17 {Oszczerstwa}

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


– Co ona robi? – chowam głowę pod poduszkę – Czy ona przed chwilą nie wróciła?

– Mia jest szalona – przysuwa się do mnie i całuje mnie mnie w ramie.

– Idę jej powiedzieć, że chcę spać.

– Daj jej spokój, jest pracusiem – tłumaczy albo przekonuje.

– To niech będzie pracusiem o normalnych godzinach.

Naciągam na siebie pierwszą lepszą rzecz i kieruję się w stronę kuchni, skąd dochodzi dźwięk miksera.

– Co robisz, Mia?

– Przygotowuję sobie posiłki na następne kilka dni. Rozpoczęłam studia, pracuję, muszę to kiedyś robić.

– Ale my chcemy spać.

– To nie możecie spać u ciebie? – obraca się do mnie – Ja tutaj mam prawdziwe życie, Gina.

Przewracam oczami. Ta dziewczyna jest uparta.

– Bo co? Bo wolisz się zaharowywać niż przyjąć pieniądze brata? Możesz przyjmować tylko to, co uznasz za stosowne tak? To drogie mieszkanko, wszystkie te sprzęty kuchenne, studia na Harvardzie, ale nie wygodne życie?

– Nie zrozumiesz tego, bo nigdy nie chciałaś nic sama osiągnąć – okej – Łapiesz tylko bogatych facetów.

– Sama jestem bogata – przypominam.

– Mówiłaś, że rodzice...

No tak. Cały czas o tym zapominam. Cholera jasna.

– Nieważne – to beznadziejny argument, a właściwie żaden – Po co to robisz? Jaką to ma wartość przy tych innych rzeczach?

– Nie rozumiesz, bo jesteś tylko bogatym dzieciakiem jak Thomas.

– Panienka nieużywająca bogactwa, kurwa – odpowiadam.

– Chcesz się założyć? – zakłada ręce pod piersiami – Nie wytrzymałabyś nawet tygodnia.

– Och kochana, wytrzymałam tydzień i to był najgorszy tydzień mojego życia.

– Naprawdę? Jesteś żałosna — naprawdę jestem? – Wytrzymam miesiąc.

– No niby jak to zrobisz?

– Koleżanka ma pokój, chodzę do pracy, dam radę.

– Dlaczego nie chcesz korzystać z możliwości młodości, dziewczyno? – pytam.

– Znajduję czas na przyjemności. Ty ich nie widzisz, bo widzisz tylko moje zapracowane dupsko. Zabawa wtedy lepiej smakuje, wiesz? A nie, nie wiesz, bo tylko się bawisz. Mój brat chociaż udaje, że prowadzi milionowe interesy.

– Idż do łóżka, Mia.

– Wal się – i mikser znowu wraca do pracy.

– Powiedziałam, żebyś poszła do łóżka – odłączam go z prądu – Chcę spać.

– To moje mieszkanie! – krzyczy – A ty się tu czujesz jak u siebie! Nie podoba mi się to! Ty mi się nie podobasz!

– No to mamy problem, bo ja się nigdzie nie wybieram – stwierdzam stanowczo.

– No jasne, kto by uciekł od tej kopalni pieniędzy, jaką jest mój brat – znowu włącza mikser do prądu.

– Co tu się dzieje? – Thomas wchodzi do kuchni.

– Twoja dziewczyna mi przeszkadza, a to też moje mieszkanie.

– Jesteś małą rozpuszczoną gówniarą, która w ogóle nie widzi, jaką jest hipokrytką – mówi.

– I wice versa!

– Dosyć tego, obie wracajcie do łóżek.

– Jesteście obrzydliwi! Nienawidzę słuchać tego jak się bzykacie! Mielibyście chociaż trochę przyzwoitości!

Dlaczego wszyscy na tym świecie mnie nie rozumieją?

*

– Wstawaj – Thomas bez zawahania zrzuca ze mnie pościel – Wstawaj i powstrzymaj moją siostrę przed cholerną wyprowadzką!

– Co?

– Przez waszą nocną pogawędkę postanowiła się wyprowadzić do jakieś nory! – wrzeszczy – Coś ty jej powiedziała!?

– Że jest rozpuszczoną gówniarą, która bawi się w biedną dziewczynkę.

– A teraz chce nią zostać tak naprawdę!

– Wielkie mi halo, wróci za dwa dni – zabieram mu kołdrę i wracam do łóżka.

– W ogóle nie znasz mojej siostry – warczy – Masz wstać i przekonać ją..

– To jej dobrze zrobi, nauczy ją, że pieniądze są ważne.

– To moja siostra!

– Upadek na goły tyłek dobrze jej zrobi! – zakładam poduszkę na głowę i wracam do snu.

Luke

– Myślałeś kiedyś o tym jak bardzo dobrze do siebie pasujemy?

Robimy śniadanie na spółkę i rozmawiamy, co nie jest szczególnie rozpraszające. Robiłem śniadanie, nikt mi nie pomagał i o wiele więcej to ode mnie wymagało, ale to już nie jest ważne.

– Wyciągasz ludzi z pożarów, żeby potem zostali przewiezieni do szpitala i żebyśmy mogli uratować ich do końca, pomóc im. Mamy prace zespołową.

– Wow, tak jak tutaj?

– Mniej krwi i niezbyt seksownych ciuszków.

– Uważasz strój lekarza za seksowny? – pytam ją.

– Raczej twój strażaka, co prawda mało kiedy jest czysty.

– Właśnie brudny powinien być najseksowniejszy – tłumaczę – Wiesz to zazwyczaj znaczy, że uratowałem jakieś życie.

– I właśnie za to cię kocham.

Ta, to coś za co nieszczególnie kochała mnie Gina. Nigdy nie zdarzyło się nic, co by sprawiło, żeby to był powód do rzucenia mnie, ale myślę, że gdybym potrzebował opieki byłoby naprawdę ciężko. Chciałaby, żebym wierzył, że będzie dobrze. Robił rzeczy, na które nie miałbym czasu. Tylko jak długo? Gdyby przyszło do naprawienia uszkodzeń? Są ludzie z poparzeniami, są ludzie z połamanymi nogami, brakującymi kończynami albo nie w pełni sprawni, niektórzy od poparzeń nie mają czucia. Gina jest osobą, przy której nie potrafiłbym o tym zapomnieć, bo jest tak pełna życia. Wiem, że to pokręcone, ale tak by właśnie było. Tak już było gdy przydarzył mi się ten nie tak duży wypadek. Chciała, żebym żył pełnią życia i żebym kochał ją bardziej niż cokolwiek, ale żadne z nas tego nie potrafiło.

Tutaj nie ma mowy o wyrzeczeniach, są tylko rzeczy, które lubimy, szanujemy i potrzebujemy. Jest zupełnie inaczej.

– Dobra, za dużo gadania, muszę jechać.

Nachylam się do całusa i wychodzę.

To wszystko jest takie proste.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro