Julie 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Było już dość zimno w końcu grudzień się zaczął. Ciepło się ubrałam i wyszłam z zamku. Postanowiłam poczekać na chłopaka przed Hogwartem. Po chwili poczułam czyjeś ręce na moich oczach.

- Zgadnij kto to? - usłyszałam.

- Największy przystojniak z Hogwartu? - zaśmiałam się.

- To tylko ja Cedrik... Ale miło, że tak sądzisz - uśmiechnął się.

- Nawet nie wiesz, jak nudne jest siedzenie w Pokoju Wspólnym, albo dormitorium i odrabiane lekcji słuchając wszystkich dziewczyn zastanawiających się co złożą na bal. Cieszę się, że mnie gdzieś wyciągnąłeś.

- Idziemy nad jezioro? - zapytał.

- Czemu nie? - przyznałam i poszliśmy w kierunku, który zaproponował chłopak.

Kiedy dotarliśmy na miejsce Ced wyczarował ławkę, na której usiedliśmy.

- Jak ci idą przygotowania do drugiego zadania? - zapytałam.

- Wiesz... jak na razie nie mam pojęcia co z tym złotym jajkiem zrobić. Ale jak już na coś wpadnę będziesz pierwszą, której o tym powiem.

Uśmiechnęłam się.

- Ced - zaczęłam, a chłopak spojrzał na mnie pytająco. - Cieszę się, że jesteś.

Przytuliłam się do chłopaka i zaczęłam pochłaniać jego zapach. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie.

- Też się cieszę, że jesteś. I dziękuję ci, że dałaś mi się bliżej poznać. A korzystając z okazji... Czy uczynisz mi ten zaszczyt i pójdziesz ze mną na Bal?

- Wiesz... Mam już partnera - chłopak posmutniał.

- Kto to taki? - zapytał.

- Takie jeden przystojniak Cedrik Diggory - zaśmiałam się i mocno go przytuliłam. - Z wielką przyjemnością będę ci towarzyszyć.

- Będziemy najładniejszą parą na tym balu - przyznał chłopak.

- Każda dziewczyna będzie mi zazdrościć.

- Raczej mi każdy chłopak.

Siedzieliśmy tak jeszcze przez jakiś czas i rozprawialiśmy o Balu.

- Mam czarną szatę. Średnio będzie pasowała do twojej sukienki.

- Jak założysz granatową muchę, będzie w sam raz. Za to ja muszę znaleźć jakieś wysokie buty, żeby nie sięgać ci do pachy.

- Tylko nie za wysokie. Nie mogę być niższy od ciebie.

- Zobaczę, co da się zrobić.

Czas szybko upłynął i musieliśmy wracać do Hogwartu.

Pójdę na Bal z Cedrikiem! Byłam najszczęśliwszą dziewczyną na ziemi! Z taką myślą zasnęłam wtulona w poduszkę.

****

Przez resztę grudnia nie mogłam się doczekać świąt. Zawsze lubiłam ten czas, ale w tym roku był jeszcze Bal. Wcześniej jakoś mnie to nie cieszyło, ale teraz, kiedy miałam partnera i to w dodatku takiego partnera to mogłam przetańczyć z nim całą noc.

Na lekcji eliksirów, którą mięliśmy z Gryfonami Profesor Sanpe kazał nam uważyć wywar żywiej śmierci. Pracowałam na szczęście z Fredem i George'em.

- Wpadasz do nas dzisiaj? - zapytał jeden z bliźniaków.

- Mogę - odpowiedziała z uśmiechem. - Co będziemy robić?

- Musimy ci coś pokazać - uśmiechnęli się.

- Gdybym was nie znała, zaczęłabym się bać.

- Nie masz czego.

- Czy Pani Brody w towarzystwie Państwa Wesleyów uwarzyła już swój eliksir? - zapytał chłodno Profesor Snape.

- Nie profesorze - odparłam ze spuszczoną głową.

- To lepiej weźcie się do pracy, bo za kolejnym razem odejmę wam punkty i już nie będzie tak wesoło.

Do końca lekcji nikt się nie odezwał, przez co Profesor miał trochę lepszy humor, o ile można to tak nazwać. Przynajmniej nie zadał nam żadnej pracy, co było dość dziwne.

Po zajęciach udałam się na obiad. Spojrzałam w kierunku stołu Gryfonów. Zobaczyłam George'a, który rzucił kawałkiem papieru w prawdopodobnie Angeline. Po chwili zaczął się kiwać od prawej do lewej. Osoby siedzące obok zaczęły się śmiać, a dziewczyna była widocznie zadowolona. Po chwili zamyślenia wróciłam do posiłku. Następnie udałam się do dormitorium.

Bardzo chciałam przymierzyć moją nową sukienkę. Wykorzystałam okazję, że nikogo nie było w naszym pokoju. Kiedy ją założyłam zaczęłam się zastanawiać jakie dobrać do tego buty i co zrobić z włosami. Wolałam to zaplanować wcześniej, bo wiedziałam że lepiej nie zostawiać tego na ostatnią chwilę.

Stałam i przeglądałam się w lusterku, kiedy drzwi do dormitorium się otworzyły. To była Cho.

- Wow! Wyglądasz bardzo ładnie. Jednak zdecydowałaś się iść na Bal.

- Dziękuję. A ty masz już sukienkę?

- Tak. Brakuję mi tylko partnera - powiedziała ze smutkiem.

- Na pewno ktoś cię zaprosi. Zostało jeszcze mnóstwo czasu.

- A ty już wiesz z kim idziesz?

- Cedrik niedawno mnie zaprosił - powiedziałam zadowolona.

- O, to super! - dziewczyna nie wyglądała na zadowoloną.

- Lepiej to już ściągnę - przyznałam i udałam się do łazienki.

Po chwili wyszłam ubrana w dresy i bluzke i odłożyłam sukienkę na swoje miejsce.

- Dużo masz zadane? - zapytałam siadając na łóżku.

- Tak, trochę, dlatego lepiej mi nie przeszkadzaj.

Dla własnego dobra nie zapytałam się jej czy coś się stało i zebrałam się za własne lekcje. Kiedy skończyłam pracę na transmutację, postanowiłam udać się do Freda i George'a. Usiedliśmy w Pokoju Wspólnym. Tam chłopcy przedstawili mi swój plan na biznes. Musiałam przyznać, że nie było to takie złe rozwiązanie. Pokazali mi nawet kilka swoich pomysłów i obiecałam im, że nic nikomu nie powiem w szczególności Percyemu i Pani Weasely. Kiedy zrobiło się już późno musiałam wracać do dormitorium. Fred postanowił mnie odprowadzić.

Przez całą drogę opowiadał mi, jak wypróbowali jedno ze swoich dzieł na Dudleyu, kuzynie Harry'ego. Zabawna historia.

Przu wejściu do Pokoju Wspólnego zatrzymaliśmy się i zapadła cisza.

- Julie - chłopak przerwał ciszę. - Tak się zastanawiałem. Chciałabyś może pójść ze mną na Bal?

- Wiesz Fred, bardzo chętnie, ale... Już mam partnera na bal - powiedziałam z lekkim smutkiem.

- Wiesz tak pytam, bo jesteśmy przyjaciółmi, a George zaprosił już Angelinę.

- Rozumiem, ale masz jeszcze czas - robiło się dosyć niezręcznie. - Możesz iść z Cho jej jeszcze nikt nie zaprosił.

- Raczej nie skorzystam, ale dzięki za propozycję... No trudno, widzimy się jutro na śniadaniu.

- Tak. Dobrej nocy - powiedziałam, a chłopak odszedł.

Fred zachowywał się dziwnie. Był jakiś nie swój, ale może po prostu nie miał humoru. Chociaż to było dziwne.

****

Nadszedł ten długo wyczekiwany dzień. Założyłam granatową sukienkę, czarne matowe szpilki. Włosy spięłam w luźnego warkocza. Kiedy byłam całkowicie gotowa udałam się przed Wielką Salę. Lekko się stresowałam. Kiedy zeszłam po schodach zauważyłam Cedrika, więc zaczęłam zmierzać w jego stronę.

- Wyglądasz zjawiskowo ślicznotko - przyznał przytulając mnie na powitanie.

- Ty też się wystroiłeś przystojniaku.

Po chwili zauważyłam Harry'ego wraz z Ronem. Ten drugi miał dość nietypową, jak na chłopaka szatę wyjściową. Chłopcy przyszli z bliźniaczkami Patil. Ujrzałam również Wiktora Kruma z Hermioną, co z początku lekko mnie zdziwiło, aczkolwiek zawsze czułam, że do siebie pasują.

Cedrik złapał mnie za rękę. Cała czwórka reprezentantów wraz ze swoimi partnerkami i partnerami wkroczyło do Wielkiej Sali. Rozpoczęliśmy Bal uroczystym tańcem. Po chwili zaczęli dołączać do nas inni uczniowie, a nawet nauczyciele. A potem zaczęła się zabawa. Z Cedrikiem bardzo dobrze się bawiłam. Po chwili usiedliśmy przy barze. Chłopak zamówił nam po szklance Ognistej.

- Przepraszam. Czy mógłbym porwać panienkę na jeden taniec - usłyszałam głos i ujrzałam Freda.

Uśmiechnęłam się do niego i razem poszliśmy na parkiet.

- Do twarzy ci w niebieskim - przyznał chłopak.

- Dlatego Tiara przydzieliła mnie do Ravenclaw.

Zaczęliśmy się kiwać w rytm muzyki, było przyjemnie. Kiedy utwór się skończył chłopak podziękował mi za taniec.

- Świetnie się tańczyło. Uciekam do swojej partnerki i życzę miłej zabawy.

- Przyjemność po mojej stronie - odpowiedziałam z uśmiechem.

Później wróciłam do Cedrika. Chciałam usiąść, kiedy obok mnie przeszła jakaś dziewczyna. Wpadła na mnie i wylała swój pącz na mój dekolt.

- Przepraszam - usłyszałam głos Cho. - To wypadek naprawdę strasznie mi przykro.

- Nie szkodzi... - rzuciłam. Chciałam żeby spobie poszła.

- Hej Cedrik - powiedziała do chłopaka wlepiając w niego wzrok. - Cho Chang.

- Skoro mnie już znasz to nie będę się przedstawiał - zażartował.

- Tak... - odpowiedziała i po chwili odeszła.

- Świetnie! Teraz wyglądam okropnie! - oburzyłam się i z niezadowoleniem usiadłam na krześle. Upiłam napój ze szlanki.

- Dla mnie wciąż jesteś piękna.

- Ona zrobiła to specjalnie. Nie lubi mnie, to oczywiste!

- Po prostu ci zazdrości - przyznał chłopak.

- No tak! Zabujała się w tobie! Jak mogłam na to nie wpaść.

Muzyka lecącą w tle zwolniła. Cedrika złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć na parkiet. Zeszłam z krzesła i podążyłam za nim. Puchon objął mnie w tali. Ja złapałam go za szyję i wtuliłam w jego tors. Zaczęliśmy powoli kołysać się do rytmu. W jego objęciach czułam się bezpiecznie. Chciałam już na zawsze w nich zostać, już nigdy go nie opuścić. Przez prawie pół roku zdążyłam się do niego przywiązać, poczuć coś więcej niż zwykłą sympatię. Cedrik był dla mnie bardzo ważny. Dotarło do mnie, że się w nim zakochałam. Tak prostu, skradł moje serce.

Kiedy piosenka się skoczyła Puchon spojrzał mi w oczy. Nasze spojrzenia się skrzyżowały. Cedrik powoli zbliżył swoje usta do moich i złączył je w delikatnym pocałunku. Po chwili powtórzył gest tym razem bardziej namiętnie. To było cudowne uczucie.

Przez resztę nocy świetnie się bawiliśmy. Tańczyliśmy do wolnych i szybkich kawałków, piliśmy, gadaliśmy. Czasami tańczyłam z moimi kolegami z domu i nie tylko. To był naprawdę cudowny i wyjątkowy wieczór, który długo pozostał w mojej pamięci.

****

- Ciekaw na czym będzie polegało drugie zadanie - rzucił Fred, kiedy siedzieliśmy na dziedzińcu. Wciąż padał śnieg, ale było już trochę cieplej.

- Pod koniec tego miesiąca się dowiesz - zaśmiałam się.

- W sumie to już całkiem nie długo.

- Znowu będziecie zbierać zakłady? - zapytałam.

- Oczywiście - odparli na raz z uśmiechem. - Kilka galeonów zawsze się przyda.

Odwróciłam głowę i zobaczyłam Cedrika zmierzającego w naszym kierunku. Pomachałam mu z daleka.

- Julie - zaczął kiedy podszedł bliżej. - Muszę ci coś powiedzieć.

- Słucham - zapytałam lekko zaniepokojona.

- Nie tutaj - przyznał. - Musimy się udać w jedno miejsce. Zaufaj mi.

Spojrzałam na Freda i George'a. Nie wyrażali sprzeciwu.

- Jeszcze wrócimy do tej rozmowy - powiedziałam i ruszyłam za Cedrikiem.

Po krótkiej chwili milczenia zorientowałam się, gdzie chłopak mnie prowadzi.

- Czemu idziemy do wierzy Ravenclaw? - zapytałam zdziwiona.

- Potrzebujsz stroju kompielowego - rzucił.

- Jak to? Po co? Oszalałeś?

Cedrik się zatrzymał złapał mnie za ramiona i spojrzał mi w oczy.

- Powiedzmy, że mam pomysł co zrobić ze złotym jajem i chcę żebyś mi towarzyszyła... - chłopak urwał. Chyba nie był przekonany czy chcę z nim iść.

- No to w drogę! - powiedziałam.

Kiedy dotarłam do dormitorium wzięłam strój i chciałam wyjść. Zatrzymała mnie Cho.

- Gdzie idziesz? - zapytała.

- Na randkę - rzuciłam i wyszłam. Nie miałam ochoty z nią rozmawiać ani z czegokolwiek się tłumaczyć.

Już po chwili znaleźliśmy się w Łazience Prefektów.

- To tak można? - zapytałam.

- Nie wiem. Jestem tu pierwszy raz.

- Trochę to ryzykowne - przyznałam. - Ale nie bardziej niż sam udział w Turnieju.

Chłopak się zaśmiał. Obydwoje poszliśmy się przebrać. Kiedy założyłam już swój strój jednoczęściowy w bordowym kolorze udałam się do wielkiej wanny, która wyglądała bardziej jak basen. Cedrik zdążył nalać wody do środka.

Usiadłam na brzegu i włożyłam stopy do wody.

- Co tu robisz? - usłyszałam czyjś piskliwych i zaintrygowamy głos. To nie był Cedrik.

- Przyszłam na randke - odpowiedziałam.

- Kim jesteś? Myślałam, że był tu chłopak.

- Nadal jest. Ale jestem też ja.

Głos nic więcej nie powiedział. Dziwne. Po chwili obok mnie usiadł Cedrik. Wszedł do wody. Zauważyłam, że trzyma w rękach złote jajo. Otworzył je, a do moich uszu doszedł głośny pisk. Po chwili znowu było cicho

- Nie rozumiem. O co tu chodzi? Czemu akurat w Łazience Prefektów? - zaczął się zastanawiać.

- O co chodzi? - zapytałam wchodząc do wanny.

- Miałem zastanowić się nad tym w wodzie, w łazience.

- Może to zanurz? - zaproponowałam.

Chłopak włożył złote jajko pod wode. Otworzył je i rzeczywiście zadziałało. Nie było już słychać przerażającego krzyku tylko śpiew. Cichy i mało wyraźny. Cedrik zanurkował. Po chwili wynurzył się na powierzchnię.

- Julie jesteś genialna! Właśnie rozwiązałaś zagadkę, dzięki której mogę się przygotować do drugiego zadania.

Przytulił mnie po czym uniósł do góry i się obrócił. Spojrzał mi w oczy i powoli odstawił do wody.

- Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało - delikatnie mnie pocałował. - Kocham Cię Julie Brody. Zwróciłaś mi w głowie.

Coś w środku mnie zadrgało. On to powiedział? Naprawdę to powiedział?

- Ja też Cię kocham. Nie mogłabym bez ciebie żyć - wyznałam i nasze usta prawie się połączyły.

- Co wy tu robicie? - usłyszałam ten sam piskliwy głos, co 10 minut temu. Odsunęliśmy się od siebie. To była Jęcząca Marta.

- My... - nie wiedziałam co mam jej powiedzieć żeby się odczepiła.

- Jesteśmy na randce - dokończył Cedrik z uśmiechem.

- Ale tutaj?

- Jak widać - rzuciłam cicho, ale dziewczyna usłyszała.

- Pewnie wam przeszkadzam. Bo nikt się mną nie interesuje. Po co się przejmować głupią Jęcząca Martą - dziewczyna zaczęła płakałać.

- Nie o to chodzi Marto. Po prostu każdy czasem potrzebuje trochę prywatności tak, jak my teraz - powiedział Cedrik. - Więc może pogawędzimy sobie kiedy indziej?

- Jasne. Każdy mnie ignoruje. Można się przyzwyczaić! - krzyknęła i znikneła w jedej z rur.

- Ale ona jest... Dziwna i irytująca.

- Racja - zaczęliśmy się śmiać.

- To na czym skończyliśmy? - zapytał znacznie się do mnie zbliżając.

- Na tym, że cię kocham - szepnęłam i znowu się pocałowaliśmy.

- Chciałabyś zostać moją dziewczyną? - zapytał.

- Oczywiście, że tak - przytuliłam się do niego oplatając ręce na jego szyi.

Tamtego dnia oficjalnje staliśmy się parą, a ja byłam szczęśliwa jak nigdy dotąd.

****

Na następny dzień opowiedziałam wszystko bliźniakom, nie mieliśmy przed sobą żadnych tajemnic. Nie byli jakoś super uradowani, bo nie przepadali za Cedrikiem, ale cieszyli się moim szczęściem. Bardziej interesowały ich wiadomości na temat drugiego zadania. Ja jednak nie wiedziałam za dużo.

W noc przed drugim zadaniem siedziałam u Cedrika i pomagała mu powtórzyć zaklęcia, chociaż nie było mu to za bardzo potrzebane. Mimo to się uparłam, bo się martwiłam i nie chciałam żeby coś mu się stało. 

- Po co macie być aż godzinę pod wodą? W dodatku w takie zimno!

- Julie, nic mi nie będzie nie martw się. Użyję zaklęcia bąblogłowy i będę mógł oddychać. Nie martw się.

Wtuliłam się w jego tors. Całkiem nieźle umięśniony i wygodny. Znowu napawałam się jego zapachem, lubiłam go.

- Kocham cię - szepnęłam.

- Ja ciebie też - wyznał i mocno mnie objął.

Nagle ktoś zapukał do drzwi. Po chwili do środka wszedł jakiś kolega Cedrika.

- Hej. Przepraszam, że przeszkadzam, ale Profesor Flitwick prosi Julie do sali od zaklęć.

- Dzięki za wiadomość - wstałam.

- Odprowadze cię.

- Nie trzeba. Z sali wrócę do dormitorium. Jest już późno. Widzimy się jutro - przytuliłam chłopaka po czym lekko musnęłam jego wargi. - Dobranoc.

Udałam się do sali zaklęć.

- Dobry wieczór. Chciał mnie pan widzieć.

Nie wiem co było dalej. Pamiętam tylko ciemność.

****

Czułam zimno otaczające mnie z każdej strony. Po chwili złapałam głęboki oddech. Światło mnie oślepiło. Ktoś mocno mnie trzymał. Usłyszałam muzykę i wiwaty. Po chwili uświadomiłam sobie, że jestem w wodzie. Kiedy otworzyłam oczy ujrzałam ludzi stojących na podeście niedaleko mnie. Obok był Cedrik. Uśmiechnął się do mnie lekko, a ja odwzajemniłam gest. Mimo to nie wiedziałam co się dzieje. Było mi straszne zimno, więc zaczęłam powoli płynąć na "brzeg". Ujrzałam Freda i George'a, podali mi rękę i pomogli wyjść. Dali mi również ręcznik. Po chwili Cedrik siedział obok mnie.

- W porządku? - zapytał z troską.

- Okryj się ręcznikiem - rzuciłam, a Fred podał mu ręcznik. Cedrik kiwnął głową w geście podziękowania.

Ujrzałam jak Krum wraz z Hermioną opuszczają jezioro. Po chwili dziewczyna siedziała obok mnie, a Wiktor udał się do Karkaroffa.

- Czyli na tym polega drugie zadanie - zaśmiałam się.

- Zniknełaś. Nie było cię na śniadaniu. Martwiłem się. Później zobaczyłem cię w wodzie i jak najszybciej chciałem być z tobą na powierzchni - przyznał.

- Napędziłaś nam strachu. A tobie Cedrik się udało, wypłynąłeś pierwszy.

- Jestem dumna - uśmiechnęłam się szeroko.

- Dzięki. Niestety muszę iść do pani Sprout, ale później jeszcze porozmawiamy.

- Dobrze.

- No i przegapiłaś drugie zadanie - rzucił George.

- Nie tak do końca - uśmiechnęłam się.

- Minęła już godzina, gdzie jest Harry? - zaczęła się martwić Hermiona.

Lekko zawiało, a ja się wzdrygnęłam.

- Zimno ci? - zapytali na raz.

- Nie...

- Wiesz Julie, nie umiesz kłamać.

Chłopcy usiedli po obu moich stronach, żeby było mi ceplej.

- Mam najlepszych przyjaciół pod słońcem.

- A my najlepszą przyjaciółkę - przyznali na raz.

- Jak tam wasze zakłady? - zaśmiałam się.

- Dobrze - obydwaj się wyszczerzyli.

W końcu wypłynął Harry z Ronem i jakąś małą dziewczynkę.

- Kto to jest? - zapytałam.

- Zakładnik Fleur.

- A co z nią?

- Została zaatakowana przez druzgotki i nie mogła kontynuować.

Nie brzmiało ciekawie. W końcu gdyby Harry nie zabrał tej dziewczynki nie mogłaby zostać tam na zawsze? To by było straszne, Dumbledore by na to nie pozwolił.

- Za chwilę ogłoszą wyniki! - powiedzał Fred.

Po chwili Dumbledore przemówił, a ja zaczęłam słuchać.

Z tego co zrozumiałam to Cedrik i Harry zajęli pierwsze miejsce. Mimo, że Potter wypłynął ostatni, to wykazał się dużą odwagą i uratował aż dwie osoby. To przeważyło o takiej decyzji. Wiktor zajął trzecie, a Fleur czwarte miejsce. I tak skończyło się drugie zadanie. Byłam ciekawa, co wymyślą za trzecim razem.

****

Kiedy luty dobiegał końca cieszyłam się, że w końcu będzie ciepło. Często spacerowałam z Cedrikiem po błoniach, a gdy robiło się coraz cieplej wychodziliśmy częściej i chętniej. Odwiedzałam też chłopaka w jego dormitorium. Nawet polubiłam jego kolegów. Czasami gadaliśmy lub graliśmy w "prawdę czy wyzwanie".

Lubiłam też bardziej romantyczne wieczory spędzane z Cedrikiem. Bardzo go kochałam i cieszyłam się, że jesteśmy razem. Chciałam żeby było tak już zawsze. Czasmi nawet wyobrażałam sobie naszą wspólną przyszłość. Jak już skończę szkołę i zamieszkamy razem. Weźmiemy ślub i założymy rodzinę. Będziemy szczęśliwi. Razem na zawsze.

Czasmi spotykałam się też z bliźniakami. Miałam chłopaka i to z nim spędzałam większości wolnego czasu, ale nie mogłam zapomnieć o moich kochanych przyjaciołach.

Z Cedrikiem lubiliśmy chodzić do Łazienki Prefektów. To tam zaczął się nasz związek. Na szczęście nie spotkaliśmy już Jęczącej Marty.

Mimo tych wszystkich przyjemności starałam się nie zaniedbywać nauki. Odrabiałam wszystkie prace domowe i uczyłam się na testy.

****

Miesiąc przed trzecim zadaniem Cedrik powiedział mi na czym będzie ono polegało. Siedzieliśmy nad jeziorem.

- Powiedzieli nam o ostatnim zadaniu - zaczął.

- Co wymyślili tym razem?

- Labitynt... Ogromny labirynt z różnymi półapkami. W nim ukryty jest puchar. Zawodnik, który pierwszy go znajdzie wygra.

- Zostało mało czasu... - przyznałam.

- Ale zdążę... Pomożesz mi? - zapytał i spojrzał w moje oczy. - Masz piękne oczy. Cała jesteś piękna. Jestem szczęściażem.

Chłopak namiętnie mnie pocałował. Siadłam na nim okrakiem i wplotłam ręce w jego włosy. Cedrik objął mnie w tali. Minęło sporo czasu nim się od siebie okdleiliśmy. Nie zmieniając pozycji wtuliłam się w niego.

- Kocham cię skarbie - szepnęłam.

- A ja ciebie kocie.

Przez miesiąc intensywnie ćwiczyliśmy. Zaklęcia obronne, rozbrajające, przywołujące. Wszystkie, które mogły się przydać. Całkiem dobrze się przy tym bawiliśmy. Nawet się czegoś nauczyłam.

Im bardziej zbliżało się ostatnie zadanie tym bardziej się stresowałam. Wierzyłam, że Cedrik da sobie radę. Był mądry i silny. Znał większość zaklęć. Nie miałam powodów do obaw.

****

- Wierzę w ciebie. Dasz radę - pocałowałam go. - A nawet jeśli nie wygrasz to i tak będę się cieszyła. Kocham cię.

- Ja też cię kocham.

Mocno przytuliłam chłopaka. Udałam się na trybuny, gdzie siedzili Fred i George. Chłopak stanął obok reszty zawodników. Wszędzie grała głośna muzyka. Już po chwili armata wystrzeliła i wszyscy zawodnicy zniknęli w labiryncie.

- Jak myślicie, kto wygra? - zapytałam bliźniaków.

- Stawiam na Harry'ego albo Cedrika. Obydwoje mają duże szansę. Harry ma dużo szczęścia.

- Zgadzam się z wami.

- Może Krum się przełamie i wygra - zaśmiali się.

- Nie sadzę.

Po niedługim czasie wystrzeliła czerwona iskra gdzieś z labiryntu. Fleur odpadła. Coś jej się stało?

Później czekaliśmy długo i nic się nie działo. Zaczęłam się martwić.

- Czemu im to tak długo zajmuje? - zapytałam.

- Ten labirynt jest ogromny. Nie łatwo się w nim odnaleźć. Poza tym czekają tam na nich pułapki, więc nie mogą wrócić tak szybko - przyznał Fred.

I wtedy przed wejściem do labiryntu pojawił się Harry z Cedrikiem. Zaczęliśmy wiwatować. Chciałam pójść i uściskać chłopaka. Zobaczyłam, że Potter pochyla się nad ciałem Cedrika. Martwym ciałem. Poczułam jak serce mi staje. To nie mogła być prawda. On musiał żyć. Mój kochany Cedrik. Łzy spływały mi po policzkach.

- On wrócił! Voldemort wrócił! - usłyszałam jak przez mgłe.

Podeszłam chwiejnym krokiem do Cedrika. Usiadłam na ziemi i spojrzałam na jego twarz. Nie  wyrażała żadnych uczuć. Jego niegdyś piękne oczy przepełnione miłością i szczęściem teraz były puste. Dotknełam jego twarzy. Była zimna. Łzy spływały mi po policzkach, a ból rozrywał duszę od środka. Po chwili obok zjawił się Dumbledore. Słyszałam dochodzę z każdej strony głosy. Widziałam też Amosa rozpaczającego nad śmiercią syna.

Dlaczego to się wydarzyło? Dlaczego właśnie on! To było okropne. Czułam wielką pustkę. Nie widziałam sensu życia. Przypomniało mi się, jak rozmawiałam z Cedrikiem. Zapewniał mnie, że nic się nie stanie, że Dumbledore by na to nie pozwolił. Głośny szloch wyrwał się z mojego gardła.

Świadomość, że już nigdy nie usłyszę jego głosu, nigdy nie poczuję jego silnego uścisku, nie zasmakuje jego słodkich warg była okropna. Położyłam głowę na jego torsie. Nie słyszałam bicia serca, ani oddechu. On naprawdę był martwy, a ja nie miałam na to wpływu. Cierpiałam. To było gorsze niż klątwa Cruciatus.

- Kocham cię - szepnęłam i wstałam. Patrzyłam na jego ciało nadal nie wierząc w to, co się stało. Nie wiedziałam co się dzieje wokół mnie.

Ledwo trzymałam się na nogach. Poczułam jak ktoś mnie obejmuje. Fred i George. Zaczęliśmy opuszczać stadion. Pragnęłam się teraz przytulić. Chciałam Cedrika, żeby wrócił. Mieliśmy być razem już na zawsze. Wszystkie nasze plany... nasze wspólne chwile przelatywały mi przez głowę. Czułam się okropnie.

Nawet nie wiedziałam, gdzie chłopcy mnie zaprowadzili. Nie pamiętałam, co działo się potem. Wiem że czułam okropny ból, który na długo we mnie pozostał.

****

Niestety to nie był zły sen. Czułam się okropnie. Moje serce krwawiło. Bliźniacy nie odstępowali mnie na krok. Nic nie mówili, nie pytali. Po prostu byli, za co byłam im wdzięczna. Nie potrafiłam normalnie funkcjonować. Przynajmniej to już koniec rok. Niedługo będę mogła wrócić do domu i spędzić resztę życia samotnie.

Wspomnienia ciągle do mnie warcały. Jego słowa, gesty, uśmiech. Przez pierwsze kilka nocy nawet mi się śnił. Było mi tak strasznke ciężko to wszystko zrozumieć.

W przeddzień odjazdu do domu, kiedy spakowałam już wszystkie rzeczy udałam się samotnie na spacer po błoniach. Starałam się przez chwilę nie myśleć. Uporządkować myśli. Nie było to łatwe.

Udałam się nad jezioro. Usiadłam i zamknęłam oczy. Siedziałam tam długo wylewając łzy. Kiedy słońce chyliło się ku zachodowi obok mnie usiadł Fred.

- Ładny widok - przyznał patrząc na odbicie zachldzącego słońca w wodzie.

- To prawda - odrzekłam z lekką chrypką. - Dziękuję ci Fred, że ze mną jesteś.

- Już zawsze będę - szepnął, a ja znowu zaczęłam płakać. Oparłam głowę o ramię Freda, a on lekko mnie objął.

- Jeszcze niedawno wyławiał mnie z tego jeziora. Zapraszał mnie na bal, na pierwszą randkę. Byliśmy tacy szczęśliwi. Ja go tak strasznie kochałam. To tak strasznie boli. Czuję się jakbym straciła cząstek mojego ciała i teraz nie jestem w stanie bez niej funkcjonować.

- Jest mi naprawdę przykro. Chciałbym ci pomóc. Sprawić żebyś czuła się lepiej.

- Przytul mnie i bądź.

Wtuliłam się w tors chłopaka, a ten mocno mnie przytulił. Łzy spływały mi po policzkach. Z czasem to minie, nauczę się z tym żyć. Chciałam żeby to była prawda, ale nie widziałam jak, bo wraz ze śmiercią Cedrika umarła jakaś część mnie.

****

Siódmy rok pamiętam, jak przez mgłe. Byłam wtedy smutna. Starciłam Cedrika na zawsze i nie mogłam tego zmienić i mimo wszytsko starałam się nie popaść w paranoje. Chłopak na pewno chciałby żebym była szczęśliwa. Nie było łatwo tak po prostu pogodzić się z rzeczywistością. To wszystko bolało, ale z czasem malało. Bliźniacy mnie wspierali, co było dla mnie bardzo ważne. Nie byłam sama, nie chciałam być.

Siódmy rok był moim zarówno najgorszym jak i ostatnim rokiem nauki. Nasza nowa nauczycielka OPCM była okropna. Nienawidziłam jej z całego serca i pewnie na poczatku przejełabym się tym wszystkim bardziej, ale moje myśli ciągle krążyły wokół czegoś innego. Tęskniłam za Cedrikiem i to bardzo. Szkoła mi tego nie ułatwiała, ponieważ ktoś ciągle wspominał o Puchonie i jego śmierci. Wszyscy byli ciekawi, a ja musiałam hamować łzy, kiedy ktoś zadawał mi pytania na jego temat.

Na siódmym roku, Harry Potter założył Gwardię Dumbledore'a. Nauczał tam innych, jak się bronić przed niebezpieczeństwem, bo Dolores Umbridge nie uczyła nas niczego. Fred i George zachęcili mnie żebym także wzięła w tym udział. Te ćwiczenia... Można powiedzieć, że to wszystko strasznie kojarzyło mi się z Cedrikiem. On zginął, został ofiarą i na tym trzeba zaprzestać. O dziwo jakoś sobie z tym radziłam. Cały czas przychodziłam tam z myślą, że Cedrik chciałby żebym była bezpieczna, żebym żyła i umiała się obronić. Cały czas robiłam to dla niego, dlatego tak dobrze mi szło.

Oczywiście było mi smutno, że nie mogę z nim rozmawiać, ani go przytulić. Ta myśl nawiedzała mnie codziennie, ale uczyłam się sobie z nią radzić. Fred i George zajmowali mój czas żebym za dużo nie myślała. Byli bardzo wyrozumiali.

Kiedy Umbridge przyłapała Gwardie Dumbledora byłam zła i smutna, bo pozbawiła mnie rzeczy, która sprawiała mi tyle radości. Dzięki bliźniakom i zajęciom u Harry'ego wreszcie zaczęłam się uśmiechać i powoli stawać na nogi. Umbridge wszytsko zniszczyła, więc pomysł Wesleyów nawet mi się spodobał. Był mało odpowiedzialny, ale za to dobrze przemyślany. Wtedy i tak było mi wszystko jedno, ale później cieszyłam się z tak podjętej decyzji.

Pod koniec roku, kiedy między innymi Ron, Harry i Hermiona pisali sumy uciekliśmy ze szkoły. Na zawsze. W wielkimi stylu, w naszym stylu. Sprawiło mi to dużo radości. Dopiekliśmy Umbridge, a każdy podziwiał fajerwerki zrobione przez Freda i Geroge'a.

Po rzuceniu szkoły zamieszkałam z Wealsyami w Norze, ponieważ moi rodzice musieli wyjechać, a u nich było mi dobrze. Poz tym byłam tam bezpieczna.

Kilka miesięcy po naszej ucieczce z Hogwartu chłopcy otworzyli sklep "Magiczne Dowcipy Wesleyów". Oczywiście pomogłam im we wszystkim, bo nie miałam nic lepszego do roboty, a oni zatrudnili mnie jako ekspedientkę. Bardzo cenili moje zdanie. Uwielbiałam z nimi pracować. Fred zawsze mnie rozwbawiał i pocieszał. Z czasem zdałam sobie sprawę, że zaczynam traktować go, jak kogoś więcej niż przyjaciela. Czułam się z tym trochę źle, ale przecież od śmierci Cedrika minął już ponad rok. Mimo to jeśli naprawdę go kochałam powinnam być mu wierna i nie być w stanje darzyć nikogo innego taką sympatią. Fred ciągle był przy mnie i dawał mi siłę. Zdążyłam się do niego przywiązać jeszcze bardziej. Nie wyobrażałam sobie, że mogę stracić jego lub George'a. Czy to było złe?

****

- Poproszę dwanaście galonów i trzy knuty - powiedziałam z uśmiechem po czym przyjęłam zapłatę i wydałam resztę. Ostatni klient opuścił sklep. Na dworze było już ciemno. Odeszłam od lady i opadłam na fotel.

- Zmęczona? - usłyszałam. Fred podszedł do lady i się o nią oparł.

- Trochę. Mamy tu niezły ruch - przyznałam.

- To wszytsko przez naszą kasjerkę. Wszyscy szaleją na jej punkcie.

- To dlatego eliksir miłosny cieszy się taką popularnością - zaśmiałam się, a chłopak razem ze mną. - Marzę o ciepłej kąpieli.

- To idź do domu. My będziemy trochę później. Musimy jeszcze policzyć zarobki i rozłożyć towar.

- Mogę przyjść jutro rano i rozłożyć towar - zaoferowałam.

- Musiałabyś wstać bardzo rano. Bez sensu. Zostaniemy trochę dłużej, a ty idź. Napracowałaś się - powiedział z uśmiechem.

- W porządku.

Chłopak poszedł na zaplecze, a ja wciąż siedziałam w fotelu. Zaczęłam zastanawiać się, co bym teraz robiła gdyby Cedrik żył. Jak wyglądałaby nasza przyszłość, którą wspólnie planowaliśmy. Uśmiech zszedł mi z twarzy, a do oczu napłynęły łzy. Starałam się unikać takich sytuacji, ale czasmi wracały do mnie wspomnienia. Wtedy wszytsko się we mnie łamało.

- Ty jeszcze tutaj? - usłyszałam Freda. - Coś się stało?

Nie odpowiedziałam, bo nie chciałam wybuchnąć płaczem. Próbowałam się uspokoić. Chłopak stanął przy ladzie.

- Wciąż o nim myślisz? - zapytał z troską. Kiwnęłam głową.

- Czasami - rzuciłam, po chwili milczenia. - Wiem, że minęło tyle czasu, ale ja nie potrafię na zawsze o nim zapomnieć. Nie chcę o nim zapominać. Za bardzo go kocham.

Łzy spływały po moich policzkach.

- On już na zawsze zostanie w moim sercu. I w mojej pamieci.

Chłopak powoli do mnie podszedł nie chcąc mnie zranić zbędnym słowami.

- Chciałabym żeby był ze mną. Wiem, że nie mam na to wpływu, ale czasmi za nim tęsknię. Wiem, że go nie ma i już nigdy nie będzie. W pewnym sensie się z tym pogodziłam, ale spędziłam z nim tyle wspaniałych chwil. Nie chcę o nich zapominać, bo to był cudowny czas, a on był cudownym chłopakiem. Nie chcę żeby to mnie tak bolało. Chcę go dobrze wspominać.

Chłopak usiadł przede mną na podłodze i otarł moje łzy. Złapałam jego rękę i powoli usiadłam obok niego. Wtuliam się w jego tors i mocno przytuliłam. Siedziałam tak nie zmniejszając uścisku. Czasmi miewałam kryzysowe sytuacje. Wtedy potrzebowałam żeby ktoś pozbierał moje kawałki w całość.

Miałam wielkie szczęście, że  miałam moich kochanych bliźniaków. Bez nich nigdy bym sobie nie poradziła. A teraz byłam na dobrej drodze do szczęścia. A wszytsko dzięki nim.

****

Kiedy zaczął się rok szkolny mieliśmy trochę mniej klientów. Wszyscy uczniowie byli w Hogwarcie, więc nie mogli nas odwiedzać, ale mimo wszytsko  nie narzekaliśmy na nudę. Zawsze mieliśmy co robić. Poza tym czasami potrzebowaliśmy odpoczynku.

Na święta do Nory przyjachali Ginny, Ron, Harry i Hermiona. Dobrze było ich znowu widzieć. Było mi trochę smutno, że moich rodziców z nami nie było, ale atmosfera i tak była miła i bardzo rodzinna.

W czasie świąt postanowiłam odwiedzić Cedrika. Siedziałam na ławce i patrzyłam, jak śnieg pada na grób. Nie byłam smutna, bo czułam, że jakaś cząstka Cedrika jest gdzieś we mnie i daje mi siłę, jest szczęśliwa. Po chwili usłyszałam trzask towarzyszący teleportacji.

- Tak myślałem, że cię tu znajdę. Wszytsko w porządku? - usłyszałam Freda. - Martwiliśmy się. Nigdzie cię nie było.

- Tak, wszytstko w porządku. Usiądziesz?

Chłopak zajął miejsce obok mnie.

- On zawsze będzie z tobą. O tutaj - chłopak wskazał na moje serce.

- Wiem - szepnełam. - Dlatego będzie mi łatwiej.

Oparłam głowę o jego ramię.

- Teraz wszystko będzie łatwiejsze - dodałam.

Tamtego dnia na zawsze wyleczyłam się z mojej chorej tęsknoty. Wspomnienia z Cedrikiem wracały, ale były szczęśliwe i przepełnione uśmiechem.

****

Przez resztę roku intensywnie pracowaliśmy w sklepie. Cieszyłam się, że mam pracę i zajęcie. Niestety w świecie czarodziei było coraz mroczniej. Musieliśmy chwilowo zamknąć naszą działalność.

Urocze było to, że w tym złym czasie wciąż było miejsce na miłość. Fleur i Bill brali ślub. Zorganizowali nawet małe wesele pod namiotami przy Norze.

Kiedy siedziałam przy stoliku i patrzyłam na Fleur zazdrościłam jej. Wyglądała pięknie i już na zawsze mogła mieć swojego ukochanego u boku.

- Piękna jesteś - usłyszałam. Fred usiadł obok mnie.

- A ty przystojny - w swoim garniturze wyglądał naprawdę dobrze.

- Zatańczymy? - zapytał, a ja kiwnęłam głową. Już po chwili kiwaliśmy się w rytm muzyki.

- Wiem, że to może za wcześnie, ale... Zakochałem się w tobie Julie. Chciałbym żebyś była szczęśliwa i może warto spróbować... Nie chcę się narzucać, bo wiem, że jest ci ciężko.

- Jaaa... - zaniemówiłam.

- Nie chciałem cię zranić - powiedział smutny.

- Przy nikim nie czuję się tak szczęśliwa od jego śmierci. Zawsze byłeś ze mną i mnie wspierałeś. Ja też cię kocham Fred. I nie chcę cię stracić - powiedziałam, a łzy popłynęły mi po policzkach. Chłopak mocno mnie przytulił.

Czułam, że teraz będzie tylko lepiej. Kochałam Freda, ale w moim sercu zawsze było miejsce dla Cedrika. Cieszyłam się, że wszystko się ułożyło. Moje życie znowu zaczynało być piękne.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro