Świąteczna miniaturka

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

3 OS. POW. Juliusz jak codziennie krzątał się troszkę bez celu po komendzie. Był smutny, bo każdy ma kogoś, jest szczęśliwy, a on?! Jest samotny, smutny...
Wtem coś małego przebiegło mu koło nóg, prawie go przewracając, jednocześnie wyrywając posterunkowego z głębokiego zamyślenia.
-Co do chol....- rozejrzał się zdezorientowany.
-Nie przy dzieciach!- skarciła go Karolina i dodała- Honia stój!Honorata, natychmiast stój!- krzyknęła również przebiegając obok niego i prawie go przewracając, jednocześnie krzycząc na córkę.
-Po komendzie się nie biega! Pani, pani podkomisarz powinna to doskonale wiedzieć!- krzyknął za koleżanką zbulwersowany Julek, wygrażając jej pięścią w powietrzu, mimo iż Białach tego nie widziała.
-Nie denerwuj się Julek! Bądź cierpliwy!- powiedziała uśmiechnięta Emilka z córką na ramieniu wychodząc od Jacka, z dyżurki.
-Jak mam być cierpliwy Emilka, jak?! Te dzieciaki zaraz rozwalą komendę!- pieklił się Poniatowski, patrząc na koleżankę z rozpaczą i wściekłością jednocześnie.
-Oj, już nie przesadzaj! To tylko dzieci!- spróbowała go uspokoić Zapała i dodała, gdyż córka zaczęła jej kwilić- Ćśśś Amelko! Melcia cichutko!- szeptała do ucha córce, aż ta się nie uspokoiła. Wtedy zwróciła się do Juliusza:
-Mógłbyś być bardziej świąteczny!- syknęła z dezaprobatą i odeszła korytarzem. W połowie piętra, jeszcze na widoku dla Juliusza natknęła się na męża.
-Co tam u moich księżniczek, hm?!- pierwszy odezwał się Krzysiek, obejmując żonę w tali.
-Julek prawie ją obudził, ale jest już ok...- odparła z lekkim uśmiechem.
-Nasz uroczy śpioszek...- powiedział Krzysiek, dał buziaka córce, po czym czule pocałował żonę.
Julek patrzył na ten obrazek smutny. Od kiedy Nadia ponownie go zostawiła zrobił się smutny, drażliwy i gburowaty, czyli zgred jednym słowem. Nawet obecność Luny nie pomagała... Smutny wybrał się na recepcję. Tam już z daleka zobaczył uśmiechniętych Zosię i Mariusza ozdabiających cały hol komendy razem z córką, Małgosią. Westchnął i nawet się nie przywitawszy skierował swoje kroki do stołówki, aby upić swoje smutki w kolejnej tego dnia kawie. Tam natknął się na radosnych Joannę, Szymona, Mikołaja i Karolinę, którzy z pomocą Honoraty i Pawła ozdabiali stołówkę i korytarz. Aśka i Karolina stały na stołach i wieszały kolorowe, ręcznie robione przez dzieci przez cały rok papierowe girlandy pod sufitem, a chłopaki podnosząc pociechy do góry pomagali im wieszając papierowe aniołki, mikołaje, renifery, choinki i śnieżynki.
-Wiecznie sam...- skomentował z westchnieniem i dezaprobatą, gdy ujrzał jak Szymon po raz kolejny podrzucił synka wysoko w powietrze, tym razem naprawdę BARDZO wysoko, a Joanna go złapała w otoczce radosnego śmiechu chłopczyka. Teraz przeniósł wzrok na Mikołaja. Białach gonił śmiejącą się córkę wokół stołu na którym stała Karolina i się razem z nią z tego śmiał. Tym razem Juliusz ponownie przeniósł wzrok na Zielińskiego, który właśnie w tym momencie zrobił parę kroków w bok i zajrzał do dwóch wózków z uśmiechem. Poniatowski, wbrew sobie zatrzymał się przy tej scenie na moment. Szymon poziuział oba wózki i zwrócił się do Białachów w momencie gdy powietrze przeszyło kwilenie:
-Mario się obudził i chyba jest głodny...- zawiadomił nie przestając bujać wózka.
-To by się zgadzało...- powiedziała patrząc na swój zegarek Karolina i dodała- Uwaga!- powiedziała zeskakując na ziemię i sprężystym krokiem podeszła do wózka, aby do niego zajrzeć. Gdy tylko to zrobiła jej twarz rozjaśnił uśmiech.
-Chodź do mamy maluchu...- zagruchała wyciągając ubranego w świąteczne śpioszki synka i kładąc go sobie na jednym ramieniu wprawnym ruchem, drugą ręką wyciągnęła z torby wiszącej na rączce wózka wcześniej przygotowaną butelkę mleka w otoczce uroczego kwilenia.
-Ci to mają szczęście!... Mają siebie... dzieci... są szczęśliwi...- mruknął pod nosem smutno Julek.
-Mój głodomorek! Już... już! Zaraz dostaniesz mleczko, już...- mówiła do synka, a Mikołaj odsunął żonie krzesło. Blondynka na nim usiadła, ułożyła synka na przedramieniu i dała mu butelkę. Białachowie patrzyli na synka urzeczeni, włącznie z jego starszą siostrą, która oparła drobne rączki na kolanach matki, wzroku nie odwracając od brata. W tym czasie Asia jak gdyby nigdy nic siedziała po turecku na stole razem z synkiem i grali w łapki, a Szymon bujał wózek ze śpiącymi córkami nie odrywając wzroku od swojej rodziny.
Poniatowski pokręcił głową i odwracając wzrok ruszył w górę schodów. Na piętrze wpadł na Wojtka.
-Uważaj jak chodzisz!- warknął na Niedźwieckiego.
-A ty co taki nerwowy?! Dziś wigilia, czas radości!- odparł na to rozradowany sierżant.
-Jak dla kogo...- odburknął i chciał sobie iść.
-Julek! Dlaczego ty taki jesteś, co?!- krzyknął za nim Wojtek.
-Nie twój interes! Na razie!- powiedział i poszedł zostawiając Niedźwieckiego samego. Wojtek obserwował kolegę jeszcze przez moment, po czym zszedł na dół, po schodach, do stołówki.
-Hej... Nie wiecie co się dzieje z Julkiem?!- spytał przyjaciół znalazłszy się na dole i dodał widząc w ramionach Szymona rozbudzoną Magdę- Cześć księżniczko...- uśmiechnął się do małej szczerze.
-A!- skomentowała uśmiechnięta i wzięła piąstkę do buzi.
-Nie Wojtek... Jakoś zdziwaczał ostatnio...- odparła Karolina z ciężkim westchnieniem.
-Nie mamy zielonego pojęcia...- odparła za siebie i męża Asia kręcąc z dezaprobatą głową, podczas gdy Szymon zwrócił się do córki:
-Madzik! Nie bierzemy łapek do buzi!- skarcił ją, wyjął rączkę z buzi dziecka i zastąpił ją smoczkiem, po czym ucałował córkę w policzek i trzymając ją stabilnie w ramionach zajrzał do wózka, czy aby na pewno Nikola się nie obudziła. Na szczęście nie.
-Przed chwilą na mnie nawrzeszczał o nic... Coś musi być na rzeczy...- zamyślił się marszcząc brwi Wojtek.
-Nie martw się stary! Przejdzie mu!- pocieszył go Mikołaj.
-Może masz rację...- zgodził się z nim i dodał- Niezła robota...- pochwalił z uznaniem, rozglądając się dookoła.
-Więksość my zrobiliśmy!- pochwalili się chórem Paweł i Honorata.
-No to pięknie! Jakich mamy artystów na komendzie!- zaśmiał się, a najmłodsi wraz z nim.
-Nasi artyści...- powiedziała Karolina z rozczuleniem, po czym dodała- Patrz go kochanie! Wypił całą butelkę!- zaśmiała się do męża, pokazując mu puściusieńką butelkę, którą przed momentem opróżnił Mariusz.
-Nie dziwne. W końcu żołądek to on ma po tacie, nie Mario?!- zaśmiał się Mikołaj biorąc syna od żony. Białach oparł młodego na ramieniu i poklepał go chwilkę po plecach aby mu się odbiło. Gdy to się stało przeniósł go tak że mały "siedział" mu na ręce.
-Kiedy zaczynamy??- spytał przyjaciół.
-Nie mam pojęcia.... Pewnie gdzieś około 17-18..- odpowiedziała mu Asia schodząc ze stołu i stawiając na ziemi również synka, po czym zamieniła się z mężem i teraz to ona bujała wózek ze śpiącą drugą z bliźniaczek.

W TYM SAMYM CZASIE
U JULIUSZA
Poniatowski spacerował sobie bez celu po komendzie, użalając się nad swoim losem i gniewając na wszystkich wokół, gdy usłyszał zza drzwi do pokoju prewencyjnego dziewiątki, według niego, bardzo ciekawą rozmowę...
-Musisz być silna ok? W styczniu już rozprawa, uwolnisz się do tego łajdaka!- powiedział spokojnie jakiś męski głos, który Julek rozpoznał dopiero po chwili. To był Miłosz! Zaciekawiony z kim rozmawia kolega z gór podszedł bliżej do niedomkniętych drzwi.
-Wiem... Ale to i tak trudne! To wszystko co się przez niego wydarzyło...- westchnęła Natalia. Juliusz nie byłby sobą, gdyby nie zajrzał przez tę szparę. Mróz stała oparta biodrami o blat swojego biurka, a Bachleda stał tuż przed nią. Dzieliła ich bardzo mała odległość. Policjantka miała ręce skrzyżowane na piersi, a jej partner trzymał ją za ramiona i głaskał je delikatnie, patrząc jej w oczy.
-A to ciekawe!- mruknął do siebie Poniatowski.
-Miłosz, ja już nie daję rady!- Natalia była wyraźnie załamana.
-Natalka! Dajesz świetnie radę! I nie zapominaj że masz mnie przecież!- powiedział i położył dłoń na jej policzku.
-Oho! O tym nie wiedziałem!- znów mruknął Julek, uważnie obserwując rozgrywającą się na jego oczach scenę.
-Przytul się...- dodał Bachleda i przytulił do siebie załamaną partnerkę. Juliusz od razu zauważył, że Miłosz miał ręce nie na pasie partnerki, tylko na jej biodrach, co było dla niego bardzo zastanawiające. Aby "pogłębić swoją wiedzę" postanowił zostać i podpatrzeć ich trochę dłużej... Gdy partnerzy się do siebie odsunęli, Bachleda pochylił się w jej stronę i pocałował Mróz w czoło z nieukrywaną czułością, przez co Natalia się uśmiechnęła.
-Cieszę się że cię mam...- powiedziała z ulgą i szczęściem w głosie. Miłosz zamiast odpowiedzieć pocałował ją krótko.
-Oooo! To ciekawe...- mruknął do siebie Julek i zdecydował się zajść jeszcze do PDOZ przed firmową wigilią. Tak też więc zrobił, zostawiając patrol 09 sam sobie, jednakże doskonale zapamiętując to co widział.

KOLACJA WIGILIJNA
GODZINA 18.30
-Komu jeszcze barszczu??- spytał wszystkich Jacek.
-Nie, dzięki...- odparli wszyscy. Każdy siedział przy stole, albo stał w pobliżu i gadał ze wszystkimi oraz pilnował dzieci. Było już po życzeniach i głównym posiłku, teraz przyszedł czas na rozmowy i co jakiś czas ktoś coś dojadał. Już z daleka dało się wyczuć klimat świąt, a w tle leciała cicho muzyka świąteczna. Tylko Juliusz milczał i obserwował wszystkich ponuro. Naprawdę w tym roku nie miał z czego się cieszyć jeśli chodzi o święta. A sprawczynią tego wszystkiego była Nadia Szewczenko... Już od jakiegoś czasu się nie odzywał i obserwował wszystkich dookoła. Właśnie zawiesił wzrok na Kowal. Zuza gadała z Karoliną delikatnie trzymając ręce na dość wydatnym brzuchu. Krągłość było widać bardzo wyraźnie, za sprawą przylegającej, czerwonej sukienki do połowy uda, w której Kowal wyglądała pięknie. Do teraz nikt nie miał pojęcia kto jest ojcem dziecka i każdego zżerała ciekawość oto by jak najszybciej się tego dowiedzieć. Oczywiście każdy już miał swoje teorie, ale i tak wszyscy chcieli już wiedzieć, tak napewno. Jedynym co było wiadome, był fakt że jest w połowie 4 miesiąca.
W tej samej chwili z połowy pokoju dał się słyszeć krzyk Wojtka:
-Zuzka!? Chodź no!- zawołał swoją partnerkę patrolową Niedźwiecki. Kowal przeprosiła Karolinę i podeszła do niego ze stukotem szpilek, a Juliusz powiódł za nią wzrokiem. Zuza stanęła obok niego i zaczęli o czymś rozmawiać pochyleni ku sobie nawzajem z jakimś takim ożywieniem. Potem Wojtek podał jej kubek z herbatą, za co dostał szczery uśmiech znad naczynia, gdyż Zuza od razu upiła parę łyków. Ale nie w taki zwykły, "Zuzowy" sposób, tylko tak... Inaczej... Julek nie umiał tego zidentyfikować, ale na pewno inaczej. Chciał dłużej przyglądać się tej scenie, ale co innego przykuło jego wzrok. Mianowicie... Natalia i Miłosz niechcący zapewne, stali pod jemiołą!! I rozmawiali z Asią i Szymonem, ale to mniejsza. Julek postanowił to wykorzystać, więc podszedł do nich i powiedział:
-A państwo drodzy nie patrzyli na sufit?!- spytał retorycznie dziewiątkę, na co oni spojrzeli na siebie z nierozumiejącymi minami, a Asia i Szymon spojrzeli we wskazanym przez kolegę kierunku i zaczęli się głośno śmiać.
-Co wam tak śmieszno?!- spytał Miłosz. Całą trójką wskazali na sufit, a Bachleda i jego partnerka podążyli tam wzrokiem i praktycznie od razu spiekli buraka.
-No dalej!- pogonił ich Poniatowski.
-Dobra Miłek, dawaj polika!- zaśmiała się niezręcznie Natalia.
-Yym!- nie zgodził się Julek i pokazał palcem na swoje usta, co spotęgowało śmiech Zielińskich.
-A wy nam nie pomożecie?!- oburzyła się Natalia.
-Sami wleźliście pod jemiołę, nikt wam nie kazał!- odpowiedział jej Szymek, przytulając do siebie żonę, która pokazała przyjaciółce język w figlarnym geście. Mróz posłała im zabijające spojrzenie i odwróciła wzrok w stronę partnera.
-Jak trzeba to trzeba...- westchnął Miłosz i się pocałowali. Trwało to dobre parę sekund, może z ponad 10, po czym od siebie odskoczyli. Julek wiedział swoje, że to było udawane... Ale postawił mieć jeszcze trochę dobroci w sobie i dał im spokój.
Niedługo potem było dzielenie się prezentami. Oczywiście najwięcej upominków dostały dzieci, ale i dorośli znaleźli pod komendową choinką coś dla siebie... Czar świąt był wręcz namacalny. Mimo wszystko jednak, wszyscy nadal mieli z tyłu głowy że chcieliby już wiedzieć czyjego dziecka spodziewa się Kowal i jakiej jest ono płci. Nie wiedzieli tylko że to nie koniec niespodzianek...
W pewnym momencie Zuzka podała Wojtkowi drobne pudełeczko. Niedźwiecki wyciągnął zeń parę niebieskich bucików niemowlęcych. Z bananem na twarzy, ignorując że sprawa się wyda, przyciągnął partnerkę do siebie i czule pocałował. A reszta im klaskała! Naprawdę się cieszyli ich szczęściem.
-Brawo stary!- gratulowali Niedźwieckiemu przyjaciele.
-Będziesz miała synka!- cieszyły się razem z Zuzą dziewczyny i ściskały ją. A Julek tylko siedział opodal i wszystko obserwował ze smutnym uśmiechem na ustach. Zanim euforia odpadła Miłosz zabrał głos.
-I tak zrobiłbym to po rozprawie... Ale widząc twój stan pragnę cię zapewnić że nigdy cię nie zostawię, więc mimo tego że rozprawę masz dopiero za miesiąc, zrobię to teraz...- powiedział patrząc na Natalię, klęknął przed nią na jedno kolano i kontynuował-Kocham cię i niczego tak nie pragnę jak uczynić cię najszczęśliwszą na świecie, więc tu i teraz, przy wszystkich naszych przyjaciołach, pytam ciebie Natalio... Wyjdziesz za mnie?- spytał wyciągając z kieszeni garnituru czerwone pudełeczko. Mróz odebrało mowę, a wszyscy dookoła się szczerzyli, czekając na to co odpowie Natalia i ściskali kciuki aby się zgodziła.
-Miłosz ja...- zapadła chwila niepewności- Oczywiście że to zrobię! Zostanę twoją żoną!- powiedziała padając na kolana i się pocałowali, a ich przyjaciele zaczęli wiwatować.
-A to ci niespodzianka...- mruknęła Emilka do męża, za co dostała buziaka w policzek. Zapała uśmiechnięta wtuliła się w męża.
Po chwili Natalia i Miłosz podnieśli się na nogi z błyszczącymi oczami. Ze szczęścia oczywiście. Wtedy wszyscy się do nich rzucili i zaczęli im gratulować. Patrol 9 nie mógłby być bardziej szczęśliwy w tej chwili. Zostali wręcz zarzuceni przytuleniami i gratulacjami. Przyjaciółki oczywiście były trochę oburzone że Natalia nic im nie powiedziała o tym że między nią, a Miłoszem jest coś więcej, ale szybko odpuściły, gdyż cieszyły się tak samo jak ona. Miłosz przez cały czas trzymał partnerkę przy sobie, albo nie spuszczał jej z oka ciesząc się że kobieta którą kocha zgodziła się spędzić z nim resztę życia.

Reszta wigilii minęła bardzo spokojnie, jeśli wigilia może być spokojna i wszyscy się świetnie bawili. Jednakże wszystkich czekała jeszcze jedna niespodzianka...
Dużo osób już pozbierało się do domu, gdy na numer Juliusza przyszedł SMS z nieznanego numeru. Poniatowski lekko sceptyczny co do tego ubrał się i opuścił budynek komendy z Luną przy nodze. Gdy zobaczył stojącą parę kroków od niego kobietę po prostu nie dowierzał.
-Nadia?! Co ty tu robisz?!- spytał zszokowany.
-Przyszłam porozmawiać...- odpowiedziała równie niepewnie, podchodząc bliżej.
-Ale o czym?! Nie rozumiem...- zakręcił się Julek.
-Juliusz ja... Ja cię przepraszam... Nie powinnam była robić tego co zrobiłam...- zaczęła wyrzucać z siebie zdania jak z karabinu maszynowego.
-Czekaj, czekaj! Czy ty chcesz mi powiedzieć że... Że to że mnie rzuciłaś było błędem?- spytał patrząc na nią jak ciele w malowane wrota. Brunetka tylko pokiwała twierdząco głową, nie mogąc się zdobyć na nic innego.
-Oj Nadia...- westchnął, a jego serce otoczyło znajome ciepło.
-Co...- spojrzała na niego zdezorientowana.
-Nadal cię kocham!- odparł i ją pocałował, a Luna zaczęła skakać i ujadać z radości. Zakochani odsunęli się od siebie i zaśmiali, wspólnie próbując uspokoić oszalałą Lunę. Oboje byli szczęśliwi i nie mogli sobie wymarzyć lepszej wigilii...
Gdy już ogarnęli Lunę, wrócili jeszcze na chwilę do środka, po czym pojechali do Juliusza, aby uczcić odnowienie związku.
KONIEC

Fajna taka wigilia, co?!
Miłego dnia! / Dobranoc!
F.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro