Melisa

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nazywam się Melisa Diggory. Mam brązowe, proste włosy do ramion. Jestem niska i szczerze mówiąc otyła. Nie miałam z tego powodu wielu nieprzyjemności, ponieważ na moim roku doszedł Potter, więc on zwrócił uwagę połowy uczniów, a druga połowa nie chciała podpadnąć mojemu bratu Cedrikowi. Jestem w tym samym domu co Ced.
Zawsze miałam kompleksy, ale po tym jak na bal Bożonarodzeniowy poszłam z Crabb'em zaczęłam poważnie myśleć nad zmianami. Gdy mój najlepszy, jedyny przyjaciel, a zarazem brat został zabity przez Voldemorta musiałam się wziąć za siebie, by wesprzeć tatę.

Te wakacje spędziłam na bieganiu i wielu ciężkich ćwiczeniach fizycznych. Moje trudy nie poszly na marne. Pierwszego września byłam zupełnie inną Melisą. Byłam szczupła, trochę urosłam. Miałam kształne biodra i wydatny biust. Zmieniłam też fryzurę teraz podkreślała moją szczupłą twarz. Okazało się, że pod "tłustymi" powiekami ukrywały się piękne, błekitne oczy. Zmieniłam też swój sposób ubierania. Zakładałam więcej krótkich spódniczek, które zakrywały moje okrągłe, seksowne pośladki. W tym roku postanowiłam zemścić się na osobach, które się ze mnie wyśmiewały.

W drodze do Hogwartu robiłam wszytko, by nikt mnie nie zauważył.

Według mojego planu. Weszłam do Wielkiej Sali po ceremoni przydzialu. Miałam krótką, czarną spódnicę (oczywiście nie łamałam regulaminu była odpowiednio za pupe) i czarną, gorsetową bluzkę, która uwydatniała moje piersi.

Pewnym krokiem ruszyłam do stołu Revenclaw. Widziałam, jak wszyscy chłopcy zawieszają na mnie wzrok. Tak miało być.
Następny punkt planu Malfoy. Najprzystojniejszy chłopak w szkole? Tak? Będzie mój!

Po uczcie z okazji świąt podszedł do mnie i przyciągnął mnie do siebie, poczułam jak lekko wsuwa rękę pod moją białą, zwiewną sukienke.

- Chyba nie tutaj kochasiu -zadrwiłam z niego.

- To chodź do mnie - szepną mi namiętnie do ucha.

Zabrał mnie do swojego dormitorium i zadbał o to, by nikt mu nie przeszkodził.

- Wiesz, że teraz jesteś uznawana za najseksowniejszą dziewczyne w szkole? - zapytał mnie gładząc po szyi.

Rozpiął koszule i razem z krawatem zdjał.

- Liczyłam, że bedziesz lepiej zbudowany - powiedziałam smutno chodź szczerze był na prawde pociagajacy, gdyby tylko wcześniej był dla tej "starej Melisy" miły teraz bym się skusiła.

Zaczął rozpinać suwak z tyłu mojej sukienki i namiętnie mnie całował.
Zrzucił ze mnie ubranie.

- Nie spodziewałem się, że aż tak się poprawiłaś - patrzył na moją seksowną bieliznę.

Chciał rozpiac rozporek, ale go zatrzymałam.

- Jesteś zabawny mogę mieć każdego to dlaczego miałabym wybrać ciebie. Napatrz się czego nie dostaniesz - powiedziałam przesuwając powoli po moich kształtnych piersiach.

Podeszłam do szafy i wyjęłam koszule chłopaka. Miała plakietkę z imieniem, nazwiskiem blondyna i godłem domu. Ubrałam się w nią.
Chłopak patrzył zamurowany.

- Mam daleko do swojego dormitorium będę spać u ciebie -powiedziałam pewnie, mój ton zawsze był zdecydowany.

Chłopak coś mruknął, więc uznałam to za "Tak". Położyłam się obok niego. Udałam, że zasypiam byłam ciekawa co zrobi. Po chwili poczułam jak jego delikatna dłoń rozpina koszulę lekko pogladził moją gładka skórę, a potem szybko zapiął biały materiał i skarcił się cicho. Gdy usnął wstałam i ubrałam sukienkę. Koszule wzięłam jako pamiątkę. Napisałam, że jeżeli będzie próbował kogoś okłamać, że z nim spałam zniszcze go. Zadowolona wróciłam do siebie.
Nastepnego dnia chłopak chodził wkurzony. Wiedziałam, że nic nikomu nie powie.
Koło mnie przeszli bliźniacy Weasley. Jeden z nich zagwizdał zawadiacko. Pamiętam, jak kiedyś wykręcili mi żart z uciekającym zeszytem, jak wreszcie udało mi się go zlapać znalazłam w nim karteczkę. "Bieganie to dobra sprawa" Co za ironia pomimo, że dzięki bieganiu wygladam TAK to i tak uważam, że to nie jest dobra sprawa szczegolnie jak przy każdym kroku czujesz ból psychiczny spowodowany żartami tych dwóch. Podeszłam do nich.

- Cześć rudzielce - przywitałam się lekko uśmiechajac.

- Cześć Melisa - przywitali się chórem.

- George mogę z tobą porozmawiać na osobnosci.

- Jasne.

Chwyciłam chłopaka za rękę i zabrałan za róg.

-Porozmawiamy u ciebie w dormitorium? - ciągnęłam go w stronę wierzy gryfindoru.

- Jak nalegasz robi się już ciemno.
Gdy staliśmy w jego pokoju atmosfera była niecodzienna.

- Coś cię dręczy? - zapytałam chłopaka. Byliśmy sami, a drzwi zamkniete na zaklęcie.

- Tak, widzę do czego zmierzasz. Jesteś pociągająca i tak chciałbym byś zwróciła na mnie większą uwagę, ale nie w ten sposob. Chcesz się zemścić. Słyszałem, że Malfoya już załatwiłaś. Nie jesteś wredną suką na jaką chcesz wyglądać. Nie musisz się tak ubierać - rzeczywiście nie czułam się sobą w tych ciuchach, ale to było lepsze.

Chłopak wyjął z szafy spodnie i koszulę z pakietką z imieniem, nazwiskiem i godłem Gryffindoru.

- Idź się przebierz do łazienki - powiedział prosząco.
Coś we mnie pękło. Zaczęłam płakać.

- Przepraszam - powiedziałam i wtuliłam się w rudzielca. Był ode mnie wyższy o półtorej głowy, więc stałam na palcach.
Gdy uwolniłam go z uścisku poszłam się przebrać. Spodnie były za długie, ale w pasie tylko lekko za szerokie, wiec zatrzymały mi się na biodrach, za to koszula była jak worek.

- Teraz wyglądasz uroczo - zaśmiał się George i spojrzał na mnie takim wzrokiem jaki pragnęłam czuć na sobie cały czas. Obdarzyłam go naprawdę szczerym uśmiechem od ucha do ucha.

- Taką cię kocham - powiedział naprawdę cicho, ale wyraźnie go usłyszałam.

- Mogę spać u ciebie? - chciałam zapytać, ale chłopak był szybszy.

- Chodź odprowadzę cię do pokoju.

- Dobrze.

Wzięłam swoje rzeczy, gdy doszliśmy do mojego dotmitorium była już północ.

- Uważaj na Umbridge - szepnęłam.

- Trzymaj się Mel - mrugnał do mnie.

Gdy weszłam do pokoju spakowałam wszystkie moje zbyt krótkie ubrania do wielkiego worka na śmieci i wyniosłam do Filcha, dołączylam karteczke "Może komuś przydadzą się ubrania lub szmatki" Został mi tylko sweter Weasley'ów, który dostałam dwa lata temu. Pamiętam to jak dziś. Z zapartym tchem otworzyłam paczkę był tam jak na tamtą chwile za wąski sweter i liscik. "Jestem pewny, że kiedyś bedzie dobry. Chodź tak też wyglądasz pięknie." i podpis RUDY ŻARTOWNIŚ. Wtedy znalazłam też szalik, który tak chętnie nosilam.

W mojej szafie znalazłam też trzy pary długich spodni i kilka dobrych bluzek. Nie było tam żadnych sukienek co szczerze mnie smuciło.
Była godzina 00:30 nawet nie wiedziałam, że to wszystko działo się tak szybko. Poczułam dreszcz, wybiegłam na błonia.
Stałam, patrzyłam na pełnię i głośno krzyczałam :

- "Kocham życie, hej gwiazdy słuchać mnie tam?! Przeżyję wszystko tylko nie chce zostać sama... Chodź w oczy wieje drogi aniele w życiu nie chce odejść stąd"- Dobrze mi tu - dodałam szeptem.

Na śniadanie poszłam w za długim swetrze i leginsach. Z daleka widziałam zadowoloną minę Georgea.
Moje urodziny były w styczniu. Znalazłam dwa prezenty od rodziców i RUDEGO ŻARTOWNISIA (według podpisu).
W prezencie od chłopaka była sukienka w przygaszonym czerwonym kolorze, za kolana, która pomimo że podkreślała moją kobiecość nie była wyzywajaca.
Zaśmiałam się w duchu.
Pobiegłam do pokoju Gryfindoru, znałam haslo. Bez pytania przebiegłam przez Pokój Wspolny i rzuciłam się na ramiona George'a.

- Kocham cię! - powiedziałam, czułam się jakby reszty świata nie było, liczyliśmy się tylko my.

- Ja ciebie też - pocałował mnie namiętnie.

Wszyscy zaczęli klaskać, amy byliśmy najszczęśliwszymi osobami na świecie.

Wolny czas poświęcalam chłopakowi zaprzyjaźniłam się też z Fredem, staliśmy się zgraną paczką.

Niestety nadeszła bitwa o Hogwart.
Walczylismy dzielnie stałam u boku Freda, bo George'a nigdzie nie widziałam.
Nagle zaczęła walić się ściana, chłopak mnie popchnął i sam skoczył, ale ściana go przygwoździła aż po szyję, zapewne mial złamany kręgosłup.

- Nawet w obliczu śmierci przyjemna jest świadomość posiadania przyjaciela" powiedział Fred - powiedz, że ich kochałem.

- Powiem przyjacielu -rozpłakałam się.

****

Po wojnie założyłam z Georgem rodzinę. Mamy córkę Maggie oraz syna Freda. Oboje poszli już do szkoły i są w Gryfindorze. Ja i George jesteśmy aurorami. Po stracie przyjaciela i zarazem brata mąż nie mógł się długo pozbierać, ale daliśmy radę, przeszliśmy przez to razem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro