50. Rodzeństwo

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

NATALIA POW. Odkąd sięgam pamięcią, byliśmy we 4... Karol, Wojtek i Matylda i Ja... Każde z nas różne od drugiego... Ja nie mam pojęcia jak daliśmy radę się nie pozabijać przez te wszystkie lata...?!

Najstarszy jest Lolek... Jest starszy ode mnie o rok, dlatego praktycznie nie widać z między nami różnicy... Interesuje się sportami, najbardziej koszykówką, ale też uwielbia zajęcia teatralne i ogólnie część humanistyczną. Ma wielu przyjaciół, a duża część z nich jest nasza wspólna, z powodu tego że jesteśmy ze sobą blisko. Potem jestem ja... Pozwólcie że nie będę o sobie opowiadać...!? Jedyne co musicie wiedzieć, to to że przez fakt iż poszłam do szkoły o rok wcześniej, razem z Karolem chodzimy do tej samej klasy. Następne są bliźniaki, 8 lat ode mnie młodsze, Wojtek i Matylda... Oni są jak ogień i woda... Przeciwne bieguny fizyczne, nie wiem jak inaczej ich opisać?! Wojtek uwielbia sport i nieznosi nauki, za to Matylda uwielbia się uczyć ciągle czegoś nowego, a wf-u unika jak tylko może...
Dobra! Dość tego opowiadania! Wróćmy do tego, co wydarzyło się parę tygodni temu...

PARĘ TYGODNI WCZEŚNIEJ
W SZKOLE
Stoję sobie właśnie z przyjaciółkami i gadamy na wszystkie możliwe tematy, w tym obgadując niektóre osoby z naszej klasy, gdy nagle zadzwonił mi telefon. Zdziwiona wyjęłam go z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz.
-Kto to?!- od razu zainteresowały się moje przyjaciółki.
-67...- powiedziałam tylko, po czym odebrałam:
(S- Sekretariat, N- Natalia)
N: Halo?!
S: Dzień dobry, czy dodzwoniłam się do Natalii Niedźwieckiej?
N: Tak, przy telefonie- potwierdziłam i zaraz potem dodałam -Coś się stało że pani do mnie dzwoni?!- miałam najgorsze przeczucia...
S: Niestety tak... Wojtek, twój brat...
N: Co ten jełop znowu odwalił!?- mruknęłam pod nosem, lekko zażenowana. Ma 10 lat, a zachowuje się czasem gorzej niż przedszkolak!
S: Pobił się z kolegą z klasy... Do twoich rodziców nie mogę się dodzwonić, a trzeba jakoś rozwiązać tą sprawę...
N: Oczywiście, rozumiem. Proszę mi dać pół godziny i się stawię- odpowiedziałam sekretarce z westchnieniem -Rozumiem że mam się kierować do gabinetu dyrektora?
S: Nie. Dyrektorka jest na spotkaniu, więc proszę przyjdź do pokoju nauczycielskiego...
N: Oczywiście, będę jak najszybciej się da!
S: Do widzenia!
N: Do widzenia...- odpowiedziałam z westchnieniem, po czym się rozłączyłam. Wszystkie dziewczyny się na mnie patrzyły.
-I co?! O co chodzi?!- spytała mnie Lola, za nie wszystkie.
-Wojtek znów się z kimś pobił...- odpowiedziałam gorzko, już nie mając na niego siły -Rodzice są w delegacji, więc nic nie zrobią. Muszę sama z Lolem ogarnąć ten bajzel...!- odpowiedziałam gorzko.
-To słabo...- skomentowały Emilka z Alą.
-On się kiedyś doigra! Zupełnie jak mój Marcin!- odparła Asia z westchnieniem, krzyżując ramiona na piersi i wydymając na ciemnoróżowo pomalowane wargi w nerwowym geście.
-Albo moja Ewa- dodała Karo. One dwie doskonale wiedzą co teraz czuję, gdyż same mają młodsze rodzeństwo.
-Dobra, nie ma co dyskutować! Muszę tam jechać i potrzebuję do tego Lolka. Jakby się Kowal pytała, czemu mnie nie ma, albo Kruczi, to powiedzcie że sprawy rodzinne i że zwolnienia wpłyną jak najszybciej się da!
-Trzymaj się kochana!- pocieszyły mnie, po czym obiecały że postarają się to ogarnąć, oraz przysłać mi komplet notatek z lekcji. Za to ja im podziękowałam, po czym je zostawiłam i udałam się w stronę dość dużej grupki uczniów po drugiej stronie korytarza, bez problemu wiedząc że to właśnie tam znajdę mojego brata. Jak zwykle przywitało mnie grono wrogich spojrzeń ze strony kilku "plastików" z klasy, oraz szerokie uśmiechy moich przyjaciół.
-Co tam mała!?- zaśmiał się Mikołaj, który pierwszy mnie zauważył i wystawił pięść do żółwika.
-A nic, stary!- odpowiedziałam przekornie, przybiłam mu tego żółwia, po czym zwróciłam się prosto do brata -Zbieraj się Lolek. Musimy jechać...- spojrzałam poważnie na brata.
-Ale gdzie!? Przecież mamy jeszcze 3 lekcje...?!- nie zrozumiał, patrząc na mnie.
-Młody znów narozrabiał- odpowiedziałam krótko i na temat, w gorzkim tonie.
-Japierdole...!- westchnął ciężko i strzelił facepalma.
-Właśnie. Zbieraj się- pogoniłam go, krzyżując ręce na piersi i patrząc nań wyczekująco.
-Na razie chłopaki! Widzimy się jutro!- Karol pożegnał się z kumplami, po czym udaliśmy się piętro niżej, do naszych szafek, odprowadzani ciekawskimi spojrzeniami innych uczniów i szeptami za plecami. Jednakże je zignorowaliśmy, gdyż nie tym powinniśmy się martwić w tamtym momencie...
-Wiesz coś więcej!?- spytał mnie, gdy w trybie ekspresowym ubieraliśmy kurtki i resztę wierzchnich ciuchów.
-Nic poza tym że znów się z kimś pobił, więcej dowiemy się w pokoju nauczycielskim- odpowiedziałam krótko, zatrzaskując szafkę.
-A dyrka wie?!- znów zapytał, zamykając swoją.
-Na szczęście ma jakieś spotkanie i nic nie wie. JESZCZE...- odparłam i skierowaliśmy się do wyjścia. Na całe szczęście woźny akurat gdzieś poszedł i bez problemu wyszliśmy ze szkoły na parking. Szybkim krokiem udaliśmy się do samochodu Karola i odjechaliśmy ze szkoły, w kierunku podstawówki bliźniaków...

25 MINUT PÓŹNIEJ
SZKOŁA PODSTAWOWA NR. 67
Karol zaparkował pod budynkiem, po czym wyłączył wszystko, a my wysiedliśmy i zamknęliśmy wóz. Następnie ramię przy ramieniu udaliśmy się do wejścia do szkoły, do której kiedyś uczęszczaliśmy, jeszcze przed gimnazjum. O dziwo drzwi tam były otwarte, gdyż zwykle są zamykane na elektroniczny zatrzask, który można odblokować tylko w dyżurce woźnego. Zadowoleni chociaż z tego faktu, prawie niezauważeni (nie licząc kamer) weszliśmy do budynku naszej starej "budy".
-Pamiętasz jeszcze gdzie był nauczycielski?- spytałam wyższego ode mnie Karola.
-Jeśli go nie przenieśli po remoncie, to tak- odpowiedział i dodał -A ty?!
-Też- potwierdziłam i dalej poszliśmy już w ciszy, mijając kolejne sale lekcyjne, po tym jak zaraz na wejściu skręciliśmy w prawo. Było strasznie cicho, co oznaczało że właśnie trwają lekcje.
Przeszliśmy przez korytarz, po czym skręciliśmy w lewo i weszliśmy na pierwsze piętro, gdyż tam się znajdował pokój nauczycielski. Wystarczyło tylko pójść prosto, do końca korytarza i skręcić w prawo. Drzwi były otwarte i słychać było głos jednej z nauczycielek, która najprawdopodobniej właśnie prawiła kazanie naszemu bratu. Stanęliśmy w progu, wymieniliśmy się poważnymi spojrzeniami, a potem zapukałam.
-Tak? A państwo do kogo?!- spytała taka młoda nauczycielka, której nie kojarzyliśmy. Musiała się tu pojawić już po naszym ukończeniu, bo my znaliśmy z Lolem praktycznie wszystkich nauczycieli w tym budynku, nawet jak nas nie uczyli...
-Natalia i Karol Niedźwieccy, my po brata...- powiedziałam poważnie, patrząc na nią.
-Marto, oni do mnie!- powiedziała zmartwiona kobieta, wyłaniając się zza "Marty". Zajęło mi parę sekund aby się rozeznać że to Magdalena Jagiełło, nauczycielka, która uczyła nas przyrody.
-Pani Madziu!- uśmiechnęłam się do niej promiennie, bardzo ją lubiłam.
-Natalka! Karol!- widać że też nas poznała -Wejdźcie, wejdźcie! Trzeba ogarnąć tą sprawę!- powiedziała, zapraszając nas do środka. Minęło już z dobre 6 lat odkąd skończyliśmy z Lolem podstawę, a ona nic się nie zmieniła!
-Dzień dobry pani Magdo- uśmiechnął się do niej mój brat, po czym weszliśmy za nią w głąb pokoju nauczycielskiego, a ta cała Marta zajęła się swoimi sprawami. Ledwo przekroczyliśmy próg, już poczułam jak ktoś się do mnie przytula. Dobrze wiedziałam że to Matylda, ale co Młoda ma do tego, że Wojtek się pobił?!
-Natalia!- pisnęła i mocno się we mnie wtuliła.
-Hej Mała- odpowiedziałam, głaszcząc ją uspokajająco po plecach. Była wyraźnie poruszona, tyle że ja nie wiedziałam czym. Podczas gdy ja miałam na oku Matyldę, Karol podszedł do siedzącego na krześle brata.
-Te, Wojtas!? Coś ty znów zmalował, co?!- zagadnął go, kucając przed nim. Dziesięciolatek uciekał wzrokiem i milczał.
-Odkąd przyprowadziłam go od pielęgniarki milczy jak zaklęty i nic nie chce powiedzieć...!- westchnęła pani Magda, patrząc na Wojtka z dezaprobatą.
-A gdzie ten jego kolega, z którym się pobił?!- zainteresowałam się, gdyż bliźniaki byli jedynymi dziećmi w pomieszczeniu. Drugiego z chłopców nie było nigdzie widać....
-U psycholog... Dostał ataku paniki...- wyjaśniła kąśliwie Jagiełło.
-Tyldzia, co się stało?!- spytałam siostrę. Nie odpowiedziała, tylko się we mnie wtuliła mocniej, na co westchnęłam -Matyldziu... Co się stało?!- znów zwróciłam się do siostry, "zrywając" z siebie jej ręce i kucając przed nią. Młoda wydawała się cała, ale oczy miała smutne. Martwiło mnie to, gdyż Matylda ma zawsze pełno energii, a w jej oczach tańczą wesołe ogniki... -Mała... Wiesz że możesz mi wszystko powiedzieć, prawda?!- upewniłam się, patrząc jej w oczy i trzymając ją za rączki. Siostra tylko skinęła główką potakująco, lecz nie powiedziała nic.
Zanim jednak wyciągnęliśmy cokolwiek z któregoś z nich, Lolek z Wojtka, a ja z Matyldy, gdy do pokoju wszedł drugi z chłopców. Matylda od razu rzuciła mi się na szyję i mocno przytuliła, a Wojtek cały się spiął.
-To twoja wina! Nie udawaj pokrzywdzonego! Tylko i wyłącznie twoja!- naskoczył na przybyłego Wojtek, aż się podrywając z krzesła. Wymieniliśmy się z Karolem spojrzeniami. NIGDY nie widzieliśmy naszego młodszego brata tak wściekłego...
-Głupi jesteś!? To ty się na mnie rzuciłeś bez powodu! Idiota!- odparł tamten, ignorując obecność nauczycielek, naszą i swoich rodziców.
-To Maciej Drozd, kolega Wojtka...- przedstawiła mi chłopca pani Magda.
-Sam jesteś idiota! Debil!- gotował się Wojtek, zaciskając pięści.
-Chłopcy! Hej! Przestańcie się przezywać!- powiedziała psycholożka, chcąc ich ogarnąć, jednak to nie podziałało.
-Jak wy wychowujecie brata! To jest nieokrzesane dziecko z brakiem kultury!- zwróciła się do mnie matka Macieja, z oburzoną miną. Myślałam że się przesłyszałam...
-Uspokójmy się wszyscy! Nie przyszliśmy tu się kłócić, tylko się dowiedzieć, dlaczego chłopcy się pobili!- huknęła pani Magda i wszyscy na moment zamarli.
-Lolek...- powiedziałam do brata, odklejając od siebie Matyldę. Karol przejął przerażoną siostrę, a ja podeszłam do Wojtka. Stanęłam przed nim i położyłam mu dłonie na ramionach. W tamtej chwili rodzice Drozda się naradzali i rozmawiali z synkiem szeptem. Nie spodobali mi się i widziałam że Karolowi też nie, przez sposób w jaki tulił do siebie przerażoną Matyldę.
-No Młody! Czemu ta bójka, co?!- spojrzałam na brata poważnie, ale i z troską. Młody może i miał trochę lepszy kontakt z Karolem, ale to mi we wszystkim ufał najbardziej.
-Maciej wyzywał Matyldę... Nie mogłem tego słuchać, więc krzyknąłem aby przestał i jeśli chce się wyzywać, to ze mną, a ją niech zostawi...- zaczął mi opowiadać cicho, spuściwszy wzrok -Stwierdził wtedy że jestem mięczak i że nie powinienem się wtrącać... Po prostu musiałem go uderzyć, rozumiesz!? Matylda przez niego płakała...- powiedział poważnie, podnosząc na mnie wzrok. Westchnęłam i posadziłam go na krześle, po czym przed nim kucnęłam.
-Nie wiem co mam ci teraz powiedzieć Młody...- westchnęłam -Dobrze że broniłeś siostry, ale nie musiałeś go bić! To nie jest wyjście! Mogłeś iść do wychowawczyni...
-To by się wyparł! On nie tylko Matyldę gnębi! Innych też! A przy nauczycielce jest grzeczny jak aniołek!- zaprzeczył, a ja już wiedziałam co tu jest grane...
-Tyldzia, to prawda?!- zwróciłam się do wtulonej w Lola siostry.
-Tak- chlipnęła, gdyż znów jej się zebrało na płacz.
-Już dobrze..! Maciej dostanie karę! Nie wywinie się!- powiedziałam głaszcząc ją po główce. Bliźniaki może i mają 10 lat, a my 18 i 19, ale od lat już pilnujemy ich jak swoje dzieci... Rodzice są zagonieni w pracy i zwyczajnie nie mają dla nas czasu. Dlatego na wywiadówki chodzimy razem z Lolem, załatwiamy wszystko, a rodziców tylko informujemy już po fakcie...

Potem zaczęła się BARDZO DŁUGA rozmowa z rodzicami chłopaka. Tak jak powiedział Wojtek, Maciej się wszystkiego wypierał. Ale łzy Matyldy, słowa reszty kolegów i koleżanek z klasy oraz sińce mojego brata dowiodły prawdy i chłopak dostał ogromną karę i kazanie od nauczycielki. Oczywiście ci rodzice to tylko gadali, jaki to ich synek jest biedny, bo ma ataki paniki i w ogóle... Aż rzygać mi się chciało gdy ich słuchałam, a obraźliwe uwagi pod adresem moim i mojego rodzeństwa puściłam mimo uszu. To nie było miejsce na to, a to nie my tu zawiniliśmy... Widziałam też współczujące spojrzenia pani Magdy, ale nic nie powiedziałam. Nie chciałam robić większych problemów....
Po chyba godzinnej wizycie w szkole, zapakowaliśmy dzieciaki do samochodu i zabraliśmy ze szkoły, mimo iż zostało im jeszcze 2h edukacji wczesnoszkolnej. Dużym plusem był fakt, że Matylda ma w klasie bardzo fajną koleżankę Lidkę, która obiecała wysłać młodym lekcje, gdy już wróci z rodzicami do domu. Byliśmy jej niezmiernie wdzięczni...

PARĘ GODZIN PÓŹNIEJ
Po powrocie do domu zrobiliśmy sobie i bliźniakom obiad. Padło na makaron z jajkiem, gdyż nie mieliśmy ochoty robić nic wymyślnego i żadne z nas nie miało humoru. Matyldę wręcz zmusiliśmy do tego aby chociaż trochę zjadła, gdyż tylko kręciła widelcem w talerzu. Po posiłku wstawiliśmy zmywarkę z brudami i zajęliśmy się codziennymi obowiązkami, a bliźniaki ulotniły się do swoich pokoi, po tym jak porozmawialiśmy z nimi o tym wszystkim szczerze. Wewnętrznie byliśmy wkurzeni na tego całego Drozda, ale nie podzieliśmy tego im, bo nie potrzebujemy więcej problemów niż mamy obecnie...
Później pomogliśmy im z lekcjami, a następnie sami, w swoich pokojach, usiedliśmy do swoich. W końcu ominęła nas godzina matematyki i 2 biologie, więc trochę tych notatek było... Siedziałam nad tą biolką i siedziałam, w końcu matura za pasem, ale nic nie czaiłam! Nic, a nic! Powoli zaczynałam wątpić czy na pewno chcę ją zdawać rozszerzoną...?!
Ślęczałam nad tym jeszcze jakiś czas, słuchając średnio głośnej muzyki puszczonej na laptopie, gdy nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
-Lolo, co chcesz!?- krzyknęłam odchylając się do tyłu na fotelu i patrząc na drzwi. Drewno się otworzyło, ale na progu zobaczyłam nie mojego brata, a Miłosza!
-Hej Misia- uśmiechnął się, opierając się o framugę drzwi,
-Hej Góral! Wejdź!- bez namysłu kazałam mu wejść. Cieszyłam się że przyszedł, a jego obecność poprawiła mi humor o 100%.
-Co tam? Jak tam z Młodym? O co mu poszło?- spytał, siadając na moim łóżku, podczas gdy ja pozostałam na krześle i odwróciłam się do niego przodem.
-Nic mi nie mów...!- westchnęłam i machnęłam na to ręką -Młody bronił Matyldy, bo jakiś szczyl jej dokuczał i kiedy wyzwiska nie wystarczyły, to się pobili...- odpowiedziałam kwaśno.
-To numer...!- również westchnął.
-Właśnie. I weź mi powiedź co ja mam w takiej sytuacji zrobić!?- spojrzałam mu w oczy. Bachleda tylko pokręcił głową przecząco, a potem na moment zamilkliśmy.
-Nad czym tak siedzisz?!- zmienił temat, wskazując na moje zawalone biurko.
-Biologia... Nie rozumiem z tego nic zupełnie, a dobrze pamiętam że było w pierwszej klasie!- jęknęłam i schowałam twarz w dłoniach, łokcie opierając na kolanach.
-Chodź, pomogę ci z tym. To tylko wydaje się trudne!- powiedział Góral, przesiadając się tak, że siedział obok mnie i przez kolejne pół godziny siedzieliśmy nad biologią. Miłosz miał racje, to wcale nie było takie trudne jak się wydawało, tylko trzeba było mieć na to sposób!
-Dzięki Miłek...- uśmiechnęłam się do przyjaciela.
-Za co?!- podniósł na mnie spojrzenie niebieskich oczu, a wtedy znów poczułam te dziwne "motyle" w brzuchu.
-Za wszystko...- odpowiedziałam z prostotą, patrząc mu w oczy.
-Nie masz mi za co dziękować Misia. Zawsze jestem- odparł na to i chwycił mnie za rękę. Przez moment milczeliśmy, patrząc sobie w oczy.
-Jak się czujesz?!- wypalił nagle, studiując moje rysy twarzy uważnie. Teraz to ja zdębiałam.
-Ale że z czym?!
-Z tym wszystkim. Matura, bliźniaki na twojej głowie...- wymienił, patrząc na mnie badawczo.
-Jakoś daję radę. Wszystko muszę ogarnąć, ale jakoś leci...
-Misia...- przysunął się bliżej, patrząc mi w oczy.
-Dobra...- westchnęłam ciężko -Jest źle... Ledwo dajemy sobie z Lolem radę... Wojtek pyskuje, Matylda ma jakieś problemy, ale nie chce powiedzieć, matura w maju, a rodzice w delegacji... Ja już nie mam siły Miłek...- zwierzyłam mu się szczerze.
-Chodź tutaj...- odpowiedział i przytulił mnie mocno do siebie. Z ulgą się w niego wtuliłam -Nie jesteś z tym sama, słyszysz? Masz Karola, dziewczyny, mnie!- szepnął, głaszcząc mnie po plecach.
-Dzięki Milek, naprawdę!- powiedziałam szczerze, odsuwając się odrobinę od niego i patrząc mu w oczy.
-Nie masz za co Misia! Nie masz za co!- powtórzył swoje słowa sprzed chwili, oddając spojrzenie. Na moment zapadła między nami cisza, ale była jakaś inna... -Zależy mi na tobie, wiesz?!- przerwał ją moment później, nie wypuszczając mnie z uścisku. W tamtym momencie serce mi podskoczyło do gardła. 'Czyżby....!?'.
-Mi na tobie też- odpowiedziałam bez namysłu, częściowo z ciekawości co zrobi teraz. Bachleda się uśmiechnął i pochylił się do przodu i pocałował mnie czule, acz niepewnie. Uśmiechnęłam się szeroko i oddałam ten pocałunek, kładąc dłoń na jego policzku. Chwilę tak siedzieliśmy, po czym się od siebie odsunęliśmy, oboje z uśmiechami na twarzach.
-Kocham cię Misia...- szepnął Miłosz, patrząc mi w oczy.
-Ja ciebie też Miłek. Bardzo mocno...- odpowiedziałam i pocałowaliśmy się ponownie. Byłam bardzo szczęśliwa...
-Chodź! Dość tej nauki na dziś!- powiedział Bachleda wstając i ciągnąc mnie za rękę na nogi. Zgodziłam się z nim i położyliśmy się na moim łóżku. Bachleda oparł się półleżąc na oparciu i pociągnął mnie tak, aby moje plecy się spotkały z jego klatką piersiową, a nogi poplątały. Szatyn objął mnie od tyłu i przytulił do siebie, całując w głowę.
-Wygodnie ci?- spytałam go, przekręcając głowę tak, że mogłam na niego spojrzeć.
-Nie martw się o mnie Misia- odpowiedział i pocałował mnie w policzek. Zadowolona wróciłam do poprzedniej pozycji, bawiąc się naszymi złączonymi na moim brzuchu dłońmi.
Przegadaliśmy tak bardzo długi czas, poruszając różne tematy. Było luźno i miło, a między nami żadnego muru. Byłam bardzo szczęśliwa i czułam się przy nim mega bezpiecznie. Gdy już przyszła odpowiednia godzina, Miłek się zebrał i odprowadziłam go do drzwi, trochę niezadowolona że musi już iść.
-Trzymaj się Skarbie. Do jutra- powiedział, wychodząc na zewnątrz.
-Do jutra- uśmiechnęłam się, gdy pocałował mnie w czoło, a następnie znikł w mroku ulicy. Chwilę jeszcze patrzyłam za nim, po czym zamknęłam drzwi i wróciłam do szarej rzeczywistości. Ogarnęliśmy z Lolem bliźniaków, zjedliśmy kolację i puściliśmy sobie serial w salonie. Brat o dziwo nie pytał co robił u mnie Góral, a mi to było na rękę. Nie potrzebowałam jeszcze pogadanek starszego brata do tego wszystkiego... Wieczór był naprawdę miły i się odprężyłam. Mimo wszystko cieszyłam się na jutrzejszy dzień szkoły, przede wszystkim dlatego że zobaczę Miłosza... Miałam też nadzieję że w najbliższym czasie nie nazbierają się kolejne problemy...
KONIEC

I kolejna miniaturka z rodzeństwem Niedźwieckich!
Tym razem uwzględniłam również Matyldę i rodzonego brata Ani Bosak - Marcina, w roli Karola!
Nie byłabym sobą, gdybym nie wcisnęła tu również Milii...!
Co myślicie?!
Czy Wojtek dobrze zrobił broniąc siostry!?
Napiszcie co sądzicie w komentarzach!
Miłego dnia! / Dobranoc!
F.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro