26. Milia

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

NATALIA POW. Dzisiaj od samego rana mieliśmy dość ciężki i pełen roboty dzień. Ciągle coś było do sprawdzenia, wypisania... Chyba z 20 interwencji w ciągu paru godzin! Nawet na wzięcie przerwy nie mieliśmy czasu... Na całe szczęście w którymś momencie się udało, odpoczęliśmy, wypiliśmy po kubku kawy i zjedliśmy obiad, a potem znów do harówki, na patrol...
Przez tę ładnych parę godzin zaczęłam poważnie myśleć o pójściu po służbie do klubu i napiciu się... Pod koniec roboty byłam już pewna. MUSZĘ się napić i odstresować!

PO SŁUŻBIE
Wychodziliśmy już, gdy przypomniał mi się mój plan...
-Ej, Miłosz?!- zagadnęłam go.
-No?
-Robisz dzisiaj coś konkretnego?!- spytałam, z nadzieją że powie nie.
-Nie mam planów, a co?!
-Skoro ani ty, ani ja nie mamy żadnych planów, to....
-To?!- widać że się zainteresował.
-Moglibyśmy na przykład wyskoczyć do klubu, na parę drinków... Tak się odstresować, co ty na to?!- zaproponowałam mu z niewinną miną.
-Mnie pasuje!- zgodził się i oboje się uśmiechnęliśmy.
-To twoim, czy moim?!- zapytał jak zawsze energicznie.
-Taxą. Należy nam się dzisiaj wypić!- zdecydowałam z uśmiechem i wyciągnęłam telefon, aby zamówić nam taksówkę.
-To rozumiem!- przytaknął ze śmiechem. Ja też nie wytrzymałam zbyt długo... Oboje się śmialiśmy i byliśmy w bardzo dobrych humorach...

PÓŁ GODZINY PÓŹNIEJ
W KLUBIE
Rozpłaszczyliśmy się przy barze i zamówiliśmy drinki, cały czas rozmawiając. Muzyka dudniła, więc musieliśmy gadać ździebko głośniej niż normalnie, ale nie przeszkadzało nam to... Od początku czułam że taki wieczór nam się przyda... Ostatnio ciągle tylko pracujemy... A gdzie frajda z życia?! No ja z Łukaszem jej raczej nie mam, ale gdy jestem z Miłoszem to zupełnie inna para kaloszy... Wtedy czuję się wolna... Wolna i akceptowana w każdym calu, nawet najgorszej wadzie...
-Tego mi było potrzeba po tak trudnym dniu!- skomentował Bachleda.
-A ty wiesz że na stres najlepszy jest ruch?!- bardziej stwierdziłam niż zapytałam, z uśmiechem.
-Tak?! A ja myślałem że śliwowica...?!- odpowiedział pytaniem na pytanie, ze szczerym uśmiechem.
-Oj Góral!- jęknęłam rozbawiona -Dobra- wpadłam na pomysł -Zeruj tego drina, Nie drażnij mnie, idziemy tańczyć!- powiedziałam zeskakując ze stołka na którym siedziałam i udałam się wolnym krokiem na parkiet.
-Tańczyć mówisz...- odparł, w ekspresowym tempie dopił co miał, zostawił kielona na ladzie i razem ze mną, a raczej za mną, udał się na średnio zatłoczony parkiet.
Tańczyliśmy sobie jak gdyby nigdy nic, gdy nagle Miłek złapał mnie za rękę i zaczął kręcić. Uśmiech sam cisnął mi się na usta...
Chwilę tak tańczyliśmy, śmiejąc się do siebie, a potem, bez namysłu, uwolniłam rękę z jego uścisku i paroma ruchami sprawiłam że tańczyliśmy BARDZO BLISKO siebie... Nie wahałam się, aby położyć ręce na jego karku... A Miłek też się uśmiechał, bez cienia skrępowania patrzył mi głęboko w oczy, jak gdyby nigdy nic obejmując mnie w pasie jedną ręką, a drugą kładąc na moim biodrze. Nasze czoła się stykały, a spojrzenia nie opuszczały oczu... Mimowolnie zwolniliśmy ruchy. Czułam jak serce tłucze mi się w piersi, lecz nie był to strach, o nie...! To było coś innego, czego nie potrafiłam zidentyfikować... Coś bardziej... Ognistego... Czułam jakby takie... magnetyczne przyciąganie... Sama nie wiem co się wtedy z nami działo i czy to była tylko wina wypitego alkoholu... Między nami nigdy nie było jakiejś niezręczności, czy ciśnienia, dogadywaliśmy i uzupełnialiśmy się pięknie od pierwszego patrolu... I tak było tym razem...
Nagle, sama nie wiem co mnie podkusiło, ale... pocałowałam go. Lekko i przelotnie, ale to zrobiłam, odsuwając się odrobinę praktycznie od razu, gdy dotarło do mnie co zrobiłam... Ale na moje szczęście w całym tym nieszczęściu z Miłoszem działo się to samo co ze mną, gdyż pocałował mnie sekundy później, zdecydowanie namiętniej. Wtedy już się nie bałam... Całowaliśmy się namiętnie i mocno, a czas wokół nas jakby się zatrzymał... Powoli traciliśmy dech w piersiach, ale i tak nie przestawaliśmy... Dopiero gdy naprawdę już nie mogliśmy oddychać, odsunęliśmy się od siebie na dosłownie parę centymetrów. Nie potrafiliśmy odwrócić od siebie wzroku, ciężko oddychając. Nic nie mówiliśmy i nie potrzebowaliśmy tego... Tak naprawdę to my nigdy nie potrzebowaliśmy zbyt wielu słów... Wystarczyły spojrzenia...
-Chodźmy stąd!- naraz krzyknął Miłosz, aby przekrzyczeć muzykę.
-Co?!!- nie usłyszałam, wiec Góral po prostu złapał mnie za rękę i zaciągnął do naszych miejsc przy barze. Tam było zdecydowanie ciszej, chociaż nie aż tak bardzo...
-Powiedziałem żebyśmy stąd poszli...- rzekł, a mi serce zaczęło walić jak młotem, sama nie wiem dlaczego...
-Ok- zgodziłam się, zapłaciliśmy co trzeba, zebraliśmy graty i wyszliśmy z klubu. Nie byliśmy aż tak wypici aby nie rozumieć co robimy, ale w głowach trochę nam szumiało... No przynajmniej mi, nie wiem jak Góralowi... Chociaż on z tą śliwowicą to różnie... Taxa przyjechała w mig, nawet nie zdążyliśmy "zmarznąć"! Wsiedliśmy do niej i Góral podał adres swojego mieszkania. Mądrze, gdyż u mnie na kwadracie jest również Matylda... A ja nie mam bladego pojęcia jak ten wieczór się skończy i co dziwniejsza, nie martwi mnie to wcale...

JAKIŚ CZAS PÓŹNIEJ
W MIESZKANIU MIŁOSZA
Po schodach weszliśmy w zupełnej ciszy, patrząc na siebie co jakiś czas. Niespełna 5 minut po opuszczeniu taksówki stanęliśmy u niego na piętrze.
-Góral...- chciałam powiedzieć coś więcej, ale Miłosz mi przerwał, całując mnie namiętnie i przyszpilając moje plecy do drzwi. Serce mimowolnie mi podskoczyło. Oczywiście oddałam ten pocałunek z uśmiechem na ustach. Teraz już byłam pewna... Zakochałam się w partnerze z patrolu...
Całowaliśmy się namiętnie, nie przerywając ani na moment. Miłosz otworzył drzwi do mieszkania, a ja go tam wciągnęłam. Już w korytarzu pozbyliśmy się nawzajem swoich kurtek, praktycznie nie przerywając pocałunku. Ani trochę nie czułam aby to było złe.... Góral znów przyszpilił mnie do ściany, a jego dłonie wędrowały po całym moim ciele, podwijając moją koszulkę. Natomiast ja na zmianę mieszałam w jego włosach i obejmowałam go za szyję. Wystarczyło mgnienie oka abym została uniesiona za biodra w powietrze, więc mimowolnie objęłam go w pasie, krzyżując nogi w kostkach. Krótko później nie mieliśmy już na sobie koszulek, a następnie parę chwil później moje plecy spotkały się z materacem łóżka. Dopiero wtedy, kiedy Miłosz oparł się na przedramieniu, wisząc nade mną, pozwoliliśmy sobie złapać choć urywany oddech.
-Góral.... Co my robimy...?!- wysapałam patrząc mu głęboko w oczy i nie ruszając rąk z jego ramion.
-Nie mam pojęcia...- sapnął w odpowiedzi, ale się nie ruszył.
-Chcesz sprawdzić?!
-Co?!- nie zrozumiał, a mi serce biło tak mocno, jak jeszcze nigdy wcześniej.
-Gdzie nas to zaprowadzi...- odparłam bez większego namysłu.
-Jestem za!- odpowiedział pewnie i pocałował mnie ponownie. Wtedy już dłużej się nie wahaliśmy, nasza odzież powoli znikała z nas i zamiast tego ścieliła podłogę naokoło łóżka. Żadne z nas nie zamierzało się z tego wycofywać... Pijani czy nie, ta noc była nasza...

NASTĘPNEGO DNIA
RANO
Obudził mnie straszny ból głowy. Czułam się tak jakby miało mi zaraz czaszkę rozsadzić... Ale poza bólem czułam coś jeszcze... Mianowicie czułam klatkę piersiową Miłosza tuż za moimi plecami i jego ramiona otulające mnie w pasie. Nie mogłam również nie przeoczyć jego ciepłego oddechu na moim karku. Czułam w tym swego rodzaju bezpieczeństwo, a nawet szczęście... Nie chciało mi się ruszać ani na milimetr... Ba! Wtuliłam się w niego bardziej, ciesząc się komfortem jaki mi dawał, oraz mając złudną nadzieję że w ten sposób ból głowy minie o wiele szybciej... Dopiero po chwili takiego leżenia spojrzałam na elektryczny zegarek, który stał na stoliku obok łóżka. Wskazywał parę minut po godzinie 8. 'Wcześnie jak na to że mam kaca...'- pomyślałam, a zaraz potem zmarszczyłam czoło, krzywiąc się z bólu, jaki przebił mi się przez czaszkę. Niekontrolowanie syknęłam przez zęby.
-Mnie też boli, nie martwi się...- usłyszałam przy uchu znajomy szept, a zaraz potem poczułam czułe i delikatnie jak dotyk motyla pocałunki od ucha, na szyję. Nie wiem co się ze mną działo, ale odchyliłam głowę tak aby dać mu większy dostęp do mojej szyi, wzdychając cicho, ale z zadowoleniem. Bachleda trochę jeszcze przeciągnął te swoje bądź, co bądź słodkie tortury, po czym odwrócił mnie tak że na niego patrzyłam, leżąc na plecach, za to on opierał się na jednym przedramieniu. W jego oczach widziałam tyle emocji na raz...
-Jeśli chodzi o wczoraj...- zaczęłam, a on mi przerwał, całując mnie delikatnie i krótko.
-Zrobimy jak zdecydujesz, ale wiedz że dla mnie to nie była jednorazówka po pijaku... Nawet pijani nie byliśmy...- gdy to mówił, cały czas mając dłoń na moim boku, automatycznie podniosłam rękę i objęłam jego policzek. Góral wręcz automatycznie przylgnął do mojej dłoni. Uśmiechnęłam się lekko, ale szczerze.
-Mamy szczęście, bo dla mnie też nie...- wyszeptałam, nie żałując swoich słów ani trochę. W sekundę potem jak te słowa opuściły moje usta, czułam wargi Miłosza na moich. W dosłownie chwilę Góral górował nade mną, zamykając mnie w klatce ze swoich ramion. Nasze pocałunki z chwili na chwilę coraz bardziej namiętniały, a my traciliśmy dech w piersiach. Ból głowy nam w tym ani trochę nie przeszkadzał... Nie myśleliśmy jasno... A raczej nie chcieliśmy myśleć... Mieliśmy dość czasu, aby się nie stopować, mając możliwość powtórzyć to co wydarzyło się między nami wczoraj w nocy...

PARĘ GODZIN PÓŹNIEJ
Ubraliśmy się już praktycznie kompletnie, przygotowani do wyjścia. Jest godzina 16, a służbę mamy na 18, także mamy jeszcze czas... Większość tego dnia spędziliśmy wspólnie, praktycznie nie ruszając się z ciepłego łóżka. Zdołaliśmy też pozbyć się bólu głowy... Zostało tylko lekkie ciśnienie w skroniach, ale to da się przeżyć...
Akurat stałam w kuchni przed blatem, spokojnie czekając aż zrobi się moja herbata, gdy poczułam już na ten moment znajome objęcie od tyłu. Nie wiem jak to jest, ale ilekroć Góral dotknie chociażby milimetra mojej skóry, od razu się rozluźniam...
-Gotowa?!- spytał opierając brodę na moim ramieniu.
-Teoretycznie- westchnęłam i wskazałam na kubek -Jeszcze planuję wypić...
-Ok- odparł i złożył krótkiego całusa na moim barku, przez co się uśmiechnęłam.
-Jest jedna rzecz o której nie rozmawialiśmy...- zaczęłam, odwracając się w jego ramionach, aby na niego spojrzeć.
-Co masz na myśli?!
-Praca Miłek, praca...- westchnęłam ciężko -Nie możemy się ujawnić w pracy... Inaczej...- reszta zdania nie chciała mi przejść przez gardło.
-Inaczej nas rozdzielą, wiem...- odparł i korzystając z mojego rozkojarzenia usadził mnie na blacie, przez co pisnęłam zaskoczona.
-Będzie dobrze- dodał, uśmiechając się szeroko przez moją reakcję i kontynuował -Musimy się tylko pilnować i będzie ok... Nikt się nie dowie...!- zapewnił mnie i pocałował czule w czoło. Nie mogłam się nie uśmiechnąć.
-Ufam ci, wiesz?!- odparłam patrząc mu głęboko w oczy.
-Wiem- odpowiedział krótko, po czym się pocałowaliśmy.
-Kocham cię- powiedzieliśmy jednocześnie, gdy się od siebie odsunęliśmy. Słowa te sprawiły że uśmiechnęliśmy się szeroko i z takimi minami oparliśmy czoła o siebie, nie odwracając wzroku. Trwaliśmy tak dłuższą chwilę, pozwalając aby nasze oddechy, mieszając się, za sprawą bliskości, wróciły do normalności.
Niecałe pół godziny później, gotowi do pracy, opuściliśmy mieszkanie Bachledy trzymając się za ręce i udaliśmy się do roboty. Już tam, staraliśmy się zachowywać jak najprofesjonalniej jak tylko można było... Jedyne czego nie mogliśmy ukryć to spojrzeń, jakie sobie posyłaliśmy w ciszy, gdy nikt nie widział....

NARRATOR: Związek Natalii i Miłosza był oparty na zaufaniu, szczerości i prawdziwym uczuciu, które zrodziło się z przyjaźni. Policjantom udało się ukryć fakt iż są razem BARDZO DŁUGO... Koledzy z pracy dowiedzieli się dopiero, gdy Asia Zatońska zauważyła u Mróz pierścionek zaręczynowy i wymusiła na niej prawdę... Wszyscy się cieszyli ich szczęściem, a komendant podjęła decyzję o nie rozdzieleniu ich w dalszej pracy m.in. ze względu na to, jacy profesjonalni byli przez cały czas... Krótko mówiąc, partnerzy z patrolu 9 nie mogli być bardziej szczęśliwi...
KONIEC

Z początku niewinna noc w klubie, a takie zmiany...
Bardziej szczęśliwi są razem niż osobno...
Jak na moje to właśnie tak się powinien zakończyć ten odcinek, a wy?! Jak myślicie?!
Miłego dnia! / Dobranoc!
F.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro