Miniaturka 1. Jak dobry może być szef?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Draco Malfoy ziewnął znudzony i przetarł twarz dłonią, starając się ukryć grymas niezadowolenia. Po chwili westchnął ciężko, rzucając pliczek dokumentów na biurko przed sobą i zmarszczył brwi, przesuwając spojrzeniem po kamiennych ścianach pomieszczenia.

Dwa tygodnie temu awansował na stanowisko szefa Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów w Ministerstwie Magii. Nie spodziewał się, że ktokolwiek zaproponuje mu posadę w jednym z najważniejszych wydziałów, znając jego barwną przeszłość. Podczas ostatniej bitwy czarodziejów opowiedział się po stronie Zakonu Feniksa, dzięki czemu został uniewinniony ze wszystkich zarzutów na jego rodzinę, ale mimo wszystko wiedział, że niesmak pozostał. Niektórzy nie potrafili się pogodzić z tym, że jego życie niewiele się zmieniło.

Odziedziczył znaczną sumę pieniędzy po swoich rodzicach, miał wygodną pracę, a jego otoczenie wręcz opływało w luksusy. Nie narzekał również na brak towarzystwa pięknych kobiet. Potrafił doskonale czarować urokiem osobistym, śnieżnobiałym uśmiechem oraz uwodzić spojrzeniem. Wiedział, że żadna z nich nie jest w stanie się mu oprzeć, ale mimo wszystko nie miał zamiaru wiązać się z nikim na dłużej. Oczekiwał jedynie pojedynczych przygód, dostosowanych do jego imprezowego stylu życia. Właśnie tego pragnął od zawsze: władzy, pieniędzy oraz kobiet. W tej chwili był odpowiednim człowiekiem, na właściwym miejscu.

Draco odchylił się na krześle i rozciągnął ramiona z głośnym westchnięciem. Następnie nerwowo postukał końcówką pióra w blat biurka. Od kilku dni poszukiwał kandydatki na swoją osobistą asystentkę — zaufanej prawej ręki, która będzie umiała sprostać jego niewielkim wymaganiom. Zaczynał powoli tracić nadzieję w to, że uda mu się znaleźć kogoś odpowiedniego, kto zdoła przyciągnąć jego uwagę. Nie mógł pozwolić sobie na nietrafny wybór. Zbyt wiele miał do zyskania, a jeszcze więcej do stracenia.

Osoby zainteresowane odwiedzały jego gabinet już od samego rana, jednak nikt nie zrobił na nim odpowiedniego wrażenia. Już na początku odrzucił kandydaturę mężczyzn, a większość kobiet wydawała się mu niekompetentna. Przede wszystkim poszukiwał partnerki o nadzwyczajnej błyskotliwości, inteligencji oraz zaangażowania w powierzonej pracy. Kobieta musiała być samodzielna i zaradna, ale także reprezentować pewien poziom estetyczny oraz mieć poczucie humoru. Ich charaktery musiały się wzajemnie dopełniać. Chciał kogoś, kto będzie w stanie odczytać każdą jego myśl, nim wypowie ją na głos. I, choć część wymagań była absurdalna, Draco Malfoy nie zwracał na to uwagi.

Blondyn zerknął na zegarek, uświadamiając sobie, że już dawno powinien wrócić do domu. Każdy jego mięsień krzyczał z wyczerpania, a on jedynie marzył o gorącej kąpieli. Musiał jednak przeprowadzić jeszcze jedną rozmowę i po chwili, zgodnie z jego oczekiwaniami, usłyszał stukanie do drzwi. Odchrząknął nerwowo i rozluźnił odrobinę swój krawat, przygotowując się na kolejne rozczarowanie. Jego usta wygięły się w krzywym uśmiechu.

— Zapraszam! — wykrzyknął, a do wnętrza pomieszczenia weszła niewysoka szatynka w długich, bujnych lokach. Gdy tylko przekroczyła próg, Malfoy zaniemówił. Jego oczy rozbłysły drwiąco.

— Dzień dobry, nazywam się Hermiona...

— Granger — zakończył za nią z kpiącym uśmiechem.

— Nie, Weasley — kobieta zerknęła na niego zaskoczona, a po chwili jej źrenice rozszerzyły się z przerażeniem. Zagryzła nerwowo wargę, jakby ujrzała ducha. — Malfoy?! Co ty tutaj robisz?!

— Pracuję — prychnął i uniósł brew rozbawiony. — Zawsze krzyczysz na potencjalnych pracodawców podczas rozmowy kwalifikacyjnej?

— To jakaś pomyłka... — wymamrotała głucho. — Zostałeś szefem Departamentu Przestrzegania Prawa? To niemożliwe. Przecież...

— Przecież byłem śmierciożercą, tak? — wpadł w jej słowo i wyprostował się na krześle. — Muszę cię rozczarować, ponieważ zostałem uniewinniony już lata temu. Wydawało mi się, że widziałem cię tamtego dnia na sali sądowej.

— Wiem, że cię uniewinniono. Nie wiedziałam jednak, że tak po prostu mianują cię szefem Biura Aurorów! — wybuchła. — To nielogiczne!

— I sądzisz, że przyjmę cię do pracy, skoro właśnie podważyłaś mój autorytet? — Draco zlustrował ją kpiącym spojrzeniem. Granger zmieniła się, odkąd widział ją po raz ostatni. Miała na sobie schludne i skromne ubranie, ale nadal emanowała pewną aurą, która przyciągała spojrzenie. Nie była w typie kobiet, z którymi się dotąd spotykał, a jednak musiał przyznać, że wzbudziła jego ciekawość. Stanowiła swojego rodzaju wyzwanie.

Była Gryfonka wydawała się jednak nie podzielać jego zafascynowania. Zmrużyła groźnie powieki, przyglądając się jego przystojnej twarzy z rumianymi policzkami.

— Nie musisz się wysilać, Malfoy — odpowiedziała chłodno, wykrzywiając wargi. — Rezygnuję.

Draco zamrugał szybko, lecz nie pozwolił sobie na to, by dziewczyna wyprowadziła go z równowagi. Gdyby był na jej miejscu, postąpiły tak samo. Od pierwszego ich spotkania łączyła ich wyłącznie nienawiść. Granger jednak słynęła z tego, że nigdy się nie poddawała i zawsze osiągała swoje cele — co było przeciwieństwem do jego wygodnego i beztroskiego stylu życia. Wiedział doskonale, że za wszelką cenę będzie starała się udowodnić swoją wyższość nad nim. Gryfoni bowiem z natury uważali się za lepszych od innych.

— Zaczekaj, Granger — mruknął, nim zdążył się powstrzymać.

— Nazywam się Weasley — syknęła ze złością, ale przyjrzała się mu uważnie. — O co chodzi, Malfoy? Może teraz dodasz, że nigdy nie zatrudniłbyś szlamy do swojego zespołu, co?

— Daj spokój, nie jesteśmy w szkole — prychnął, krzywiąc się kpiąco. Uniósł brwi z zaciekawieniem, a jednocześnie niesmakiem. — Naprawdę zdecydowałaś się wziąć ślub z Królem Wieprzlejem? Myślałem, że w końcu zostawisz go dla Pottera.

— Z Ronem — poprawiła go chłodno, na co blondyn przewrócił oczami.

— Niech będzie, ale ślub? — zapytał z niedowierzaniem. Choć słyszał, że dwoje byłych Gryfonów spędza ze sobą wiele czasu, nie przypuszczał, że dojdzie między nimi do małżeństwa. Hermiona Granger wydawała mu się bowiem zbyt bystra dla nieporadnego i żałosnego Ronalda Weasleya. Zresztą nawet on wiedział, że tych dwoje w czasach szkolnych wiele razy skakało sobie do gardeł.

— Ślub? Naturalnie, że nie — Hermiona zironizowała, a jej czekoladowe tęczówki rozbłysły złośliwie. — Zmieniłam nazwisko tylko dlatego, że tak mi się podobało.

Draco parsknął śmiechem i pokręcił głową rozbawiony. Przez chwilę wpatrywał się w szatynkę bez słowa.

— Nadal jesteś tak samo irytująca, Granger — mruknął. — To mogłoby być całkiem zabawne doświadczenie.

— A ty wciąż jesteś idiotą, Malfoy — westchnęła i przewróciła oczami. Nie było sensu, aby wdawać się z nim w słowną potyczkę; była pewna, że niewiele zmieniło się między nimi od czasów Hogwartu i prawdopodobnie wzajemna niechęć nigdy nie zniknie.

Hermiona bez słowa odwróciła się w stronę wyjścia, rzucając mu na odchodne ostatnie spojrzenie. Malfoy oparł brodę o dłonie, jakby nad czymś intensywnie rozmyślał, ale ona nie miała ochoty dłużej przebywać w jego towarzystwie. Nie chciała słuchać obelg oraz szyderstw skierowanych pod jej adresem.

— Proszę usiąść, pani Weasley — szatynka stanęła jak sparaliżowana, gdy usłyszała spokojny i profesjonalny głos Malfoya. Odwróciła się powoli w jego stronę, wpatrując się w niego nieufnie. Draco jednak wydawał się niewzruszony. — Jeżeli się nie mylę, to przyszła pani na rozmowę kwalifikacyjną, prawda? Skoro już się pani tutaj pofatygowała, może przejdziemy do konkretów?

Hermiona zmarszczyła brwi i delikatnie przygryzła wnętrze policzka, przyglądając się blondynowi niechętnie. Jego szare oczy błysnęły złośliwie, a kąciki ust uniosły się nieznacznie do góry. Była przekonana, że drwi sobie z niej, ale nie zamierzała dać mu satysfakcji. W końcu była profesjonalistką niemal w każdej dziedzinie i nie pozwoli Malfoyowi się z niej naśmiewać.

Po kilku sekundach intensywnego piorunowania go wzrokiem usiadła na krześle przed jego biurkiem i założyła nogę na nogę. Postanowiła na wstępie przyjąć bojową pozycję, by udowodnić swoją siłę. Zastukała nerwowo paznokciami w oparcie krzesła i wykrzywiła wargi.

— Robię to tylko dlatego, że szanuję swój czas, który poświęciłam na podróż oraz przygotowania. Miejmy to już z głowy — sarknęła chłodno, nie siląc się na fałszywe uprzejmości. Podała byłemu Ślizgonowi swój życiorys i oparła się o oparcie krzesła niedbale, krzyżując ramiona na piersiach. Od dawna zależało jej na tej pracy, jednakże nie spodziewała się jej dostać, odkąd przekroczyła próg tego pomieszczenia.

— Idealne wyniki egzaminów, bogate doświadczenie zawodowe oraz cała lista godnych podziwu osiągnięć. Tak jak przypuszczałem, jesteś całkiem uzdolniona. Opłacało się nocami pochłaniać podręczniki szkolne, prawda? — zakpił i uniósł brew, przenosząc na nią spojrzenie. — Dlaczego chcesz pracować w tym departamencie? Jestem zaskoczony, że z takimi osiągnięciami nie startujesz na samego Ministra Magii.

— Powiedzmy, że nie interesuje mnie władza — mruknęła i odwzajemniła jego drwiący uśmiech. Czuła przyjemne prądy, które przechodziły przez całe jej ciało, choć nie potrafiła znaleźć ich przyczyny. — A dlaczego tobie zależy na tym, bym dla ciebie pracowała?

Draco parsknął śmiechem i złączył swoje spojrzenie z brązowymi tęczówkami szatynki, które emanowały zuchwałym blaskiem. Granger kilkoma zdaniami potrafiła wyprowadzić go z równowagi, ale w niekonwencjonalny sposób imponowała mu. Miała w sobie mnóstwo pewności siebie oraz była niezwykle zadziorna. Wydawała się niesamowicie interesującą osobą.

— Skąd ta pewność, że chcę cię zatrudnić, Granger?

— Pytasz poważnie, Malfoy? — Hermiona potrząsnęła burzą loków i oparła się łokciami o jego biurko. Nachyliła się w jego stronę, przekrzywiając odrobinę głowę. Przyglądała mu się badawczo, a w czekoladowych oczach lśniły buntownicze ogniki. — Gdybyś nie chciał mnie zatrudnić, to już dawno pozbyłbyś się mnie stąd. Nie mam racji?

Draco również się nachylił w jej stronę. Ich twarze dzielił jedynie stos dokumentów. Szatynka czuła jego ciepły oddech na policzku oraz towarzyszący mu zapach czekolady, oraz mięty. Miała wrażenie, że jej policzki pokrył rumieniec, ale nie opuściła spojrzenia.

— Masz rację, nadajesz się do tej pracy — szepnął, a po karku Hermiony przemknął dreszcz. Wpatrywała się w blondyna przez krótką chwilę, po czym szybko się od niego odsunęła, odrobinę oszołomiona.

— To oznacza, że mam tę pracę? — zamrugała szybko, uśmiechając się z satysfakcją. — Doskonale.

— Skąd ta pewność? — zakpił. — Mam jeszcze kilka kandydatek, które mogą przyćmić twoje umiejętności.

— Przyznałeś, że nadaję się do tej pracy, prawda?

— Tak, ale nie powiedziałem, że... — mruknął z przekąsem, ale Hermiona wstała z miejsca i poprawiła spódniczkę sięgającą jej kolan. Draco podążył za nią spojrzeniem.

— Od kiedy mogę zacząć? — zapytała słodko, jakby w ogóle go nie słuchała.

Były Ślizgon pokręcił głową z niedowierzaniem i przetarł dłonią twarz. Po chwili wypuścił powietrze z ust i roześmiał się w duchu. Granger go pokonała. Bezczelnie podeszła go i pokonała jego własną bronią. Z każdą minutą imponowała mu coraz bardziej.

— Możesz zacząć nawet od zaraz — westchnął ciężko, a Hermiona uśmiechnęła się z niedowierzaniem. Miał jednak wrażenie, że dziewczyna triumfuje.

— Już późno, ale pojawię się tutaj z samego rana — odpowiedziała spokojnie, choć jej serce galopowało jak szalone. — Mam nadzieję, że nasza współpraca okaże się owocna.

— Jeżeli chcesz utrzymać pracę, musisz się postarać. Mam spore wymagania do mojej asystentki. Jutro przekażę ci wszystkie szczegóły — Draco odchrząknął i wstał z miejsca. Wyciągnął w kierunku Hermiony dłoń, którą po krótkim wahaniu uścisnęła. — Nie spóźnij się, Granger.

— Weas... — mruknęła, ale blondyn przerwał jej, nim zdążyła dokończyć.

— Niektóre rzeczy nigdy się nie zmienią — blondyn spojrzał z zadumą w okno. — Dla mnie zawsze pozostaniesz tą pyskatą, arogancką i irytującą kujonką Granger, która zadzierała nosa w każdy możliwy sposób. Gdyby się nad tym zastanowić, to nawet całkiem urocze...

Oczy byłej Gryfonki rozszerzyły się z zaskoczenia. Nie mogła uwierzyć, że te słowa wypowiedział Malfoy. Zmarszczyła brwi, po czym zdała sobie sprawę, że mężczyzna ponownie z niej kpi. Westchnęła ciężko i potrząsnęła głową, usiłując zachować spokój. Nie miała zamiaru wdawać się z nim w kłótnię; była pewna, że na to przyjdzie jeszcze czas. Najważniejsze jednak było to, że miała swoją wymarzoną pracę.

Draco przeniósł na nią wzrok, przeklinając w duchu. Nie spodziewał się, że kiedykolwiek jego drogi skrzyżują się z drogami Hermiony Granger i będą wspólnie pracować. Pozwolił jej na to, by cała rozmowa przebiegła według jej planu, okręcając go sobie wokół palca. Musiał niechętnie przyznać, że była Gryfonka spełniała wszystkie jego wymagania; początkowo jednak liczył na bardziej intymne stosunki ze swoją asystentką. Dziewczyna wydawała mu się zupełnie inna niż za szkolnych lat — nadal arogancka i pewna siebie, ale teraz ten zadziorny charakter dodawał jej uroku oraz drapieżności, która — o, Merlinie — pociągała go. Te myśli budziły w nim niepokój; mimo to czasy szkolne minęły już dawno temu i nawet on potrafił docenić piękno oraz wdzięk kobiecego ciała Granger. W końcu był zdrowo myślącym mężczyzną umiejącym odpowiednio ocenić sytuację...

Jednakże przeklęta Granger była mężatką, więc wszystkie plany dotyczące romansu w pracy legły w gruzach. Nie mógł uwierzyć, że stała się żoną Ronalda Weasleya. Odkąd sięgał pamięcią, rudzielec nigdy nie przejawiał nawet cienia inteligencji, podczas gdy szatynka zawsze wydawała się bystrzejsza od swoich żałosnych przyjaciół. Nawet on to wiedział.

Teraz mógł jedynie mieć nadzieję na to, że się wzajemnie nie pozabijają...

~~*~~

Hermiona otworzyła drzwi domku jednorodzinnego, uśmiechając się do siebie pod nosem. Wciąż czuła przepełniającą jej ciało adrenalinę. Spotkanie z Malfoyem sprawiło, że jej głowa pracowała na najwyższych obrotach. Już od dawna nie czuła takiego podekscytowania. Prawdopodobnie praca z nim nie będzie należała do najłatwiejszych, ale nie zamierzała się teraz poddawać. Nie teraz, gdy ponownie zaczynała żyć.

— Już jestem! — zawołała w przestrzeń, zdejmując buty.

Rozejrzała się po jasnych ścianach przedpokoju, na których wisiało kilkanaście ruchomych fotografii. Większość z nich przedstawiała Rona, Harry'ego, jej rodziców oraz całą rodzinę Weasley. Jej wzrok po chwili zawiesił się na jednej z nich. Na zdjęciu stała ona u boku swojego męża przed ich nowo nabytym domem — wyglądał niemal identycznie jak ten, w którym dorastała. Miesiącami namawiała Rona, by go kupili, co w końcu się udało. Tamtego dnia była naprawdę szczęśliwa.

— Gdzie ty się podziewałaś tyle czasu? — usłyszała nerwowy głos. Ronald Weasley podszedł do żony, świdrując ją zirytowanym spojrzeniem. — Kolacja powinna być już godzinę temu. Jestem głodny.

— Przepraszam, ale rozmowa o pracę się przedłużyła — uśmiechnęła się do niego krzywo i zrobiła krok w tył. — Zaraz przygotuję coś do zjedzenia.

— Więc? Jak ci poszło? — zapytał od niechcenia, idąc za nią w stronę kuchni.

— Dostałam tę pracę — odpowiedziała z dumą, a jej oczy rozbłysły. Ron jednak nie podzielał jej entuzjazmu.

— Mam nadzieję, że nie będziesz przesiadywała całymi dniami w biurze. Nie zapominaj, że w domu również jest wiele do zrobienia — mruknął rudzielec, a Hermiona się skrzywiła na jego słowa. — Kto został nowym szefem Departamentu?

Była Gryfonka przygryzła nerwowo wargę i zerknęła na swojego męża z wahaniem.

— Draco Malfoy — wyrzuciła z siebie na wydechu, przymykając powieki. Tak jak się tego spodziewała, Ron nie przyjął spokojnie tej informacji do świadomości.

— Malfoy?! Ta gnida została szefem Biura Aurorów?! — zawołał z niedowierzaniem, wybuchając śmiechem. Szatynka nie zareagowała, więc twarz rudzielca poczerwieniała ze złości. — Więc chcesz mi powiedzieć, że Draco Malfoy zaproponował ci pracę swojej asystentki?! Przecież on gardzi wszystkimi mieszańcami, więc dlaczego miałby to robić?!

— Przeszłam pozytywnie przez rozmowę kwalifikacyjną — twarz Hermiony pokrył ciepły rumieniec.

— Mam nadzieję, że nie przyjęłaś tej pracy, Hermiono...

— Przyjęłam. Zaczynam jutro z samego rana — wydyszała drżącym głosem. Ona również cały czas nie mogła w to uwierzyć. W pewnym sensie sama zadecydowała o zatrudnieniu, ale tego nie zamierzała mówić Ronowi. — Ja również jestem zaskoczona decyzją Malfoya. Myślę, że mógł się zmienić przez te lata...

— Jak możesz być taka głupia?! Zgodziłaś się z nim pracować po tym wszystkim, co nam zrobił?! — krzyknął nerwowo. — Ten gad najprawdopodobniej szuka tylko okazji, by znowu cię gnębić! Nigdy nie uwierzę w jego zmianę!

— Ta praca od zawsze była moim marzeniem — pisnęła, zaciskając palce w pięści. — Wiem, co Malfoy robił w przeszłości i nie zamierzam pozwolić się traktować jak jego służąca. Będę ostrożna i poradzę sobie...

Wiedziała, że jej mąż może mieć rację. Ona również obawiała się, że były Ślizgon będzie chciał skorzystać z okazji, by ją dręczyć, ale nie zamierzała mu na to pozwolić. Była silniejsza, niż się wszystkim wydawało. Ostatnie lata wzmocniły ją bardziej, niż by tego chciała.

Ron sarknął i usiadł na kanapie z talerzem kanapek, odwracając od niej wzrok. Hermiona westchnęła ciężko i otarła samotną łzę z policzka. Ukradkiem przyjrzała się rudzielcowi, walcząc z napływającym szlochem.

Byli małżeństwem od prawie czterech lat. Nie mieli jednak dzieci. Pomimo ciągłych prób oraz skomplikowanych badań, nie udało im się począć potomka. Gdy dwa lata temu Uzdrowiciel rozłożył bezradnie ręce, coś się między nimi zmieniło. Ich związek stał się nerwowy oraz pełen wyrzutów. Ron stał się oschły i drażliwy, szybko wybuchał złością i nie potrafił poskromić emocji. Hermiona miała wrażenie, że obwinia ją o wszystko.

Weasley rok temu zdradził ją z koleżanką z pracy. Tamtego dnia serce szatynki pękło na pół. Rudzielec błagał o wybaczenie i przekonywał ją o swojej miłości, a ona mu wybaczyła. Bała się samotności. Mimo wielu starań nie była jednak w stanie zapomnieć o jego zdradzie. Jej uczucia do Rona osłabły i choć naprawdę próbowała, nie była z nim szczęśliwa. Postanowiła pozostać u jego boku, wierząc, że z czasem ich sytuacja się zmieni. Jak przez mgłę pamiętała, jak bardzo był dla niej czuły i opiekuńczy. Wydawał się idealny. Był mężczyzną jej marzeń.

Gdyby mogła, cofnęłaby czas...

~~*~~

Była Gryfonka stanęła przed wejściem do Biura Aurorów, czując, że jej oszalałe serce uderza boleśnie o ścianki klatki piersiowej. Gdy emocje opadły po wczorajszej rozmowie z Malfoyem, poczuła przypływ strachu. Zdrowy rozsądek potrząsał nią od wewnątrz, nie mogąc się pogodzić z decyzją, którą podjęła pod wpływem chwili. Nie mogła uwierzyć, że zgodziła się na pracę u boku swojego największego wroga; to oznaczało, że będą spędzali ze sobą o wiele więcej czasu, niż by sobie tego życzyła.

Po kilku długotrwałych minutach odetchnęła cicho i sięgnęła po klamkę, by wkroczyć do pomieszczenia. Akurat wtedy wyszedł ze swojego prywatnego gabinetu i obrócił głowę w jej kierunku. Hermiona poczuła dreszcz przebiegający przez jej ciało, gdy jego zimne, szare oczy zlustrowały ją wzrokiem. Przez moment żałowała, że ubrała tak obcisłe spodnie oraz koszulę, odsłaniającą subtelnie jej dekolt. Miało to być wyrazem odwagi, której teraz zabrakło.

— Dzień dobry — wymamrotała, starając się na niego nie patrzeć.

— Więc jednak nie zrezygnowałaś, Granger? — zakpił Draco, uśmiechając się do niej złośliwie. — Skoro postanowiłaś się pojawić, to może napijesz się kawy? Sporo pracy przed nami, więc przyda ci się porządna dawka kofeiny.

— Dziękuję, chętnie — odparła zaskoczona i podążyła za nim do niewielkiego aneksu kuchennego. Draco machnął leniwie różdżką, przyciągając do siebie dwa kubki oraz kawę.

— Jestem pewien, że zdajesz sobie sprawę z tego, że to nie jest łatwa praca — powiedział nagle Malfoy, spoglądając na nią obojętnie. — Minister oczekuje od nas niemal codziennie raportów w sprawie zbiegłych śmierciożerców oraz grasujących przestępców. Wciąż szkolimy nowych aurorów. Po odejściu Pottera mamy naprawdę sporo papierkowej roboty, a dodatkowo musimy się przygotować do wystąpienia przed Wizengamotem z nową taktyką na nasz rozwój. Oczekuję, że sprostasz wymaganiom i zaangażujesz się w proces tworzenia czegoś nowego.

— Doskonale wiem, na czym polega ta praca. Możesz być spokojny — odwzajemniła twardo jego spojrzenie. Kącik ust Malfoya uniósł się drwiąco. — Nie zapominaj, że przez ostatnie lata Harry zasiadał na twoim miejscu. Znam procedury oraz problemy naszego działu i zrobię wszystko, by Minister Magii był zadowolony z naszych efektów.

— Mam nadzieję, że wyniki egzaminów szkolnych przełożą się również na pracę — prychnął i wskazał ręką na biurko pod oknem, na którym leżał stos dokumentów. — To będzie twoje królestwo, Granger. Pozostali pracownicy zazwyczaj są w terenie, ale czasami zdarza im się pracować tutaj. Niedługo pewnie ich poznasz. Mój gabinet jest natomiast za ścianą. Jeżeli będziesz potrzebowała mojego towarzystwa, zapraszam.

— To uprzejme z twojej strony, ale nie mam zamiaru się narzucać. Będę korzystać z twojej gościnności tylko w razie konieczności — posłała mu chłodny uśmiech, a jego oczy rozbłysły z rozbawieniem. — Od czego mam zacząć?

— Do wieczora musimy przejrzeć i poprawić te dokumenty — skinął na spory stosik na jej biurku. — Wszystko musi być ze sobą spójne i dokładne. Nie możemy pozwolić sobie na pomyłki już na samym początku. Przygotowałem dla ciebie raport Pottera, na którym możesz się wzorować. Gdybyś potrzebowała pomocy, wiesz, gdzie mnie szukać.

— Oczywiście. Dziękuję — odpowiedziała i nie patrząc na niego, usiadła przy biurku, natychmiast biorąc się do pracy. Draco obserwował ją przez kilka sekund z rozbawieniem, po czym wrócił do swojego gabinetu, nucąc pod nosem.

~~*~~

Hermiona krótkim ruchem ręki poprawiła niesforny kosmyk włosów, który uciekł jej z luźnego warkocza i przetarła czoło wierzchem dłoni, zerkając kątem oka na zegarek. Po pięciu godzinach nieustannego przeglądania dokumentów poczuła zmęczenie, ale w dalszym ciągu była usatysfakcjonowana. Jej ręka z prędkością światła sunęła po pergaminie, prawie wcale się nie zatrzymując. W międzyczasie miała okazję poznać swoich współpracowników, którzy okazali się bardzo sympatycznymi ludźmi, co przyniosło jej ulgę.

Malfoya widziała kilka razy, zazwyczaj, gdy szedł po kolejną kawę, musiał porozmawiać z którymś z aurorów albo przeglądał dokumenty przy biurku naprzeciwko niej. Były Ślizgon wydawał się naprawdę zaangażowany i pochłonięty swoim zadaniem. W pewnym momencie jej ciekawość zwyciężyła i ukradkiem przyjrzała się jego osobie.

Musiała przyznać, że był wysokim, przystojnym mężczyzną, który zwracał na siebie uwagę innych, szczególnie kobiet. Miał szczupłą twarz z uwydatnionymi kośćmi policzkowymi oraz delikatnym zarostem, a jego platynowe włosy niemalże lśniły w słonecznej poświacie. Szare oczy otoczone były wachlarzem gęstych rzęs, a usta niemal cały czas ozdabiał uśmiech.

Oprócz tego Draco wydawał się inteligentny oraz zaradny, a nawet zabawny w stosunku do swoich współpracowników. Hermiona zauważyła, że nie usłyszała od innych aurorów ani jednego negatywnego słowa na jego temat, co ją naprawdę zaskoczyło. Wydawało się, że go szanują i lubią.

— Skończyłaś swoją pracę na dziś, że tak intensywnie pochłaniasz mnie wzrokiem, Granger? — Malfoy uniósł swoją głowę, a ich spojrzenia się spotkały. Hermiona zacisnęła usta w wąską linię, a jej policzki pokrył rumieniec.

— Właściwie, to tak — mruknęła, a blondyn uniósł jasną brew zaskoczony.

— Chyba przeceniasz swoje możliwości — przeniósł spojrzenie na pliczek dokumentów z powątpiewaniem. Dziewczyna jednak wpatrywała się w niego poważnie, więc westchnął i wskazał jej drzwi swojego gabinetu. — Skoro tak, to porozmawiajmy na osobności.

Razem weszli do jasnego pomieszczenia, w którym wczoraj odbywała się rozmowa kwalifikacyjna, a po plecach Hermiony przemknął dreszcz. Draco usiadł na miękkim fotelu i skierował swoje szare oczy na nią. Szatynka przełknęła ślinę i położyła przed nim kilka stron pergaminu.

— Przeczytałam dokładnie notatki Harry'ego oraz twoją propozycję i poprawiłam wszystko, by stworzyć plan idealny — powiedziała spokojnie. — Nie odbieraj tego personalnie, ale pozwoliłam sobie zaproponować kilka własnych podpunktów, zmieniając twoje. Uważam, że powinniśmy obrać odrobinę inną taktykę.

— Bez pozwolenia zmieniłaś moją decyzję? — warknął, a ona cofnęła się o krok.

— To tylko propozycja. Jeżeli ci się nie spodoba, uwzględnię to, czego oczekujesz. Po prostu przeczytaj to, co napisałam.

Draco zmiażdżył ją spojrzeniem, ale wziął do ręki arkusz pergaminu, uważnie go studiując. Po kilku minutach odłożył go na blat i postukał w niego palcami. Hermiona wpatrywała się w niego oczekująco.

— Jestem zmuszony przyznać, że jesteś niezła, Granger — wydusił w końcu z siebie i uśmiechnął się z zadowoleniem. — Zdołałaś w zaledwie kilka godzin napisać nową strategię, która mi się podoba. Jestem pod wrażeniem.

— To jeszcze nie wszystko — Hermiona uśmiechnęła się wesoło i pochyliła nad jego biurkiem, wskazując na niewielki dopisek. — Jeżeli Wizengamot zgodzi się na nasze postulaty, to przez najbliższe pół roku powinieneś mieć spokojną głowę.

— Jeżeli twój plan zadziała, to dostaniesz najszybszą premię w całym przeklętym Ministerstwie.

Malfoy uniósł głowę i poczuł, że robi mu się gorąco. Automatycznie poluzował krawat, przełykając boleśnie ślinę. Była Gryfonka pochyliła się tak, że przed sobą miał jej apetycznie wyglądający dekolt. W tej chwili ani trochę nie żałował, że nie zatrudnił długonogiej blondynki.

— Co ty wyprawiasz, kretynie?! — warknęła, odsuwając się od niego gwałtownie. Szybko poprawiła koszulę, zapinając guziczek, który jej się odpiął. — Przestań to robić!

— To twoja wina. Ty się nade mną pochyliłaś, wariatko — wycharczał złośliwie. — Ja jestem jedynie mężczyzną. Nic na to nie poradzę.

— Jesteś świnią, Malfoy.

— Oraz twoim szefem — przypomniał jej, odchylając się na krześle. — Nie zapominaj o tym.

— Jestem pewna, że nie pozwolisz mi o tym zapomnieć — warknęła, a on zachichotał. — Mogę iść na przerwę, szefie? Odrobinę zgłodniałam.

— Nie musisz mnie pytać o zgodę — odpowiedział łagodniej, a ona skinęła głową i odwróciła się w stronę drzwi. Draco przyjrzał się w milczeniu jej plecom, po czym jego wargi się wygięły w kpiącym uśmiechu. — Zjemy razem obiad?

— Dziękuję za propozycję, ale już się z kimś umówiłam — odpowiedziała chłodno i opuściła pomieszczenie, trzaskając drzwiami. Draco pokręcił głową i roześmiał się cicho. Czuł, że to dopiero początek zabawy.

~~*~~

— Hermiono! Tutaj! — Hermiona obejrzała się i ujrzała machającą w jej kierunku Ginny. Uśmiechnęła się do przyjaciółki i usiadła naprzeciwko niej z posiłkiem.

— Przepraszam za spóźnienie, ale musiałam złożyć raport Malfoyowi. Koszmar — westchnęła przepraszająco.

— Nie przepraszaj, tylko lepiej powiedz, jak mija pierwszy dzień pracy z Malfoyem! — oczy jej przyjaciółki błysnęły z podekscytowania. — Bardzo cię męczy?

— Właściwie, to nie — Hermiona się zamyśliła. — Spodziewałam się, że będzie o wiele gorzej. Co prawda nie mieliśmy okazji spędzić dłużej czasu w swoim towarzystwie, ale podczas krótkiej rozmowy okazał się, jak zawsze, dupkiem. Poza tym chyba wydawał się zadowolony z mojego raportu.

— Słyszałam plotki, że potrafi być naprawdę okropny, jeżeli ktoś mu podpadnie, ale większość osób wypowiada się o nim pozytywnie.

— To prawda. Byłam zaskoczona, że wszyscy aurorzy, a w szczególności kobiety, go lubią — prychnęła szatynka. — Cóż, ja raczej nie mogę liczyć na specjalne traktowanie przez mojego szefa.

Przyjaciółki roześmiały się, a po chwili niebieskie oczy rozszerzyły się z zaskoczenia. Natychmiast nachyliła się w stronę Hermiony, a na jej ustach pojawił się złośliwy uśmiech.

— Twój szef właśnie zaszczycił nas swoją obecnością. Rzadko jada w stołówce — szepnęła, a szatynka podążyła za jej spojrzeniem. Malfoy był w towarzystwie ładnej blondynki, która uśmiechała się do niego promiennie. Poprawił kosmyk włosów swojej znajomej, szepcząc jej do ucha, a ona roześmiała się i złapała go pod ramię. Hermiona natomiast prychnęła zniesmaczona.

— Co za tandeta — skrzywiła się.

— Powinnaś na niego uważać, Herm. Malfoy ma opinię kobieciarza. Podobno żadnej nie odpuści, a one i tak lecą do niego, jak ćmy do światła. Co chwilę widać go z inną ofiarą u boku.

— Naprawdę uważasz, że Malfoy próbowałby mnie poderwać? — zachichotała szatynka. — Obawiam się, że nie będzie mną zainteresowany, Ginny. On w życiu nie pokazałby się w towarzystwie mugolaczki, a poza tym mnie nienawidzi i doskonale wie, że jestem żoną Rona.

— Mimo wszystko bądź ostrożna — ostrzegła ją poważnie rudowłosa. — Możesz się okazać dla niego najcenniejszym trofeum w kolekcji. W końcu im coś jest bardziej dla nas niedostępne, to, tym bardziej tego pragniemy.

Hermiona skinęła głową i raz jeszcze obejrzała się za siebie. Draco w tym samym czasie również na nią spojrzał i uśmiechnął się kpiąco. Była Gryfonka miała wrażenie, że jej żołądek zwija się w ciasny supeł.

~~*~~

— Dziękujemy za zaufanie, panie Ministrze — Draco uśmiechnął się uprzejmie i pokłonił przed niskim mężczyzną. Hermiona powtórzyła jego gest. — Może pan na nas polegać.

— Przyznam, że z początku byłem sceptycznie nastawiony do zmian, które planujesz wprowadzić, ale mile się zaskoczyłem. Członkowie Wizegamotu również są zadowoleni i nie usłyszałem ani jednego sprzeciwu — Minister Magii odprowadził Draco i Hermionę do drzwi i uśmiechnął się dobrodusznie do szatynki. — Ufam zdolnościom analitycznym pani Weasley. Żałuję, że zdecydowała się pani opuścić poprzedni Departament. To dla nich ogromna strata, natomiast pan Malfoy zyskał doskonałego pracownika. Mam nadzieję, że czuje się pani swobodnie w nowym miejscu pracy.

— Och, bardzo dziękuję. Cieszę się, że mogę uczestniczyć w tak ważnym dla czarodziejskiego świata rozwoju — bąknęła nieśmiało Hermiona. — Mimo że pracuję tylko od zaledwie miesiąca, jestem naprawdę zadowolona i nie żałuję zmiany stanowiska.

— Bardzo dobrze, wspaniale — Minister Magii uścisnął ucałował jej dłoń i przeniósł spojrzenie na byłego Ślizgona. — Proszę o nią dbać, panie Malfoy. Pani Weasley to prawdziwy skarb dla całego Ministerstwa Magii. Nie możemy pozwolić sobie na stratę takiego pracownika.

— Ja również nie zamierzam pozwolić jej tak łatwo odejść — Draco skinął głową, po czym przytrzymał Hermionie drzwi na korytarz. — Jeszcze raz dziękujemy za zaufanie.

Malfoy wyszedł z sali rozpraw zaraz za Hermioną i odetchnął ciężko, gdy zostali na korytarzu sami. Zerknął na dziewczynę, uśmiechając się zadziornie.

— Przestań się trząść jak galaretka, już koniec tego przedstawienia — parsknął śmiechem, przyglądając się jej bladej twarzy. — Minister prawie się rozpłynął na twój widok.

— Daj spokój, to był koszmar. Myślałam, że praca z tobą jest okropna, ale wystąpienie przed całym Wizengamotem jest jeszcze gorsze — odgryzła się.

— Mówię to z ciężkim sercem, ale twój pomysł był genialny, Granger. Cały Wizengamot słuchał każdego mojego słowa jak zaczarowany — powiedział do niej z zachwytem, a ona uśmiechnęła się radośnie.

— Mam nadzieję, że premia specjalna jest wciąż aktualna? — zapytała niewinnie, a Draco prychnął w odpowiedzi.

— Zawsze wywiązuję się ze swoich obietnic. Pod koniec tygodnia możesz sprawdzić swoją skrytkę w Banku Gringotta.

— To nie było łatwe zadanie, ale to była nasza wspólna praca, Malfoy. Pomimo twojego ciągłego marudzenia oraz zmiany zdania co kilka dni spisałeś się całkiem nieźle — pochwaliła go nieśmiało.

Draco roześmiał się kpiąco i pokręcił głową, a następnie zatrzymał się w miejscu. Hermiona spojrzała na niego pytająco, ale on wydawał się nieobecny. Po chwili złączył ich spojrzenia i zrobił krok w jej stronę. Szatynka zamarła, gdy stanął przed nią i zagryzła nerwowo wargę. Miała wrażenie, że jej serce przyspiesza swój rytm. Poczuła zapach czekolady oraz mięty, który przyjemnie podrażnił jej zmysły.

— Może w takim razie powinniśmy uczcić nasz sukces wieczorem na kolacji? — zapytał cicho, a jego oczy zalśniły. Hermiona wpatrywała się niego oniemiała przez krótką chwilę.

— Przepraszam, ale nie mogę — pisnęła, czując, że jej dłonie zaczynają się pocić. — To miłe z twojej strony, ale mam plany na wieczór z mężem.

— Daj spokój, przecież z Weasleyem widzisz się codziennie, a ja miewam rzadko wolne wieczory. Powinnaś docenić moją propozycję.

— W takim razie obawiam się, że musisz sobie znaleźć jakieś zastępstwo — uśmiechnęła się do niego złośliwie. — Na pewno nie będziesz miał z tym problemu, prawda?

— Możliwe, jednak to właśnie tobie zawdzięczam dzisiejszy sukces i obawiam się, że znalezienie zastępstwa nie będzie takie łatwe — mruknął, ponownie się do niej przybliżając.

— Z twoich ust to brzmi prawie jak komplement, Malfoy — zachichotała nerwowo, a były Ślizgon odwzajemnił jej uśmiech.

— Powinnaś zapamiętać tę chwilę, bo to się może więcej nie powtórzyć.

— Zaryzykuję — odpowiedziała, spoglądając mu wyzywająco w oczy. — Niechętnie muszę przyznać, że zyskałeś odrobinę więcej wdzięku oraz manier przez te wszystkie lata.

— Ty również zyskałaś to i owo, Granger — blondyn dokładnie przeskanował jej ciało spojrzeniem szarych oczu. Szatynka zagryzła wnętrze policzka, cicho dysząc. — Weasley pewnie trzyma cię pod kloszem, co?

Na wzmiankę o Ronie Hermiona zadrżała i odsunęła się od niego gwałtownie. Zacisnęła wargi w wąską linię i odwróciła od niego spojrzenie, nerwowym ruchem poprawiając włosy. Draco uniósł brwi zaskoczony.

— Powinnam wrócić do pracy — szatynka odchrząknęła. — Mam do przejrzenia kilka akt i...

— Zrób sobie na dzisiaj wolne. To dodatkowa nagroda za twoje wyniki — przerwał jej i włożył ręce do kieszeni, obserwując ją uważnie. — Od jutra jednak wracamy na pełne obroty, jasne?

— Jak zawsze. Jestem gotowa na nowe wyzwania, szefie.

~~*~~

Hermiona ostrożnie otworzyła drzwi domu, niosąc w rękach torbę zakupów. Z uśmiechem ruszyła w kierunku kuchni. Dzisiejszego wieczora chciała przygotować uroczystą kolację, by uczcić swój pierwszy sukces w nowej pracy. Planowała zaserwować ulubione potrawy Rona, a wszystko to ubarwić Winem Skrzatów.

Gdy tylko przekroczyła próg salonu, zatrzymała się przerażona. Na podłodze rozrzucone były puste butelki po alkoholu, część mebli była przewrócona, a większość porcelany rozbita na drobne kawałki. Przyglądając się temu bałaganowi, zaciskała wargi w wąską linię — podświadomie wiedziała, jaką scenę zaraz ujrzy. Jej serce zabiło szybciej z niepokoju.

— Wróciłaś już do swojego męża, najdroższa żono? — Hermiona podniosła wystraszony wzrok na pijanego Rona, który zbliżał się do niej chwiejnym krokiem.

— Tak — pisnęła, starając się zachować swobodny ton głosu. — Malfoy pozwolił mi skończyć pracę szybciej niż planowałam. Był zadowolony z prezentacji, którą przedstawiliśmy przed Wizengamotem oraz Ministrem Magii. Zamierzałam właśnie przygotować dla nas kolację, żeby...

— Malfoy jest dobrym szefem, co? — prychnął Ron, zataczając się niebezpiecznie. — Nie uważasz, że to podejrzane? Pracujecie ze sobą od miesiąca, a on ani razu nie nazwał cię szlamą. Ty również oprócz kilku niewinnych skarg wypowiadasz się o nim w samych pozytywach. Może on ci się podoba, Hermiono?

— Co ty wygadujesz, Ron? — jej wargi zadrżały. — Przecież ja nie...

— Pewnie ten dupek tylko czeka, żeby cię przelecieć — warknął, zbliżając się do niej. Dotknął ręką jej policzka i przesunął po nim palcami. Hermiona drżała ze strachu. — Albo już to zrobił. Przecież ktoś taki jak on jest lepszy od takiego nieudacznika jak ja, prawda?

— Przestań się tak zachowywać. Jesteś pijany i powinieneś się położyć...

— Spałaś z nim?! — Ronald chwycił za jej ramiona i potrząsnął nią mocno. — Powiedz prawdę!

— Nie! Przestań! Puść mnie, Ron! To boli! — jęknęła, próbując się uwolnić z jego uścisku. — Po prostu dobrze się nam razem pracuje, to wszystko!

Była Gryfonka wyrwała się z uścisku męża, a on niespodziewanie uderzył ją w twarz. Głowa szatynki odskoczyła w bok, a w jej oczach zebrały się łzy. Odsunęła się od niego na kilka kroków, dotykając ręką piekącego policzka.

— Jeśli mnie zdradziłaś, to zniszczę waszą dwójkę, rozumiesz?! — wysyczał w jej stronę.

— Nie rozumiem, dlaczego mi to robisz?! Co ja ci takiego zrobiłam?! — po policzkach Hermiony spłynęły łzy. Wpatrywała się w rudzielca przez kilka sekund, ale on bez ostrzeżenia opadł na fotel i zasnął.

Kobieta załkała i wybiegła z domu, zmierzając w stronę pobliskiego parku. Spacerowała kamiennymi dróżkami, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Na dworze zrobiło się już ciemno, a wieczór był wyjątkowo chłodny. Starała się ignorować dreszcze przechodzące przez jej ramiona. Czuła się samotna i zraniona, a łzy wciąż spływały po jej twarzy.

Upłynęła godzina, zanim wkroczyła do ciemnej uliczki i odetchnęła cicho. Przymknęła powieki i deportowała się z głośnym trzaskiem nieopodal wejścia do Ministerstwa Magii. Wkrótce potem już otwierała drzwi biura. Opadła na krzesło pod oknem i złapała twarz w dłonie, nie powstrzymując cichego szlochu, który opuścił jej gardło.

Po niecałej minucie zerwała się z miejsca i zacisnęła dłoń na różdżce, skupiając wzrok na wejściu do gabinetu Malfoya, zza których dochodził hałas. Zmarszczyła brwi i ruszyła ostrożnie w stronę drzwi. Po chwili wahania się otworzyła je z rozmachem i natychmiast zamarła.

Na środku pomieszczenia stał Draco Malfoy i całował opartą o jego biurko zgrabną kobietę w krótkich, czarnych włosach. Para była do połowy rozebrana, a części ich garderoby rozrzucone były wokół nich. Draco obrócił się w stronę Hermiony jak oparzony, a jego oczy rozszerzyły się z zaskoczenia. Jego towarzyszka natomiast pisnęła, próbując rękoma zakryć swoją nagość.

— Przepraszam! Myślałam, że ktoś włamał się do biura! — pisnęła Hermiona, zakrywając oczy. — Już sobie idę!

— Zostajesz, Granger. Zaraz do ciebie przyjdę — odchrząknął ze złością Malfoy, zarzucając na siebie koszulę. Oczy Hermiony szybko przemknęły po jego umięśnionym brzuchu, a jej policzki się zarumieniły. Skinęła sztywno głową i wróciła na swoje miejsce przy biurku. Jej serce biło jak oszalałe. Zagryzła wargi, zerkając co chwilę na drzwi gabinetu Malfoya.

Minęły zaledwie trzy minuty, a drzwi ponownie się otworzyły. Ze środka wybiegła kobieta, zanosząc się płaczem. Nawet nie spojrzała w kierunku byłej Gryfonki. Chwilę po niej pomieszczenie opuścił także Draco i zajął miejsce przy biurku naprzeciwko Hermiony. Wyglądał na odrobinę zmieszanego, ale szatynka miała wrażenie, że jego oczy błyszczą rozbawione.

— Tak mi przykro, Malfoy. Nie wiedziałam, że ktoś będzie tutaj o tej porze — jęknęła przepraszająco. — Ja naprawdę nie chciałam...

— Wyluzuj. Ja też nie spodziewałem się, że ktoś tutaj będzie — mruknął i przyjrzał się jej uważnie. Na jego wargi wkradł się drwiący uśmiech. — Co ty tutaj właściwie robisz? Nie miałaś przypadkiem iść na randkę z Weasleyem?

— Plany się zmieniły — odpowiedziała oschle. — Wpadłam na kilka nowych pomysłów i chciałam je wszystkie zapisać.

— Niesamowite. Jestem tutaj właśnie z tego samego powodu — zawołał, a Hermiona prychnęła i pokręciła głową z rozbawieniem. Draco wykorzystał okazję i zlustrował jej twarz. Pod okiem miała delikatnego siniaka, a policzki były wilgotne. Westchnął ciężko i zacisnął palce w pięść. — Płakałaś, Granger?

— Słucham? Nie, to... — poruszyła się niespokojnie. — Zresztą zostaw mnie w spokoju. To nie twoja, pieprzona, sprawa. Muszę się skupić na pracy.

Draco uniósł brwi, ale nie powiedział nic więcej. Była Gryfonka opuściła głowę, udając, że zanurza się w dokumentacji, jednak jej oczy się nie poruszały. Malfoy najwyraźniej nie zamierzał wyjść. Siedzieli w ciszy przez dobre pół godziny, aż w końcu nie wytrzymała i spojrzała na niego ze złością.

— Czegoś nie rozumiem — warknęła, krzywiąc się oskarżycielsko. — Pracujemy ze sobą już od miesiąca, a ty ani razu nie nazwałeś mnie szlamą, nie groziłeś mi, ani nie zmieszałeś z błotem. Nasza współpraca jest całkiem znośna, a w szkole mną gardziłeś na każdym kroku! O co ci właściwie chodzi? Dlaczego mnie przyjąłeś do pracy?

— Po pierwsze, to sama się przyjęłaś do pracy, zapomniałaś? — zadrwił. — Po drugie, nie mam już szesnastu lat. Wojna wiele zmieniła w moim życiu. Przede wszystkim nauczyłem się, jak powinno traktować się drugiego człowieka. Chyba ci to nie przeszkadza?

Hermiona potrząsnęła głową i odetchnęła cicho.

— Po prostu jestem zaskoczona. Niewiele o tobie słyszałam po wojnie.

— Musiałem pracować nad poprawą wizerunku — odpowiedział, wpatrując się w ścianę nad jej głową. — To był długi i męczący proces. Dołożyłem swoją cegiełkę finansową do odbudowy Hogwartu, stawiłem się na proces w sprawie służby w gronie śmierciożerców, przystąpiłem do prac charytatywnych, wziąłem udział w szkoleniu na aurora. Aż w końcu znalazłem się tutaj. A co z tobą?

— Wróciłam sama do Hogwartu, by ukończyć szkołę i zdać OWTM-y, wzięłam ślub z Ronem, a potem zaczęłam pracę w wielu departamentach. Nie mogłam znaleźć dla siebie idealnego miejsca, więc postanowiłam pracować właśnie tutaj.

— Nuda, co? — prychnął. — Nigdy bym się nie spodziewał, że życie może być tak mało interesujące.

— Z tego, co zdążyłam się ostatnio dowiedzieć, ty akurat nie powinieneś narzekać na nudę, Malfoy — uśmiechnęła się do niego drwiąco. — Dorobiłeś się fortuny, masz wokół siebie wiele kobiet i całkiem sporo imprezujesz. Piszą o tobie nawet w gazetach plotkarskich dla kobiet. Jesteś uważany za idealną partię do wzięcia. Dziedzic Malfoyów, czysta krew i tak dalej...

— Szukałaś o mnie informacji, Granger? — Draco pochylił się do przodu, uśmiechając się łobuzersko. Koszula na jego ramionach napięła się, uwydatniając jego mięśnie. — Niepotrzebnie. Wystarczyło zapytać, a udzieliłbym ci wszystkich informacji.

— Niczego nie szukałam! — spłoniła się, odwracając od niego spojrzenie. — To nie moja wina, że twoja blada twarz pojawia się na większości okładek!

Malfoy roześmiał się głośno i podszedł do jej biurka. Granger spojrzała na niego niepewnie. Blondyn jednak wyciągnął w jej stronę rękę i uniósł brew zachęcająco.

— Wiem, że kiedyś nam się nie układało, ale naprawdę wiele się zmieniło. Mamy taki sam cel, więc proponuję, żebyśmy stworzyli duet. Możemy wiele osiągnąć w tej branży, jeżeli będziemy współpracować.

— Współpracować? Razem? — Hermiona oniemiała. — Nie jestem pewna. Mimo wszystko wciąż pamiętam, co nam zrobiłeś...

— Przepraszam, Granger — wyrzucił z siebie, patrząc jej głęboko w oczy. — Nie wiem jak, ale zrobię wszystko, by to naprawić. To co? Wchodzisz w to?

Hermiona wpatrywała się w niego przez kilka minut, walcząc sama ze sobą. Po chwili jednak odetchnęła i uśmiechnęła się, chwytając za jego dłoń. Miała nadzieję, że nie okaże się naiwna, ufając swojemu dawnemu wrogowi. Nie miała jednak nic do stracenia.

— W końcu i tak jestem twoją asystentką, prawda? — mruknęła. — Dobrany duet brzmi całkiem rozsądnie.

~~*~~

Hermiona skończyła właśnie pisać długi raport, gdy drzwi biura otworzyły się gwałtownie, a do środka wkroczył wysoki, przystojny mulat. Miał śnieżnobiały uśmiech, krótkie włosy zaplecione w warkoczyki oraz srebrny kolczyk w uchu. Ubrany był w idealnie skrojony, na pierwszy rzut oka, drogi garnitur. Rozejrzał się niespiesznie, a jego ciemne oczy rozbłysły, gdy natrafiły na szatynkę.

— Nie miałem pojęcia, że w tym biurze pracują takie piękne damy — zawołał melodyjnie i podszedł do niej, całując szarmancko jej dłoń. — Miło mi poznać, jestem Blaise Zabini. Przyjaciel Draco Malfoya.

— Och, dzień dobry — wymamrotała nieśmiało Hermiona, rumieniąc się delikatnie. Nie mogła uwierzyć, że ten wiecznie śmiejący się Ślizgon, którego zapamiętała, tak bardzo się zmienił. — Hermiona Weasley. Miło mi.

— Weasley? — uniósł brew zaintrygowany, a szatynka uśmiechnęła się krzywo. — Miałem okazję poznać w swoim życiu kilka osób o tym nazwisku i...

— To dosyć popularne nazwisko, zgadza się — przerwała mu szybko i skinęła głową. — Przepraszam, ale jestem odrobinę zajęta. Mogę w czymś pomóc?

— Owszem — mulat wyprostował się i włożył niedbale ręce do kieszeni. — Draco jest u siebie?

— Tak. Pójdę go poinformować, że ma gościa. Proszę chwilę zaczekać...

— Nie ma takiej potrzeby. Sam to załatwię — zamruczał wesoło i odwrócił się w stronę gabinetu Malfoya. Na jego usta wkradł się kpiący, niemal diabelski, uśmiech — Wychodź, dziubasku! Twój ukochany już na ciebie czeka!

— Czy ty jesteś normalny, Zabini?! Chociaż raz przymknij tę swoją irytującą gębę! — Malfoy wyskoczył z pomieszczenia poirytowany, piorunując swojego przyjaciela wzrokiem. — Pracuję, idioto!

— Chciałem ci tylko przypomnieć, że jesteśmy umówieni na obiad, stary — Zabini wzruszył ramionami. — Chyba nie zapomniałeś?

— Nawet gdybym próbował, nie pozwoliłbyś mi zapomnieć — warknął w odpowiedzi i pogładził nerwowo swoją brodę. — Skoro już tutaj przylazłeś, to chodźmy. I tak nie będę się przez ciebie umiał skupić.

— A może Hermiona by chciała nam towarzyszyć? — Blaise zwrócił się w stronę szatynki i obdarzył ją czarującym uśmiechem. — Posiłek zawsze smakuje lepiej w towarzystwie pięknej kobiety.

— Och — Hermiona zaczerwieniła się i wygięła nerwowo palce. Zerknęła przelotnie na Draco, który uniósł brwi oczekująco. — Dziękuję za zaproszenie, ale mam sporo pracy. Może następnym razem.

— Szkoda. Następnym razem jednak nie przyjmę odmowy! — mulat zagroził palcem i również spojrzał na blondyna. — Nie możesz tak przepracowywać swoich pracowników, bo wszyscy się zwolnią i przejdą do mojej firmy. Zapewne będę w stanie podwoić ich wypłatę.

— Jednego dnia by z tobą nie wytrzymali i wrócili do mnie z podkulonymi ogonami — Draco prychnął i pchnął przyjaciela w stronę wyjścia, rzucając Hermionie zrezygnowane spojrzenie. — Rusz się, zrobiłem się głodny od twojego gadania. Im szybciej zaczniemy, tym szybciej będę miał spokój.

Draco i Blaise wyszli wspólnie z biura i skierowali się do mugolskiej restauracji w pobliżu Ministerstwa Magii, w której najczęściej jadali. Usiedli przy swoim ulubionym stoliku w kącie lokalu, przeglądając kartę dań. Po kilku minutach podeszła do nich kelnerka, by przyjąć zamówienie, trzepocząc przy tym zalotnie rzęsami. Gdy Zabini skończył zamawiać, podziękował jej i obdarował swoim olśniewającym uśmiechem, co Malfoy skwitował wymowną miną.

— Nie mam pojęcia, dlaczego to wciąż na nie działa — westchnął blondyn i odchylił się na krześle znudzony. — Kobiety powinny bardziej panować nad swoim instynktem.

— Skoro mowa o kobietach, to czy ta gorąca laska w twoim biurze to naprawdę Granger? No wiesz, ta kujonka z Gryffindoru? — zapytał ożywiony mulat, nachylając się w stronę Draco. — Zapamiętałem ją trochę inaczej. Burza poplątanych loków, szerokie swetry oraz krawat zapięty pod samą szyję.

— Teraz już Weasley, ale owszem, to ona — odparł zgryźliwie, a Blaise uniósł znacząco brew.

— Spałeś z nią? — zakpił.

— Zwariowałeś, Zabini?! Miałbym przespać się z Granger?! — syknął w odpowiedzi Malfoy i zmiażdżył przyjaciela wzrokiem.

— Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że przeszkadza ci jej krew? Dobrze wiem, że takie kobiety kręcą cię teraz najbardziej, stary.

— Ona jest mężatką, do cholery.

— Nigdy ci to jakoś nie przeszkadzało — prychnął zgryźliwie.

— Nie chcę sypiać ze swoją pracownicą — naciskał.

— To też ci nigdy nie przeszkadzało.

Draco przewrócił oczami i westchnął. Miał ochotę potrząsnąć swoim przyjacielem.

— Mimo wszystko Granger jest moim najlepszym pracownikiem i nie mam zamiaru jej zmieniać — sarknął ze złością. — Poza tym ona jest zupełnie inna. Ma swoje zasady. Jest inteligentna i pyskata, ale można z nią porozmawiać o wszystkim. Nie zauważyłem, żeby interesował ją świat, w którym się obracam.

— To całkiem dobrze o niej świadczy, ponieważ zazwyczaj sięgasz do tych mniej inteligentnych. Chyba te wykształcone cię przytłaczają — uśmiechnął się znacząco Blaise, a jego oczy nagle rozbłysły diabelskim blaskiem. — Twoja ulubienica chyba właśnie postanowiła sobie zrobić przerwę i przyszła na obiad.

Malfoy odwrócił się jak oparzony. Hermiona weszła samotnie do restauracji, rozglądając się za wolnym miejscem. Prawdopodobnie przyszła tutaj, bo myślała, że wraz z Blaisem postanowili zjeść w stołówce. Zazwyczaj tam się stołowała.

Nim zdążył zareagować, Blaise uniósł rękę i pomachał w jej stronę.

— To chyba przeznaczenie! Siadaj! — zawołał.

Hermiona spojrzała na nich zaskoczona, ale podeszła nieśmiało do ich stolika i uśmiechnęła się krzywo. Malfoy obserwował ją uważnie, bębniąc palcami w blat.

— Nie stój tak, Granger — burknął. — Zabini i tak nie odpuści.

— Ma rację — Blaise skinął ochoczo głową i machnął ręką na kelnerkę, przy okazji wskazując Hermionie miejsce obok siebie.

Była Gryfonka odetchnęła cicho, ale usiadła na wskazanym miejscu i złożyła zamówienie nachmurzonej kelnerce.

— Nie wiem, czy pamiętasz, ale chodziliśmy razem do Hogwartu — Zabini od razu nachylił się w jej stronę. — Byłem w Slytherinie i...

— Pamiętam — przerwała mu i uśmiechnęła się przyjaźnie. — Swojego czasu należeliśmy również do Klubu Ślimaka. Moja przyjaciółka, Ginny, potraktowała cię upiorogackiem.

— Rzeczywiście! — zawołał radośnie i klasnął w dłonie. — Czy Ginny Weasley wciąż umawia się z Potterem? A może jest wolna?

— Już są kilka lat po ślubie, ale pozdrowię ją od ciebie, gdy tylko ją spotkam — zapewniła, na co mulat wydał z siebie zawiedziony dźwięk.

— Słyszałem o tobie wiele dobrego, Hermiono. Draco potrafi chwalić cię całymi godzinami — Blaise odchrząknął, a Draco warknął ostrzegawczo, jednak Zabini nie wyglądał na przejętego. — Dobrze się z nim pracuje?

— Tak. Całkiem nieźle — mruknęła i zerknęła przelotnie na swojego szefa. — Czasami jest dość narcystyczny, egoistyczny, protekcjonalny i irytujący, ale zdążyłam się przyzwyczaić.

— Nie zapominaj, że siedzę obok — prychnął Malfoy. — Ty za to jesteś przemądrzała, zbyt perfekcyjna oraz nadgorliwa. Nie wspomnę o wścibstwie oraz o tym, że nie pukasz do drzwi, gdy...

— Przecież przeprosiłam! — zawołała ze złością, a Draco uśmiechnął się kpiąco. Blaise natomiast uniósł ręce w kojącym geście.

— Spokojnie, moi drodzy! Potraktujmy ten obiad jako spotkanie znajomych po latach. Zero pracy — zarządził i przyjrzał się im twarzom groźnie. Gdy nie usłyszał sprzeciwu, ponownie zwrócił się do Hermiony. — Podobno wiele razy zmieniłaś pracę, to prawda?

— Tak — burknęła, wciąż patrząc spode łba na Malfoya. — Na początku studiowałam medycynę, ale potem postanowiłam dołączyć do Ministerstwa Magii. Przez pierwszy rok zajmowałam się magicznymi stworzeniami, potem należałam do Niewymownych. Miałam również krótki epizod w Departamencie Kontroli. Właściwie byłam prawie wszędzie, ale skończyłam w Biurze Aurorów. Zaczynam poważnie myśleć nad przejściem przez szkolenie.

— Jesteś niesamowita — zagwizdał mulat. — Już wiem, dlaczego Draco tak sobie chwali pracę z tobą.

— A co z tobą? — zapytała zaciekawiona. — Nie widziałam cię nigdy w Ministerstwie.

— Otworzyłem własną firmę. Produkujemy miotły wyścigowe i muszę się pochwalić, że zajmujemy już drugie miejsce w rankingu sprzedaży — machnął ręką znudzony. — W sumie nic ciekawego. Poza tym jestem samotnym wilkiem, wciąż poszukującym miłości. Tak samo, jak Draco. Nie mogę trafić na tę jedyną. Słyszałem natomiast, że ty wzięłaś ślub z Ronem Weasleyem.

— Tak, to prawda — jej ramiona zesztywniały. — Wzięliśmy ślub, gdy tylko skończyłam szkołę.

— Weasley to prawdziwy szczęściarz. Nie macie dzieci?

— Nie — odpowiedziała szybko i z ulgą przyjęła, że kelnerka przyniosła gotowe dania. Draco przyjrzał się uważnie szatynce. Miał wrażenie, że coś ukrywa. — Wygląda przepysznie, prawda? Nie sądziłam, że jadacie w mugolskich restauracjach.

— Wiele o nas jeszcze nie wiesz.

Hermiona nie miała pojęcia, że czas w towarzystwie byłych Ślizgonów tak szybko jej zleci. Wspominali bal, bójki na przerwie, uderzenie Malfoya w nos, obowiązki prefektów, a nawet Brygadę Inkwizycyjną czy imprezy w pokojach wspólnych. Od dawna nie czuła się tak swobodnie. Blaise był prawdziwą duszą towarzystwa i nie potrafiła powstrzymać się od ciągłego śmiechu. Draco natomiast wydawał się odrobinę zażenowany przyjacielem, ale mimo to chętnie dołączył do rozmowy, co jakiś czas rzucając w jej stronę kąśliwe, ale nie obraźliwe zaczepki. Wydawał się przy tym naturalny i wesoły. Przez krótką chwilę miała wrażenie, jakby znali się od zawsze. Podświadomie jednak czuła, że w jakiś pokrętny sposób jest to zdrada długoletniej przyjaźni, która łączyła ją z Harrym i Ronem...

— Koniecznie musimy wybrać się kiedyś na jakiegoś drinka — powiedział Blaise, gdy się żegnali. — Możesz zabrać ze sobą swoją uroczą szwagierkę. Chętnie wrócę do rozmów o upiorogacku.

— Chętnie — Hermiona zachichotała. — Miło było cię zobaczyć, Blaise.

— Chodź, Granger. Dość tych uprzejmości i ploteczek — przewrócił oczami Draco i złapał ją za łokieć, prowadząc w stronę budynku Ministerstwa Magii.

Hermiona uśmiechnęła się do niego wesoło. Tak. Zdecydowanie była najgorszą przyjaciółką na świecie.

~~*~~

Draco rozmasował pulsujące skronie, próbując się skupić, jednak litery wydawały się umykać sprzed jego oczu. Miał dosyć. Wszystko bolało go od ciągłego siedzenia w miejscu, ale nie mógł odpuścić. W pewnym momencie jego pracę przerwało pukanie do drzwi.

— Wejść — sarknął rozdrażniony. W drzwiach pojawiła się była Gryfonka. Wymusił z siebie kpiący uśmiech i uniósł brew. — Niesamowite, więc jednak potrafisz pukać, Granger?

— Wciąż tutaj jesteś? — zignorowała jego zaczepkę i pokręciła głową z niedowierzaniem. — Wiesz, która godzina?

— Późna — westchnął ciężko i zlustrował ją uważnym spojrzeniem. — Więc co ty tutaj jeszcze robisz? Skończyłaś pracę kilka godzin temu.

— Miałam coś do dokończenia — odpowiedziała wymijająco. — Nie powinieneś się tak przemęczać. Domyślam się, że chcesz dobrze wypaść na kolejnym spotkaniu, ale wziąłeś za dużo pracy na siebie. Dobrze wiem, że nocujesz w biurze od kilku dni.

— Tobie też ostatnio nie spieszy się do domu. Potrafisz siedzieć tutaj przez cały dzień — prychnął. — Powinienem dawać przykład swoim pracownikom, prawda? Muszę wymagać więcej od siebie niż od mojej asystentki.

— Powinieneś też o siebie zadbać — odpowiedziała ostro i wywróciła oczami. — Przyniosłam ci coś ciepłego do zjedzenia na kolację. Wyglądasz marnie, bo prawie w ogóle nie jadasz...

— Naprawdę musi być ze mną kiepsko, skoro mnie dokarmiasz — uśmiechnął się zaskoczony, gdy postawiła przed nim posiłek. Wszystko to, co lubił. — Dzięki, Granger.

— Postaraj się zjeść wszystko — zarządziła i również się do niego uśmiechnęła. — Pójdę już. Nie chcę ci przeszkadzać...

— Zostań i zjedz ze mną. Przygotowałaś ucztę dla całej armii — Draco zerknął na nią z ukosa. Hermiona przyjrzała mu się niepewnie, po czym usiadła na krześle naprzeciwko niego i wzięła jedną z kanapek do ust. Były Ślizgon uśmiechnął się drwiąco.

— Też zamierzam dzisiaj tutaj nocować — poinformowała go obojętnie. — Szybciej się z tym uporamy we dwoje.

— Nie musisz...

— Ale chcę — przerwała mu i wygięła usta w aroganckim uśmiechu. — Dobrze wiesz, że to zrobię. Zawsze robiłam to, na co mam ochotę. Gdy byliśmy prefektami, zawsze musiałeś to złośliwie skomentować.

— Bo to było irytujące. Każdy patrol z tobą był gorszy niż szlaban u Filcha...

— Ty za to w ogóle ignorowałeś obowiązki prefekta! — fuknęła oburzona. — Zezwalałeś nawet na zakrapiane imprezy w Pokoju Wspólnym!

— To były najlepsze imprezy w zamku, a ty jesteś zazdrosna, bo Gryfoni nie byli zapraszani!

— Zazdrosna?! — parsknęła z niedowierzaniem. — Chyba nie masz pojęcia, o czym mówisz! Zawsze wolałam spędzić wieczór z książką w ręku, niż zataczać się pijana po parkiecie z głośnymi nastolatkami!

— Może cię zaskoczę, ale ja również nie pogardzę dobrą książką — odparł. — To nie znaczy jednak, że nie lubię imprezować. Co ty masz z życia, dziewczyno?

— Czasami sama się zastanawiam — szepnęła, ale szybko się zreflektowała. — Przyznaj się, że bolało cię, że miałam lepsze oceny od ciebie!

— Błagam cię, nie pogrążaj się...

— Wciąż jesteś chamem, Malfoy — uśmiechnęła się złośliwie. — Nie mam pojęcia, dlaczego ktoś zrobił cię szefem Biura Aurorów...

— Niezaprzeczalnie urok osobisty oraz niezrównane umiejętności walki miały na to wpływ — zażartował. — Bardziej jestem zaskoczony tym, że ktoś z inteligencją Longbottoma został nauczycielem. Przecież on był gorszy nawet od Goyla...

— Ale w Zielarstwie był naprawdę dobry — próbowała bronić przyjaciela, ale blondyn pokręcił głową nieprzekonany.

— Jeżeli będę miał kiedyś dziecko, to zastanowię się nad zapisem do Hogwartu....

Hermiona posłała mu miażdżące spojrzenie, ale mimowolnie się uśmiechnęła. Po jakimś czasie spojrzała na zegar i poczuła, że krew odpłynęła jej z twarzy. Siedziała z Malfoyem już od kilku godzin, wspominając szkolne czasy, opowiadając żarty oraz obgadując pracowników Ministerstwa Magii. Draco polecił jej również książkę, którą od dawna chciała przeczytać, więc pogrążyli się w rozmowie na temat literatury.

— Godryku! Jest już prawie druga w nocy, a my nawet nie zaczęliśmy pracować! — pisnęła. Draco również zerknął na zegarek zaskoczony, ale wzruszył ramionami. W tej chwili czuł taki spokój oraz rozluźnienie, że nic mu nie przeszkadzało.

— Wyluzuj. Wszystko nadrobimy w ciągu godziny — puścił jej oczko. — Poza tym, twój szef ciężko pracował, zanim tutaj przyszłaś. Chcesz zobaczyć?

Hermiona wzięła od niego zapisany pergamin i odetchnęła z ulgą. Nie byli na straconej pozycji. Spędzona noc w biurze zdecydowanie nie była stratą czasu, jednak żadne z nich nie zdawało sobie sprawy, że to nie będzie jedyna noc spędzona w biurze nad ślęczeniem nad dokumentami. Spędzili ich jeszcze kilka, nie wiedząc, jak wiele to zmieni w ich relacji...

~~*~~

— Cholerny krawat! — Draco syknął na swoje odbicie w lustrze i zerknął niespokojnie na zegarek. Od kilkunastu minut męczył się z zawiązaniem krawata, a za niecałe pół godziny musi się stawić na spotkaniu z Ministrem Magii. — Szlag by to wszystko!

— Co ty wyprawiasz? — Hermiona weszła do biura i zmarszczyła z rozbawieniem brwi, obserwując pieklącego się Malfoya. Od dawna nie widziała go tak zdenerwowanego.

— Nie widać?! Nie mogę zawiązać tego cholerstwa! — warknął, nie patrząc na nią. — Za chwilę mam spotkanie z Ministrem Magii, a nie pamiętam już nic, co chciałem mu przedstawić! Jestem skończony!

Hermiona westchnęła zniecierpliwiona i powoli zbliżyła się do niego. Draco drgnął, gdy odsunęła jego ręce i zaczęła wiązać z precyzją jego krawat. Była stanowczo za blisko, ale unoszący się wokół niej zapach fiołków przyjemnie go odurzył. Jego oddech zwolnił, gdy przyjrzał się jej skupionej twarzy. Nagle w pomieszczeniu zrobiło się gorąco.

— Powinieneś lepiej organizować swój czas, zamiast spotykać się co chwilę z inną dziewczyną — mamrotała szatynka, ciągnąc nerwowo za kołnierzyk jego koszuli. — Masz szczęście, że wszystko wcześniej przygotowałam. Jeżeli czegoś zapomnisz, po prostu spójrz w notatki.

— Tak się składa, że jedyną dziewczyną, z którą spędzałem ostatnie noce, jesteś ty — uśmiechnął się kpiąco, a Hermiona zaczerwieniła się i odsunęła od niego. Starała się nie patrzeć w jego oczy.

— Gotowe. Wyglądasz całkiem przyzwoicie — powiedziała i uśmiechnęła się nieśmiało. — Przestań panikować, przecież jesteś świetnie przygotowany. Pracowałeś nad tym cały ostatni tydzień. Wiecznie nocowałeś w biurze...

— To nie ma znaczenia. To naprawdę ważne spotkanie, Granger...

— Dlatego odpowiednio wszystko zorganizowałam — przerwała mu i wyciągnęła w jego stronę kubek z parującą kawą oraz tabliczkę czekolady. — Przygotowałam twoją ulubioną podwójną kawę z mlekiem oraz zrobiłam zapas miętowej czekolady. Wiem, że bez tego panikujesz, więc nie wypuszczę cię stąd bez twojego małego rytuału. Nasza ciężka praca nie może się przecież zmarnować, prawda?

— Skąd wiedziałaś o tym wszystkim? — Draco spojrzał na nią zaskoczony. — Jesteś niesamowita, Granger...

— Jestem twoją asystentką, zapomniałeś? — zapytała z cwanym uśmiechem. — Wiem o tobie wszystko.

— Jesteś absolutnie pewna, że wszystko? — wychrypiał i przybliżył się do niej. Wolną ręką poprawił opadający jej na oczy loczek, po czym starł opuszką palca czekoladę z kącika jej warg. Jej miękkie usta nigdy nie wydawały się tak kuszące, jak teraz. Nachylił się do jej twarzy. — Więc zgadnij, o czym teraz myślę.

Hermionę przeszedł dreszcz wzdłuż całego kręgosłupa. Zerknęła na byłego Ślizgona, wciągając powietrze w płuca. Zagryzła nerwowo wargę, gdy ich spojrzenia się spotkały. Nie mogła ulec sile jego nacisku, choć jej oczy mimowolnie wędrowały do jego wygiętych w łobuzerski uśmiech ust. Miała wrażenie, że powietrze między nimi iskrzy, a w pomieszczeniu zrobiło się naprawdę duszno.

— Zrobiło się późno. Powinieneś się pospieszyć, bo się spóźnisz — wychrypiała, odsuwając się na bezpieczną odległość. — Nie spieprz tego, Malfoy.

~~*~~

Draco Malfoy wpatrywał się dumnie w swoją nagrodę za zasługi dla Ministerstwa Magii. Był naprawdę wdzięczny, że pół roku temu Hermiona Granger pojawiła się w jego biurze i w pokrętny sposób została jego prawą ręką. Mógł polegać na niej w każdej chwili. Była sumienna, inteligentna i pracowita oraz — co najbardziej w niej cenił — wiedziała o nim wszystko. Znała jego nawyki, preferencje i styl pracy. Przez cały okres ich współpracy nie zawiodła go ani razu; zawsze pojawiała się tam, gdzie akurat powinna, z gotowym planem wsparcia. Mimo że często sobie dokuczali, stanowili duet. Niezniszczalną drużynę.

Jedynym jej mankamentem było to, że miała męża. Mimo sporadycznych wzmianek o życiu prywatnym zawsze zachowywała dyskrecję co do szczegółów swojego małżeństwa. Malfoyowi zdawało się, że szatynka nosi pewien sekret, którego boi się wyznać, nawet przed samą sobą.

Draco był przyzwyczajony do zainteresowania ze strony płci pięknej, ale Hermiona stanowiła dla niego zagadkę. Miał wrażenie, że łączy ich niesamowita więź porozumienia, którą ona odwzajemnia. Czasami powstrzymywał się przed dotknięciem jej lub zbliżeniem się do niej za bardzo. Nie chciał jej spłoszyć — choć w ostatnim czasie coraz trudniej było mu nad sobą panować. Intrygowała go z każdym dniem coraz bardziej i nie potrafił panować nad emocjami, gdy pojawiała się w zasięgu jego wzroku.

— Zanudzam cię, tak? — Hermiona westchnęła i pomachała ręką przed jego twarzą.

— Nie, dlaczego tak uważasz? — Draco oderwał się nieprzytomnym spojrzeniem od jej roześmianych ust.

— Od kilku minut nabijasz bezczynnie groszek na widelec i nie odpowiadasz na moje pytania — zmarszczyła brwi zaniepokojona. — Wszystko w porządku? Od jakiegoś czasu zachowujesz się dziwnie, Draco.

Malfoy prychnął rozdrażniony i rozejrzał się po stołówce, w której jedli obiad. Kiedyś rzadko się tutaj pojawiał, jednak od jakiegoś czasu wraz z Granger przychodzili tutaj codziennie. Rozmawiali o pracy, ale także na przyziemne tematy. Często ich rozmowy dotyczyły książek, rodziny czy spraw prywatnych. Zanim się obejrzał, ich relacja zrobiła się dosyć przyjacielska, a on naprawdę polubił jej towarzystwo.

— Jestem po prostu odrobinę zmęczony — westchnął i uśmiechnął się krzywo. — Mówiłaś o fotografowaniu, prawda? Chcesz, żebym został twoim modelem? Jeżeli będą to nagie sesje, to poważnie się nad tym zastanowię.

— Myślę, że poradzę sobie bez ciebie. Blaise zaproponował to samo i chyba przyjmę jego propozycję — prychnęła, uśmiechając się złośliwie. — A tak poważnie, to od dziecka marzyłam o podróżach w piękne miejsca. Chciałam zobaczyć cały świat. Zwiedzać zabytki, obcować z naturą, cieszyć się bajkowymi plażami. Pragnęłam wszystko to uwiecznić na fotografiach. Moje życie miało jednak inne plany.

— Jeszcze wszystko przed tobą. Jeżeli będziesz grzeczna, to dostaniesz urlop na cały okres wakacyjny — uśmiechnął się łobuzersko. — Mam nadzieję, że wyślesz mi fotkę z plaży w skąpym bikini.

— Jesteś taki zabawny — Hermiona posłała mu karcące spojrzenie i odwróciła wzrok. — Nie martw się, raczej nie będę potrzebowała urlopu. Ron nienawidzi podróżować poza Wielką Brytanię, więc...

Nagle urwała, a Draco uniósł brwi. Wiedział, że tutaj ich rozmowa się skończy. Za każdym razem tak było, gdy temat przypadkowo skierował się na jej męża.

— Zresztą nieważne — machnęła ręką, siląc się na uśmiech. — Wspomniałeś, że masz wieczorem jakieś ważne spotkanie, tak? Randka?

Draco skinął niechętnie głową i wykrzywił wargi w kpiącym uśmiechu. Odniósł wrażenie, że oczy dziewczyny odrobinę przygasły. Była Gryfonka westchnęła cicho i umieściła wzrok w talerzu, byle na niego nie patrzeć. Coś w jej sercu zakuło boleśnie. Zacisnęła palce na widelcu i przygryzła wnętrze policzka. Przecież nie mogła być zazdrosna o Malfoya. Jest mężatką, a on ma swoje własne życie.

— Muszę dotrzymać towarzystwa pewnej damie w opałach. Jej bogaty tatuś zaaranżował nam randkę. Chyba liczy na szybki ślub — wzruszył ramionami obojętnie.

— Niech zgadnę; musisz pomóc wysokiej, zgrabnej blondynce z wyjątkowo obfitym biustem? Koniecznie arystokratce o perfekcyjnie czystej krwi — zironizowała.

— Jak zwykle trafiłaś w punkt, Granger — zaklaskał od niechcenia, a ona przewróciła oczami.

— Odrobinę poznałam się na twoich preferencjach.

— Tak się składa, że tutaj się mylisz — Draco uśmiechnął się wesoło. — Ostatnio spotykałem się również z kilkoma uroczymi mugolkami oraz czarownicami półkrwi. Muszę przyznać, że to doświadczenie było bardzo intrygujące.

— Co takiego?! — Hermiona uniosła brwi nieprzekonana, ale jej oczy rozszerzyły się zaskoczone. — Ty?!

— Zgadza się. Wszystkie miały sporo do zaoferowania. Poza tym to całkiem zabawne, że część z nich nie miała pojęcia, że magia naprawdę istnieje — parsknął i utkwił w niej spojrzenie. Po chwili nachylił się nad stołem, zbliżając do jej twarzy. — Po wojnie wiele się zmieniło, Granger. Nie masz nawet pojęcia jak wiele...

Hermiona poczuła nieprzyjemne skurcze w gardle, a jej skóra zaczęła się elektryzować. Tak. Teraz była naprawdę zazdrosna, czego nie mogła sobie wybaczyć...

~~*~~

Były Ślizgon spojrzał ze znużeniem na siedzącą obok niego blondynkę. Od dwóch godzin przebywali w klubie nocnym, nad ich głowami dudniła muzyka, a on pochłaniał już szóstego drinka. Charlotte była atrakcyjną kobietą, ale nawet spora dawka alkoholu nie zwiększyła zainteresowania jej osobą. Mimo jego dezaprobaty wciąż próbowała go na każdym kroku uwieść. Wdzięczyła się, tańczyła dla niego i otwarcie obnażała swoje wdzięki przed nim, dając mu do zrozumienia, że chętnie poszłaby z nim do łóżka.

Nieustannie kiwał głową na znak, że słucha z zainteresowaniem o kosztownej torebce, którą jej kupił albo o porannym fryzjerze próbującym zniszczyć jej włosy, ponieważ pozazdrościł jej urody.

Draco już od dawna miał wrażenie, że arystokratki o niezmąconym rodowodzie są skrajnie próżne oraz łatwe do zdobycia. Każde spotkanie kończyło się w łóżku bez perspektyw na kontynuację znajomości, dlatego stanowczo wolał wybrać się na ciekawszą randkę z kobietą o niższym statusie w magicznym świecie lub poza nim.

Świat mugoli fascynował go, choć z początku wstydził się do tego przyznać. Od najmłodszych lat wpajano mu przekonanie o niższości mugoli względem czarodziejów. Po zakończeniu wojny jednak jego postrzeganie uległo diametralnej zmianie, więc zasmakował również w kobietach, które nie spełniały ideału partnerki według norm narzuconych przez rodzinę.

Mimo różnorodności partnerek nie miał okazji poznać żadnej, z którą chciałby nawiązać relację emocjonalną przewyższającą niezobowiązujący seks.

Wyjątkiem była Granger. Ona zdecydowanie posiadała wiele atrakcyjnych cech, które oferowały dużo więcej niż tylko niesamowitą urodę. Miała błyskotliwy umysł, była zabawna, oczytana i urocza. Nie oceniała go pod względem pieniędzy czy pozycji społecznej.

Jego myśli automatycznie powędrowały do byłej Gryfonki. Zastanawiał się, gdzie jest i co robi o tej godzinie. W końcu było już dosyć późno, więc zapewne leży w łóżku, otoczona ramionami Weasleya. Na samą tę myśl skrzywił się i zacisnął palce w pięści.

— Wszystko w porządku, Draco? — głos Charlotte przywołał go do rozsądku. Przeniósł na nią niechętnie spojrzenie i obdarzył chłodnym uśmiechem.

— Przykro mi, ale nic z tego nie będzie — oznajmił obojętnie, po czym wstał i po prostu opuścił klub. Gdy wyszedł na zewnątrz, poczuł niesamowitą ulgę. Od dawna takie spotkania nie przynosiły mu satysfakcji.

Draco rozejrzał się wokoło, wzdychając. Próbował się skupić, ale nie potrafił tego zrobić, a płynący jego żyłami alkohol niczego dodatkowo nie ułatwiał. Czuł ból każdego mięśnia, a jego głowa wirowała i pękała. Nie mógł jednak wrócić do domu, ponieważ emocje by go rozniosły, więc postanowił zaszyć się do rana w biurze.

Po kilkunastu minutach wkroczył do swojego gabinetu, lecz gdy tylko przekroczył próg, zatrzymał się w półkroku. Hermiona siedziała skulona nad stosem dokumentów, gorączkowo coś notując.

— Co ty tutaj robisz o tej godzinie? — wybełkotał, starając się panować nad swoim głosem. Nie spodziewał się jej tutaj zobaczyć.

— Nie mogłam spać — mruknęła, również zaskoczona jego widokiem, po czym uniosła brwi. — Zresztą mogłabym ci zadać to samo pytanie. Randka się już skończyła?

— Jak widać — burknął w odpowiedzi i opadł ciężko na fotel obok niej. Przez chwilę przyglądał się jej bez słowa, a następnie odchylił się do tyłu. — Mam coś dla ciebie.

— Dla mnie? Co takiego?

— Pamiętasz tę książkę, o której ostatnio rozmawialiśmy? — przywołał do siebie opasły tom. — Wczoraj skończyłem czytać coś podobnego i pomyślałem, że może ci się spodobać.

— Dziękuję! — Hermiony oczy rozbłysły radośnie, a Draco parsknął pod nosem kpiąco. Granger zawsze cieszyła się z niewielkich gestów, co zawsze go rozczulało.

— Nad czym pracujesz? — odchrząknął, całą siłą woli starając się odwrócić spojrzenie od jej błyszczących oczu.

— Chciałam przygotować dokumenty dla aurorów, którzy mają opuścić teren Wielkiej Brytanii. Wszystkie zgody, nakazy i zezwolenia jednak okazały się ogromem papierkowej roboty. To nie będzie takie łatwe, jak myślałam.

— Też chciałem się za to zabrać — założył ręce na piersi.

Hermiona rozmasowała ramiona, pokręciła głową w każdą stronę i rozciągnęła nogi z cichym jękiem. Siedziała tutaj od rana i już miała dość, ale nie chciała wracać do domu. I tak nie mogłaby zasnąć.

Draco przygryzł wnętrze policzka.

— Może, skoro i tak oboje chcieliśmy nad tym pracować, to zmienimy miejsce pracy na coś wygodniejszego? — mruknął. Walczył ze swoimi myślami już od dawna, ale ostatecznie przegrał.

— Co masz na myśli?

— Kanapa nie będzie zbyt wygodna dla naszej dwójki, ale możemy przenieść się do mnie — wyrzucił z siebie szybko. Hermiona spojrzała na niego zaskoczona i zmarszczyła brwi niepewnie.

— Czy ty proponujesz, żebyśmy...

— Żebyśmy przenieśli się do mojego domu — doprecyzował, uderzając się mentalnie w twarz. — Bez żadnych domysłów ani podtekstów. Gwarantuję nietykalność.

— No nie wiem... — Hermiona nie wyglądała na przekonaną. — To trochę dziwne, żeby szef i jego asystentka pracowali nocą w jego domu, prawda?

— Pieprzyć to. Musimy to skończyć jak najszybciej, a nawet jakbyśmy wyczarowali tutaj masażystę, to otoczenie już nam nie służy.

Szatynka zagryzła wargę. Bała się. Nie wiedziała, co może się wydarzyć, jeżeli będzie sama z Malfoyem w jego domu. W końcu to było bardzo intymne miejsce...

— Zgoda, Malfoy — szepnęła po dłuższej chwili. — Ale jeżeli coś głupiego wpadnie ci do głowy...

— To znowu mnie walniesz w nos — uniósł rękę obronnie, a następnie wyciągnął ją w jej stronę. — Deportuję nas.

Hermiona wahała się krótką chwilę, aż w końcu złączyła ich dłonie, a jej ciałem natychmiast wstrząsnął przyjemny dreszcz. Draco ścisnął jej rękę delikatnie, po czym deportował ich prosto do swojego salonu. Szatynka z szokiem rozejrzała się po pomieszczeniu. Podejrzewała, że Malfoy opływa w luksusy, ale to, co zobaczyła, przeszło jej najśmielsze oczekiwania.

— Chcesz się czegoś napić? — zapytał, odrobinę spięty.

— Poproszę o herbatę — wymamrotała, unikając kontaktu wzrokowego.

Były Ślizgon zaprowadził ją na miękką kanapę i przywołał dwa kubki z parującą herbatą. Szatynka szybko wzięła jeden z nich do rąk, by załagodzić ich drżenie. Czuła się nieswojo w tym miejscu, świadoma, że są tutaj całkowicie sami. Zerknęła na swojego szefa kątem oka, przegryzając wnętrze policzka i wypuściła kubek z rąk. Doskoczyła do niego z przerażeniem malującym się na jej twarzy i potrząsnęła jego ramieniem. Blondyn był blady niczym ściana, a włosy kleiły się do jego wilgotnej twarzy. Miał przymknięte powieki i oddychał ciężko.

— Co się dzieje, Draco?! — wychrypiała. — Źle się czujesz?! Wyglądasz okropnie...

— Bywało gorzej — wymamrotał słabo, usiłując się do niej uśmiechnąć. — Nie panikuj, Granger. Po prostu za dużo wypiłem i...

— To nie wina alkoholu — odgarnęła włosy z jego czoła i przyłożyła do niego dłoń. — Jesteś cały rozpalony!

— Nie ma się co dziwić — prychnął kpiąco i zaczął kaszleć. Hermiona zacisnęła wargi w wąską linię. — Odrobinę kręci mi się w głowie i chyba mi słabo...

— Zaprowadzę cię do łóżka i poszukam jakieś leki — zadecydowała i pomogła mu się podnieść z kanapy. — Gdzie twoja sypialnia?

— Po schodach w prawo. Tylko pamiętaj, że to ty zaciągasz mnie do łóżka, więc nie próbuj mnie bić.

Hermiona przewróciła oczami i przerzuciła jego ramię za swoją szyję, po czym zaprowadziła go we wskazane miejsce. W końcu położyła go na wysokim łóżku i wyciągnęła z kieszeni różdżkę. Mamrotała zaklęcia diagnostyczne nad jego ciałem, oceniając uważnie jego stan zdrowia. Po kilku minutach odsunęła się od niego i odetchnęła z ulgą.

— Wygląda na to, że to nic groźnego, ale jesteś bardzo zmęczony i odwodniony. Będziesz musiał odpocząć kilka dni, by się zregenerować. Przygotuję ci coś ciepłego do zjedzenia i przyniosę potrzebne eliksiry. Gdzie trzymasz apteczkę?

— W kuchni — odpowiedział niechętnie. — Nie przejmuj się mną, Granger. Jakoś sobie poradzę...

— Nie jestem tego taka pewna — zlustrowała go uważnym spojrzeniem. — Zaraz wrócę.

Hermiona wyszła z sypialni, instynktownie szukając kuchni. W końcu znalazła ją w labiryncie korytarzy i błyskawicznie przeszukała jej zawartość. Po krótkiej chwili poradziła sobie z wszystkim, jakby mieszkała tutaj od lat. Z radością podgrzała zupę, którą wyciągnęła z lodówki i powróciła do sypialni byłego Ślizgona z pełną tacą eliksirów.

— Wypij to. Zaraz poczujesz się lepiej — pomogła mu wypić zupę, a następnie podała wszystkie leki. — Zaczekam, aż spadnie ci gorączka, dobrze?

Była Gryfonka usiadła na materacu obok Draco, a on chwycił jej rękę i delikatnie ścisnął. Szatynka mimowolnie zadrżała i przyjrzała się jego bladej twarzy zaniepokojona. Wyglądał naprawdę kiepsko, ale mimo to wymusił z siebie niewyraźny uśmiech i ostrożnie dotknął jej twarzy, przesuwając powoli palcami po linii jej szczęki, zatrzymując się dopiero na dolnej wardze.

— Dziękuję — wymamrotał sennie i przymknął powieki.

Eliksir Słodkiego Snu, który mu podała, zadziałał wyjątkowo szybko. Szatynka wypuściła z ust powietrze i odgarnęła blond włosy, które wciąż kleiły się do jego czoła. Uśmiechnęła się do siebie pod nosem. Wyglądał tak niewinnie, gdy spał.

Wiedziała, że powinna wrócić do domu, ale nie mogła zostawić go w tym stanie samego. Co kilka minut z niepokojem sprawdzała jego parametry życiowe, obserwując z ulgą spadek temperatury oraz normujący się rytm serca.

Nie potrafiła odejść. Jak zaczarowana obserwowała jego spokojną twarz i gładziła uspokajająco dłoń. Nawet nie zorientowała się, kiedy zasnęła.

~~*~~

Hermiona obudziła się gwałtownie i uniosła głowę, wpatrując się z przerażeniem we wciąż śpiącego blondyna. Jej wzrok przesunął się na ich złączone dłonie, przez co jej serce zadudniło w piersi. Zagryzła boleśnie dolną wargę i ostrożnie wyjęła dłoń z jego uścisku, starając się na niego nie patrzeć. Całe jej ciało wydawało się z nią nie współpracować.

Sprawdziła stan jego zdrowia, przez kilka minut machając nad nim różdżką i odetchnęła. Było już zdecydowanie lepiej. Wszystkie parametry, które nocą były na bardzo niskim poziomie, zaczęły się normować.

Spojrzała na niego po raz ostatni i starając się go nie budzić, wyśliznęła się z jego sypialni, zbiegając po schodach do salonu. Przygotowała w kuchni na stole śniadanie oraz eliksiry, a następnie ruszyła w stronę wyjścia. Gdy chwyciła za klamkę od drzwi wejściowych, usłyszała za sobą piskliwy głosik. Odwróciła się powoli w stronę oniemiałego skrzata domowego.

— Co panienka tutaj robi? — wymamrotał. — Kim panienka jest?

— Ja... — zawahała się. — Jestem znajomą Draco. Wczoraj wieczorem źle się poczuł. Przygotowałam dla niego śniadanie oraz potrzebne eliksiry. Zapisałam wszystko na kartce. Proszę się nim zająć, dobrze?

— Panicz Draco źle się czuje? — stworzenie pisnęło i podskoczyło, rozglądając się w popłochu wokoło. Hermiona otworzyła usta, by je uspokoić, ale skrzat zniknął, nie czekając na jej odpowiedź.

Była Gryfonka westchnęła i wybiegła z willi, czując w sobie całą masę emocji. Próbując zachować spokój, aportowała się przed wejściem do swojego domu i po cichu weszła do środka. Podeszła do blatu kuchennego, gdy ktoś za jej plecami odchrząknął.

— Gdzie byłaś w nocy? — szorstki głos Rona otarł się o jej uszy.

— Przepraszam, ale do późna pracowałam — pisnęła, obawiając się jego wybuchu.

— Mam tego dość, Hermiona! Ostatnio coraz częściej nie wracasz do domu na noc! — wrzasnął, a jego oczy wściekle pociemniały. Zrobił kilka kroków w jej stronę. — Gdy wrócę z pracy, będziemy musieli poważnie porozmawiać. Mam wrażenie, że to nie będzie przyjemna rozmowa...

Hermiona jęknęła, gdy Ron opuścił dom i schowała twarz w dłonie. Miała ochotę zapaść się pod ziemię, a to nie był koniec jej problemów. Miała w głowie prawdziwy mętlik.

~~* ~~

Najbliższe dni Hermiona spędziła w domu Draco. Początkowo doglądała go podczas choroby, przynosiła ciepłe posiłki oraz dozowała eliksiry. Były Ślizgon po pewnym czasie zaczął jednak naciskać na powrót do pracy, ale udało się jej nakłonić go, by przez kilka dni pracowali wspólnie u niego w salonie.

Nie potrafiła precyzyjnie określić kiedy, jednakże z czasem poczuła się w jego rezydencji swobodnie, tak jakby była we własnym domu i nie miała żadnych trudności z przemieszczaniem się po posiadłości.

Draco również lubił jej towarzystwo. Okazjonalnie podkreślał, że wnętrze jego domu nagle odżyło. Obserwowanie jej przygotowującej posiłek albo siedzącej z książką w dłoni na fotelu w salonie sprawiało, że czuł się naprawdę szczęśliwy. Nie potrafił oderwać od niej wzroku.

— W końcu skończyłam ten okropny raport — Hermiona wyciągnęła ramiona w górę, uśmiechając się wesoło. — Frank powinien być zadowolony. Robi ogromne postępy.

— Nie powinien spoczywać na laurach. To zazwyczaj szkodzi — Malfoy zmarszczył brwi i oparł się o wezgłowie kanapy, wzdychając. — Miałem już dość tej sprawy.

Hermiona przyznała mu ochoczo rację i sięgnęła po kufel grzanego piwa korzennego. Od rana siedzieli w salonie Malfoya, kończąc raport brutalnego zabójstwa na kilku mugolach. Ubrani byli w wygodne dresy, a wieczorem postanowili zamówić pizzę oraz napić się dla rozluźnienia czegoś mocniejszego.

— Od poniedziałku wracasz do biura, tak? — zapytała, przyglądając się jego twarzy łagodnie. — Wyglądasz o wiele lepiej. Odrobina wolnego ci służy.

— Myślę, że to zasługa tych obrzydliwych eliksirów, które brutalnie we mnie wlewałaś — skrzywił się z obrzydzeniem, a ona zachichotała rozbawiona.

— Dobrze, że przez krótki czas studiowałam medycynę. Zdążyłam przeczytać kilka podręczników do snu — westchnęła i przymknęła powieki. Miała wrażenie, że odrobinę szumi jej w głowie.

— Nie wierzę, że to mówię, ale chyba zawdzięczam ci życie, Granger — odpowiedział poważnie. — Jak mam ci się za to odwdzięczyć?

— Wymyśl coś — dziewczyna otworzyła oczy i przekręciła głowę w bok, uśmiechając się do niego figlarnie. — Masz całkiem sporo możliwości.

Oczy Draco rozbłysły złośliwie i w ciągu sekundy znalazł się przy jej twarzy. Nim Hermiona zdążyła zareagować, sięgnął wargami do jej ust, łącząc w delikatnym pocałunku, który ochoczo odwzajemniła. Jej serce zabiło szybciej, a ręka mimowolnie powędrowała do jego włosów, wplatając palce między blond kosmyki. Miał miękkie i ciepłe wargi — dokładnie takie, jakie sobie wyobrażała. Zapach mięty oraz czekolady wydawał się intensywniejszy niż zwykle. Gdy przygryzł z pomrukiem jej wargę, nagle oprzytomniała i odsunęła go od siebie zdecydowanym ruchem.

— Co ty wyprawiasz? — wychrypiała, wpatrując się w niego ze strachem. Jej zdradliwe ciało drżało z podekscytowania. Jej wargi pulsowały od siły jego pocałunków. Chciała, żeby ponownie ją do siebie przyciągnął i pocałował.

Draco, ciężko dysząc, oparł czoło o jej czoło i przymknął powieki.

— Przepraszam, to było głupie — wymamrotał. — Zapomnijmy o tym, okej?

Hermiona po krótkim wahaniu się skinęła niechętnie głową na znak zgody i zerknęła na niego spłoszona, gdy usiadł kawałek dalej. Żeby ukryć zakłopotanie, sięgnęła po kufel i upiła z niego potężnego łyka, opróżniając prawie całą zawartość. Przed jej oczami sennie zawirowało. Oparła się ponownie o oparcie kanapy, a spomiędzy jej opuchniętych warg wypłynął cichy szloch.

— Nie chcę tam wracać — wyznała nagle, a Draco spojrzał na nią gwałtownie. — Nie chcę...

Jej powieki przymknęły się, a głowa opadła bezwładnie na ramię Malfoya. Były Ślizgon objął ją ręką i pogłaskał po włosach. Jeszcze nigdy nie czuł się tak szczęśliwy i tak zagubiony jednocześnie...

~~*~~

Blaise wpadł do domu Draco oburzony. Jego przyjaciel ignorował go od kilku dni i nawet nie raczył powiadomić o swojej chorobie, więc zamierzał osobiście się z nim zmierzyć. Nie interesowało go to, czy wywiąże się z tego kolejna kłótnia. Właściwie, to zdążył się już do nich przyzwyczaić.

Gdy tylko wkroczył do salonu, zatrzymał się gwałtownie. Jego oczy zalśniły złośliwie, a usta rozciągnęły się w kpiącym uśmiechu. Oparł się ramieniem o futrynę drzwi, przyglądając się uroczej scenie, której nie spodziewał się zobaczyć nawet w snach. Draco Malfoy spał na kanapie wśród poduszek, trzymając w ramionach Hermionę Granger. Oboje ubrani byli w dresy, a wokoło nich walały się kawałki pizzy oraz puste butelki po korzennym piwie.

Mulat chciał się subtelnie wycofać, ale uderzył plecami w coś twardego, co natychmiast wybudziło parę ze snu. Hermiona ze strachem spojrzała na Draco i zerwała się z kanapy speszona. Szybko poprawiła włosy, starając się ukryć rumieniec, który wpełzł za jej policzki.

— Przepraszam! — jęknął Blaise. — Nie chciałem przeszkadzać, naprawdę!

— Co ty tutaj robisz, Zabini?! — warknął Draco ze złością.

— Podobno byłeś chory, więc chciałem cię zobaczyć i...

— Wychodzisz już, Granger? — Malfoy przerwał przyjacielowi, zerkając z niepokojem na Hermionę, która złapała za swoją torebkę.

— Tak. Porozmawiajcie sobie, a ja już pójdę. Zobaczymy się w poniedziałek w pracy — szatynka zmusiła się do uśmiechu, ale opuściła głowę i nie patrząc na byłych Ślizgonów, szybko opuściła rezydencję blondyna. Draco posłał Zabiniemu mordercze spojrzenie.

— Nie patrz tak na mnie! Nie wiedziałem, że masz gościa! — zawołał oburzony Blaise, po czym uśmiechnął się drwiąco. — Z tego, co kojarzę, to masz żelazną zasadę, by nie sprowadzać do swojego domu żadnych kobiet.

— Byłem pijany i...

— Bywałeś w naprawdę kiepskim stanie i dotąd żadnej nie przyprowadziłeś. Zresztą to chyba nie był jedyny raz, kiedy tutaj była, co? — zakpił.

— Nie — westchnął Draco i schował twarz w dłonie. Blaise usiadł obok niego i poklepał go po plecach. Domyślał się, co blondyn przechodzi w tym momencie.

— To nic złego, Draco — próbował go pocieszyć. — Doskonale rozumiem, co miałeś na myśli, gdy mówiłeś, że Hermiona jest zupełnie inna niż wszystkie. Ty się po prostu w niej zadurzyłeś.

— Nie bądź śmieszny. Ona ma męża — warknął, czując napływającą wściekłość.

— Dlatego masz przejebane, stary.

Draco parsknął śmiechem, ale wiedział, że Zabini ma rację. Znalazł się w sytuacji bez wyjścia.

~~*~~

— Dzień dobry, szefie — Hermiona weszła do biura Draco z wesołym uśmiechem, trzymając w ramionach stos dokumentów. — Przyniosłam dla ciebie kilka sprawozdań, które tak lubisz.

— Dzięki, Granger. Doskonale wiesz, jak dokopać leżącemu — odpowiedział zmęczonym głosem, ale mimowolnie odwzajemnił jej uśmiech.

Od ostatniego wydarzenia w domu blondyna minęło już kilka tygodni. Zarówno Draco, jak i Hermiona udawali, że nic się nie wydarzyło między nimi. Z całych sił starali się powrócić do normalności, a ich współpraca pozostała nienaruszona, co obojgu przyniosło niesamowitą ulgę.

W dniu, kiedy była Gryfonka pojawiła się w jego biurze na rozmowie kwalifikacyjnej, wiedzieli, że nie będzie łatwo. Z początku sporo się kłócili ze względu na różnorodność zdań, ale bardzo szybko złapali wspólny język. Ku zaskoczeniu wszystkich, a przede wszystkim swoim, obyło się bez agresji i rękoczynów. Nawet nie wiedzieli kiedy, ale polubili swoje towarzystwo. Ich relację można było stanowczo nazwać przyjacielską. Ufali sobie.

Była Gryfonka z początku była zaskoczona, że Draco Malfoy potrafi być wobec niej uprzejmy i zabawny. Zazwyczaj uwielbiali kąsać się wzajemnymi złośliwościami, ale stanowiło to dla nich swojego rodzaju przyjemną odskocznię. Bardzo szybko musiała przyznać, że poza tym mężczyzna jest bystry, inteligentny i wiedział, jak dbać o interesy oraz swoich pracowników. Dorosłość zdecydowanie mu służyła.

— Ciężki dzień? — zrobiła współczującą minę. Dobrze wiedziała, że blondyn ciężko pracuje. W końcu wiele razy zostawał w biurze na noc, a ona wraz z nim.

— Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo — westchnął ciężko i podszedł do barku, wyjmując z niego butelkę Ognistej Whisky. Uśmiechnął się do Hermiony kpiąco, a jego oczy zalśniły łobuzersko. — Zarządzam koniec pracy na dzisiaj.

— Będziesz miał gościa? — szatynka uniosła brew, a jej serce delikatnie załaskotało ze złości. — Kolejna blondynka o nienagannej urodzie, tak?

Mimo starań nie potrafiła pozbyć się złośliwego tonu głosu, przyprawionego zazdrością. Co jakiś czas w jego biurze pojawiały się różne kobiety, z którymi zapewne spędzał później noc. Dotąd pamiętała, gdy przypadkowo weszła w nieodpowiednim momencie, przerywając gorącą scenę.

— Przecież już tutaj jest — powiedział wesoło i postawił na biurku dwie szklanki. — Napijesz się ze mną, Granger?

Była Gryfonka przyjrzała się niepewnie jego twarzy i zagryzła wargę. Przez jej głowę przemknęło wspomnienie, gdy ciepłe wargi naparły na nią, a w ustach poczuła przyjemny smak korzennego piwa.

— Myślę, że to zły pomysł. Mam jeszcze sporo pracy — wyrzuciła z siebie, nie patrząc na niego. — Poza tym spożywanie alkoholu ze swoim szefem w trakcie godzin pracy może być źle odebrane.

— W takim razie na dzisiaj skończyłaś pracę — prychnął i potrząsnął butelką. — Daj spokój, chyba nie odmówisz szefowi? Możemy przyjąć, że to polecenie służbowe, jeżeli chcesz.

Hermiona westchnęła i pokręciła z rozbawieniem głową. Usiadła zrezygnowana na niewielkiej kanapie ze szklanką wypełnioną do połowy bursztynowym płynem, a Malfoy rozsiadł się obok niej. Przygryzła wnętrze policzka, gdy poczuła zapach miętowej czekolady, a jej ciało spięło się na jego bliskość.

Od tamtego pamiętnego dnia nie spędzali w swoim towarzystwie tak wiele czasu, jak wcześniej, ale mimo to wciąż rozmawiało im się ze sobą swobodnie. Szatynka uwielbiała cięty język oraz dowcip, którym operował na co dzień Malfoy. Potrafiła również zrozumieć, dlaczego kobiety tak łatwo poddawały się jego urokowi. Poza tym, że był niezaprzeczalnie przystojny, potrafił czarować słowami.

— Powinieneś przestać być taki bezpośredni do przełożonych, Malfoy — skarciła go po jakimś czasie i zachichotała. — Przez ciebie nas wszystkich zwolnią.

— Nie zrobią tego. Nie pozwolą sobie na takie straty — prychnął i uniósł figlarnie brew. — Poza tym, ty jesteś jeszcze gorsza. Nigdy nie słyszałem, by ktoś się zwracał w ten sam sposób do swojego szefa, co ty.

— Nasza relacja jest po prostu specyficzna — prychnęła i spojrzała na niego rozbawiona. W jej głowie przyjemnie szumiało od nadmiaru alkoholu. — Od pierwszego spotkania się nienawidziliśmy, a gdy zaczęliśmy razem pracować, to wiele się zmieniło i teraz jesteśmy...

— No, kim dla siebie jesteśmy? — nachylił się w jej stronę, gdy urwała.

— Och, daj mi spokój — uderzyła go w ramię. — Wciąż cię nie lubię, idioto.

Draco roześmiał się kpiąco i oparł głową o oparcie kanapy, wpatrując się w nią z zadowoleniem. Brakowało mu w ostatnim czasie jej towarzystwa. Naprawdę za nią tęsknił.

— Wiele już ze sobą przeżyliśmy, Granger. Pracujemy ze sobą pół roku, wiesz o mnie wszystko, byłaś nawet w moim domu, a ja wciąż nie potrafię cię rozgryźć — mruknął, a ona odwróciła się gwałtownie w jego stronę. Rozmowa wkraczała na niebezpieczne tory.

— Moje życie w przeciwieństwie do twojego jest wyjątkowo nudne — mruknęła. — Nie ma o czym opowiadać, więc tego nie robię.

— Może gdybyśmy spotkali się szybciej, teraz byłoby inaczej? — zasugerował ostrożnie, a ona zmarszczyła brwi.

— Co masz na myśli? — sarknęła nerwowo. — Takie owijanie w bawełnę jest do ciebie niepodobne, więc po prostu powiedz to, co chcesz.

— Nie żałujesz, że od razu po skończeniu szkoły wzięłaś ślub? — słowa same z niego wypływały, z niewielką pomocą alkoholu we krwi. — Dlaczego jesteś z Weasleyem? Przecież wiem, że jesteś z nim nieszczęśliwa, Granger...

— A co ty możesz wiedzieć?! — zezłościła się. Malfoy był bystry i dobrze wiedziała, że pomimo ukrywania przez nią emocji, zdołał ją odczytać. Nigdy jednak bezpośrednio nie odważył się wejść w jej życie prywatne.

— Nie rób ze mnie idioty — prychnął drwiąco. — Zawsze unikasz rozmów na jego temat. Za każdym razem robisz się blada, gdy masz wrócić do domu. Nie jestem ślepy...

Hermiona zacisnęła wargi w wąską linię i opuściła głowę w dół. Nienawidziła rozmawiać o Ronie. Nie chciała się przyznać, że jej wymarzony związek po prostu stał się katastrofą, a ukochany mężczyzna koszmarem.

— Kochałam go całym sercem i liczyłam na to, że założymy ze sobą szczęśliwą rodzinę — wyrzuciła z siebie, nim zdążyła się powstrzymać. — Niestety, ale nam nie wyszło.

Draco przyjrzał się jej uważnie i ostrożnie złączył ich dłonie. Była Gryfonka nie odepchnęła go, tylko wzmocniła uścisk. Drżała, a w jej czekoladowych tęczówkach zaszkliły się łzy.

— Granger, czy Weasley kiedykolwiek zrobił ci jakąś krzywdę? — zapytał, czując, że wzbiera się w nim wściekłość. Hermiona zamarła na krótki moment.

—Nie, nie zrobił — skłamała i otarła wierzchem dłoni policzki. Uśmiechnęła się do niego blado i puściła jego rękę. — Co z tobą, Draco? Dlaczego wciąż jesteś samotny? Przecież co chwilę spotykasz się z inną kobietą, prawda?

Były Ślizgon zamyślił się, po czym zlustrował ją spojrzeniem srebrzystych oczu. Szatynka miała wrażenie, że wokół nich powietrze zgęstniało. Fala silnych emocji momentalnie zalała jej ciało, a wargi zaczęły wibrować, gdy jego wzrok opadł na jej usta. Blondyn uśmiechnął się kpiąco i nachylił się w jej stronę.

— Zrobiło się poważnie, co? Wieczór pełen zwierzeń — zakpił, a Hermiona wywróciła oczami.

— Sam zacząłeś — wypomniała.

— Zgoda. Pytanie za pytanie — zakpił i wlepił wzrok w ścianę. — Może to banalnie zabrzmi, ale prawdopodobnie miłość nie jest dla mnie przeznaczona. Jestem beznadziejny w uczuciach.

— O czym ty mówisz? — Hermiona spojrzała na niego z niedowierzaniem. — Przecież te kobiety same wskakują ci do łóżka!

— Nie wszystkie — uśmiechnął się drwiąco w odpowiedzi. — Poza tym, wszystkie chcą tego samego. Seksu, popularności i pieniędzy.

— Powinieneś znaleźć sobie kogoś wartościowego, z kim będziesz chciał spędzić całe życie — szepnęła, uśmiechając się do niego krzywo. — Może nie jestem najlepszym przykładem, by dawać ci związkowe rady, ale jeżeli znajdziesz tę jedyną, nie będziesz miał ochoty spędzać każdej nocy z kimś innym.

— Znalazłem kogoś takiego — wyznał, patrząc jej głęboko w oczy. — Byłbym gotowy poświęcić dla niej wszystko. Chciałbym jedynie, by była u mojego boku, ale niestety to niemożliwe. Ta kobieta jest dla mnie niedostępna. To żałosne, prawda? Jedyna kobieta, której pragnę, mnie nie dostrzega.

— Może za szybko się poddałeś? — pisnęła zachęcająco, ale jej serce krwawiło z bólu. Przez krótki moment pomyślała o tym, że chodzi właśnie o nią, jednak szybko doprowadziła się do porządku. Miała męża i nie mogła pozwolić sobie na miłosne fantazje o swoim dawnym wrogu. Planowała walczyć o swoją miłość i sprawić, żeby znów pokochać Rona. — Ta dziewczyna na pewno byłaby prawdziwą szczęściarą. Nie jesteś taki zły, za jakiego uchodzisz.

Draco roześmiał się i pokręcił głową, po czym poklepał ją po czubku głowy.

— Możliwe, ale tego nigdy się nie dowiemy — skwitował i rozluźnił się z chwilowego otępienia. — Podobno Blaise odezwał się do Ginny Weasley. Wiedziałaś o tym?

— Tak — zakryła twarz dłonią ze wstydem. — Harry się wściekł. Myślałam, że dojdzie do krwawej bójki...

— Zabini opowiadał, że Weasley zgodziła się na spotkanie z nim. Jesteś pewna, że jest wierna Potterowi?

— Ona naprawdę kocha Harry'ego, ale Blaise zawsze się jej podobał — uśmiechnęła się wesoło. — Był jej szkolną miłością, do której się wstydziła przyznać. W końcu Gryfoni i Ślizgoni nienawidzili się dla zachowania ogólnych zasad.

— To prawda. Szybciej wyznałbym, że umawiam się z Jęczącą Martą niż z tobą — jego wargi uniosły się kpiąco.

W pomieszczeniu rozniósł się dźwięk zegara. Hermiona podskoczyła jak oparzona i z paniką spojrzała na wskazówki.

— Już tak późno?! — pisnęła. — Dawno powinniśmy być w domu!

— Przecież nie pierwszy raz zostajemy po godzinach — przewrócił oczami.

— To prawda, ale powinnam wrócić do domu i przygotować kolację dla Rona — westchnęła ciężko i, ku niezadowoleniu Draco, wstała z kanapy. Spojrzała na niego niepewnie i obdarowała go delikatnym uśmiechem. — Dziękuję za ten wieczór. Potrzebowałam po prostu z kimś porozmawiać.

Hermiona zrobiła krok w stronę wyjścia, ale Malfoy złapał ją instynktownie za nadgarstek, nie pozwalając na kolejny krok. Dotyk jego zimnej dłoni sprawił, że przez całe jej ciało przemknęły przyjemne dreszcze. Jej serce automatycznie odpowiedziało na jego bliskość.

— O co chodzi? — wymamrotała zachrypniętym głosem.

— Nie odchodź, Granger. Po prostu zostań ze mną — szepnął.

Ich spojrzenia się połączyły. Szare oczy Draco Malfoya błagały, by z nim została. Ręka Hermiony drżała w jego uścisku, a wargi zacisnęły się gwałtownie, walcząc z napływającymi emocjami. Czekoladowe tęczówki się zaszkliły.

— Draco, ja...

— Pieprzyć to — warknął i zerwał się z kanapy, nie pozwalając jej dokończyć zdania.

Nim się zorientowała, były Ślizgon chwycił jej twarz w dłonie i wpił się w jej usta. Jego miękkie wargi namiętnie, a zarazem delikatnie napierały na jej wargi. Chwycił ją w pasie, przyciągając ją bliżej siebie, by smakować ją sekunda po sekundzie. Powietrze między nimi drgało od wybuchu emocji. Hermiona czuła gorąco rozprzestrzeniające się po ciele, które przejmowało nad nią kontrolę. Uczucia, które od dłuższego czasu starała się zdusić, wypłynęły na powierzchnię. Wiedziała, że postępuje źle, ale nie potrafiła się dłużej powstrzymać. Przylgnęła mocniej do Malfoya, oddając każdy jego pocałunek.

Draco pchnął ją delikatnie na biurko, aż oparła się o nie pośladkami i ponownie się do niej zbliżył, gładząc delikatnie jej ramiona oraz plecy. Jego dotyk sprawiał, że z każdą chwilą pragnęła go coraz mocniej. Smakował jak coś niedozwolonego, a zarazem hipnotyzującego. Całe jej ciało odpowiadało na każdy jego najdrobniejszy gest.

Jej ręce powędrowały do jego krawata, gdy poczuła, jak ciepłe dłonie suną po jej udach, powoli wsuwając się pod materiał spódnicy. Zadrżała i odsunęła się od niego, by spojrzeć w jego błyszczące z pożądania oczy.

— Powiedz jedno słowo, a przestanę — wychrypiał w jej usta, skubiąc je wargami.

— Tak nie wypada, szefie — wymruczała w odpowiedzi.

— To specjalne polecenie służbowe, Granger — uśmiechnął się łobuzersko i ponownie sięgnął do jej warg, które miały gorzki posmak whisky. Ręce umieścił pod jej pośladkami, a następnie posadził na biurku, odpinając z zaskakującą precyzją guziczki jej sweterka.

Hermiona jęknęła. Miała wrażenie, że jej skóra płonie po spotkaniu z zimnymi dłońmi blondyna. Jej drżące palce pozbawiły już go koszuli i przesunęły się po umięśnionym brzuchu do paska jego spodni. Mimo panującej za oknem zimy, w biurze Departamentu Przestrzegania Prawa było gorąco.

— Jesteś taka piękna, Hermiona — wymamrotał w jej ucho Draco, po czym przyłożył rozgrzane wargi do jej szyi. Starał się pieścić każdą jej część zarówno ustami, jak i rękoma. Nie chciał przegapić nawet najmniejszego skrawka.

Była Gryfonka chwyciła jego twarz w dłonie i przyciągnęła do swoich ust. Malfoy przygryzł jej dolną wargę i jęknął, gdy ich ciała złączyły się ze sobą. Hermiona sapnęła i zadrżała z rozkoszy, gdy blondyn zaczął się w niej poruszać. Jej ciało instynktownie rozluźniło się, by odpowiadać na jego ruchy. Wtapiała się w jego wargi spragniona. Pragnęła mieć go całego tylko dla siebie, na każdy możliwy sposób.

Po kilkudziesięciu intensywnych minutach jej ciało wygięło się w łuk, a gardło opuścił chrapliwy jęk. Draco również sapnął i schował twarz w zagłębieniu jej szyi. Hermiona przyczepiła się do jego spoconej klatki piersiowej, a po chwili odsunęła się od niego. Potrzebowała kilku minut, by uspokoić drżenie ciała.

Malfoy pochylił się nad nią i mocno ucałował jej wargi, a następnie zaczął się ubierać. Była Gryfonka zarumieniła się i odwróciła od niego, również zbierając porozrzucane rzeczy. Gdy zaczęła zapinać guziki swetra, jej oczy się zaszkliły. Wyrzuty sumienia wyżerały wnętrze jej żołądka. Zdradziła Rona z Malfoyem. Przysięgała mu wierność ponad wszystko, a oddała się innemu mężczyźnie. Nie powinna była tego robić, choćby była najbardziej nieszczęśliwa na świecie.

Jej wzrok powędrował do Draco, a policzki zaczerwieniły się ze wstydu, gdy jej myśli powędrowały do sytuacji sprzed chwili. Były Ślizgon był dla niej czuły, namiętny i reagował na każdą jej reakcję oraz zachciankę. Przez prawie godzinę miała wrażenie, że unosi się w powietrzu. Mimo długiego związku z Ronem nigdy nie przeżyła czegoś podobnego.

— Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek zaliczę Hermionę Granger — Malfoy przerwał ciszę, uśmiechając się lekko. Hermiona skrzywiła się, jakby uderzył ją w twarz. Słowo zaliczę zawisło w powietrzu między nimi. Nagle poczuła się wykorzystana, jakby zabawił się z nią w ten sam sposób, co z wszystkimi jego poprzednimi kobietami. Przypomniały jej się słowa Ginny: Możesz się okazać dla niego najcenniejszym trofeum w kolekcji. W końcu im coś jest bardziej dla nas niedostępne, to, tym bardziej tego pragniemy.

Nie odezwała się do niego słowem, a jej serce pękło na kilka kawałków. Miała ochotę się rozpłakać.

— O co chodzi? — zapytał zaniepokojony, gdy odwróciła się od niego, by ukryć zranioną minę. Nie odpowiedziała, tylko pociągnęła cicho nosem. Draco zrobił krok w jej stronę z poczuciem winy. — Nie podobało ci się?

Szatynka nawet na niego nie spojrzała.

— Granger, do cholery, możesz powiedzieć, o co chodzi?!

— Niczego nie rozumiesz, prawda?! — wrzasnęła i spojrzała na niego ze złością. — Przed chwilą zdradziłam z tobą swojego męża! Przez tę krótką chwilę czułam się szczęśliwa, kochana, zadbana i piękna! Cholernie mi się to podobało, ale teraz żałuję! Podczas mojego małżeństwa nigdy nie poczułam czegoś tak wyjątkowego, ale dla ciebie zostałam tylko kolejnym trofeum! Zabawką na jedną noc!

— Granger, ja...

— Zapomnijmy o tym, co się stało — Hermiona drżała. — Nie chcę o tym pamiętać, rozumiesz?!

— Ale...

Była Gryfonka nie chciała słuchać jego żałosnych wymówek. Nie chciała nawet na niego patrzeć. Musiała zostać sama i przemyśleć sobie wszystko, co się wydarzyło, więc złapała za swoją torebkę i nie dając mu szans na odpowiedź, wybiegła z jego gabinetu.

Draco wpatrywał się w drzwi, za którymi zniknęła Hermiona oniemiały. Poczucie winy targnęło jego ciałem. Nie wiedział, dlaczego dziewczyna zareagowała tak emocjonalnie. To prawda, że nakłonił ją do zdrady, ale nie wykorzystał jej dla swoich chwilowych pobudek. Pragnął jej od dnia, gdy wkroczyła do jego biura na rozmowę kwalifikacyjną i zamieszała w jego życiu.

Od jakiegoś czasu inne kobiety go nie interesowały. Wiedział, że nie powinien na nią czekać, ponieważ była mężatką i wydawała się dla niego niedostępna. Po jakimś czasie jednak poczuł, że ona również nie jest obojętna wobec niego, co wzbudziło w nim nadzieję.

Była nieszczęśliwa w swoim małżeństwie, a on był gotowy spróbować napełnić jej życie szczęściem, choć dotąd sam nie potrafił ułożyć swojego.

~~*~~

— Otwórz drzwi, Hermiona! — Ron uderzył ze złością w drzwi sypialni. Odkąd jego żona wróciła z pracy, zamknęła się w pokoju, nie zamierzając z nim rozmawiać. Miała podpuchnięte oczy, co oznaczało, że niedawno płakała. Domyślił się, kto mógł być przyczyną jej łez. Od samego początku czuł, że ten drań coś jej zrobi. — To Malfoy, tak?! Mówiłem ci, że to się skończy w ten sposób! Ta szumowina nigdy się nie zmieni!

Była Gryfonka skuliła się w sobie i załkała. Draco nie zrobił niczego, na co by dobrowolnie nie zezwoliła. Nie zmuszał jej. Pragnęła go całą sobą. Wciąż czuła dotyk oraz smak jego gorących warg na całym swoim ciele. Nie potrafiła jednak spojrzeć w niebieskie oczy swojego męża, którego kiedyś tak kochała, i wyznać że zdradziła go z jego największym wrogiem. Bała się jego reakcji. Bała się, że może skrzywdzić nie tylko ją, ale i siebie.

— Malfoy niczego nie zrobił! Daj mi spokój, Ron!

Szatynka usłyszała ciężkie westchnięcie za drzwiami i ucieszyła się, że to był jeden z tych dni, w których Ronald był trzeźwy. Miała wrażenie, że naprawdę się o nią martwił, bo od czasu do czasu zdarzały się takie dni, gdy na powrót stawał się sobą. Nie trwało to jednak długo.

— Naprawdę uważasz, że jestem ślepy?! — sarknął. — Powiedz tylko słowo, a zabiję tego gada!

— Przecież powiedziałam, żebyś dał mi spokój!

— Jak sobie chcesz! Mam to gdzieś! — wrzasnął i oddalił się od drzwi.

Hermiona poczekała, aż jego kroki ucichną, a po jej policzkach ponownie polały się łzy. Nie wiedziała, co zrobić i jak się zachować względem obu mężczyzn. Musiała pojawić się jutro w pracy, by zmierzyć się z Draco. Udawać, że wszystko jest w porządku, a ten wieczór w ogóle się nie wydarzył...

~~*~~

— Dzień dobry. Przyniosłam dokumenty do podpisu — szatynka weszła do biura Malfoya na drżących nogach. Ślina boleśnie utknęła w jej gardle, gdy położyła stos materiałów na biurku, na którym wczorajszego wieczora leżała, czekając na kolejne pocałunki.

— Możemy porozmawiać? — Draco nachylił się do niej, ale ona potrząsnęła głową przecząco.

— Przepraszam, ale jestem zajęta — wymamrotała i nim zdążył zareagować, natychmiast opuściła pomieszczenie.

Przez kolejny tydzień sytuacja między nimi nie uległa poprawie, więc pewnego dnia były Ślizgon był przygotowany. Szybkim machnięciem różdżki zablokował drzwi, uniemożliwiając jej wyjście. Szatynka z obojętną miną odwróciła się w jego stronę, choć w środku płonęła ze strachu i wściekłości.

— Dlaczego mnie unikasz, do cholery? — sarknął ze złością. Na początku czuł wyrzuty sumienia, ale z każdym dniem zachowanie byłej Gryfonki zaczęło go irytować. Nawet nie dała mu szansy na to, aby wyjaśnił całą sytuację.

— Nie rozumiem, o czym pan mówi. Przecież zgodnie z procedurą złożyłam każdy raport w oczekiwanym terminie — odpowiedziała oficjalnie, spoglądając na wyimaginowany punkt ponad jego ramieniem.

— Od kiedy zaczęliśmy zwracać się do siebie formą grzecznościową? — Draco uniósł brwi.

— Wydawało mi się, że to normalne wśród pracowników. W końcu od ponad pół roku jest pan moim przełożonym, prawda? — mruknęła, wyginając nerwowo palce. Całą siłą woli powstrzymywała się od tego, by przypadkowo na niego nie spojrzeć. Obawiała się, że pod siłą jego wzroku po prostu pęknie.

— Doskonale. Skoro jestem twoim szefem, to musisz słuchać każdego mojego polecenia, tak? — zadrwił i wykrzywił wargi w złośliwym uśmiechu. Hermiona w końcu na niego spojrzała, czerwieniąc się ze złości.

— Nie przeginaj, idioto — syknęła.

— O wiele lepiej. Wróciliśmy do punktu wyjścia — jego oczy rozbłysły triumfalnie.

Była Gryfonka prychnęła gniewnie i wyszarpnęła z kieszeni różdżkę. Odwróciła się z zamiarem odblokowania drzwi, ale usłyszała za plecami rozbawiony śmiech jej szefa. Zmarszczyła brwi i zerknęła na niego z pogardą.

— Może uświadomisz mnie, co cię tak bawi?!

— Pójdziesz ze mną na kolację, Granger?

— Słucham?! — pisnęła z niedowierzaniem. — Przepraszam, ale chyba się przesłyszałam...

— Kolacja. Dzisiaj wieczorem. Ze mną — odpowiedział w zwolnionym tempie, dodatkowo gestykulując. Wiedziała, że się z niej naśmiewa.

— Żartujesz, prawda? — wydusiła z siebie. Była w szoku. Nie spodziewała się, że mężczyzna posunie się do czegoś takiego. Zachichotała nerwowo, licząc na to, że odwzajemni gest.

— Uznam to za zgodę — odchylił się na fotelu i obdarzył ją łobuzerskim uśmiechem, który przyprawił ją o szybsze bicie serca. — Będę u ciebie o siódmej.

— Nie możesz! — zaoponowała szybko. — Co, jeżeli Ron...

— Z tego, co wiem, ma dzisiaj nocną zmianę, prawda? — prychnął i uniósł brew.

— Skąd ty...

— To nie ma najmniejszego znaczenia — przerwał jej uniesieniem ręki. — Więc?

Hermiona wpatrywała się w niego nieufnie kilka sekund, po czym westchnęła ciężko i skinęła głową. Może później będzie tego żałować, ale nie potrafiła mu odmówić. Wpatrując się w jego rozbawione oczy, poczuła podekscytowanie oraz niepokój. Bała się tego spotkania. Bała się, że znów nie będzie umiała się powstrzymać.

— Zgoda. To będzie jednak nasze ostatnie spotkanie we dwoje — warknęła.

— Jak sobie życzysz — odpowiedział uprzejmie.

Mimo niechęci, jaką do niego czuła, jej serce zadudniło radośnie w klatce piersiowej. Jego cholerny uśmiech sprawiał, że jej nogi miękły. Nienawidziła swojej słabości. Nienawidziła tych hipnotyzujących oczu, dzięki którym za każdym razem dostawał to, czego chciał.

~~*~~

Draco punktualnie o godzinie siódmej wieczorem pojawił się na progu domu państwa Weasley i zapukał do drzwi. Po niespełna minucie, w wejściu pojawiła się pani domu. Na jej widok jego oczy zaiskrzyły, a usta rozciągnęły się w szelmowskim uśmiechu. Miała na sobie długą, czarną suknię z aksamitu na ramiączkach z pobudzającym wyobraźnię rozcięciem na udzie. Jej sprężyste loki opadały kaskadami na plecy, wargi zaś kusiły elegancką czerwienią.

—Przepięknie wyglądasz — wymamrotał, a ona zarumieniła się na jego słowa. Siła jego spojrzenia sprawiała, że robiło się jej duszno.

— Dziękuję. Ty również wyglądasz całkiem nieźle — prychnęła i zlustrowała go wzrokiem. Jak zawsze ubrany był w idealnie skrojony garnitur, który podkreślał jego srebrzyste oczy. Arogancki uśmiech oraz platynowe włosy opadające mu delikatnie na twarz tylko dodawały mu uroku. — Dokąd właściwie idziemy?

— Cierpliwości. Zaraz się przekonasz — odpowiedział tajemniczo i wyciągnął ramię w jej stronę. — Pani pozwoli?

Hermiona przyjrzała się podejrzanie jego twarzy, ale po kilku sekundach namysłu westchnęła ciężko i chwyciła jego ramię. Starała się myśleć jedynie o tym, że to tylko nic nieznacząca kolacja z szefem, która szybko się zakończy, więc odepchnęła myśli o Ronie na dalszy plan.

Malfoy deportował ich na obrzeżach miasta, tuż przy zejściu na plażę. Rozejrzała się zaskoczona wokoło, a jej wzrok spoczął na eleganckiej, przeszklonej restauracji. Brązowe oczy rozszerzyły się ze zdumienia oraz podziwu.

Słyszała o tym miejscu od kolegów z pracy, choć sama nigdy tutaj nie była. Wiedziała, że jest prowadzona wyłącznie przez czarodziejów i była nienanoszalna, co sprawiało, że mugole nie wiedzą o jej istnieniu. Była również miejscem, gdzie obracała się cała śmietanka czarodziejskiego świata, a ceny były kosmiczne, więc nigdy nawet nie marzyła o tym, by pozwolić sobie na, chociażby obiad w tej restauracji.

— To tutaj? — wychrypiała, a jej głos zadrżał. — Nie możemy zjeść w innym miejscu?

— Coś nie tak? — zapytał z uniesioną brwią. — Zapewniam, że jedzenie tutaj jest naprawdę przepyszne...

— Słyszałam plotki o cenach za posiłek. Przykro mi, ale chyba nie mogę pozwolić sobie na takie przyjemności — wyrzuciła z siebie, starając się na niego nie patrzeć. Było jej wstyd.

Draco, widząc jej zawziętą minę, uśmiechnął się drwiąco i pokręcił z politowaniem głową.

— Nie przejmuj się kwestią pieniężną, Granger. To ja zaprosiłem cię na kolację, więc ja pokrywam koszta rachunku — prychnął. — Chodźmy już, dobrze? Jest dosyć zimno...

— To bardzo szlachetne z twojej strony, ale nie mam zamiaru pozwolić, byś wydał na mnie połowę swojej wypłaty — oburzyła się i poprawiła płaszcz na ramionach. — To naprawdę zły pomysł, Draco...

— Przestań dramatyzować, kobieto — westchnął i potarł skronie nerwowo. — Weasley nie zabrał cię nigdy do żadnej restauracji, czy co?

— Oczywiście, że na początku związku zdarzało nam się jadać w restauracjach, ale nigdy nie w takich drogich — warknęła. — W tym miejscu ceny za posiłek stanowczo przekraczały budżet, który mieliśmy przeznaczony na jedzenie.

— Rozumiem, jednak możesz być pewna, że mój budżet pozostanie praktycznie nienaruszony — zapewnił z drwiącym uśmiechem. — Potraktuj tę kolację jako specjalną premię za pół roku pracy w moim Departamencie.

— Ale...

— Zarezerwowałem już stolik, a obsługa na pewno na nas czeka — przerwał jej. — Chyba się teraz nie wycofamy, prawda?

Hermiona zagryzła wargę, aż w końcu wypuściła powietrze z ust i pokręciła głową. Draco uśmiechnął się triumfalnie i zaprowadził ją do wejścia, gdzie czekała już na nich uśmiechnięta obsługa.

— Witamy ponownie, panie Malfoy. Dobrze pana znów widzieć — ładna blondynka zatrzepotała rzęsami, a Hermiona prychnęła pod nosem. Od razu zwróciła uwagę na to, że wszyscy pracownicy wydają się go znać. Nie była szczególnie zaskoczona. Malfoy mógł pozwolić sobie na takie luksusy i zapewne przyprowadzał tutaj każdą swoją kobietę, nim spędził z nią noc. Na samą tę myśl zrobiło się jej przykro.

— Dobry wieczór. Czy udało się przygotować wszystko tak, jak prosiłem? — obdarzył ją czarującym uśmiechem. Policzki kobiety natychmiastowo przyozdobił uroczy rumieniec.

— Oczywiście. Przygotowaliśmy wszystko zgodnie z pana instrukcją — mruknęła i zerknęła przelotnie na Hermionę. Szatynka miała wrażenie, że jej spojrzenie było pełne zazdrości oraz niechęci. — Zaprowadzę państwa do stolika. Proszę za mną.

Draco kulturalnie podziękował kobiecie i wskazał byłej Gryfonce drogę. Hermiona ruszyła za kelnerką, rozglądając się po przepięknie udekorowanej kwiatami oraz lodowymi figurami sali. W środku nikogo jednak nie było. Zmarszczyła podejrzliwie brwi i zerknęła na ignorującego jej spojrzenie Malfoya.

Kelnerka przeprowadziła ich przez pustą salę aż do przeszklonego tarasu na zewnątrz z zapierającym dech w piersiach widokiem na morze. Miejsce również ozdobione było całym mnóstwem kwiatów oraz świec. Wokół roznosił się szum wody i rozbijających się o niewielki klif fal.

— Wrócę za dziesięć minut przyjąć zamówienie — poinformowała kobieta, wskazując na skórzane menu na stoliku. — Mogę zabrać państwa płaszcze?

— Oczywiście, dziękujemy — odpowiedział Draco, pomagając zdjąć płaszcz Hermionie i wręczając go kelnerce.

Były Ślizgon odsunął krzesło swojej towarzyszce i usiadł przy stoliku naprzeciwko niej. Wciąż ignorując jej spojrzenie, chwycił do ręki kartę, udając, że przegląda propozycje posiłków.

— Dlaczego poza nami nie ma tutaj nikogo? — zapytała z naciskiem.

— Ponieważ wynająłem na dzisiejszy wieczór całą restaurację tylko dla nas — odpowiedział obojętnie, przerzucając stronę.

— Co zrobiłeś?! — krzyknęła wystraszona.

— Przestań patrzeć na mnie w ten sposób, Granger — sarknął i w końcu przeniósł swój wzrok na jej twarz. — Chciałem zarezerwować nam jak najwięcej prywatności. Dobrze wiem, że czułabyś się tutaj niekomfortowo i przez cały wieczór rozglądałabyś się, czy nikt znajomy nas razem nie zobaczył i wysuwając swoje wnioski, nie doniósłby Weasleyowi, że jego żona spotyka się z innym mężczyzną.

Hermiona otworzyła usta zaskoczona i spojrzała na niego z nieukrywanym podziwem. Malfoy musiał dokładnie przygotować ich spotkanie. To było całkiem miłe, że chciał zadbać o jej komfort psychiczny, ale w tej chwili poczuła się jeszcze gorzej. Ukrywali się przed wszystkimi, jakby mieli romans, a ona właśnie ponownie zdradzała swojego męża.

— Wybrałaś już coś do zjedzenia? — Draco odchrząknął. — Mają tutaj przepyszne makarony...

— Nie jestem jakoś szczególnie głodna — skłamała, siląc się na uśmiech. — Wezmę po prostu jakąś zupę...

— Dobrze wiem, co próbujesz zrobić — były Ślizgon przewrócił oczami zirytowany. — Przestań w końcu patrzeć na te cholerne ceny i wybierz coś.

— W takim razie pozwól, że zapłacę, chociaż za swoje danie.

— Nie ma nawet takiej opcji. Mówiłem, żebyś potraktowała to jako specjalną premię — warknął rozeźlony. Dotąd żadna kobieta w jego towarzystwie nie krępowała się, by korzystać z jego pieniędzy i zamawiały wszystko, na co mają ochotę.

— Nie mam w zwyczaju polegania na cudzych pieniądzach — odpowiedziała ze złością. — Poza tym, to przecież nie jest żadna randka, żebyś za mnie płacił.

— Granger...

— Właściwie, po co ta cała szopka, Malfoy? — syknęła i nachyliła się w jego stronę. — Dlaczego mnie tutaj zaprosiłeś i zorganizowałeś to wszystko?

— To chyba oczywiste, prawda? — prychnął i również się pochylił. Ich oczy znalazły się na tym samym poziomie. — Chyba musimy o czymś porozmawiać, nie uważasz?

— Nie sądzę, żeby tak było, bo...

— Przepraszam, że przeszkadzam, ale czy wybrali już coś państwo? — Hermiona odwróciła się gwałtownie w stronę kelnerki, a jej policzki zaczerwieniły się delikatnie. Po chwili przeniosła wystraszone spojrzenie na Draco.

— Dla mnie będzie to, co zwykle — Malfoy ponownie obdarzył kobietę uśmiechem, po czym uniósł brwi z rozbawieniem i zerknął na byłą Gryfonkę. — Zdecydowałaś się w końcu, Hermiono?

— Ja... — zawahała się i westchnęła. — Poproszę o makaron z krewetkami.

— Poprosimy również o butelkę najlepszego szampana — dodał Draco, a jego wargi wykrzywiły się drwiąco. — Czuję, że będzie co opijać.

*

Hermiona opróżniła drugi kieliszek szampana i westchnęła. Mimo całej niechęci do Malfoya musiała przyznać, że miał rację. Jedzenie w tym miejscu było znakomite. Mieli okazję spróbować dodatkowo kilka przystawek oraz deser i nadal nie miała dość.

— To miejsce jest przepiękne — powiedziała nagle, przerywając odrobinę krępującą ciszę. — Pewnie zabierasz tutaj wszystkie swoje kobiety, co?

— Błąd. Jesteś pierwsza, Granger — szepnął i przekrzywił głowę, uśmiechając się do niej arogancko. — I zdecydowanie ostatnia.

Hermiona prychnęła, ale jej policzki mimowolnie się zaczerwieniły. Nie wiedziała, czy mu wierzy. W końcu mógł mówić tak każdej kobiecie, z którą się spotykał.

— Zatańczysz? — zapytał nagle, a jej oczy rozszerzyły się z zaskoczenia.

— To chyba nie jest dobry pomysł — mruknęła nerwowo.

— Nalegam — stanął obok niej i wyciągnął szarmancko dłoń. Szatynka zagryzła wargę i niechętnie wstała, podążając do wolnej przestrzeni między stolikami.

Malfoy chwycił ją w talii i przyciągnął bliżej siebie. Ich ciała zetknęły się ze sobą, a Hermionę przeszedł rozkoszny dreszcz, gdy blondyn poprowadził ją w rytm spokojnej muzyki. Tańczył cudownie. Miała ochotę jedynie oprzeć głowę o jego ramię i zamknąć oczy, by rozkoszować się zapachem czekolady zmieszanej z miętą, ale nie mogła tego zrobić.

— Musimy porozmawiać, Hermiona — szepnął jej do ucha. — Ta rozmowa nas nie ominie.

— Nie chcę rozmawiać na ten temat, Draco — powiedziała dobitnie, patrząc mu w oczy. — Nie możemy po prostu udawać, że nic się nie stało?

— Nie mam zamiaru udawać, skoro jednak coś się wydarzyło — mruknął nerwowo. — Doszło do jakiegoś nieporozumienia, rozumiesz?

— Zgadza się. To było nieporozumienie — spróbowała się wyrwać, ale wzmocnił uścisk na jej talii.

— Daj mi dokończyć, wariatko — warknął i chwycił ręką jej podbródek, zmuszając, by na niego spojrzała. — Nigdy nie miałem zamiaru wykorzystać cię dla swoich egoistycznych pobudek i nie zostałaś żadnym trofeum. Pragnę cię, a tamten wieczór był najlepszym, co mnie spotkało. Cholera, nie potrafię o tym zapomnieć.

— Draco... — mruknęła, dotykając jego policzka. Jej serce odżyło, a w czekoladowych oczach zalśniły łzy. — Nie wiem, co robić. Ja również nie potrafię o tym zapomnieć, ale tak bardzo się boję...

Draco złączył ich wargi w delikatnym pocałunku. Hermiona westchnęła i pogłębiła pocałunek, napierając zachłannie na jego wargi. Stanęła na palcach i zawiesiła ramiona na jego szyi, czując, że jej kolana miękną. Silne dłonie blondyna objęły ją w pasie i zamknęły w szczelnym uścisku. Każdy kolejny pocałunek był coraz bardziej śmiały i namiętny, jakby chcieli nadrobić stracony czas.

— Chodźmy stąd, Malfoy — wymamrotała, gdy dłoń Draco pogładziła jej plecy.

— Dokąd? — wychrypiał, ledwo nad sobą panując.

— Do ciebie.

Jego szare oczy rozbłysły z podekscytowania, a w sercu na nowo odżyła nadzieja. Cmoknął ją w czubek nosa, po czym szybko opłacił obsługę i odebrał ich płaszcze. Z łobuzerskim uśmiechem złapał ją za rękę i pociągnął w stronę wyjścia.

Gdy tylko na znaleźli się na zewnątrz, ponownie złączył ich wargi i deportował prosto pod jego dom. Hermiona zachichotała, gdy wziął ją na ręce, nie przestając całować i niemal wbiegł po schodach prowadzących do sypialni. W międzyczasie zdążyli pozbyć się części ubrań.

Były Ślizgon ułożył szatynkę na miękkim materacu i schował twarz w zagłębieniu jej szyi. Pachniała wspaniale. Chciał całe jej ciało obdarować pocałunkami, które naznaczyłyby ją, jako jego własność.

— Draco... — jej szept podrażnił wszystkie jego zmysły. Uśmiechnął się do niej i ponownie zanurzył w jej ustach. Mógłby tak przez całą wieczność...

~~*~~

Hermiona przebudziła się i spojrzała na leżącego obok niej przystojnego blondyna. Uśmiechnęła się delikatnie, próbując walczyć z napływającymi do jej głowy wyrzutami sumienia. Wiedziała, co robi i co ryzykuje kolejną nocą spędzoną z Malfoyem. Świadomie zraniła Rona, patrząc jedynie na swoje egoistyczne zachcianki. Była najgorszą żoną na świecie.

— Dzień dobry — zamruczał Draco, gdy ich spojrzenia się spotkały. — Jak się spało?

— Krótko — posłała mu złośliwy uśmiech, gdy zaczął wodzić palcem po jej nagiej skórze. Chciałaby być tak beztroska, jak on.

— Czym sobie zasłużyłem na takie widoki z samego rana? — westchnął i niespodziewanie wturlał się na nią, przygniatając jej ciało swoim ciałem do materaca.

— Właśnie nie mam pojęcia — zachichotała, a były Ślizgon zaczął całować jej szyję, policzki, nos i zakończył na ustach. Jego pocałunki były lekkie i słodkie. Przy nim zapominała o całym świecie.

— Jesteś głodna? — szepnął, przygryzając płatek jej ucha.

— Odrobinkę — odpowiedziała, ale jej oczy pociemniały. — Powinnam wrócić do domu. Nie wróciłam na noc. Nie mam pojęcia, jak wytłumaczyć to Ronowi...

— Wymyślimy coś, obiecuję — złożył pocałunek na jej czole i wstał z łóżka. Rzucił w jej stronę swoją koszulkę. — Najpierw jednak coś zjemy, chodź.

Hermiona założyła jego koszulkę i również wstała z łóżka, rozglądając się z rumieńcami na boki. Po całym pokoju walały się ich ubrania, które wczorajszej nocy tak gorliwie z siebie zrywali.

Draco złączył ich dłonie i poprowadził w stronę kuchni. Gdy weszli do pomieszczenia, stół już był zastawiony dla dwóch osób i uginał się od kusząco pachnących potraw. Szatynka uniosła brwi i spojrzała na blondyna, który wzruszył ramionami i uśmiechnął się kpiąco.

— Mój domowy skrzat, Marcel, już chyba wie o twojej obecności. Przed nim się nie ukryjesz.

Podczas jedzenia nie potrafili przestać ze sobą rozmawiać. Śmiali się, żartowali. Malfoy nigdy nie przypuszczał, że jego życie tak się zmieni w ciągu zaledwie pół roku.

— Mógłbym częściej widywać cię w takim wydaniu — jego wargi ułożyły się w aroganckim uśmiechu, który Hermiona tak lubiła. Zlustrował wzrokiem jej włosy, które ponownie były w nieładzie, po czym przeniósł spojrzenie na jego koszulkę, która podkreślała jej atrakcyjność. — Wyglądasz kusząco.

— A tobie ktoś kiedyś powiedział, że jesteś całkiem przystojny? — zapytała figlarnie w odpowiedzi.

— Cóż, moja mama ciągle to powtarzała — prychnął i złączył ich palce. Jego srebrzyste tęczówki rozbłysły. — Najedzona?

— Tak. Marzę tylko o powrocie do łóżka — jęknęła, a Malfoy uniósł łobuzersko brwi.

— Myślę, że mogę coś na to zaradzić.

Hermiona pisnęła rozbawiona, gdy blondyn wziął ją nieoczekiwanie na ręce i mocno całując, wrócił z nią do sypialni. Całowali się namiętnie, pozwalając sobie po raz kolejny poddać się burzliwym uczuciom. Oboje pragnęli, by ta chwila trwała wiecznie...

~~*~~

— Muszę już wracać do domu. Zrobiło się późno — Hermiona leżała wtulona w klatkę piersiową Draco, rysując palcem runy na jego brzuchu.

— Wolałbym, żebyś została — mruknął ze złością i owinął kosmyk jej włosów wokół palca. — Chciałbym widywać cię tutaj codziennie...

— Dobrze wiesz, że to nie jest takie łatwe. Poza tym widujemy się prawie codziennie — uśmiechnęła się do niego delikatnie i spojrzała mu w oczy z czułością.

— Nie o to mi chodziło...

— Wiem, ale musimy być ostrożni. Nie chcę, by Ron dowiedział się w taki sposób. Boję się, że mógłby... — urwała szybko i zagryzła wargę. Draco odsunął ją delikatnie od siebie.

— Co masz na myśli? — sarknął, wpatrując się w nią uważnie. Pogładził łagodnie jej włosy. — Możesz mi powiedzieć, Granger...

— Ron się zmienił — wyznała cicho. — Kilka lat temu zaczęliśmy starać się o dziecko. Oboje pragnęliśmy założyć rodzinę. Przeszłam wiele skomplikowanych badań oraz stosowałam dziesiątki eliksirów, ale bezskutecznie. Nie mogę mieć dzieci.

— Weasley nie potrafi tego zaakceptować i obwinia za wszystko ciebie, tak? — prychnął zirytowany. Hermiona skinęła głową.

— Tak myślę. Po latach starań nasza relacja się pogorszyła. Ronald zrobił się nerwowy i czasem również agresywny. Zdarza się, że mnie uderzy, głównie pod wpływem emocji oraz alkoholu, który spożywa w nadmiarze.

— Zabiję gnoja...

— Kochałam go, więc chciałam ratować nasz związek. Nawet wtedy, gdy zdradził mnie z koleżanką z pracy — uśmiechnęła się słabo. — Nie chciał słuchać o terapii małżeńskiej. Nie chciał przyjąć pomocy. Zostałam z nim ze strachu.

— Dlaczego go nie zostawisz?! Żaden mężczyzna nie powinien podnosić ręki na swoją kobietę! — Draco ciężko dyszał. — Przysięgam, że go zabiję, gdy go tylko zobaczę...

— Bałam się, że może zrobić coś mi albo sobie — jęknęła, patrząc na niego zrozpaczona. — Proszę cię, Draco. Nie rób niczego głupiego. Poradzę sobie...

Malfoy wpatrywał się w dziewczynę ze złością. Miał ochotę deportować się do jej domu i gołymi rękoma zamordować śmiecia, który odważył się ją skrzywdzić.

— Powiedz mu, że wyjeżdżasz w delegację. Oboje weźmiemy urlop i zamieszkasz u mnie przez ten czas albo wyjedziemy gdzieś we dwoje — powiedział powoli, a ona spojrzała na niego zaskoczona. Jej serce zabiło szybciej na jego propozycję.

— Muszę to przemyśleć — odpowiedziała cicho i zagryzła wnętrze policzka. — Dam ci odpowiedź za jakiś czas, dobrze?

~~*~~

Najbliższe tygodnie zarówno dla Draco, jak i Hermiony okazały się wyjątkowe. Szatynka odsunęła na bok wyrzuty sumienia, postanawiając poddać się swoim pragnieniom. Choć była świadoma złego postępowania, nie potrafiła dłużej odmawiać sobie nowego ekscytującego uczucia.

Spotykali się ze sobą, gdy tylko mogli. Robili wszystko, by spędzić ze sobą, chociaż kilka godzin. Podczas pracy starali się zachowywać pozory, chociaż, gdy mieli okazję, to trzymali się za ręce albo obdarowywali szybkimi całusami. Zachowywali się jak para zakochanych nastolatków, która ukrywa swój związek w słodkim sekrecie.

— Już jestem, szefie — Hermiona weszła do biura z wesołym uśmiechem. Nim zdążyła jednak zareagować, Malfoy przycisnął ją do drzwi, zaczynając całować.

— Gdzie byłaś tak długo? — wymamrotał między pocałunkami. Jego dłonie automatycznie powędrowały do guziczków jej koszuli.

— Przestań, Draco! — odepchnęła go od siebie delikatnie i zmarszczyła brwi. — Uzgodniliśmy, że będziemy sprawiać pozory w pracy, zapomniałeś?

— Nie potrafię się przy tobie powstrzymać — jęknął, ale spojrzał na nią z nadzieją. — Za godzinę u mnie, tak?

— Tak — obdarzyła go uśmiechem, a następnie podała mu stos dokumentów. Nim wyszła, wspięła się na palce i cmoknęła go w wargi, po czym śmiejąc się, opuściła jego biuro.

Draco westchnął cicho i spojrzał na zamknięte drzwi z radością, ale gdy godzinę później zjawiła się w progu jego rezydencji z torbą ubrań, nie potrafił uwierzyć we własne szczęście. Jego oczy płonęły, chłonąc jej widok.

— Propozycja wciąż aktualna? — zapytała nieśmiało. — Chciałabym wziąć kilka dni urlopu, ponieważ wybieram się z szefem w delegację...

— Zastanowię się — zadrwił i szybko wciągnął ją do środka domu. Przyciągnął ją do siebie i mocno pocałował. — Tak się cieszę, że jesteś...

Hermiona nie żałowała ani jednego dnia, gdy postanowiła spotykać się po kryjomu z Draco. Wiedziała, że się w nim zakochuje. W swoim dawnym wrogu, w swoim szefie. Nie miała pojęcia, czy on odwzajemnia jej uczucia. Nie rozmawiali o tym, choć czyny znaczyły dla niej o wiele więcej. W głębi jej głowy złośliwe myśli szeptały, że tylko się nią bawi, jednak starała się je ignorować. Miała nadzieję, że jej nie zrani.

Draco natomiast przez ten krótki czas odkrył, czym jest prawdziwe szczęście. Obserwował byłą Gryfonkę z zachwytem, myśląc o tym, że chciałby budzić się przy niej każdego ranka i zasypiać u jej boku. Byłby w stanie poświęcić dla niej wszystko. W jego życiu w tej chwili tylko ona miała znaczenie. Chciał jej tylko dla siebie.

— Chciałbym sprezentować ci to wszystko, o czym zawsze marzyłaś, Granger. Podróże w piękne miejsca, byś mogła zwiedzać i fotografować. Co tylko zechcesz — powiedział cicho, gdy szatynka wtuliła się w jego klatkę piersiową. — Obiecuję, że się tobą zaopiekują i zrobię dla ciebie wszystko, ale zostaw tego gnoja i zostań ze mną...

— Draco, ja nie jestem pewna, czy...

— Czego się boisz, Hermiono? — sarknął ze złością. — Tego, co ludzie powiedzą? Mam gdzieś ich zdanie...

— To byłby szok dla moich rodziców, państwa Weasley oraz Rona — wymamrotała, czując do siebie obrzydzenie. — Nie chcę ich narażać na taki stres.

— Kurwa, Granger! To twoje życie, do cholery! — spojrzał na nią z niedowierzaniem. — Ja bym nigdy cię nie skrzywdził! Nie podniósłbym na ciebie ręki!

— Jesteś pewien, że chcesz i potrafisz zrezygnować z wygodnego życia, które obecnie prowadzisz? — szepnęła. — Kobiety, imprezy i cała ta otoczka wokół ciebie?

— To już należy do przeszłości. Teraz pragnę jedynie ciebie, zrozum to!

— Chyba że jestem jedną z wielu zachcianek, prawda? — uniosła brew. — A gdy za miesiąc się znudzę, to...

— Jesteś cholerną idiotką, wiesz? — warknął i przyssał się do jej ust. Nie mógł dłużej tego słuchać. — A podobno jesteś taka inteligentna...

— Przestań...

— Przysięgam, że jak zostawisz Weasleya, to oznajmię całemu światu, że jesteś moja — uśmiechnął się czarująco, a była Gryfonka westchnęła. Pragnęła, by to okazało się prawdą.

Życie jednak nie jest takie proste...

~~*~~

Draco nerwowo zabębnił palcami w blat biurka, spoglądając na drzwi swojego gabinetu. Hermiona nie pojawiła się w pracy już od ponad tygodnia i niespodziewanie zniknęła również z jego domu. Wydawała się nagle rozpłynąć w powietrzu, co go przerażało. Martwił go brak jakichkolwiek informacji o jej pobycie czy samopoczuciu.

Czekanie go wykańczało, więc po kolejnym dniu bezproduktywnego wpatrywania się w zamknięte drzwi, nie wytrzymał. Zerwał się z miejsca i wybiegł z biura. Zjechał windą na piętro stołówki i rozejrzał się w popłochu. Jego wzrok przyciągnęła zmierzająca w stronę wyjścia rudowłosa kobieta.

— Weasley! Zaczekaj!

Dziewczyna odwróciła się w jego stronę, a jej oczy rozszerzyły się z niepokoju.

— O co chodzi, Malfoy? — wymamrotała ze złością. — Spieszę się...

— Gdzie jest Granger? Dlaczego od ponad tygodnia nie ma jej w pracy?

— Hermiona jest chora, więc to normalne, że nie ma jej w pracy — warknęła i spróbowała go ominąć, ale Draco ścisnął jej ramię.

— Więc dlaczego mnie o tym nie powiadomiła? Jestem jej szefem, do cholery!

— Czyżby? Więc z każdą pracownicą masz taką specyficzną relację, tak? — Ginny uniosła brew, po czym westchnęła ciężko. — Odpuść, Malfoy. Daj jej spokój. To koniec. Ona nie chce już się z tobą spotykać.

— Nie odpuszczę tak łatwo — zagroził. — Jeżeli twój braciszek coś jej zrobił, to się nie powstrzymam. Zabiję go własnymi rękami.

~~*~~

Hermiona opuściła budynek Świętego Munga ze ściśniętym sercem. Spacerując zatłoczonymi ulicami Londynu, rozmyślała, w jak absurdalnej sytuacji się znalazła. Głos Uzdrowiciela wciąż kołysał się w jej głowie, a pojedyncze łzy spłynęły po jej policzkach.

Od ponad tygodnia ukrywała się przed Draco, a jej serce krwawiło z tęsknoty za nim. Brakowało jej jego ciepła, pocałunków oraz bezczelnego uśmiechu. Pragnęła znów poczuć bliskość jego ciała oraz zatracić się w zapachu mięty i czekolady, który zawsze mu towarzyszył.

Wiedziała, że jej szuka. W głowie słyszała głos Ginny, która powiedziała, że powinna z nim porozmawiać, ale nie potrafiła znaleźć w sobie wystarczająco odwagi.

Po godzinie bezczynnego spacerowania wróciła do domu i zdjęła buty, cicho przy tym wzdychając. Była rozdarta i przerażona. Nie wiedziała, co powinna zrobić w tej sytuacji. Jeszcze nigdy nie czuła do siebie takiego wstrętu.

— Już wróciłaś? — Ron podszedł do niej, gdy pojawiła się w salonie.

— Tak. Skończyłam szybciej, ponieważ źle się czuję — szepnęła, a jej serce zabiło mocniej. Gdy spojrzała w twarz swojego męża, pękła. Musiała w końcu wyznać całą prawdę. — Muszę powiedzieć ci coś ważnego, Ron...

— Wiem o wszystkim, Hermiono — przerwał jej, uśmiechając się wesoło. — Jesteś w ciąży! Będę ojcem!

— Skąd ty... — wymamrotała zaskoczona.

— Widziałem test ciążowy, który zostawiłaś w łazience. Więc to prawda, tak? — Hermiona drgnęła niespokojnie, gdy Ron zamknął ją w uścisku i delikatnie uniósł nad ziemię. — Jestem taki szczęśliwy, kochanie!

W czekoladowych oczach Hermiony zalśniły łzy, a pewność siebie ją opuściła. Jeszcze niedawno marzyła o tej scenie. Chciała dać mu potomka, którego pragnął. Nie potrafiła jednak odwzajemnić jego radości.

Odkąd zaczęła spotykać się z Draco, spali ze sobą tylko jeden jedyny raz, ponieważ nie dał jej wyboru. Była pewna, że to nie on jest ojcem jej dziecka. Nie potrafiła jednak mu tego wyznać. Jeszcze nie teraz. Od dawna nie widziała swojego męża takiego szczęśliwego...

~~*~~

Hermiona na drżących nogach weszła do gabinetu Draco. Były Ślizgon zerwał się gwałtownie z miejsca na jej widok, a jego blada twarz odrobinę się rozluźniła. Serce szatynki zabiło mocniej pod jego spojrzeniem. Wyglądał na zmęczonego. Jego oczy były smutne, włosy oklapłe, a ubrania pogięte. Nie przypominał siebie.

W tym momencie chciałaby zrezygnować ze wszystkich swoich planów i po prostu wyznać mu całą prawdę, a następnie mocno się w niego wtulić. Chciała poczuć ciepło, spokój i bezpieczeństwo, które zawsze czuła w jego obecności.

Nie mogła jednak tego zrobić. Zdecydowała się zostać u boku Rona, licząc na to, że jej wybaczy wszystko, co zrobiła. Była mu to winna...

— Granger! — wykrzyknął i zrobił krok w jej stronę, ale ona się odsunęła. — Co się stało?! Czy ten dupek coś ci zrobił?!

— Chcę złożyć wypowiedzenie — wyszeptała, wstrzymując oddech. W kącikach jej oczu zebrały się łzy.

— O czym ty wygadujesz?! Gdzie byłaś?! — sarknął ze złością i ponownie się do niej zbliżył. — Nie sądzisz, że powinniśmy porozmawiać?

— Nie mamy o czym ze sobą rozmawiać. To wszystko, co się między nami wydarzyło było tylko chwilowym impulsem, o którym chcę zapomnieć i ty również powinieneś — odpowiedziała chłodno. — Przyszłam złożyć wypowiedzenie z pracy, by nigdy więcej nie musieć na ciebie patrzeć.

Malfoy odsunął się, a jego twarz stężała z bólu oraz przerażenia. Nie zamierzał jednak zrezygnować, więc założył na twarz chłodną, profesjonalną maskę.

— Skąd taka nagła decyzja? — mruknął. — Myślałem, że dobrze nam się ze sobą współpracuje.

— Jestem w ciąży — wyrzuciła z siebie na wydechu. Jej dłonie zwilgotniały, gdy tylko ich spojrzenia się spotkały. — Mój mąż nalega, bym zrezygnowała z pracy i uważała na siebie, ponieważ moja ciąża jest zagrożona.

— Jesteś w ciąży? — wymamrotał. — Jesteś pewna? Czy to...

— Nie — potrząsnęła gwałtownie głową, a jej serce zacisnęło się boleśnie. Nie potrafiła jednak powstrzymać gromadzących się łez. — To dziecko Rona.

W głowie Draco zawirowało od nadmiaru informacji. Nie wiedział, co powiedzieć. Nie chciał wierzyć w żadne jej słowo. Nie potrafił przyjąć do wiadomości, że jego marzenia runęły, a Hermiona Granger urodzi dziecko innemu mężczyźnie...

~~*~~

Hermiona skuliła się w ciasny kłębek, gdy zegar wybił godzinę trzecią w nocy. Ron spał spokojnie obok niej, ale ona nie potrafiła zmrużyć oka. Spod jej powiek wciąż wypływały słone łzy, których nie potrafiła zatrzymać.

Nigdy nie sądziła, że będzie żyła w kłamstwie. Liczyła się z tym, że wszystko wyjaśni się w ciągu ośmiu miesięcy i nie będzie umiała ukrywać wiecznie prawdy. Dziecko może okazać się uroczym blondynem ze srebrzystymi oczkami, a wtedy wszyscy dowiedzą się, co zrobiła. Ron, Draco, jej rodzina oraz państwo Weasley jej nie wybaczą, ale będą mieli do tego pełne prawo.

Romans z byłym Ślizgonem przewrócił jej życie do góry nogami, ale mimo to nie miała poczucia winy. U jego boku, chociaż przez krótką chwilę czuła się naprawdę szczęśliwa, kochana i bezpieczna.

Pociągnęła nosem i załkała, ale jej rozmyślanie przerwało głośne uderzanie w drzwi frontowe. Podskoczyła przestraszona i automatycznie chwyciła za swój brzuch.

— Granger! Otwieraj te jebane drzwi, inaczej sam to zrobię!

Szatynka wyskoczyła z łóżka jak oparzona i zbiegła na dół, otwierając drzwi. Draco stał naprzeciwko niej z wyciągniętą różdżką, gotowy wedrzeć się do środka, gdyby mu nie otworzyła.

— Co ty wyprawiasz, idioto?! — pisnęła przerażona. — Jeżeli Ron cię tutaj zobaczy...

— Przyszedłem po ciebie, rozumiesz? — warknął i złapał za jej rękę, przyciągając do siebie. — I nie wyjdę stąd, jeżeli nie pójdziesz razem ze mną, Granger.

— Nazywam się Weasley! — wyrwała rękę z uścisku jego dłoni i obejrzała się niespokojnie za siebie. — Błagam cię, Draco. Idź stąd i nie utrudniaj mi tego...

— Nie oddam cię, Granger. Wiem, co do mnie czujesz i dobrze wiem, że to moje dziecko. Nie pozwolę, by nazywało ojcem tego kretyna — odpowiedział jej i mocno przycisnął do swojej piersi. — Zaopiekuję się waszą dwójką. Kocham cię, Hermiona...

Była Gryfonka załkała. Przecież nawet przez krótki moment nie wątpiła w to, że Malfoy uwierzył, że to Ron jest ojcem. Przez cały ten czas marzyła, by móc z nim odejść. Nie mogła jednak tego zrobić.

— Draco, ja nie mogę...

— Oczywiście, że możesz — warknął i otarł łzy z jej policzków. — Nie musisz się o nic martwić. Nic wam się nie stanie. Zajmę się wszystkim osobiście. Już z samego rana poproszę moich prawników, by zajęli się rozwodem...

— To nie takie proste...

— Jestem pewien, że już go nie kochasz — wyszeptał zdesperowany. — Po prostu mi zaufaj...

Hermiona cofnęła się delikatnie i skierowała swój wzrok wprost na jego oczy. Ufała mu bezgranicznie i kochała go ponad wszystko, jednakże nie była pewna czy jest gotowa porzucić swoje dotychczasowe życie dla niego. Obawiała się odrzucenia ze strony najbliższych oraz nienawiści społeczeństwa, ale jednocześnie pragnęła szczęścia i miłości. Draco oferował jej to wszystko...

— Co się tutaj dzieje?! — Ron zbiegł po schodach, wpatrując się z wściekłością w niezapowiedzianego gościa. — Czego tutaj chcesz, Malfoy?! Nie uważasz, że trochę za późno na służbowe wizyty?!

— Tak się złożyło, że przyszedłem po moją dziewczynę oraz nasze dziecko — odpowiedział chłodno, ale nawet na niego nie spojrzał. Przez cały ten czas wpatrywał się w oczy szatynki. — Jeżeli spróbujesz mnie zatrzymać, to wybiję ci wszystkie zęby, Weasley.

— Coś ci się chyba pomyliło, śmierciożerco — rudzielec zachichotał nerwowo i przeniósł wzrok na przerażoną Hermionę. — Pozbądź się tego idioty i wracaj na górę, Hermiona.

— On mówi prawdę, Ron... — szepnęła dziewczyna i spojrzała na swojego męża przepraszająco. Jej wargi drżały. — To Draco jest ojcem dziecka...

— Co takiego?! — wrzasnął Weasley.

— Sypiamy ze sobą od kilku tygodni — szeptała gorączkowo. — Myślałam, że jestem bezpłodna, dlatego nie używałam eliksiru. Widocznie jednak to nie we mnie był problem i przez moją nieuwagę zaszłam w ciążę...

Przez twarz Ronalda przemknęła cała gama emocji poprzez zdezorientowanie, rozbawienie aż do nienawiści. Jego policzki zabarwiły się na czerwono z wściekłości. Zacisnął palce w pięści i zrobił krok w jej stronę.

— Ty podła dziwko! — wysyczał. — Zdradziłaś mnie ze śmierciożercą?!

Draco szybkim ruchem doskoczył do Rona i przyłożył mu do gardła różdżkę. On również przestał nad sobą panować. Hermiona obserwowała to wszystko z niepokojem.

— Jeżeli jeszcze raz nazwiesz ją dziwką, to cię zabiję. Powinienem to zrobić za każdym razem, gdy podniosłeś na nią rękę — ostrzegł i zwrócił się łagodnie do Hermiony. — Zabierz potrzebne rzeczy. Zaczekam tutaj na ciebie.

Była Gryfonka przyglądała się im przez kilka sekund, zaciskając wargi w wąską linię, po czym skinęła głową i pobiegła na górę. Spakowała najpotrzebniejsze rzeczy kilkoma ruchami różdżki i zaklęciem ściągnęła torby do salonu. Draco gestem wskazał jej wyjście, ale ona zerknęła na swojego męża i wypuściła cicho powietrze z płuc.

— Przepraszam za wszystko, Ron. Nasze drogi rozeszły się już jakiś czas temu. Wiem, że ty też mnie nie kochasz — szepnęła. — Nie byliśmy razem szczęśliwi, a będąc ze sobą na siłę, ranilibyśmy siebie wzajemnie.

— Mam nadzieję, że Malfoy zrobi tobie to samo, co ty mi...

— Jutro z samego rana otrzymasz pozew o rozwód. Chciałabym, abyśmy jak najszybciej się rozeszli bez zbędnych komplikacji oraz niepotrzebnych rozpraw w sądzie — kontynuowała niewzruszona, po czym przeniosła wzrok na Draco. — Chodźmy już, jestem zmęczona.

Draco złączył ich palce i wyprowadził z domu, którego kiedyś tak pragnęła. Opuszczenie tych murów wraz z byłym Ślizgonem oznaczało otwarcie nowego etapu w swoim życiu.

Nigdy nie pożałowała swojego wyboru. Kolejne miesiące spędziła w ramionach swojego byłego wroga szczęśliwa. Draco Malfoy kochał ją i dbał o nią. Miała wszystko, o czym w życiu marzyła. Dał jej to wszystko, a po ośmiu miesiącach ona również obdarowała go podwójnym szczęściem.

Blondyn nie spodziewał się, że kiedykolwiek zostanie dumnym ojcem uroczych, dwujajowych bliźniaków. W jego domu już nigdy nie było spokojnie ani cicho. Był szczęśliwy. Szczęśliwy, że tamtego dnia Hermiona Granger weszła na rozmowę kwalifikacyjną i zdobyła nie tylko pracę, ale również jego serce.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro