47. Milia

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

NARRATOR: Trwa zwykły, normalny wtorek dla Wrocławian. Pogoda nie rozpieszcza, gdyż temperatura nie przekracza -2*C, na niebie kłębią się szare chmury, a na dodatek wieje zimny wiatr. Nikt raczej nie ma jakoś dużo energii, ale co tu się dziwić przy takiej aurze za oknem?!
Patrol 09 w składzie Starsza aspirant Natalia Mróz i Aspirant sztabowy Miłosz Bachleda od dobrych 5 godzin patrolują zatłoczone ulice miasta, pilnując porządku. W radiowozie panuje dość miła i spokojna atmosfera, partnerzy raczą się miłą i luźną rozmową na byle jaki temat, w tle słuchając lecącego radia. Od jakichś 40 minut nic się nie dzieje, więc jeżdżą po swoim rewirze "bez większego sensu".
Naraz jednak rozmowę tą przerwał im dyżurny, Starszy aspirant Jacek Nowak:
-Dziewiątka, zgłoś dla 00?!
-Widzisz, nie pogadamy!- zaśmiała się Natalia, patrząc na partnera przelotnie, gdyż to ona dnia dzisiejszego miała za zadanie prowadzenia radiowozu.
-No niestety nie!- przytakną jej w tym samym tonie Miłosz, po czym złapał za krótkofalówkę -Tu 9. Co masz dla nas Jacku?!
-Jeźdźcie na Kutrzeby 18... Mamy włamanie...- poinformował ich kwaśnym tonem Nowak.
-Ok, Kutrzeby 18, a wiemy coś więcej?!- dopytał, patrząc na partnerkę. Natalia nic nie odpowiedziała, tylko skinęła mu głową i zmieniła pas, aby skręcić w następną ulicę. Planowała dojechać pod adres jak najszybszą drogą się dało.
-Niewiele. Zgłaszającym jest pan Mariusz Krzewiński, właściciel domu. Twierdzi że wrócił z pracy i zastał dość ogołocony dom i otwarte drzwi...
-Ok, sprawdzimy co tam się dzieje.
-Tylko zachowajcie...
-Szczególną ostrożność, wiemy!- zakończyli za przyjaciela chórem, śmiejąc się z tego szczerze.
-Dajcie mi później znać, co i jak. Bez odbioru 9...
-Bez odbioru- zakończył rozmowę z Jackiem Miłosz, z uśmiechem na ustach -No to mamy włamanie...!- podsumował, z westchnieniem.
-Nie da się ukryć...- poparła go Mróz. Wobec takiego obrotu sprawy, nie pozostawało im nic innego jak brać się do pracy...

NATALIA POW. Razem z Miłoszem dojechaliśmy pod adres krótko później. Jak gdyby nigdy nic skorzystałam z tego że brama była otwarta na oścież i zaparkowałam na podjeździe, po czym zgasiłam silnik. Chwilę siedzieliśmy w ciszy.
-Trzeba się ruszyć...- westchnął ciężko.
-Wiem...- burknęłam. Za nic nie chciało mi się wychodzić z ciepłego auta, no ale mus to mus! Z wielką niechęcią odpięłam pas i wysiadłam, a Góral zrobił to samo. Oboje z rękoma na broni weszliśmy głębiej na posesję, rozglądając się uważnie.

20 MINUT PÓŹNIEJ
-Chyba go nie ma...- odezwał się Miłek, gdy znów spotkaliśmy się w pustym salonie. Pokiwałam tylko głową. Jedyne co nas zaalarmowało, to fakt że drzwi były otwarte, ale jaki był tego powód, to nie wiedzieliśmy. Tajemnicą również było, gdzie podział się zgłaszający. Ale tego mieliśmy wkrótce się dowiedzieć...
-To co...- chciałam zaproponować wyjście stąd i powrót na patrol po zgłoszeniu wszystkiego Jackowi, gdy nagle usłyszałam dziwny huk, bardzo niedaleko nas, z głębi domu.
-Słyszałeś to?!- spytałam Miłosza, posyłając mu wszystko mówiące spojrzenie.
-To było gdzieś blisko...- Odparł rozglądając się z ręką zaciśniętą na broni. Utwierdził mnie tym w przekonaniu że też słyszał.
-To chyba gdzieś stamtąd...- wyraziłam opinię, wskazując kierunek i chcąc wrócić na piętro, które przed chwilą przeszukałam. Dom był duży, więc chcąc znaleźć to "coś" musieliśmy się rozdzielić. Nie było innego wyjścia...
-Idź, ale...
-Wiem. Będę- odparłam czytając z jego oczu. Jak zawsze się o mnie martwi... Z lekkim uśmiechem na twarzy zaczęłam iść w wybranym kierunku. Na moje nieszczęście facet którego szukaliśmy się na mnie zaczaił za szafą, a na dodatek miał w ręce nóż.
-Co kurwa?!- warknęłam szarpiąc się, gdy złapał mnie w pasie i przyciskając moje plecy do swojego torsu, przystawił mi ten nóż do gardła.
-Zamknij się suko! Teraz grzecznie wracasz do swojego partnera... Bez numerów!- powiedział kierując mnie w stronę z której przyszłam. Szybko przekalkulowałam moje możliwości: 'Broń tuż przy jego ręce, nóż na gardle, radio teoretycznie w zasięgu ręki, ale nie zrobię nic bez jego wiedzy... I tak oberwę i tak więc, jest źle!'- doszłam do wniosku. Nie chciałam ryzykować że może coś mi zrobić, więc postanowiłam się go usłuchać i poszłam. Szłam tam sztywno, nie robiąc żadnych gwałtownych ruchów, licząc że Miłosz szybko zareaguje...
-Natalia?! I co?!- doszedł mnie krzyk Bachledy. Mimowolnie do oczu napłynęły mi łzy. Sama nie wiedziałam co się ze mną dzieje, nigdy się tak nie zachowywałam...?!
-Góral...?!- odważyłam się krzyknąć gdy zeszliśmy ze schodów, kierując się w stronę przestronnego salonu, w którym jak podejrzewałam, znajdował się właśnie mój partner.
-Natalka?! Puść ją!- wydarł się widząc mnie, a w jego rękach w sekundę znalazła się broń.
-To nie ty tu dyktujesz warunki panie aspirancie... Chyba że chce pan abym odciął tą piękną główkę ślicznej pani komisarz...
-Starszej aspirant durniu!- wysyczałam, gdyż podniósł mi rangę o całe 3 stopnie.
-Aspirant, czy komisarz, w dupie to mam!- huknął i dodał -Mówiłem że masz być cicho, suko!- Warknął, mocniej przyciskając mi nóż do gardła. Strach zajrzał mi w oczy i boję się że Miłosz to widział...
-Czego chcesz?! Nie stawiaj się! Przyjechaliśmy tylko w sprawie kradzieży! Jak jej coś zrobisz to może ci grozić nawet dożywocie, rozumiesz?! Puść policjantkę!- spróbował z nim gadać. Gościu w odpowiedzi tylko się histerycznie zaśmiał jeszcze mocniej dociskając nóż.
-Powiedziałem coś! PUŚĆ POLICJANTKĘ!- ryknął zniecierpliwiony Bachleda. Widziałam że strasznie się denerwuje...
-A co jak nie?!- powiedział przez śmiech psychopatycznym tonem.
-Człowieku, ty jesteś chory psychicznie! Nie pogarszaj swojej sytuacji i puszczaj ją, ale to już!
-Nie!- powiedział i poczułam jak nacina mi lekko skórę na szyi i ogarnął mnie ogromny ból.
-Przestań! Okey, Okey! Odłożę pistolet, ale nic jej nie rób!- krzyknął wkurzony, ale przerażony w jednym Góral widząc to. Szczerze, to tylko dobrze znająca go osoba mogła usłyszeć w jego głosie strach...
-Wreszcie dobrze myślisz, psie! Słuchaj tego co ci mówię, a może nie zabiję tej suki!- krzyknął psychopatycznie.
-Co mam robić?!
-Na początek odłóż broń i kopnij ją w moją stronę...
-Nie rób tego, tylko strzelaj!- odważyłam się krzyknąć, patrząc Góralowi w oczy. Wzrok mi się zamazywał. Jeszcze rok temu może bym się nie rozkleiła, ale teraz... Sytuacja się zmieniła...
-Cicho kurwa!
-Ała! Co ty robisz, człowieku?!- warknęłam szarpiąc się do przodu, gdyż zacisnął mi rękę na nadgarstku tak mocno że prawie straciłam czucie w palcach. Źle zrobiłam, bo tylko powiększyłam obszar nacięcia, a tym samym ból...
-Stój mówię!- wydarł się i dodał -A ty załatw mi bezpieczny wyjazd z Polski... Inaczej ją zabiję, tu i teraz! Wybieraj!- wrzasnął, a mi zbierało się na płacz. Drugi raz w życiu się bałam tak bardzo... O pierwszym wolę nie wspominać...
-,Ale co takiego zrobiłeś, że się boisz??
-Powiedzmy że ta twoja suka nie będzie pierwszą kobietą którą zabiłem!- prychnął tak, jakby go to co najmniej bawiło...
W tej samej chwili odezwały się nasze radia, a raczej Jacek:
-Natalia, Góral, zgłoście się!? Ten człowiek pół roku temu wyszedł z więzienia po zabójstwie żony! Siedział 8 lat! Może być bardzo niebezpieczny, uważajcie tam!- powiadomił nas, bardzo nerwowo. Tyle że nie wiedział że już jest po przysłowiowych ptakach... A gdy skończył, gość zaczął się histerycznie śmiać.
-To jak?!- prychnął, patrząc wyzywająco na Miłosza.
-Dobra! Dzwonię do mojego przyjaciela, on wszystko załatwi!- powiedział wyciągając telefon. Przez radio, mogliśmy słyszeć odpowiedź Nowaka, a to nie o to nam chodziło....
-Okey! Bez numerów, bo inaczej wiesz...- zacisnął rękę.
-Wiem, wiem! Cześć Jacek!... Tak, wiem, ale słuchaj, sprawa jest... Tak... Potrzebujemy z Natalią na cito biletu do Czech!... Tak! Nie! Mówię ci, na cito! Adres masz!!... Okey, czekam!... Dzięki! Na razie!- powiedział, po czym się rozłączył, próbując mnie uspokoić spojrzeniem. Mimowolnie zadrżałam. Wiem że Jacek doszedł do odpowiednich wniosków i właśnie wysyła nam na pomoc na bombach najbliższy patrol, ale i tak strach mnie nie opuszczał...
Staliśmy tak bardzo długo, a przynajmniej tak mi się wydawało, podczas czego pan Mariusz i Górala nerwowo rozmawiali, gdy nagle tuż za sobą usłyszałam bardzo znajomy głos...
-Puść ją do cholery, bo nie ręczę za siebie!- Warknęła Asia, najpewniej przystawiając mu klamkę do głowy, bo facet odsunął nóż od mojego gardła i mocno popchnął mnie do przodu. Nie odwracając się za siebie, na chwiejnych nogach przeszłam może z pół salonu i kolana się pode mną ugięły. Wszystko co było wokół mnie słyszałam jak przez bańkę, a obraz miałam zamazany...
-Natalia wszystko ok?!- spytał mnie Szymon, kucając obok z ręką na moim ramieniu. Skinęłam tylko głową. Zieliński zadowolony wstał i razem z żoną, na zmianę drąc się na faceta odprowadzili go skutego i również wrzeszczącego gdzieś na bok, najpewniej do swojego radiowozu. Oparłam drżące ręce na ziemi czując że zaraz się przewrócę. Nagle poczułam jak ktoś mocno mnie do siebie przytula podnosząc lekko do góry. To mogła być tylko jedna osoba... Góral...
Z ulgą w sercu się w niego wtuliłam, obejmując go mocno za szyję i biorąc głęboki oddech.
-Już jesteś bezpieczna... Nie bój się... Już po wszystkim!- próbował mnie uspokoić, lekko chwiejnie stawiając nas oboje do pionu. Zielińscy zabrali tego wariata na komendę, a my nadal tak staliśmy. Ja na miękkich nogach, a Miłosz pewnie, trzymając mnie przy sobie. W jego ramionach znów poczułam się bezpiecznie...
-Już po wszystkim... Już ok...- powtarzał w kółko, cały czas głaszcząc mnie po głowie i plecach. Nie mam pojęcia dlaczego, ale pozwoliłam sobie się wypłakać. Jedynie przed nim nie wstydziłam się pokazywać emocji, nie licząc może przyjaciółek, ale to się teraz nie liczy... Bachleda cały ten czas mnie przytulając, próbował mnie uspokoić.
-Natalia... Natalka, nie płacz... Proszę cię!- powiedział odsuwając się odrobinę i patrząc mi głęboko w oczy.
-Przepraszam że mnie taką widzisz...- odwróciłam wzrok nie opuszczając rąk z jego szyi.
-Natalia! Jaką taką?!- nie zrozumiał, ale też mnie nie puścił. Dobrze wiedział że potrzebuję jego obecności...
-Taką... Taką przerażoną... Taką słabą...- wymamrotałam połykając słone łzy. Ani trochę nie myślałam o bolącym gardle, to był ostatni z moich problemów w tamtym momencie. Góral stanowczo zmusił mnie, abym na niego spojrzała chwytając mnie delikatnie za brodę.
-Nie jesteś słaba, rozumiesz?! Jesteś jedną z najsilniejszych kobiet jakie znam! Jesteś super babka! A to że obleciał cię strach przed śmiercią to normalne! Ja też się bałem!- powiedział poważnie, przekładając dłoń na mój policzek i ścierając z niego kciukiem łzy. Drugą ręką nadal obejmował mnie stanowczo w tali, abym nie upadła ponownie. Nie mam bladego pojęcia co mnie podkusiło, ale zmniejszyłam odległość nas dzielącą i musnęłam jego usta. Miłosz praktycznie od razu oddał ten pocałunek z energią. Całowaliśmy się aż nie zabrakło nam tchu. Wtedy złączyłam nasze czoła.
-Przepraszam...- szepnęłam znów odwracając wzrok, ale nie robiąc nic ponad to. I tym razem szatyn zmusił mnie abym spojrzała mu głęboko w oczy.
-Nie przepraszaj! Ja też tego chciałem...- odparł i na dowód tego znów mnie pocałował. W tamtej chwili przestałam się bać. Dotarło do mnie że im dłużej mam go przy sobie, tym dłużej będę szczęśliwa i bezpieczna...
-Kocham cię Miłek...- szepnęłam, gdy się od siebie odsunęliśmy.
-Ja ciebie też, Misia...- odszepnął i dodał -Tak strasznie się bałem że cię zabije... Że cię stracę...- za te piękne słowa dostał ode mnie buziaka w policzek.
-Chodź, zobaczymy co damy radę zrobić z tą twoją szramą na szyi zanim dojedziemy do szpitala...- powiedział, niechętnie się odsuwając i łapiąc mnie za rękę. Posłałam mu słaby uśmiech i zrobiliśmy tak jak powiedział.
-Usiądź sobie, a ja poszukam apteczki...- powiedział sadzając mnie na miejscu pasażera. Obserwowałam go uważnie, jakby utwierdzając się w przekonaniu że dobrze zrobiłam... Po chwili wrócił z apteczką i pochylił się nade mną.
-Odchyl głowę trochę do tyłu...- poprosił, a gdy to zrobiłam przyłożył mi do rany gazę z jodyną, gdyż nie mieliśmy w apteczce wody utlenionej. Nie powiem, trochę szczypało, ale dałam radę! Chwilę po bólu poczułam coś zimnego, a potem jak Miłosz, przykleja mi tam prowizoryczny opatrunek.
-I gotowe! Dzielna z ciebie Księżniczka!- powiedział biorąc moją twarz w dłonie i całując mnie w czoło w czułym geście. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Teraz już nie miałam złudzeń, że dobrze zrobiłam mówiąc mu o swoich uczuciach...
-To tera na komendę go przesłuchać...- powiedziałam, wstając -W końcu musimy wiedzieć po jakiego czorta nas wezwał, a potem zaatakował...- rzekłam, wstając i chcąc obejść radiowóz i wsiąść za kierownicę.
-A ty gdzie?! Ja prowadzę, a jedziemy nie na komendę, tylko do szpitala! Muszą ci obejrzeć tę ranę!- nie zgodził się ze mną, zatrzymując mnie za łokieć. Wywróciłam oczami, ale nic nie powiedziałam i usiadłam ponownie na miejscu pasażera, pozwalając aby Miłosz usiadł za kierownicą. Po chwili byliśmy już gotowi do drogi.
-Kluczyki...- spojrzał na mnie, wyciągając w moją stronę otwartą dłoń. Prychnęłam śmiechem i mu je dałam, a Góral odpalił wóz.
-Pogadam z Jackiem...- rzekłam, patrząc na niego i łapiąc za radio.
-Dobry plan- zgodził się ze mną Bachleda, wyjeżdżając z posesji tyłem, po czym się na moment zatrzymał, aby zamknąć bramę. Wariat czy nie, nie chcieliśmy się przyczynić do tego że jakiś lokalny złodziej go okradnie...
-Jacek, zgłoś dla dziewiątki...?!- zagadnęłam Nowaka, czując pulsujący ból w gardle, ale taki do zniesienia.
-No co tam Natalia?! Cała jesteś?!
-Nie do końca...- wymieniłam szybkie spojrzenia z Miłoszem -Mam niewielką ranę od noża na gardle, ale poza tym jest ok...- uspokoiłam go.
-Co?! Ten gość coś ci zrobił?!- wykrzyknął, a my już wiedzieliśmy że Asia z Szymonem przekazali mu bardzo niewiele...
-Tak, zaatakował mnie z zaskoczenia i odrobinę ranił w gardło, ale jest ok. Będę żyć!
-Jedźcie do szpitala z tym, ktoś powinien to obejrzeć...!
-Jacek...?!- jęknęłam niezadowolona. Zdecydowanie bardziej wolałabym wrócić na patrol...
-Nie ma Jacek! Jedziecie do najbliższego szpitala w tym momencie i po wszystkim zdajecie raport. Wtedy zdecydujemy co z wami zrobić!- rozkazał tonem nieznoszącym sprzeciwu.
-Dobra...- odpuściłam, po czym zakończyłam rozmowę z Nowakiem. Wobec tak jasnego rozkazu, nie pozostało nam nic innego, jak pojechać do tego szpitala...

.....
W szpitalu powiedzieli że nawet nie potrzeba szwów, ale mam się oszczędzać, no i założyli mi opatrunek taki z prawdziwego zdarzenia. Chociaż nie narzekałam na robotę jaką na miejscu wykonał Góral... Zadowoleni z takiego obrotu spraw, po dłuższej dyskusji, pojechaliśmy z Miłoszem do jego mieszkania. Mój partner wręcz wymusił na mnie, abym spędziła z nim te dwa dni, gdyż chce mnie mieć na oku, abym nie przemęczała gardła. Na początku nie chciałam się zgodzić, ale potem pomyślałam, że skoro mamy wolne i pewnie i tak spędzimy je razem, skoro wyznaliśmy sobie uczucia, to czemu by nie...?!
Najpierw jednak zahaczyliśmy jeszcze o komendę i tam zdaliśmy broń i przebraliśmy się w cywilne ciuchy, a następnie jeszcze o moje mieszkanie, abym wzięła trochę ciuchów i nie chodziła cały czas w jednych. Na całe szczęście w domu nie było Matyldy, więc uniknęliśmy zbędnych pytań.... Natomiast jeśli chodzi o patrol, to nie kontynuowaliśmy go, gdyż Renata tak kazała. Jej zdaniem za dużo się dzisiaj wydarzyło i potrzebujemy odpoczynku na resztę dnia i następny. Dużym argumentem był fakt, że lekarz kazał mi oszczędzać gardło... Nie protestowaliśmy, w końcu to rozkaz szefowej... A jeśli chodzi o wariata, to przesłuchali go za nas Asia z Szymonem i się okazało że gość kiedyś miał narzeczoną policjantkę i w ten sposób chciał się zemścić za to że go wielokrotnie zdradzała. Chory człowiek... Wobec tego, cała akcja skończyła się dla niego tak, że wylądował w psychiatryku na oddziale zamkniętym.

PÓŹNYM WIECZOREM
W DOMU MIŁOSZA
Jesteśmy już po kolacji i właśnie oglądamy film, półleżąc na kanapie w salonie. Stanęło na jakiejś sensacyjce z udziałem policjantów. Nie powiem, ale śmieszy nas ten film. Wiele rzeczy się TAK BARDZO nie zgadza że koniec!
Miłosz obejmuje mnie luźno ramieniem, a ja zrobiłam sobie z jego barku poduszkę. Jest przyjemnie i tak... domowo... Nigdy bym tego nie powiedziała na głos, ale chyba właśnie tego potrzebowałam, po całych tych akcjach z moim ex i etc... Stabilizacji, spokoju i bezpiecznego uczucia jak w domu... A to bez wątpienia daje mi obecność Górala...
-Gdzie tak dryfujesz Misia?!- spytał cicho, odwracając wzrok od ekranu telewizora i patrząc na mnie. Pod wpływem tego wyrwałam się z myśli i też na niego spojrzałam.
-O niczym wielkim... O tym wszystkim co się działo przez ostatnie lata...- odpowiedziałam oględnie, z lekkim uśmiechem.
-I do jakich wniosków doszłaś?!- dopytał, ciekawy, z błyskiem w oku.
-Bardzo interesujących...- odpowiedziałam enigmatycznie, odwracając się przodem do niego, przez co Bachleda uczynił to samo, a jego dłoń spoczęła na mojej tali.
-Dowiem się jakich, czy to wielka tajemnica?!- dalej cisnął, a w oczach widziałam że się śmieje.
-Chyba jednak pozostanie to tajemnicą...- odpowiedziałam mu z psotnym uśmiechem, sprawiając że jego plecy spotkały się z miękkim materiałem kanapy, a ja wylądowałam nad nim, mając dłonie po obu stronach jego głowy, a kolana tuż obok jego bioder.
-Chyba tak- przytaknął i oboje się zaśmialiśmy. Od razu też poczułam jego ręce gładzące moje plecy i talię, zatrzymując się na linii bioder i wracając znów do góry. Przyjemne to było uczucie... - I co teraz...?!- szepnął Miłosz, patrząc głęboko w moje oczy, a na jego ustach malował się szeroki uśmiech.
-Co pan Aspirant sztabowy powie na to..?!- mruknęłam, po czym pochyliłam się tak, że nasze usta się zetknęły w namiętnym i pełnym uczuć pocałunku. Temperatura w pomieszczeniu dość szybko się podniosła, a my zupełnie zapomnieliśmy o filmie. Nie to nas w tamtym momencie interesowało....
Zanim się obejrzałam, przenieśliśmy się z kanapy do sypialni i tam moje (w tamtej chwili już nagie) plecy spotkały się z przyjemnie miękką narzutą łóżka. Praktycznie w ogóle nie przerywaliśmy namiętnych pocałunków, oboje dążąc i pragnąc tego samego. Można było się łatwo domyślić, jak spędziliśmy dzisiejszą noc...

.....
Kolejny dzień minął nam dość zwyczajnie, jak na to że cały dzień spędziliśmy na siedzeniu w domu i leniuchowaniu... Oglądaliśmy filmy, rozmawialiśmy i się śmialiśmy, co jakiś czas skradając sobie czułego całusa. Było naprawdę przyjemnie... A fakt że wstaliśmy z łóżka dopiero gdzieś około 12, to był maleńki szczegół....!
Szczerze mogę powiedzieć, że nigdy nie byłam tak bardzo szczęśliwa, jak teraz z Miłoszem... Wychodzi na to że "magia patrolu" jak to mówi Asia Zielińska, dopadła i nas... Ale nie żałujemy niczego! Naprawdę jesteśmy razem szczęśliwi, dajemy radę oddzielić prywatę od pracy i nasz jedyny plan to być razem, szczęśliwi. A to co przyniesie nam przyszłość to zupełnie odrębna kwestia...
KONIEC

Kolejny, taki trochę inny obraz Milii...
Mimo tego że ten ship nigdy nie stał się oficjalny i patrząc na to co wyprawiają scenarzyści, to chyba nie będzie, ale ja i tak mam swoje pomysły....!?
Co wy na to?!
Chcielibyście zobaczyć coś takiego w serialu?!
Nie koniecznie mówię tu konkretnie o Natalii i Miłoszu, ale tak ogólnie...
Dajcie znać co myślicie w komentarzach!

Miłego dnia! / Dobranoc!
F.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro