Miniaturka 31. Układ

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Miniaturka dla DrugaMalfoy♥ Kochana, chcę Cię przeprosić, dlatego, że długo to trwało, ale poprawię się!

_________________________

Przez szkolne korytarze Hogwartu, podskakując wesoło, przemierzała rozbawiona osóbka z burzą kasztanowych loków na głowie. Rozglądała się z nadzieją wokół siebie, jakby czegoś szukając. Zerkała w najmniejsze kąty z chwilowym rozczarowaniem, by następnie powrócić do przerwanej wcześniej czynności. Niby nic wielkiego, ale Hermiona Granger zachowywała się dość... nietypowo. Była osobą z reguły spokojną, opanowaną, bez zbędnych wygłupów i nieodpowiedzialnego zachowania. Nie tolerowała i dostawała niemal białej gorączki na widok dziecinnego podejścia do wszystkiego większości młodzieży, która jednak patrzyła na świat odrobinę bardziej otwarcie. No cóż... jednak... dlaczego w takim razie właśnie w tej chwili wskoczyła za jedną z wiszących na korytarzu zasłon, krzycząc głośno: „mam cię!"?

Podobno każdy z nas posiada jakieś dziwactwa...

Zasłona ponownie się odsunęła, a szatynka wyszła zza niej ze zmarszczonym z niezadowolenia nosem. Rozejrzała się uważnie na boki ściągając brwi, po czym westchnęła zawiedziona i wzruszyła ramionami, gotowa do dalszej podróży. Poprawiła tylko szatę, po czym skierowała kroki w głąb korytarza.

- Hermiona! – szatynka na dźwięk swojego imienia wystrzeliła niczym z armaty, odwracając się gwałtownie za siebie z nadzieją. Jej czekoladowe oczy zaświeciły niczym dwie świeczki, wpatrując się w zbliżającą postać. Tak szybko jak zabłysnęły, tak szybko powróciły do wcześniejszego stanu. – Wszędzie cię szukam! Masz pelerynę niewidkę, czy co?

- Cześć, Ron – przywitała się z przyjacielem i uśmiechnęła krzywo, jakby z zawodem. – Stało się coś?

- Nie, po prostu... ostatnio ciągle się mijamy i nie masz dla mnie, to znaczy dla nas czasu. Wiem, że masz dużo na głowie, ale brakuje nam ciebie, Hermiona. Unikasz nas, czy jak? – zapytał z wyrzutem, wbijając w nią spojrzenie niebieskich oczu.

- Nie, oczywiście, że nie, głuptasie! – odpowiedziała szybko, delikatnie się rumieniąc. – Naprawdę chcę się z wami spotkać! Mnie także was brakuje i obiecuję, że to się zmieni, ale... Po prostu obecnie faktycznie jestem dość zajęta, mam...

- ... dużo pracy. Tak, wiem – zakończył za nią z westchnięciem i grymasem. – Słyszałem to już miliard razy. Za każdym razem tak samo. Spotkanie także obiecujesz nam już od... dwóch miesięcy? Właśnie... Pamiętasz chociaż, że jesteśmy umówieni na eksplodującego durnia wraz z Ginny i Harrym? Rozmawialiśmy o tym tydzień temu.

- Oczywiście, że pamiętam – obruszyła się. – Przecież obiecałam wam! Mogę być zajęta, ale nie zapomnę o spotkaniu z najlepszymi przyjaciółmi! Mieliśmy zagrać w czwartek wieczorem. Z tego co pamiętam, ma dołączyć Luna i kilka innych osób.

Ron uśmiechnął się promiennie i skinął potwierdzająco głową.

- W takim razie może wpadnę po ciebie do pokoju, co? Wiem, że masz do Pokoju Wspólnego tylko chwilę, ale... zawsze raźniej, prawda? – zapytał z nadzieją. - Zapisz sobie w swoim napiętym kalendarzu: „czekać dzisiaj w pokoju na Rona o osiemnastej i nigdzie nie uciekać!".

Hermiona roześmiała się, po czym zamrugała szybko powiekami, skupiając na rudzielcu zaskoczone spojrzenie. Kilka razy otworzyła nawet niepewnie usta, aż w końcu udało jej się coś wydukać.

- Powiedziałeś: „dzisiaj"? – zapytała głupio.

- Tak, dzisiaj jest czwartek. Minął już tydzień. W sumie, to chciałem ci o tym przypomnieć, bo jesteś dość zakręcona przez ostatni czas, ale powiedziałaś, że pamiętasz. A więc? Poczekasz na mnie?

Hermiona zrobiła przepraszającą minę i spuściła skruszone spojrzenie na swoje stopy, byle tylko nie patrzyć na przyjaciela. Miała również zwyczaj przygryzania wargi i wykręcania nerwowo palców, gdy się czymś denerwowała.

– Tak mi przykro, Ron! Na śmierć zapomniałam! Nie mogę dzisiaj się z wami spotkać, przepraszam! – jęknęła. – Wiem, że obiecałam i możesz być wściekły, ale mam wieczorny patrol z Malfoyem!

- Z Malfoyem? Znowu? – Ron spojrzał na nią nerwowo, nie kryjąc niezadowolenia. – Czy McGonagall zwariowała? Spędzasz z tą fretką więcej czasu niż z własnymi przyjaciółmi! Niedługo będziecie mogli sobie kupić koszulki przyjaźni czy coś takiego!

- Nie wygaduj głupot! – fuknęła, ale zarumieniła się. – Dobrze wiesz, że oboje jesteśmy prefektami. Mamy swoje obowiązki! Może nie jest to najprzyjemniejsze zadanie, ale wiesz, że muszę to robić.

- Nie rozśmieszaj mnie, Hermiona. Malfoy i poczucie obowiązku? – Ron prychnął i rozchichotał się, na co Gryfonka przewróciła oczami. – Daj spokój, jak raz nie pójdziesz, to nic się nie stanie. I tak w większości robisz wszystko za niego, bo tej przebrzydłej szui się nie chce. Poza tym, nie lubię jak jesteś z nim sama. Martwię się, że coś ci zrobi.

- Malfoy? – zapytała z niedowierzaniem. – Nie poradziłby sobie z najsłabszym zaklęciem! Jednak teraz muszę cię już przeprosić, bo jestem spóźniona. Spotkamy się innym razem, obiecuję! I przeproś ode mnie resztę.

Chłopak spojrzał na nią niezadowolony, ale po dłuższym zwlekaniu skinął głową na znak zgody. Wiedział, że nie ma wyboru - Hermiona potrafiła być wyjątkowo zawzięta. Szatynka natomiast rozpromieniła się i rzuciła rudzielcowi na szyję, mocno przytulając, a następnie odsunęła się i odwróciła na pięcie, mknąc szybko korytarzem przed siebie. Nie mogła jednak dostrzec zawiedzionego spojrzenia niebieskich oczu przyjaciela, wpatrujących się w nią tęsknie. Nawet nie zdawała sobie sprawy, że rani jedną z ważniejszych osób w swoim życiu.

***

- Spóźniłaś się, Granger – usłyszała za sobą, gdy dotarła pod ukryte przejście za obrazem. Odwróciła się powoli, wpatrując w opierającego nonszalancko o ścianę Malfoya. Blondyn mierzył ją stalowym spojrzeniem, które jak zwykle błyszczało kpiącymi ognikami. Przez jej ciało mimowolnie przeszedł dreszcz.

- Ja się spóźniłam? – prychnęła, ale miała wrażenie, że coś utknęło w jej gardle. – Szukałam cię cały dzień. Gdzie byłeś?

- Tu i tam... - mruknął i odepchnął się powoli, podchodząc do niej luźnym krokiem, zmuszając by oparła się plecami o ścianę za sobą. Stanął blisko niej, sprawiając, że ich oddechy się mieszały, a ciała muskały delikatnie. Wyciągnął przed siebie bladą dłoń, dotykając jej włosów i okręcając sobie jeden z loczków na palec. Uśmiechnął się pod nosem, gdy zadrżała. – Jesteś zbyt wścibska.

- A ty bezczelny, Malfoy – warknęła, ale nie odsunęła się. Wręcz przeciwnie, wpatrzyła się w niego zadziornie. Draco uśmiechnął się szerzej i musnął wargami jej usta, przygryzając dolną wargę.

- Tęskniłem – wyznał i oparł swoje czoło o jej. Ich palce splotły się.

- Ja za tobą też – mruknęła i stanęła na palcach, by złączyć ich wargi, ale Ślizgon odsunął się, nie pozwalając na żaden ruch. Na jego ustach pojawił się kpiący uśmiech.

- Nie podobało mi się jednak, że kleiłaś się do Weasleya. A jeżeli cię czymś zaraził? Nie wiadomo jakie syfy przenosi.

- Czyżby Blaise mnie śledził? – zmrużyła oczy. – Zabiję tę czekoladkę. Jak go tylko spotkam, to przerobię go na kakao.

- Wiedział, że tak powiesz, dlatego przesyła ci „zabisiowe tulaski" – westchnął. - Ale wracając do rzeczy, Weasley roznosi same zarazki nieznanego pochodzenia, więc zanim pozwolę się dotknąć w tak intymny sposób, zanurzę cię w jakimś środku odkażającym.

Hermiona warknęła cicho, miażdżąc go spojrzeniem. Draco Malfoy posiadał talent do irytowania jej jak nikt inny. Zdążyło minąć kilka minut ich spotkania, a ona już wybuchła.

- To było tylko przyjacielskie objęcie! Przecież go nie pocałowałam!

- Spróbowałabyś, a w tej chwili zwiedzałby świat od drugiej strony – odpowiedział wesoło.

- Draco! – oburzyła się. – Jesteś okropny! Zachowujesz się jak typowy dupek, który myśli, że może wszystko!

- Kochanie, ale ja mogę wszystko – po raz kolejny się uśmiechnął. – Za to ty jesteś tak irytująco denerwująca, że nawet Parkinson przy tobie jest jak uroczy kociak.

- Tak? – syknęła i odepchnęła go. – Za to jeżeli chodzi o ciebie, to gumochłony wykazują większą inteligencję. Dodatkowo... lepiej całują. Przynajmniej się tak nie ślinią!

- Skąd wiesz, próbowałaś? – zapytał zadziornie. – Pewnie dlatego, że miałaś do wyboru jego albo Weasleya. Rozumiem, też bym wybrał gumochłona. A co do tego paszczura, pochwaliłaś się już przyjaciołom, że co wieczór należysz do mnie?

- A ty pochwaliłeś się tatusiowi, że zniżyłeś się do poziomu szlamy? – zapytała wyzywająco.

- Oczywiście, jak zobaczył zdjęcia, stwierdził, że chce się do nas dołączyć.

Szatynka zaczerwieniła się po cebulki włosów i napuszyła.

- Chyba śnisz! Tleniona, tłusta fretko!

- Tłusta? – uniósł z rozbawieniem brew. – Ostatnio mówiłaś coś innego. No wiesz, wtedy, gdy...

- Nie wiem dlaczego poszłam na to wszystko! – przerwała mu piskliwie i cofnęła się o krok z poważną miną. – Straciłam taką szansę na szczęście!

- O czym ty mówisz, chyba nie...

- Każdy w tym zamku wie, że Zabini jest przystojniejszy! A to z nim w tej chwili mogłam się całować! Jaka ja jestem głupia!

- O nie, teraz to przesadziłaś – warknął, ale Hermiona pisnęła i uciekła, śmiejąc się głośno. Blondyn rzucił się za nią i za kolejnym zakrętem złapał w pasie, przyciągając do siebie w żelaznym uścisku. Wykrzywił usta w zadowolonym z siebie uśmiechu, nie pozwalając się jej ruszyć.

- I co teraz, cwaniaro? Teraz już nie uciekniesz. Odwołaj to, co powiedziałaś.

- Chyba nie myślisz, że się ciebie boję – prychnęła.

- A powinnaś.

Hermiona otworzyła usta, by odpyskować, ale nie zdążyła. Poczuła tylko silny uścisk dłoni pod pośladkami, gdy jej ciało uniosło się w górę i miękkie usta Dracona Malfoya zachłannie wpijającego się wargami w jej wargi. Ledwo łapała powietrze, gdy całował ją bez opamiętania gdzie popadnie. Pieścił słodkimi wargami jej policzki, nos, skronie, czoło, wracając do nabrzmiałych warg. A ona obejmując go nogami w pasie, odwzajemniała to.

Zapiszczała, gdy przerzucił ją sobie przez ramię niczym worek ziemniaków i delikatnie poklepał w pośladek, gwiżdżąc wesoło.

Wiedziała, że to, co między nimi się rozwinęło już jakiś czas temu jest nieodpowiedzialne. Wciąż gdzieś w głębi siebie pamiętała kim dla siebie byli, jak bardzo ją krzywdził. Nie byli dla siebie stworzeni, o nie. Dzieliła ich ogromna przepaść poczynając na pochodzeniu, charakterze, przyjaźniach, kończąc na wyglądzie. Zdawała sobie sprawę, że łączący ich związek nie ma przyszłości ani prawa bytu, ale już dawno straciła nad sobą panowanie. Zadurzyła się w nim jak jedna z tych wszystkich uczennic, które za nim biegały, ale zdawała sobie sprawę, że podłoże ich spotkań było zupełnie inne z jego perspektywy. Od samego początku wiedziała, że on nie będzie żywił względem niej głębszych uczuć, ale jednak w tym trwała, przekładając na bok myśl, że cierpienie jeszcze nadejdzie.

Zmienił ją. Okręcił wokół palca, choć nawet nie zdawał sobie z tego sprawy.

***

- Hermiona! Tutaj! – Gryfonka uśmiechnęła się do stojących pod salą przyjaciół i ruszyła w ich stronę. Odrobinę nieśmiało stanęła między nimi, witając się uśmiechem.

- Jak tam u was? – zapytała wesoło.

- Całkiem nieźle, lepiej nam powiedz co u Malfoya – odpowiedział zgryźliwie Ron.

- Mal... Malfoya? – wydukała, czując jak jej serce zamiera. – Dlaczego mam wiedzieć co u niego?

- No wiesz, w końcu spędzasz z nim tyle czasu, że już powinnaś. Zwierzacie się sobie wzajemnie ze spraw miłosnych, czy to dopiero etap wojny na poduszki? – rudzielec złośliwie się wyszczerzył. – Czasami przestaję cię poznawać, Hermiona. To wygląda jakbyś naprawdę wolała spędzać czas z tym gadem niż z nami!

- Ron, przestań... - spróbował Harry, ale Ron zbył go machnięciem ręki.

- Nie, stary. Tobie się to podoba, że nasza najlepsza przyjaciółka nas olewa? Dla Malfoya? Próbujemy się z nią spotkać chociaż jednego wieczora, ale jej nigdy nie pasuje. Nie przeszkadza ci to?

Ron wbił spojrzenie w przygaszoną szatynkę, nie dając jej nawet najmniejszej szansy na wytłumaczenie. Hermiona natomiast skruszona opuściła wzrok, czując jak jej oczy wilgotnieją. Zdawała sobie sprawę, że zaniedbuje przyjaciół, ale mimo wszystko słowa Rona zabolały.

- Daj jej spokój – stanął w jej obronie Harry. – Hermiona jest Prefektem Naczelnym. Dobrze wiesz ile ma zadań, pokazywała nam na początku roku. Patrole z Malfoyem na pewno również nie należą do przyjemniejszych. Poza tym, uczy się sporo do egzaminów i musimy to zrozumieć. Potem nam to wszystko wynagrodzi, prawda Hermiono?

Gryfonka przytaknęła, ale nie pozwoliła na kontakt wzrokowy z żadnym z chłopaków. Miała nienaturalne wrażenie, że Harry coś podejrzewa. Ron natomiast westchnął głęboko i mruknął coś cicho pod nosem. Jego reakcja uległa jednak zmianie w trybie natychmiastowym.

– Hermiono, co ci się stało? – jego głos był cichy, jednak można było usłyszeć w nim niepokój zmieszany z troską i gniewem jednocześnie.

Ron wyciągnął w jej kierunku rękę, na co automatycznie zrobiła krok w tył. Wpatrywała się w niego z niepokojem, nie rozumiejąc o co chodzi, ale chłopak nie patrzył w jej oczy, a na jej szyję. Na twarzy rudzielca panowała istna gama emocji, a policzki czerwieniły się wściekle.

- Masz siniaka na szyi... - wychrypiał, a Hermiona się wzdrygnęła.

- Tak, ja... uderzyłam się – odpowiedziała głupio, automatycznie kładąc dłoń na piekącym miejscu. Przez jej myśli przebrnęło wspomnienie gorących, przyssanych ust pewnego blondyna, sprawiając, że jej żołądek wykręcił się z podekscytowania.

- Ten dupek coś ci zrobił... Zabiję sukinsyna!

Hermiona spojrzała na przyjaciela z przerażeniem.

- Nie, Ron, nie bądź głupi! – wykrzyknęła, ale było za późno. Gryfon dyszał wściekle, powoli przestając nad sobą panować.

- Czy Malfoy cię skrzywdził?! Powiedz mi, Hermiona...

- Nie! Naprawdę! Uderzyłam się! – nalegała. – Nie możesz mi po prostu uwierzyć?

Ron przyjrzał się jej przez chwilę, walcząc z samym sobą, po czym wypuścił przeciągle powietrze, uspokajając się. Wciąż drżał, jednak przyłożył ciepłą dłoń do plamki na szyi dziewczyny, gładząc ją delikatnie, niemal z czułością.

- Ron... - wychrypiała.

- Nie boisz się, Weasley, że szlam zacznie rozwijać się w twojej krwi? – przed nimi stanął Draco Malfoy z uwieszoną jego ramienia Astorią Greengass, patrząc na Gryfonów kpiąco. Na ręce Weasleya zatrzymał wzrok na dłużej, mrużąc niebezpiecznie oczy. – A nie, zapomniałem, że twoja cała rodzina jest już prawie tak brudna jak mugole razem wzięci.

- Odszczekaj to, ty...

- Śmiało, Weasley – Draco podszedł bliżej. – Dokończ.

- Zjeżdżaj nam z oczu, ty wstrętny karaluchu! – Hermiona natarła na blondyna, a ich oczy się spotkały. Byli przyzwyczajeni do tego. Przykrywka, okrutna, lecz najbardziej skuteczna. Przez chwilę mierzyli się spojrzeniami, jakby rozmawiając bez słów.

- Nie podnoś na mnie głosu, Granger – syknął, a jego srebrzyste oczy zwęziły się niebezpiecznie. – Szlamy takie jak ty nie mają tutaj nic do powiedzenia. Jesteś nikim, pamiętaj.

Hermiona drgnęła, ale nawet nie zamrugała. Coś boleśnie ukłuło ją w serce.

- O tak, oczywiście, że zapamiętam, bo Wielki Pan i Władca Malfoy mi tak powiedział. Nie ośmieszaj się i idź popłacz gdzieś, gdzie będą cię słuchać, mianowicie do tych, których nazywasz PRZYJACIÓŁMI.

- Pozwolisz się tak traktować, Draco?! – Greengrass spojrzała na chłopaka oczekująco. – Pokaż gdzie jej miejsce! To tylko brudna, niewarta nic szlama. Nikt nawet na ciebie nie spojrzy kretynko, idź potaplaj się w błocie.

Przez twarz Dracona przemknęło coś ciemnego, ale odchrząknął, próbując nawiązać ponowny kontakt wzrokowy z szatynką, jakby chcąc ją przeprosić za kolejne słowa.

- Daj spokój Ast, nie zniżaj się do ich poziomu...

- Myślisz, Greengrass, że on cię kocha, co? – Hermiona nie wytrzymała i przerwała mu. – Jesteś większą idiotką niż myślałam. Ma gdzieś ciebie i twoje uczucia, korzysta z tego, że jesteś zaślepiona i liżesz jego arystokratyczne stópki. Choćbyś bardzo chciała, on nigdy nie będzie twój. Obudź się, idiotko!

Ślizgonka wciągnęła gwałtownie powietrze, ale Draco uśmiechnął się pod nosem.

- To brzmi, jakbyś była zazdrosna, Granger – prychnął, wpatrując się w nią kpiąco. – Wybacz, ale nie spojrzałbym na ciebie nawet wtedy, gdybyś była ostatnia na ziemi.

- Chodź, Hermiona, nie warto – Harry nagle pociągnął ją za łokieć, odciągając od Draco. Gryfonka spojrzała po raz ostatni na Ślizgona, walcząc z narastającymi emocjami. Nie mogła sobie jednak pozwolić na zbyt wiele.

- Malfoy to kretyn – skwitował wszystko Ron, siadając w ławce. – Nie przejmuj się tą kanalią. Myśli, że wszystko mu można.

Hermiona wbiła paznokcie we wnętrze dłoni, starając się uspokoić. Nie potrafiła się do tego przyzwyczaić, choć próbowała. Niemal kilka razy dziennie słyszała z jego ust tak raniące słowa, które wieczorami przemieniały się w czułe i namiętne. Draco na pewno nie czuł tego samego co ona. Dlatego, że to wszystko jej wina. To ona oddała mu swoje serce, zakochała się nim beznadziejnie, czekając, aż w końcu on zrobi ruch. To nie było możliwe i tego była pewna. Już sama nie wiedziała, dlaczego postanowiła wejść ten chory układ. Ale wtedy... był taki przekonujący, czarujący...

- Granger, hej, Granger!

Hermiona odwróciła się zaskoczona, wpatrując wprost w szare oczy Dracona Malfoya. Zamrugała kilkakrotnie i chrząknęła, odsuwając się na krok. Niewielka odległość między nimi odrobinę ją przytłaczała.

- Czego chcesz, Malfoy?

- Nieźle poszło ci na eliksirach – uśmiechnął się łobuzersko, na co zmarszczyła brwi podejrzliwie. Malfoy w tak miłej odsłonie nie bardzo dopasowywał się do swojej dotychczasowej odsłony.

- I to dlatego mnie wołałeś? Żeby mi o tym powiedzieć?

- Może tak, może nie... - zamruczał i przybliżył się. Hermiona przełknęła ślinę, a jej serce zabiło niebezpiecznie. – Widzimy się na patrolu?

Szatynka skinęła głową ledwie widocznie i odprowadziła go zaskoczonym wzrokiem. To nie był pierwszy czy ostatni raz, kiedy ją tak zszokował. Kolejne dni wydawały się jeszcze dziwniejsze. Oczywiście, z początku była uważna. Starała się nie dać oszukać jego uśmieszkom czy słowom. Nie ufała mu przez kilka dobrych miesięcy, ale to wszystko pękło jak bańka mydlana.

Blondyn rzucał zabawnymi anegdotkami, posyłał jej tajemnicze uśmiechy, rozmawiał na wiele tematów, które były naprawdę godne uwagi. Był zupełnie inny niż dotychczas. Przy tym wszystkim nie mogła dodatkowo zaprzeczyć, że Draco Malfoy był mężczyzną, który potrafił zainteresować sobą kobietę.

Dla niej stał się osobą pełną tajemnic, które chciała odkryć. Interesował ją, bo tak naprawdę nigdy nie miała takiego kontaktu z mężczyzną. Draco... tak, bez wątpienia widział w niej KOBIETĘ, nie zwykłą koleżankę jak Harry z Ronem. I to właśnie w nim ją przyciągnęło.

Czarę przechylił jeden wieczór... Oni, spacerujący po opuszczonych, ciemnych korytarzach, pochłonięci rozmową na temat niezwykle silnych eliksirów. Niby nic nadzwyczajnego, ale to, co wydarzyło się w trakcie, w głowie Hermiony tkwi do dzisiaj.

- Ten mężczyzna miał naprawdę kontrowersyjne podejście do związków – upierała się. – Amortencja nie jest w stanie stworzyć prawdziwej miłości. On po prostu twierdził, że pasuje mu taki układ.

- On nie pragnął miłości, on te kobiety po prostu pożądał, Granger. Pożądanie cielesne. Ten eliksir ułatwiał to wszystko, bo nie wiele kobiet jest chętnych do takiego kroku, a szkoda. Taki sposób mógłby być ciekawszy niż wpychać się w jakieś zobowiązania.

- Skoro bał się zobowiązania i jeżeli jednakowo ich pożądał, to nie mógł tego zaproponować w bardziej cywilizowany sposób? On to robił wbrew ich woli!

Draco roześmiał się i przystanął.

- Granger, Granger, Granger... Jesteś taka niewinna. I właśnie to mi się w tobie podoba.

Nie odpowiedziała. Poczuła jego ciepłe wargi na swoich, przez co wstrząsnął nią rozkoszny dreszcz. W pierwszej chwili miała ochotę go odepchnąć, ale poddała się temu. Z jakąś nieznaną ekscytacją oddawała pieszczotę, pragnąc więcej, czując, że zaraz eksploduje. Ślizgon nie pomagał jej w tym, gdyż jego usta przeniosły się na szyję. W tamtej chwili powoli zapominała kim jest.

Był taki magnetyczny, elektryzujący...

I nagle odsunął się, spoglądając w jej oczy z satysfakcją. Z zaróżowionymi policzkami przyglądała się jego bladej twarzy, chcąc zapaść się pod ziemię.

- A co TY myślisz o takiej propozycji? Zobowiązania są nudne. Czemu nie spróbować czegoś zakazanego? – wyszeptał wprost w jej usta. - Nie, nie odpowiadaj. Przemyśl to sobie.

Zbliżające się dni nie należały do prostych. Starała się zignorować jego propozycję, jakby nigdy jej nie usłyszała, ale nie potrafiła. Wciąż przez jej głowę przemykał tamten moment, jego usta, oczy...

Unikała z nim spotkań czy niebezpiecznych tematów. Przecież jego propozycja była wręcz absurdalna! Przecież on proponował... nie, nie, nie. Musiała się przesłyszeć! Malfoy miał zaproponować jej coś takiego?!

Na zajęciach przyłapywała się jednak na tym, że na niego zerka, zastanawiając się jakby to było. W końcu... nie miała nikogo. Chłopaki wciąż powtarzali jej, że jest nudna i sztywna. Chciała w końcu uciec od tego, że była tylko ułożoną dziewczyną, a gdyby tak... spróbować?

- Malfoy... - szepnęła na jednym z patroli, uderzając się mentalnie w twarz.

- Co jest, Granger? – zwrócił się w jej kierunku z zaciekawieniem, a jej serce przystanęło.

- Ja... myślałam nad twoją propozycją i... co dokładnie masz na myśli?

Ślizgon uśmiechnął się delikatnie i złapał za jej dłoń, ciągnąc za sobą na parapet. Już wtedy jego dotyk ją elektryzował, sprawiał, że wszystko niebezpiecznie trzęsło się w środku, ekscytując się.

- Nic, do czego musiałabyś się zmuszać. Chodzi tutaj o obopólną przyjemność. Nie masz się o co martwić, na wszystko musisz wyrazić zgodę.

- Wybacz, Malfoy, ale nie ufam ci do końca. Jaką mam pewność, że nie dowie się o tym cała szkoła? – wydukała z siebie, choć miała wrażenie, że z jej gardła wydobyły się niezrozumiałe słowa.

- Spiszemy magiczny kontrakt. Pakt krwi.

Gryfonka wytrzeszczyła oczy, ale skinęła głową. Jej spojrzenie jednak przygasło niepewnie. Czy będzie w stanie to zrobić? To było wiele.

- Jeżeli nie chcesz, nie było pytania – Ślizgon wstał ale Gryfonka złapała za jego rękaw.

- Zróbmy to.

- Możemy tylko spróbować – zaproponował Draco, jakby czytając w jej myślach. – Jeżeli nie spodoba ci się, zrezygnujesz. Co ty na to?

Hermiona wciąż niepewnie na niego zerkała, więc nachylił się w jej stronę, a jego ciepły oddech połaskotał jej policzki.

- Nie skrzywdzę cię, Hermiono... obiecuję...

Srebrzyste oczy błyszczały delikatnie, z nadzieją. Wpatrywała się w nie jak urzeczona, gdy jej głowa samodzielnie skinęła na znak zgody.

Malfoy wyszczerzył się radośnie i pocałował jej różane wargi tak, jak jeszcze nigdy tego nie robiła. Odwzajemniła pieszczotę z fascynacją, odkrywając coś nowego w swoim dotychczasowym życiu.

Wtedy jeszcze nie wiedziała, że jej uczucia zmienią swój tor...

Hermiona zamrugała kilkukrotnie, odganiając niechciane łzy i potrząsnęła delikatnie głową, wprawiając w ruch grube loki. Wciągnęła powietrze uspokajająco i skupiła się na nauczycielu, który zaczął prowadzić lekcje. Do jej głowy jednak nie docierało ani jedno słowo wypowiedziane z jego ust.

- Hermiono, jak się czujesz? – usłyszała cichy szept przy uchu.

- W porządku, Ron. Przecież nic się takiego nie stało – posłała przyjacielowi uspokajający uśmiech.

- Wiesz, że Malfoy to skończona świnia.

- Wiem i mam głęboko w poważaniu Malfoya i jego beznadziejne teksty – warknęła ostro. – Naprawdę. Więc możesz już przestać o tym wspominać? Naprawdę nie mam ochoty słuchać o tym obślizgłym karpiu!

- Okej, okej, nie złość się! Tylko, że... - nachylił się ku niej. – On cały czas na ciebie patrzy. Chyba ma nadzieję, że się odwrócisz.

- Tak? – zapytała na pozór spokojnie, ale głos jej się załamał. – Pewnie jest wściekły i myśli, że się przestraszę. Jego niedoczekanie.

- Zachowuje się dziwnie – mruknął. – Po prostu nie zwracaj na niego uwagi. Powinnaś przez najbliższy czas go unikać.

Hermiona westchnęła ciężko, ale nic nie powiedziała więcej. Ron jednak wciąż się jej przyglądał, jakby się nad czymś zastanawiał. Po kilku sekundach po raz kolejny nachylił się w jej stronę.

- Hermiono, wiesz, tak się zastanawiałem... może wyjdziemy gdzieś razem, co? No wiesz, na piwo kremowe, albo spacer...- powiedział z nadzieją.

Szatynka wbiła w niego zaskoczone spojrzenie. Uśmiechnęła się jednak krzywo i skinęła głową niechętnie. W głębi siebie żałowała, ale nie chciała po raz kolejny słuchać wyrzutów w swoją stronę.

- Jasne, czemu nie.

Ron wyszczerzył się w uśmiechu i odwrócił w kierunku Harry'ego, szepcząc coś do niego zawzięcie. Hermiona natomiast powoli odwróciła się za siebie, automatycznie zerkając na ławkę Dracona Malfoya. To prawda, Ślizgon wpatrywał się w nią gorliwie, a gdy tylko ich spojrzenia się złączyły, puścił jej oczko niezauważalnie, po czym uśmiechnął się tak, jak to uwielbiała.

Jej policzki zabarwiły się na ciemny kolor, więc szybko odwróciła się od niego, czując wypieki pojawiające coraz intensywniej na jej twarzy. Dłonie zadrżały, gdy na ławce przed nią zmaterializowała się maleńka karteczka. Otworzyła ją niepewnie, ale tam znajdowało się tylko jedno słowo. Dobrze wiedziała, kto był jego adresatem. Przez kilka sekund pochłaniała napis „łazienka", który lśnił czarnym atramentem, czując jak coś wesoło podskakuje w jej żołądku.

Po skończonych zajęciach zerwała się i spakowała szybko, wychodząc z sali. Nawet nie obejrzała się, tylko popędziła korytarzami przed siebie. Przechodziła już przez korytarz na trzecim piętrze, gdy poczuła silny uścisk na swoich biodrach.

- Uciekasz przede mną? – cichy szept połaskotał jej ucho. – A może do mnie?

- Nie... - zdążyła wymruczeć, nim Ślizgon odwrócił ją w swoją stronę, zaczynając całować. Trwało to tylko kilka sekund, ponieważ całą siłą woli odsunęła się od niego, opuszczając głowę w dół. – Nie teraz, Draco. Ktoś może nas zobaczyć.

- Nie daj się prosić – ucałował jej policzek, kontynuując na szyi. – Tęskniłem.

- Nie byłeś ze mną tylko od dwóch godzin, przecież czasami się zdarza, że nie widzimy się cały dzień. Zresztą nie było widać, byś tęsknił – jęknęła, gdy chłopak przygryzł płatek jej ucha.

- O co chodzi? Chyba nie jesteś zła za wcześniej? Przecież wiesz, że to tylko gra i wcale tak nie myślę.

- Oczywiście, że to tylko gra. Jak to wszystko, prawda? – uniosła brew i odwróciła się, chcąc odejść.

- Hermiona, zaczekaj – złapał za jej nadgarstek i przyciągnął do siebie, mocno się w nią wtulając. Głowę umieścił w jej włosach, wdychając ich zapach. – Przepraszam. Przesadziłem.

- Przesadziłeś? – prychnęła. – Ja nie jestem bez uczuć, Draco. To miało prawo zaboleć nawet mnie.

- Wiem, nie powinienem – westchnął i pogłaskał ją po plecach. Jesteś wyjątkowa, kochanie i to wszystko to nie była prawda, naprawdę.

I rozpłynęła się. Po raz kolejny pozwoliła sobą zmanipulować, poddała się jego urokowi. A przecież potwierdził to, czego ona najbardziej się obawiała. Gra, układ... tylko tyle dostawała od niego, ale mimo wszystko, pragnęła go. Oddała siebie.

Poczuła jak splata swoje palce z jej palcami, jak ciągnie ją za sobą. Byli w łazience, jej łazience. Kolejnym co pamiętała, były jego pełne, słodkie usta. Jego ciepły dotyk na nagich ramionach, piersiach, brzuchu.

Roześmiała się, gdy wziął ją na ręce i włożył do ciepłej wody, po sekundzie dołączając. Wielbiła jego dotyk, czułość, którą jej okazywał. W tej chwili chciała każdej jego części...

- Draco... - zaczęła niepewnie, gdy już po wszystkim leżała oparta o jego nagi tors, upajając się obecnością.

- Hmm? – mruknął, jeżdżąc palcami po jej ramieniu.

- Dlaczego wciąż to kontynuujesz? Przecież... masz narzeczoną. Dlaczego to ze mną się... zabawiasz, skoro równie dobrze mógłbyś to robić właśnie z nią? Chyba, że no wiesz, chce zaczekać do ślubu z takimi rzeczami.

Tak, bolało ją to. Cholernie ją bolało, choć miała wrażenie, że rozpadłaby się na kawałki, gdyby ją teraz zostawił tak po prostu. Draco natomiast roześmiał się głośno.

- Żartujesz? Astorię miało chyba pół Slytherinu w swoim łóżku. Zresztą mówiłem ci, że nie chcę z nią żenić, to tylko pieprzony narzut mojego ojca – westchnął. – A poza tym, ty mi się o wiele bardziej podobasz. Aktualnie to ciebie pragnę, dodatkowo jesteś niezaprzeczalnie cudowna w te klocki – ostatnie zdanie wyszeptał jej do ucha.

Hermiona zadrżała na te słowa, jednak to nie było to, co chciała usłyszeć. Nie powinna myśleć o tym w ten sposób i zdawała sobie sprawę z tego bardzo dobrze. Mimo wszystko to było o wiele silniejsze od niej. Już od jakiegoś czasu jej uczucia w jego kierunku były czymś zupełnie innym, czymś o czym nie mógł się dowiedzieć.

Jej zamyślenie przerwało chluśnięcie wodą prosto w twarz. Poczuła, że chłopak za nią poruszył się i znalazł przed nią, wpatrując w jej oczy.

- Sprawię, że będziesz chciała zostać w tym układzie do końca życia. Nikt się o nas nie dowie, a nam będzie ze sobą dobrze. Nie zawiodę, Granger.

Hermiona przymknęła powieki, gdy jego usta po raz kolejny tego dnia, zaczęły ją pieścić. W tej chwili jednak jej serce kruszało...

***

- Hermiona, powiedz mi co się dzieje! – Ginny uklękła przed nią, próbując zmusić, by ta na nią spojrzała. Od ponad godziny Hermiona płakała w swoim pokoju, nie potrafiąc się uspokoić. Ginny powoli traciła cierpliwość. Chciała jej pomóc, ale nie mogła tego zrobić, dopóki szatynka się nie uspokoi.

- Chodzi o Draco... - jęknęła w końcu, tłumiąc dźwięki w poduszce. Weasleyówna na wzmiankę o blondynie zdenerwowała się.

- Co ten kretyn ci zrobił?! Jeżeli cię skrzywdził, zabiję go. Przysięgam!

- To nie tak – zaprzeczyła szybko. - Pamiętasz, jak wspominałam ci o naszym układzie, prawda?

- Tak, ten chory układ na który się zgodziłaś. Godryku, gdybyś nie musiała podpisywać tego krwią, dowiedziałabym się bez jego pozwolenia! Zboczony dupek, on cię tylko wykorzystuje! – zbulwersowała się.

- Chciałam tego – odpowiedziała drżącym głosem Hermiona. - Bałam się, ale bardzo tego pragnęłam. Nie żałuję tego, ale Ginny... ja... ja go kocham.

- CO?! – ruda nie kryła zaskoczenia. – Hermiono, co ty powiedziałaś?

- Zakochałam się, Ginny. Jestem idiotką, wiem. Myślałam, że traktuję to jako przygodę, przyjemność... z początku czułam się jak kompletna szmata, żałowałam tego, ale potem było cudownie. On... on nigdy nie patrzy tylko na swoje potrzeby i...

- Oszczędź mi tego, błagam – mruknęła.

- W porządku, ale... ja naprawdę go kocham. Potwierdziło się to, gdy powiedział mi o swoich zaręczynach. Miałam ochotę zrobić sobie krzywdę. Nie wiem dlaczego tak się stało, od samego początku znałam zasady, Ginn! Żadnego zakochiwania, zazdrości, zabraniania czegokolwiek. Chodziło tylko o przyjemność cielesną.

Hermiona rozpłakała się ponownie, a Ginny objęła ją pocieszająco.

- Powinnaś to zakończyć, nim będzie za późno, kochanie.

- Nie potrafię! On jest taki...

- Hermiona, ocknij się! Wy tylko ze sobą sypiacie!

- To nie prawda – Hermiona westchnęła. – Z początku miało tak być, ale... rozmawiamy ze sobą o wszystkim, znam wiele jego sekretów, jest taki czuły dla mnie. Czeka aż zasnę wtulona w jego ramiona. On... zostaje przez całą noc. Z początku wychodził, a teraz gdy się budzę... Ja... chciałabym usłyszeć niemożliwe. Chciałabym, by był mój. By się we mnie zakochał... By rzucił wszystko i ze mną był!

- Hermiono – przerwała jej młodsza Gryfonka. – Wiem, że to będzie ciężkie, ale błagam... wyrzuć go ze swojego życia. On cię zniszczy.

***

- Ron, błagam, przestań! – Hermiona Granger roześmiała się głośno, gdy Ron Weasley położył ją na trawę, łaskocząc bezlitośnie. Harry Potter natomiast przyglądał im się z rozbawieniem, nie potrafiąc ukryć radości. W końcu trójka przyjaciół spędzała ze sobą czas, nie bacząc na przeszkody.

- Nie ma mowy! – rudzielec jeszcze bardziej zaczął ją łaskotać, z przyjemnością słuchając dźwięcznego śmiechu i błagania o litość. – Co będę z tego miał?

- Napiszę ci wypracowanie z transmutacji!

- Za mało!

- Dobra, trzy!

- Odrobinę lepiej, chyba musisz się bardziej postarać, Herm... możesz mi na przykład postawić obiad w Hogsmeade.

- Weasley, nie stać cię na obiad i chcesz, żeby to dziewczyna stawiała? Jakie to męskie... - usłyszeli nad sobą. Hermiona natychmiastowo zesztywniała, wpatrując się w Draco ze strachem.

- Zjeżdżaj, Malfoy. Nikt cię tu nie zapraszał – warknął rudzielec, mierząc blondyna znienawidzonym spojrzeniem.

- Tak się składa, że wrzaski Granger mi przeszkadzają. Czyżbym w czymś przeszkodził?

- Owszem – warknęła Hermiona. – Dlatego możesz już sobie iść.

- Jeżeli chcesz się tak drzeć, Granger, to idźcie w ustronniejsze miejsce. Uważasz, że Weasley byłby w stanie cię zadowolić?

- Uważam, że tak. O tobie bym tego nie powiedziała – syknęła, a w oczach Dracona zapaliły się rozbawione ogniki.

- Tak uważasz? Nie maczam się w szlamie, jednak sprawiłbym, że wtedy krzyczałabyś tylko moje imię.

- Masz za duże mniemanie o sobie, fretko. Najpierw spraw, by twoja narzeczona je krzyczała. O mnie i Rona się nie martw, poradzimy sobie sami.

- Weasleya chyba zamurowało – Draco ryknął śmiechem. – Granger, obawiam się, że nawet on przez szmatę cię nie tknie. Współczuję ci. Może jednak komuś kiedyś będzie ciebie żal...

Hermionie zatrzęsła się warga, a oczy zaszkliły. Widziała drwiące uśmiechy uczniów, którzy przysłuchiwali się ich wymianie zdań. Spojrzała na Ślizgona i odwróciła się, biegnąc do zamku. Gdy wpadła do środka, już nie panowała nad łzami. Niczym wodospad wypłynęły spod jej powiek, a cichy szloch uwolnił się z jej gardła.

Wbiegła do swojego pokoju, rzucając się na łóżko i wtulając w poduszkę. Pierwszy raz tak publicznie pękła. Nigdy jej się to nie zdarzyło, ale dzisiaj to było już za dużo. Miała dosyć...

Jej szloch zagłuszyło pukanie, które rozniosło się po pokoju.

- Hermiona...

- Wyjdź stąd, Malfoy. Nie mam na nic dzisiaj ochoty – jęknęła głucho, nie patrząc na niego.

Blondyn spojrzał na nią zmieszany. Usiadł jednak na jej łóżku, głaszcząc jej plecy. Hermiona od jakiegoś czasu zachowywała się inaczej w stosunku do niego. Niepokoiło go to.

- Pogadajmy.

- Nie mamy o czym. Chyba już powiedziałeś wszystko, co miałeś, prawda?

- Przecież mówiłem, że...

- Mam dość, rozumiesz?! Mam dość, że wpierw mieszasz mnie z błotem, a następnie przychodzisz i... Nie masz pojęcia jak ja się czuję. Jak zwykła szmata, tylko do...

Draco przyciągnął ją gwałtownie do siebie i pocałował głęboko, by przerwać to, co chciała powiedzieć. Nigdy w ich układzie nie traktował jej tylko do jednego. Odsunął się od niej na kilka centymetrów, wpatrując w czekoladowe tęczówki, całe we łzach.

- Granger, do cholery! Ustalaliśmy, że te wszystkie słowa są popieprzoną częścią gry! Ile razy mam powtarzać, że to nie jest prawda!? Nie uważam, że tak jest, rozumiesz?! I nie pozwoliłbym cię zaciągnąć Weasleyowi do łóżka, bo jesteś moja i tylko moja!

Hermiona wpatrywała się w niego czerwonymi oczami, po czym rzuciła w jego stronę, siadając na umięśnionym brzuchu i całując niecierpliwie jego usta. Nienawidziła w sobie tej cholernej słabości do niego. Draco nie potrzebował większej zachęty. Po chwili obydwoje wylądowali bez ubrań, otoczeni tylko pościelą. Nagie ciała ocierały się o siebie, a z gardeł wypływały jęki rozkoszy i zadowolenia.

- Draco!

- Mówiłem, że sprawię, że będziesz krzyczała moje imię – uśmiechnął się łobuzersko.

- Mówiłeś także, że nie maczasz się w szlamie – mruknęła, trzęsąc się.

- Kłamałem, robię to z ogromną przyjemnością – wymruczał, znikając pomiędzy jej udami.

Hermiona wtulała się w jego nagą pierś, wdychając przyjemne perfumy, które łaskotały jej nozdrza. Uwielbiała, gdy po wszystkim leżeli wtuleni w siebie. Kochała dłonią naznaczać na jego brzuchu różne kształty palcem. Mogłaby tak całe dnie. Jego spokojny, miarowy oddech ukajał jej najgorsze myśli. Nigdy nie podejrzewała, że zrobi coś takiego, a w szczególności z nim. Nie spodziewała się, że między nienawiścią a miłością tak krótka droga prowadzi.

Poczuła jego dłoń na swoich włosach, gdy zaczął bawić się jej porozrzucanymi loczkami i uniosła się, spoglądając na niego z uśmiechem, który odwzajemnił.

Gdy nachyliła się w jego stronę, ktoś zapukał do drzwi. Ich twarze zastygły w przerażeniu. Draco szybko schował się pod łóżko, a Hermiona narzuciła na siebie szlafroczek. Podeszła do drzwi i otworzyła je delikatnie. Za nimi stał Ron.

- Her... Hermiona – zająknął się na jej widok. – Przyszedłem sprawdzić, czy wszystko w porządku. Wiesz, ta fretka...

- Wszystko w porządku, naprawdę – odpowiedziała szybko, zakrywając się szczelniej.

- Mogę na chwilę wejść?

- Ja... jasne – uśmiechnęła się i odsunęła, by go wpuścić. – Wybacz za mój wygląd, ale zasnęłam i dopiero się obudziłam.

- Nie ma sprawy. Ładnie... wyglądasz. Wła... właściwie, to przyszedłem o coś zapytać.

- Tak? – zachęciła go.

- Krukoni robią imprezę i... zastanawiałem się, czy nie poszłabyś na nią ze mną...

- Razem? – zapytała zaskoczona.

- Tak, no wiesz...

- Ron – przerwała mu. – Możemy porozmawiać o tym później? Wiesz, ogarnę się i pogadamy. Chciałabym się zastanowić. Wiesz, że ja i imprezy trochę się mijamy.

Wpatrywała się w przyjaciela z mieszaniną emocji. Nie chciała go krzywdzić, jednak nie mogła przecież się przyznać, że po cichu liczy na kogoś zupełnie innego.

- Pewnie, pogadamy o tym później. To... na razie, do zobaczenia.

Rudzielec wyszedł a Hermiona odetchnęła z ulgą. Draco w tym czasie wygramolił się spod łóżka i otrzepał. Hermiona przyglądała mu się w ciszy, jednak gdy chłopak na nią spojrzał, wzdrygnęła się.

- Pójdziesz z nim? – zapytał ostro.

- Ja... nie wiem – wyznała.

Draco prychnął i odwrócił się, zaczynając ubierać.

- O co chodzi? – zapytała cicho.

- Nie pozwalam ci z nim iść, Granger.

- Co takiego?! – roześmiała się histerycznie.

- To, co słyszysz. Nie chcę żebyś szła z Weasleyem na imprezę – warknął.

- A to niby dlaczego!? – natarła na niego. – To mój przyjaciel!

- Uwierz mi, że oczekuje czegoś więcej!

- A ciebie co to obchodzi?! Dla ciebie i tak to bez różnicy, bo pójdziesz ze swoją narzeczoną! Pewnie po wszystkim będziecie się pieprzyć po pijaku, zapominając o mnie! Nie masz prawa mi zabraniać niczego!

- Mam! Nie pozwolę ci sypiać z tym szczurem! Mamy pewien układ, zapomniałaś?

Hermiona kipiała z wściekłości. Obudziła się w niej Gryfońska natura, która w tej chwili ze zdwojoną siłą wypłynęła na zewnątrz.

- Właśnie, układ. I pewne zasady. To tyle. To koniec, Malfoy. Mam już dosyć. Czas zakończyć to wszystko. Nie uważasz, że to wszystko zaszło o wiele za daleko?

- Co masz na myśli? – zapytał głupio.

- Zrywam ten układ. Teraz niech każdy robi sobie co chce!

Draco stanął niczym porażony prądem, wpatrując się w nią z niedowierzaniem. Chciał coś powiedzieć, ale jedyne co zrobił, to ubrał się i wyszedł, trzaskając drzwiami.

***

Hermiona szła wraz z Harrym i Ronem, śmiejąc się wesoło przez błonia. Nie było jej łatwo. Od kilku dni nie miała kontaktu z Draco, ale mimo wszystko nie potrafiła powstrzymać się od spojrzeń w jego stronę. Starała się skupić na przyjaciołach, rzucając wspomnienia za siebie.

Draco również nie przechodził najprostszego czasu. Nie spodziewał się, że Hermiona zrezygnuje z niego. Przecież było im tak dobrze ze sobą. Brakowało mu nocy u niej w łóżku, jej śmiechu czy długich rozmów przed snem. Pobudka w swoim łóżku także nie wydawała się tak przyjemna, jak przy niej.

Obwiniał Weasleya. Tak, uważał, że to on był powodem ich „rozstania". Nienawidził go w tej chwili jeszcze bardziej. Obserwował go, jak dobrze bawi się z Hermioną, łaskocze, rozmawia, a ona posyła mu radosne uśmiechy i od czasu do czasu przytula.

- Stary, bo zabijesz go wzrokiem – rzucił rozbawiony Blaise. – Dlaczego z nią nie porozmawiasz?

- Zerwała nasz układ. Nie ma powodu bym z nią o tym rozmawiał – syknął Draco, wbijając widelec w kawałek mięsa, gdy zobaczył jak Hermiona nakarmiła Rona ziemniakiem.

- Nie żebym specjalizował się w tej dziedzinie, ale brakuje ci jej. Nie żebym specjalizował się również w tym, ale jej ciebie także brakuje.

- Och, tak? – prychnął z ironią Draco. – Cudownie to okazuje.

- Draco, obudź się! Zabroniłeś jej iść na imprezę z przyjacielem! – Blaise pomachał mu przed oczami. – Z tego co pamiętam, wasz regulamin nie obejmował takich rzeczy. Każdy miał przecież swoje życia poza tym.

- On chce ją zaciągnąć do łóżka, nie widzisz tego, Zabini?!

- I co z tego?! To tylko UKŁAD. Ona nie jest twoją własnością, a zachowujesz się, jakby była co najmniej twoją dziewczyną. Skoro nie może iść z nim, to co? Miała iść z tobą? Sam jej nie zaprosisz, ale masz problem bo ktoś inny to zrobił. Nie rozumiem czemu jesteś z szurniętą Greengrass, skoro podoba ci się ktoś inny.

- Jesteś genialny, Blaise! – Draco spojrzał na niego radośnie.

- Tak? – zapytał mulat zaskoczony. – Jestem?

- Jesteś!

Po drugiej stronie Wielkiej Sali, Ron zmarszczył brwi, spoglądając na Hermionę.

- Wiesz co? Malfoy znowu się na ciebie gapi. Może... leci na ciebie, co? – Ron roześmiał się z własnego żartu, a Hermiona zarumieniła się.

- Nie żartuj sobie. Malfoy leci wyłącznie na swoje odbicie lustrzane. Wybaczcie, ale muszę już iść. Za chwilę rozpoczynam Runy, a chcę się jeszcze przygotować.

Wyszła z Wielkiej Sali i ruszyła pod salę runów. Przy jednym z korytarzy odetchnęła i oparła się o niego plecami. Malfoy nie ułatwiał jej niczego w najmniejszym stopniu. Męczył swoim płonącym spojrzeniem, drażnił bliskością.

Gdy się uspokoiła, odepchnęła od ściany i chciała ruszyć, ale pisnęła, gdy ktoś wciągnął ją do sali, zatykając usta. Odwróciła się gwałtownie, spotykając z tak znanymi szarymi tęczówkami. Zadrżała cała, gdyż od tak długiego czasu nie widziała go z bliska.

- Czego chcesz? – zapytała chłodno.

- Zanim zaczniesz krzyczeć, posłuchaj mnie – powiedział szybko, na co zgromiła go wzrokiem. – Nie powinienem ci niczego zabraniać, wiem. Jednak... nie chcę byś szła z nim. Jedyny mężczyzna, który może ci tam towarzyszyć, to ja.

Hermiona roześmiała się nerwowo.

- Chcesz powiedzieć, że chcesz iść tam ze mną?

- Nie musimy pokazywać tego tak otwarcie... - zrobił krok w jej stronę i pogłaskał policzek. Hermionie z ust wypłynęło ciche westchnięcie. Draco zbliżył się jeszcze bardziej. –Tęsknię, Hermiona. Brakuje mi ciebie.

Nim Hermiona zareagowała, jego usta połączyły się z jej, a ręce automatycznie powędrowały pod koszulkę. Gryfonka tym razem jednak zareagowała błyskawicznie i odepchnęła go od siebie.

- Nie. Nie chcę. Wybacz, ale już pójdę...

***

- Jak ci poszło, Draco? – zapytał ciekawy Zabini, siadając naprzeciwko przyjaciela.

- Jestem debilem. Skończonym debilem, Blaise – złapał się za głowę.

- Odmówiła ci?

- Tak, widocznie towarzystwo Weasleya bardziej jej odpowiada – Draco westchnął.

- Czyli koniec romansu z Gryfoneczką? Myślałem, że rozwinie się to trochę inaczej – Blaise zmarkotniał.

- Jeszcze nie skończyłem, Zab. Przed nami ta cholerna impreza i nie dopuszczę, aby tam się coś wydarzyło!

- Impreza?! Kochanie, idziemy razem, prawda? Już wybrałam sukienkę! – na jego kolanach usiadła Astoria, którą niemal natychmiast z siebie zepchnął. W tej chwili coś obudziło się w nim, gotowe do walki. Coś co kiedyś głęboko ukryte, teraz wypłynęło na zewnątrz.

- Zapomnij, nie idę z tobą – warknął. – Radź sobie sama.

Astoria przeniosła zaskoczone spojrzenie na Zabiniego, który roześmiał się głośno.

- Wybacz, Ast, ale twój narzeczony, a chyba raczej były narzeczony, obecnie jest niezadowolony przez odrzucenie pewnej kobiety i prawdopodobnie idzie tam sam, by zyskać w jej oczach. A to ci dopiero...

- O kim ty mówisz, Zabini?

- Czuj się pokonana przez Hermionę Granger.

Ślizgonka spojrzała na niego z niedowierzaniem, a Draco z wściekłością. Nie czuł się zobowiązany, by wyznawać coś takiego przed tą dziewczyną. Jednak... czy przeszkadzałoby mu, gdyby ktoś się dowiedział, że on i Hermiona się spotykają? Nie, wręcz przeciwnie. To będzie ciekawa impreza...

***

Hermiona wracała samotnie do pokoju, rozważając propozycję rudzielca. Do dnia dzisiejszego nie dała mu odpowiedzi, a przecież ta cała impreza jest już jutro. Jak na złość przed oczami widziała tylko Malfoya, który mówił, że jest jedyną osobą z którą może iść. Próbowała odgonić od siebie jego głos, ale nie potrafiła. Była zła na siebie, na niego i na wszystkich innych. To nie miało tak wyglądać!

A gdyby... dać szansę?

Nie, on ma narzeczoną, nie może na nowo w to wchodzić...

Była tak zamyślona, że nie usłyszała jak za nią stają trzy osoby, wyciągając przed siebie różdżki. Nie minęła sekunda, a trzy zaklęcia uderzyły boleśnie w jej plecy, powodując utratę przytomności...

***

Obudził ją huk uderzającego metr obok zaklęcia. Wystraszona wstała na wyprostowane nogi, a jej ręka sięgnęła do kieszeni szaty, w której zawsze była różdżka. Otworzyła szerzej nie wyczuwając jej tam, a zaraz po tym na twarzy pojawił się grymas, gdy nagle jej głowę przeszedł tępy ból wywołany szybkim ruchem po ocuceniu.

- Długo kazałaś na siebie czekać – przed nią stała trójka dziewczyn odzianych w szaty Slytherinu. Na ich widok przypomniała sobie scenę, w której szła przez korytarz.

- Czego chcecie? – poprawiła włosy, które wpadały jej do oczu. Zaczęła analizować każdy centymetr pomieszczenia, musiała wymyślić plan działania. Astoria nie była głupia, a ona nie miała swojego magicznego atrybutu do ochrony.

- A jak myślisz, szlamo? – głos Ślizgonki ociekał jadem, jakiego nie powstydził by się żaden wąż – Wiem o tobie i Draco. On jest mój, rozumiesz?! Nie wiem, co sobie myślałaś podczas waszych spotkań! To nie jest jednak ważne. Jesteśmy zaręczeni, ciebie wykończę, po czym wróci do mnie.

Głowę Hermiony zaatakowały setki myśli – jak mógł coś takiego zrobić? Przecież byli związani paktem... Poza tym myślała, że nikt nie może się dowiedzieć bez jej zgody...

- Ast spokojnie – szeptała Daphne za jej plecami. Hermionie łzy napływały do oczu z powodu bezsilności, której tak bardzo nienawidziła. Chciała postawić krok w bok, a wtedy pierwsze zaklęcie trafiło celu.

- Crucio!

Hermiona upadła na podłogę, a po chwili nie wytrzymała i z jej ust wyrwał się okropny wrzask. Czuła jak jej ciało pali żywym ogniem, cięte setkami albo tysiącami sztyletów. Wiła się na podłodze jeszcze kilka sekund, dopóki zaklęcie przestało działać. Oddech miała szybki, płytki, a kończyny trzęsły się na wszystkie strony.

- To dopiero początek tego, co cię czeka – usłyszała przez mgłę, a na potwierdzenie kolorowe światło poleciało w jej stronę, odrzucając kilka metrów w tył na ścianę. Potylicą uderzyła w zimny kamień, rozcinając skórę, spod której zaczęła wypływać krew. Jęknęła w głowie, odtwarzając obraz szarych oczu, które spoglądały na nią z ukrytym pożądaniem. Później platynowe włosy, lecz nie zdążyła wyobrazić sobie reszty, a dwie klątwy w tym samym czasie dotknęły jej boku.

Cruciatus trwał na tyle długo tym razem, że z początku z jej nosa popłynęła krew. Czuła jak jej struny głosowe palą i rozrywają się po kilka razy. Miecze wbijały się w nią i przekręcały, a wszystkiemu towarzyszył rechot nienawidzących jej Ślizgonek. Nim straciła przytomność zobaczyła swojego ukochanego wpadającego do łazienki. A może jej się to wydawało...

***

- Draco, słuchaj! Twoja narzeczona nieźle się bawi! – do salonu Ślizgonów wpadły dwie blondynki, śmiejąc się głośno.

- Co macie na myśli? – uniósł brew. – Znowu zabawia się z jakimś Puchonem?

- Nie, nie. Ona ze swoją świtą złapały Granger i dają jej nauczkę w łazience w lochach. Biedna szlama, podobno próbowała się do ciebie dobierać. Kretynka...

Draco wstał jak oparzony z fotela i nie czekając, biegiem ruszył do wyjścia, a zaraz za nim Blaise. Nie zatrzymał się nawet na chwilę, tylko wparował do środka i szybkim ruchem różdżki zaatakował dziewczyny. Rozejrzał się z przerażeniem wokoło. Hermiona leżała na posadzce, a z jej głowy skapywała krew, ciężko oddychała...

- Zabierz te szmaty sprzed moich oczu – warknął w kierunku Zabiniego. – Ja zabiorę Hermionę.

Wziął ją na ręce najdelikatniej jak potrafił i pognał w kierunku Skrzydła Szpitalnego. Gdy tylko spojrzał na jej twarz, miał ochotę rozszarpać te idiotki na strzępy. Już one go popamiętają... Wtulił twarz w jej włosy, a wtedy krew pobrudziła jego blady policzek. Wystraszył się i nakrył ranę ręką, próbując w ten sposób zatamować krwawienie.

Wbiegł na kolejne piętro i następnie ruszył szybko w stronę tajemnego przejścia za jednym z obrazów, ale na drodze stanął mu rudy przyjaciel jego Hermiony. Chciał przejść obok, ale Ron na widok szatynki w ciężkim stanie wydobył zza pazuchy różdżkę i wycelował ją w blondyna.

- Coś ty jej zrobił, Śmierciożerco?! – krzyknął wojowniczo. Malfoy wywrócił oczami, ale stanął naprzeciw znienawidzonego chłopaka.

- Lepiej się odsuń, Weasley, jeśli chcesz, żeby twoja przyjaciółka przeżyła – warknął w jego stronę. – Chcę jej pomóc, marna imitacjo czarodzieja.

- Oddaj ją, Malfoy – zagroził. – Ty jej najwyżej zaszkodzisz. Nie widzisz ile przez ciebie cierpi?

Dracona coś zakuło, ale nie zrobił nawet kroku w stronę ryżego chłopaka, który z wielką chęcią położyłby swoje zapchlone łapska na jej ciele. Przytulił ją do siebie mocniej. Nie odda jej.

- Nigdy jej nie dostaniesz, Weasley. Nigdy.

Minął go, ale Gryfon nie odpuszczał.

- Ona nie będzie twoja, Malfoy. Wiem, co planujesz, jednak nie tym razem!

Blondyn zerknął na niego zaskoczony, ale nie miał czasu, by teraz się bić z Weasleyem. Ciało dziewczyny w jego ramionach zaczęło drżeć, a on spanikował. Tak, Draco Malfoy zaczął panikować. Nigdy nie bał się tak bardzo jak w tej chwili. Nie mogła go zostawić!

- Rusz się, Weasley. Nie ma teraz na to czasu!

- Ona woli mnie! – słysząc to, nie mógł już wytrzymać. Jedyne o czym marzył, to rzucenie na tego gamonia największych klątw, ale wtedy do jego uszu dopadł słabiutki, ale wciąż słodki głos Hermiony.

- Draco...

Spojrzał z satysfakcją na rudzielca, ale w tej chwili nie mógł upajać się jego głupią miną dłużej. Wbiegł za obraz, modląc się, by zdążyć na czas. Ledwo łapiąc oddech, wpadł do Skrzydła Szpitalnego, szukając pielęgniarki.

- Panna Granger... - jęknęła Pani Pomfrey, go dostrzegła. – Biegnij po dyrektorkę, musimy ją przetransportować do Munga!

***

Hermiona wróciła ze szpitala po dwóch tygodniach. Przez cały ten czas czuł wyrzuty sumienia tak ogromne, jak nigdy przez całe swoje życie. Martwił się o nią, naprawdę martwił. Dodatkowo brakowało jej, nie potrafił zachowywać się normalnie. Już nie.

Gdy w pierwszą środę kwietnia zszedł na zajęcia z OPCM, stanął jak wryty. Uśmiechnięta Hermiona właśnie przytulała do siebie zadowolonego rudzielca, co Draconowi się nie spodobało, ale była cała i zdrowa. Była w szkole i uśmiechała się wesoło. Dopiero wtedy poczuł, że odżywa.

Ku jego rozczarowaniu, nie spojrzała w jego kierunku ani na sekundę. Ignorowała go, gdy starał się wysłać jej liścik, od razu je wyrzucała. Nie poświęciła dla niego nawet sekundy czasu.

Po skończonej lekcji wyszła z przyjaciółmi, a on zaraz za nimi. Wpatrywał się w jej plecy, po czym westchnął ciężko.

- Hermiona! – zawołał niemal żałośnie.

Trójka Gryfonów odwróciła się, a w oczach szatynki zabłysło zaskoczenie.

- Zjeżdżaj, Malfoy. To wszystko twoja wina, nie powinieneś nawet na nią patrzeć – wysyczał Weasley, ale Hermiona uspokoiła go gestem dłoni. Wahała się przez chwilę, ale wciągnęła powietrze i podeszła do Ślizgona.

- Nie musisz czuć się winny – szepnęła, czując wszystkie spojrzenia na sobie. – Nie obwiniam cię o to, nawet nie wiem dlaczego to zrobiły... Jednak... Chcę zakończyć to wszystko ostatni raz. Nasza historia, nasz układ, niech skończy się w tym miejscu. Ja... dłużej tak nie mogę, nie dam rady – jej oczy przysłoniła mgła spowodowana gromadzącymi się łzami. – Nie ciągnijmy już tego.

Odwróciła się powoli, ale głos blondyna ją zatrzymał.

- Masz rację – powiedział głośno, obserwując jej plecy. –Też mam dosyć, nie chcę już tego kontynuować. Dlatego, że cię kocham, Hermiona.

Szatynka odwróciła się, wpatrując w niego z niedowierzaniem. Draco natomiast kontynuował, nie odrywając od niej spojrzenia.

- Tak, kocham cię. Salazarze, jesteś pierwszą, której to mówię. Nie wiem kiedy to się stało, nie planowałem tego, ale zakochałem się w tobie. Nie chcę układu, chcę ciebie całą.

Hermiona przygryzła wargę, nie wiedząc co zrobić. Malfoy natomiast czekał. Cierpliwie czekał, choć tak właściwie nie wiedział czy jest sens. Widział wściekłego Weasleya, Pottera z dziwną miną, ale to na NIĄ czekał.

- To takie urocze – zachlipał Blaise obok. – No dawaj, Hermiona! Teraz powinnaś rzucić mu się na szyję, powiedzieć, że jest kretynem i pocałować, odpowiadając na jego uczucia. Uszanuj to, że jesteś pierwsza, no!

Hermiona przeniosła rozbawiony wzrok na mulata.

- A jak ta historia się skończy?

- Gościu straci dla ciebie głowę, sprzeciwi się ojcu i zbuduje ci zajebistą chatę i piwnicę z jacuzzi.

- To jacuzzi mnie przekonało – uśmiechnęła się i rzuciła się na blondyna, przylegając do niego cała.

Zignorowali ludzi wokoło, jej przyjaciół. W tej chwili liczyli się oni. Nigdy nie myśleli, że tak to się skończy. Ba, nie wiedzieli, że się rozpocznie. Z początku było wiele wątpliwości, żalu, łez, ale wszystko zostało zażegnane. Dopełnili się idealnie, co było dość zaskakujące. Jednak kochali siebie i akceptowali w całości. Czasami pojawiały się sprzeczności i różnice, ale to nie jest najważniejsze.

Stworzyli własną bajkę, która skończyła się szczęśliwie.

___________________________________

Halo halo, czy ktoś tutaj jeszcze jest?!

Powróciłam do Was! Pochwalę się, bo ciężki okres i egzamin za mną i w końcu mam duuuużo czasu na pisanie ♥

Hmm, co do miniaturki, to nie mam zdania. Znaczy, brakuje mi w niej czegoś, jednak postaram się poprawić, tylko czekajcie! :D Mam nadzieję, że kryzys z weną minął. 

Tyska09 dziękuję za pomoc 😘

Chętnie poczekam na opinie, możecie mnie nawet zjechać, czekam! menc01 Ty też możesz 😘

Poza tym, mam takie małe pytanko... bo wiecie, zazwyczaj jak piszę, liczę się z tym, że spora część moich czytelników jest młodsza, nieletnia itd. i powstrzymuję się przed wulgaryzmami czy scenami erotycznymi żeby Was nie gorszyć :D czy jednak komuś przeszkadza, jeżeli o czasu do czasu taki tekst się ukaże? :D

Miłego wieczorku! :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro