Miniaturka 19. Projekt "Miłość"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Narcystyczna, dedykacja dla Ciebie, bo nigdy Ci żadnej nie dedykowałam, haha ♥ I za to, że grzecznie wszystko pozdawałaś! Dziękuję za Twoje komentarze, za poznanie już tak "prywatnie", rozmowy i wg :3 Cudowna! :*  

___________________________

Ogromna sala, a na niej kilkadziesiąt wirujących par. Elegancko poubierane kobiety w towarzystwie dostojnych mężczyzn. Wszystko dopracowane i pięknie udekorowane. Jedzenie piętrzące się na podłużnych stołach, a także muzyka, wywodząca się z głośników, rozstawionych po całym pomieszczeniu. Pod kolosalnymi oknami stała rozłożona kapela, nadająca rytm tańczącym gościom. Jednymi z nich była para, która dopiero niedawno postanowiła zrobić większy krok ku wspólnej przyszłości. Tak, na serdecznym palcu Hermiony Granger błyszczał pierścionek, który podarował jej ukochany mężczyzna –Ronald Weasley.

Oboje szczęśliwi, zaszczycili swoją obecnością jeden z bankietów, organizowanych przez Ministerstwo Magii. Każde z nich było szanowane, na odpowiednio wysokim stanowisku, a ten bal miał wiele zmienić w życiu jednego z nich.

-Ron, muszę odpocząć, nogi mi odpadają. –powiedziała zmęczona Hermiona, ciągnąc za sobą narzeczonego.

-Trzeba było nie zakładać tak wysokich szpilek. –zażartował, za co został zmiażdżony spojrzeniem brązowych oczu. –Odpoczynek się przyda! Zobacz, ile żarcia!

Hermiona roześmiała się mimowolnie. Ronald nie zmieniał się ani trochę. Poczucie humoru, a także wieczny głód pozostały nieodłącznym elementem jego życia. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej, gdy obok nich zmaterializował się Harry Potter.

-Gdzieś ty się podziewał? –zapytała, patrząc z rozbawieniem na stojący za nim tłum kobiet.

-Zabawiałem naszych gości. –mrugnął do niej, na co ta pokręciła ze śmiechem głową.

-Kolejne Francuzki? –zapytał półgłosem Ron i pokiwał głową z uznaniem. –Nieźle, stary. Nie próżnujesz. Co prawda Ginny nie będzie zadowolona, ale... -gwałtownie przerwał i spoważniał, patrząc z niechęcią ponad ramieniem przyjaciela. -Któż to przyszedł. Tchórzofretka Malfoy, wraz z jakąś naiwną panienką. Zaskakujące, wczoraj widziałem go z blondynką. I oczywiście, fretka jak zwykle się podlizuje.

Hermiona wraz z Harrym podążyli za jego spojrzeniem i natrafili na scenę, gdy Draco witał się z Ministrem Magii. Uśmiechnięty blondyn został poklepany po ramieniu wręcz ojcowskim gestem, a następnie spojrzał w ich kierunku, bo jak się dopiero zorientowali, Minister wskazał dłonią w ich stronę i zaczął go do nich prowadzić.

-O nie, a oni czego od nas chcą? Uwaga, idą tutaj.

Całą trójką przybrali na usta uprzejme, nieszczere uśmiechy i skinęli Ministrowi głowami, zapraszając do swojego towarzystwa.

-Drodzy państwo, zapewne znacie tego młodzieńca, ale i tak wam go przedstawię. Draco Malfoy, pracujący w wydziale Przestrzegania Prawa Czarodziejów, a także nasz sponsor. Panie Malfoy, to...

-Nie ma potrzeby przedstawiania nas, panie Ministrze. Znamy się. –rzucił chłodno rudzielec i wymienił znaczące spojrzenia z Harrym, które szybko przenieśli na Draco. Blondyn uprzejmie wyciągnął w ich kierunku rękę, aby się przywitać, również zresztą z nieszczerym, krzywym uśmiechem. Do Hermiony jednak podszedł i ucałował kulturalnie w dłoń, na co Ron prychnął pod nosem cicho, jednak niewystarczająco, bo Draco nie mógł powstrzymać się od ironicznego uśmiechu.

-Znacie? To cudownie! Łatwiej będzie się współpracowało!

-Współ... Współpracowało? –wymamrotał Ron i szybko spojrzał na Harry'ego, który wzruszył ramionami.

-Dokładnie tak! Przyszedłem do państwa z panem Malfoyem, gdyż chciałem przedstawić go pani, panno Granger. Postanowiłem, że to właśnie pan Malfoy będzie pani partnerem przy projekcie, o którym ostatnio rozmawialiśmy. Oboje macie niesamowitą charyzmę i wiedzę, więc uważam, że doskonale sobie poradzicie. –uśmiechnął się wesoło i zwrócił w kierunku Harry'ego. -Panie Potter, panie Weasley, mogę jeszcze prosić na słówko?

Hermiona zamrugała szybko oczami z niedowierzaniem. Ona ma pracować z Malfoyem?! To chyba jakiś żart! Jej wymarzona posada, w której chciała się naprawdę popisać swoimi umiejętnościami ma przerodzić się w taki koszmar?! Czym sobie na to zasłużyła?! Przecież gorzej być nie może, przecież...

-Hej, Granger, wszystko w porządku?

Szatynka otrząsnęła się z myśli i dostrzegła, że stoi w towarzystwie osamotnionego Malfoya. Nie zauważyła odejścia Herry'ego i Rona, a także, że partnerka Malfoya również poszła wirować na parkiet z kimś innym. Teraz zostali we dwoje i dopiero poczuła krępacje owej sytuacji. Przez jak długi czas musiała po prostu stać, zamyślona i nie zwracająca na nikogo uwagi?

-Przepraszam, zamyśliłam się. Mówiłeś coś? –zapytała z rumianymi policzkami. Miała ochotę zapaść się pod ziemię i nigdy z niej nie wygrzebać.

Kąciki ust blondyna uniosły się w kpiącym uśmiechu.

-Czy ze mną zatańczysz.

Zaskoczona spojrzała na niego. To było dziwne. Draco Malfoy zapraszający ją do tańca? Chyba nawet w najgłębszych koszmarach tego nie robił. Chłopak jednak wyciągnął pewnie w jej kierunku dłoń, którą ona z kolei niepewnie ujęła. Nie miała zbytniego wyboru. Nie chciała wyjść na osobę nieuprzejmą i nietolerancyjną, ani robiącą afery na bankiecie, przed całym Ministerstwem Magii.

Draco poprowadził ją na środek parkietu, objął jedną ręką w talii, na co się wzdrygnęła, a drugą pochwycił jej dłoń i zaczął prowadzić w rytm melodii. Hermionę nadal przerażał absurd tej sytuacji. Tańczyła obecnie ze swoim niegdysiejszym wrogiem ze szkolnych lat, który był jej najgorszym wspomnieniem, gnębił ją latami, a teraz miał być jej zawodowym partnerem. Dodatkowo ten taniec był dość... intymny i wręcz dusiła się jego bliskością, bo wcale nie czuła się swobodnie w jego towarzystwie. Prawdopodobnie dlatego, że wciąż miała na uwadze dawne lata. Na całe szczęście nie odzywał się do niej, a jedyną ich rozmową była mowa ciał, które w tej chwili jak w transie, poruszały się ze sobą zgodnie.

Przez praktycznie całą piosenkę nie potrafiła na niego spojrzeć. Błądziła gdzieś ponad jego ramieniem, rozglądając się po sali i przyglądając innym tańczącym. Po chwili jednak wykonał ruch, gdzie zmusił ją do obrotu wokół własnej osi, a ona nie spodziewająca się tego, z piśnięciem złapała go za barki. Pierwsze co poczuła, to przyjemne perfumy. Zaciągnęła się nimi mimowolnie, a jej wzrok nieśmiało powędrował na niego.

Zjechała dłońmi po jego torsie, aby się odsunąć. Wyczuła pod eleganckim garniturem, że jest umięśniony. Zerknęła na jego twarz i musiała przyznać jedno. Draco Malfoy na pewno wyprzystojniał. Już wiedziała skąd tyle pochwał na jego temat wśród płci przeciwnej. Może ona sama nie była osobą, która przywiązuje uwagę do wyglądu, ale musiała przyznać to przed samą sobą, że jego uroda potrafiła zaprzeć dech w piersiach.

Rysy twarzy całkowicie zmężniały, kości policzkowe zrobiły się wklęsłe, okolone delikatnym, parodniowym zarostem. Włosy już nie były ulizane, a rozłożone w artystycznym nieładzie. A jego oczy... szare, w tym momencie patrzące na nią z rozbawieniem.

Hermiona zaczerwieniła się gwałtownie i zapowietrzyła, odsuwając na odpowiedni dystans. Znowu się zamyśliła, a znowu to on był tego świadkiem. Do tego przyłapał ją, gdy z największą precyzją oceniała jego wygląd. Godryku, czy naprawdę nikt nie wykopał jakiegoś dołka?

Draco roześmiał się cicho i już otwierał usta, aby coś powiedzieć, gdy obok niego stanął Ronald Weasley, patrząc na niego z widoczną, wcale nie ukrywaną niechęcią.

-Przepraszam, ale chciałbym prosić moją narzeczoną do tańca. –słowo „narzeczoną" podkreślił bardzo dokładnie.

Malfoy zerknął na lewą dłoń dziewczyny, gdzie spoczywał błyszczący pierścionek, a następnie posłał Weasleyowi miażdżące spojrzenie, również nie ukrywając niezadowolenia, ale odsunął się od Hermiony i ukłonił lekko.

-Dzięki za taniec, Granger. Do zobaczenia w pracy. –uśmiechnął się drwiąco i mrugnął do niej, a następnie przeszedł obok. Gdy ją mijał, wyszeptał tylko tak, by ona to usłyszała: -Ładnie ci w tym kolorze.

Hermiona nie miała pojęcia czy chodzi mu o kolor sukienki, czy raczej o jej soczyste rumieńce, które dostała chwilę temu.

-Palant. –stwierdził Ron, cały czas nie spuszczając go z wzroku. –Czego chciał od ciebie?

-Nic, tylko tańczyliśmy. –uspokoiła go i zmusiła się do uśmiechu. Wciąż była zawstydzona swoją wpadką, która wyszła naprawdę niezręcznie. Co on musiał sobie o niej pomyśleć?! I do tego, lepsze pytanie... o co mu chodziło?

Przyjrzała się sobie w jednym z luster, które były wywieszone na sali i musiała z delikatnym uśmiechem przyznać, że miał rację.

-Czy uważasz, że ładnie mi w bordowym? –zapytała ukochanego, gdy zaczęli tańczyć.

-Tak, tak. Jak w każdym. –mruknął i przyciągnął ją do siebie, nie widząc zawodu na jej twarzy.

Dziewczyna westchnęła i wyłapała w tłumie swojego poprzedniego partnera, który w tej chwili tańczył ze swoją towarzyszką. Przez chwilę wpatrywała się z niego ciekawością, ale po sekundzie ich spojrzenia się spotkały, a ona szybko odwróciła głowę, widząc tylko, jak szare oczy błyszczą rozbawieniem.

~~*~~

-Naprawdę nie mam ochoty tam iść. –wymamrotała smutno, gdy siedzieli przy śniadaniu. Od dziesięciu minut bawiła się łyżeczką w kawie, marząc o tym, by móc zostać w tym miejscu na wieczność. –Od miesięcy marzyłam o tej posadzie, a teraz, gdy już ją mam, straciłam na nią ochotę. Dlaczego Minister wybrał akurat jego?

-Nie przesadzaj, Hermiono. Jesteś milion razy lepsza we wszystkim od tego głupka. Po prostu tam wejdź z uniesioną głową i mu to udowodnij, ścierając z jego gęby ten paskudny uśmieszek. Pamiętaj, to tylko Malfoy. Czy on był kiedykolwiek w czymś lepszy od ciebie?

Hermiona pokręciła głową i uśmiechnęła się do ukochanego z wdzięcznością. Ron miał rację. Nie mogła rezygnować z marzeń i poddawać się, gdy na jej drodze stawał jakiś tam Malfoy. Wejdzie do biura z uniesioną głową i nie da mu się.

-Tak trzymaj. –uśmiechnął się rudy i pocałował ją w czubek głowy. –Gdyby ci się naprzykrzał, to daj znać. Ja już z nim pogadam.

~~*~~

Tak jak postanowiła, tak zrobiła. Wkroczyła do nowego biura z uniesioną głową, szybko pochłaniając widok pomieszczenia. Było większe niż jej poprzednie i elegancko urządzone. Uśmiechnęła się szeroko i wręcz pisnęła z radości. Marzenia jednak się spełniają.

-Nawet nieźle, co?

Wcześniej tego nie zauważyła, ale przy jednym z biurek siedział już jej nowy kolega z pracy. Nie wiedziała jakim cudem go nie zauważyła, w końcu Malfoy nie należy do osób, które wlepiają się w tło, a szczególnie dzisiaj, bo znowu poczuła duszność na jego widok.

Draco wstał i uśmiechnął się szeroko, odsłaniając rząd białych ząbków. Hermiona miała ochotę cofnąć się i uciec z krzykiem, ale zmusiła się do odwzajemnienia krzywego uśmiechu i zostania w miejscu.

-Tak, może być. –mruknęła, starając się na niego nie patrzeć.

Blondyn wyciągnął w jej kierunku rękę.

-No, chyba dzisiaj już mogę to powiedzieć. Mam nadzieję, że będzie nam się miło pracowało.

Szatynka nerwowo zerknęła na rękę, ale tym razem nie podała swojej. Przełknęła ślinę i uśmiechnęła się w jego kierunku delikatnie.

-Ja też mam taką nadzieję. –ominęła go i podeszła do biurka. –Rozumiem, że biurko już sobie wybrałeś?

-Tak, ale jeżeli bardzo chcesz się wymienić i ... ładnie poprosisz, to będę skłonny się zamienić, Granger.

-Nie trzeba. To jest idealne. –powiedziała oschle. –A teraz wybacz, ale chciałabym się wziąć do pracy.

Draco przewrócił oczami, ale usiadł bez słowa za swoim biurkiem, biorąc się za stos papierów i zaczynając zakreślać ważne informacje. Między nimi panowała cisza, zakłócona od czasu do czasu pytaniami dotyczącymi tylko i wyłącznie pracy.

Hermionę zaskoczył brak docinek czy niekomfortowych pytań, więc zerknęła na blondyna kątem oka. Nie wyglądał na osobę pochłoniętą całkowicie swoją pracą, bo cały czas uśmiechał się pod nosem i coś tam nucił.

W pewnym momencie rozciągnął się, wstał i ruszył do drzwi. Hermiona spojrzała na niego ze zmarszczonymi brwiami.

-A ty dokąd? –zapytała z ciekawością, zanim zdążyła ugryźć się w język.

-Na przerwę. Wiesz, jest to taki czas, kiedy robisz sobie chwilę odpoczynku od pracy. Ty też taki masz, wiesz? Właśnie teraz.

Szatynka zaczerwieniła się i odwróciła od niego wzrok.

-Wiem, ja tylko...

-Nie uznajesz przerw, jasne. Wybacz, ale ja tak, a padam z głodu.

Malfoy wyszedł, a ona odetchnęła głośno. Dopiero po jego wyjściu wszystko z niej uleciało. Nie miała pojęcia, że przez ten cały czas była tak spięta. Jego obecność naprawdę wpływała na nią dziwnie niepokojąco. Przecież sam Malfoy nie zachowywał się jakoś nieuprzejmie w stosunku do niej, więc o co tutaj chodziło? Na każdy dźwięk jego głosu wzdrygała się, a poruszenie stanowiło popłoch.

~~*~~

-Trzymaj. –Hermiona podniosła wzrok znad papierów i otworzyła szeroko oczy. Draco Malfoy trzymał dla niej kubek gorącej kawy, która samym zapachem wzbudzała w niej chęć porwania w ramiona.

-Skąd wiedziałeś jaką lubię? –zapytała zaskoczona, biorąc cudownie pachnący napój do rąk i popijając go. Draco nachylił się do niej, rozglądając wokoło jakby szukał podsłuchiwacza.

-Gdybym ci powiedział, musiałbym cie zabić. –Hermiona wypuściła z siebie powietrze i uśmiechnęła się do niego, co on również odwzajemnił.

-Dziękuję.

-Nie ma za co. –mrugnął łobuzersko, na co coś jej zabulgotało w sercu, a następnie rozsiadł się przed biurkiem.

Atmosfera między nimi jakby trochę się rozluźniła. Każde zabrało się do ponownej pracy, ale od czasu do czasu zdobyło się na posłanie delikatnego uśmiechu znad sterty papierów. Pracowali jeszcze parę godzin, gdy Draco zerknął na zegarek, odetchnął ucieszony i wstał z miejsca, zabierając swoje rzeczy.

-W końcu koniec. Idziesz, Granger?

-Tak, za chwilę. Muszę to skończyć.

Mężczyzna popatrzył na nią, westchnął i pokręcił głową z niedowierzaniem. Doprawdy, ta kobieta była czasami przerażająca. Musiał jednak przyznać, że imponowała mu jej zaciętość i chęć do pracy.

~~*~~

-Dopiero wróciłaś? –zapytał zawiedziony Ron, patrząc zaspanymi oczami na swoją narzeczoną. –Pierwszy dzień, a ty już zostajesz po godzinach?

-Przepraszam, chciałam wszystko dokończyć. Wiesz, że nie dałoby mi to spokoju, gdybym zostawiła coś niedokończonego. –uśmiechnęła się delikatnie i położyła na łóżku obok niego. –Jestem taka zmęczona.

-Niedługo się przepracujesz. –ziewnął. –A jak tam zachowywała się nasza fikuśna fretka?

Szatynka zastanowiła się i była wdzięczna Godrykowi, że w pomieszczeniu było ciemno, więc Ron nie mógł zauważyć jej kwiecistych rumieńców. Nie spodobałoby mu się, gdyby widział, jak reaguje na Dracona Malfoya.

-Całkiem nieźle.

-To świetnie, przynajmniej nie musze skopać mu dupska, choć na to zasłużył. –pocałował ją w policzek i wrócił do drzemki, a Hermiona z westchnięciem zeszła do kuchni, by przygotować sobie kolację, a także posprzątać po ukochanym.

~~*~~

-No tak, wszystko przewidziałem. –powiedział z ironią Draco, wchodząc do biura następnego dnia i widząc przy biurku pracującą Hermionę. –Wychodzę, pracujesz. Wracam rano, dalej pracujesz. Czy ty w ogóle sypiasz, Granger?

-Oczywiście, że sypiam. –oburzyła się. –Przyszłam tutaj dopiero przed chwilą.

-Jasne i to dlatego wyglądasz jak żywy trup. Trzymaj kawę, nie chcę później słuchać narzekań, że to moja wina.

-Dzięki. –napiła się zbawiennego napoju i od razu westchnęła. Uwielbiała zapach kawy o poranku. –Za to jestem zaskoczona, że ty jesteś tak wcześnie. Dziewczyna nie dała ci się wyspać? –zapytała ironicznie.

-Póki co, nie mam dziewczyny. –uśmiechnął się. –Ale kto wie, może niedługo się to zmieni.

Hermiona na to stwierdzenie się zaczerwieniła. Przecież nie kierował tego do niej, prawda? Mimo wszystko fakt, że Malfoy miałby kogoś mieć, wydawał się przygnębiający.

~~*~~

Kolejny dzień zleciał im tak, jak poprzedni. Papiery, od czasu do czasu służbowe rozmowy, Draco poszedł na przerwę i wrócił z kawą, a Hermiona nadal ciężko pracowała.

Ten dzień nie był jedynym takim. Następne wyglądały zresztą podobnie, rutynowo. Hermiona zjawiała się pierwsza, wychodziła ostatnia. Dobrze jej z tym było, choć sama musiała przyznać, że powoli robiła się zmęczona obecnym tempem. Szczerze powiedziawszy, to nie spieszyło jej się wracać do domu.

-Nie ma mowy, Granger. –stwierdził Draco, gdy zbierał się do wyjścia i widział, że Hermiona wciąż siedzi nad dokumentami. –Dzisiaj nie pozwolę ci tutaj zostać. Wykończysz się. Chodź, idziemy.

-Ale ja właśnie... -zaczęła, gdy do ich biura wkroczył Ron Weasley. Zmarszczył brwi, przyglądając się obecnej sytuacji z podejrzliwością.

-Jeszcze się nie zebrałaś? Już skończyłem, możemy wrócić razem. Jeżeli chcesz, to możemy wejść do sklepu po jakąś zupkę z paczki na obiad.

Draco prychnął cicho, a Hermiona zerknęła z ukosa na niego zawstydzona. Wzięła szybko swoją torebkę oraz płaszcz i uśmiechnęła się krzywo do ukochanego.

-Jestem już gotowa. Do jutra, Malfoy.

-Taa, do jutra. –mruknął i rzucił pogardliwe spojrzenie Weasleyowi, które ten odwzajemnił z nienawiścią. Objął Hermionę, wyprowadzając ją na zewnątrz.

-Nie wiem jak ty wytrzymujesz z tym kretynem. –warknął Ronald, gdy szli już przez aulę, w kierunku kominków. Buzowało się w nim, odkąd wyszli z biura Hermiony.

-Nie jest tak źle. Za wiele się nie odzywa, więc również nie przeszkadza mi szczególnie.

-No tak. Przecież tobą gardzi. Dlaczego miałby z tobą rozmawiać?

W Hermionie się zagotowało.

-Słuchaj, Ron. Dobrze wiem, że jestem niżej od Malfoya względem statusu krwi, ale przez całe dwa tygodnie, odkąd z nim pracuję, nie pokazał mi tego ANI RAZU. Nie wyzywał mnie, nie obraził. Może w końcu dorósł, co?! Też mógłbyś to zrobić.

-Twierdzisz, że nie jestem dorosły?! Ja po prostu nie wierzę w dorosłość Malfoya, ale może po prostu boi się, że straci tą robotę. Skoro cię nie poniża, to bardzo dobrze. Nie złość się już na mnie, rybko.

-Jasne. –warknęła. –I nie mów na mnie „rybko". Wiesz, że tego nie lubię.

~~*~~

Jak wiadomo, kobiece „jasne" oznacza, że Hermiona była zła na swojego narzeczonego jeszcze dnia kolejnego. Draco przyglądał się jej z rozbawieniem, gdy odkładała ze zwiększoną siłą coś na stolik lub parę razy złamała pióro, przez zbyt energiczne pisanie.

-Chyba zły dzień, co? –zapytał drwiąco.

-Zaraz twój będzie zły, jak nie przestaniesz się na mnie gapić. –warknęła.

-Czyżby ktoś zaszedł ci za skórę? Współczuję biedakowi. Jeżeli zrobiłaś z nim tak, jak z tymi wszystkimi piórami, to chłopak się nie pozbiera.

Hermionie mimowolnie drgnął kącik ust, ale postanowiła być silna. Zwróciła się w jego stronę ze sztucznym, wymuszonym uśmiechem i wręcz wycedziła przez zaciśnięte zęby, siląc się na uprzejmość:

-Nie idziesz na przerwę? Zaraz obiad ci wystygnie. Na pewno umierasz z głodu.

-Ooo, zauważyłaś o której chodzę jadać! –stwierdził ironicznie. –Świetnie się składa. Zapraszam cię dzisiaj ze sobą.

-C-co? –wyjąknęła i spojrzała na niego z szokiem. –Mam zjeść z tobą obiad?

-Otóż to. Nie martw się, przecież to tylko służbowy lunch. Poza tym, stanowczo za dużo pracujesz. Musisz coś zjeść i nie przyjmuję odmowy!

-Dziękuję, ale nie jestem głodna. –powiedziała szybko.

W tym momencie jakby na złość, brzuch zaryczał z protestem, na co szatynka zaczerwieniła się i schowała twarz w kurtynie włosów.

-Jasne, właśnie słyszę. –wyszczerzył się. –Chodźmy.

Hermiona zawahała się. Oderwanie od pracy wydawało się kuszące. Propozycja Malfoya również. Draco spojrzał na nią poganiająco, więc wciąż lekko niezdecydowana, wstała z miejsca.

Malfoy nie zaprowadził jej do stołówki pracowniczej, a do baru, który znajdował się zaraz za rogiem. Usiedli przy stoliczku, składając zamówienie.

-Skończyłeś już swoją wycenę dla Ministra? –postanowiła przerwać ciszę. -Muszę zanieść mu dzisiaj wypełnione papiery.

-Tak, ale i tak muszę dzisiaj zarwać nockę. Nie wyrobię się z zamianą na mugolskie warunki.

-Ja też jeszcze nie mam tego zamienione, więc również robię nockę. Pewnie to nie będzie nasza pierwsza noc w tym biurze. –westchnęła.

-Granger, masz tak ambitne plany w stosunku do mnie? –uśmiechnął się szelmowsko, a Hermiona roześmiała się promiennie. Przez te dwa tygodnie zdążyła przyzwyczaić się do jego żartów.

-Nawet nie zdajesz sobie sprawy jakie.

-Chyba zgodzę się na te warunki. –mrugnął do niej.

Oboje zjedli obiad w towarzystwie wesołych rozmów. Nie, niekoniecznie służbowych. Draco miał fantastyczne poczucie humoru, bo cały czas ją czymś zabawiał. Czy ona jeszcze parę dni temu potrafiła być spięta w jego towarzystwie? W tej chwili wydawało się to niemożliwe.

-No i wtedy sama wpadła we własną pułapkę. Zachłanna szmuglerka. –Hermiona roześmiała się głośno i załzawionymi oczami przyjrzała się jego twarzy. Jej ręka automatycznie pokierowała się w kierunku jego ust, na których został ślad od wcześniejszej gorącej czekolady, którą pili.

Starła opuszkiem palca jej resztkę i zatrzymała rękę w powietrzu. Dopiero teraz doszło do niej co zrobiła. Draco również patrzył na nią z nieodgadnioną miną. Na początku tylko drgnął, gdy przeciągnęła palcem po jego wardze.

-Miałeś coś... -odchrząknęła i szybko odwróciła się, aby zakryć zaczerwienione policzki.

-Dzięki. –również odchrząknął. –Zjadłaś już?

-Tak, możemy iść.

Wrócili do biura i zabrali się posłusznie do pracy. Po obfitym poczęstunku nie mieli za bardzo ochoty, ale niestety. Samo się nic nie zrobi. Z początku dodatkowo między nimi było dość niezręcznie, ale po dłużej chwili wszystko wróciło do normy. W końcu mieli spędzić ze sobą jeszcze całą noc.

-Zaraz wrócę. –Hermiona wyszła na chwilę, aby rozprostować nogi i wróciła do biura z dwoma kawami, stawiając jedną przed Malfoyem, który spojrzał na nią zaskoczony.

-A ty skąd wiesz jaką lubię?

-Gdybym ci powiedziała, musiałabym cię zabić. –powtórzyła z uśmiechem jego słowa i opadła na kanapę stojącą pod oknem, wzdychając. -Padam ze zmęczenia. Może zrobimy sobie przerwę, co?

-Nie wierzę w to, co słyszę. Naprawdę TY proponujesz przerwę? –wytrzeszczył oczy, ale opadł na kanapę obok niej. –Na pewno jesteś Hermioną Granger? A może, gdy wyszłaś, to ktoś cię zaatakował i użył eliksiru wielosokowego?

-Nie wygłupiaj się. –pokręciła z niedowierzaniem głową i zachichotała.

-To może zadam ci jedno pytanie, które zna tylko prawdziwa Granger?

-Strzelaj. –pokiwała głową i spojrzała na niego zaciekawiona.

-Co powiedziałem do ciebie, gdy na ostatnim bankiecie skończyliśmy tańczyć?

Hermiona zarumieniła się, przypominając tamtą scenę.

-Że ładnie mi w tym kolorze.

Blondyn roześmiał się i kiwnął głową.

-Zgadza się. Naprawdę ci ładnie. Czyli jesteś prawdziwą Granger, która tylko jest chora, bo sama poprosiła o przerwę.

-Nawet ja jej potrzebuję. Nie jestem cyborgiem.

-Kim? –zapytał szczerze zaskoczony.

-Nikim takim. –westchnęła i założyła za ucho niesforny kosmyk włosów.

Draco jak w transie podążył spojrzeniem za jej ruchem. W oczach mignął pierścionek zaręczynowy, który nosiła na palcu.

-Czasami jesteś dziwna, Granger. A może powinienem powiedzieć: Weasley?

Hermiona poruszyła się niespokojnie. Nie chciała rozmawiać z nim na ten temat.

-Na razie wciąż jestem Granger.

-Chyba zapowiada się duże wesele, patrząc na rodzinę Weasleya. –kontynuował.

-Jeszcze nie wiemy, ale wolałabym raczej kameralnie. Nie każdy ma tyle pieniędzy co ty. Nie stać nas na tak duże przyjęcie.

-Widocznie wybrałaś złego partnera. –mruknął, a ona spojrzała na niego z uniesionymi brwiami.

-To, że ktoś ma więcej kasy, nie czyni człowieka lepszym. –warknęła, a Draco nachylił się w jej kierunku.

-Nie? A co czyni człowieka lepszym? –wyszeptał jej wprost do ucha, a ona się wzdrygnęła. Przeniosła spojrzenie na niego. Zaczęła mówić tak cicho, że miała wrażenie, iż tak naprawdę słowa nie wydobywają się z jej ust.

-To, że jest dobry, kochany, opiekuńczy...

Był tak blisko jej twarzy, że czuła jego ciepły oddech na swoich wargach. W tej chwili naprawdę tego pragnęła. Nie potrafiła skleić poprawnie zdania, wysłowić się. Skupiła się na jego ustach, czekając na kolejny ruch.

Już prawie zaczynał ją całować, gdy opanowała się i odepchnęła go od siebie. Wymagało to od niej dużo samokontroli, gdyż ciężko dyszała i wstała z kanapy, patrząc na niego przerażona.

-Co ty robisz? –zapytała drżącym głosem.

-Myślałem, że tego chcesz.

-Nie! Mam NARZECZONEGO! Mamy wziąć ślub, nie mogę się całować z tobą, Malfoy! To nie może się więcej powtórzyć, rozumiesz?! Muszę już iść. –i nie czekając na jego odpowiedź, czy reakcję, wzięła torebkę i wybiegła z pomieszczenia, zostawiając go samego. Z jego ust nie schodziło zadowolenie.

~~*~~

Była przerażona. To, jak działał na nią Malfoy, było niepokojące. Czuła się dobrze w jego towarzystwie, rozbawiał ją, miał coś ciekawego do powiedzenia, był dobrym słuchaczem. Dodatkowo ona PRAGNĘŁA tamtego pocałunku, do którego prawie doszło. Dręczyło ją to, bo wciąż była zaręczona z kimś innym. Tak naprawdę nie powinna nawet zwrócić na niego uwagi, to było nie w porządku w stosunku do Rona. Raniła go tym.

Dlatego następnego dnia nie potrafiła spojrzeć mu w oczy i ulotniła się do pracy, gdy tylko udało się pozbierać emocje i odwagę. Sama już nie wiedziała co gorsze. Patrzyć z poczuciem winy na Ronalda, czy wrócić do biura, gdzie czekał On.

-Cześć. –rzucił, gdy tylko wkroczyła do pomieszczenia. Hermiona mruknęła powitanie i usiadła przy biurku, nie patrząc na niego.

-Gdzie moje dokumenty?! –zapytała głośno, przerzucając wszystko na biurku.

-Dokończyłem je za ciebie. Nie dałabyś rady zrobić tego teraz. Szef był po nie jakieś pół godziny temu i powiedział, że wróci, gdy wszystko ustali z tymi mugolami.

Hermiona skinęła głową i wyszeptała ciche „dzięki".

Nie minęło dziesięć minut, a do biura wrócił zadowolony Minister Magii, trzymając w ramionach plik dokumentów.

-Udało się! Jesteście najlepsi! Wszystko wyszło idealnie! Minister mugoli, bo tak się nazywa, prawda? Był bardzo zadowolony z waszej pracy! Zaproponował nam od razu współpracę! Poprosił również o spotkanie z wami!

Hermiona i Draco spojrzeli po sobie z radością i podekscytowaniem, zapominając o nocnej sytuacji.

-Chciałbym, abyście tam pojechali i spotkali się z nim. To zapewni nam wiele pieniędzy, a również sporą podwyżkę dla waszej dwójki.

Oboje kiwnęli głowami, na co Minister się uśmiechnął.

-Jest tylko jeden haczyk. –powiedział niepewnie. –Minister mugoli myśli, że jesteście parą.

Hermionie od razu zrzedł uśmiech, a Malfoy parsknął śmiechem.

-Co nasz „związek" ma do tej pracy? –zapytała bezbarwnie Hermiona. –Przecież to nie dlatego mu się spodobało.

-Ten mężczyzna jest bardzo specyficzny. Widzi we wszystkim piękno i stwierdził, że musiały nad tym pracować osoby, które idealnie się dopasowują i uzupełniają. A ja, wybaczcie mi, potwierdziłem. Czy będziecie mogli zagrać parę przez ten jeden wieczór?

Hermiona chciała już zaprzeczyć, ale wiedziała, że stawka jest wysoka. Przymknęła oczy i kiwnęła niechętnie głową, na co Minister zaklaskał, a Draco uśmiechnął chytrze pod nosem.

-A, jeszcze jedno. Pan Groos prosił, abyście przyszli luźno ubrani, nie lubi eleganckich kolacji.

~~*~~

Hermiona otworzyła drzwi i wytrzeszczyła oczy w szoku. Draco Malfoy w jeansach i zwykłej, szarej koszuli wyglądał naprawdę imponująco. Jakie to jest niesprawiedliwe, gdy ktoś wygląda we wszystkim dobrze. Draco zlustrował ją wzrokiem i rozchylił delikatnie usta. On również był pod wrażeniem. Ubrana w zwiewną sukienkę wyglądała naprawdę dziewczęco.

-Wiedziałem, że moja narzeczona wygląda we wszystkim olśniewająco. –stwierdził, a Hermiona zaczerwieniła się.

-Możesz tak na mnie nie mówić? –warknęła i rozejrzała się niespokojnie.

-Wybacz, drugi narzeczony w domu? Nie powiedziałaś mu o tej małej zdradzie? –zadrwił.

-To nie zdrada. –syknęła. –Zadanie służbowe. Poza tym nie, nie ma go i nie, nie mówiłam. Postanowiłam, że zadbam o twoje życie.

-Nie trzeba było. Weasley i tak by nic nie zdziałał z tym swoim syczeniem i warczeniem, a tylko tyle potrafi.

Hermiona przewróciła oczami i zaprowadziła go za sobą do garażu. Draco wpatrywał się w duży sprzęt, który mugole zwali samochodem, oniemiały. Przeniósł pytające spojrzenie na oczekującą szatynkę.

-Pojedziemy samochodem. –oznajmiła. –Pan Minister musi zobaczyć, że potrafimy korzystać z ich sprzętów i radzić sobie bez magii. To bardzo go ucieszy.

-Ale ja nie potrafię tego obsługiwać. –powiedział niepewnie.

-Wiem, dlatego zaczarowałam go tak, że będziesz musiał tylko trzymać kierownicę i zatrzymywać się, a także ruszać. Wszystko ci wytłumaczę. –wsiadła do auta, czekając, aż blondyn zasiądzie na fotelu kierowcy.

Pokrótce wszystko mu wytłumaczyła, a mężczyzna bardzo szybko zrozumiał co jest jego zadaniem. Bez problemów odpalił samochód i wyjechał z garażu. Prowadził całkiem sprawnie i bardzo szybko mu się to spodobało. W połowie drogi nawet sam zaczął próbować kontrolować wszystko. Hermiona przyglądała się jego ruchom w ciszy. Jej myśli nakierowywały ją niebezpiecznie na to, że bardzo przyjemnie jej w jego towarzystwie. Tak... rodzinnie. Szybko zganiła się za te niedorzeczne myśli.

Gdy dojechali na miejsce, Draco szybko otworzył przed nią drzwi i podał ramię. Hermiona je ujęła, ale spojrzała na niego niepewnie. Blondyn ruszył do drzwi ogromnej rezydencji, lecz szatynka zatrzymała go, patrząc na niego groźnie.

-Ustalmy coś. –powiedziała nerwowo. –Jeżeli nie będzie cię zmuszała do tego sytuacja, nie zapędzasz się z zachowaniem.

-Oczywiście. –uśmiechnął się drwiąco. –Ja też mam swój warunek.

-Jaki? –Hermiona uniosła brwi, ale po chwili spojrzała na niego wstrząśnięta.

Draco wyciągnął z kieszeni aksamitne pudełeczko i otworzył je. Jej oczom ukazał się piękny pierścionek z białego złota. Nie był pełny przepychu, a wręcz idealny, przepiękny. Nie mogła od niego oderwać wzroku.

-Nie obraź się, Granger, ale teraz jesteś moją narzeczoną, więc nosisz pierścionek ode mnie.

-Ale... -nie udało jej się dokończyć, bo Draco ściągnął pierścionek od Rona, który wrzucił do jej torebki i założył własny.

-Idealnie. –stwierdził, przyglądając się mu. –Teraz możemy iść. A i nie zapomnij, żeby zwracać się do mnie po imieniu. Nie byłoby dobrze, gdybyś zwracała się do mnie per Malfoy.

Hermiona skinęła głową, nadal będąc w szoku i pozwoliła zaprowadzić się do drzwi. Blondyn objął ją ręką w talii i mruknął „musimy być wiarygodni", ale ona tylko spojrzała na niego mętnym wzrokiem. Wciąż nie mogła dojść do siebie.

Drzwi otworzył im przemiły, grubszy staruszek, który okazał się być samym Ministrem.

-Witam was serdecznie! Wchodźcie, wchodźcie!

Draco przepuścił ją w drzwiach i uśmiechnął się szarmancko.

-Nazywam się Draco Malfoy, a to moja narzeczona, Hermiona Granger. Bardzo miło nam państwa poznać.

Hermiona drgnęła na słowo „narzeczona", ale zmusiła się do delikatnego uśmiechu i również przywitała się z miłymi gospodarzami. Draco oczywiście kulturalnie ucałował małżonkę Ministra w dłoń i uścisnął jego rękę.

-Pięknie ze sobą wyglądacie. Naprawdę, idealnie. –powiedziała pani domu, kiwając z uznaniem. –Wiele o was słyszeliśmy dobrego. Zapraszamy do salonu, tam będziemy mogli już swobodnie rozmawiać.

Wkroczyli w czwórkę do ogromnego pomieszczenia i usadowili się na miękkich krzesłach. Draco odsunął wpierw jedno przed Hermioną, aby mogła spokojnie usiąść. Sam siedział tak blisko niej, że cały czas czuła jego przyjemne perfumy, które powoli zaczęły mieszać w jej głowie. Nie mogła się przez to skoncentrować. Blondyn dodatkowo znowu ją objął i położył rękę na jej kolanie.

-Dziękujemy wam bardzo za waszą pracę, wszystko jest doskonałe.

-My również dziękujemy za docenienie naszej ciężkiej pracy. –uśmiechnęła się szatynka, starając się odsunąć od Dracona delikatnie. Mężczyzna jej na to nie pozwolił.

-Pozwolicie, że zapytamy czy długo ze sobą jesteście?

-Trzy i pół roku. –odrzekła szybko i posłała Draconowi spojrzenie, które miało wyrażać miłość, a było niemym ostrzeżeniem.

-Musisz być niezwykle szczęśliwy z taką kobietą, Draconie. Promieniejesz szczęściem. –zwrócił się pan domu w jego stronę.

-Owszem. Sprawia, że jestem najszczęśliwszym mężczyzną na świecie. –potwierdził i ucałował ją w dłoń, a także w skroń, na co Hermionie zapłonęły policzki.

Reszta wieczoru minęła im bardzo przyjemnie. Obgadali sprawy zawodowe, ale bardzo szybko zeszły na boczny tor. Pan Minister był ciekawy rzeczy takich jak czarodziejski świat, ich życie prywatne i wszystko co pracy nie dotyczyło. Był jednak naprawdę przesympatyczny, więc nikomu nie przeszkadzała jego dociekliwość.

Po paru godzinach, wracali w końcu do domu. Stanęli przed drzwiami Hermiony i spojrzeli na siebie oczekująco. Za nimi był naprawdę wieczór pełen wrażeń, spędzony w swoim towarzystwie. Hermiona już nawet przestała czuć wyrzuty sumienia, gdy przytulała się w jego ramiona, lub dostawała buziaki w policzek. Po prostu zapomniała, że tak naprawdę nie są parą.

-No to... dobranoc. Dziękuję za dzisiaj. –wyszeptała i odwróciła się w stronę domu.

-Chyba zapomniałaś się pożegnać. –usłyszała i odwróciła się z powrotem w stronę Dracona ze zmarszczonymi brwiami.

-O co ci chodzi, przecież... -nie dokończyła, bo Draco zrobił krok i wpił się w jej wargi, przyciągając do siebie. Od razu odwzajemniła pocałunek, pogłębiając go i łapiąc palcami kurczowo za umięśnione plecy mężczyzny.

Gdy się od siebie oderwali, spojrzała na niego przerażona i zatkała usta dłonią. Draco uśmiechnął się triumfalnie i wyszeptał do jej ucha:

-Do jutra, kochanie.

Tak, był z siebie szalenie zadowolony. Teraz był już pewny. Pewny, że należy do niego.

~~*~~

-Gdzie byłaś? –zapytał Ron, gdy tylko weszła do domu. Była rozkojarzona i na początku nawet nie zareagowała, że się do niej odezwał.

-Na spotkaniu służbowym. Minister Magii był zadowolony z pracy Malfoya i mojej.

-To cudownie. Gratulacje. –ucałował ją, a ona zmusiła się do krzywego uśmiechu. Jego wargi smakowały tak inaczej...

Nie może tak być. Nie może myśleć o Malfoyu, gdy jest z Ronem. To niedopuszczalne. Co on najlepszego zrobił?!

W jej głowie natychmiastowo powstał świetny plan. Wręcz idealny! Musi go unikać! Malfoya oczywiście.

Wcieliła go w życie już z samego rana. Gdy pojawił się w biurze, natychmiast schowała się za kurtyną włosów, nie odzywała do niego i znikała na większość godzin. Była cała rozdrażniona, bo gdy tylko coś powiedział, to uciekała i nie wracała przez długi czas. Nie potrafiła spojrzeć mu w oczy. Nie po wczorajszym. Wstydziła się tego sama przed sobą, ale miała ochotę to powtórzyć, a nie chciała sytuacji, że rzuci się na niego w biurze.

Dracona zaczęło denerwować jej zachowanie. Z początku śmiał się z tego, ale po dłuższym czasie zaczął się tylko irytować. Zachowywała się jak dziecko. Zapytał o projekt na jutro, a ona zaczęła zbierać papiery w ekspresowym tempie, więc zorientował się, że znowu zamierzała uciec. O nie, na to nie mógł pozwolić.

Przewrócił oczami i najciszej jak potrafił, stanął za nią. Było tak, jak się spodziewał. Hermiona zamaszyście się odwróciła i wpadła w niego z piskiem. Chwycił ją mocno za ramiona, by nie mogła się wyrwać.

-Możesz mi powiedzieć o co ci chodzi? –warknął.

-O co mi chodzi?! –naskoczyła na niego. –O to, że nie powinieneś wczoraj tego robić! Mówiłam ci, że mam narzeczonego! Ron cały czas wspomina o ślubie! To, co zrobiłeś, nie powinno mieć miejsca, rozumiesz?!

-To teraz bierze się ślub tylko dlatego, że jedna osoba tego chce? Myślałem, że decyzja należy do obu stron. A ty nie wyglądasz na zbyt szczęśliwą z Łasicem. Pomyśl o tym, Granger. Gdybyś go kochała, to oddałabyś mój pocałunek?

-Nic o mnie nie wiesz. –jęknęła. –Byliśmy szczęśliwi, póki ty się nie pojawiłeś. Wykorzystałeś mnie wczoraj!

-Tak, wykorzystałem okazję, bo coś mnie do ciebie ciągnie! Pragnę cię, do cholery!

Hermionie zadrgały usta.

-Pragniesz, tak? Na ile? Dzień, dwa? A może tylko na jedną noc? Dobrze wiem o twoich podbojach, Malfoy. Nie jestem głupia.

-To było kiedyś. –warknął rozeźlony. –Teraz chcę już tylko ciebie!

-No cóż... -zaczęła słabo i spojrzała mu prosto w oczy z bólem. –Musisz się przyzwyczaić, że nie wszystko się dostaje co się chce.

Przymknęła oczy, gdy ręce Dracona opadły z jej ramion. Miała wrażenie, że przechodzi ją niebywały chłód. Z obawą spojrzała na niego, ale ten uśmiechnął się krzywo.

-Skoro taka jest twoja decyzja.

Nie powiedział nic więcej, po prostu usiadł za swoim biurkiem, zabierając się za dokumenty, które wcześniej wypisywał. Hermiona natomiast westchnęła i również usiadła, łapiąc się za głowę.

Pracowali w tak głuchej ciszy jak nigdy. Dla obojga była męcząca, ale żadne nie chciało jej przerwać. To oznaczałoby jakąś niepisaną porażkę.

-Cześć, Draco. –Hermiona podniosła wzrok i otworzyła usta, gdy do biurka jej kolegi podeszła wysoka blondynka z szerokim uśmiechem na ustach.

-Cześć, Anne. Przyniosłaś to, o co prosiłem? Dzięki ci. Jesteś przecudowna, jak mogę ci się odwdzięczyć?

-Myślę, że kolacja dzisiaj wieczorem wszystko wynagrodzi. –uśmiechnęła się zalotnie, a Hermiona która przyglądała się całej sytuacji, zmięła z wściekłością trzymaną kartkę. To było oczywiste, że ta lafirynda podrywa Malfoya! Na sam ten widok ją mdliło, a wściekłość w niej buzowała.

-Jasne, podskoczę po ciebie wieczorem.

Kobieta musnęła jego policzek ustami, a Hermiona miała wrażenie, że dostała białej gorączki. Wstała gwałtownie z miejsca i ruszyła w kierunku drzwi.

-Granger, czy mogłabyś...

-NIE! –krzyknęła. –Niech ANNE ci pomoże, czy cokolwiek tam chcesz!

Draco roześmiał się pod nosem i chwycił ją za nadgarstek, przyciągając w swoją stronę. Z satysfakcją zauważył, że wciąż nosiła jego pierścionek. W tej chwili prawie stykali się ustami, a także ciałami. Ich oddechy przyspieszyły niebezpiecznie, a Hermiona zadrżała.

-Czyżbyś była zazdrosna? –szepnął w jej usta.

-Nigdy. –syknęła i wyrwała się z jego uścisku, wychodząc z biura.

~~*~~

Z kolejnymi dniami sytuacja zaczęła się tylko pogarszać. Do ich biura przychodziła ta cholerna wywłoka Malfoya, wdzięcząc się do niego prężnie. Hermionę to tak drażniło, że myślała, że podejdzie do niej i wytarga za idealne, lśniące włosy.

Draco najwidoczniej również zrezygnował z zalotów do niej, bo nie rzucał już żartami, nie próbował flirtować. Owszem, rozmawiali, ale wyłącznie o sprawach służbowych. Męczyło ją to, tęskniła za nim. Za uśmiechem, który jej posyłał, kuszącym spojrzeniem... Nie zdawała sobie sprawy, ale bardzo szybko zawładnął jej sercem.

Do tego wszystkiego, sytuacja z Ronem wcale się nie poprawiała. Myślała, że gdy Malfoy sobie odpuści, między nimi wszystko wróci do normy. Niestety. Ron wciąż napomykał o ślubie, ale w tej chwili ona naprawdę go nie chciała. Była taka rozdarta, taka niezdecydowana... Drażnił ją wręcz. Nie potrafiła z nim rozmawiać, doszukiwała się w nim kogoś innego. To już po prostu nie było to samo co kiedyś.

Właśnie za chwilę miało się jeszcze odbyć ważne spotkanie, na które Minister Magii zebrał całe Ministerstwo. Nie miała ochoty tam iść, bo praca przynajmniej tymczasowo odciągała ją od niekorzystnych myśli.

-Nie idziesz? –zapytała Dracona, gdy miała już wychodzić, ale on wciąż siedział na swoim miejscu.

-Idę, zaraz wychodzę.

-Poczekać na ciebie? –zapytała z lekką obawą.

-Nie. Obiecałem Anne, że po nią wejdę.

-Jasne. –mruknęła ze złością i wyszła.

Odnalazła w tłumie Rona i Harry'ego i podeszła do nich, przybierając na usta krzywy, nieszczery uśmiech. Ron przywitał ją szybkim całusem, ale odsunęła się od niego delikatnie.

Spotkanie się rozpoczęło, a ona bezwiednie zaczęła przeszukiwać spojrzeniem salę, poszukując Malfoya. I stał tam. Niedaleko od niej, wraz z tą całą Anne, która trajkotała do niego wesoło. Widocznie słuchał jej z zainteresowaniem, bo prawie wcale nie odrywał od niej wzroku. „Prawie", bo od czasu do czasu również zerkał w jej stronę, uśmiechając się drwiąco.

Nawet nie zorientowała się, kiedy jej spojrzenie przybrało naprawdę wściekłą barwę. Nie powinna tego robić. Sama go odtrąciła, bo wybrała Rona. Spotykała się z nim tak długo, była pewna, że nie zostawiłby jej. Ten związek był bezpieczny, za to związek z Malfoyem byłby ciągłą niepewnością i ekscytacją. Spojrzała na swoje palce i zorientowała się, że na jej palcu wciąż tkwi pierścionek od niego. Zapomniała go zmienić. Czy to był jakiś znak? Czy nie było za późno?

Draco w tym czasie dotknął włosów blondynki, poprawiając coś na nich. I wtedy coś w niej pękło. Zdecydowała. Odsunęła się od Rona i ruszyła pewnie w stronę Malfoya. Nie zwracała uwagi na zaskoczenie wszystkich, czy okrzyki Rona. Była zdeterminowana, a zarazem wściekła.

-Robisz to specjalnie. –syknęła w stronę Draco.

-O czym ty mówisz? –zapytał niewinnie.

-Dobrze wiesz o czym, kretynie! To wcale nie jest śmieszne!

-Czyżbyś jednak...?

-NIE!

-Nie? To dalej, udowodnij, że cię to nie rusza, Granger. Przecież potrafisz. –prowokował ją.

Na Hermionę to jednak zadziałało jak płachta na byka. Odepchnęła stojącą obok dziewczynę i po prostu rzuciła się na chłopaka, stając na palcach, aby skraść mu namiętny pocałunek. Tym ruchem skreśliła obecny związek, dając szansę nowemu.

Draco objął ją mocno i przycisnął do siebie. Nie obchodził go nikt inny, gdy miał w objęciach ją. Ją całą, w końcu, tylko dla siebie. Nie miał ochoty jej w tej chwili puszczać.

Zapomnieli tylko, że na tej sali wciąż był obecny jednak ktoś, komu ten pocałunek nie przypadł do gustu. Ron Weasley podszedł do ukochanej i pociągnął ją za ramię, odrywając od blondyna.

-Co ty wyprawiasz?! –syknął.

Hermiona wystraszona schowała się lekko za Draconem, który spojrzał niebezpiecznie na rudzielca.

-Zabieraj łapy, Weasley.

-Nie, to ty je zabieraj, Malfoy! To moja narzeczona!

-Wydaje mi się, że już nie. Granger? –stwierdził drwiąco i spojrzał oczekująco na szatynkę.

-Przepraszam, Ron. –wyszeptała. –Naprawdę przepraszam. To już nie ma sensu. Tylko się ze sobą męczymy. Ja i Draco... to wszystko wyszło przez przypadek, ale zależy mi na nim.

-Wiedziałem, że coś mi nie gra. Puściłaś się z nim?!

-Nie, o czym ty mówisz?!

-Zdradzałaś mnie z nim od początku. Okłamywałaś mnie, a ja dawałem ci tyle miłości... Jesteś tylko jego zabawką!

Draco miał dość. Nie mógł tego słuchać, a wiedział, że ona tym bardziej. Bez namysłu zamachnął się i przyłożył rudzielcowi w twarz, a następnie odwrócił się do ukochanej.

-Nie jesteś i nigdy nie będziesz zabawką. –wyszeptał i spojrzał jej prosto w oczy, opierając się czołem o jej czoło. –Zaufaj mi.

-Ufam. –również wyszeptała i ponownie zatopiła się w jego ciepłych wargach.

Może i potrzebowała jeszcze trochę czasu, aby wszystko sobie poukładać i naprawić, ale była pewna, że nie będzie żałowała. Miała rację, związek z Draconem był na pewno pełen ekscytacji, nowości, troski i zabawy, a także odkryciem nowego, lepszego życia. Nie był jednak wielką obawą. Był najlepszym wyborem, jaki mogła podjąć. Cieszyła się, że to właśnie jego Minister wybrał do tego projektu. Prócz wielkich powodzeń w pracy, stworzyli swój własny, nowy projekt. Projekt "Miłość".

____________________________


Jeju, powróciłam dosyć szybko z tą miniaturką do Was! 

Zaszalałam z długością, ponad 18 stron Worda! :o Na początku sądziłam, że jest spoko, teraz jestem do niej średnio nastawiona, haha :D I tak wszystko skracałam, bo mogłabym się jeszcze rozwinąć. :P Mam nadzieję, że uda mi się napisać jeszcze parę, ale na pewno nie na czwartek.

Buźki! :* 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro