67. Rodzeństwo Niedźwieckich

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

NARRATOR: Po paru latach w górach Natalia Mróz wraca do rodzinnego Wrocławia. Zabiera ze sobą swojego partnera, Miłosza Bachledę. Kobieta przygotowuje się do rozwodu z mężem który ją wielokrotnie zdradzał. Miłosz wspiera partnerkę z całych sił. Natalia nie wie tylko, że w nowym miejscu pracy spotka kogoś, kogo nie widziała całe lata...

NATALIA POW. Parę dni temu wróciłam do Wrocławia. Razem z Miłoszem dostaliśmy robotę na komendzie miejskiej policji. Pracuje nam się świetnie. Poza tym że zmieniło się otoczenie, to praktycznie nie ma żadnej różnicy...
Właśnie czekam na partnera, aby pójść na odprawę.
-Miłosz, ile jeszcze ci to zajmie?!- spytałam Bachledę przez radio.
-Już jestem...- odparł wchodząc, nogą zamknął drzwi i podszedł do mnie.
-Twoja...- powiedział stawiając mi na biurku kubek z kawą.
-Dziękuję- podziękowałam z uśmiechem i biorąc ją w dłonie, upiłam łyka.
-Nie masz za co!- odparł i usiadł za swoim biurkiem. Pogadaliśmy wesoło, wypiliśmy kawy i udaliśmy się na odprawę. Po półgodzinnej pogadance komendant, wyjechaliśmy na patrol.

Przez pierwsze parę godzin nie działo się nic wielkiego poza dwoma zgłoszeniami do bójki, ale potem....
-00 dla 09, zgłoś!?- odezwał się Jacek, przerywając nam luźną rozmowę.
-Dziewięć, zgłaszam! Co mamy?- spytał Miłosz, gdyż to ja prowadziłam. Bachleda jeszcze nie zdążył się nauczyć miasta, więc mu powiedziałam że dostanie kluczyki od wozu, jak się nauczy, choć to on zawsze prowadzi w naszym patrolu...
-Akcja patrolu ósmego wymknęła się spod kontroli... Jesteście najbliżej...
-Już jedziemy ich osłaniać!- odparł na to Miłosz, bez wahania, myśląc podobnie jak ja.
-Tyle że ja nie wiem, gdzie!- prychnęłam.
-Jacek, daj adres!- powiedział Miłosz, przyznając mi wzrokiem rację.
-Wawrzyńca 18...
-Już tam jedziemy!- zdecydował Bachleda i tak właśnie zrobiliśmy.
-To są takie stare pustostany... Tam się może dziać wszystko!- skomentowałam.
-Damy radę, Kicia!- pocieszył mnie Miłosz -W Czarcim nie takie rzeczy przecież się robiło!- podniósł mnie na duchu, jeszcze trochę nie przekonany.
-Obyś miał rację...- burknęłam i czym prędzej, z włączonym kogutem zawiozłam nas pod podany przez Jacka adres.

10 MINUT PÓŹNIEJ
WAWRZYŃCA 18
Zatrzymałam wóz z piskiem opon i wysiedliśmy, wręcz z niego wybiegając. Już na zewnątrz było słychać krzyki... Spojrzeliśmy na siebie z Miłoszem i równocześnie wyciągnęliśmy broń, podbiegając do budynku, a później wpadając do środka. Sytuacja była patowa... Jeden z policjantów mierzył do gangusa, który trzymał w szachu jego partnerkę. Kobieta miała broń przystawioną do skroni. Bała się...
-Co robimy?!- spytał mnie Miłek szeptem. Spojrzałam na niego zdziwiona.
-Przecież to ty jesteś dowódcą!- mruknęłam i spojrzałam znowu na scenę odgrywającą się przed nami. Jak znikąd wyskoczyła 3 karków. Najpewniej pomagali temu gangusowi... Właśnie wtedy ten policjant odłożył broń, unosząc ręce w powietrze.
-Co on robi!?- prychnął mój towarzysz.
-Stara się uratować i siebie i partnerkę...- odparłam, tłumacząc mu oczywiste.
-Tyle to ja wiem, ale bez broni?- nie mógł zrozumieć.
-Chyba gra na czas...- uważnie go obserwowaliśmy.
-I co teraz zrobisz?! Nie zapominaj że mam w rękach twoją niunię!- zaśmiał się bandyta i przycisnął brunetce broń do skroni. Robiło się coraz goręcej...
-Puść ją, mówię!- ten gość odważył się krzyknąć. Skądś kojarzyłam ten głos, ale nie potrafiłam sobie przypomnieć skąd...
-Coś czuję że przyda ci się nauczka...- odparł tamten, a w tym samym momencie ci idioci rzucili się na niego i zaczęła się bójka.
-Idź, zajdź tego gangusa od tyłu i uratuj kobietę, a ja ogarnę bójkę...- powiedziałam do Miłosza, chowając broń do kabury.
-Jesteś pewna, Natalia!?- upewnił się.
-Idź!- rozkazałam krótko i odważnie ruszyłam do przodu. Udało mi się podejść do nich niezauważona. Zamiast się z tego cieszyć, czym prędzej wmieszałam się w tę plątaninę rąk i nóg. 'Tajski boks się wreszcie na coś przydał...'- pomyślałam mimochodem. Po dłuższej chwili szarpaniny, wspólnie z tym policjantem, udało nam się ich obezwładnić i skuć. Dyszałam trochę, ale nie przeszkadzało mi to w mówieniu.
-Wstawaj! Jesteś zatrzymany pod zarzutem ataku na funkcjonariuszy policji i działanie w grupie przestępczej!- powiedziałam ciągnąc jednego z nich w górę. Właśnie wtedy do pustostanu wbiegły jeszcze dwa patrole i zajęli się nimi, a ja mogłam kucnąć obok leżącego na ziemi i dyszącego policjanta.
-Hej, żyjesz?- spytałam łapiąc go za ramię, a gdy na mnie spojrzał, poczułam jakby trafił mnie piorun -Wojtek?!- mimo podbitego oka i rozkwaszonego nosa, bez trudu go rozpoznałam.
-Natalia?!- powiedział w tej samej chwili, również mnie poznając -Co ty tu robisz!?- spytał z ciekawością, nie kryjąc zdziwienia.
-Nie czas na wyjaśnienia! Nic ci nie jest?! Cały jesteś?!- spytałam go, pomagając mu wstać.
-Chyba tak...- odparł wspierając się na mnie. Wyprowadziłam go na zewnątrz, gdzie czekała już wezwana przez Nowaka karetka, w której siedziała jego partnerka. Wojtek jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zapomniał o tym że się przed chwilą bił i utykał, puścił mnie i podbiegł do niej.
-Emilka!- krzyknął hamując przy niej -Nic ci nie jest!?- spytał nerwowo, kładąc rękę na jej udzie.
-Nie... Jestem tylko trochę przerażona, no i mam siniaka na skroni- mówiąc to dotknęła miejsca -Ale poza tym jest wszystko ok...- uśmiechnęła się lekko.
-Na pewno?!- upewniał się.
-Tak Wojtek! Powiedz lepiej co z tobą?! Nieźle cię sprali...- obejrzała go sobie uważnie, nie ruszając się z miejsca.
-To nic wielkiego... Poza tym miałem małą pomoc...- wzruszył ramionami.
-Małą?! Wypraszam sobie! Gdyby nie ja to by cię sprali na kwaśne jabłko!- zaśmiałam się podchodząc bliżej, szturchnęłam go w bok rozbawiona i dodałam -Natalia Mróz...- przedstawiłam się, podając kobiecie rękę. Z lekkim uśmiechem ją uścisnęła.
-Emilia Zapała... Miło poznać...
-Mnie również....- miłą atmosferę przerwał Miłosz:
-Nie chcę ci przeszkadzać Natalka, ale trzeba zawieźć tego gangusa na komendę...- powiedział podchodząc do nas.
-Całkiem zapomniałam! Już jedziemy!- odpowiedziałam i dodałam -Zdzwonimy się!- zwróciłam się do Wojtka i udaliśmy się z Miłoszem do radiowozu, aby pojechać na komendę. Tak też zrobiliśmy, z awanturującym się i przeklinającym ile wlezie gangusem na tylnym siedzeniu.

PÓŁTOREJ GODZINY PÓŹNIEJ
KOMENDA
-I znów siedzimy w pokoju!- skomentował Miłosz, gdy weszliśmy do środka i zdjęliśmy kurtki.
-Zobaczysz, zaraz Jacek będzie nam kazał wracać na ulicę, bo mamy zgłoszenie! Nie ciesz się za bardzo!- powiedziałam siadając za swoim biurkiem. Gdy się odchyliłam, kładąc ręce na podłokietnikach, syknęłam z bólu.
-Ał...- mruknęłam, zaciskając na chwilę oczy.
-Co jest?!- od razu zaalarmowało to mojego partnera.
-Nic... Po prostu odczuwam skutki bójki z trzema karkami...- odparłam, bagatelizując sprawę.
-Jesteś pewna?! Nie powinien tego zobaczyć lekarz?- pytał, z wyraźną troską w głosie i spojrzeniu.
-Nie Miłek, naprawdę!- zapewniłam go z lekkim uśmiechem -Przecież w Czarcim nie raz zarobiliśmy w oko!- uspokoiłam partnera, a dalej gadaliśmy o czymś innym, do czasu aż Jacek nie da nam kolejnej sprawy. Tak się nie stało, więc normalnie pojechaliśmy na patrol.

...
Od jakiegoś czasu znów jeździmy bez sensu po ulicy, wesoło sobie rozmawiając z braku innego zajęcia...
-Naprawdę, jesteś świadkiem, jeśli dzisiaj dostaniemy jeszcze chociaż jedno zgłoszenie do bójki to chyba biorę wolne!- powiedziałam poddając się, zirytowana dzisiejszym dniem.
-Nie przesadzaj Natalcia!- chciał mnie udobruchać Miłosz, a w tym samym momencie znów przyszło zgłoszenie... Jak na ironię chodziło o awanturę w sklepie monopolowym...

25 MINUT PÓŹNIEJ
MONOPOLOWY
Weszliśmy do środka. Już od wejścia słyszeliśmy awanturę. Sprawnie rozdzieliliśmy panów i wypytaliśmy co się stało.
-O co poszło!?- spytałam po raz 3. Brak odpowiedzi, tylko rzucanie obelg jeden na drugiego.
-Przestań się drżeć i mów!- szarpnął jednym z nich Miłosz.
-Możesz mi kurwa naskoczył, psie jeden!- odparł facet. Wymieniliśmy się spojrzeniami.
-Idę po alkomat...- mruknęłam i tak właśnie zrobiłam. Po chwili wróciłam do sklepu i zastałam to samo co było jak wyszłam, plus nieźle zirytowanego Miłosza. Stanęłam obok Bachledy i się odezwałam:
-Dmuchaj pan!
-Popierdoliło cię!?
-Powiedziałam dmuchaj!- posłałam mu ostre spojrzenie. Od razu się zamknął i zrobił to o co poprosiłam. Gdy aparat wydobył odpowiedni dźwięk spojrzałam na ekran.
-Niecałe 2 promile...- odczytałam i po wyzerowaniu, oraz zmianie słomki zwróciłam się do drugiego z nich:
-Dmuchaj pan!- ten o dziwo zrobił to bez szemrania.
-1.5 promila...- odczytał Miłosz nad moim ramieniem.
-Znajdź ich dowody i spisz, a ja wezwę drugi radiowóz...- stwierdziłam i tak właśnie zrobiliśmy. Gdy przyjechali zawieźliśmy obu delikwentów na izbę wytrzeźwień, aby nie robili więcej kłopotu, po czym wróciliśmy do sklepu, aby zebrać zeznania sprzedającego.
-Aspiranci Bachleda i Mróz KMP. To pan jest właścicielem sklepu?!- zdałam pierwsze pytanie.
-Tak ja. Mariusz Wola jestem...- podał nam dłoń.
-Panie Mariuszu, jest pan w stanie ocenić straty?
-Tak, myślę że tak...- odparł i przechodząc się po sklepie, dokładnie się rozejrzał.
-I?!- dopytał się Miłosz.
-Wyjdzie około 2 tysiące złotych...- odpowiedział, a Bachleda to zapisał w notesie. Potem zebraliśmy jego zeznania i wróciliśmy do radiowozu.
-... I mamy jego zeznania...- skończyłam opowiadać Jackowi.
-Dobra, jedźcie jeszcze na patrol, potem się zobaczy...
-Ok 00, wyruszamy na patrol...- odparł Miłek i tak właśnie zrobiliśmy.
Gdzieś po godzinie wzięliśmy przerwę i wróciliśmy na komendę coś zjeść. Wybraliśmy, każdy co chciał, zjedliśmy w pokoju, wypełniliśmy raporty i wróciliśmy na patrol, na kolejne parę godzin. Znów jeździliśmy bez celu, gdy mój telefon zawibrował.
-Sprawdź kto to?!- poprosiłam go bez skrępowania. Znamy się już zbyt długo i dobrze, żeby takie rzeczy przed sobą ukrywać...
-Jakiś "Młody"...- powiedział robiąc nierozumiejącą minę -Pyta się czy masz czas dzisiaj, pogadać...
-Odpisz mu że ma się stawić u mnie w mieszkaniu o 20 i napisz mu adres- odpowiedziałam po chwili namysłu.
-Ok- stwierdził, naklikał na klawiaturze wszystko co trzeba i dodał -Zrobione!- odpowiedział i odkładając mój telefon na miejsce kontynuował -Kto to, tak w ogóle?- spytał z ciekawości.
-Mój młodszy brat... Nie pytaj!- odparłam szybko, zbywając temat, gdyż nie chciałam teraz o tym gadać.
-Okey...- na szczęście nie drążył. Zna mnie zbyt dobrze, aby nie wiedzieć kiedy może cisnąć, a kiedy nie...
Potem już nie wracaliśmy do tego tematu, tylko skupiliśmy się na robocie....

PO SŁUŻBIE
Wróciłam zmęczona do domu. Ogarnęłam trochę bajzel i przebrałam się w wygodne ciuchy, czyli legginsy z wysokim stanem i luźną, oversizową koszulkę, a włosy związałam na czubku głowy. Rozwaliłam się na kanapie i czytałam książkę w oczekiwaniu na przyjście brata. Punkt 20 usłyszałam pukanie do drzwi.
-Idę!- krzyknęłam wstając i poszłam do korytarza. Otworzyłam drzwi i ujrzałam na progu znajomą twarz.
-Cześć Natalia...- przywitał się.
-Cześć, wejdź!- wpuściłam go do środka. Pozbył się odzienia wierzchniego, a ja się odezwałam:
-Kawy, herbaty, wody?- spytałam znikając w kuchni.
-Kawy, jakbyś mogła...- odparł krótko.
-Idź do salonu, zaraz przyjdę!- odpowiedziałam, robiąc nam kawy. Po chwili przyszłam do niego z kubkami kawy, które postawiłam na stole i zwróciłam się do brata:
-Chodź no, się pokaż!- powiedziałam, na co wstał i stanął przede mną. Obejrzałam go od stóp do głów i przytuliłam.
-Fajnie cię widzieć!- powiedzieliśmy jednocześnie, przez co prychnęliśmy śmiechem.
-Zmieniłeś się...- skomentowałam.
-A ty nadal taka sama!- odparł na to.
-Uznam to za komplement!- zaśmialiśmy się i ponownie usiedliśmy na kanapie.
-Czyli jesteś w miarę cały...- skomentowałam nasze wcześniejsze spotkanie.
-Na szczęście tak. Trochę mnie poobijali, ale nic wielkiego mi nie zrobili...- odpowiedział w skrócie z lekkim uśmiechem.
-To dobrze, gdyż zbyt ładnie nie wyglądało!- prychnęłam i dodałam - Ale śliwa na oku będzie!- wskazałam na obite miejsce.
-Raz nie zawsze! Taki life!- zbył to mruknięciem, wyraźnie nie chcąc o tym gadać.
-W takim razie, skoro już tu jesteś, to opowiadaj! Co tam się działo w tym naszym Wro, gdy mnie nie było?- spytałam upijając łyka mojej kawy i zmieniając temat.
-Trochę się działo... Jak zdążyłaś zauważyć poszedłem, podobnie jak ty, w ślady ojca i wstąpiłem do policji. Przez jakiś czas robiłem w AT, a od trochę ponad roku w miejskiej...- opowiedział.
-Żadnej dziewczyny, narzeczonej?!- pytałam dalej. W końcu muszę nadrobić zaległości! A to przez to że nie gadałam z bratem od dobrych chyba 3-4 lat?! Oczywiście nie liczę składania sobie życzeń na różne święta i wgl...
-Jak chyba widzisz, nie...- odparł szczerze i dodał -A u ciebie? Co cię wywiało z gór? Bo chyba nie halny?!- spytał trochę retorycznie, trochę półżartem, jak to on.
-Wojtek!?- prychnęłam ostrzegawczo -Nie, nie halny... Potrzeba zmiany otoczenia...- odparłam wymijająco.
-A to co? Gdzie masz obrączkę?!- wskazał na brak metalu na mojej ręce. Zauważył, skubany...
-Nie noszę... Niedługo się z Łukaszem rozwodzimy, więc nie ma sensu...- odpowiedziałam szczerze, wzruszając ramionami i upijając kolejnego łyka.
-Dlaczego? Myślałem że się kochacie?- bardzo się zdziwił.
-No właśnie chyba nie... Który kochający mąż zdradza żonę na lewo i prawo?!- odpowiedziałam gorzko, nie patrząc na niego.
-Przykro mi...- chwycił mnie za rękę i dodał -Miałaś kontakt z Matyldą?- spytał o naszą siostrę, zmieniając temat.
-Nawet mi o niej nie przypominaj!- już na starcie się wkurzyłam.
-Nadal jesteś na nią zła?- westchnął ciężko, wyraźnie nie zadowolony.
-Kto normalny zabiera z komendy broń służbową!?- prychnęłam -"To miał być tylko żart!" powiedziała! No to chyba kurwa nie wie co to są żarty?! Przecież ja mogłam przez nią z roboty wylecieć!- zwierzyłam się bratu -Gdyby Miłosz się za mną nie wstawił, to... Nie wiem co by było!- posmutniałam.
-Ale tak się nie stało! Odpuść jej wreszcie!- spróbował mnie przekonać.
-Nawet nie próbuj jej bronić!- prychnęłam w odpowiedzi.
-Nie bronię! Ale i tak sądzę że powinnyście się w końcu pogodzić!- stał przy swoim. Jakoś mnie to nie dziwi, biorąc pod uwagę że są z Matyldą bliźniakami, więc są blisko.
-Zobaczę...- odpowiedziałam wymijająco.
-Natalia..- powiedział groźnym tonem i spojrzał na mnie spod oka.
-Co?! To ona sobie nagrabiła, więc teraz niech kombinuje jak to naprawić!- prychnęłam, już trochę mniej się wkurzając.
-Dobra! Nie kłóćmy się i lepiej zmieńmy temat!- zaproponował.
-Jestem za!- zgodziłam się i dodałam -To opowiedz mi trochę więcej o tej twojej partnerce...- zagadnęłam go z filuternym uśmieszkiem.
-O Emilce?!- upewnił się.
-A masz inną?!- zażartowałam.
-No...- zawiesił się i zaraz potem dodał -Nie.
-Właśnie!- skomentowałam, śmiejąc się szczerze.
-Emilka... Jest super. Dużo się od niej nauczyłem odkąd pracujemy razem... Może nie ma najwyższego stopnia, ale widziała dużo i o wiele więcej umie niż ja- zaczął opowiadać z uśmiechem.
-Ile pracujecie razem?
-Praktycznie od początku. To ona załatwiła mi ten wakat...
-A co ci się nie podobało w AT że zrezygnowałeś? To elita...- chciałam wiedzieć jak najwięcej.
-Zostałem groźnie postrzelony na takiej jednej akcji, którą nadzorowała właśnie Emilka. Uratowała mi życie... Wiszę jej dużą przysługę przez to..
-Oj tak!- przyznałam mu rację. Z tej opowieści mogłam wywnioskować że Emilia jest naprawdę super kobietą. Coś czuję że jak się poznamy bliżej, to jesteśmy w stanie się zaprzyjaźnić...
-No. Ona I Krzysiek zrobili dla mnie sporo... Szybko się z nimi zaprzyjaźniłem, co pomogło mi szybko się zaaklimatyzować w miejskiej..
-Krzyśkiem?!- nie nadążałam.
-Krzysztof Zapała. Mąż i poprzedni partner Emilki. Świetny facet i policjant. Podejrzewam że niedługo go poznacie z Miłoszem- wyjaśnił z uśmiechem na twarzy.
-No chyba że tak!- skomentowałam i prychnęłam szczerym śmiechem. Dopiero teraz zaczęłam zdawać sobie sprawę jak bardzo brakowało mi tych rozmów z bratem...?!
Potem już pogadaliśmy o wszystkim i niczym,  często się śmiejąc do łez. Wojtek wrócił do swojego mieszkania trochę po 23. Ja wtedy wzięłam prysznic i przebrałam się w piżamę, a krótko później poszłam spać. To był naprawdę intensywny dzień...
KONIEC

A wy?!
Wyobrażacie sobie Natalię i Wojtka jako prawdziwe rodzeństwo?!
Napiszcie co myślicie w komentarzach.
Miłego dnia! / Dobranoc!
F.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro