Rozdział 9

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Minęło kilka miesiecy w tym czasie Terissa ukończyła rezydenturę i stała się pełnoprawny lekarzem pediatrii. W związku jej i Clinta wszytsko układało się bardzo dobrze. Oboje zawsze starali się znajdywać czas dla siebie nawzajem co nie było takie proste przez obowiązki jakie każdy z nich musiał wypełniać.

Tess jak co dzień była w pracy i zajmowała się papierkową robotą, której miał dość dużo. Nie lubial jej, sumie jak każdy. Nagle usłyszała dzwonek swojego telefonu. Wyciągnęła go z kieszeni fartucha i zobaczyła na wyświetlaczu numer Clinta. Uśmiechnęła się i odebrała.

– Hej.- powiedziała usmiechajac się do siebie.
Cześć masz chwile?
– Akurat nam, o co chodzi?
To dobrze, bo chciałem zapytać czy nieposzlabys ze  mną na kolację?
– Zapraszam mnie na randkę?
A co nie chcesz iść?
– Tego nie powiedzialam. Chcę i to bardzo, kiedy?
Co powiesz na jutro wieczór?
– Jutro mam wolne, więc mi pasuje.
To się bardzo cieszę.
– A gdzie mnie zabierasz jeśli można wiedzieć?
To niespodzianka.
– Wiesz, że nie lubię niespodzianek.
Jakoś to przeżyjesz.
– Postaram się. Na którą mam byc gotowa?
Na dziewiętnastej ędę u ciebie.
– Dobra to do zoaczenia jutro.
Do jutra. - powiedzial rozłanczajac się.

Dziewczyna po zakończone rozmowie schował telefon spowrotem do kieszeni i wyszła z pokoju lekarzy. Podeszła do Maggie oddać papiery.

– Wypełnione wszystko. Tym razem niczego nie pominęła. Sprawdziłam trzy razy.- powiedziała podajac jej dokumenty.
– Masz racje niczego nie pominęłaś.- powiedzial po chwili przejrzenia dokumentów.
– Mówiłam.- powiedział z uśmiechem.
– A tu co taka szczęśliwa co?
– Clint zaprosił mnie na randkę.
– Gratulacje, już myślałam, że nigdy cie nie zaprosi. Przypomnij mi ile to już jesteście parą?
– Pięć miesięcy.
– Szybki jest.
– No nie przesadzaj. Oboje wcześniej zbyt nie mieliśmy czasu. Ja miał rezydenturę do ukończenia on mila dużo roboty i jakoś tak wyszło.
– Dobra dobra wymówki zachowaj dla siebie, a teraz powiedz mi kiedy i gdzie?
– Jutro wieczorem zabiar mnie na kolację.
– Gdzie?
– Powiedzial, że to niespodzianka.
– Przecież ty nie lubisz niespodzianek.
– To samo mu powiedzialm, a on mi na to "Jakoś to przeżyjesz".
– Widać, że cie kocha.
– I to bardzo. Dobra wracam do pracy. Cześć.
– Cześć.

                                        ***
Następny dzien zleciał Tess bardzo szybko. Nim się obejrzała, a na zegarku była już godzina siedemnasta. Co znaczył, że zostały  jej tylko dwie godziny do spotkania.

W tym czasie przyszła też do niej Maggie, która miała zająć się Ethan'em podczas jeb  ie obecności i przy okazji pomóc jej w przygotowaniu się.

– Dobra pokaż się.- powiedziała Maggie siedzieć na kanapie z Ethan'rm na kolanach.

Z pokoju obok wyszła Terissa ubrana elegancka sukienkę o prostym kroju w kolorze morskim i ciemnozielonych szpilkach. Włosy miała elegancko związane w zwyczajny kucyk, w uszach miał srebne kolczyki i cyrkoniami. Na twarzy miała mocniejszy makijaż niż zwykle. Usta miała czerwoną szminką, na oczach miała delikatne kreski i błyszczące się cienie oraz żęsy pomalowane czarnym tuszem.

– I jak wyglądam?- spytała się stając przed koleżanką i synkiem.
– Skromnie, elegancko i z klasą. Po prostu pięknie.
– Dziękuję, a tobie jak się podoba Ethan- spytał na co mały uśmiechnął się i zaczął się  śmiać.
– Podoba mu się.- powiedział Maggie.
– Widzie właśnie.- powiedział po czym usłyszała dzwonek do drzwi.

Po ich otwraciu zauważyła Clinta ubranego błękitną koszule, szare eleganckie spodnie, pasująca do tego marynarkę oraz brązowe eleganckie buty.

– Cześć. - powiedział po chwili.
– Cześć, pięknie wyglądasz. - powiedział z uśmiechem patrząc na Tess.
– Dziękuję ty też.
– Gotowa?
– Tak tylko wezmę jeszcze torebkę. Wejdź.- powiedział zapraszajcie go do środka, a sam poszła do pokoju po mala czarną torebkę, z którą po chwili przyszła do mężczyzny.
– Dobra ma m wyszytsko. Maggie poradzisz sobie?‐ spytał kobiety, która trzymał na rękach dziecko.
– Tak spokojnie dam radę. Jedziecie to jest wasz wieczór. Zostanę z nim nawet do rana, jeśli będzie trzeba.
– Dzięki wielkie pa.
– Miłego wieczoru.- powiedziała zamykając drzwi za parą.

Tess z Clintem wyszli z bloku i wsiedli do samochodu mężczyzny i odjechali tylko Bartonowi znanym kierunku.

– To powiesz mi wreszcie do kąd jedziemy?- spytał z nadzieją w głośnie patrząc na mężczyznę.
– Nie.- opowiedział z uśmiechem nawet nie patrzac na kobietę.
– No weź powiedz.
– Mówiłem to niespodzianka.
– Niech ci będzie.- powiedziała niezadowolona na co hawkeye zaśmiał się pod nosem na jej słowa.

***

Po nie długiej podróży dotarli na miejsce. Clint jak na gentlemana przystało otworzył Tess drzwi i pomógł jej wyjść z samochodu. Wyszła uśmiechnięta z pojazdu, musiała przyznać, że była mile zaskoczona postawa Barton'a. Jednak jej uśmiech zszedł szybko jak tylko zobaczyła, gdzie się znajdują.

– Na pewno pod właściwy adres przyjechaliśmy?- spytała dla pewności patrząc na Clinta, który również na nią spojrzał.

– Tak i o to ta niespodzianka.- powiedział z uśmiechem, ale widząc minę kobiety zaniepokoił się - Wporzadku?

– Tak tylko... zdajesz sobie sprawę, że to jest najdroższa restauracja w całym mieście i nie stać mnie na to, aby tu przychodzić oraz, że o miejsce tutaj to trzeba dzwonić jakiś rok wcześniej.

– O to się nie martw. Ciebie może nie stać, ale mnie tak, a poza tym to ja ciebie zaprosiłem, więc to ja, a nie ty będę płacił, a jeśli chodzi o miejsce to się nie martw. To co idziemy?

– Idziemy. - powiedział z lekkim uśmiechem i razem z Clint'em weszła do środka, gdzie kelner zaprowadził ich do stolika.

Po zamówieniu dań oboje zaczęli luźna rozmowę. Oboje musieli przyznać,że w swoim towarzystwie świetnie się bawili.

– Zastanawia mnie jedno.- zaczęła niepewnie.

– Co takiego?- zapytał zainteresowany.

– Jakim cudem znalazłeś tu miejsce tak z dnia na dzień? Bo wątpię, że wiedzialas, że mam dziś wolne.

– Po ptostu czasem warto jest znać Stark'a.

– No tak...Stark mogłam się w sumie tego spodziewać. Wielki Tony Stark dla niego nie ma chyba rzeczy niemożliwych co?

– Raczej nie.

– Tak wogule to co słychać u reszy drużyny?

– Nat i Steve sa gdzieś na misji, Thor wrócił do siebie, Banner ma swoje sprawy tak jak i Tony, a co?

– Nic tak się tylko pytam.

– Nad czym myślisz?

– Za kilka dni mija kolejna rocznica śmierci mojej mamy, a potem pierwsza rocznica śmierci Phil'a. Ten czas starszenie szybko leci. Czasami mam wrażenie, że zbyt szybko.

– Może i masz rację. Zbyt szybko on leci, ale spójrz na pozytywne tego strony. Nie długo mija rok od kiedy się znamy.

– Faktycznie, a co z tym idzie? Roczek Ethan'a. Nie mogę uwierzy, że już będzie on rok kończyć. Pamiętam co dopieto pierwszy raz wzięłam do na ręce. Był taki malutki, a nim się obejrzała będzie on już duży.

Oboje rozmawiali tak jeszcze przez kila godzin, po czym pojechali autem mieszkania mężczyzny, gdzie oboje spędzili wspona noc.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro