Miniaturka 33. Bo nigdy nie wiesz, co jest Ci przeznaczone

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Miniaturka dla: Julie_Marauder💜

____________________________

Wrześniowe słońce zalało hogwarckie błonia, pozwalając korzystać większości uczniów z ostatnich chwil pięknej pogody. Młodzież spacerowała wytartymi ścieżkami lub przesiadywała nad brzegiem jeziora głośno się śmiejąc i wygłupiając. Nic dziwnego - w Hogwarcie rozpoczął się weekend, co dla każdego było ogromnym powodem do radości.

Promienie słoneczne również nie próżnowały, wlewając się leniwie przez masywne okna zamku, próbując rozświetlić jego ponure korytarze. Wszystko szło gładko po ich myśli, lecz nie udało im się dotrzeć w jedno miejsce. Mianowicie do lochów w które niestety nie miały wstępu.

Właśnie w tej chwili w dalekiej ich części trwała głośna narada dwójki chłopców z emblematem węża na piersi. Jeden z nich - przystojny blondyn - maszerował w kółko po pokoju, jakby niezadowolony.

- Tak niewiele brakowało, Blaise! Była chętna, widziałeś to?! - pieklił się, na co jego przyjaciel przewrócił oczami znudzony.

- Tak, tak... - ziewnął i spojrzał na swoje paznokcie z zainteresowaniem. – „Wasze oczy się spotkały, serca zabiły mocniej, ciała zadrżały z podniecenia"... a następnie dała ci kosza.

- Wcale nie dała mi kosza... - wycedził Draco przez zaciśnięte zęby, zaciskając pięści.

- A co to było? Miłosne zagranie niedostępnej jedenastolatki z okresem? Stary, ta laska ma większy przebieg niż mój Nimbus, to jedna wielka su...

- Nie kończ, Zabini. Będę musiał ci przyłożyć, a tego nie chcesz! - ostrzegł go, groźnie mierząc wzrokiem. - Chcę ją zdobyć, jasne?

- Jak twoje jedwabisto lśniące włosy! - zasalutował. - Jednak sam już nie wiem, po co ci ona. Chcesz ją przelecieć, czy strzała Amora uderzyła w twoje skute lodem dupsko?

- Trafiłeś, Zab – uśmiechnął się pod nosem. - To miłość. Jedyna w swoim rodzaju. Mam zamiar pod koniec roku przyprowadzić moim starym godną synową. Wolę zrobić to osobiście, niż oni to zrobią, przedstawiając jakąś nie do końca wyrobioną.

- A nie wolisz panny, którą naprawdę pokochasz? No wiesz, tak naprawdę, NAPRAWDĘ.

- A taka istnieje? – prychnął. – Daj spokój. Nie żyjemy w baśni.

Blaise westchnął ciężko, po czym uśmiechnął się, a jego białe zęby błysnęły.

- Masz szczęście, że masz mnie. Sprawię, że Astoria Greengrass zakocha się w tobie bez pamięci.

Blaise Zabini wyszedł po kilkunastu minutach luźnym krokiem z dormitorium, pochłaniając szybko sytuację w pokoju wspólnym. Uśmiechnął się pod nosem, gdy dostrzegł to, czego szukał i ruszył w tamtym kierunku, nucąc pod nosem.

- Siemanko, Ast! - stanął za ciemnowłosą dziewczyną, rozmawiającą z koleżanką. Ślizgonka odwróciła się niechętnie, mierząc jego roześmianą twarz pogardliwym spojrzeniem.

- Czego chcesz, Zabini? - warknęła, ale chłopak teatralnie się pokłonił.

- Me imię Blaise, droga pani. Przez przyjaciół zwany pieszczotliwie Pimpuś, ale nie krępuj się, zwij mnie jak chcesz.

- Streszczaj się.

Ślizgon westchnął przeciągle, ale brak poczucia humoru jego koleżanki nie zepsuł jego własnego.

- Zaszczycisz dzisiejsze przyjęcie u Krukonów swoją obecnością? Wielu na pewno by się ucieszyło, a na pewno taki jeden przystojny młodzian, jakim jest Draco Malfoy.

- Draco? - uniosła brew i prychnęła. - Myśli, że pod wpływem alkoholu będzie łatwiej mnie zaliczyć? Niech się przypadkiem nie przeliczy.

- Podejrzewam, że jego plany są odrobinę ambitniejsze, aczkolwiek nie wątpię, że by tak było. W każdym razie uważam, że ma co do ciebie inne... zamiary - uśmiechnął się wesoło.

- Tak? Więc niech skończy licytować się z Nottem za ile mu się to uda. Skoro tak mu zależy, niech się postara! Może kiedyś zmięknę.

Blaise miał ochotę przewrócić oczami, ale nie przestając się uśmiechać, pokłonił nisko i odszedł w końcu pozwalając sobie na grymas irytacji, który nie często pojawiał się na jego twarzy.

- Będzie trudniej niż myślałem - mruknął, po czym ponownie się rozweselił. - No nic, zawsze zostaje plan „B". A tego nikt nie powstrzyma, bo Blaise Zabini, najprzystojniejszy i najpopularniejszy Ślizgon, nie ma sobie równych!

###

Do pokoju wspólnego Gryfonów zbiegła właśnie promiennie się uśmiechając Hermiona Granger. Podeszła do czekających na nią przyjaciół i wtuliła się w Rona na powitanie, czując jak każdego dnia na swoim policzku całusa.

- Dzień dobry, kochanie. Inaczej dzisiaj wyglądasz. Coś się stało?

Hermiona spojrzała na niego znacząco i pokręciła głową. Ginny i Harry natomiast zmarszczyli brwi, wbijając w niego zaniepokojone spojrzenia.

- Nowe kolczyki? – kontynuował.

- Tak, dostałam od Ginny. Są śliczne, prawda? - posłała przyjaciółce wdzięczny uśmiech, który jej odwzajemniła.

- To jak, idziemy pod salę? Wiecie, dodatkowe zajęcia. I to w weekend. Ze Ślizgonami - odchrząknął Harry, próbując zmienić temat. Ron spojrzał na niego zaskoczony, ale Hermiona podskoczyła przestraszona.

- Godryku, zostawiłam torbę w dormitorium! Dajcie mi kilka sekund, zaraz wrócę!

Gdy szatynka wbiegła po schodach, Harry wraz z Ginny spojrzeli na Rona niedowierzając.

- Jesteś idiotą, czy jak?! - natarła na niego siostra, ale ten tylko wpatrywał się w nią niezrozumiale. - Dzisiaj jest dziewiętnasty! Hermiona ma urodziny, ośle! Nic dla niej nie masz?

- To już dzisiaj?! - wystraszył się. - Zapomniałem! Coś... coś wymyślę.

- Oby szybko, zrobi jej się przykro, gdy się dowie, że jej chłopak zapomniał o urodzinach.

Urwali rozmowę, gdy obok ponownie stanęła Hermiona w pełnej gotowości.

- Gotowa! Idziemy?

Przyjaciele skinęli głowami i ruszyli do wyjścia z pomieszczenia. Gdy dotarli całą czwórką pod salę, postanowili wejść do środka w drzwiach mijając się z Blaise'em Zabinim. Ślizgon przypadkowo zahaczył o ramię Ginny, zrzucając przy tym jej torbę. Odwrócił się i skinął na przeprosiny, puszczając oczko.

- Palant - stwierdził Harry, obserwując jak policzki Ginny różowieją. - Ciekawe gdzie idzie, przecież zaraz zaczynamy zajęcia.

- Pewnie do Malfoya - wzruszyła ramionami Hermiona, odwracając się za siebie i wyszukując w tłumie blond włosów Draco. – Zazwyczaj się ze sobą nie rozstają.

Ron w tym czasie podszedł do ławki, rozmyślając nad prezentem dla Hermiony. Rozejrzał się po sali, jakby szukał rozwiązania, a jego oczy natrafiły na pudełko czekoladek leżące na jednej z ławek. Nie namyślając się długo, zabrał je, chowając za plecy. Miał tylko nadzieję, że nikt tego nie zauważył, inaczej poczułby się niczym złodziej.

- Hermiona - zaczął niepewnie, gdy dziewczyna stanęła obok. - Proszę, mam coś dla ciebie. Wszystkiego najlepszego! Resztę dostaniesz później.

Szatynka spojrzała z radością na pudełko czekoladek i przyjęła je, cmokając Rona w usta.

- Pamiętałeś! Dziękuję!

- Oczywiście, że tak! Powinnaś zjeść chociaż jedną na osłodzenie. Na dobry początek tego pięknego dnia.

Dziewczyna otworzyła opakowanie i zrobiła jak polecił. W tym samym czasie jednak poczuła, że ktoś szturchnął jej ramię.

- Granger, rusz się. Stoisz przy mojej ławce. Nie zanieczyszczaj powietrza.

- Odczep się, Malfoy - warknęła, ale gdy na niego spojrzała, zamarła. Jej oczy zmieniły ostrość, przyjmując łagodny wyraz. Wpatrywała się tak w niego kilka sekund, dopóki blondyn nie zaczął machać przed jej twarzą.

- Halo, Ziemia do Granger. Ruszysz się w końcu?!

- Hermiona, chodź, nie warto - poczuła uścisk na ramieniu, ale szarpnęła się i spojrzała na swojego chłopaka z niechęcią. Chciała coś powiedzieć, lecz do pomieszczenia wszedł już nauczyciel nakazujący zająć miejsca.

Usiadła na krześle obok Ginny, posyłając zaskoczonemu Malfoyowi wesoły uśmiech, nie odrywając od niego spojrzenia. Po chwili pomachała mu, co skwitował niedowierzającą miną, odwracając się szybko.

- Hermiona, co jest? - szepnęła Ginny.

- Nie uważasz, że ta szara koszula idealnie leży na Draco?

- CO?! – wybuchła ruda, zwracając na siebie uwagę wszystkich, po czym posłała nauczycielowi przepraszające spojrzenie i ściszyła głos. - Co ty właśnie powiedziałaś?!

- Wygląda bosko! – pisnęła i zatkała usta.

- To Malfoy... od kiedy... ta żmija ci się podoba?! Przecież zawsze mówiłaś, że...

- Oj, Ginn... – przerwała jej spokojnie. - Od zawsze, ale przecież nie mogłam się przyznać... Teraz jednak uważam, że to już przeszłość. Zobacz na jego cudowny uśmiech - westchnęła i podparła się na dłoni. Ginny spojrzała na nią jak na wariatkę.

Przez resztę lekcji było tak samo. Hermiona wciąż wzdychała cicho, spoglądając bez przerwy na chłopaka siedzącego kilka ławek dalej, a Ginny obserwowała to wszystko z rosnącym niepokojem.

Po skończonych zajęciach wstała z ławki i złapała Hermionę za rękę, ciągnąć a sobą, nie zwracając uwagi na zdziwienie chłopaków. Szatynka starała się wyrwać, ale ruda nie zamierzała się poddać. Zaprowadziła ją kilka korytarzy dalej, sadzając na ławce.

- Herm, co jest z tobą? - zapytała. – Źle się poczułaś?

- Nic mi nie jest, Ginny, a co ma być?

- Mówiłaś, że Malfoy...

- Także uważasz, że jest nieziemski? Zawsze się zastanawiałam jak to jest być w jego ramionach... - pisnęła.

- Odwaliło ci... Gdyby Ron to słyszał...

- Ciekawe jak całuje! Myślisz, że tak nieziemsko jak to mówią? - rozmarzyła się.

- Nie wiem i szczerze nie za bardzo mnie to obchodzi - burknęła. - Nie chcę być wścibska, ale co z moim bratem? Jesteś zła, że dał ci tylko czekoladki? Daj spokój, dzisiaj na tym przyjęciu na pewno coś wymyśli...

Hermiona już jej jednak nie słuchała. Gwałtownie wstała, a jej oczy zaświeciły radośnie.

- To on, Ginny! Idzie tutaj! – zaczęła skakać, co ruda skwitowała otworzeniem delikatnie ust. Zanim jednak zorientowała się co się dzieje, Hermiona biegiem ruszyła w stronę Malfoya.

- Draco! – chłopak obrócił się, spoglądając pytająco na biegnącą w jego stronę Hermionę. Otworzył szerzej oczy, ale zamarł, gdy Gryfonka objęła rękoma jego kark i złączyła jego usta ze swoimi w niespodziewanym pocałunku. Poczuł na sobie tylko miękkie wargi, które popieściły go przyjemnie, po czym zorientował się, co się dzieje i złapał za jej ramiona, gwałtownie odsuwając.

Dziewczyna uśmiechała się promiennie, natomiast wszyscy obecni wpatrywali się w nich z szokiem. Sam Draco również nie czuł niczego innego w tej chwili.

- Granger?! Co ty... - wydusił, ale obok pojawiła się Ginny.

- Hermiona, idziemy – syknęła i spojrzała na stojącego obok Blaise'a groźnie. – Ty również!

###

- Czy ty właśnie próbujesz mi powiedzieć, że prawdopodobnie Hermiona zjadła odrobinę eliksiru miłości i zauroczyła się w Malfoyu?! – Ginny już nie rozmawiała, ona wrzeszczała.

- Właściwie, to mówiłem iż twój brat to kretyn, który kradnie nieswoje rzeczy, ale między innymi tak, właśnie o to chodziło – Blaise przewrócił oczami.

- Porąbało cię, Zabini?! Dlaczego to zrobiłeś?!

- Kwiatuszku anielski, czy nie wspominałem, że te czekoladki nie były przeznaczone dla Granger? Miały być dla Greengrass... ale w sumie to wyszło ciekawiej.

Ginny zmroziła go wzrokiem, spoglądając na przyjaciółkę, która kiwała się w różne strony, nucąc pod nosem.

- I co my teraz zrobimy? Nie mamy antidotum, a przecież nie może zachowywać się jak wariatka!

- Daj spokój, urok szybko minie. W tych ciastkach było niewiele eliksiru. Dodam, że ze sklepu twoich uroczych braci – mrugnął do niej.

- Świetnie. Nawet gdy nie chodzą do szkoły, sprawiają same problemy – westchnęła. – Skoro tak, to niedługo powinno jej minąć. Wytłumacz wszystko Malfoyowi, a ja będę starała się, by wróciła do normalności.

- Blaise! – zawołała Hermiona spod okna, zwracając na siebie uwagę. – Czy Draco naprawdę ma tatuaż na brzuchu?

- Nie, na lewym pośladku – wyszczerzył się. – Chciałabyś zobaczyć?

- Bardzo! – zaklaskała, a mulat roześmiał się i spojrzał na Ginny.

- W sumie mogłaby taka zostać. Jest lepsza od Astorii – wstał i pomachał dziewczynom, po czym wyszedł z pomieszczenia.

Zrezygnowana Ginny wbiła w przyjaciółkę spojrzenie mówiące: „błagam, niech to się skończy" i usiadła obok, chowając twarz w dłoniach.

###

Ruda osóbka rozczesywała długie, brązowe włosy niemal w przerażeniu. Nie miała pojęcia jak udało jej się praktycznie przez cały dzień chować Hermionę w ich dormitorium, by przypadkiem Ron z Harrym nie odkryli działania eliksiru. Miała nadzieję, że w końcu mikstura opadnie, jak zapewniał Zabini, ale w ciągu dalszym Hermiona nie była sobą. Najgorsze jednak było to, że za niecałe piętnaście minut miały wyjść na przyjęcie do Krukonów, gdzie również świętowali urodziny szatynki.

- Jak myślisz, Draco także tam będzie? – zapytała wesoło Hermiona.

- Nie wiem, ale mam nadzieję, że nie – westchnęła Ginny i odsunęła się od niej, przyglądając efektowi swoich działań w zadowoleniu. – Oby wszystko się udało.

- Chciałabym, by tam był! Mógłby podejść do mnie jak w mugolskich bajkach i poprosić do tańca! Na pewno nikt nie tańczy lepiej od niego!

- Na pewno – mruknęła i poprawiła coś przy jej włosach. - A teraz pokaż mi się, musisz wyglądać bosko!

- Myślisz, że mu się spodobam? – Hermiona zmarszczyła brwi, przeglądając się w lustrze.

- Nie wątpię, że Ronowi na pewno.

- Mówię o Draconie! Czy Draco uzna, że wyglądam ładnie?

Ginny miała ochotę się zdzielić czymś ciężkim, ale wykrzywiła się w uśmiechu, łapiąc przyjaciółkę pod ramię. Według niej wyglądała naprawdę pięknie i nie wątpiła, że nawet sam Draco Malfoy nie będzie mógł oderwać spojrzenia.

- Spodobasz się każdemu mężczyźnie tam obecnemu, gwarantuję!

- Nie zależy mi na tym. Chcę, by to on na mnie spojrzał, Ginny. Godryku, stresuję się!

Ruda mimowolnie się uśmiechnęła. Tak, mimo wszystko Hermiona zachowywała się w tej chwili jak niewinna i słodka nastolatka, zakochana w miłości swojego życia. Jak w prawdziwej bajce. Szkoda tylko, że książę tak naprawdę nie miał szans, by zakochać się w księżniczce.

~~*~~

- Więc to tylko eliksir, tak? – upewnił się po raz setny Draco, popijając kolejnego drinka i rozglądając się po salonie Krukonów. – Granger wcale na mnie nie leci? Merlinie, jak dobrze...

- Tak, tylko eliksir.

- Ale po kiego ją nafaszerowałeś tym eliksirem, Zab? Jesteś bardziej popaprany niż myślałem! Ona mnie POCAŁOWAŁA. GRANGER!

Blaise wyrzucił w górę ręce ze zniecierpliwieniem. Nigdy, powtarzam, NIGDY nie denerwował się tak, jak w tej chwili. Wykrzywił się i zwrócił do przyjaciela.

- To nie było dla Granger, a dla twojej nienormalnej „miłości", która w tej chwili tańczy na parkiecie wyuzdany taniec z Davisem i dla której w tej chwili upijasz się na umór! Swoją drogą, z tak rozpitą paszczą jej nie wyrwiesz.

- Piję, bo nie mogę uwierzyć, że Granger... - nie dokończył, tylko wzdrygnął się. – Polej mi jeszcze.

- Zobacz kto przyszedł. Twoja najnowsza fanka – Blaise wyszczerzył się, spoglądając na przerażoną Ginny wchodzącą z Hermioną do pomieszczenia i pomachał jej wesoło. Draco natomiast wytrzeszczył oczy na szatynkę ze swojego rodzaju uznaniem.

- Nieźle wygląda – mruknął. – Jak na Granger oczywiście.

- Taaa... - rozmarzył się Blaise i zmarszczył brwi, wbijając wzrok w przyjaciela. – Podoba ci się, co?

- W sumie, to... I nieźle całuje, jakby nie patrzeć, gdyby nie ten eliksir, to... Zabini, o co ci chodzi?

- Przecież o nic – wzruszył ramionami, obserwując z satysfakcją dziewczyny.

Ginny prowadziła przyjaciółkę jak najdalej od nich, co od razu zauważył, więc to oznaczało, że Hermiona wciąż była pod wpływem eliksiru. Podeszły do Pottera i Weasleya, którzy uściskali je mocno, po czym wszyscy zaczęli klaskać, a na środek wjechał stolik z tortem.

- Hermiono! Skoro już tutaj jesteś, to chcielibyśmy złożyć ci wszystkiego dobrego, dużo uśmiechu!

- I miłości! – krzyknął Blaise.

Wszyscy zaczęli śpiewać zachwyconej szatynce „sto lat", ale ona zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu, jakby kogoś szukając. Po skończonej piosence niektórzy zaczęli ją przytulać i składać życzenia, a Draco nagle wstał, choć zachwiał się do tyłu.

- Co robisz? – zapytał z zaciekawieniem Blaise, obserwując jego poczynania.

- Idę wręczyć solenizantce prezent – odpowiedział spokojnie i ruszył przed siebie pewnie, choć od czasu do czasu zwiewało go w bok. Zabini prychnął i rozłożył się, szukając odpowiedniej pozycji do obejrzenia widowiska. Dobrze wiedział, że po myślach jego przyjaciela od rana chodziły pewne słodkie usteczka...

- Teraz się zacznie. Ludzie! Ma ktoś popcorn?!

- Granger... - Draco podszedł do niej i uśmiechnął się łobuzersko. Widział niepewne spojrzenie Weasleya i zachwycone, pełne czegoś dziwnego Granger, gdy tylko go zauważyła. – Wszystkiego najlepszego.

Chwycił ją w pasie i nie zwracając uwagi na gwizdy, piski i głośne wciągnięcie powietrza obecnych osób, wtopił się w jej kusząco wyglądające wargi. Dziewczyna od razu odwzajemniła pocałunek i pogłębiła go, łapiąc delikatnie jego twarz. Ich języki zatańczyły namiętnie i gdyby nie Ron, który z wściekłością wyrwał Hermionę z jego uścisku, to nie przerwaliby tego przez co najmniej kilka minut.

- Co wy... wyprawiacie?! – wysyczał wściekle.

- Odczep się, Ron! – krzyknęła Hermiona, czym wywołała zaskoczenie większości. Tylko Blaise ryknął śmiechem, prawie się dusząc ilością popcornu w ustach. – Nie przeszkadzaj nam! Draco... dawał mi właśnie prezent.

Weasley zaczerwienił się po cebulki włosów, ciężko dysząc. Wskazał w Hermionę palcem, próbując złapać oddech.

- To koniec, Hermiona. To, co zrobiłaś... Nie wiem, co ci się stało, ale to koniec!

- W porządku – wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się. – Możesz już iść tańczyć.

Ron odwrócił się na pięcie i wyszedł, a Harry bez słowa zaraz za nim, patrząc uprzednio na zmieszaną Ginny, która unikała jak ognia wszelkiego kontaktu wzrokowego. Po ich wyjściu zerknęła na Hermionę, która klejąc się do Malfoya, przeszła z nim na parkiet, tańcząc jak gdyby nigdy nic.

Wtedy się otrząsnęła, a jej brązowe oczy wypatrzyły w tłumie Zabiniego. Ruszyła w jego stronę zamaszystym krokiem, aż wszyscy schodzili jej z drogi i wycelowała w niego palcem.

- Jak mogłeś na to pozwolić?!

- Wyluzuj, Wiewióro. Tylko zobacz jaka twoja przyjaciółka jest szczęśliwa! Motylki latają, ptaszki śpiewają, a pszczółki bzyczą!

- Czy ty zdajesz sobie sprawę, że to tylko sprawa cholernego eliksiru?!

- I alkoholu – skinął głową. – Ale jest całkiem fajnie. Popcornu?

Ginny usiadła załamana, nie odrywając spojrzenia od przyjaciółki, która w tej chwili w najlepsze tkwiła w ramionach uśmiechniętego Dracona Malfoya, szczerząc do niego białe ząbki radośnie.

I musiała przyznać, że to było cholernie urocze.

###

Hermiona przebudziła się i rozciągnęła, rozglądając wokoło. Miała tej nocy doprawdy dziwne i przerażające sny o Malfoyu. Potrząsnęła szybko głową na samo ich wspomnienie, choć w jej brzuchu coś przyjemnie załaskotało. Musiała przyznać, że owszem, Malfoy jest przystojny, no ale nie zrobiłaby przecież czegoś takiego!

Ubrała się szybko i nie budząc koleżanek z dormitorium, zeszła do pokoju wspólnego. Tam siedziało już kilka osób, cicho szepcząc i dziwnie na nią spoglądając. Zignorowała ich jednak i usiadła obok Harry'ego i Rona, całując rudzielca w policzek.

Wzdrygnęła się, gdy chłopak gwałtownie wstał, patrząc na nią z wściekłością.

- Co ty wyprawiasz?! Znudziłaś już się Malfoyowi i myślisz, że jestem naiwny?! Mylisz się, Hermiona.

Szatynka wytrzeszczyła oczy, nie mogąc uwierzyć w to, co słyszy. Ron zachowywał się zupełnie jak w jej śnie.

- Ron, ale...

- Hermiono, mogę na słówko? – Ginny wstała z fotela przy kominku, a Hermiona z zaskoczoną miną poszła za nią.

- O co chodzi, Ginny? Dlaczego Ron się tak zachowuje?

- Bo... - zawahała się. – Uważa, że zdradziłaś go z Malfoyem. Zerwaliście wczoraj na imprezie u Krukonów. Całowałaś się z Draco.

- Co?! O czym ty mówisz, przecież ja mam urodziny... dzisiaj – dotknęła swoich kolczyków, które dostała od Ginny i wystraszyła się. – Ginny, co się stało?!

- Przypadkowo zjadłaś ciasteczka nafaszerowane Amortencją i zadurzyłaś się w Malfoyu – jęknęła, unikając jej spojrzenia. - Ron o tym nie wie i myśli, że po prostu go zdradziłaś.

- Dlaczego mu nie powiedziałaś?! I kto to zrobił? Dlaczego?

Weasley westchnęła.

- Nie mogłam tego zrobić. Osoba, która to zrobiła, zrobiła to przypadkowo, ale miałaby problemy za użycie eliksiru. Wiem, jestem egoistką, ale nie chciałam, by miał problemy. Jednak ciasteczka nie były przeznaczone dla ciebie!

- W porządku, nie obchodzi mnie kto to zrobił i dlaczego, ale muszę to wytłumaczyć Ronowi! – powróciła do chłopaków, patrząc na ukochanego przepraszająco. – Ron, chcę ci to wytłumaczyć, ja nie byłam sobą...

- Nie chcę tego słuchać, Hermiona. Nie rób ze mnie kretyna, proszę cię – przerwał jej ostro. – Widocznie Malfoy okazał się być dla ciebie lepszym mężczyzną.

- To nie tak... - jęknęła, ale rudzielec machnął jej ręką i wyszedł. Obok niej za to usiadła Ginny, obejmując przyjacielsko.

- Nie martw się, Miona. Wszystko się wyjaśni.

- Wiem, Ginny, że to nie była to moja wina, jednak czuję się tak źle z tym – załkała. – Nie rozumiem jednak jednego. Byłam pod wpływem eliksiru, ale Malfoy? Nie odepchnął mnie ani nic? Nie mogę w to uwierzyć, że on i ja... To nierealne!

Ruda westchnęła i pokręciła głową.

- Malfoy był pijany. Bawiliście się ze sobą całkiem nieźle i powiem ci, że... naprawdę ładna z was była para. Ale nie chciałabyś usłyszeć, co o nim mówiłaś.

- Co takiego? – zainteresowała się, walcząc z samą sobą.

- „Draco jest taaaaki cudowny, wspaniale całuje, a w szarej koszuli wygląda obłędnie! Ach, Ginn, zakochałam się!"

Hermiona zaczerwieniła się, a Ginny roześmiała serdecznie.

- Szczerze, to mam jakieś przebłyski tego wszystkiego i... - rozejrzała się i wzdrygnęła. – on naprawdę dobrze całuje.

Ginewra pokręciła głową z rozbawieniem i ciągnąc ją za sobą, wyprowadziła z pokoju wspólnego.

###

Blaise Zabini przemierzał korytarze szkoły, głośno nucąc i gwiżdżąc. Od dnia wczorajszego dobry humor nie opuścił go nawet na chwilę. Incydenty mające miejsce tylko wzmocniły go w euforii. Kierował się właśnie do dormitorium, gdzie umierał na najgorszą chorobę ludzkości – kaca – jego przyjaciel, Draco Malfoy.

Przechodził akurat obok łazienki dla dziewcząt, słysząc stamtąd znajome głosy, więc momentalnie zawrócił, przysłuchując się rozmowie z zainteresowaniem.

- Widziałaś to, Daphne?! On pocałował SZLAMĘ!

- Widziałam. Myślisz, że mu się podoba?

- Draco na pewno nie gustuje w takich żałosnych kreaturach. Jeszcze troszkę, a będę musiała wziąć sprawy w swoje ręce.

Tyle wystarczyło. Blaise odskoczył od drzwi i powrócił do swojej wędrówki, głęboko się zamyślając. Nawet, gdy usiadł na brzegu łóżka Draco, wciąż ze zmarszczonymi brwiami nad czymś rozmyślał.

- Salazarze, zbawienny trunek przybył! – Draco wyrwał buteleczkę z jego ręki, szybko łykając jej zawartość. – Wszystko mnie boli...

- Nic dziwnego, nieźle zabalowałeś wraz z Granger – Blaise ożywił się, uśmiechając złośliwie.

- Nie wyjdę stąd do końca życia! Merlinie, co mnie napadło?!

- W sumie... to może ci się to opłacić – mulat zrobił tajemniczą minę, której Draco przyjrzał się nieufnie.

- Co masz na myśli?

Blaise zaśmiał się straszliwie i nachylił w stronę przyjaciela, coś mu tłumacząc. Z początku mina Dracona nie wyglądała na zachęconą, ale po kilku minutach uległa całkowitej zmianie. Chłopcy przybili sobie piątkę i wstali z łóżka, chcąc zapoczątkować swój niecny plan...

Hermiona szła z uczepioną jej ramienia Ginny w kierunku Wielkiej Sali, rozglądając się ponuro. Większość znajomych których minęły szeptała cicho na temat wczorajszego wieczoru z Malfoyem, którego za to ona nie pamiętała zbyt dobrze. Nie podobało jej się to. Czuła się, jakby ktoś ją perfidnie wykorzystał, zrobił coś wbrew jej woli. Najgorsze jednak było, że Ron nie chciał nawet na nią spojrzeć, nie wspominając o jakiejkolwiek rozmowie.

- Nie przejmuj się nimi, Herm. Pogadają i im przejdzie – mruknęła Ginny, ale szatynka posłała jej tylko słaby uśmiech i westchnęła ciężko.

- Łatwo ci mówić. To nie o tobie mówią w całej szkole, że całowałaś się z Malfoyem i do tego rzuciłaś Rona publicznie. Nawet nie chcesz wiedzieć, jak mnie nazywają...

Zdawała dobrze sobie sprawę z tego, że to nie była taka zwyczajna plotka. Była ciekawa jak reagował na to sam Draco, którego jednak mimo wszystko to również dotyczyło. Dla niego także musiało być to swojego rodzaju upokorzeniem.

Dziewczyny chciały właśnie wejść do Wielkiej Sali, gdy drogę zagrodziła im dwójka Ślizgonów. Spojrzały na nich zaskoczone, lecz oni bez słowa wskazali im pustą salę w pobliżu.

- Nie widzę powodu, bym miała z tobą gdziekolwiek iść, Malfoy - Hermiona syknęła i chciała ich wyminąć, ale blondyn złapał za jej nadgarstek.

- Wczoraj mówiłaś zupełnie co innego - zakpił. - Tylko pięć minut. Przecież cię nie zabiję. Mam sprawę.

Gryfonki wymieniły ze sobą spojrzenia i ruszyły we wcześniej wskazanym miejscu, ale tym razem to Blaise złapał Ginny, odciągając na bok.

- Niech załatwią to sami - szepnął, ale ruda nie wyglądała na przekonaną. Obserwowała ze zmartwioną miną jak plecy jej przyjaciółki znikają za drzwiami wraz z plecami Dracona Malfoya.

Hermiona weszła do środka razem z blondynem i oparła się o jedną z ławek, zakładając ręce na piersi. Chłopak przyjrzał jej się z rozbawieniem i westchnął.

- O czym chciałeś porozmawiać? Jeżeli o tym, że przeze mnie chodzą takie plotki po szkole, to sobie odpuść. Byłam pod wpływem eliksiru. Nie panowałam nad tym.

- Wiem - przyznał. - Przez to Łasic z tobą zerwał, prawda?

- Chcesz ze mną rozmawiać o kryzysach w związku? - prychnęła.

- Nie do końca. Mam pewną... propozycję.

Hermiona wyprostowała się zaciekawiona. Co takiego mógł mieć do zaproponowania Malfoy?

- Więc?

- Właściwie wczorajszy wieczór może się nam obojgu przydać - gdy Hermiona zrobiła zaskoczoną minę, Draco uśmiechnął się i kontynuował. - Oboje będziemy mieli z tego korzyści. Dokładniej chodzi o to, że ty chcesz odzyskać Weasleya, a ja zdobyć pewną dziewczynę. Wczorajsza sytuacja może być do tego idealna.

- Nie do końca rozumiem... jak?

- Myślałem, że jesteś bystrzejsza, Granger - wykrzywił się w kpiącym uśmiechu. - Poprzez zazdrość. Sprawa wygląda tak, że możemy zawrzeć swojego rodzaju układ, który ma na celu sprawić, by nasze drugie połówki były zazdrosne, a potem na spokojnie móc z nimi być, czy co tam robić.

- Na czym dokładnie ma to polegać?

- Musielibyśmy udawać parę, Granger. Zaczęlibyśmy się ze sobą umawiać na niby, czyste aktorstwo. Co ty na to?

Szatynka wpatrywała się w niego jak w wariata, po czym wybuchła ponownie głośnym śmiechem, nie mogąc się opanować. Otarła pojedynczą łzę i wykrztusiła:

- I jak to ma mi niby pomóc w odzyskaniu chłopaka? Stracę go, gdy zauważy, że „umawiam" się z kimś innym.

- Właśnie nie. Sprawię, że będzie chciał cię odzyskać.

Hermiona zmarszczyła brwi i wykręciła nerwowo palce.

- To szaleństwo! Co ludzie powiedzą?! Zwariowałeś, czy jak?

- To samo co teraz - wzruszył ramionami obojętnie. - Nie masz nic do stracenia, a wręcz przeciwnie - możesz wiele zyskać.

- Zgoda - kiwnęła głową po kilku sekundach ciszy. Nie wyglądała jednak do końca na przekonaną, ale czuła się zdesperowana. - Jeżeli jednak będzie to nieskuteczne, kończymy.

- Znakomicie. A więc ustalone. Powinniśmy pokazywać się dość często publicznie. Wiesz, żadnego zwracania po nazwisku, wyzwisk, chamstwa. Zachowuj się jak moja dziewczyna. Na pewno nie będziesz żałowała.

- Nie wiem czy dam radę... To może mnie przewyższyć - jęknęła. - Ale spróbuję.

- W takim razie do zobaczenia, maleńka – uśmiechnął się drwiąco. - Widzimy się po obiedzie.

Draco wyszedł, a Hermiona opadła na ławkę, przegrywając wewnętrzną walkę. Złapała się za głowę, nie mogąc uwierzyć na co się zgodziła i poczuła, jak obok ktoś siada.

- Hermiona? O co chodziło Malfoyowi? Zrobił ci coś?

- Nie, Ginny... Ja zwariowałam, kompletnie zwariowałam!

Hermiona wraz z Ginny usiadły przy stole Gryffindoru z dziwnymi minami. Szatynka wbiła wzrok w stół dobitnie, a ruda co jakiś czas zerkała na nią, jakby nie mogła w coś uwierzyć. Fakt, to co jej przekazała Hermiona ciężko było od razu zaakceptować.

- Hermiono... - szatynka uniosła głowę, wpatrując się pytająco w koleżankę z roku - Parvati Patil.

- O co chodzi? – zapytała dość chłodno.

Dziewczyna zmieszała się, ale mimo wszystko wypaliła:

- To wszystko prawda, że umawiasz się z Draco Malfoyem?

Hermiona wytrzeszczyła oczy, czując, że większość spojrzeń skupia się w tej chwili na niej. Przelotnie zerknęła również na Ginny, ale czując ogromną gulę w gardle, uśmiechnęła się krzywo i wymamrotała:

- Tak, to prawda. Oficjalnie jesteśmy razem od wczoraj.

Usłyszała wokół szumy, ale Parvati postanowiła kontynuować.

- A czy on... no wiesz... wybacz za ciekawość, ale czy Malfoy naprawdę... tak dobrze całuje?

Hermiona nachyliła się w jej stronę, mając wrażenie, że jej policzki płoną i wyrzuciła z siebie jedno słowo, dusząc własną głupotę w myślach:

- Nieziemsko.

Patil pisnęła podekscytowana, a inni Gryfoni zaczęli gorączkowo do siebie szeptać. Ron jednak słysząc to wyznanie, stanowczo za mocno odłożył kubek, co wywołało głośny brzdęk.

Hermiona zerknęła na niego kątem oka i wciąż krzywo się uśmiechając, zabrała za śniadanie.

Udawała, że nie widzi kpiących spojrzeń Ginny czy innych znajomych, choć na prawdę miała ochotę zapaść się pod ziemię. Gdy myślała, że gorzej być nie może, Malfoy niespodziewanie podszedł do niej i usiadł obok, obejmując w pasie. Zwrócił tym uwagę całej szkoły, przez co Hermiona zbladła do koloru ściany.

- Skarbie, zjadłaś już? - zapytał słodkim głosem, na co się wzdrygnęła. Tak bardzo jej nie pasował do chamskiego Malfoya.

- T-tak – jęknęła, ale zmusiła się po raz kolejny do uśmiechu, czując jego palce na swojej talii. Nachylił się w jej stronę, muskając ustami policzek, po czym przejechał nimi do ucha, szepcząc.

- Naprawdę tak nieziemsko całuję?

Hermiona odchrząknęła zawstydzona i gwałtownie wstała, ignorując rozbawioną minę Malfoya.

- Idziemy? – pisnęła panicznie.

- Oczywiście, najdroższa.

Ślizgon poszedł w jej ślady, a gdy stanął obok, splótł palce ich dłoni, ciągnąc do wyjścia z Wielkiej Sali. Kątem oka przyuważył, że zmierza tam także Astoria, a trochę dalej Ron, więc zatrzymał się tuż przed schodami, odwracając szatynkę w swoją stronę.

- Mam dzisiaj wieczorem trening quidditcha z drużyną – powiedział głośno, patrząc znacząco w jej oczy. Oboje wiedzieli, kto przysłuchuje się ich rozmowie. – Mam nadzieję, że wpadniesz. Będę czekał na ciebie.

Hermiona przełknęła ledwie ślinę, ale skinęła głową najnaturalniej jak potrafiła. Ślizgon zrobił natomiast tylko krok i musnął jej usta swoimi, przygryzając złośliwie wargę. Gdy się odsunął, mrugnął do niej i odszedł wraz z Zabinim.

Potrzebowała chwili, by się chociaż ruszyć z miejsca, ale otrząsnęła się w końcu i ruszyła przed siebie, nie widząc dokąd zmierza.

###

- Wpakowałaś się – skwitowała Ginny, zjadając pączka i rzucając się na łóżko. Obie korzystały z tego, że w tej chwili ich dormitorium było puste.

- I nie wiem jak z tego wybrnąć – Hermiona westchnęła. – Ale Malfoy miał chyba rację. To działa. Widziałaś minę Rona?

- Widziałam, ale bardziej wyglądała mi na głodną śmierci. Malfoya śmierci.

Hermiona parsknęła śmiechem, a następnie spojrzała błagalnie na przyjaciółkę.

- Pójdziesz ze mną, prawda?

- Na trening Ślizgonów?! – Ginny wytrzeszczyła oczy. – Zwariowałaś?! Mam patrzyć jak te gady się popisują i myślą, że potrafią grać?!

- Błagam, Ginn! Nie dam rady sama... Wiesz, że nie lubię tej gry, a do tego jeżeli będą tam sami Ślizgoni...

- To i tak cię nie ruszą, bo obecnie jesteś dziewczyną jednego z nich – westchnęła. – Ale zgoda, pójdę tam z tobą, lecz naprawdę nie wiem jak mi się za to odwdzięczysz.

Hermiona pisnęła radośnie i rzuciła się jej na szyję, ściskając ze szczęścia. Ruda roześmiała się, nie mogąc uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. Jej najlepsza przyjaciółka weszła w miłosny układ z Ślizgonem. I to nie byle jakim. Z Draconem Malfoyem.

###

- Stary, spójrz kto przyszedł – Blaise wyszczerzył się i wskazał rozbawiony na trybuny, gdzie zasiadły właśnie Ginny z Hermioną. – Twoja panna przyszła cię wspierać w treningu. Czyż nie jest słodka? Chyba żadna z twoich dziewczyn nie była na twoich treningach.

Draco podążył za jego wzrokiem z niedowierzaniem. Nie spodziewał się, że naprawdę przyjdzie. Blaise miał rację, zazwyczaj dziewczyny tego nie robiły, a ona siedziała właśnie na trybunach, obserwując jego grę.

Sama Hermiona nie czuła się w tym miejscu najswobodniej. Nigdy nie przepadała za quidditchem, a latanie na miotle uważała za bezsensowne, lecz mimo to zawsze szła na mecz kibicując Gryfonom. Teraz jednak siedziała na prawie pustych trybunach, gdzie siedziało kilkoro Ślizgonów i oglądała trening ich drużyny ze względu na ich kapitana – swojego udawanego chłopaka.

- Godryku, ten Zabini to kretyn – westchnęła Ginny, ale pomimo to odmachała mulatowi. – Zobacz tylko jak lata. Popisuje się, choć nie wiem przed kim.

- Może przed tobą? – Hermiona ją szturchnęła ramieniem i uśmiechnęła się. – Nie jest taki zły, co?

- Może i nie...

Dziewczyny obserwowały w ciszy, jak chłopcy w zielonych strojach śmigają niczym strzały w powietrzu, powoli zaczynając się nudzić. Hermionie zdarzyło się ziewnąć, ale musiała przyznać, że trudno było jej oderwać wzrok od Malfoya. W powietrzu potrafił zrobić naprawdę imponujące rzeczy.

- Nie masz pojęcia jak ciężko i nudno się to ogląda z trybun. O wiele lepiej, jak się siedzi na jednej z mioteł – skomentowała Ginny, która za to wlepiała wzrok w Zabiniego. – Pokazałabym mu jak się prawdziwie gra, a nie lata jak panienka.

Hermiona zaśmiała się, po czym jej mina uległa zmianie, a wzrok skupiło kilka postaci wchodzących na trybuny. Ponownie szturchnęła Ginny, wskazując na nie. Weasley zmarszczyła brwi niespokojnie.

- Hermiona, może ci się to nie spodobać, ale musimy coś zrobić. No wiesz, żeby nie wyglądało, że siedzimy tutaj za karę – powiedziała szybko.

- To znaczy co? – wytrzeszczyła oczy, gdy Ginny wstała i krzyknęła głośno „dawaj, Blaise!", a następnie zaczęła skakać i piszczeć.

- Dawaj, powtarzaj za mną. Niech zobaczy, że wspierasz swojego faceta!

Hermiona niechętnie wstała, ale krzyknęła głośno i zapiszczała, dziko podskakując:

- Dobrze, Draco! Szybciej!

Ginny roześmiała się, co powtórzyła Hermiona. Po chwili zaczęły szaleć i głośno się śmiejąc, wymyślały nowe przyśpiewki, klaskały i tańczyły, wykrzykując imiona chłopaków. Dobrze zdawały sobie sprawę, że kilka ważnych spojrzeń ma w nich utkwione wściekłe spojrzenia.

Draco z Blaise'em zatrzymali swoje miotły w powietrzu, zwracając się z zaskoczeniem w kierunku trybun, gdzie skakały i szalały dwie Gryfonki, wykrzykując ich imiona. Uśmiechnęli się rozbawieni i spojrzeli na siebie.

- Urocze są. Takie fanki to ja mogę mieć! – mulat kiwnął do dziewczyn i posłał im buziaka, co skwitowały kolejnym piskiem i serduszkiem stworzonym z rąk.

- Dziwny widok – skomentował Draco, wpatrując się w Hermionę, która z uśmiechem krzyczała jego imię.

- Twój plan chyba się powodzi – zauważył z satysfakcją Blaise. – Spójrz w dół.

Draco zrobił jak polecił jego przyjaciel i wykrzywił się kpiąco. Astoria siedziała na dolnych ławkach wraz ze swoją siostrą, czego nigdy nie robiła i wpatrywała się w krzyczące Gryfonki z wściekłością. Zauważył również, że Weasley także stoi z Potterem na uboczu, obserwując byłą dziewczynę i siostrę z niedowierzaniem.

Cała drużyna zrobiła jeszcze krótki, popisowy pokaz swoich umiejętności, podbudowani głośnymi wiwatami, po czym Draco zarządził koniec treningu na dziś.

Wraz z Blaise'em skierowali swoje miotły na trybuny, podlatując do dziewczyn, które zmęczone osunęły się na ławkę. Usiedli obok i Draco cmoknął Hermionę w policzek tak, żeby widziała to Astoria.

- Całkiem nieźle – mruknął zadowolony i uśmiechnął się kpiąco. – Powinnyście częściej wpadać na nasze treningi.

- Twoje niedoczekanie, Malfoy – warknęła Hermiona, ciężko oddychając, ale uśmiechnęła się. – Nigdy więcej.

- I jak, Weasley, całkiem nieźle, co? Wasza drużynka też tak potrafi grać? – zapytał Blaise, wpatrując się w Rudą z drwiącym uśmiechem.

- Ty TO nazywasz grą, Zabini? – prychnęła. – Latałeś gorzej niż pierwszoklasistka. A ten zwód? Co to miało być? Wyglądałeś jak kaczka omijająca wróbla.

- Chyba jednak ci się podobało, skoro tak gorliwie wykrzykiwałaś moje imię – odgryzł jej się, a na jej policzki wpłynął rumieniec.

- Byłam zmuszona – syknęła.

Draco posłał Hermionie znaczący uśmiech, który odwzajemniła. Tak coś czuła, że jej przyjaciółkę ciągnie do obecnego w tym gronie Ślizgona.

- Zmuszona? – prychnął. – Widziałem tą zaciętość. Ale możemy się jeszcze przekonać, kto jest lepszy.

Wstał i złapał ją pod kolanami, biorąc na ręce. Gryfonka krzyknęła, gdy posadził ją na miotle i odbił się, lecąc z nią w dół.

Hermiona zaśmiała się, obserwując przyjaciółkę radośnie. Mimo iż Ginny wydawała się twarda, to w środku była zupełnie inna i nie pokazywała tego, co naprawdę czuje. Jednak szatynka wiedziała, że nie jest obojętna na podchody Zabiniego. Po prostu czuła to.

- Chyba nic tu po nas – westchnęła i wstała z ławki, nie patrząc na blondyna.

- Też tak uważam – potwierdził i wspólnie ruszyli przez błonia w ciszy. Gdy dotarli do zamku, gdzie mieli się rozstać, spojrzeli na siebie, nie wiedząc co powiedzieć.

- Wiesz, Malfoy, twój plan chyba naprawdę działa – stwierdziła cicho.

- To było pewne. Poza tym, byłaś całkiem niezła, Granger. Poradziłaś sobie – pochwalił ją, na co się zarumieniła.

- To dzięki Ginny. Inaczej bym tego nie zrobiła – szepnęła. – Idę już do siebie, dobranoc, Malfoy.

- Do zobaczenia, Granger. Zabawa się jeszcze zacznie...

I zaczęła. Każdego dnia odstawiali ze sobą coraz to odważniejsze scenki, otrzymując w zamian spojrzenia pełne wściekłości i zazdrości. Zaczęli również czuć się odrobinę swobodniej w swoim towarzystwie, nie czuło się już ogromnego dystansu, który wcześniej był niemal nieodłączny. Tak, wszystko wymagało przede wszystkim CZASU.

Pewnego środowego ranka usiadła przy stole Gryfonów, nakładając na talerzyk tosty, gdy siedzący przed nią Harry wytrzeszczył oczy niedowierzając. Uśmiechnęła się do niego wesoło i zapytała słodko:

- Coś się stało?

- Hermiono... chyba... twój krawat...

Hermiona zerknęła na swoją szyję i zakryła usta dłonią, rumieniąc się. Na sobie miała założony krawat w srebrno zielonym odcieniu. Ron również na niego spojrzał i zacisnął pięści groźnie. Widziała jak mięśnie jego szczęki niebezpiecznie tężeją.

- Musiałam założyć go przypadkowo – wymamrotała i wstała, widząc kątem oka, że Malfoy również wstał. – Draco musi mieć mój w takim razie. Wybacz, Harry, ale muszę go jeszcze złapać!

Przeszła obok stołu Slytherinu i upuściła książkę tuż obok miejsca, gdzie siedziała Astoria. Westchnęła teatralnie i schyliła się po nią, a gdy wróciła do pozycji stojącej, jej oczy spotkały się z oczami wściekłej Ślizgonki. Ignorując ją, zaczesała ręką włosy do tyłu, by uwydatnić krawat i z kpiącym uśmiechem, godnym Malfoya wyszła z pomieszczenia.

Rozejrzała się wokół siebie, a gdy zobaczyła idącego przed nią Malfoya, podbiegła do niego, szturchając w ramię.

- To było genialne – pisnęła. – Gdybyś widział ich miny...

- Jesteś coraz lepszą kłamczuchą – pochwalił ją z kpiącym uśmiechem. – Nie poznaję cię, Granger.

- Ja siebie chyba także – odpowiedziała z rumieńcami, na co Ślizgon roześmiał się. – Bym zapomniała...

Hermiona zaczęła z siebie ściągać krawat, ale Draco ją zatrzymał.

- Zatrzymaj go sobie – stwierdził. – W sumie, to pasuje ci. Jesteś przebiegła jak rasowa Ślizgonka.

Dziewczyna zmieszała się, ale jej ręce opadły. Spojrzała na niego dziwnie, szybko się otrząsając. Odchrząknęła, mając wrażenie, że krawat ją uciska, dlatego w tej chwili zrobiło się tak gorąco.

- Założę się, że byłabym lepszą Ślizgonką niż ty – rzuciła drwiąco.

- Zdziwiłabyś się, na co mnie stać – uniósł brew w geście rozbawienia. – Weasley jeszcze nie dostał wylewu przez ten krawat? Ciekawe, co sobie pomyślał, gdy go na tobie zobaczył. Wiesz, to mogło oznaczać, że byliśmy... naprawdę blisko...

Ręka Ślizgona pochwyciła krawat, za który lekko pociągnął, powodując przyciągnięcie Hermiony do siebie. Gryfonka wciągnęła głośno powietrze, niemal tracąc oddech. Draco natomiast uśmiechnął się kpiąco. Stanął blisko niej, po czym nachylił się, łącząc ich spojrzenia.

- Widzisz? Musisz się jeszcze wiele nauczyć – mruknął zmysłowo i wyprostował się, śmiejąc z jej miny. – Do zobaczenia, mała. To jeszcze nie koniec.

Odszedł, śmiejąc się, a Hermiona spojrzała za nim z szokiem, po czym potrząsnęła tylko głową i uśmiechając się do siebie, ruszyła jego śladami.

###

Hermiona z satysfakcją spoglądała na siedzącego nieopodal rudzielca. Odkąd zaczęła spotykać się z Malfoyem, Ron zachowywał się inaczej. Prawdopodobnie żałował swojej decyzji, choć już sama nie miała pojęcia co siedziało w jego głowie. Raz patrzył na nią z wściekłością, a raz z ogromną tęsknotą i zazdrością. Miała wrażenie, że chłopak sam gubi się we własnych myślach.

- Jak uważasz, o czym myśli? - zapytała siedzącej obok Ginny, ale ruda wzruszyła ramionami.

- Mam wrażenie, że nie robi tego wcale. Przez siedemnaście lat zauważyłam, że ciężko o tą czynność u niego. Do teraz zastanawia mnie jak to się stało, że zaczęłaś się z nim spotykać.

Hermiona uśmiechnęła się rozbawiona.

- Cały czas tutaj zerka.

- Tylko to teraz może. Niech wie, co stracił - mruknęła, zerkając na brata. - Nie chcecie się wybrać dzisiaj z nami na piwo kremowe?

- Idziesz z Blaise'em? - zainteresowała się Hermiona, a Ginny skinęła potwierdzająco głową.

- Tak i podobno Malfoy także ma iść, więc możemy wybrać się w czwórkę.

- Czemu nie - Hermiona zgodziła się, co Ginny skwitowała wesołym piskiem.

Wyszli zaraz po obiedzie z zamku, zmierzając przez złocące się błonia Hogwartu. Cała czwórka śmiała się z żartów Zabiniego aż pod samo wejście do pubu. W środku rozsiedli się przy jednym ze stolików, zamawiając po kuflu kremowego piwa.

- Za jedno z dziwniejszych spotkań na świecie! - zawołał Blaise, a wszyscy z uśmiechami przybili kufle.

- Za to, by Blaise w końcu wydoroślał! - dorzuciła złośliwie Ginny.

Hermiona roześmiała się i puściła oczko mulatowi, który spojrzał na nią smutną minką. Natychmiast jednak wyszczerzył się.

- Draco, twoja dziewczyna mnie podrywa! - poskarżył się. - Puściła do mnie oczko! Mówiłem ci, że kobiety wolą mnie.

- Granger po prostu mrugała, debilu. Nie wyobrażaj sobie za wiele.

- Nie bądź taki pewny siebie, Malfoy - odpowiedziała mu z kpiącym uśmiechem. - A jeżeli to Blaise jest bardziej pociągający? Spójrz tylko na niego.

Wszyscy wbili spojrzenie w Blaise'a, który akurat umorusany był od piany i roześmiali się zgodnie.

- Od zawsze wiedziałem, że twój gust jest spaczony. Krum, Weasley, a teraz Zabini?

- Ja przynajmniej jakiś mam, ty za to bierzesz wszystko, co nawinie się pod rękę - odgryzła się.

- I tutaj się mylisz - odezwał się Blaise. - Draco ma trzy kategorie: pierwsza z nich, to „ideał" - kobiety z którymi robi więcej, to znaczy rozmawia, spędza czas i tak dalej. Drugą nazwaliśmy „nadaje się" i jest to oczywiście kobieta do innych celów, a trzecia „fuj, nie tykać", oznacza, że nawet na nią nie patrzy.

Hermiona otworzyła usta z zaskoczeniem, a Draco zmiażdżył przyjaciela spojrzeniem. Miał ochotę go rozszarpać. Blaise widząc to, szybko zmienił temat.

Przesiedzieli tak ponad godzinę, po czym wstali, postanawiając wracać do szkoły. Szli spokojnie dróżką, aż Blaise nie zaczął łaskotać Ginny. Ruda wyrwała się i uciekła, a on za nią. Z dzikim okrzykiem zaczęli się gonić i śmiać, wprowadzając pośród nich wesołą atmosferę.

Hermiona i Draco zostali sami, przez co pierwszy raz od długiego czasu poczuli się dziwnie skrępowani.

- Mogę się założyć, że Zabini na nią leci - przerwał ciszę.

- A ona na niego - przytaknęła. - To widać od razu. Pasują do siebie.

- Taaa... - mruknął i zawahał się, patrząc na plecy przyjaciela. W tej chwili szli przed nimi kilkanaście metrów i wydawało mu się, że przyspieszyli kroku. - Jak idzie z Weasleyem?

- Całkiem nieźle - odpowiedziała. - A tobie z Greengrass?

- Też. Jest wściekła - uśmiechnął się. - Dlaczego właściwie zaczęłaś się z nim spotykać? Chodzi mi o to, że on zawsze...

- Ja też nie wiem. Po prostu jest w nim coś, co lubię... Jednak teraz wiem, że to może nie wrócić. Wiele się zmieni przez to wszystko.

Draco skinął głową ze zrozumieniem.

- Ale musisz przyznać, że niezły z nas duet. Nie spodziewałem się, że to tak wyjdzie.

Hermiona delikatnie się uśmiechnęła.

- Tak... Ron był na pewno zaskoczony, jak mnie zobaczył na boisku quidditcha. Wie, że tego nie lubię.

- Byłaś pierwszą dziewczyną, która była na moim treningu. Zazwyczaj wszystkie mówiły, że nie mają czasu.

Hermiona spojrzała na niego zdumiona.

- Ja chodziłam na treningi Rona, ale muszę przyznać, że ten był o wiele fajniejszy - zamyśliła się i roześmiała na wspomnienie tańców z Ginny. - Malfoy... czy ty... pamiętasz coś z tego wieczora, gdy byłam pod wpływem eliksiru?

Draco zerknął na jej zarumienioną twarz, a następnie spojrzał przed siebie.

-Większość tak. Ale tym pocałunkiem na korytarzu mnie znokautowałaś. Nie spodziewałem się tego.

- Jakim pocałunkiem? - wystraszyła się.

- Na przerwie podbiegłaś do mnie i rzuciłaś się jak nawiedzona. Tak się przyssałaś, że moje usta do teraz pamiętają. Nie wiedziałem co się dzieje!

Hermiona zakryła twarz dłońmi ze wstydu, ale Draco pchnął ją ramieniem.

- Wyluzuj - odwrócił ją w swoją stronę i dopiero wtedy zorientowała się, że stoją w korytarzu. - Jak o tym pomyślę, to było fajnie.

I odszedł. Tak po prostu.

###

Hermiona wraz z Ginny szły na obiad, gdy przed nimi wyrósł jak spod ziemi Malfoy. Uśmiechnął się do nich wesoło, po czym chwycił dłoń Hermiony.

- Dzisiaj idziesz ze mną - zadecydował i mimo, że Hermiona zrobiła przerażoną minę, posyłając błagalne spojrzenie Ginny, nie odpuścił. Wciągnął ją do Wielkiej Sali i nie puszczając jej ręki, zaprowadził do stołu Ślizgonów, sadzając na miejsce obok siebie. Blaise siedział po jej drugiej stronie, a na przeciwko Teodor Nott, którego zdążyła już poznać.

- Pierwszy raz u nas! - zapiał wesoło mulat, szczerząc się. - Draco stawia pierwsze kroczki widzę.

Gryfonka się zarumieniła, a Draco wykrzywił. Tylko Teodor roześmiał się.

- Malfoy w końcu dał się pojmać w kobiece sidła - skwitował.

- Was nie pobiję, pantofle.

- Zobaczymy, batonie. Hermiona cię jeszcze ustawi.

Hermiona przysłuchiwała się ich wymianie zdań z czerwonymi policzkami, aż w końcu odwzajemniła szeroki uśmiech Diabła.

Nikt z obecnych nie zdawał sobie sprawę, że mulat z niemą satysfakcją wbija ciemne spojrzenie w dłoń Draco, która wciąż opiekuńczym i czułym gestem głaskała udo Hermiony.

Po skończonym posiłku wstała od stołu, informując chłopaków, że musi już iść, ale cała trójka zrobiła zawiedzione miny. Odwróciła się w sumie niechętnie i niemal pisnęła, gdy przed nią stanął Ron.

- Możemy porozmawiać?

Hermiona zawahała się. Tak długo na to czekała, a jednak w tej chwili nie mogła się zdobyć na to, by chociażby kiwnąć głową.

- Ja...

- Idziemy? - Draco wstał i posyłając Weasleyowi mrożące spojrzenie, złapał ją w pasie, prowadząc przed siebie. Nie wiedział dlaczego to zrobił, ale naprawdę bardzo nie chciał, by z nim w tej chwili rozmawiała.

Wyrwała się z jego uścisku na drugim piętrze i spojrzała bez wyrazu na jego twarz. Sama nie potrafiła w tej chwili dopasować swoich myśli.

- Przepraszam, ale pójdę już. Mam masę nauki, do tego... jestem zmęczona. Widzimy się później, tak?

- Jasne - odpowiedział cicho, odprowadzając ją wzrokiem.

Hermiona wpadła do dormitorium i rzuciła się na łóżko, zwijając kłębek. Wzięła poduszkę i zakryła nią twarz, krzycząc. Miała wrażenie, że rozsadza jej głowę od natłoku myśli. Przewijał się tam Ron, a także... Malfoy.

- Hermiona? Jesteś tutaj? - usłyszała głos Ginny.

- Niestety tak - westchnęła. - Skąd wiedziałaś, że tutaj będę?

- Malfoy mówił, że byłaś zmęczona - usiadła na jej łóżku, przyglądając się uważnie. - Stało się coś?

- Ron chciał ze mną rozmawiać - wyznała, a Ginny pisnęła.

- W końcu! Co powiedział?

- Nic. Nie poszłam z nim.

- Co?!

- Właśnie to - jęknęła. - Ostatecznie porwał mnie Malfoy, ale Ginny, ja... nie wiem co się ze mną dzieje! Ja chyba... nie chciałam z nim nawet rozmawiać! Gdy go zobaczyłam, po prostu... chciałam uciec. Sama już nie wiem, co do niego czuję.

- Nie kochasz go?

- Nie wiem. Raz myślę, że tak, a potem znowu jestem pewna, że nie. Waham się. Minęło kilka tygodni od naszego zerwania, a ja już przestaję się smucić na jego widok, przestaję o nim myśleć...

- To przez Malfoya, prawda? - zapytała cicho Ginny. - Podoba ci się.

Hermiona zamyśliła się, ale skinęła powoli głową.

- To głupota, wiem. Przecież oboje tylko udajemy, a on chce być z Greengrass, ale... boję się, że się w nim zakocham. Przez to czuję się jeszcze bardziej winna. Jest zabawny, uroczy i przez te kilka tygodni odkryłam, że naprawdę dobrze mi się z nim rozmawia...

- Nie powinnaś czuć się winna - uśmiechnęła się pocieszająco. - Daj sobie po prostu czas. Nie ma sensu robienia czegoś na siłę, kochanie.

- Dziękuję ci, Ginn - wtuliła się w nią z wdzięcznością, czując że jej serce staje się lżejsze.

###

Minęły kolejne dni, a sytuacja w szkole z każdym ulegała zmianie. Uczniowie zaczęli przyzwyczajać się do przedziwnego związku, który tworzył Ślizgon z Gryfonką, a oni sami nie zwracali już nawet większej uwagi, przyzwyczajeni.

W tym momencie Hermiona stała nad brzegiem jeziora wraz z Ginny i Blaise'em, zawzięcie dyskutując. Nieopodal stał Ron, obserwując wszystko, co sprawiało, że czuła się niekomfortowo. Wiedziała, że próbował jakieś podchody względem niej już kilka razy, ale zręcznie się wymigała.

Była tak zajęta rozmową, że nieomal podskoczyła, gdy silne ramiona oplotły ją od tyłu w talii, a ciepłe ciało przytuliło się do niej, opierając głowę policzkiem o jej własną. Westchnęła, gdy poczuła przyjemne perfumy Draco.

- Jestem taki zmęczony - jęknął i wtulił się w nią mocniej. - A ty taka miękka.

- Sugerujesz coś? - zapytała groźnie, ale uśmiechnęła się.

- Może tak.. - szepnął, a ona wciągnęła gwałtownie powietrze.

- Chcesz zginąć?!

- Wiem, że nie miałabyś serca. Jesteś zbyt łagodna, Granger.

- A chcesz się przekonać?!

Oboje nawet nie zorientowali się, kiedy Blaise i Ginny zostawili ich samych. Byli zbyt zajęci. Hermiona z groźną miną zwróciła się w jego stronę, a on wyrzucił:

- Mam coś dla ciebie - wyciągnął z kieszeni szaty niewielkie pudełeczko i wręczył jej, obserwując z satysfakcją minę.

Gryfonka otworzyła wieczko, a jej oczom ukazała się złota bransoletka ze zdobionym serduszkiem. Zagryzła wargę z zachwytu i spojrzała na Draco.

- Jest piękna.

- Załóż ją - uśmiechnął się, pomagając założyć ją na rękę. Podobała mu się jej reakcja. Często obdarowywał swoje kobiety, ale one zawsze kręciły nosem. Nachylił się do jej ucha - Nie oddawaj mi jej, Granger. To prezent.

- Nie mogę go przyjąć - odpowiedziała natychmiast, chcąc ją zdjąć, ale przytrzymał jej ręce.

- Możesz. Nie zdejmuj jej. Patrzą.

Hermiony to jednak nie interesowało, spojrzała na niego z dziwnym błyskiem.

- Dziękuję – szepnęła, a jej głos zadrżał.

- Nie ma sprawy - odpowiedział luźno, wciąż trzymając jej ręce. - Idziesz dzisiaj z Zabinim i Rudą? No wiesz, chcieli obczaić jakąś knajpkę.

- Nie, nie mogę. Muszę się pouczyć, napisać dwa wypracowania. Może innym razem. Dzisiaj mam randkę w bibliotece.

- Z kim? - zapytał o wiele za szybko.

- Z książkami - roześmiała się na widok jego miny.

- Tak się składa, że ja też powinienem. Może pójdziemy na podwójną?

- Chcesz się uczyć, Malfoy? - uniosła brew.

- Właśnie tak. O siedemnastej w bibliotece?

- Zgoda - posłała mu uśmiech, który odwzajemnił i puszczając jej oczko, zawrócił do Hogwartu, mijając bez słowa Astorię.

Czas do umówionej godziny leciał za szybko. Nie wiedząc czemu, zaczął przeglądać w szafie koszule, na nowo pryskać się perfumami, układać włosy. Chwilę przed siedemnastą zszedł do pokoju wspólnego i rozsiadł się na kanapie, rozmawiając z Teodorem. Nim się zorientował, na jego kolanach usiadła Astoria.

- Cześć Draco - zamruczała, ale zmrużył podejrzliwie oczy.

- Czego chcesz?

- Przestańmy bawić się już w ten sposób. Wygrałeś. Spotkajmy się ze sobą.

Oczy Dracona błysnęły, ale nie wykonał żadnego ruchu.

- Nie rozumiem. Możesz jaśniej?

- Pozbądź się tej szlamy, czułam, że robisz mi na złość.

- Ma na imię Hermiona - warknął i spojrzał na zegarek. - Wybacz, Greengrass, ale umówiłem się.

Wstał, ale Ślizgonka również. Złapała zmysłowo za jego koszulę, przyciągając w swoją stronę.

- Nie udawaj już, zostań ze mną.

Draco odsunął się i ją wyminął, lecz ciemnowłosa krzyknęła za nim z wściekłością:

- Jeżeli teraz stąd wyjdziesz, stracisz wszystkie szanse!

Stanął w miejscu, ale trwało to zaledwie sekundy i ruszył przed siebie, wychodząc przez ukryte przejście.

Niemal biegiem znalazł się w bibliotece i wpadł do środka. Szatynka już siedziała przy jednym ze stolików, pisząc wypracowanie.

- Jednak nie zrezygnowałeś? - przywitała się z nim kpiącym uśmiechem. Odwzajemnił go i usiadł naprzeciwko.

- Nie uciekam z randek - mrugnął do niej, wywołując urocze rumieńce.

Pogrążyli się w rozmowie na temat zajęć, ale Draco nie mógł się na tym skupić, wciąż zerkając na nią mimowolnie. W końcu jednak wypalił:

- Jutro mecz, będziesz?

- Będę - potwierdziła.

- A będziesz kibicowała tak jak ostatnio? - uniósł brew, a Hermiona prychnęła.

- Oczywiście, ale nie tobie - roześmiała się na widok jego miny.

- Przecież powinnaś! I tak rozniosę drużynę Pottera na strzępy.

Gryfonka przewróciła oczami i pokręciła głową.

- Jesteś tak przekonujący, że prawie ci uwierzyłam. Przekonamy się jutro, Malfoy.

Stanęła przed lustrem, obserwując swoje odbicie krytycznie. Ubrała się w jesienny, płaszczyk, ale wciąż się wahała nad jednym wyborem. Na krześle obok niej zwisały dwa szaliki. Jeden w barwach Gryffindoru, drugi Slytherinu, którym owinął ją zeszłego wieczora na spacerze Draco. Zagryzała wargę, nie mogąc się zdecydować, gdy stanęła za nią Ginny.

- Ubierz go. Ucieszy się - mrugnęła do niej.

- A ty jak się czujesz przed meczem? - zapytała przyjaciółki. - Blaise nie daje ci spokoju?

- Nie - westchnęła i uśmiechnęła się, podwijając rękaw, wskazując na nadgarstek, gdzie zawiniętą miała srebrno zieloną wstążkę z napisem "Zabini". - On ma taką z moim nazwiskiem.

- To słodkie - Hermiona zachwyciła się i sięgnęła po szalik Slytherinu, zakładając go niepewnie. Czuła, że jej serce znacznie przyspieszyło.

- Może odciągniesz go na tyle, że wygramy bez problemu! – Ginny wyszczerzyła się.

Gryfonki roześmiały się głośno i ruszyły wspólnie na murawę, rozstając się przed szatniami.

- Powodzenia. Trzymam kciuki.

Hermiona przytuliła przyjaciółkę i usiadła na trybunach wśród swoich znajomych. Wiedziała, że patrzą na nią nieprzychylnie, ale starała się nie zwracać na to uwagi.

Mecz się zaczął, a na boisko wyszli zawodnicy obu drużyn, wsiadając na miotły i odbijając się w powietrze. Śmignęli na środek, a Hermiona widziała, jak Draco rozgląda się po trybunach. W końcu natrafił na nią i uśmiechnął się.

Piłki wystrzeliły, a czternastu zawodników rzuciło się do ostrej i zaciętej gry. Szatynka przeskakiwała spojrzeniem po Ginny, Harrym, Ronie, ale także Zabinim i Malfoyu. Na tym ostatnim skupiając się najbardziej.

Zaczęła skakać i krzyczeć, naprawdę się denerwując tak zbliżonym wynikami. Po godzinie jednak mecz zakończył się - wygraną dla Ślizgonów.

Obserwowała z uśmiechem, jak cała drużyna Slytherinu rzuca się na swojego kapitana radośnie. Zaklaskała po raz ostatni i ruszyła do wyjścia z trybun, gdy ktoś nadleciał nad nią.

- Wsiadaj - Draco wyciągnął dłoń, którą bez wahania i z uśmiechem przyjęła.

- Gratuluję - krzyknęła i mocno się wtuliła w jego plecy, chowając twarz przed wiatrem, gdy pomknęli nad boiskiem.

- Jednak go założyłaś – zauważył z zadowoleniem, robiąc kilka szybkich okrążeń.

- Mój się pobrudził – burknęła.

Ślizgon roześmiał się i wylądował na ziemi, szybko wchodząc do szatni się przebrać. Nie zajęło mu to jednak zbyt dużo czasu.

- Chodź ze mną - złapał jej dłoń i zaprowadził za sobą do lochów. Gdy Hermiona zorientowała się, co chce zrobić, wyrwała się.

- Nie, nie wejdę tam.

- Nic ci nie zrobią. Będziesz ze mną - obiecał i ponownie ją chwycił, przechodząc przez ukryte przejście.

W pokoju wspólnym Slytherinu zaczęła się już impreza na cześć wygranego meczu. Ślizgoni ryknęli na widok Draco radośnie, nawet nie zwracając na nią uwagi. Malfoy przybił kilka piątek i zaprowadził ją do swojego dormitorium, gdzie siedział samotnie Blaise.

- Stary, na dole jest impreza na naszą cześć, co ty tutaj robisz? - zapytał zaskoczony Draco, rzucając się na łóżko i ciągnąc za sobą Hermionę.

- Dobre pytanie, co macie zamiar tutaj robić? - Blaise uniósł zabawnie brew, obserwując jak jego przyjaciel kładzie głowę na ramieniu szatynki i przyciąga ją bliżej.

- Nie mam ochoty jakoś się bawić dzisiaj. Jestem wykończony.

- Ja też nie mam - Zabini poprawił krawat. - Zaraz idę spotkać się z Ginny. Nie mogę pozwolić, by moja dziewczyna się smuciła przegraną.

Hermiona uśmiechnęła się do niego szeroko.

- Gratuluję!

- W sumie, to wy też ładnie ze sobą wyglądacie. Nie tak ładnie jak my, ale ujdzie - wyszczerzył białe ząbki. - Ja już spadam, miłego wieczoru słodziaki! Powiem Teodorowi, żeby wam nie przeszkadzał.

Blaise wyszedł, zostawiając ich samych, a oni leżąc na łóżku blisko siebie, roześmiali się nerwowo. Dopiero teraz poczuli jak dziwnie się zrobiło przez słowa mulata.

- Blaise to kretyn, nie słuchaj go - Draco odchrząknął.

- Tak, wiem - odpowiedziała cicho i speszyła się.

Przekręciła głowę, by na niego spojrzeć, a ich spojrzenia się spotkały. Żadne nie potrafiło zrezygnować, odwrócić się. Przyciągali się jak magnesy.

Draco przekręcił się na bok, układając wygodnie i pogłaskał jej policzek. Przymknęła powieki i rozchyliła delikatnie wargi, co odczytał jako zaproszenie. Przybliżył się, muskając jej usta czule, a następnie pogłębił pocałunek, pieszcząc jej ramiona i policzki palcami. Zatracił sie w niej, a coś w środku rozgrzało go przyjemnie.

Oderwali się od siebie po kilku minutach, które wydawały się być wdzięcznością i spojrzeli prosto w oczy. Hermiona usiadła gwałtownie, a jej warga zadrżała. Spojrzała na niego zażenowana.

- Muszę już iść - i nie czekając na jego reakcję, wybiegła z dormitorium.

###

- Hermiona, to fantastycznie! - zawołała Ginny, ale szatynka nie podzielała jej entuzjazmu.

- Sama nie wiem - jęknęła - Przecież podobała mu się Astoria.

- Wymyślasz. Pocałował cię, a ty uciekłaś. Nie dziwię się, że nie gadaliście od tego momentu. Zresztą minęło tylko kilka godzin, w tym cała noc!

- Hermiono - usłyszały za sobą cichy głos. - Porozmawiajmy, proszę.

Hermiona spojrzała na swojego byłego chłopaka niepewnie.

- Ona nie ma ochoty z tobą rozmawiać. Ty też jej nie wysłuchałeś, gdy o to prosiła - syknęła Ginny, ale Hermiona ją ucieszyła.

- W porządku, porozmawiajmy - odeszli na kilka metrów, nie zdając sobie sprawy, że zaledwie kilka kroków dalej stoi Draco, który przysłuchuje się ich wymianie zdań z bezbarwną miną. - O co chodzi?

- Chcę cię przeprosić. Dowiedziałem się o eliksirze od Ginny. To ja ci go podałem, prawda? To moja wina. Byłem idiotą, że cię nie słuchałem. Wybacz mi.

- Nie ma sprawy - mruknęła.

- Wiem, że to z Malfoyem było robione po złości. I dobrze mi tak, ale... wróćmy do siebie. Tęsknię za tobą.

Hermiona uśmiechnęła się i zamknęła oczy. Draco widząc to, odwrócił się, zaciskając pięści. Więc ich plan wypalił. Dostała to, czego chciała. A on głupi myślał, że coś mogło się zmienić...

- Czekałam na to - usłyszał jej głos. - Ale już za późno, Ron. Przepraszam. Chyba... czuję coś do kogoś innego.

Draco odwrócił się gwałtownie, widząc jak Hermiona się odsuwa od rudzielca. Rozglądnęła się, aż natrafili na siebie spojrzeniami.

Stali tak przez krótki moment, nie wiedząc co zrobić, jak zareagować. W końcu Draco uśmiechnął się niepewnie, po czym ruszył w jej stronę, a ona zrobiła to samo. Nie wahając się, wziął ją w swoje ramiona.

- Jesteś pewna? - chwycił jej twarz w dłonie.

- Nigdy nie byłam bardziej - odpowiedziała, a kolejnym co czuła, były tylko jego miękkie wargi na swoich.

Mimo, że początkowy zamiar był zupełnie inny, żadne z nich nie narzekało na wynik końcowy. Można powiedzieć, że wręcz przeciwnie - byli zadowoleni. Miłość i tak ich w końcu dopadła, idąc całkiem okrężną drogą.

Bo tak naprawdę... nigdy nie wiemy jak nas los pokieruje, ani co nam jest przeznaczone. 

I to jest w życiu najpiękniejsze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro