Natasha

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nazywam się Natasha Hagrid. Jestem córką Madame Maxime i Rebeusa Hagrida. Mam krótkie, ale kręcone, brązowe włosy. Jestem szczupła i dość niska. Zapytacie jakim cudem nie jestem olbrzymem... Otóż jestem adoptowana. Moi rodzice nie mogli mieć dzieci, więc zdecydowali się na adopcję. Mimo wszystko traktuję ich, jak normalną rodzinę i bardzo ich kocham.

W wakacje mieszkam z matką we Francji, a w ciągu roku szkolnego uczęszczam do Hogwartu. Tam pilnuje mnie tata, jest gajowym. Trafiłam do Gryffindoru. Ojciec był ze mnie bardzo dumny.

Rebeus uczył przez jakiś czas ONMS. Bardzo lubię ten przedmiot, ale nie dlatego, że uczy go mój tata, po prostu bardzo lubię zwierzęta. Gdy mam wolną chwilę odwiedzam ojca i mu pomagam.

Przyjaźnię się z Harrym, Hermioną i Ronem. Czasem we czwórkę chodzimy na herbatę do Hagrida. Lubię też Freda i George'a. Ginny też jest ok.

Nienawidzę Ślizgonów, są moim przekleństwem. Ciągle mi dokuczają ze względu na nazwisko. Najgorszy jest Malfoy. Nie wiem, jak dziewczyny mogą go kochać, przecież on jest tlenioną fretką. Typowy zakochany w sobie arystokrata. Nie lubię takich typów.

Na początku szóstego roku "książę Slytherinu" był dla mnie wyjątkowo miły. Nie obrażał już mojego ojca ani matki. Czasami nawet zdarzyło mu się do mnie zgadać bez potrzeby. Czyżby jakiś zakładzik z Zabinim?

*****

Siedziałam właśnie w bibliotece i odrabiałam lekcje, gdy obok mnie usiadł ten arystokrata.

- Hej maleńka? Co porabiasz? - zapytał.

- Przeszkadzasz mi - odpowiedziałam nawet na niego nie patrząc.

- Oj już nie przesadzaj. Jak taki ideał, jak ja może przeszkadzać takiej piękności?

- Wszystko z tobą w porządku? Uderzyłeś się w głowę, czy jak?

- Umówisz się ze mną? - zapytał.

- Że co? - zdziwiłam się.

- Pytam się czy...

- Wiem co powiedziałeś, ale czemu ja?

- Ładna jesteś.

- Jakoś wcześniej tak nie uważałeś. Wyzywałeś mnie i moją rodzinę.

- To było kiedyś, wydoroślałem.

- Ty? Śmieszne. Spadaj Malfoy i nie marnuj mojego czasu.

- Dobra, to do zobaczenia o 18 na błoniach - powiedział z uśmiechem, pocałował mnie i wyszedł.

Siedziałam w bibliotece i nie wierzyłam w to, co się przed chwilą wydarzyło. Czy ta tleniona fretka właśnie mnie pocałowała? Przecież on gadał, jakby był jakiś pijany. Nigdy wcześniej nie był dla mnie miły. Poza tym nienawidzę go. Nie jestem typem dziewczyn, które kochają Pana Dracona Księcia Slytherinu.

Zabrałam swoje rzeczy i poszłam do dormitorium. Musiałam porozmawiać z Hermioną, ona na pewno znajdzie jakieś mądre wyjście z tej sytuacji. Gdy znalazłam się w Pokoju Wspólnym na kanapie siedział Harry, Ron, Semaus, Dean i Ginny orazaz bliźniacy.

- Nie widzieliście może Hermiony? - zapytałam przyjaciół. - Muszę z nią pogadać.

- Poszła do Dumbledora, ale zawsze możesz porozmawiać z niami - wyszczerzyli się Fred i George.

- Przepraszam, ale nie tym razem. Pójdę do pokoju, zmęczona jestem.

- Pójść z tobą?- zapytała Ginny, gdy byłam na schodach. Odwróciłam się, a ona szybko do mnie przybiegła i razem udałyśmy się do pokoju. Nikogo tam nie było.

- O co chodzi? Jesteś jakaś niewyraźna, coś cię dręczy? Oczywiście jeśli nie chcesz nie musisz mówić, ale czasami rozmowa pomaga.

- W porządku. Chodzi o Malfoy'a - dziewczyna otworzyła usta ze zdziwienia. Opowiedziałam jej całą historię.

- Przecież wy się nienawidzicie - stwierdziła dziewczyna.

- Dokładnie, ale ta sytuacja zupełnie na to nie wskazywała.

- Nie wiem, co mu się stało, ale uważam, że możesz iść i się z nim spotkać. Nie zaszkodzi ci, a przekonasz się, czy na prawdę się zmienił, czy nie. A jak cię skrzywdzi to pożałuje - uśmiechnęła się dziewczyna.

- Dzięki Ginny, pomogłaś mi - przytuliłam dziewczynę. Od tamtego czasu nasze kontakty się polepszyły, a my bardzo się polubiłyśmy.

*****

Gdy nadeszła 18:00 udałam się na błonia. Chłopak już czekał. Stał pod drzewem. Miał lekko rozczochrane włosy, jak nie on. Wyglądał całkiem fajnie. Tyle, że to Malfoy!

- Hej, cieszę się, że przyszłaś - uśmiechnął się do mnie.

- Hej - odpowiedziałam nieśmiało.

Chłopak do mnie podszedł i  pocałował. Na początku delikatnie, a potem namiętnie. Był w tym dobry. Zapomniałam, że to Malfoy i oddałam pocałunek. Kazałam sobie przestać, ale nie potrafiłam. Zatraciłam się, a obiecałam sobie, że oprę się Malfoy'owi

- Kocham cię - wyszeptał, kiedy się ode mnie odkleił. - Wracamy?

- Tak, chodźmy - nie wiedzieć czemu zgodziłam się na jego propozycję.

Udaliśmy się do jego pokoju. Tam nalał nam Ognistej i zaczął rozmowę. Przeprosił mnie za wcześniejsze lata. Następnie się do mnie zbliżył i znowu mnie pocałował. Później położył się nade mną na łóżku i zaczął rozpinać moją koszulę. Widać było pożądanie w jego oczach. Wplotłam ręce w jego włosy i oddałam się mu. Ściągnął ze mnie koszulę i zaczął gładzić mój brzuch. Pod jego dotykiem zadrżałam. Blondyn uśmiechnął się na ten gest i zaczął ściągać swoje ubranie, ciągle mnie całując. Wtedy coś sobie uświadomiłam. Odsunęłam się od chłopaka.

- Jesteś okropny! - krzyknęłam. - Chciałeś mnie wykorzystać. Jak wszystkie inne dziewczyny! Miałam być twoja na jedną noc, a potem znowu traktował byś mnie, jak dawniej. Jestem głupia, że miałam małą nadzieję, że jesteś choć trochę inny!

Miałam być silna, nie dać się skrzywdzić Malfoy'owi. On chciał mnie wykorzystać i prawie mu się udało.

- Nie, to nie tak. Proszę nie płacz - zaczęłam zakładać swoją koszulę.

- Czyli, że to kolejny zakład! Okey. Jesteś idiotą, a ja nigdy nie powinnam o tym zapominać! - wybiegłam z jego pokoju.

Opuściłam lochy i udałam się do wierzy Gryffindoru. Biegłam przed siebie, gdy nagle na kogoś wpadłam. Semaus Finnigan we własnej osobie. Chłopak złapał mnie w ostaniej chwili przed upadkiem.

- Coś się stało? - zapytał z troską w głosie. Mocno przytuliłam wyższego ode mnie chłopaka. Wtuliłam się w jego tors i nic nie mówiłam. Tego mi było potrzeba, czyjejś obecności. Chłopak delikatnie mnie objął.

- Chodź już. Zimno tu, jeszcze się przeziębisz - rzekł. Kiwnęłam głową i poszliśmy w kierunku  mojego dormitorium. W Pokoju Wspólnym nie było moich przyjaciół. Zresztą nikogo tam nie było. Ciekawe, która była godzina, że wszyscy już spali.

- Gdzie wszyscy? - zapytałam.

- Na kolacji. Jesteś głodna?

- Nie chcę tam iść.

- W porządku. A powiesz mi co się stało? - opowiedział mu wszystko. Nie wiem czemu zaufałam Seamusowi, ale słowa same ze mnie wypływały. Gdy wspominałam o wydarzeniach z pokoju Śizgona, łzy spływały mi po policzkach.

- Spokojnie, nie płacz - starał się mnie pocieszyć.

- Malfoy jest głupi, obiecałam sobie, że nigdy nie dam się wykorzystać, że nie będę jak te wszystkie dziewczyny. I co? Nie wyszło!

- Ale w porę się opanowałaś. Nie spędziłaś z nim nocy, nie zdążył cię wykorzystać, bo ty tego nie chciałaś.

- Masz rację.

- Chyba, że się w nim zakochałaś? To już gorsza sprawa.

- No co ty! Przecież to Malfoy, jak można go kochać. Jest całkiem przystojny, ale to nie wystarczy.

- Hej Natasha, czemu nie było cię na kolacji? - usłyszałam Hermionę.

- Nie byłam głodna.

- Czy ty płakałaś? - zapytał Fred.

- Ty jej coś zrobiłeś? - dodał George i wskazał na Semausa.

- Spokojnie! Wszystko jest okey. Nie martwcie się - uśmiechnęłam się.

Przyjaciele usiedli na kanapach i zaczęliśmy rozmawiać. W ich towarzystwie czułam się jak w rodzinie, ale mimo wszystko nie powiedziałam im o Draconie.

*****

Święta spędziłam z rodzicami we Francji. Gdy wróciłam do szkoły Dracon mnie przepraszał. Stwierdził, że nie chciał mnie skrzywdzić, ale ja go olałam. Nie był mi potrzebny do szczęścia

Reszta roku minęła szybko. Mecze Quidicha, nauka, lekcje, odwiedzanie taty, prace domowe, no i trochę wolnego czasu dla przyjaciół.

Pod koniec roku Harry wyruszył z Dumbledorem po horkruksa, czyli cząstekę duszy Voldemorta. Wszyscy czekaliśmy na niego z niepokojem. To mogło być niebezpieczne. Po chwili na niebie ujrzeliśmy Mrocznu Znak. Następnie zobaczyłam, jak chatka mojego taty się pali. Przeraziłam się. Szybko wybiegliśmy na plac główny. Było tam mnóstwo uczniów. Na środku leżał Dumbledore. Dyrektor nie żył. Po chwili pojawił się Harry. Podszedł do martwego ciała i zaczął płakać. Wszyscy unieśliśmy różdżki do góry aby uczcić pamięć tego wielkiego czarodzieja. Gdy uczniowie się rozeszli, ujrzałam Rebeusa.

- Tato! - krzyknęłam, pobiegłam do niego i mocno się przytuliłam. - Martwiłam się.

- Ja też. Wszystko jest w porzadku. Spokojnie.

*****

Tata powiedział, że nie mogę u niego zostać na wakacje, bo nie będę bezpieczna. Kazał mi jechać do Francji, do matki, ale ja chciałam zostać. Nie mogłam zostawić przyjaciół w potrzebie, więc te dwa miesiące spędziłam u Seamusa. Po wakacjach wróciłam do Hogwartu i chciałam pomóc Harry'emu, jak tylko mogłam.

*****

Bitwa o Hogwart. Nawet nie zdążyłam się zobaczyć z rodzicami. A co jeśli nie przeżyję? Wtedy już nigdy nie będę mogła powiedzieć rodzicom, że ich kocham. Byłam smutna i pełna obaw. Mimo to dzielnie walczyłam wraz z Ginny, bliźniakami i Semausem. Zbliżyliśmy się do siebie przez wakacje.

Gdy zobaczyłam, mojego ojca trzymającego na rękach martwe ciało Harry'ego oniemiałam. Przecież on był tym jedynym, który mógł pokonać Czarnego Pana!

Okazało się jednak, że Harry nie umarł i była jakaś nadzieja. Zaczęłam walczyć na nowo. Nigdzie nie było moich przyjaciół. Pobiegłam do Wielkiej Sali, ciągle odbijając zaklęcia. Ujrzałam tam Bellatrix walczącą z Ginny i Molly. Semaus i bliźniacy pojedynkowali się z Lucjuszem.

Zobaczyłam, że Dracon do mnie biegnie.

- Przepraszam za te wszystkie lata. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz i będziesz szczęśliwa - powiedział szybko i mnie przytulił. Ujrzałam zielone światło lecące w jego stronę.

- Nie, Draco! - chciałam uciekać, ale było już za późno. Chłopak leżał martwy na podłodze. Jego oczy, miał ładne oczy, teraz wyrażały pustkę.

Upadłam na kolana. To nie mogła być prawda. Nie kochałam blondyna, ale widoczne on cały czas mówił poważnie.

- Ja też przepraszam. Nie dałabym ci szczęścia i miłości - szkoda, że było za późno. On tego nie usłyszał i już nigdy nie usłyszy.

Zaczęłam płakać. Czułam się potwornie. Draco umarł, za mnie, dla mnie. To było dziwne uczucie. Może nie traktował mnie najlepiej, ale teraz obydwoje powinniśmy żyć i być szczęśliwi. Osobno, ale szczęśliwi. Złapały mnie wyrzuty sumienia.

- To ja powinnam umrzeć nie on! Mimo, że nie był najlepszym człowiekiem, nie zasługiwał na to - krzyczałam. Byłam w szoku. Nie mogłam w to uwierzyć, nie chciałam.

- Spokojnie - Semaus do mnie podbiegł i starał się osłaniać od zaklęć.

- Draco umarł przeze mnie! Nawet nie zdążyłam mu nic powiedzieć za nim odszedł. Ten świat jest okrutny!

Wojna skończyła się wygraną Pottera. Chłopak zabił Voldemorta i nas uratował.

*****


Dzięki Draconowi wiodę szczęśliwe życie. Mimo, że był takim, a nie innym człowiekiem także zasługiwał na szczęście, ale wybrał inną drogę. Przez pierwszych kilka miesięcy nie mogłam się pozbierać po tym, co się stało, bo był to dla mnie szok. Na szczęście przez ten trudny okres w moim życiu był ze mną Seamus. Wspierał mnie
i podtrzymywał na duchu.
Z czasem pokochałam tego chłopaka. Wzięliśmy ślub
i mamy dwójkę dzieci Cloe
i Johnego. Traz wiem, że nie mogę się tym wszystkim zadręczać i muszę żyć dalej. Żałuję tylko, że nie mogę podziękować Draconowi za to, co dla mnie zrobił.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro