Rozdział 16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dni mijały,a z dniami tygodnie, a z tygodniami miesięce i tak z jesieni nalała zima. Tegoroczne święta zapowiada się ponuro. Stan Tess nie poprawiał się co było złym znakiem. Nikt nie wiedział, czy wogule się wybudzi.

Mimo iż były święta to Clint i tak czuwał przy łóżku młodej kobiety nie odstępując jej praktycznie wogule. Jego rutyna stało die diedzienie w sali szpitalnie przez większość dnia i jadąc do domu dopiero późno w nocy przespać się kilka godzin, by z samego rana znów przyjechać i czuwać.

- Dlaczego?- spytał Clint siedzący przy łóżku Tess - Dlaczego to musiało się zdarzyć? Tak bardzo mi ciebie brakuje. Nie możesz odejść rozumiesz. Nie możesz mnie opuścić. Musisz walczyć. Masz dla kogo żyć. Masz mnie, Ethan'a, Scotta, Harper. Są osoby dla których musisz żyć. Tamtego dnia przed twoim wyjściem chciałem ci coś powiedzieć pamiętasz?

* dzień wypadku *

Tess była spóźniona do pracy. Biegła po mieszkaniu w poszukiwaniu kluczy do auta, których niegdzie nie mogła znaleźć.

- Gdzie one są?- spytała podchodząc nosem.

- Czego szukasz?- spytał Clint opierając się o framugę drzwi.

- Tych przeklętej kluczy do samochodu. Wczoraj je położyłam na stole, a dzisiaj ich tam nie było.- powiedziała zdenerwowana.

- Po pierwsze to się uspokój. Na pewno gdzieś tu są. - powiał starając się uspokoić.

- Uspokoić? Ja mam się uspokoić? Clint ja powinnam wyjść z domu już dziesięć minut temu i być w drodze do pracy, a zwiastun tego latam jak głupia po mieszkaniu i szukam cholernych kluczy.- powiedział na jednym wdechu.

- Mówię poważnie uspokój się bo tak nic nie zdziałasz. Pqtrzalas na szafce w salonie?

- Tak nie było ich tam.

- To może spadły na podlogę?

- Nie było ich tam.

- To może w kuchni zostawiłaś?

- Jak z kluczami nie wchodzę do kuchni.

- A sprawdzałaś?

- Tak i ich też tam nie ma.

- No dobra, a w torebce.

- Matko jaka głupia jestem.- powiedziała biorąc torebke do ręki i wyciągając z nie szukane klucze.

- No widzisz nie zgubiły się.- powiedział Barton śmiejąc się z swojej dziewczyny.

- Dobra ważne, że się znalazły.- powiedziała wychodząc z sypialni, a Clint za nią nadal się śmiejąc.

- Dalej będziesz się ze mnie śmiał?- spytała ubierać płaszcz.

- A żebyś wiedziała, że tak.- odpowiedziqł nadal się śmiejąc za co dostał od Tess w bok.

- Jesteś okropny wiesz?

- Zdaję sobie sprawę, bo za to mnie przecież kochasz.

- A to ciekawe. Bo z tego co pamiętam to wcześniej byłeś normalny.

- Twierdzisz, że nie jestem normalny?- spytał na co kobieta tylko wzruszyła ramionami.

- Dobra ja spadam, bo naprawdę jestem już spóźniona.

- Czekaj jest coś co muszę Ci powiedzieć.- powiedzial zatrzymują ją.

- Powiesz mi wieczorem jak wrócę z pracy dobrze? Bo naprawdę jestem już spóźniona. Pa.- powiedziała całując go w policzek i szybko wyszła z mieszkania.

* teraźniejszość *

***

Szpitalnym Korytarzem szedł Scott rozmawiający z lekarzem prowadzącym Tess. Brubował dowiedzieć się dokładnie co z jego siostrą.

- Scott chciałbym ci powiedzieć więcej, ale nic więcej nie wiem. I wiem dobrze, że to twoja siostra i jesteś pierwszą osobą, która dowiaduje się o jej stanie zdrowia.

- Condrad powiedz mi chociaż jeśli Tess się obudzi to jakie mogą być skutki.

- Tess doznała poważnych obrażeń głowy, jeśliby się obudziła to w najgorszym wypadku mogłaby całkowicie lub częściowo stracić pamięć.- powiedział po chwili zawahania.

- Cgcesz mi powiedzieć, że gdy się obudzi nie może nie poznać mnie, Harper, Clinta lub nawet własnego syna?- spytal zaskoczony i przerażony jednocześnie.

- Niestety tak, ale miemy nadzieje, ze tak się nie stanie. W końcu mamy święta.- powiedział, a po chwili usłyszeli jak kilka metrów dalej jest jakieś zamieszanie.

- Doktorze Terissa Collins się obudziła.- poinformowała jedna z pielęgniarek, która podeszła do lekarza. Obaj spojrzeli na siebie i poszli w stronę sali, w której leżała siostra Scotta.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro