoją obecnością, przecież tak bardzo tego chciała. Zresztą ja też.        
Kilka minut później na salę wszedł sędzia wraz z innymi członkami sądu. Wszyscy wstaliśmy i zaczęło się...
                           Sylwia
Jednak przyszedł, po tym wszystkim co zrobiłam. Zeznając zerkałam co chwila na jego zmartwioną twarz. Było mi przykro, że musi mnie oglądać w takiej sytuacji, ale to wszystko dla niego. Poza tym nie mogłam odpuścić Mai i musiałam udowodnić swoją niewinność choć, w niektórych kwestiach.
- Z analizy przeprowadzonej przez techników policyjnych, wynika, że na znalezionej u pani Mai narkotyków znajdują się pani odciski palców, oraz jeszcze jednej niezidentyfikowanej osoby. Czy ma coś pani na swoją obronę czy przyznaje się do zarzucanej jej winy? – słowa sędziego odbijały się echem w mojej głowie. Musiałam się przyznać, ale i poprzeć swoje zachowanie, i chociaż trochę się wybronić.
- Przyznaję się... – zaczęłam i spojrzałam ponownie w stronę Janka. Był teraz lekko uśmiechnięty wtedy wiedziałam, że będzie przy nie bez względu na wyrok i cokolwiek się stanie. Poczułam przypływ energii i kontynuowałam – Aczkolwiek zrobiłam to w obronie przed ciągłymi atakami i intrygami ze strony Mai.
- Weźmiemy to pod uwagę. Proszę wrócić na miejsce. A teraz pani pani Maju. – zwrócił się sędzia do Mai. Wróciłam na miejsce spokojniejsza, nawet wściekłe spojrzenie matki nie robiło już na mnie wrażenia. Janek był przy mnie, i tylko to się liczyło. A co zarządzi sąd to i tak się stanie. Ale teraz kolej na matactwa Mai.
                               Maja
Byłam wściekła, ale z drugiej strony cieszyłam się, że Sylwii udowodniono winę i zostanie osądzona. Jednak musiałam odpowiedzieć za zlecenie zhakowania konta Sylwii oraz za próby wrobienia jej w kradzież. Niby mi się należało, ale chciałam pokazać Jankowi, że ona nie jest go warta. Niestety wyszło na to, że to ja jestem tą złą, i że posunęła się do wrobienia mnie w handel dragami z mojej winy. Trzeba było jej przyznać, że umiała grać, ale ja też nie byłam gorsza. Widać sędzia był empatyczny i wymierzał karę, nie tylko prawem ale także sercem. Więc musiałam chociaż trochę pokazać, że też jestem pokrzywdzona, co i tak było udowodnione.
                            Janek
- Podsumowując zarzucane i udowodnione winy pani Mai, oraz biorąc pod uwagę uniewinnienie w sprawie handlu substancjami psychoaktywnymi skazuje się ją na sto godzin prac społecznych oraz przyznaje kuratora. – poważny głos sędziego wypełnił salę. Popatrzyłem na Maję. Na jej skupionej twarzy pojawił się cień ulgi. Nie wiem dlaczego, ale trochę jej współczułem mimo całego zła jakie wyrządziła mi i Sylwii... Właśnie Sylwia, teraz kolej na jej wyrok. Widziałem, że się martwi. Zerkała nerwowo w moją stronę. Posyłałem jej łagodny uśmiech, aby dodać jej otuchy.
- Proszę wstać pani Sylwio. – zwrócił się do niej sędzia. W tym momencie byłem skupiony na czyichś słowach jak nigdy dotąd. Byłem z Sylwią w tamtym momencie i chciałem, aby widziała że bez względu na wyrok będę przy niej.
                              Sylwia
Starałam się stać spokojnie i nie dać po sobie poznać, że się boję. Nie chciałam, aby ta suka Maja miała satysfakcję z mojego strachu. Podniosłam dumnie głowę i wstałam. Sędzia popatrzył na mnie spod okularów łagodnym wzrokiem, wtedy wiedziałam że będzie dobrze.
- Podsumowując zarzucane i udowodnione winy pani Sylwii oraz biorąc pod uwagę motyw jakim się kierowała w trakcie popełniania przestępstwa zostaje skazana na sześćdziesiąt godzin prac społecznych na rzecz ośrodka dla uzależnionych od substancji psychoaktywnych oraz zostanie jej przyznany dozór kuratora. – powiedział sędzia. Westchnęłam z ulgą, mimo że nie widziałam siebie w roli pomocnika przy ćpunach, uważałam że to będzie ciekawe doświadczenie. Jeszcze kurator... Nie lubię obcych ludzi w swoim domu, ale będę musiała go jakoś znieść. Wszystko to było do zniesienia, ważne że na nic gorszego mnie nie skazano. Chciałam już wyjść z tej przeklętej sali, odetchnąć świeżym powietrzem i powiedzieć Jankowi po kilku dniach przerwy co czuję do niego. Przez ten czas ciszy między nami utwierdziłam się w uczuciach do niego, miałam dużo czasu na przemyślenia i na wyciągnięcie wniosków ze swoich błędów. Po wypełnieniu ostatnich formalności, wyszłam za mamą z sądu. Kazałam jej chwilę poczekać. Zobaczyłam Janka powoli idącego w moją stronę i Adę stojącą na uboczu uśmiechającą się do mnie porozumiewawczo. Wtedy wiedziałam, że to był dobry moment na wyznanie Jankowi swoich uczuć. W świetle popołudniowego słońca wyglądał jak młody bóg, jeszcze bardziej przystojny i męski niż kiedykolwiek. Chyba dla niego warto było znieść to wszystko. Miałam nadzieję, że to doceni i nie odrzuci, tylko zrozumie i wybaczy moje winy i uczucia. Kiedy był kilka kroków ode mnie nie mogłam się powstrzymać i rzuciłam mu się w ramiona. Znowu poczułam się bezpiecznie i jakby wokół nic nie istniało, jakby nic się nie stało.
                             Janek
- Tęskniłem... – szepnąłem kiedy wtuliła się we mnie. Poczułem wtedy spokój, bo wiedziałem że jestem we właściwym miejscu mając przy sobie ukochaną osobę. Odsunąłem ją lekko od siebie i uniosłem jej głowę za podbródek. Nie wiem czy mi się zdawało, ale jakby jej oczy były mokre. Poruszyło mnie to. Nie chciałem, aby przeze mnie płakała.
- A co ja mam powiedzieć... – westchnęła i zamknęła oczy.
- Prawdę. – powiedziałem chyba trochę ostrzej niż miało to zabrzmieć. Sylwia powoli otworzyła oczy. Mała łza spłynęła po jej policzku, ten widok utwierdził mnie w przekonaniu że jest dla mnie bardzo ważna. Ale czy ją kochałem?
- Tak wiele chciałbym ci powiedzieć, ale tak nie wiele potrafię... – powiedziała nie odrywając ode mnie spojrzenia.
- Więc powiedz co potrafisz. – powiedziałem czule.
- Głupio mi, że aby mieć cię dla siebie musiałam wrabiać innych w handel dragami. – powiedziała uśmiechając się i zachichotała.
- A skąd wiesz, że było warto? – pytałem podchwytliwie. Patrzyła na mnie przenikliwie.
- A nie było? – uniosła brwi.
- Przekonamy się. – przekomarzałem się z nią.
- Po prostu to czułam, i chcę abyś wiedział, że bardzo mi na tobie zależy.
                           Sylwia
- Nie domyśliłbym się wiesz? – dalej się ze mną droczył. To było takie urocze, aż mimowolnie kolejna łza spłynęła po moim policzku. Otarł ją delikatnie. Miał takie ciepłe dłonie. Dlaczego nie mogłam wyrzucić z siebie wszystkiego? Może reszta była zbędna..?
- Głuptas. – powiedziałam i zamilkłam. Staliśmy tak chwilę w milczeniu. Nie zwracałam nawet uwagi na zniecierpliwioną matkę czekającą przy samochodzie. Teraz tylko Janek był najważniejszy. – Kocham cię... – wyszeptałam ze strachem, ale i ulgą. Popatrzyłam mu w oczy. Wiedziałam już co odpowie.
- Ja ciebie też. – powiedział i przytulił mnie. W tym momencie zdałam sobie sprawę, że mogłam go stracić przez swoją głupotę i zazdrość. Nigdy bym sobie nie wybaczyła, gdyby tak się stało. Ale teraz czułam się bezpieczna i spokojna, pozwoliłam łzą płynąć. Najważniejsze było to, że mimo tego co przeszliśmy, mimo nas pozostaliśmy razem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro