57. Milia

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

W tej, zupełnie nie związanej z książką historii przewrócę życie głównych bohaterów o 180*. Najpierw wyjaśnijmy sobie parę kwestii:
1. Natalia z Miłoszem znają się już z liceum. Byli nawet parą, kochali się bardzo... Aż nie przyszło im się rozstać... Rodzice Adama musieli wyjechać z Wrocławia do Czarciego, gdyż pan Tomasz (ojciec Adama) dostał tam pracę, a na dodatek babcia Bachledy ciężko zachorowała. Nie było to nikomu na rękę, ale tak już wyszło...
2. Krótko po wyjeździe Bachledy Natalia dowiedziała się że jest w ciąży... Nie powiedziała tego Miłoszowi, mimo iż przez jakiś czas po jego wyjeździe mieli jeszcze kontakt telefoniczny, mailowy i etc. Niestety im dalej w las, tym dzwonili do siebie rzadziej, aż w końcu ich drogi zupełnie się rozeszły i Natalia została sama z małą Nikolą. Lecz nie załamało to 17-letniej wtedy Wieczorek, tylko dodało siły. Była przeświadczona że sama, bez pomocy rodziców, musi zapewnić sobie i córce byt. Spełniła swoje marzenia i dostała się do policji, gdzie szybko stała się jedną z lepszych policjantek patrolowych i dorobiła się stopnia starszego aspiranta. Drugim wyzwaniem było wychowanie dość charakternej i bardzo emocjonalnej Nikoli. (Co się dziwić, jak ma charakter po rodzicach!?- dop.aut.)
3. Łukasz był, ale gdy Niki miała 8 lat, on i Natalia się strasznie pokłócili, po czym Wieczorek wywaliła Mroza z domu i swojego życia, twierdząc że nie jest dobrym ojczymem dla jej córki. Podziałało, gdyż mężczyzna nigdy później się już w ich życiu nie pojawił...
Lecz los postanowił postawić dawną licealną miłość na drodze Natalii po raz kolejny, 16 lat później...
Życzę miłego czytania!
F.

NATALIA POW. Dzisiaj poznam mojego nowego partnera, z którym będę pracować na stałe. Nie to że z Karoliną mi się źle pracuje, co to to nie! Tylko... Fajnie by było mieć jakiegoś silnego chłopa przy boku, tak z kwestii siłowych...
Na obecnej komendzie pracuję już od dobrych 5 lat i się już tu zadomowiłam. Mam tu wielu przyjaciół, z którymi traktujemy się jak rodzina. Znają moją Nikolę bardzo dobrze, gdyż mała często tu wpada po lekcjach, jak ma ochotę... Zazwyczaj nie lubię zmian, ale mam nadzieję że tak akurat wyjdzie mi na dobre i się dogadam z tym nowym...
-O, Natalia! Dobrze że jesteś!- powiedział Jacek, wpadając do pokoju. Nie było jeszcze odprawy, więc troszkę mnie to zdziwiło.
-No co tam Jacuś?!- spytałam blondyna z uśmiechem, kręcąc się na krześle jak małe dziecko.
-Jaskowska chce cię widzieć...- wyjaśnił mi w dużym skrócie.
-Dzięki że mówisz, od razu do niej pójdę- odparłam na to i wstając zza biurka, skierowałam się do drzwi.
-Natalia?!- zatrzymał mnie Nowak, gdy go mijałam.
-No co tam?
-Wiesz o co jej może chodzić?!
-To ty nie wiesz?! Myślałam że będziesz pierwszy wiedział?!- zażartowałam, udając zdziwienie. W końcu nie od dziś wiadomo, że Jacek jest takim jakby, sekretarzem Renaty i jeśli cokolwiek się dzieje na komendzie, to on wie o tym pierwszy...
-Nie, nie wiem- prychnął śmiechem w odpowiedzi -Gdybym wiedział, to przecież bym ciebie nie pytał!?- stwierdził, a ja przyznałam mu w duchu rację.
-Chyba o to że przedstawi mi nowego partnera...
-No tak, zapomniałem że to dzisiaj- przytaknął i dodał -Miejmy nadzieję że to będzie ktoś fajny...- skomentował z dziwną miną. Jakoś mnie to nie zdziwiło. W ciągu ostatnich lat, mieliśmy tu trochę dziwnych ludzi... Chora psychicznie Julia Mazurek, świrnięty gangster pod przykrywką psychologa Oliwier Wolański, agresywny Borys Jóźwiak... Miejmy nadzieję że tym razem będzie ktoś ok...?!
-No miejmy, miejmy...- zgodziłam się z nim, po czym wyszłam z prewencyjnego i udałam się do gabinetu komendant Jaskowskiej-Zielińskiej. Spacer ten nie zajął mi długo i już po chwili byłam pod drzwiami. Kulturalnie zapukałam, po czym otworzyłam drzwi.
-Wzywała mnie pani, pani komendant...- zagadnęłam kobietę.
-Tak Natalia, wejdź proszę...- powiedziała Renata z uśmiechem i skinęła na mnie. Wykonałam rozkaz, czyli weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi.
-Chciałam żebyś przyszła, ponieważ mam ci do przedstawienia twojego nowego partnera...- kontynuowała, a ja dopiero teraz ujrzałam że w pokoju jest ktoś jeszcze...
-Poznaj proszę Aspiranta sztabowego Miłosza Bachledę...- powiedziała, a ja mogłabym przysiąc że gdzieś już słyszałam to nazwisko... Wtedy, do teraz siedzący tyłem do mnie facet wstał i się odwrócił. Gdy zobaczyłam jego twarz, nie mogłam ukryć zaskoczenia, podobnie jak on sam. Wystarczyła mi sekunda abym go rozpoznała. Na bank mieliśmy tak samo wytrzeszczone oczy, wielkości spodków od filiżanki...
-Miłek?! / Miśka?!- powiedzieliśmy jednocześnie, nadal niedowierzając.
-To wy się znacie?!- do naszego "klubu niedowiarków" dołączyła również Renata, patrząc raz na mnie, raz na Bachledę.
-Tak, z liceum...- odpowiedziałam wymijająco, nie chcąc drążyć tematu naszej "licealnej miłości" przed szefową i dodałam -To wszystko, czy masz dla nas coś jeszcze?!- spytałam ją, a przy słowie "nas" poczułam jak nie miło zabolało mnie serce. Niby minęło te 16 lat, ale to nadal boli...
-Nie, nic więcej. Pokaż proszę Miłoszowi komendę, po czym jeźdźcie na patrol...- odpowiedziała spokojnie, patrząc na mnie -Zwalniam was z odprawy- dodała jeszcze, odpowiadając na niezadane przeze mnie pytanie.
-Ok. Jaki mamy rewir?- spytałam ją, gdyż był poniedziałek, a co poniedziałek rewiry się zmieniają. (Nie wiem czy tak jest naprawdę, wymyśliłam to na potrzeby miniaturki- dop.aut.)
-Dostajecie Grabiszyn i nr patrolu 9. Przed wyjściem odbierz od Jacka kluczyki- wyjaśniła mi, zaglądając w swoje notatki.
-Ok, a Lol... Karolina?- urwałam, o mało co nie nazywając mojej najlepszej przyjaciółki przezwiskiem.
-Ponownie zostanie dowódcą piątki, razem z Mikołajem, a Oli przydzieliłam Mieszka- odpowiedziała spokojnie.
-Dobrze, dziękujemy pani komendant- zakończyłam tą rozmowę i zwróciłam się do Bachledy -Chodź Góral, pokażę ci co i jak...?- kiwnęłam na niego ręką, kierując się do drzwi. Jednocześnie całą sobą starałam się nie pokazać, jak to spotkanie po latach mną wstrząsnęło.
-Ok. Do widzenia pani komendant- kiwnął Renacie głową szatyn i wspólnie wyszliśmy z gabinetu szefowej.
-To tak, pokażę ci wszystko, potem zajdziemy do Jacka po kluczyki i przy okazji go poznasz, a potem na patrol...- powiedziałam, patrząc na Górala.
-Może być- zgodził się z lekkim uśmiechem na ustach.
-Ok. W takim razie zapraszam za mną!- odpowiedziałam lekkim tonem, a po zrobieniu może 5 kroków wybuchłam śmiechem, zaś Góral dołączył do mnie -Zabrzmiałam jak jakaś przewodniczka turystyczna!- prychnęłam przez śmiech, a Miłosz tylko przytaknął skinieniem głową, nie mogąc nic wydusić przez śmiech.
Chwilę odczekaliśmy, aż głupawka z nas uszła, po czym wznowiliśmy "spacer" i pokazałam mu, mniej więcej, co gdzie się na komendzie znajduje. Oprowadzanie to, nie zajęło nam dłużej niż pół godzinki, po czym zaszliśmy do Jacka.
-Jacuś, możemy?!- spytałam przyjaciela, po zapukaniu we framugę i tak otwartych drzwi. Nowak jak zawsze siedział przed zawalonym aktami i innymi papierami biurkiem, przy otwartych na oścież drzwiach. Szczerze mówiąc to właśnie zaczęłabym się martwić, gdyby te okazały się kiedyś zamknięte...?!
-Pewnie Natalia, wejdźcie!- kiwnął na nas, z uśmiechem. Zrobiliśmy to, po czym się odezwałam:
-Góral, poznaj proszę, speca od absolutnie wszystkiego i najlepszego dyżurnego w całym Wrocławiu, Jacka Nowaka- przedstawiłam przyjaciela, patrząc na moją licealną miłość.
-Nie słodź mi Natalia, nie słodź!- zaśmiał się w odpowiedzi Jacek.
-Jakie słodzenie? Przecież to sama prawda!?- prychnęłam, ledwo hamując cisnący się na usta śmiech i dodałam -Jacuś, poznaj mojego nowego partnera, Miłosza Bachledę- przedstawiłam sobie panów.
-Miłosz / Jacek- uścisnęli sobie dłonie z uśmiechami.
-Jacuś, Renia mówiła że masz dla mnie kluczyki do dziewiątki...?!- zagadnęłam wtedy blondyna.
-A mam- odpowiedział z uśmiechem szerokim jak u Jokera, po czym poszukał coś w jednej z wielu swoich szuflad w biurku -Proszę bardzo- dodał, wręczając mi kluczyki do naszego radiowozu.
-Dzięki. To my już lecimy na patrol, co nie Miłosz?!- spojrzałam na towarzyszącego mi szatyna.
-Dokładnie- przytaknął i dodał -Miło było cię poznać Jacku.
-Nawzajem- odpowiedział Nowak, po czym wyszliśmy z dyżurki. Wstąpiliśmy tylko do mojego, teraz już byłego pokoju prewencyjnego, abym wzięła kurtkę do munduru i do szatni, aby Góral wziął swoją. Później już, nie mieliśmy nic innego do roboty jak wypełnić swoje obowiązki służbowe, czyli pojechać na pierwszy wspólny patrol. Modliłam się abyśmy się zgrali i żeby nie było niezręcznie, bo chyba zwariuję...!?

MINĘŁO PARĘ MIESIĘCY
Razem z Miłoszem zdołaliśmy wpaść w swego rodzaju rutynę. Swoją drogą znów się do siebie zbliżyliśmy i sobie zaufaliśmy we wszystkim. Również coraz częściej miewam uczucie, jakby to co kiedyś do niego czułam nadal się we mnie tliło... Oczywiście ganię się za to i ze wszystkich sił wmawiałam sobie że jak już, to chciałabym tego dla Niki. Dla Niki o której Miłosz nic nie wie... Po prostu nie byłam w stanie mu o niej powiedzieć, mimo tego że całą resztę "przeszłości" odkryliśmy przed sobą nawzajem jak talię kart w ciągu ostatnich tygodni wspólnej pracy... Nie to co mała, ona wie o nim od najmłodszych lat...
Właśnie siedzieliśmy z Miłoszem w prewencyjnym i wypełniamy raporty, gdy nie kto inny jak właśnie Nikola Alicja Wieczorek wpadła do naszego pokoju. Ja na początku tego nie ogarnęłam, pierwszy odezwał się Miłek, gdy ją zauważył:
-Przepraszam, a pani do kogo?!- spytał zdziwiony, a ja uniosłam głowę i zrobiłam wielkie oczy, widząc stojącą na środku pokoju, jak gdyby nigdy nic, naszą córkę.
-Jaka tam pani, mam dopiero niecałe 16 lat, a po drugie ja do ciotki...- wskazała na mnie i dodała -Mogę twoje klucze? Zapomniałam swoich z domu...?!- zrobiła błagalną minę.
-Niki!- jęknęłam -To już 3 raz w tym tygodniu! Gdzie ty masz głowę dziecko!?- skarciłam ją, pytając retorycznie jednocześnie.
-Przepraszam?!- zrobiła krzywą minę, podczas gdy ja westchnęłam i wstałam, aby poszukać w plecaku moich kluczy.
-A ja się dowiem, jak masz na imię?- spytał Miłosz, przerywając nam rozmowę.
-Właśnie, gapa ze mnie! Nawet się nie przywitałam!- strzeliła facepalma, po czym wyciągnęła do niego rękę, podchodząc bliżej niego, a ja odruchowo wstrzymałam oddech, bojąc się, żeby nic nie palnęła -Nikola jestem! Chrześnica Natalii!- przedstawiła się z szerokim uśmiechem. Natomiast ja zachodziłam w głowę, po kim to dziecko ma taką bajerę i lekkość w kłamaniu...?!
-Miłosz Bachleda- również się przedstawił i uścisnął jej rękę.
-Wiem. Ciocia dużo o tobie mówiła- powiedziała szczerze i dodała -Same dobre rzeczy, nie musisz się martwić!- uspokoiła go prędko.
-Mam taką nadzieję!- zaśmiał się Góral, robiąc groźną minę w moją stronę, na co, najzwyczajniej w świecie wywaliłam mu język, po czym uśmiechnęłam się słodko, przez co Bachleda wybuchł szczerym śmiechem. Natomiast ja i Niki krótko później.
A gdy po dłuższej chwili się już uspokoiliśmy, wróciłam do szukania kluczy, podczas gdy Miłosz zagadnął Nikolę:
-A ty z ciocią mieszkasz?
-Tak. Chodzę tu do liceum, więc tak. Rodzice mieszkają pod Wro, więc za długo byłoby mi codziennie jeździć w tą i z powrotem...- wyjaśniła zadowolona, jak gdyby nigdy nic siadając sobie na jednym z krzeseł dla gości, a ja zdałam sobie sprawę że "rodzicami" nazwała właśnie swoich dziadków, mieszkających w Wielkiej Lipie niedaleko Wrocławia! Nie przestaje mnie ten mały spryciarz zadziwiać, jak boga kocham!
-Mądre rozwiązanie- przytaknął jej słowom z uśmiechem.
-Wiem. W końcu to cioci pomysł!- odpowiedziała z szerokim uśmiechem.
-Nikola!?- prychnęłam na nią, ostrzegawczym, ale i rozbawionym tonem.
-No co? Nie prawda?!- broniła się z niewinną minką.
-Nie słodź już i trzymaj te klucze!- rzuciłam jej pęk na różowej smyczy, który z łatwością złapała -Tylko nie zgub, jak ostatnio!- przykazałam jej, nawiązując do sytuacji sprzed pół roku temu, kiedy wyszła z przyjaciółkami i na rynku zgubiła klucze. Oczywiście wymieniłyśmy zamki i płaciła połowę kwoty z kieszonkowego, jako "karę" i przypomnienie aby już więcej ich nie gubiła.
-Oj no! To był tylko jeden, jedyny raz!- jęknęła niezadowolona.
-Zgubiłaś klucze?- zainteresował się Miłek.
-Tak- odpowiedziałam mu z westchnieniem, po czym wspólnie z Nikolą opowiedziałyśmy mu całą tą nie fajną historię i jeszcze parę innych, z czego wywiązała się miła i ciekawa rozmowa, gdyż Miłosz odwdzięczył nam się tym samym...

MIESIĄC PÓŹNIEJ
Znów przyszedł kolejny, zwykły poniedziałek. Najpierw podrzuciłam Młodą do szkoły, gdyż miałam po drodze, a następnie pojechałam do pracy. Na komendzie zjawiłam się już godzinę przed odprawą, gdyż musiałam uzupełnić trochę papierów z poprzedniego tygodnia. Parking świecił pustkami, więc wybrałam sobie odpowiednie miejsce, po czym wzięłam wszystkie moje graty i po zamknięciu wozu, weszłam do budynku. Tu też, tak jak na parkingu, panował minimalny ruch, a Emilka Zapała siedziała już przy recepcji i patrzyła coś w ekran monitora.
-Cześć Emilka!- zawołałam do Drawskiej, idąc na schody.
-Cześć Natalka! A co ty dzisiaj tak wcześnie, co!? Przecież jest po ósmej, a odprawę macie na 9:30?- zagadnęła mnie, zaciekawiona. Zmusiło to mnie do zawrócenia i podejścia do jej biurka. Nie to żebym nie była zadowolona...?! Mam tu wielu przyjaciół, a Emilka należy do tego grona, więc zawsze miło mi z nią zamienić chociaż parę słów.
-Młoda miała na 8, a i ja mam trochę zaległych papierów do wypełnienia...- odpowiedziałam wyjaśniająco, kończąc westchnieniem. Co jak co, ale akurat papierów nienawidzę!
-Współczuję...- skomentowała i dodała -Wiem co czujesz, gdyż sama prawie tonę w tych papierzyskach- wskazała na swoje, bardzo zabałaganione biurko.
-Rety, ale ty tu masz bajzel!- wyrwało mi się, z zaskoczenia, gdy to zobaczyłam.
-No- przytaknęła i dodała -Nie da się ukryć że się tego trochę nazbierało...?!- miała wyraźnie niepocieszoną minę.
-Dasz radę, wierzę w ciebie!- pocieszyłam przyjaciółkę.
-Dzięki- uśmiechnęła się lekko i dodała -A co tam u Nikoli? Jak sobie radzi w ostatniej klasie? (chodzi o gimnazjum - dip. aut.)
-No najlepiej nie jest...- westchnęłam -Nie mam jak na nią narzekać, uczy się jak tylko umie i wyniki ma świetne, ale notorycznie lata z głową w chmurach! Przynajmniej raz na dwa tygodnie zostawia klucze w domu, albo zapomina o zadaniu domowym i potem przepisuje od koleżanki, na dodatek myśląc że nic o tym nie wiem!?- załamałam ręce -Co ja mam z nią zrobić Emilka?
-Nie martw się! Wyrośnie z tego! Myślę że to "efekt uboczny" dorastania...- pocieszyła mnie.
-Tak myślisz?- zapytałam ją, rozdarta.
-Tak myślę. Nasz Tosiek przecież jest od niej ledwo o 4 lata młodszy, a ma to samo! To przejdzie Natalia!- potwierdziła z przekonaniem.
-Dzięki. Naprawdę pomogłaś- uśmiechnęłam się do Zapały i dodałam -Pogadałabym dłużej, ale widzę że robota wręcz cię zalewa, a ja muszę skończyć niektóre raporty, bo mnie Renata zastrzeli!
-Leć, leć! Pogadamy kiedy indziej!- odpowiedziała rozbawiona, po czym zostawiłam ją samą i poszłam na górę, na nasz wydział. Zostawiłam prywatne rzeczy w pokoju, po czym poszłam do szatni szybko przebrać się w mundur, w drodze powrotnej wstępując również do magazynu po broń. Wstępnie gotowa do służby wróciłam do pokoju z kamizelką i kurtką przewieszonymi przez przedramię, powiesiłam je na oparciu fotela i na nim usiadłam. Westchnęłam na widok ilości papierów na moim biurku, ale zebrałam się w sobie i się za nie wzięłam. Tak się na tym skupiłam, że zupełnie nie wiedziałam co się wokół mnie dzieje! Nie zauważyłam nawet, jak przyszedł Miłosz i przygotowywał się do dzisiejszej służby! Zorientowałam się dopiero, gdy stanął za mną i dość głośno przeczyścił gardło.
-Rety, Miłek!- aż podskoczyłam na krześle, taki to był niespodziewany dźwięk -Chcesz żebym zawału dostała!?- spojrzałam na przyjaciela oburzona.
-Skądże!- od razu zaprzeczył -Tylko przyniosłem ci kawę- odpowiedział i wskazał na stojący obok papierów kubek.
-Dzięki- uśmiechnęłam się do niego szczerze, zwyczajnie nie potrafiąc się na niego gniewać.
-Nie masz za co- puścił mi oczko, po czym obszedł moje biurko i usiadł za swoim -Mamy coś?
-Jak widzisz nie, a do odprawy jeszcze zostało ponad 40 minut- odpowiedziałam z uśmiechem, sprawdzając godzinę na zegarku -Właśnie! Muszę napisać do Niki!- przypomniało mi się.
-A to dlaczego?!
-Ma teraz sprawdzian z matmy, do którego uczyła się przez dwa wieczory i mam nadzieję że jej dobrze pójdzie- odpowiedziałam, wyciągając z kieszeni spodni komórkę.
-Napisz jej żeby się nie stresowała niepotrzebnie i że trzymamy za nią kciuki- powiedział na to, jak gdyby nigdy nic porządkując swoje biurko.
-Pewnie- uśmiechnęłam się, odblokowując telefon. Weszłam w wiadomości i wystukałam taką:

DO Nikola ❤️: Trzymaj się tam mała i nie stresuj! Na bank pójdzie ci świetnie! Trzymamy z tatą kciuki! 😘❤️❤️

Po kliknięciu "wyślij" wyszłam z aplikacji i zablokowałam telefon, kładąc go obok rozłożonych akt i wzięłam w obie dłonie kubek z kawą. Wtedy też zajęliśmy się z Miłoszem miłą i niezobowiązującą rozmową na byle jaki temat. Czas tak szybko zleciał, że ani się obejrzeliśmy, a już trzeba było iść na odprawę u komendant!
-Szlag! Dawaj Góral, zbieramy się! Za dwie minuty odprawa!- zauważyłam, patrząc na zegarek.
-Krucafiks, rzeczywiście!- zgodził się ze mną, po czym od razu wyszliśmy z pokoju. Na całe szczęście udało nam się zdążyć na odprawę jeszcze przed szefową, więc nie było problemów. A gdy już skończyła swoją, chyba z 40 minutową "pogadankę", na której żeśmy o mało nie umarli z nudów, wreszcie nas puściła. Wtedy zebraliśmy się, wzięliśmy brakujące części mundurów i opuściliśmy komendę, aby zacząć patrolować ulice Fabrycznej. Zapowiadał się pozornie zwykły dzień i nic się nie wyróżniało. Miało się inaczej okazać dłuższy czas później...

PARĘ GODZIN PÓŹNIEJ
Po dość męczącej pierwszej części patrolu, udało nam się złapać przerwę. A ze względu na to że akurat byliśmy na komendzie, gdyż kończyliśmy sprawę o pobicie, pozostaliśmy w budynku i zjedliśmy obiad na stołówce. Potem jednak wróciliśmy do pokoju i zabraliśmy się za naszą "kochaną" papierologię!
Dość mocno się skupiliśmy na niej, aby jak najszybciej się jej "pozbyć" i móc chociaż trochę odetchnąć. Wobec tego w prewencyjnym panowała wręcz grobowa cisza, którą przerwał dość kontrastowo głośny dźwięk przychodzącej wiadomości. Od razu podnieśliśmy na siebie nawzajem wzrok, wyrwani z "bańki" skupienia.
-Twój?- spytaliśmy się jednocześnie.
-Nie wiem- odpowiedzieliśmy również jednocześnie, przez co prychnęliśmy śmiechem. Mimo to jednak sięgnęliśmy po rzeczone urządzenia, aby sprawdzić, które z nas dostało to powiadomienie. Ledwo włączyłam ekran, już widziałam że to ja dostałam tego SMSa. Jeszcze większe zdziwienie moje było, że to numer nieznany! Otworzyłam go i zawartość aż mnie zmroziła... Tam były anonimowe groźby które dotyczyły Nikoli! Ich treść brzmiała następująco:

"Natalio! Obawiam się że twoje decyzje doprowadziły do tragicznych skutków! Mamy twoją przecudną Nikolę! Uważaj na swoje czyny, gdyż jeden niewłaściwy ruch i młoda straci życie! Jeśli zrobisz wszystko co ci napiszemy, to może zwrócimy ci młodą w całości!? Pilnuj się, bo cokolwiek zrobisz wpłynie na przyszłość Nikoli!
Anonim"

Musiałam nieźle poblednąć, gdyż zareagował Miłosz:
-Natalia co jest?- spytał, a gdy nie zareagowałam, podszedł do mnie, położył mi rękę na ramieniu i powtórzył pytanie:
-Misia!? Co jest?- naprawdę się zmartwił...
-Chodzi o Nikolę...- Nie było sensu kłamać... Nie w takiej sprawie..
-Co z nią?- od razu się przejął. Przez ostatnie tygodnie zdołał się z nią dobrze zapoznać, a mała była w 7 niebie, mogąc go widzieć codziennie u nas w pracy. Czasem wpadał nawet na późną obiado-kolację po robocie, więc i wieczory spędzaliśmy wspólnie...
-Ktoś ją porwał!- wyznałam mu i dodałam -A teraz grozi że ją zabije jeśli nie spełnię jego żądań!- wyjaśniłam i pokazałam Góralowi telefon. Bachleda przeleciał tekst wzrokiem, po czym zwyczajnie mnie przytulił. Od razu mi się zrobiło lepiej, znów poczułam się bezpiecznie...
-Nie martw się! Znajdziemy Niki i ją odbijemy! A ten który się tego dopuścił dostanie za swoje! Obiecuję ci!- wyszeptał, mocno mnie przytulając. Odruchowo się w niego wtuliłam i chwilę tak staliśmy.
-Dzięki Miłek...- uśmiechnęłam się do niego słabo, po czym odsunęłam się, mówiąc -Chodź do Klaudii, może uda jej się namierzyć tego kto to wysłał...?- powiedziałam, zmuszając się do myślenia konstruktywnie i tak właśnie zrobiliśmy, a krótko potem udaliśmy się do gabinetu Renaty, aby formalnie zgłosić całą sprawę. Jeśli komenda by się włączyła, byłoby zdecydowanie łatwiej... Szczególnie że telefon młodej jest nieaktywny od dobrych 3 godzin, a ostatnie logowanie wskazuje na parking niedaleko szkoły...

....
Dość krótka, acz intensywna "audiencja" u szefowej skończyła się tym, że dostaliśmy pozwolenie na prowadzenie tej sprawy z ramienia komendy i możemy użyć wszystkich dostępnych środków aby ją znaleźć. Oczywiście w granicach prawa...!?
Od razu po rozmowie z nią, wyszliśmy z komendy i pojechaliśmy do szkoły, popytać nauczycieli, kolegów i wziąć od woźnego monitoring. 
Na nasze nieszczęście ani koledzy, ani nauczyciele nie wiedzieli nic konkretnego. Niki była na biologii, ale po przerwie już nie wróciła na angielski i nikt nie wiedział dlaczego. Woźny podobnie, bo ponoć grabił wtedy liście na boisku za szkołą. Za to monitoring oddał nam bez gadania, na widok mundurów. Jedyny plus w tej chorej sytuacji...?!
Jednakże po tym wszystkim nie pozostało nam nic innego jak wrócić na komendę i obejrzeć uzyskane nagrania i szukać dalej... Mieliśmy nadzieje że to jakoś pomoże...?!

PARĘ GODZIN PÓŹNIEJ
Byliśmy już bardzo zmęczeni, dochodziła północ, a my nadal siedzieliśmy na komendzie i próbowaliśmy znaleźć COKOLWIEK, co doprowadziłoby nas do naszej córki. Bezskutecznie jednak... 
-Chodź Natalia, wychodzimy... Jest późno, o tej godzinie nic nie znajdziemy..!- powiedział przybity Miłosz, wstając zza swojego biurka i zwracając tym moją uwagę.
-Nie mogę Góral, ja muszę ją znaleźć!- zaprzeczyłam, trąc oczy, mimo zmęczenia. Nie chciałam stąd wychodzić, zostawiać tego i tak po prostu wrócić do domu spać... Nie mogłam... To przecież chodziło o naszą Nikolkę!?
-Wiem. I uwierz mi że ja też tego chcę! Ale nie pomożemy jej, jeśli będziemy ciągle zmęczeni! Musisz chociaż przez 2 godziny się przespać. To dla twojego dobra Natalka...- powiedział łagodnie, stając nade mną. Bez słowa podniosłam na niego wzrok i przyjrzałam mu się przez chwilę. Też był zmęczony i wyraźnie przybity. W końcu przez ten miesiąc zdążyli się dość zżyć z młodą, nawet nie znając całej prawdy...
-No dobrze...- odpuściłam, gdyż widziałam w jego oczach że mu zależy.
-Chodź, odwiozę cię do domu...- zgodził się, podając mi kurtkę.
-Nie musisz. Przecież mogę prowadzić...- odpowiedziałam, po czym podparłam się stołu, aby nie upaść.
-Muszę muszę. Nie możesz w tym stanie prowadzić- nie zgodził się ze mną. Nie kłóciłam się z nim, gdyż nie miałam na to siły. Zebraliśmy nasze klamoty i opuściliśmy komendę, żegnając się z Maćkiem, który ma nocną zmianę.
Tak jak Miłosz powiedział, zawiózł mnie do domu. Siedzieliśmy chwilę w ciszy w aucie, każde z nas o czymś myśląc.
-Miłek...
-Hm?
-Wejdziesz?- zaproponowałam mu. Coś mi mówiło, że powinnam go teraz mieć przy sobie, nie ważne jak to czasem bolało.
-Nie chcę ci przeszkadzać...
-Proszę- przerwałam mu -Nie chcę być teraz sama...- powiedziałam, patrząc mu w oczy.
-Dobrze- zgodził się, więc tak zrobiliśmy. Zabraliśmy nasze rzeczy z samochodu, zamknęliśmy go i udaliśmy się do mnie na górę. Otworzyłam wszystkie zamki i wpuściłam nas do środka, zamykając za nami drzwi i zapalając światło. Bez słowa się rozebraliśmy i umyliśmy ręce w łazience. 
-Masz ochotę na coś do picia?! Kawa, herbata, woda?- zaproponowałam Góralowi cicho.
-Ja zrobię nam kolację i herbatę, a ty weź prysznic- odpowiedział, a ja się z nim zgodziłam i bez słowa znikłam w łazience. Po powrocie do domu miałam naprawdę parszywy humor, a zmęczenie mi nie pomagało...?!
Gdy już się wykąpałam i ubrałam w piżamę, dołączyłam do Miłosza w salonie. Kolejne pół godziny spędziliśmy w ciszy, jedząc kolację.
-Myślałaś, kto mógłby być do tego zdolny?
-Do czego?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie, wyrwana z namysłu.
-Do porwania Nikoli- przypomniał, bez cienia irytacji w głosie. Dobrze wiedział jak bardzo emocjonalnie podchodzę do tej sprawy...
-Nie... Zupełnie nie mam pojęcia...?!- odpowiedziałam, wzdychając ciężko -Zaczynam nawet dopuszczać do siebie myśl że porwał ją ktoś kogo znała...- naprawdę, zaczynałam mieć już taki mętlik w głowie, że wszystko wydawało mi się prawdopodobne...
-Spokojnie. Znajdziemy ją- pocieszył mnie, łapiąc za rękę i przesyłając mi pocieszający uśmiech.
-Wiem... Tylko pytanie, kiedy...- odpowiedziałam, wstając z kanapy. Nie odwracając się na niego, poszłam prosto do pokoju Niki i usiadłam tam na łóżku. Młoda jak zawsze miała tu ten swój chaos, ale w tym momencie mi nie przeszkadzał. Za bardzo mi jej brakowało, abym się teraz na nią złościła...
-Mogę?
-Pewnie- zgodziłam się, nie patrząc na niego, tylko na zdjęcia, którymi była wyklejona ściana przede mną. Góral wszedł i usiadł obok mnie.
-To wszystkie jej?- spytał zaciekawiony.
-Tak. Zrobiła każde z nich, lub ktoś z jej bliskiego otoczenia... Przyjaciele, rodzina.. ja...- na to ostatnie głos mi się lekko załamał.
-Hej!? Będzie dobrze! Nikola się znajdzie, nie ważne gdzie i przez kogo się znalazła!- pocieszył mnie ponownie, znów łapiąc za rękę. Był wsparciem którego niezmiernie potrzebowałam. Bez niego, chyba nie dałabym rady tego pociągnąć...?!
-Wiem- przytaknęłam słabo. 
Przez dobrą chwilę oboje milczeliśmy, przyglądając się tej wyjątkowej ścianie. 
-Miłosz...- zebrałam się na odwagę, przenosząc wzrok ze ściany na niego -Musisz coś wiedzieć...- zagadnęłam go, nadal się lekko wahając, czy powinnam poruszyć ten temat, akurat w tamtym momencie... Szczególnie że siedzieliśmy na łóżku Nikoli, w jej prywatnej przestrzeni...
-Natalia, co jest?!- od razu się zainteresował, patrząc na mnie świdrującym spojrzeniem jasnych oczu, od którego nie od dziś miękną mi kolana.
-Niki... Ona nie jest moją chrześnicą, tak jak utrzymywałyśmy wcześniej...- zaczęłam temat, wiedząc że dłużej się nie da ukrywać przed nim prawdy -Ona jest... Moją córką...- odważyłam się spojrzeć mu w oczy -NASZĄ córką...- gdy to powiedziałam, przez pierwszą chwilę trwała cisza.
-Co?! Ale jak?! Kiedy?!- próbował sobie to wszystko wytłumaczyć, poukładać, w wyraźnym szoku. Nie dziwiłam się mu. Przecież ostatni raz widzieliśmy się prawie 17 lat temu, a teraz ja mu mówię że mamy razem córkę...
-Parę tygodni po twoim wyjeździe dowiedziałam się że jestem w ciąży... To był chyba 10 tydzień, nie pamiętam dokładnie... Nie było opcji żebym zabiła tą małą istotkę, która rozwijała się pod moim sercem, urodziłam ją i dałam jej imiona Nikola Alicja, Niki... - zaczęłam mu wyjaśniać -Jak już zauważyłeś, ma wiele cech po tobie, jak na przykład ten wrodzony czar... Gdy jeszcze mieliśmy kontakt wahałam się czy ci nie powiedzieć, ale z czasem, jak sam wiesz, był on coraz rzadszy, a ja nie chciałam cię trzymać przy sobie na siłę, mimo tej odległości... Dlatego ci nie powiedziałam... Przepraszam że zabrałam ci tyle lat z jej życia...- gdy to mówiłam, wpadłam w jakiś słowotok, a do tego zaczęłam płakać, trzęsło mną strasznie...
Miłosz bez słowa mnie przytulił mocno do siebie i zaczął głaskać jednostajnie po plecach.
-Nie płacz Misia... Wybaczam ci i rozumiem...- wyszeptał, pocałował mnie w skroń i dodał -Sama dobrze wiesz że nie potrafię się na ciebie gniewać...- wtedy na momencik się odrobinę odsunął i uśmiechnął w moją stronę. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo tęskniłam za tym przezwiskiem...?!
-Wiem...- mruknęłam przez łzy, patrząc mu w oczy.
-Nie płacz, znajdziemy naszą Nikolkę... Obiecuję że znajdziemy ją całą i zdrową!- powiedział i znów mnie przytulił, całując w głowę. Z rosnącą ulgą w sercu się w niego wtuliłam. 'Jak dobrze że mam go obok...!?'- pomyślałam ze słabym uśmiechem. Mimo okoliczności, w tej chwili jak nigdy czułam że moje uczucia do Miłosza nie wyparowały... Że nadal go kocham...
-Kocham cię...- wyrwało mi się, niespodziewanie. Gdy tylko zorientowałam się co powiedziałam, zamarłam. Zupełnie nie wiedziałam jak Bachleda na to zareaguje...?! Szatyn odsunął się i spojrzał mi w oczy, ujmując mój policzek w dłoń.
-Ja ciebie też. Nigdy nie przestałem...- odpowiedział poważnie i nim jakkolwiek zareagowałam, poczułam jego usta na moich. Przez pierwsze sekundy nic z tym nie zrobiłam, a potem oddałam ten pocałunek, oddychając z ulgą. Poczułam jak wszystkie napięte mięśnie się rozluźniają pod wpływem jego bliskości, dokładnie tak jak za czasów liceum... Za to serce fikało radosne fikołki, pod wpływem jego szczerych słów. Wiedziałam że szczerych, gdyż znam go nie od dziś i dobrze wiem kiedy kłamie...
Całowaliśmy się dłuższą chwilę, dla utraty tchu. Wtedy odsunęliśmy się od siebie odrobinę i oparliśmy o siebie czoła, dysząc ciężko.
-Znajdziemy Nikolę Misia. Obiecuję Kochanie- wydyszał, po czym pocałował mnie w czoło i wrócił do poprzedniej pozycji.
-Wiem. Ufam ci- odszepnęłam i uśmiechnęłam się lekko. Siedzieliśmy tak dłuższą chwilę, po czym zebraliśmy się i przenieśliśmy do salonu, aby nie wchodzić w "nie naszą przestrzeń". Wtedy ułożyliśmy się na kanapie, przytuleni i przyniosłam nam troszkę okurzone, stare albumy. Oglądaliśmy je przez długie parę godzin, zaśmiewając się z niektórych do łez. Opowiedziałam mu przy tym wiele z historii, które się za nimi kryły. Aby chociaż trochę mu "oddać" tego straconego czasu z młodą...
Tak długo nad nimi siedzieliśmy, że zanim się obejrzeliśmy, zasnęliśmy...

NASTĘPNEGO DNIA
RANO
Obudziłam się, czując przyjemne przytulenie. Na samym początku zobaczyłam że nie leżę w swojej sypialni, tylko w salonie, a zaraz potem uświadomiłam sobie że leżę na kanapie w bezpiecznych i znajomych ramionach jeszcze śpiącego Miłosza. Odwróciłam się delikatnie w jego ramionach tak, aby móc patrzeć mu w oczy i spojrzałam na zegarek. Dochodziła 9. O dziwo nie miałam żadnych nieodebranych połączeń...?! Z drugiej jednak strony znaczyło to że nie mają nic w sprawie zaginięcia Nikoli...
Westchnęłam ciężko na tą myśl. Jak ja bym chciała, żeby młoda się już odnalazła! Z myślenia o córce wyrwało mnie ciche:
-Dzień dobry...
Dzień dobry- odpowiedziałam mu, uśmiechając się słabo.
-Wyspałaś się?
-Można tak powiedzieć- odpowiedziałam bez wahania, wywracając oczami. Na mój komentarz Miłek pocałował mnie w czoło.
-Która godzina?- pytał dalej, rysując na moich plecach rozluźniające kółeczka.
-Dochodzi dziewiąta...
-Dzwonili?- pokiwałam przecząco głową -Znajdziemy ją, obiecuję- powtórzył swoje słowa z wczoraj i pocałował mnie krótko.
-Chodź, im szybciej będziemy na komendzie, tym może się czegoś dowiemy...- zmieniłam temat, ale nie ruszyłam się z miejsca.
-Masz rację- zgodził się, po czym wstaliśmy. Wtedy Miłek zajął się robieniem śniadania, a ja przygotowałam się do dnia dzisiejszego. Następnie zjedliśmy tosty i jajecznicę, wypiliśmy po kubku kawy i się zamieniliśmy. Miłek przebrał się w nowe ciuchy w łazience (przez te parę miesięcy wspólnej pracy ma trochę swoich rzeczy u nas, a ja u niego, szczególnie od tego miesiąca, kiedy spotkał Niki), a ja posprzątałam po śniadaniu. Wtedy, gotowi do pracy, zebraliśmy nasze graty, a następnie pojechaliśmy na komendę, już po drodze nie mówiąc o niczym innym jak o sprawie porwania naszej córki. Była ta sprawa więcej niż priorytetowa...

PARĘ GODZIN PÓŹNIEJ
PO 17
Siedzimy nad tą sprawą odkąd tylko przyjechaliśmy na komendę, a nadal nie mamy NIC! To mega frustruje, ale też przeraża. Znaczy to mniej więcej tyle, że atak ten został zaplanowany w najdrobniejszych szczegółach. Mimo tego SMSa z ostrzeżeniem, nie dostałam żadnych instrukcji zwrotnych, poza oschłym "grzeczna dziewczynka", które doszło do mnie około 12...
-Misia, herbatka...- powiedział Miłek, odrywając mnie od papierów i podając mi parujący kubek.
-Dzięki...- uśmiechnęłam się słabo i wzięłam go w obie ręce -Namierzyli skąd wyszedł ten SMS?- spytałam z nadzieją.
-Niestety nie... Wiemy tylko od operatora, że należy do niejakiego Marka Kaczora...- odpowiedział ze zrezygnowaniem, a mnie trafiło. Jak błyskawica, to nazwisko przywołało falę niezbyt fajnych, ale bardzo rzeczywistych wspomnień.
-Kaczorek!- wysyczałam przez zęby.
-Kto?!
-Marek Kaczor, to Kaczorek, pomniejszy gangster i łapówkacz. Zgarnęłam go kiedyś za posiadanie dragów, jak jeszcze pracowałam na powiatowej na fabrycznej...
-To dlaczego nie wyskoczył?
-Nie mam pojęcia? To stara sprawa, a na Fabrycznej raczej nie przykładają się do papierów...
-Mogli jej jeszcze nie wprowadzić do systemu..- podjął mój tok myślenia.
-Dokładnie.
-Ale za co by się mścił? Przecież chyba dostał niewiele?
-Rok w zawiasach, bo miał dobrego papugę- dopowiedziałam kąśliwie.
-Anonim mówił że twoje decyzje do tego doprowadziły... Przypominasz sobie coś, co w ostatnim czasie dotyczyłoby Kaczorka?
-Nie wiem...!?- westchnęłam, odstawiając kubek na blat z frustracją, po czym odchyliłam się na krześle i oparłam dłonie na czole -Kaczorek, Kaczorek, Kaczorek... Co ty ode mnie możesz chcieć skurczybyku?!- wymamrotałam pod nosem, myśląc głęboko. Za to Miłek chyba wpadł na jakiś pomysł, bo zaczął intensywnie przeszukiwać dostępną bazę danych w swoim komputerze. Na dłuższy moment zapadła cisza.
-I? Masz coś?- przerwałam ją, patrząc na niego, ale nie zmieniając pozycji.
-Tak. Co ci mówi nazwisko Kuba Naskręt?- spytał, odrywając wzrok od komputera.
-Nic- odpowiedziałam bez namysłu. Nazwisko jak każde inne, akurat to nic mi nie mówiło...
-Błąd. Zatrzymaliśmy go 3 tygodnie temu za...
-Dragi i łapówkarstwo- przypomniałam sobie -Myślisz że to jakiś koleżka Kaczorka?- spytałam z nadzieją. Wiara w przełom powoli do mnie wracała...
-Ja nie myślę. To jest bardzo prawdopodobne, gdyż oboje działają w tym samym terenie- odpowiedział poważnie -Plus, według akt mieszkają i są zameldowani na tym samym osiedlu. Założę się że chodzili razem przynajmniej do podstawy. MUSZĄ się znać...!
-Czyli Marek mści się, bo zatrzymaliśmy jego koleżkę z piaskownicy, z którym rozprowadza dragi?- podsumowałam, próbując to sobie poukładać.
-Wiem że naciągane, ale bardzo możliwie....- nim cokolwiek odpowiedziałam, zawibrował mój telefon. Szybko wyjęłam go z kieszeni i odblokowałam.
-To Kaczorek!- powiedziałam z walącym sercem, widząc nadawcę wiadomości. 
-Czytaj- odpowiedział natychmiast, wstając zza biurka.
-"Przemyślałem to i pozwolę ci się zrehabilitować. Jak wypuścisz Kubę Naskręta z paki i przyjedziesz z kwitem potwierdzającym ten fakt, pogadamy i może oddam ci córkę. Masz półtorej godziny. Spotkamy się w opuszczonym magazynie nr. 9 na obrzeżach Fabrycznej. Nie spóźnij się. Anonim"- przeczytałam na głos. Zaraz potem przyszła kolejna wiadomość -"Masz być sama! Inaczej zobaczysz córeczkę w trumnie! A."
-A to skurwiel!- skomentował Miłek, nim przemyślał co mówi.
-Co robimy?! Jak weźmiemy wsparcie, zrobi krzywdę małej...- byłam rozdarta. Rozdarta między zapewnieniem mojej córce bezpieczeństwa, a tym co należy.
-Preparuj kwit- odpowiedział bez wahania.
-Co?!
-Preparujemy kwit i jedziemy z nim na miejsce. Tam odbijamy Nikolę, a jego zamykamy i wtedy wzywamy wsparcie. Takie będzie najlepsze wyjście...- odpowiedział, siłą zmuszając się aby być spokojnym.
-Ok, a co jeśli się skapnie że to falsyfikat?
-To wypisz go tak, żeby wyglądał jak oryginał- odpowiedział krótko -Przecież wiem że umiesz podrabiać podpisy Jacka, Profosa i Renaty...- tymi słowami mnie uspokoił. Miał przecież całkowitą rację. Od liceum umiem podrabiać charakter pisma praktycznie każdego i teraz mogłam przynajmniej zrobić z tego użytek...
-Dobra, daj mi 15 minut- zdecydowałam, już szukając odpowiedniego formularza do wydrukowania. Na całe szczęście drukarka postanowiła współpracować i dokładnie 15 minut później, nikomu nic nie mówiąc, opuściliśmy budynek komendy. Wiedziałam dobrze że popełniamy wielki błąd, ale utwierdziliśmy się w tym że tak trzeba, myśląc o dobru i bezpieczeństwie Nikoli. Oby tylko nic jej nie było...!?

GODZINĘ PÓŹNIEJ
MAGAZYN 9
Zaparkowaliśmy pod nim, po czym zamknęliśmy samochód i wysiedliśmy, z brońmi w rękach. Zupełnie nie wiedzieliśmy co i kogo tam zastaniemy... Gdy wchodziliśmy, porozumiewaliśmy się wyłącznie spojrzeniami.
-Kaczorek!!? Jestem!- wydarłam się, gdy stanęliśmy w największej hali. Po prostu MUSIAŁ mnie usłyszeć, takie tu było echo...
Miałam rację, 3 minuty później usłyszeliśmy kroki i szarpaninę, oraz krzyki naszej córki. Wszedł z nią, ciągnąc i szarpiąc ją za ramię, po czym zatrzymał się może z 20 kroków od nas.
-Proszę proszę..! W końcu rozkminiłaś ślicznotko kim jestem!- zaśmiał się parszywie.
-Nikola!? Jesteś cała?- ignorując go, zawołałam do córki. Powierzchownie chyba nic jej nie było, poza zaczerwienieniem wokół ust, jak od taśmy klejącej. Pokiwała tylko twierdząco głową, wbijając wzrok w Miłosza.
-Oddawaj Nikolę, Kaczorek!- rozkazałam, zadowolona z odpowiedzi.
-Najpierw kartka!- odpowiedział, na co wyjęłam ją z kieszeni i zgniotłam w kulkę, aby mu ją rzucić, jednocześnie wywracając oczami. Z nie małym trudem ją załapał, po czym rozprostował i śmiejąc się radośnie, przeczytał.
-Masz co chciałeś! Teraz oddaj Nikolę!- powtórzyłam swój rozkaz, nie opuszczając broni. Miłosz za to, stał obok i milczał.
-Powiedziałem ci, że MOŻE ją dostaniesz! Z resztą, miałaś być sama!?
-To mój partner. Gdybym mu nie powiedziała, pojechałby za mną i jeszcze wziął wsparcie. Nie mogłam tak ryzykować!?
-A jesteś pewna że nikomu nie powiedział?!
-Tak. Ufam mu bardziej niż samej sobie! A teraz puszczaj Niki!
-Puszczę, jak zadzwonisz do Kuby i odbierze! Muszę mieć dowód że naprawdę go wypuściliście!
-Tego nie było w umowie!?- prychnęłam, nim się powstrzymałam.
-Nie kombinuj Kaczor, bo zaraz niczego nie dostaniesz, poza kulką w łeb!- burknął na niego Miłosz, odzywając się pierwszy raz od rozmowy w samochodzie.
-Ciebie nie pytałem!- odwarknął mu Marek i dodał, przyciągając Niki tak, że stała przed nim jak żywa tarcza -Nic nie zrobicie, bo wtedy będziecie musieli najpierw zastrzelić ją!- krzyknął, wyciągając broń spod kurtki i opierając lufę na jej skroni. Cała drżała, widziałam to mimo tej odległości. Bała się...
-Dopełniliśmy umowy! Puść Nikolę wolno!- znów krzyknęłam. Inaczej nie dało się z nim rozmawiać...
-Ja zdecyduję kiedy ją puszczę! W końcu mieliśmy się dogadać...?!- wyraźnie sobie z nami pogrywał, co naprawdę nas irytowało.
-Dogadać, sragadać! Puszczaj Niki, mówię po raz ostatni!- powoli nie mogłam trzymać mojego gniewu w ryzach, a po Miłoszu widziałam to samo. Kostki mu aż pobielały, tak mocno ściskał broń.
-Jakie słownictwo, pani władzo! Tak chyba nie można?!- prychnął w odpowiedzi.
-Można, nie można! Nie można, to przetrzymywać nieletnich wbrew ich woli i to jeszcze na muszce!- krzyknął Miłosz -Puszczaj ją, natychmiast!
-Pan też jakiś taki w gorącej wodzie kąpany! Spokojnie panie aspirancie! Dogadamy się...
-Puść dziewczynę!- krzyknęliśmy po raz kolejny, chórem. Mam wrażanie że to jedno zdanie w ciągu ostatnich kwadransów padło z naszych ust chyba w 20 różnych kombinacjach. A czas wlókł się nieproporcjonalnie wolno do sytuacji. Przez to wszystko, widok Niki na muszce tego wariata, jego zaczepliwie odpowiedzi, gadanie z Kaczorkiem jak do ściany... Oboje już traciliśmy do tego wszystkiego cierpliwość...
-Natalia, czy...?!- chciała spytać, ale facet jej przerwał:
-Zamknij się mała! Dorośli rozmawiają!- wrzasnął na nią i jeszcze mocniej przyszpilił jej klamkę do głowy. Dobrze wiedziałam o co chciała spytać... Czy wreszcie zebrałam się na odwagę i powiedziałam Góralowi że jest jego córką... Ignorując postawę gościa odkrzyknęłam jej:
-Tak! Wie wszystko!- krzyknęłam do niej i dodałam -Zaufaj nam! Wszystko będzie dobrze!- zapewniłam ją, mimo iż sama nie miałam takiej pewności...
-Natalia, Natalia...- westchnął -Jak ostatnim razem się widzieliśmy, byłaś zupełnie inna... Mniej słaba...- bawił się mną i moimi uczuciami -Wiedziałem że jak porwę Nikolę, to wreszcie dojdziemy do porozumienia...
-Do jakiego porozumienia, o czym ty pierdolisz gościu!?- wkurzył się Miłosz, wcinając mu się w zdanie. Dobrze wiedziałam że traci do gościa cierpliwość, podobnie jak ja...
-Nie z tobą gadam, psie jeden!- odwarknął mu.
-Gadasz ze mną od kiedy odważyłeś się zagrozić mojej dziewczynie i porwać moją córkę!- odpowiedział bez wahania Bachleda, a moje serce niekontrolowanie podskoczyło z radości -Puść Niki wolno, to pogadamy!
-Nie! To moje zabezpieczenie!
-Ty jesteś kurwa chory!- krzyknęliśmy chórem, nie opuszczając broni. Ta konwersacja będzie ciężka...
Naraz rozległ się inny trzask, a potem usłyszałam znajomy krzyk:
-Puść kurwa moją siostrzenicę, albo ci czachę podziurawię jak ser szwajcarski!- krzyknął mój brat, a gość od razu poluźnił uścisk. Niki od razu to wykorzystała, wyszarpnęła mu się i zabrała z ręki broń, szybko od niego odskakując i również w niego mierząc. Zanim ktokolwiek z nas się odezwał, krzyknęła na gościa wkurzona:
-Na kolana, bo drugi raz nie powtórzę! I łapy w powietrze!- rozkazała mu ostro. Spojrzeliśmy na siebie z Miłoszem z nieukrywaną dumą w oczach. Nie opuściliśmy jednak broni. Adrenalina nadal buzowała nam w żyłach... Wojtek podszedł do gnojka i mocno go skuł w otoczce wykrzykiwanych przekleństw pod naszym adresem, a Nikola oddała mu broń i czym prędzej do nas podbiegła.
-Mama! Tata!- krzyknęła i rzuciła się nam na szyję. Zdążyliśmy tylko schować broń do kabur i już była obok. Od razu ją mocno objęłam i przytuliłam do siebie jak najmocniej mogłam, a Góral przytulił nas obie.
-Już jesteś bezpieczna! Już wszystko ok!- powiedziałam jej do ucha -Już nigdy nikt cię nie skrzywdzi!- obiecałam jej, całując ją w głowę.
-Kocham was!- z młodej zaczęła schodzić adrenalina, gdyż zaczęła płakać. Nie dziwiliśmy się jej...
-Nie płacz Niki, już jest po wszystkim!- dodał od siebie Miłosz i pocałował ją w czoło. Nikola wykręciła się z moich ramion i rzuciła na szyję Góralowi.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę że wreszcie znasz całą prawdę!- powiedziała to dość cicho, ale i tak to usłyszałam. Uśmiech nie schodził mi z twarzy kiedy tak na nich patrzyłam...
-Talia, chodź no na moment!- w tej samej chwili zawołał mnie Wojtek, znów pojawiając się w pomieszczeniu. Rzuciłam jeszcze jedno spojrzenie na moją rodzinkę i podeszłam do brata.
-No co tam?!- spytałam go, stając naprzeciw niego.
-Dlaczego nie zgłosiłaś tego w robocie? Przecież to było ryzykowne jak cholera!?- naskoczył na mnie.
-Czyli zamierzasz mi teraz dawać opieprz, tak!?- nie powiem, trochę zirytowała mnie jego postawa...
-Nie. Tylko się głośno zastanawiam czy wyście przeanalizowali w ogóle to ryzyko!?- pieklił się Młody, a ja nie wierzyłam że słyszę to z jego ust.
-TAK. Wspólnie z Miłoszem zdecydowaliśmy o dobru naszej córki!- powiedziałam ostro -Wiedzieliśmy że ten człowiek jest nieobliczalny i że jeśli weźmiemy ze sobą wsparcie to raczej na pewno zabije Niki!
-Ale i tak wysłałaś mi swoją lokalizację i SMS że potrzebujesz pomocy!?- drążył.
-To było na wszelki wypadek, gdyby sytuacja wymknęła się spod kontroli...
-Ale już wsparcia nie!? Nie rozumiem twojej logiki siostra, sorry, ale nie rozumiem!- machnął rękoma w powietrzu, w geście irytacji.
-I nie musisz! Nigdy nie byłeś na moim miejscu i na tym poprzestańmy!- burknęłam i w tej samej chwili poczułam jak ktoś mnie przytula od tyłu. Nie był to Miłosz, od razu rozpoznałabym te silne ramiona, więc mogła to być tylko jedna osoba...
-Nie denerwuj się na mamę wuja! Liczy się że wszystko się dobrze skończyło!- powiedziała Nikola, kładąc brodę na moim ramieniu i uśmiechając się do Młodego rozbrajająco. Nie musiałam tego widzieć, aby to wiedzieć. W końcu znam tą małą wariatkę już od jej życia płodowego! A fakt że z Wojtkiem nieźle drą koty jak brat z siostrą, gdyż jest między nimi tylko 9 lat różnicy to inna sprawa...?!
-A wiesz jaka twoja mama jest lekkomyślna!?- odparował jej, nie mogąc się powstrzymać. Dostał za to chłodne i zirytowane spojrzenie ode mnie.
-Wiem. W końcu po kimś to mam!?- odpowiedziała rezolutnie, nie zmieniając pozycji. Przez to całą czwórką, łącznie z Miłoszem, który do nas dołączył, zaśmialiśmy się. Przez to atmosfera się wyraźnie oczyściła.
-Chodźcie, wracamy na komendę!- powiedział Miłek, gdy już się uspokoiliśmy.
-Musimy?!- jęknęła, bardzo niezadowolona Nikola.
-Wracajcie do domu. Ja go przesłucham i zdam raport Renacie- uspokoił nas Wojtek, patrząc na siostrzenicę.
-Jesteś pewny?- upewniłam się, patrząc na niego poważnie.
-Tak- przytaknął, z poważną miną.
-Dzięki wuja!- zaśmiała się uradowana Nikola, puszczając mnie i rzucając się Młodemu na szyję.
-Cieszę się że jesteś cała!- powiedział jej cicho, całując ją w głowę.
-Ja też. Dzięki wujek- odpowiedziała mu, burkliwie.
-Na razie! Dzięki za pomoc- powiedział mojemu bratu Miłosz, gdy młoda go puściła.
-Nie macie za co! Trzymajcie się!- pożegnał się z nami Młody, każde z nas uścisnąwszy.
-Nie złość się! To wszystko dla dobra Niki- szepnęłam bratu do ucha. Wojtek nic nie powiedział, tylko mocniej mnie uścisnął. Gdy mnie puścił, odwróciłam się w stronę Miłosza. Góral tulił Nikolę, która wyglądała na bardzo zmęczoną.
-Na razie!- pożegnaliśmy się ostatecznie, po czym wyszliśmy z tego pustostanu i rozjechaliśmy się w różnych kierunkach. Nie minęło 5 minut drogi, gdy Nikola twardo spała, czując się w naszej obecności bardziej niż bezpiecznie. Uśmiechnęliśmy się lekko na ten widok.

PÓŁ GODZINY PÓŹNIEJ
W MIESZKANIU
Aby nie budzić Młodej, Miłek zaoferował się że ją zaniesie. Na początku w to wątpiłam, ale mój partner się uparł. Toteż wróciliśmy do domu i Miłosz zaniósł Nikolę do jej pokoju, gdzie położył ją na łóżku. Ja w tym czasie się rozebrałam i umyłam ręce. Potem się zamieniliśmy i Miłosz doprowadził się do "domowego porządku", a ja przebrałam umęczoną wydarzeniami ostatnich 36h Nikolę. Młoda spała tak mocno, że nie zauważyła nawet że w zupełności ją przebrałam i może to i dobrze. Niech się wyśpi, przyda jej się...
Potem spotkaliśmy się z Miłoszem w salonie i usiedliśmy na kanapie. Westchnęłam ciężko i pozwoliłam mu objąć mnie ramieniem, aby pociągnąć do uścisku.
-Już po wszystkim...- mruknęłam, wtulając się w niego.
-Dokładnie- przytaknął, całując mnie w głowę.
-Całe szczęście Nikoli nic się nie stało...- dodałam, powoli czując jak ogarnia mnie zmęczenie. Ostatnie wydarzenia naprawdę mnie wymęczyły, nie tylko fizycznie, ale i przede wszystkim psychicznie. Jak by nie było, ktoś porwał moją córkę!?
-To silna dziewczyna! Dała radę!- podniósł mnie na duchu -W końcu wdała się w mamę!?- dodał, przez co prychnęłam.
-Ta, jasne!?
-Odpocznij Misia. Już po wszystkim, jutro będzie nowy dzień...- powiedział, a chwilę później już spałam, ululana do snu miarowym biciem jego serca i bezpieczeństwem jakie czułam w jego ramionach. Góral miał całkowitą rację, jutro jest nowy dzień, a strachy dnia dzisiejszego odchodzą precz... Już teraz będzie wszystko w porządku...

.....
Miłosz miał rację. Nic więcej się nie wydarzyło, wszystko wróciło do normy. On i Natalia "wznowili" swój związek, który zakończył się ślubem w półtora roku później, a następnie jeszcze dwójką dzieci. Córeczką Lilianną Karoliną i synkiem Piotrem Szymonem Bachledami. Byli naprawdę szczęśliwi i nie widzieli świata poza sobą. A jeśli chodzi o Nikolę, to okazało się że nastolatka ma bardzo silną psychikę, gdyż ani przez moment nie było widać że przeszła przez coś takiego. Test gimnazjalisty napisała z bardzo dobrym wynikiem, a potem poszła do liceum na dobrym poziomie, na rozszerzoną matematykę i fizykę. Natalia i Miłosz byli bardzo z córki dumni i wspierali ją we wszystkim. Ale czy to koniec przygód dla Bachledów?! Czy może niekoniecznie!? Zobaczymy, gdyż życie pisze zupełnie różne scenariusze...
KONIEC

Zupełnie inna wizja naszego jednego z ulubionych duetów, czyli Natalii Mróz i Miłosza Bachledy!
Jak wam się podoba taka odsłona tej dwójki?
Miłego dnia! / Dobranoc!
F.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro