32. Zatoki

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

NARRATOR: Jest zwykły dzień pracy dla patrolu interwencyjnego, Starszej posterunkowej Joanny Zatońskiej i Młodszego aspiranta Szymona Zielińskiego. Para ta od samego rana ma ręce pełne roboty. Ciągle są gdzieś wzywani i mają naprawdę RÓŻNE wezwania... Kradzieże, bójki, stłuczki, awantury, niszczenie mienia, porwania, zaginięcia... To ich chleb powszedni i starają się nie narzekać, ale aktualnie to już jest poziom MASOWY... Nie mają ani chwili na odpoczynek! No może poza chwilami, gdy jadą radiowozem z jednego wezwania na drugie...!? Aktualnie mija im 4 godzina parolu, a oni mieli już z 50 wezwań!? A zanosi się że ilość ta będzie tylko i wyłącznie rosła...

MINĘŁO PARĘ DNI
PIĄTEK
PO SŁUŻBIE
ASIA POW. W końcu wolne! Ostatni tydzień był bardzo męczący i cieszę się bardzo że w końcu sobie z Szymonem odpoczniemy! Niestety dzisiaj za wiele nie zrobimy, więc odpoczywanie zaczniemy pełną parą od jutra, skoro mamy całe 2 dni wolnego...
-To co? Teraz do domu i parkujemy się?- spojrzałam na ukochanego, gdy wyszliśmy z dyżurki Jacka po oddaniu mu raportów.
-Jak najbardziej jestem za!- zgodził się łapiąc mnie za rękę i splatając nasze palce. Uśmiechnęliśmy się do siebie szeroko, po czym poszliśmy do szatni, gdzie przebraliśmy się w cywilne ciuchy, a w drodze do pokoju prewencyjnego zdaliśmy broń. Zebraliśmy nasze rzeczy osobiste i pojechaliśmy do mieszkania, gdzie od razu zaczęliśmy się pakować. Braliśmy tylko sportowe torby, gdyż w niedzielę mamy tu być z powrotem, aby w poniedziałek jechać do pracy...
Mimo małych komplikacji (ciągle nie mogliśmy czegoś znaleźć) udało nam się dość szybko spakować i po może pół godzinie wyjechaliśmy spod domu, do domku nad jeziorem. Cały czas luźno sobie rozmawialiśmy, praktycznie całą drogę trzymając się za ręce.
Dojechaliśmy po chyba godzinie, wypakowaliśmy torby i rozgościliśmy się w domku. Przebraliśmy się w luźne ciuchy i zrobiliśmy wspólnie kolację, po której nadal w ciuchach  położyliśmy się na łóżku i zagłębiliśmy w lekturze. Nie musieliśmy rozmawiać, wystarczyła nam nasza bliska obecność... Uśmiechnęłam się szczerze, gdy poczułam jak Szymek co jakiś czas głaszcze mnie po nodze, ale nic nie powiedziałam, tylko bardziej się do niego przysunęłam.
Czytaliśmy dość długo, było bardzo przyjemnie... Gdzieś około 23 wykonaliśmy wieczorną rutynę, przebraliśmy się w piżamy i położyliśmy do łóżka. Wtedy wtuliłam się w przytulającego mnie Zielińskiego i zanim zasnęliśmy, jeszcze sobie cicho porozmawialiśmy. O przeszłości, o tym co jest teraz i o naszych marzeniach i planach związanych z przyszłością...
Zasnęliśmy z uśmiechami na twarzach gdzieś po 24, ale nie przeszkadzało nam to...! W końcu mamy CAŁY weekend wolny! Możemy się zrelaksować...

NASTĘPNEGO DNIA
Rano obudził mnie znajomy, czuły buziak w bark i szyję. Uśmiechnęłam się i pozwoliłam, aby Szymek mnie w siebie wtulił, obejmując mocniej od tyłu w pasie.
-Dzień dobry...- mruknął cicho i ucałował mój policzek.
-Dobry- odpowiedziałam otwierając oczy i patrząc na niego przez ramię. Zieliński dał mi tyle przestrzeni, abym odwróciła się na plecy i na niego spojrzała, podczas gdy on "górował" nade mną, wsparty na lewej ręce. Uśmiechnęliśmy się do siebie szczerze, po czym czule pocałowaliśmy na "dzień dobry".
-Jak się spało?- spytał Szymek, całując mnie również w czoło.
-Bardzo dobrze- odpowiedziałam pewnie i dodałam -Bo miałam pana aspiranta przy boku...- uśmiechnęłam się znacząco, przez co Szymek się zaśmiał i pocałowaliśmy się ponowie. A z tego pocałunku przeszliśmy w kolejny i praktycznie całe rano na tym spędziliśmy... Na czułościach w łóżku... Myślę że w ten weekend odpoczniemy jak nigdy...
W końcu jednak musieliśmy przerwać, gdyż bardzo głośno zaburczało nam w brzuchach, przez co się zaśmialiśmy.
-Chyba trzeba zjeść, bo inaczej zjemy sami siebie!- prychnęłam, pocałowaliśmy się po raz ostatni, po czym podnieśliśmy z łóżka i udaliśmy do kuchni, w celu przygotowania dzisiejszego śniadania...
-Jajecznica i kanapki?- spytałam go.
-Zajmę się jajecznicą- potwierdził i wzięliśmy się do "gotowania"... Ja zrobiłam nam przepyszne kanapki, a Szymek jajecznicę. Gdy posiłek był gotowy, nałożyliśmy to wszystko na talerze, zrobiliśmy do tego kawę i poszliśmy z naczyniami do salonu. Odstawiliśmy talerze na ławę przed nami, a sami rozsiedliśmy się na kanapie i dopiero wtedy zabraliśmy się za jedzenie, wesoło przy tym rozmawiając. Bardzo przyjemna atmosfera... Taka leniwa...
Gdy już zjedliśmy, daliśmy sobie parę chwil na wypicie kaw i w ogóle, po czym zebraliśmy to wszystko i zabraliśmy się za sprzątanie. Odnieśliśmy wszystkie naczynia do kuchni i "spakowaliśmy" je do zmywarki, po czym wzięliśmy się za ogarnianie bajzlu w kuchni. Na całe szczęście, dzięki współpracy, posprzątaliśmy szybko i efektywnie...
-Chodź może na spacer, co?!- zaproponował Szymek, gdy już skończyliśmy. Miał rację, pogoda była wręcz idealna do takich eskapad..
-Z wielką chęcią- zgodziłam się -To co? Ubieramy się i idziemy?
-Możemy tak zrobić- potwierdził, pocałowaliśmy się czule, po czym zaczęliśmy się ubierać. Poranna rutyna nie zajęła nam długo i jakiś czas później już wychodziliśmy z domku, trzymając się za ręce. Ja miałam na sobie wojskowo zielone spodnie i fioletową koszulkę z krótkim rękawem, a na nogach czarne sportowe koturny. Natomiast Szymek ubrał zwykłe jeansy, biały t-shirt i sportowe buty. Oboje mieliśmy ze sobą okulary przeciwsłoneczne. Pogoda jest wręcz cudowna! Nie jest jakoś mega gorąco, ale też nie zbyt zimno. Takie około 20 stopni i lekki wiaterek...
Rozmawialiśmy o pracy i sporo wspominaliśmy. Aż nagle mi się przypomniało, jak przez nawał problemów i Igę zerwałam z Szymonem... Mimowolnie posmutniałam, a pogłębiło się to, gdy sobie przypomniałam o Dawidzie... Szymon od razu zauważył że coś jest nie tak...
-Hej, Skarbie...?! Co się dzieje?!- spytał z troską, zatrzymując nas oboje w miejscu i stając przede mną, cały czas obejmując mnie w tali.
-To nic....- chciałam to zbyć, uciskając wzrokiem wszędzie, tylko nie na niego, ale nie udało mi się to, gdyż Szymek delikatnie mnie zmusił, abym spojrzała mu w oczy.
-Asia...- westchnął -Nie uciekaj przede mną...- powiedział, a ja wiem o co mu chodzi. Nie chce abym kryła przed nim cokolwiek...
-Przypomniało mi się nasze zerwanie...- powiedziałam mu prawdę -Jaka ja byłam głupia że odpuściłam... Tyle czasu przez to straciliśmy...- spojrzałam Zielińskiemu głęboko w oczy -A do tego ten głupi błąd z Dawidem...- mimowolnie zbierały mi się w oczach łzy.
-Nie myśl o tym! To już przeszłość!- odpowiedział mi na to pewnym tonem -Liczy się to że teraz jesteśmy razem...!- spróbował mnie przekonać.
-Gdybym wtedy z tobą nie zerwała, to nie potrzebowałabym czyjejś bliskości, nie dałabym nadziei Dawidowi, nie musiałabym...- nie wiem co się stało, ale wpadłam w nerwowy słowotok.
-Już ćśśśś! To była nasza wspólna wina!- odpowiedział i przytulił mnie do siebie. Wtedy nie powiedziałam nic więcej, tylko się w niego wtuliłam. Po raz kolejny jego uścisk odegnał wszystkie smutki...
Staliśmy tak dobrą chwilę, aż się uspokoiłam. Wtedy Szymek odsunął się odrobinę i pocałował mnie czule. Automatycznie się uśmiechnęłam, po raz kolejny się utwierdzając w przekonaniu że z nim jestem najszczęśliwsza na całym świecie...
-Kocham cię- powiedzieliśmy prawie jednocześnie, gdy się od siebie odsunęliśmy i zetknęliśmy czoła z uśmiechami na twarzach.
-Idziemy dalej?- spytał Szymek.
-Idziemy- potwierdziłam, po czym nadal przytuleni wznowiliśmy wędrówkę po lesie. Było bardzo klimatycznie.... Wróciliśmy też do przerwanej rozmowy, znów w bardzo dobrych humorach. Po raz kolejny zauważyłam że obecność drugiego działa na nas jak najlepsze lekarstwo czy komedia... Gdy jesteśmy razem, to nie potrafimy długo się smucić...
Szliśmy sobie spokojnie, gdy nagle wpadłam na pomysł... Spojrzałam na Zielińskiego z błyskiem w oczach, po czym klepnęłam go średnio mocno w ramię i zanim się zorientował o co mi chodzi, powiedziałam:
-Gonisz!- wykrzyknęłam, a zaraz potem zaczęłam uciekać jak najszybciej mogłam. Oboje się zaczęliśmy z tego śmiać, chowając się za drzewami i krzakami, biegając w każdą możliwą stronę... Szymek co jakiś czas krzyczał:
-Zaraz cię złapie!- a ja tylko się śmiałam, co chwila patrząc na niego przez ramię. Naprawdę się cieszę że znów jesteśmy razem...
Biegaliśmy tak dłuższą chwilę, aż w pewnym momencie wbiegłam na pomost na jeziorze, a Szymek zaraz za mną... Zwolniliśmy wtedy oboje i odwróciłam się do mojego chłopaka przodem z szerokim uśmiechem, cały czas się cofając.
-I co teraz, pani posterunkowa?- zaśmiał się, nadal idąc w moją stronę. Cały czas patrzyliśmy sobie głęboko w oczy.
-STARSZA posterunkowa- automatycznie go poprawiłam, śmiejąc się, cały czas cofając. Aż nie doszłam do krawędzi, a wtedy już nie było mi do śmiechu... Nie miałam zamiaru się kąpać w jeziorze w ciuchach... Szymek natomiast zatrzymał się krok ode mnie, z uśmiechem na twarzy cały czas patrząc mi w oczy.
-I co teraz panie aspirancie?!- przedrzeźniłam go, oczekując że on również mnie poprawi, jednakże Szymek zrobił ten jeden jedyny krok do przodu. Odruchowo również chciałam się cofnąć, ale nie miałam już gdzie, chyba że do wody... Gdyby nie szybka reakcja mojego ukochanego, to pewnie bym tam wpadła i się doszczętnie przemoczyła, a tak złapał mnie stabilnie w pasie, trzymając przy sobie. Staliśmy BARDZO blisko siebie, ale nie przeszkadzało nam to ani trochę... Serca nam biły jak szalone. Nadal patrzyliśmy sobie głęboko w oczy, gdy Szymon wyszeptał:
-Uważaj, bo wpadniesz...- powiedział, uśmiechając się delikatnie, z rozbawionym błyskiem w oku.
-Przy tobie nigdy- odpowiedziałam mu szczerze, z niewinnym uśmieszkiem na ustach, jak gdyby nigdy nic obejmując go za szyję, a wtedy Szymek wolną ręką dotknął mojego policzka w czułym geście i szepnął:
-Masz całkowitą rację... Nigdy bym nie pozwolił żeby coś ci się stało Skarbie...- rzekł, po czym mnie pocałował, a ja?! Oddałam ten pocałunek, przysuwając go jeszcze bliżej siebie, jeśli można było. Oczywiście Szymek od razu cofnął się parę kroków, w końcu nie chcieliśmy ryzykować kąpieli w jeziorze...
Całowaliśmy się aż do utraty tchu, po czym odsunęliśmy od siebie odrobinę i zetknęliśmy czoła.
-Kocham cię...- wydyszałam z uśmiechem -Ciebie i tylko ciebie...! Nikogo innego!- zapewniłam go, mimo iż dobrze wiem że Szymek jest tego pewny. Wydarzenia sprzed paru miesięcy i to co jest teraz, utwierdziły w tym nas oboje..
-Wiem Asia. Ja ciebie też Skarbie...- odpowiedział z taką czułością i miłością w głosie i spojrzeniu że gdybym go nie kochała tak mocno jak kocham, to pewnie bym kochała od teraz...
Daliśmy sobie chwilę na złapanie oddechu i w ogóle, po czym wznowiliśmy spacer po lesie, który trwał aż do późnego obiadu na który wróciliśmy do domku...

PARĘ GODZIN PÓŹNIEJ
Jest już dość późno, słonko prawie zaszło, a my jesteśmy już po kolacji i siedzimy sobie z winem na fotelach i szczerze rozmawiamy. To coś czego nauczyła nas przeszłość, jeśli chcemy być razem, MUSIMY nie tylko sobie bezgranicznie ufać i się kochać, ale też szczerze rozmawiać....
W pewnym momencie jednak wyczułam jak Szymek się niespodziewanie spiął.
-Kochanie?- spojrzałam na niego z troską -Wszystko ok?!
-Tak Skarbie. wszystko jest najlepiej jak mogło- odpowiedział i pocałował mnie w czoło, ale ja wiem że coś go gryzie...
-Wiesz że możesz mi wszystko powiedzieć, obojętnie co by to nie było, prawda?!- upewniłam się.
-Nie martw się Słońce- odpowiedział i dodał -Zaraz wracam...- poinformował mnie, pocałował czule, po czym wstał i znikł na moment na piętrze.
-O co mu może chodzić?!- mruknęłam do siebie zamyślona, upijając łyka z kieliszka. Gdy Zieliński wrócił, wydawał się jeszcze bardziej spięty niż poprzednio, ale jednak uśmiechnięty.
-Co ty wykombinowałeś Szymek?!- spytałam ukochanego retorycznie, z dużą dozą troski i czułości, ale też zaciekawienia w głosie. Szymon jednak mi nie odpowiedział, tylko podszedł do mnie i klęknął przede mną na jedno kolano.
-Asia... Dobrze wiesz jak było między nami... Najpierw baliśmy się powiedzieć sobie cokolwiek, a potem los nas rozdzielił, aby dać nam lekcję, która nieubłaganie jeszcze nie raz będzie do nas wracać w formie wspomnień...- nawiązał do naszej rozmowy w lesie parę godzin temu -Wiesz też że kocham cię jak największy wariat świata....- stwierdzeniem tym mnie niesamowicie rozczulił, ale i rozbawił, więc prychnęłam śmiechem za łzami wzruszenia w oczach -Oboje dobrze wiemy że już nie potrafimy bez siebie żyć, tak?!- tylko kiwnęłam potakująco głową, nie mogąc powiedzieć nic więcej, a Szymek lekko uścisnął moją rękę (w drugiej trzymał pudełeczko z pierścionkiem) -Ja już nie chce się bać że któregoś dnia cię stracę... Asia... Wyjdziesz za mnie?!- spytał mnie z nadzieją w głosie i załzawionym spojrzeniu.
-Szymon, ja...- głos mi się niemiłosiernie łamał, taka byłam szczęśliwa i wzruszona w jednym momencie, obok jeszcze wielu emocji, które szalały w moim wnętrzu. Wobec tego, że nie mogłam podjąć decyzji werbalnie, ześlizgnęłam się na kolana z kanapy i pocałowałam ukochanego namiętnie i czule za razem, a łzy szczęścia spływały mi po policzkach strumieniami. Szymek oddał ten pocałunek i objął mnie mocno w tali.
-Oczywiście że tak...!- odpowiedziałam mu cicho, gdy się od siebie odsunęliśmy bez tchu i połączyliśmy czoła. Uśmiechy nie schodziły nam w tamtej chwili z twarzy, tacy byliśmy szczęśliwi... Chyba najszczęśliwsi na całym świecie...!?
Szymek delikatnie założył mi pierścionek na odpowiedni palec, pocałował moją dłoń czule, po czym mocno mnie do siebie przytulił. Od razu objęłam go równie mocno za szyję. Oboje z tej radości płakaliśmy jak dzieci...
-Kocham cię...- wyszeptaliśmy, a nasze twarze zdobiły chyba największe i najszczersze uśmiechy ma jakie tylko było nas stać. Nic innego się w tamtej chwili nie liczyło...
-Już zawsze będziemy razem, obiecuję ci to...! Drugi raz nie dam ci odejść!- powiedział szczerze Szymek, gdy odsunęłam się na tyle, aby spojrzeć mu w oczy.
-Ja nie mam zamiaru odchodzić..! Nigdzie!- zapewniłam go, obejmując jego policzek ręką i ścierając zeń płynące cicho łzy. Moment patrzyliśmy sobie bez słowa głęboko w oczy, a następnie przytuliliśmy się i pocałowaliśmy ponownie...
Trwaliśmy tak, aż emocje jako tako nie opadły, a wtedy wstaliśmy z tej ziemi, dopiliśmy wino z kieliszków i pozostawiając bajzel na dole, tylko upewniliśmy się że mamy drzwi do domu zamknięte, poszliśmy na górę, do sypialni, gdzie powróciliśmy do czułych i namiętnych pocałunków... Chcieliśmy "skonsumować" narzeczeństwa i "uczcić" tą szczęśliwą chwilę...

Następny dzień spędziliśmy cały na relaksie w domku... Można powiedzieć że prawie się nie ruszyliśmy z łóżka... Jednakże dobrze wiadomo że taki reset nam się przyda... Dzień minął bardzo szybko, ale też ogromnie miło... Niestety wieczorem musieliśmy już wracać do mieszkania, bo od jutra znów do pracy...
Jednak tego się nie boję ani trochę! Mamy siebie i tylko to się tak naprawdę liczy! A to co powiedzą o zaręczynach rodzice i przyjaciele, to drugorzędna kwestia... Mam tylko OGROMNĄ nadzieję że Renata nas nie rozdzieli w patrolu... Ale! Tym się będziemy martwić później! Teraz się liczy tylko nasze szczęście!

NARRATOR: Asia miała całkowitą rację. Najważniejsza jest szczęśliwa miłość... Partnerzy z patrolu 7 nie zostali rozdzieleni przez komendant ani po tym jak się dowiedziała o zaręczynach, ani po ślubie! Jak to tłumaczyła, chce naprawić błędy przeszłości... A poza tym! Wiedziała że może im ufać w kwestii profesjonalizmu w pracy...
A przyjaciele?! Dowiedzieli się na jednej z imprez w barze u Mikołaja Białacha, gdy Natalia Mróz złapała Asię za prawą rękę aby ją pociągnąć "na parkiet"... Wszyscy się cieszyli i gratulowali narzeczonym... Ojcowie "siódemki" też cieszyli się szczęściem swoich dzieci...
Ślub odbył się w rok później, gdy Asia była w 3 miesiącu pierwszej ciąży. Nie planowali tego tak, ale i tak się z tego bardzo cieszyli... Ceremonia była piękna, były obrączki, przysięga, salwa honorowa... Nawet ksiądz był ten sam! Zarówno Joanna, jak i Szymon mają sentyment do tego dobrotliwego i pociesznego człowieka, więc poprosili księdza Wincentego Wojtalę o poprowadzenie ceremonii. NIC ani NIKT im nie przeszkodził, czego Asia się bardzo bała, cięgle mając z tyłu głowy zarówno Dawida, jak i Igę...
A potem było huczne wesele w barze Mikołaja! Białach sam zajął się wszystkim z pomocą oczywiście Czarnej i Michała oraz świadków pary młodej, czyli Natalii i Jacka. Wszystko wyszło perfekcyjnie i na pewno będzie niezapomniane, w szczególności dla partnerów z patrolu siódmego, którzy od tamtego dnia mogli się w pracy legitymować jako Sierżant Joanna Zielińska i Aspirant Szymon Zieliński... (W ciągu roku oboje dostali awans - dop.aut.)
Państwo Zielińscy doczekali się synka Pawła Krzysztofa i dwóch córek, identycznych bliźniaczek, Magdy Natalii i Amelii Anny Zielińskich. Byli bardzo szczęśliwi i każdego dnia dziękowali Bogu za to że ten postawił ich sobie nawzajem na drodze...
KONIEC

Taki fajny, Zatokowy One Shot...
Mam nadzieję że się podoba i że udało mi się w czytelny sposób pokazać jak ta dwójka się bardzo kocha...
Teraz tylko czekać na 12 / 13 sezon, aby WRESZCIE się pobrali!
Miłego dnia! / Dobranoc!
F.

P.S. DZIĘKUJĘ WAM BARDZO! 12 tyś wyświetleń?! Jak to się stało!? Ogromnie mocno teraz (wirtualnie) ściskam każdego z was! Naprawdę dzięki! ❤️❤️❤️❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro