15. Zapałowie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Najpierw ustalmy sobie parę faktów.
1. Emilka i Krzysiek nadal są pokłóceni, ale do zdrady z Zuzą nigdy nie doszło. Nadal im chodzi o tą akcję Emilki.
2. Zapałowie nadal mieszkają w 2 mieszkaniu Kowal, a raczej powinni mieszkać, gdyż Emilia wyprowadziła się do rodziców.
3. W momencie historii matka Drawskiej wyjechała sama do sanatorium i nie ma jej w domu.
To chyba tyle... Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć wam miłego czytania!
F.

NARRATOR: Krzysiek Zapała, tak jak ustalił z żoną, przyjeżdża dzisiaj, aby zobaczyć się z dziećmi. Znajduje je bawiące się na placu zabaw
-Cześć Gajeczko!- mówi przytulając do siebie Gaję.
-Tata!- cieszy się mała.
-Cześć Tosiek!- wita się również z synem.
-Cześć Tato!- odpowiada mu i dodaje -Mama ma kłopoty! Dziadkowi coś odwaliło!
-Co masz na myśli?!- pyta zdenerwowany, węsząc już najgorsze scenariusze.
-Chyba się upił i krzyczy na mamę!- odpowiada mu nerwowo.
-Zostań z siostrą!- mówi na to Krzysiek i pędzi co sił w nogach do mieszkania Drawskich. Już na korytarzu słyszy zażartą kłótnię teścia i żony. Bez wahania postanawia wkroczyć. Otwiera drzwi i wpada do środka. Krzyki, tak jak się spodziewał, dochodzą z salonu. Krzysiek wchodzi tam i widzi wkurzoną Emilię stojącą naprzeciw nie mniej wkurzonego ojca. W tej samej chwili Drawski zamachuje się, aby spoliczkować córkę. Zapała reaguje instynktownie, wpada między żonę, a teścia i zasłania Emilię sobą, mówiąc:
-Nawet nie próbuj!- patrzy na niego groźnie i ostro, co sprawia że Drawski cofa rękę.
-Nie będziesz mi skurwielu mówił jak mam rozmawiać z własną córką!-odwarkuje mu Andrzej.
-A ja ci powiem że jak jeszcze RAZ podniesiesz rękę na MOJĄ ŻONĘ to bez wahania podam cię na policję!!
-Co ty możesz wiedzieć?!- prycha i dodaje -Teraz żona, tak?! A jak ją zostawiłeś i poszedłeś do innej, to już nią nie była?!
-Tato przestań!- krzyczy na ojca Emilka, odważnie wychodząc zza pleców Krzyśka.
-Stój Emilka!- nie zgadza się z tym Krzysiek łapiąc ją za przedramię i pociągnął ją za swoje plecy. Mimo tego co aktualnie się dzieje z ich małżeństwem, nadal ją kocha całym sercem i za nic w świecie nie chciał, aby działa się jej jakakolwiek krzywda.
-Zostaw moją córkę draniu!!
-To że jest twoją córką nie uprawnia cię do bicia jej!
-Pozwolisz że sam o tym zdecyduję!!- odpowiedział i chciał przesunąć Krzyśka siłą, aby dojść do córki, krzycząc:
-Nie nauczyliśmy cię z matką!? Że trzeba mieć pokorę!!?
-Ale pokora nie upoważnia cię do próby podniesienia ręki na swoje wnuki!- krzyknęła łamiącym się głosem Emilka, w odpowiedzi. Krzysiek cały się spiął jak to usłyszał. Bicie Emilki to jedno, ale próba uderzenia JEGO DZIECI to zupełnie inna sprawa!
-Zabiję cię, rozumiesz!!?- krzyknął Zapała i już miał się rzucić na teścia z pięściami, ale zatrzymał go w miejscu uścisk dłoni Emilki na jego plecach. Dobro żony wróciło na pierwsze miejsce...
-A ja powinienem zabić ciebie za zdradzanie mojej córki!!
-Nie zdradziłem jej!!
-Nie?! To co się z jakąś blondi panną po mieście lansujesz, hm?!
-To moja służbowa partnerka! Pracuję z nią!- odparł i dodał -A zresztą! Nie będę się tłumaczył damskiemu bokserowi!!- wysyczał z jadem w głosie.
-Ty!!!- warknął Andrzej i rzucił się na Zapałę, ale do zderzenia nie doszło. Była to wina Emilki, która odciągnęła męża w porę, cały czas milcząc. Biła się z myślami, czy dać jeszcze szansę ich małżeństwu, czy wszystko zakończyć... A starcie z tatą zupełnie nie pomogło w podjęciu decyzji...
-Powiem to TYLKO RAZ!! Emilka spakuje teraz rzeczy swoje i dzieci i wróci ze mną do domu, a ty nie tkniesz jej nawet palcem!! Rozumiesz?!- wysyczał Krzysiek, wskazując na teścia palcem.
-Ona stąd nie wyjdzie!! Nigdzie z tobą nie pójdzie!! Ty sukinsynu!!-odwarknął mu Drawski i zanim Krzysiek się zorientował, zasadził mu z pięści w nos. Wiadomą sprawą było że krew zaczęła lecieć... Zapała przez pierwszą chwilę to zignorował, z lekka zszokowany. Krzysiek przez cały ten czas czuł uścisk dłoni Emilki na swoich bokach, to jak opierała czoło na linii jego łopatek oraz moczące mu koszulkę jej łzy.
-Tato przestań do cholery!!- krzyknęła na to uderzenie Emilka, przez łzy, na moment podnosząc wzrok na ojca.
-Cicho bądź! Z tobą mam jeszcze do pogadania!!- warknął w jej stronę, po czym dodał -A ty, padalcu, wynoś się z mojego mieszkania!! I zostaw moją córkę w spokoju!!
-Nie będziesz mi rozkazywał!- odpowiedział mu twardo Krzysiek, po czym, lekko przekrzywiając głowę, dodał -Zrób to teraz Emilka...-powiedział do żony cicho i łagodnie. Jednakże Drawska-Zapała się nie ruszyła, ani o milimetr... Mimo wszystko bała się ojca, prawie nigdy go nie widziała w takiej furii...
-A żebyś wiedział szczylu że będę!! To mój dom!!- Drawski stał przy swoim, wręcz buchając wściekłością. Brakowało mu tylko dymu z uszu i nosa...
-To nie uprawnia cię do zachowywania się jak ostatni skurwysyn!!- odpowiedział mu wściekły Krzysiek. W oczach Zapały żarzył się ogień wściekłości, ale starał się nie działać pochopnie. Czuł od teścia wyraźną woń alkoholu, ale nie była ona tak silna, aby można było powiedzieć że Andrzej Drawski jest pijany...
-Powiedział pan świętojebliwy!!- odwarknął mu teść.
-Tato! Przestań go obrażać do cholery!! To mój mąż, a twój zięć jakbyś zapomniał!!- krzyknęła przez łzy Emilia. Tak jak chwilę temu jeszcze toczyła wewnętrzną walkę, tak teraz, sądząc po jej słowach, jej serce już wybrało...
-Żałuję że pozwoliłem na ten ślub! Marnujesz sobie przez tego durnia życie i widzisz jak się zachowujesz!- Drawski tracił resztki zdrowego rozsądku.
-O nie! Tak mówić nie będziesz!- wkurzyła się Emilia, nadal bezdźwięcznie płacząc.
-Emilka, błagam cię...- powiedział do żony nerwowo Zapała.
-Nie będziesz obrażał Krzyśka, ponieważ go kocham!! A na dodatek twoja jedyna wnuczka jest również jego córką! Gdyby go nie było w moim życiu to nie byłoby również i jej!! A teraz się WRESZCIE zamkniesz i przestaniesz rzucać bluźnierstwami!!- powiedziała ostro, patrząc na ojca z naganą w głosie i spojrzeniu, jednocześnie puszczając bluzę Krzyśka i odważnie wychodząc zza jego pleców.
-Nie będziesz mi gówniaro rozkazywać!!- wrzasnął na to Andrzej i po raz kolejny zamierzył cios w stronę córki. I tym razem Krzysiek uratował przed nim żonę, łapiąc ją za łokieć i ciągnąc razem z sobą do tyłu. Właśnie wtedy ich spojrzenia się spotkały. Było to parę ulotnych sekund, a jak bardzo znaczących... W ciemnych oczach obojga można było zobaczyć oddanie, miłość i ufność, której tak brakowało w ostatnich tygodniach.
-Teraz- powiedział tylko Krzysiek i nie czekając na odpowiedź Emilki, puścił jej łokieć, aby rzucić się z pięściami na teścia. 'Będę tego żałował później!'- pomyślał. W taki właśnie sposób chciał dać żonie czas i przestrzeń na zebranie wszystkich rzeczy. Ku jego uldze, Emilka od razu się do tego zabrała, bez najmniejszego zawahania, podczas gdy on, walczył na pięści z jej ojcem, starając się go za bardzo nie uszkodzić i jednocześnie samemu nie oberwać aż tak mocno. Trochę to trwało...
Gdy zauważył że Emilka zbiera coraz mniej rzeczy, a w korytarzu zaczynają się piętrzyć torby, „przypadkiem" rzucił kluczyki do auta na stolik do kawy stojący opodal. Emilia odczytała ten ruch prawidłowo, wzięła je i zaczęła znosić spakowane torby do samochodu. Serce jej krwawiło na widok bijących się męża i ojca, ale też, w jego głębi, wiedziała że potrzebowali czegoś takiego... Ona i Krzysiek... Potrzebowali tego, aby na nowo siebie zapewnić i utwierdzić w przekonaniu że są dla siebie nawzajem tymi jedynymi...
Krzysiek nie wiedział ile szarpał się z teściem. Ważne dla niego było, aby jego rodzina była bezpieczna...
W pewnym momencie z korytarza usłyszał krzyk Tośka:
-Tato, chodź już!
Wtedy zadał Andrzejowi ostatnie parę ciosów i zostawiając teścia samego, rozłożonego na podłodze, wyszedł, a raczej wybiegł z lekko porozwalanego mieszkania. Siły mu brakowało, ale w jego żyłach nadal buzowała adrenalina. Liczyło się bezpieczeństwo jego rodziny...
-Mama zostawiła klucze...- dodał młody Zapała, wskazując na tkwiące w zamku klucze. Krzysiek bez wahania zamknął drzwi na wszystkie zamki, po czym zabrał przedmiot i razem z synem, chowając je do kieszeni, ruszył na dół.
-Mama z Gają czekają w samochodzie...- powiedział Antoś, prawie biegnąc. Krzysiek z łatwością dotrzymywał mu kroku.
Na parterze znaleźli się po może 3 minutach. Przed klatką czekał już na nich samochód, z dziewczynami w środku. Oboje bez słowa wsiedli i całą czwórką odjechali, do domu.
Cała droga właściwie trwała w ciszy. Odezwali się do siebie tylko raz.
-Przyciśnij ten nos...- powiedziała cicho Emilka, wyciągając z podłokietnika chusteczki i podając je mężowi. Krzysiek je przyjął z drobnym uśmiechem.
-Dziękuję- odparł i zrobił tak jak kazała mu żona.
Poza tym, tylko Tosiek i Gaja szeptali do siebie, na tylnym siedzeniu.
-Mozemy jesce iść na plac zabaf?- spytała rodziców Gaja, gdy dojechali.
-Pewnie słoneczko! A my z mamą wniesiemy rzeczy do domu- odpowiedział Krzysiek, kucając przed córką i całując ją w czoło.
-Tocham cię tato!- odpowiedziała szczerze Gajka, przytulając się do Krzyśka na moment, po czym odbiegła na plac zabaw, krzycząc:
-Tosiek, choć!- zawołała brata, toteż młody Zapała udał się za siostrą, zwracając się do rodziców:
-Pogadajcie szczerze. Błagam- przykazał rodzicom na odchodnym i udał się na plac, aby pobawić się z siostrą. Zapałowie jeszcze przez moment obserwowali swoje pociechy, po czym zaczęli, w zupełnej ciszy, wnosić torby do mieszkania.

W DOMU ZAPAŁÓW
-Pomogę ci to rozłożyć...- powiedział Krzysiek, gdy już wszystkie torby były na nowo w mieszkaniu.
-Ok- odpowiedziała krótko Emilka i małżeństwo wzięło się do pracy. Rozkładali te szpargały w zupełnej ciszy. Gdy wreszcie skończyli, usiedli obok siebie na kanapie, zmęczeni. Chwilę tak siedzieli, bez słowa. Krzysiek postanowił przerwać tą ciszę.
-Emilka...- zaczął, łagodnie.
-Nie Krzysiu, nie teraz...!- odparła Emilia i chciała wstać, ale on ją zatrzymał, łapiąc delikatnie za rękę.
-Proszę cię...- spojrzał na nią prosząco -Tylko chwilę...
-Ok- zgodziła się niechętnie, ale nie zabrała ręki. Nie potrafiła...
-Wiem że między nami w ostatnim czasie było źle...- zaczął, patrząc na ścianę przed nimi -Źle to niedopowiedzenie roku!- zaśmiał się gorzko -Ale ja cię kocham- tu na nią spojrzał -Kocham Ciebie i dzieci... Jak nikogo innego na świecie...
-Krzysiu...- westchnęła ciężko Emilka.
-Dlatego chcę abyśmy do siebie wrócili! Tak naprawdę... I na nowo nauczyli się sobie ufać... Tak jak kiedyś...- gdy to mówił, miał łzy w oczach -Nie potrafię tego przekreślić kochanie...- rzekł, mimowolnie głaszcząc ją kciukiem po dłoni. Na moment zapadła cisza.
-Kochanie...- Emilka się zawahała.
-Tęsknię za wami Dziubek... Za Tobą...- dodał, a z jego słów biła czysta prawda, samo szczere uczucie. Uczucie miłości, rozterki i tęsknoty...
-Ja też za tobą tęsknię!- odparła, znów mając łzy w oczach -Gdy tata uderzył mnie pierwszy raz... Pragnęłam po prostu się do ciebie przytulić i po raz kolejny poczuć się bezpiecznie...-pojedyncza łza spłynęła po jej policzku, gdzie jeszcze pozostał cień siniaka po uderzeniu -Jakoś dawałam radę, ale dzisiaj... Jak tata spróbował podnieść rękę na Tośka... Po prostu pękłam! Jak nigdy wcześniej chciałam, abyś tam był, przytulił, pomógł...- gdy mówiła, głos jej się łamał, a Krzysiek uważnie słuchał każdego jej słowa, smutny że doprowadził do czegoś takiego. Że jego rodzina cierpiała, a jego nie było przy nich -Nie marzę o niczym innym, jak o tym aby było między nami jak dawniej...!- powiedziała szczerze. Teraz ona wpatrywała się w ścianę przed nimi.
-Dlatego chciałabym znaleźć sposób aby to naprawić...- wyznała szczerze, mimowolnie lekko ściskając jego dłoń -Jeśli jeszcze jest coś, co można naprawić między nami...- powiedziała cicho, prawie niesłyszalnie, a po jej policzkach spływały ciche łzy. Jednakże Krzysiek to usłyszał i bez wahania dotknął zewnętrzną stroną wolnej dłoni jej policzka. W ten sposób sprawił, że Emilka na niego spojrzała, błyszczącymi od łez oczami. Wtedy właśnie ich spojrzenia się spotkały. Po raz kolejny, ale tym razem tak naprawdę, bez żadnych barier...
-Kocham cię, Dziubek- praktycznie wyszeptał Krzysiek i pochylił się do przodu, całując żonę czule. Emilia automatycznie oddała ten pocałunek, przelewając w niego wszystkie swoje uczucia, jednocześnie uwalniając rękę i biorąc twarz męża w obie dłonie. Ręce bardzo jej drżały, ale żadne z nich nie zwróciło na to najmniejszej uwagi.
Pocałunek trwał i trwał... Aż nie stracili tchu w piersiach. Wtedy odsunęli się od siebie na dosłownie parę centymetrów, stykając się czołami z uczuciem palenia w płucach. Krzysiek czule i delikatnie obejmował Emilkę w tali, a ona jego za szyję. Uśmiechy nie schodziły im z twarzy.
-Chodź tutaj...- powiedział Krzysiek, przytulając ją do siebie. Przy okazji pociągnął ją tak, że siedziała na jego kolanach. Trwali w tym uścisku dłuższą chwilę, ciesząc się bliskością, której im tak brakowało...
-Kocham cię Krzysiu- szepnęła mu do ucha Emilka -Nawet nie wiesz jak ciężko mi było w ostatnim czasie... Bez ciebie...
Krzysiek nie odpowiedział, tylko pocałował żonę w skroń. Potem zaległa krótka cisza, po której Zapałowie odsunęli się od siebie na dosłownie parę centymetrów.
-Naprawimy to. Znów będzie tak jak dawniej...- powiedział Krzysiek, patrząc Emilce głęboko w oczy.
-Obiecujesz?
-Obiecuję kochanie, obiecuję- powiedział i pocałowali się ponownie. Przelali w tego całusa całą swoją tęsknotę i miłość... Ogólnie WSZYSTKO co im w tamtej chwili w duszy grało. Gdy odsunęli się od siebie, bez tchu, czuli w sercach że teraz już będzie tylko lepiej...
W tej samej chwili do domu wrócili Tosiek i Gaja.
-Mamo, tato!!- krzyknął Tosiek.
-Wluciliśmy!- dodała Gaja.
Małżeństwo spojrzało sobie czule i głęboko w oczy po raz ostatni, po czym Krzysiek puścił żonę i pozwolił jej wstać.
-Robimy obiado-kolację?!- spytała dzieci Emilka, wychodząc na korytarz.
-Jestem dłodna!- powiedziała na to Gaja, patrząc do góry, na mamę.
-To w takim razie myjcie ręce, a ja i tata coś wam przygotujemy!-zdecydowała -No już! Szurać mi do łazienki! Raz, dwa, trzy!- powiedziała z uśmiechem. Dzieci od razu posłuchały i udały się do wskazanego pomieszczenia. Emilka już miała się odwrócić, aby zawołać Krzyśka do pomocy, ale mąż ją ubiegł, obejmując ją od tyłu i całując ją w szyję, powiedział:
-Chodź, bo te nasze głodomory za raz papier toaletowy zjedzą!- powiedział łapiąc ją za rękę i ciągnąc do kuchni, na co Emilka się szczerze zaśmiała.
Państwo Zapała w zgodnym rytmie wzięli się za gotowanie makaronu z sosem pomidorowym. Szybko i prosto. Oczywiście nie szczędzili sobie przy tym zabawy! Np. w pewnym momencie Krzysiek zanurzył palec w sosie i zrobił kropkę na samym czubku nosa Emilki, przez co ona posłała mu złowrogie spojrzenie, ale nie utrzymała go dosyć długo, bo po chwili już się z tego śmiała. W „sosowym" odwecie, gdy go spróbowała, upewniła się że ma całe usta brudne od niego i jak gdyby nigdy nic, szybko pocałowała męża w policzek, po czym normalnie wróciła do gotowania, kątem oka zauważając swoje„dzieło", czyli pomidorowy odcisk jej ust na policzku Krzyśka. Takich właśnie, roześmianych, podglądał przez chwilę Tosiek, stojąc w drzwiach kuchni, podczas gdy jego siostra pobiegła się bawić do swojego pokoju. Młody Zapała nie mógł opanować uśmiechu. Cieszył się jak nigdy, że jego rodzice się pogodzili...
Po tym wariackim gotowaniu zjedli, całą rodziną, przy stole i każde z nich, tradycyjnie, opowiadało jak im minął dzień. Gdy już skończyli jeść, wspólnie zagrali w chińczyka (Gaja wygrała), a następnie przygotowali się do snu.
Wtedy właśnie, gdy Tosiek już po prysznicu, pakował plecak na następny dzień, w drzwiach jego pokoju stanęła Emilka. Kulturalnie zapukała, aby wiedział że w nich stoi.
-Wejść- powiedział na to, nie podnosząc głowy znad plecaka. Emilka usłuchała i weszła do pokoju, po czym usiadła na łóżku. Dopiero zgrzyt sprężyn pozwolił, aby chłopak spojrzał w tamtym kierunku. Uśmiechnął się widząc również uśmiechniętą matkę.
-Pogodziliście się- bardziej stwierdził, niż zapytał, w duchu ciesząc się jak małe dziecko.
-Yhm- przytaknęła Emilia i wyciągnęła do syna rękę, mówiąc:
-Chodź tu, do mnie..
Tosiek złapał ją za rękę i również usiadł.
-Wiem że ostatnie tygodnie były dla ciebie szczególnie ciężkie, gdy ja i tata...
-Skakaliście sobie do gardeł- dokończył za nią skwapliwie.
-Właśnie...- westchnęła ciężko Emilka -I dlatego chciałam cię przeprosić... Za to wszystko... I podziękować, że pomogłeś mi z Gajką, kiedy taty nie było z nami...- uśmiechnęła się do pasierba lekko.
-Nie ma sprawy mamo...- odparł Tosiek i uścisnął jej rękę. Oboje się uśmiechnęli.
-Chodź do mnie...- powiedziała i przytuliła syna do siebie, a on nie oponował.
-Naprawdę się cieszę że się pogodziliście... Potrzebujecie siebie nawzajem...- powiedział oddając uścisk i dodał -Jedno bez drugiego usycha jak kwiatek bez wody...
-Co za metafory mój drogi!- zaśmiała się w odpowiedzi, a Tosiek do niej dołączył.
-Ale powiedz szczerze...
-Co tylko chcesz- zgodziła się, czekając na to co powie jej syn z ciekawością.
-Robisz to dla siebie, czy dla mnie i Gai?!- spytał, patrząc matce w oczy ultra poważnym wzrokiem.
-Dla siebie- odpowiedziała bez namysłu -Kocham go, wiesz?! Tak samo mocno jak ciebie i twoją siostrę...- uśmiechnęła się do Antosia szczerze.
-To dobrze mamo- odparł i siedzieli chwilę w ciszy, uśmiechając się do siebie.
-Dobra, jest późno, pakuj ten plecak i spać- rozkazała Emilka wstając i czochrając synowi włosy.
-Już się robi- odpowiedział i się do tego zadania zabrał, a Emilka cierpliwie poczekała aż skoczy pod kołdrę. Wtedy zgasiła lampkę i skierowała się do wyjścia z pokoju.
-Dobranoc- powiedziała przystając w drzwiach i uśmiechając się do syna szczerze.
-Dobranoc mamo- odparł Tosiek i Emilka wyszła, przymykając za sobą drzwi. Zapała wzięła głęboki oddech i zajrzała do pokoju córki. Tam ujrzała kucającego przy łóżeczku Gai Krzyśka. Postanowiła poobserwować go przez chwilę i aby to zrobić, oparła się o framugę drzwi. Krzysiek bez słowa odgarnął Gajce opadającą na oczy grzywkę, poprawił kołderkę i ucałował córeczkę w czoło.
-Dobranoc księżniczko- wyszeptał z lekkim uśmiechem, który Emilka widziała już od drzwi. Przez ten widok sama nie mogła się nie uśmiechnąć.
-Śpi jak suseł...- skomentował szeptem Zapała.
-Ciekawe po kim?!- zaśmiała się cicho Emilka, aby jej nie obudzić. Wtedy Krzysiek wstał, spojrzał jeszcze raz na córkę i odwrócił się do żony przodem.
-To...- zaczął, niepewny co ma teraz powiedzieć.
-Nie tutaj, chodź...- odszepnęła Emilka i oboje opuścili pokój Gai, zamykając za sobą drzwi. Wspólnie przeszli parę kroków i zatrzymali się przed drzwiami swojej sypialni.
-To powiesz mi... Skąd ten ślad?- niepewnie wskazał na policzek żony, gdzie jeszcze był cień sińca.
-To tata... Nie mam pojęcia dlaczego, przyszedł do domu nachlany w trzy dupy... Na początku wszystko było okej, ale potem...- zacięła się na moment Emilka -Wsiadł na Tośka... Zaczął go obrażać, że się leni, że nic nie robi... Że do roboty powinien iść i zarabiać, jak normalny mężczyzna...- gdy to mówiła, głos jej się łamał, a w oczach zalśniły łzy.
-Przecież Tosiek jeszcze się uczy!- odparł na to Krzysiek.
-Przecież wiem! I mój trzeźwy ojciec też...- odparła i dodała -Ale wracając do historii... Tosiek zaczął się z nim kłócić, przegadać go jakoś... Gdy kłótnia przybrała na sile spróbowałam interweniować, uspokoić ich jakoś... Ale wtedy już było za późno... Tata stwierdził że Tośka tylko siła nauczy "pokory i szacunku.."!... Mój ojciec chciał uderzyć naszego syna, rozumiesz!? Na dodatek stwierdził że nie jest jego prawdziwym wnukiem, tylko bękartem jego zięcia zdrajcy i idioty!- zakończyła, płacząc z bezsilności -Zanim go uderzył, zdążyłam popchnąć Tośka na kanapę...
-Chodź do mnie...- powiedział łagodnie i przytulił do siebie żonę. Emilka wtuliła się w Krzyśka najmocniej jak umiała.
-Już nigdy do niczego takiego nie dojdzie! Obiecuję ci że do tego nie dopuszczę!- wyszeptał, pocałował jej słony od łez polik i tulił Emilię do siebie tak długo, aż się nie uspokoiła, cały czas głaszcząc ją po plecach. Stali tak przytuleni, w ciszy, dłuższą chwilę. Moment potem Krzysiek ją przerwał, mówiąc:
-To ja idę spać na kanapę...- powiedział Krzysiek, puszczając Emilkę i chciał ją wyminąć, ale żona go zatrzymała, łapiąc za rękę. Ich spojrzenia się spotkały. Na ustach brunetki tańczył lekko niewinny uśmiech. Emilia bez wahania zrobiła te 2 kroki w jego stronę i go pocałowała. Słodko i krótko, ale czule.
-Nie wiem czy będę w stanie wytrzymać chociaż jednej nocy więcej, bez ciebie...- wyszeptała patrząc mu głęboko w oczy, gdy się odsunęła. Na twarzy Krzyśka zatańczył uśmiech.
-W takim razie, pani Zapała, idziemy spać...- odpowiedział obejmując ją w tali, cały czas nie odwracając wzroku od jej oczu.
-I to chciałam usłyszeć!- skomentowała z szerokim uśmiechem i wspólnie weszli do sypialni. Krzysiek puścił żonę i klapnął na łóżko, po "jego" stronie, a Emilka stanęła przy komodzie i zdjęła kolczyki. Gdy je odłożyła, również położyła się na "swojej" stronie, plecami do niego. Leżeli chwilę, w zupełnej ciszy.
"Niby tak blisko, a jednak tak daleko..."- to właśnie czuła w sercu i pomyślała Emilka. Nie musiała jednak się odzywać. Na początku nie chciała, a potem nie miała odwagi. Nie chciała się przyznać przed mężem, że tęskniła za nim jak cholera...! Zrobił to sam Krzysiek. Najpierw się przysunął bliżej, po czym się odezwał:
-Mogę...- zaciął się na moment -Cię objąć?- spytał, a Emilka bez trudu wyłapała rozterkę w jego głosie, jednocześnie czując znajome ciepło jego dłoni na swoim biodrze.
-Yhm- przytaknęła, nie ruszając się, a wtedy to poczuła... To znajome uczucie bycia jak w domu... Uczucie bezwarunkowego bezpieczeństwa i troski... To niepojęte jak wiele może powiedzieć jeden uścisk!! Krzysiek już pewniej objął żonę w tali, przytulając jej plecy do swojej klatki piersiowej. Emilka, mimowolnie sięgnęła po jego rękę i złączyła ich dłonie w uścisku, kładąc je splecione na swoim brzuchu.
-Dobranoc Dziubek...- wyszeptał Krzysiek i po chwili wahania, jakby się bał że przekracza granice, robi coś nie tak, pocałował ją w skroń.
-Dobranoc Kochanie...- odpowiedziała mu sennie Emilka i już po chwili, oboje spali zbawiennym snem.

Minęło kilka tygodni... Krzysiek i Emilka powoli odbudowują zszargane małżeństwo. Są na bardzo dobrej drodze i kochają się jeszcze mocniej, niż przed tą całą aferą.
Właśnie zaczyna się dla nich kolejny dzień pracy/szkoły/przedszkola. Zakochani jeszcze spokojnie śpią, ale dzieciaki już harcują!
-Gajka! Ty się ubierz w to co ci mama wczoraj uszykowała i znajdź tą laurkę którą narysowałaś dla rodziców wczoraj!- rozkazał siostrze szeptem Tosiek.
-A ty?!- spytała ciekawsko mała, lekko przekrzywiając głowę w lewo.
-Sprawdzę czy rodzice śpią, a potem wezmę się za robienie śniadania!- odpowiedział jej szczerze.
-Okej!- odpowiedziała i znikła w swoim pokoju, a Tosiek na paluszkach, zakradł się do sypialni rodziców. Trochę ze strachem, że się obudzą, otworzył drzwi jak najciszej mógł. 'Na szczęście nie skrzypnęły!'- pomyślał z ulgą i zajrzał do środka. To co ujrzał, przykleiło mu uśmiech na twarz. Jego rodzice spali jak dawniej! W jednym łóżku... Tata na plecach, trzymając mamę przy boku, jego ramię zamiast jej poduszki... Przytuleni...
Popatrzył sobie jeszcze chwilę, po czym udał się do kuchni, w celu zrobienia śniadania. Zdecydował się na naleśniki. Przez te lata nauczył się na pamięć wyśmienitego przepisu mamy i zamierzał z niego skorzystać... 'Raz nie zawsze!'- przekonał siebie samego, robiąc ciasto. Krótko później dołączyła do niego Gaja.
-Jusz!- powiedziała stając przy nim z uśmiechem na ustach. Tosiek dokończył smażyć naleśnika, przełożył go na talerz i spojrzał na siostrę.
-Pokaż no się...- kucając przed nią sprawdził czy wszystkie części garderoby są na swoim miejscu. Mała dała sobie świetnie sama radę.
-Brawo!- skomentował, przybili piątkę i dodał -A teraz dawaj szczotkę!- wyciągnął rękę po przedmiot. Gaja skwapliwie mu ją podała i wskoczyła na stojące opodal krzesło. Tosiek wyłączył na moment gaz, po czym stanął za siostrą i rozczesał jej włosy, aby na końcu zrobić z nich porządną kitkę. Wyszła mu nawet dobrze.
Potem wspólnie zjedli część z nasmażonych przez młodego Zapałę naleśników. Następnie Tosiek przy pomocy Gai posprzątał stół i przygotował wszystko ponownie, dla rodziców.
-I gotowe!- skomentował, gdy się ze wszystkim uporał i dodał -Zostaw im tą laurkę tu i chodź, dzisiaj ja cię odprowadzę do przedszkola, ok?!
-Okej- odpowiedziała szeroko uśmiechnięta i właśnie tak zrobili. Gdy już byli gotowi do wyjścia, Tosiek jeszcze raz sprawdził czy rodzice smacznie śpią. Na ich szczęście tak, więc niespodzianka się uda.
-Napiszę jeszcze im kartkę, żeby się nie martwili...- powiedział, na pustej kartce nabazgrał kilka słów i zostawił ją obok laurki siostry, po czym opuścili mieszkanie, zamykając za sobą drzwi na klucz.
Tosiek odprowadził siostrę do przedszkola, przypomniał jej że odbierze ją babcia Janina i sam udał się do szkoły, jak gdyby nigdy nic.

TYMCZASEM W DOMU ZAPAŁÓW
Krzysiek zaczął się przebudzać. Z uśmiechem zauważył że Emilka nadal śpi, przytulona do niego. Nie mógł się powstrzymać i pocałował żonę w czubek głowy, głaszcząc ją delikatnie po ramieniu. Te tycie pieszczoty sprawiły że i Emilka się obudziła.
-Dobry...- mruknęła zaspana, unosząc lekko głowę, aby na niego spojrzeć.
-Dzień dobry Kochanie- odpowiedział jej Krzysiek i czule się pocałowali.
-Która godzina?!- spytała Emilka, patrząc na niego.
-Mamy do roboty na 10, a jest 10 po 8...- odpowiedział, kontrolując godzinę w telefonie. Przez moment żadne z nich nic nie mówiło.
-Dzieciaki!- trafiło ich sekundę potem, wstali energicznie, wręcz wypadając z łóżka.
-Ty budzisz Tośka, ja ogarnę Gaję!- zdecydowała Emilka.
-Zrobi się!- jak poparzeni pobiegli do odpowiednich pokoi, a po sekundzie spotkali się w salonie.
-Nie ma ich!- powiedzieli jednocześnie, przerażeni, a dopiero potem ujrzeli przygotowane na stole śniadanie.
-A co to?!- mruknęła Emilka, podchodząc bliżej stołu.
-Naleśniki...- zauważył Krzysiek stając obok żony i podnosząc talerz, po czym obejmując ją jedną ręką w pasie. Z uśmiechem, wspólnie obejrzeli laurkę od córki. Gest ten bardzo ich rozczulił.
-Jest kartka...- Emilka pokazała mężowi świstek papieru, po odłożeniu laurki na stół i zaczęła czytać na głos:
-"Mamo. tato! Przygotowaliśmy z Gajką dla was niespodziankę. W końcu macie dzisiaj rocznicę ślubu. (Jakbyście zapomnieli ;-)) Mamy nadzieję że będzie smakowało i że ten dzień minie wam bardzo szybko i miło.
Kochamy was
Tosiek i Gaja"...- Przeczytała i spojrzała na męża z uśmiechem.
-Jest tu jeszcze podpisek...- zauważył Krzysiek i przeczytał:
"O nas się nie martwcie! Wszystko ogarnięte! Jak to przeczytacie, ja już będę dawno w szkole, a Gajka w przedszkolu ;-)
Całusy
Tosiek"...- spojrzeli na siebie, pocałowali się krótko, po czym Krzysiek się odezwał:
-Kochane mamy dzieci...
-Bardzo...- zgodziła się z nim Emilka i małżeństwo się przytuliło na krótką chwilę, po czym usiedli do stołu, aby zjeść niespodziankowe śniadanie.
Przez cały posiłek posyłali sobie znaczące, pełne miłości spojrzenia.
Gdy skończyli, posprzątali i zaczęli się szykować do pracy. Nie zajęło im to zbyt długo...

GODZINĘ PÓŹNIEJ
KOMENDA
Zapałowie weszli ramię w ramię do budynku. W holu spotkali szefową.
-Dzień dobry pani komendant!- przywitali się grzecznie.
-Dzień dobry!- odparła i dodała -Emilka, mam do ciebie sprawę...
-Już pani komendant, tylko się przebiorę...- skinęła jej głową.
-Właśnie o to chodzi...- zatrzymała ją -Przebierz się, ale w czarny mundur... Pojedziesz dzisiaj na patrol...- wyjaśniła Renata.
Zapałowie wymienili się zdziwionymi spojrzeniami.
-Z kim?!- spytał ciekawy Krzysiek.
-Z tobą, sierżancie Zapała- odparła Jaskowska bez mrugnięcia okiem -A teraz, skoro już wszystko wiadomo... Przebierajcie się i widzimy się na odprawie!
-Tak jest pani komendant!- odpowiedzieli jej chórem, po czym udali się do szatni i odebrać broń. Szli równo, tempo kroków mieli zsynchronizowane. Cały czas trwała miedzy nimi cisza. Ale to była jedna z tych przyjemnych cisz...
Odezwali się dopiero, gdy spotkali się ponownie w "swoim" pokoju prewencyjnym.
-Jak za dawnych lat, co?!- zaśmiał się Krzysiek, siadając za biurkiem, gdyż mieli jeszcze trochę czasu do odprawy.
-Można tak powiedzieć- zgodziła się Emilka, również siadając za biurkiem, z uśmiechem. Małżeństwo przejrzało papiery i o wyznaczonej godzinie udali się na odprawę. Standardowo, wręcz odruchowo, usiedli obok siebie po jednej stronie stołu.
Na początku odprawa przebiegała bez większych zmian. Oczywiście wszyscy policjanci patrzyli się trochę zdziwieni w ich kierunku. W końcu to dość niecodzienny widok, widzieć małżeństwo Zapałów w czarnych mundurach w jednym czasie...
-I z bieżących spraw... Zmieniam składy patroli do odwołania. Ola nadal będzie mi pomagać na komendzie. Za to Natalia ponownie wraca do piątki, a Zuza dołącza do Wojtka w składzie ósemki. Jej miejsce w patrolu 6 zajmie starsza sierżant Emilia Zapała- wskazała na Emilkę uśmiechnięta Renata. Oczywiście od razu podniosły się oklaski. Zapałowie uśmiechali się szczerze. Wręcz instynktownie, jednocześnie, sięgnęli po swoje dłonie pod stołem i je uścisnęli.
-To już wszystko. Można się rozejść!- zakończyła odprawę Jaskowska, gdy brawa po chwili ucichły. Wtedy wszyscy wyszli, po drodze gratulując Zapałom. Nowy skład patrolu nr 6 udał się do swojego prewencyjnego, a chwilę później na patrol. Ten dzień nie mógł być lepszy...
Od chwili wyjazdu z komendy Zapałowie skupili się na pracy, co jakiś czas posyłając sobie czułe i zakochane spojrzenia. Praca tego dnia nie była ani trochę uciążliwa i męcząca, wszystko przebiegało spokojnie. Skończyli służbę o czasie, przebrali się w szatni i wrócili wspólnie do domu, gdzie zastali dzieci i mamę Krzysztofa grających w chińczyka. Z radością się do nich przyłączyli i spędzili wesoło czas.
Gdy nastał wieczór i dzieci już poszły spać, (wcześniej nie omieszkali podziękować im za poranną niespodziankę) usiedli obok siebie na kanapie, w zupełnej ciszy, lecz ona nie przytłaczała. To byłą ta jedna z tych dobrych cisz...
-Zaraz wracam...- powiedział Krzysiek przerywając ją, wstając i znikając na moment w głębi mieszkania. Po chwili wrócił z dwoma kieliszkami i czerwonym winem.
-Wiem że inaczej sobie wyobrażałaś kolejną rocznicę, ale...- tu Emilka mu przerwała, całując go czule.
-Jest pięknie!- uśmiechnęła się lekko.
-To chociaż tak symbolicznie, po lampce...- zasugerował Krzysiek.
-Jestem za- zgodziła się i po chwili już sączyli wino z kieliszków, rozmawiając o wszystkim i o niczym, przyciszonymi głosami. Trochę też wspominali stare czasy, początki ich związku i wszystko inne...
W tamtej chwili, jak nigdy jeszcze, cieszyli się że dali sobie drugą szansę, szansę na wspólne szczęście...
KONIEC

Coś wesołego i miłego w porównaniu z sytuacją w ich małżeństwie w tym momencie... Mam szczerą nadzieję że scenarzyści w końcu pozwolą im się pogodzić, bo komu jak komu, ale tej parze się to w pełni należy!
Napiszcie swoje opinie w komentarzach!
Miłego dnia! / Dobranoc!
F.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro