21. Milia

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

3 OS. POW. Związek Natalii i Miłosza kwitnie. Są razem bardzo szczęśliwi, nawet mimo tego że przez to iż jeżdżą razem w patrolu, muszą się ukrywać, aby ich nie rozdzielono.

Jednakże teraz nad ich pięknym, nieskomplikowanym światem zawisło trochę czarnych chmur...
Właśnie siedzą u siebie w pokoju i z braku roboty uzupełniają zaległe papiery czekając na odprawę, gdy do prewencyjnego wszedł Jacek.
-Nie przeszkadzam wam?!- spytał na wejściu.
-Nie, co ty Jacek!- odparła luźno Natalia, odchylając się na krześle.
-Wchodź!- dodał za partnerkę Miłosz, robiąc to samo. Nowak faktycznie tak zrobił i się odezwał:
-Komendant was prosi jeszcze przed odprawą...- powiedział mega poważnie, gdyż rzadko się składa żeby komendant jednostki wzywała kogokolwiek do siebie przed odprawą. Mróz i Bachleda rzucili sobie szybkie spojrzenia. 'Czyżby nasza tajemnica wyszła na jaw?! Przecież się pilnowaliśmy!...'- pomyślało każde z nich z lekką konsternacją i rosnącym przerażeniem, gdy wstawali zza biurek.
-Dzięki za info!- odezwał się Miłosz, a Natalia dokończyła:
-Pójdziemy do niej od razu, puki nie ma nic do roboty...- zdecydowała po wzrokowej konsultacji z partnerem.
-Dobrze by było...- odpowiedział Jacek i dodał -To ja wracam do siebie...- powiedział i faktycznie, wyszedł i znikł u siebie w dyżurce, a partnerzy z patrolu dziewiątego udali się do gabinetu szefowej.
Przed jej drzwiami stanęli może z 5 minut później. Natalia zapukała. Po chwili usłyszeli "wejść!", więc tak zrobili. Bachleda przepuścił partnerkę w drzwiach i zamknął je za sobą.
-Chciała nas pani widzieć, pani komendant...- zwróciła się do szefowej Mróz, stając przed jej biurkiem, a u jej boku stanął Miłosz.
-Tak, chciałam... Gdyż mam do was pytanie...
-Słuchamy, pani komendant...- odezwał się Bachleda.
-Czy macie mi coś do powiedzenia?!- spytała ich Renata z uniesioną brwią.
-Nie... Wydaje mi się że nie, a o co chodzi?!- odpowiedział Miłosz, gdy spojrzał na szefową ponownie, po tym jak rzucili sobie z Natalią szybkie, acz porozumiewawcze spojrzenie. Wzrokowo się naradzili że sami nie wydadzą swojej tajemnicy, a jeśli faktycznie się dowiedziała, to trudno.
-To jak wytłumaczycie to...- powiedziała odwracając otwarty komputer ekranem do nich. Na wyświetlaczu ujrzeli samych siebie, siedzących na parkowej ławeczce i całujących się. Co prawda po służbie, ale i tak...
-Pani komendant. Nie będę owijać w bawełnę, gdyż nie mam takiego zwyczaju. Kocham Natalię całym sercem, a ona mnie i jesteśmy razem szczęśliwi. Jednakże mam też pytanie. Co w tym złego?!- przerwał zalegającą ciszę Miłosz.
-Nic Miłosz... Poza tym że pracujecie razem! To niebezpieczna robota! A jak w grę wchodzą uczucia... Tak nie powinno być!- odparła bardzo spokojnie, z dozą dezaprobaty.
-Za pozwoleniem pani komendant, ale czy wcześniej były jakieś problemy?! Czy daliśmy pani powód do niezadowolenia, rozdzielnia nas?! Odpowiem za panią, nie!- powiedziała opanowana Natalia. Renata tego nie wiedziała, ale Miłosz cały czas trzymał Mróz za rękę i kciukiem głaskał wierzch jej dłoni. Żadne z nich jednak, nie dało po sobie poznać, że ich dłonie były złączone pod blatem biurka szefowej. Wyglądali jakby zwyczajnie stali przed nią, tak jak partnerzy, ramię w ramię.
-Natalia ja to wiem! Ale procedury procedurami, niestety muszę was rozdzielić...- spojrzała na nich ostro, ale też z dozą współczucia -To wasz ostatni wspólny patrol w takim składzie, jutro się dowiecie z kim będziecie pracować...- powiedziała nieznoszącym sprzeciwu tonem -Zrozumiano?!- upewniła się.
-Tak jest pani komendant...- potwierdzili i dla pewności jeszcze skinęli jej głowami w odpowiedzi. mimo iż tak naprawdę tego nie chcieli.
-To dobrze- przyznała -Wracajcie do pracy!- rozkazała im.
-Do widzenia pani komendant!- odparł Miłosz, odwrócili się i wspólnie udali do drzwi. Jak na gentlemana przystało Bachleda przepuścił swoją partnerkę, ale i dziewczynę w drzwiach, zamykając je za nimi. Żadne z nich się nie odezwało, ani nie spojrzeli na siebie. Miłosz w obawie że ktoś mógłby wyczytać z jego oczu prawdę, a Natalia ze strachu że nie wytrzyma emocji na wodzy, że jej silna wola nie wystarczy...
Po 5 minutach, ciągnących się jak wieczność dotarli do swojego pokoju.
-Proszę...- Miłosz wpuścił Natalię do środka i wszedł do prewencyjnego zaraz za nią, na automacie zamykając drzwi za nimi obojgiem. Do tej rozmowy potrzebowali chociaż minimum prywatności... Ciążąca między nimi cisza wręcz dzwoniła w uszach...
-Czyli to koniec tak?!- spytała z westchnieniem, opierając się biodrami o blat swojego biurka i stając w miarę luźnej pozie, mimo tego że była cała napięta. Miłosz bez wahania podszedł do niej, stanął przed nią i objął ją w tali, patrząc jej głęboko w oczy.
-Tak... Już raczej nie pojedziemy razem na patrol...- powiedział równie smutny. Zapadła między nimi cisza.
-Będzie mi tego brakować Kotek...- powiedziała smutno i spuściła wzrok.
-Ej...! Spójrz na mnie!- zareagował od razu i kładąc jej palec pod brodę, łagodnie zmusił aby na niego spojrzała, a gdy to zrobiła ujrzał w jej oczach smutek.
-Mi też będzie tego brakować, ale będzie dobrze! Zaufaj mi!- próbował ją przekonać i dodał- Kocham cię...- szepnął i dotykając z czułością jej policzek, pocałował ją w czoło, sprawiając że się uśmiechnęła.
-Ja ciebie też...- odszepnęła z lekkim uśmiechem na ustach. Chwilę stali w zupełnej ciszy, patrząc sobie głęboko w oczy.
-No to jedziemy!- powiedziała Mróz, Bachleda jej przytaknął, po czym zebrali swoje rzeczy i opuścili prewencyjny, a jakiś czas później również komendę. Wsiedli w radiowóz jak zawsze, Miłosz za kółkiem, a Natalia na miejscu pasażera. Żadne z nich nie odezwało się słowem przez pierwsze parę minut jazdy.
-Będzie ok...- westchnęła Natalia chwytając dłoń swojego chłopaka w swoją.
-Wiem kochanie...- odparł i na parę sekund uniósł jej dłoń do ust, aby pocałować w wierzch.
Potem już tylko rozmawiali na luzie, co jakiś czas mając jakieś wezwanie, lecz dużo ich nie było.. Tylko 4 zatrzymania, 3 mandaty i jedna grubsza sprawa z kradzieżą, czyli jednym słowem "dzień jak co dzień"...

Około 15 zjechali na komendę na przerwę. Najpierw udali się po jedzenie do stołówki, a potem do siebie do pokoju, na górę. Rozpłaszczyli się w prewencyjnym i usiedli po dwóch stronach biurka Miłosza. Bachleda na swoim fotelu, na Natalia na krześle naprzeciw niego.
-Natalka...- odezwał się Miłosz, gdy względnie skończyli obiad.
-Hm?!- doszła go elokwentna odpowiedź. Mróz nie patrzyła na swojego chłopaka, tylko w pudełko, milcząc już od paru minut. Bachleda złapał ją za rękę.
-Kochanie spójrz na mnie...- poprosił ją łagodnie. Natalia z ociąganiem to zrobiła. Gdy tak się stało ujrzał w jej oczach łzy.
-Hej...- zaczął równie łagodnie, patrząc na szatynkę ze smutkiem.
-To nic! Po prostu... Czuję że pewien etap się kończy... I ani trochę mi się to nie podoba...!- powiedziała szczerze, zbolałym tonem. Tylko przed nim pozwoliła sobie się otworzyć w pełni, bez żadnych ukrytych emocji...
-Wstań...- odpowiedział cicho, więc spojrzała nań zdziwiona i zdezorientowana.
-Proszę cię, wstań...- powtórzył prośbę, a gdy to zrobiła powiódł ją za rękę tak że obeszła jego biurko i stanęła przed nim. Wtedy on również wstał i spojrzał jej głęboko w błyszczące od łez oczy.
-Może i kończy... W końcu już nie będziemy mogli razem jeździć, ale to nie znaczy że to zmienia coś między nami!- zapewnił ją i ujrzał spływającą po policzku partnerki łzę. Bez namysłu starł ją wierzchem wolnej dłoni, po czym położył tę dłoń na jej policzku, cały czas nie zrywając kontaktu wzrokowego.
-Kocham cię tak samo mocno! To że przestajemy być partnerami w pracy nie znaczy że kocham cię mniej! Dla mnie to też jest trudne, bo nie mogę sobie wyobrazić jeżdżenia z kimś innym niż ty, ale damy radę! Nie smuć się kochanie!- powiedział z pewnością w głosie i połączył ich czoła, mocniej ściskając Natalię za rękę.
-Też cię kocham. I m.in. dlatego tak się boję! Że coś ci się stanie, a mnie nie będzie obok!- powiedziała łamiącym się głosem. Miłosz nic nie odpowiedział, tylko ją namiętnie pocałował. Natalia oddała ten pocałunek z równą siłą. Całowali się coraz namiętniej, a ich dłonie wędrowały po ciele drugiego. Miłosz bez namysłu postawił swą dziewczynę tak, że opierała się biodrami o blat, a sekundę potem posadził ją na biurku, przyciskając mocniej do siebie. Po chwili oboje mieli koszulki na wierzchu, a moment później już ich nie było, tylko leżały na ziemi. Wtedy Miłosz oderwał się od Natalii, zostawił ją na tym biurku i podszedł do drzwi, aby je zamknąć na klucz, po czym wrócił do partnerki, ponownie namiętne ją całując, masując delikatnie jej brzuch, linię tali i lędźwie. Natalia wiedziała tak samo dobrze jak on że to co właśnie robią jest złe i absolutnie wbrew przepisom, ale ani myślała przestać i teraz się z tego wszystkiego wycofać. Gdy zaczął całować jej szyję, nie mogła powstrzymać cichego jęku.
-Ćśśś!- skarcił ją lekko rozbawiony, z ustami tuż przy jej skórze.
-Łatwo ci mówić! To nie ty zostaniesz zacałowany na śmierć w szyję!- skarciła go i jęknęła ponownie, gdyż Bachleda przygryzł skórę na jej tętnicy, tuż poniżej ucha. Potem pocałunkami schodził coraz niżej, aby ucałować także obojczyki. Temperatura w pomieszczeniu rosła coraz bardziej. Oboje pozbyli się pasów z bronią, odkładając je szybko na krzesło za plecami Miłosza. Ten moment był ostatnim, przy którym się mogli zawahać, ale nie zrobili tego. Potrzebowali tej chwili "wolności", będąc razem.... Potem już wszystko się potoczyło samo...

JAKIŚ, DŁUŻSZY CZAS PÓŹNIEJ
Już od paru minut, Natalia z Miłoszem ponowie w pełnym umundurowaniu stoją w przejściu między jej biurkiem, a szafkami przy ścianie. Ich wzrok nie zmienia swojej pozycji, a oni po prostu stoją... Razem... W zupełnej ciszy.... Wpatrując się niezmiennie w stojący na środku mebel...
-Już nigdy nie spojrzę normalnie na to biurko...- powiedział Bachleda, przerywając ją i obejmując partnerkę mocniej od tyłu, wywołując u niej szczery uśmiech.
-Ja też nie...- szepnęła z nostalgią, wtulając się w niego i dodała -Za 2 minuty nam się kończy przerwa...- mruknęła smutno, na co Miłosz splótł ich dłonie, nie puszczając jej z uścisku.
-Chodź... Zakładamy kurtki i jedziemy w miasto...- mruknął jej do ucha Bachleda, po czym pocałował ją w nie.
-Masz rację...- odpowiedziała, przesłała mu szczery uśmiech, niechętnie wyswobadzając się z jego ramion i ramię w ramię poszli się ubrać, po czym opuścili pokój i udali się do radiowozu, aby wyjechać w miasto, na patrol. Znów nie mieli wielu wezwań... Tak jakby los chciał aby nacieszyli się tym momentem... Tym ostatnim wspólnym momentem....

Reszta służby przeleciała im jak z bicza strzelił i zanim się obejrzeli, już byli po robocie i mogli się zmywać do domu....
-Czyli to się stało...- westchnęli jednocześnie, stojąc przy drzwiach i patrząc na za moment pusty prewencyjny.
-Może tak właśnie miało być?! Abyśmy wreszcie przestali się z tym kryć?!- wypowiedziała myśl na głos Natalia, patrząc z uśmiechem na stojącego u jej boku Górala.
-Chyba masz rację- zgodził się i wyciągnął w jej stronę rękę z uśmiechem. Natalia oddała gest i złączyła ich dłonie z dumną miną.
-Idziemy?!- spojrzał jej w oczy.
-Idziemy- potwierdziła i mimo wszystko zadowoleni opuścili pokój, a potem całą komendę. Mieli to szczęście że nikogo nie spotkali po drodze, więc po komendzie nie będą się roznosić plotki... Przynajmniej nie na początku... Bo przy Juliuszu wiadomo że on zawsze coś wymyśli, a jak się dowie że patrole 9 i 8 zostały pomieszane, to rozkmina mu się znajdzie sama...
Ale nie myśleli o tym teraz, tylko udali się do mieszkania Górala.

JAKIŚ CZAS PÓŹNIEJ
W MIESZKANIU MIŁOSZA
Po przyjeździe rozpłaszczyli się na miejscu.
-Głodna jestem, a ty?!- spytała ukochanego Natalia.
-A wiesz że ja też!?- przytaknął jej i oboje umyli ręce w łazience, po czym poszli do kuchni.
-Czyli co?! Boloński?- spytał Bachleda i spojrzeli sobie w oczy przez moment.
-A jak inaczej?!- Mróz wymusiła uśmiech i zabrali się do roboty. Dość szybko się z tym uporali i zanim się obejrzeli, już całe danie było na patelni. Natalia z łopatką w dłoni pilnowała, aby się nie sfajczyło, a Miłosz ogarnął stół, po czym podszedł do niej i czule objął ją w pasie od tyłu.
-Co tam?!- spytała go Natalia, nie ruszając się.
-Nic...- odparł kładąc brodę na jej ramieniu -Po prostu sądziłem że potrzebujesz przytulenia...- odpowiedział szczerze i złożył na jej barku czułego całusa, po czym wrócił do poprzedniej pozycji. Mróz w odpowiedzi tylko się szczerze uśmiechnęła i wtuliła się w niego, wolną ręką obejmując jego policzek ręką i przez moment go głaszcząc.
-Gotowe, jemy!- powiedziała po jakimś czasie Natalia i rozłożyła spaghetti na ich talerze. Miłosz za to wyjął z szafki dwa kieliszki i z lodówki czerwone wino, które będzie pasować do jedzenia. Usiedli przy stole i miło sobie rozmawiając zjedli, po czym z kieliszkami w rękach usiedli na kanapie. Bachleda z uśmiechem objął partnerkę ramieniem i przytulił ją do siebie, a ona z ulgą, chętnie się w niego wtuliła i tak siedzieli, siąpiąc wino i ciesząc się swoją obecnością...
-Kto by pomyślał że to tak się skończy, co?!- odezwała się w pewnym momencie Natalia, unosząc głowę z ramienia partnera i patrząc mu w oczy.
-Chyba nikt...- odparł i ją czule pocałował. Potem już nie wracali do tematu...

I mieli rację! Gdy Julek zakapował że nie bez powodu Natalia jeździ z Wojtkiem, a Miłosz z Zuzą... Wystarczył mu tydzień aby to ogarnąć! Lecz Mróz i Bachleda nie narzekali! Cieszyli się swoim szczęściem, razem... A to że cała komenda gadała, to już była zgoła inna sprawa...
KONIEC

Jak widać ostatni patrol nie musi oznaczać końca wszystkiego...
Piękne zakończenie pewnego etapu historii tej dwójki, które myślę że naprawdę mi wyszło...
A wy?!
Co myślicie?!
Napiszcie w komentarzach!
Miłego dnia! / Dobranoc!
F.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro