8. Zatoki

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Najpierw zaznaczam że to jest MOCNE i trochę BARDZO niemożliwe! Mam też nadzieję że nie weźmiecie mnie za jakąś chorą psychicznie wariatkę po przeczytaniu tego... ?!
To był tylko i wyłącznie dziwny sen, który postanowiłam przelać na Watt i jestem ciekawa co o tym myślicie...
Fantazylovestory 😸

3.OS. POW. Asia z Szymonem wyszli z synkiem na spacer z okazji ładnej i ciepłej pogody. Spacerowali sobie alejkami w dobrych humorach, rozmawiając sobie wesoło. Jednak, w pewnym momencie ten spokój został zakłócony...
-Asia?!- powiedziała, na pierwszy rzut oka obca kobieta, podchodząc bliżej nich- To ty słonko?!- patrząc na nią Joanna wytrzeszczyła oczy ze zdziwienia zatrzymując się w miejscu i wydukała:
-Mama?! Co ty...?! Ale jak?!
-Po prostu musiałam, to nie jest rozmowa na teraz...- żachnęła się i spojrzała na towarzyszącego córce Zielińskiego, patrząc na niego jakby był jakimś UFO, co najmniej i powiedziała:
-A kim pan jest?- spytała podejrzliwie i szorstko.
-Nazywam się Szymon Zieliński...- zaczął Szymek, a Asia mu przerwała:
-Mamo, to mój partner w pracy, oraz narzeczony i ojciec mojego dziecka!-powiedziała wskazując na trzymany za rączkę wózek.
-Narzeczony?! Dziecko?! Asia!! Ilu ja się rzeczy dowiaduje?! I czego jeszcze nie wiem?- krzyknęła na nią kobieta.
-Nie krzycz na mnie!- podniosła na nią głos Asia i dodała- No i masz!! Brawo!!Obudziłaś go!!- fuknęła na matkę i wyciągnęła płaczącego synka z wózka. Szymon od razu otulił go troskliwie i szczelnie kocykiem i pomógł narzeczonej ułożyć go na piersi, po czym przejął od niej wózek. Przez moment trwała ciężka, niewygodna dla nikogo cisza, przerywana tylko płaczem małego.
-Pozwoli pani że my już pójdziemy...- odezwał się ze sztuczną kulturą w głosie Szymon widząc minę Asi i razem z narzeczoną minęli kobietę, zostawiając ją w parku na samym środku parkowej uliczki.

MINĘŁO PARĘ DNI
Asia i Szymon spędzają właśnie czas w swoim sosie, uśpiwszy synka, gdy rozległ się dzwonek telefonu Szymona. Zieliński natychmiast odebrał, gdyż nie chciał go obudzić.
-Zieliński...- powiedział do telefonu wstając z kanapy i wyszedł na balkon odprowadzony pytającym spojrzeniem narzeczonej.
Asia czekała aż skończy gadać i wyjaśni jej wszystko.
-Musisz jechać?!- spytała krótko, również wstając z kanapy.
-Nie tylko ja... Ty też musisz jechać ze mną...- odpowiedział podchodząc do niej i łapiąc ją za obie ręce.
-Ale jak to?! Przecież jestem na macierzyńskim!?- nie rozumiała.
-Ja też tego nie rozumiem, ale Jacek mówi że to jakaś nagła sytuacja i potrzebuje w robocie nas oboje...
-Ale co z małym?! Nie możemy go tak zostawić! A przecież Marcin i Marysia (narzeczona Marcina- dop.aut.) wrócili do Niemiec, mój tata nie będzie w stanie się nim zająć, twój ma już Michałka na głowie, Renata w pracy...- zaczęła wymieniać nerwowo.
-Wiem kochanie... Spróbujmy zadzwonić do kogoś z przyjaciół, może oni go przechowają przez ten czas?!- zaproponował.
-Oby!- odparła i oboje zaczęli wydzwaniać do przyjaciół. Na ich nieszczęście żadne z nich nie mogło. Albo nie było ich we Wrocławiu, albo mieli swoje problemy, albo byli w pracy, albo gdzieś na wyjściu i nie było ich w domu.
Pozostała im tylko nowoodnaleziona matka Joanny...
-Ja nie wiem czy chcę go zostawać z mamą... Za mało czasu z nią spędziłam żeby jej aż tak zaufać...
-Ja też, ale czy mamy inne opcje?!- odparł na to, równie niezadowolony obecną sytuacją Szymon.
-No nie... Trzeba go odwieźć do niej...- westchnęła Asia mając dziwne przeczucie że coś będzie nie tak... Jednakże zignorowała je, gdyż w końcu to jej matka! Nie zrobiłaby nic własnemu wnukowi!
Przyszli państwo Zielińscy zapakowali synka i pojechali do matki Joanny.

PÓŁGODZINY PÓŹNIEJ
MIESZKANIE AMELII ZATOŃSKIEJ
-Cześć mamo!- przywitała się Joanna, wchodząc razem z synkiem i narzeczonym do domu rodzicielki.
-Cześć Asiu! Witaj Szymon!- przywitała się z nimi wesoło.
-Przepraszamy że tak nagle, ale sami się dopiero dowiedzieliśmy, no i nie mamy z kim go zostawić...- zaczęła tłumaczyć matce Asia.
-Spokojnie, nie masz się o co martwić! Z chęcią zajmę się wnukiem!-spróbowała ją uspokoić Amelia.
-Spadłaś nam z nieba mamo!-powiedziała Asia i pokrótce wyjaśniła matce, jak ma się zajmować ich synem, a Szymon bawił się z małym.
-Dobra kochanie, musimy już iść...- powiedział Szymon, wstając z kucek i patrząc na narzeczoną.
-Okey... Papa Pawełku! Na razie mamo! Odbierzemy go po robocie...- powiedziała Asia żegnając się.
-Poradzimy tu sobie! Nie macie się o co martwić! Pędźcie do pracy!- uspokoiła Zielińskich Amelia. Patrol 7 jeszcze raz uściskał synka, ucałował go w czółko i wyszli z mieszkania, do ostatniej chwili tłumacząc ostatnie rzeczy matce Joanny. Po opuszczeniu bloku wsiedli do auta i pojechali na komendę. Przez miasto przebili się zadziwiająco szybko i już po kwadransie byli na miejscu. Szybko zaparkowali pod budynkiem, wysiedli i zamknęli wóz, po czym weszli do środka i od razu poszli się przebrać w mundury, a potem odebrać broń. Gdy byli gotowi udali się do swojego pokoju i zostawili tam rzeczy prywatne. Następnym zaś ich celem był pokój dyżurnego.
-Jacek co to ma być!? Ja mam jeszcze ponad 7 miesięcy macierzyńskiego!- powiedziała zdenerwowana Asia po wejściu tam jako pierwsza. Gołym okiem było widać że jest bardzo niezadowolona, podobnie jak jej partner.
-Wiem Asia, ale nie miałem kogo Szymonowi przydzielić, a 3 wypadła, więc pomyślałem że wyślę was razem...- odparł patrząc na nich przepraszająco- W końcu tak świetnie razem działacie...
-Dobra, już dobra! Załatwmy to i wracam do syna!- machnęła na Nowaka ręką i wyszła nie male wkurzona.
-Ostatni raz Jacek! OSTATNI!- Pogroził mu palcem Szymon i dołączył do wkurzonej partnerki w ich pokoju.
-Super że znów jedziemy razem, ale nie ufam jeszcze na tyle mamie żeby zostawiać z nią Pawełka na tyle czasu!- wytłumaczyła Szymonowi, gdy tylko wszedł.
-Chodź tu do mnie...- powiedział Zieliński przyciągając do siebie narzeczoną za jej pas z bronią, a ona objęła go za szyję i patrząc jej w oczy dodał- Rozumiem cię doskonale, ale nie martw się! Będzie wszystko w porządku! W końcu to jej wnuk! Nie zrobi mu krzywdy!- spróbował ją uspokoić i przy okazji samego siebie.
-Może masz rację...- powiedziała niepewnie, uśmiechając się krzywo.
-Widzisz! Teraz skupmy się na pracy, a im szybciej to zrobimy, tym szybciej wrócimy do synka!- przekonał ją Szymon.
-Masz rację...- odpowiedziała, za co dostała czułego buziaka w czoło. Oboje cały czas w duchu martwiąc się o syna usiedli za biurkami i poczekali aż coś się wydarzy. Nie musieli czekać długo, gdyż krótko później dostali wezwanie na ********* do sklepu monopolowego który ktoś właśnie okradał. Od razu się zebrali i tam pojechali.

10 MINUT PÓŹNIEJ
SKLEP
Patrol 7 zajechał na miejsce zgłoszenia w ekspresowym tempie. Zaparkowali średnio na legalu i wysiedli. Od wejścia spotkali ochroniarza...
-Jeszcze kradnie, chciałem go złapać przy wyjściu, ale wyrobiliście się szybciej....- wyjaśnił, po przedstawieniu się.
-A skąd pan wieże kradnie?! Może po prostu nie ma siatki i upycha po kieszeniach?!- spytał Szymek.
-Wtedy by wziął koszyk- odpowiedział prosto z mostu ochroniarz.
-Też fakt, ale pewności nie mamy...- zgodziła się częściowo z facetem Asia i po chwili namysłu dodała -Zrobimy tak. Po prostu tu na niego poczekamy, czy zapłaci czy nie, a jak będzie próbował uciekać to go złapiemy...- wymyśliła najprostszy plan. Szymek i ochroniarz się zgodzili i wspólnie wdrożyli plan w życie. Gdy chłopak zaczął zbliżać się do kas patrol 7 udał że rozmawiają z ochroniarzem o jakimś włamaniu ostatnio, aby nie wzbudzać podejrzeń. Chłopak jak gdyby nigdy nic podszedł do kasy, wyładował zawartość kieszeni na ladę, zapłacił i chciał odejść, ale z kieszeni wypadło mu parę rzeczy za które NA BANK nie zapłacił... Od razu za nim ruszyli i wspólnie złapali go przy wyjściu, zmusili do oddania skradzionych przedmiotów i po spisaniu notatki i jego danych przewieźli chłopaka radiowozem na komendę, w celu spisania jego zeznań. Na szczęście był pełnoletni, więc nie trzeba było wzywać rodziców i na nich czekać, co tylko przedłużyło by sprawę. Partnerzy od razu przystąpili do przesłuchania, które trochę trwało....
Po skończonych czynnościach i wsadzeniu złodzieja do PDOZ Jacek znalazł im nową sprawę. Mieli zgłoszenie do klubu nocnego, do bójki. Z westchnieniem znów zabrali kurtki i udali się czym prędzej pod adres.

10 MINUT PÓŹNIEJ
W KLUBIE
Bez problemu znaleźli w tym tłumie bijących się, gdyż zrobiło się wokół nich nie małe kółeczko gapiów.
-Ty jednego z ja drugiego...- krzyknął do narzeczonej Szymek. Joanna skinęła mu głową i tak właśnie zrobili. Po dobrej chwili szarpaniny, udało im się ich rozdzielić i skuć. (Jednego z nich wyjątkowo skuli z rękami z przodu z powodu obrażeń) Wtedy właśnie przystąpili do rozmowy z nimi.
-Młodszy aspirant Zieliński, starszy posterunkowy Zatońska, KMP...- wylegitymowali się, pokazując im odznaki, mimo iż nie było takiej potrzeby za sprawą mundurów.
-Co wy od nas kurwa chcecie?!- spytał ten mniej poobijany. Na bank coś pił...
-Może grzeczniej!?- odpowiedział pytaniem na pytanie zirytowany Szymon.
-A państwa proszę o rozejście się, tu nie ma nic do oglądania!!- przekrzyczała muzykę Asia, starając się rozgonić otaczający ich tłum. Ludzie niechętnie sobie poszli, a ona zagadnęła drugiego z panów.
-O co się panowie pobili?- spytała go Asia. Nie odpowiedział, tylko uciskał rozwalony nos.
-Moja partnerka się o coś pytała!?- zwrócił mu uwagę Szymon.
-Nie wiem, kurwa! Pierwszy raz w życiu widzę gościa na oczy!- wybuchł i zaraz dodał- Ała... Ale mi przydzwonił...- wysyczał z bólu i usiadł na ziemi.
-Wzywam karetę...- mruknęła do narzeczonego Joanna i tak właśnie zrobiła. Karetka przyjechała po 15 minutach, wypełnionych wyzwiskami pod adresem funkcjonariuszy i mamrotania bez celu jednego z facetów.
-Ten jest nagrzany- wskazał na wrzeszczącego lekarz i dodał- A tego bierzemy na SOR. Może mieć obrażenia wewnętrzne...
-Ok, dzięki...- odpowiedział mężczyźnie Zieliński i ratownicy zapakowali rannego do karetki.
-Jednego mamy z głowy, a co z tym?!- spytała partnera Asia, wskazując na drugiego z mężczyzn, którego usadzili w radiowozie.
-Dawaj, wieziemy go na wytrzeźwiałkę!- zdecydował po krótkim namyśle Szymon.
-To jedziemy!- zgodziła się z nim, wpakowali faceta do auta i zawieźli na wytrzeźwiałkę, tam go zostawiając.
-I co mamy teraz zrobić Jacek?!- spytała go Asia, gdy wsiedli ponownie do radiowozu stosującego przed izbą wytrzeźwień.
-Może pokręćcie się trochę po ulicach...- zaproponował po namyśle Nowak.
-Dobra. Bez odbioru 00!- skończyła konwersację z nim i właśnie to zrobili. Tak jeżdżąc bez sensu minęła im kolejna godzina patrolu i została jeszcze jego połowa. Rozmawiali sobie o przyziemnych rzeczach, ciesząc się ze spokoju, gdy nagle Asia zagryzła mocniej wargę i zdawała się podejmować jakąś decyzję. Chwilkę później wszystko się wyjaśniło...:
-Szymek, jedź do mieszkania mojej matki!
-Ale Kotek, o co chodzi?!- spytał patrząc na nią zdziwiony jej gwałtownością.
-Po prostu jedź!- rozkazała i wzięła do ręki radio.
-07 dla 00, zgłoś się!- wywołała dyżurnego.
-Co tam Asia, nudzi wam się?!- odezwał się wesoło Nowak.
-Jacek to nie czas na żarty! Proszę o pozwolenie aby udać się do mieszkania mojej matki!- powiedziała nerwowo.
-Ale dlaczego?!- nie zrozumiał.
-Czuję że tam się dzieje coś złego... To możemy czy nie?!- spytała bardzo nerwowo.
-Asia wiesz jak jest...
-Jacek, cholera!! Tu chodzi o moją rodzinę!!
-Dobra! Załatwicie to szybko!- zgodził się Nowak.
-Dzięki Jacek! Na łączach!- zakończyła rozmowę z dyżurnym. Zapadła nerwowa cisza.
-Powiesz mi o co chodzi?!- spytał ją narzeczony, gdy mknęli przez puste ulice Wrocławia.
-Mam silne przeczucie że z naszym synkiem jest coś nie tak...- odparła patrząc na niego ze strachem w oczach, a gdy Zieliński to usłyszał jeszcze bardziej przydusił pedał gazu, zaciskając ręce na kierownicy, gdyż nerwy udzieliły się i jemu. Pod adresem byli po 10 minutach. Wylecieli z radiowozu jak z proc i ruszyli na pełnym sprincie na górę, pod odpowiednie drzwi. Już na piętrze było słychać krzyki i bardziej niż znajomy dla nich płacz.
-Pawełek!!- krzyknęli równocześnie, patrząc na siebie ze zgrozą i ledwo wyhamowali przed drzwiami, tak szybko biegli. Nie mieli czasu, ani chęci gadać teraz z Jackiem i się przekomarzać o pozwolenie na wejście. Zamiast tego po prostu wbili z buta do mieszkania z głośnym trzaskiem i bronią w rękach.
Tam zastali istny horror...!!
Matka Asi (na bank szturchnięta...) darła się na płaczącego w niebo głosy Pawła, a jej partner, który był zalany po korek właśnie podnosił rękę w powietrze, aby "uciszyć" malca, który po prostu był najprawdopodobniej głodny.
-Odsuń się od niego! Opuść rękę!- krzyknął Szymon mierząc do konkubenta swojej (niedługo) teściowej z broni. Żadne z nich nie zareagowało.
-Nie próbuj nawet!! Odsuń się od niego!!- zawtórowała narzeczonemu Joanna i tak jak stała wpadła między matkę i jej gacha, a płaczącego na kanapie synka.
-Pawełek!- szybko wzięła go na ręce i przytuliła do piersi- Ćśśśś...!! Już nie płacz!!- mamrotała z ustami przy główce synka, aby go uspokoić, jednocześnie głaszcząc go delikatnie po pleckach. W tej samej chwili Zdzisiek opuścił dłoń i przylutował Zatońskiej prosto w ramię z całej siły jaką miał. A on niestety należał do tej grupy ludzi, którzy robią się silniejsi gdy sobie golną... Asia przytuliła mocnej synka i skuliła się z bólu, ale jej usta nie opuścił żaden dźwięk.
Widząc to Szymon podążył w ślady partnerki, stanął przed facetem i przydzwonił mu z całej siły, prawym sierpowym w twarz. Uderzenie miało taką siłę że mężczyzna zwalił się na podłogę. Zrobił to (uderzył) mówiąc, a raczej krzycząc:
-NIKT NIE BĘDZIE PODNOSIŁ RĘKI NA MOJĄ RODZINĘ!!!!- wrzasnął robiąc krok do przodu i łapiąc Asię za ramię schował swoją rodzinę za plecami, patrząc z nienawiścią na matkę Asi. Kobieta nie zrobiła absolutnie nic, aby skarcić swojego gaha... Szymon od razu wyczuł od niej alko, więc z pewnością zrobiła to również Joanna. Już zdążył się przyzwyczaić że Asia zauważa dużo rzeczy wcześniej niż on. Zieliński wręcz się gotując ze złości wrzasnął na teściową:
-A pani co!!? Własnego wnuka bije!! Co z pani za babcia!!?
-Nie będziesz mi mówił gówniarzu, jak będę wnuka wychowywać!!- warknęła w odpowiedzi z jadem w głosie i spojrzeniu.
-Nienawidzę cię!! Już wolałam gdy nie żyłaś!! Nigdy więcej nie zbliżaj się ani do taty, ani do Marcina czy mnie, a tym bardziej do Szymona czy Pawełka!! Możesz sobie wracać skąd się wzięłaś!! Nie chcę cię w moim życiu!! Ostatni raz widzisz nas na oczy!!- krzyknęła na matkę ze łzami w oczach i na policzkach Asia, lecz były to gniewne łzy. Tym czasem Szymon zabrał jej kajdanki i skuł nimi szarpiącą się teściową, a swoimi tego gacha. Facet był jeszcze zamroczony uderzeniem, więc niezbyt ogarniał co się wokół niego dzieje, ale matka Asi już tak...
-Asia...!! Nie możesz mu na to...!!- chciała wybłagać.
-ZAMKNIJ SIĘ JUŻ!! Wystarczająco dużo zrobiłaś!! Nie zamierzam cię słuchać, ani ci w czymkolwiek pomagać!! -krzyknęła przerywając jej i dodała- Możesz się spodziewać że w sądzie będę zeznawać przeciwko wam! Tobie w szczególności!- krzyknęła i wyszła na klatkę, aby uspokoić płaczącego synka, podczas gdy jej partner wezwał dwa patrole aby przewieźli ich na komendę, po czym zebrał rzeczy, które należały do jego synka. Oni sami razem z małym również pojechali na komendę w celu przebrania się, wzięcia rzeczy osobistych i zdania broni, a gdy to się stało wrócili z synkiem do domu, gdzie praktycznie od razu poszli spać, pamiętając że następnego dnia muszą złożyć zeznania z akcji w robocie, aby ci wariaci się nie wywinęli. Asia zasnęła z ogromnymi wyrzutami sumienia, że w ogóle dopuściła do Pawła swoją matkę, wariatkę. Jednakże, na ich szczęście to była jednorazowa akcja, o której krótko później mogli zapomnieć....
KONIEC

I jak wrażenia?!
Podobał się?!
Wiem że to coś zgoła innego, ale lubię eksperymentować...
Może kiedyś pojawi się coś podobnego tego typu?! Nwm...
A wy?! Chcielibyście?!
Czy wrócić do "normalnych" historyjek?!
Dajcie znać w kom!
Miłego dnia! / Dobranoc!
F.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro