Miniaturka 36. Departament Szkicowania Miłości

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


dla  Julka0901 ♥     

__________________________________

Hermiona stanęła na marmurowej posadzce w auli Ministerstwa Magii, przyciskając do piersi teczkę z dokumentami. Rozejrzała się wokoło niepewnie, po czym westchnęła i wyprostowała się dumnie, ruszając dziarskim krokiem w kierunku windy, gdzie czekało już kilkoro czarodziejów. Trzech mężczyzn obejrzało się za nią z zaciekawieniem, cicho do siebie szepcząc, ale nie zwróciła na nich uwagi. Gdy winda nadjechała z piskiem, wkroczyła do środka, wciskając guzik z cyferką trzy.

Dzisiejszy dzień był czymś zupełnie nowym w jej życiu. Zaczynała swoją pierwszą pracę. Wojna czarodziejów dopiero co się skończyła, ale ona nie chciała zwlekać. Wraz z Harrym i Ronem została okrzyknięta bohaterką narodową, lecz żadne z nich nie zamierzało na tym poprzestać pomocy czarodziejskiemu światu. Właśnie dlatego po pięciu minutach zapukała do drzwi oznaczonych tabliczką „Departament Magicznej Współpracy Czarodziejów – Dział Projektowy, Łamanie Zaklęć Ochronnych".

Przed Hermioną stanęła na oko niewiele od niej starsza, szczupła brunetka. Kobieta uśmiechnęła się, ukazując rząd idealnie białych, równych zębów, otoczonych czerwonymi wargami.

— Cześć, jestem Clara, kierowniczka tego wydziału — przedstawiła się, wyciągając dłoń w stronę Hermiony. — A ty pewnie jesteś Hermiona. Miło cię poznać.

— Mnie również — odpowiedziała niepewnie była Gryfonka, ściskając nerwowo dłoń kierowniczki. Mimo iż również ona sama jest kobietą, ciężko było jej oderwać wzrok od nowo poznanej koleżanki. Clara była bardzo ładna. Długie nogi, szczupła sylwetka, prześliczna twarz. W tej chwili Hermionie wydawało się, że skurczyła się w sobie o kilka dobrych centymetrów. Ona również miała na sobie elegancki, schludny ubiór, ale widząc gustowne odzienie Clary, zrobiło jej się głupio.

— Zaraz wytłumaczę ci, na czym będzie polegała twoja praca. Musimy jeszcze chwilkę poczekać, bo nie będziesz pracowała sama. Stażystów z początku łączymy w pary, by lepiej przystosowali się do pracy w grupie.

Hermiona skinęła głową, siadając na wskazanym przez Clarę krześle. Rozejrzała się po stylowym, wręcz luksusowym pomieszczeniu z przejęciem. Gabinet naprawdę robił wrażenie. Ściany w jasnym odcieniu nadawały przestrzeni uroku i świeżości. Nad biurkami wisiały wyryte po łacinie cytaty, a na blatach piętrzyły się stosy dokumentów. Jedna z ścian pokryta była regałami pełnymi ksiąg, co zwróciło w szczególności uwagę szatynki. Nieopodal stał stolik do kawy, a wokoło niego trzy duże, skórzane sofy.

— Chyba przyszłam odrobinę za wcześnie — wyznała zawstydzona. — Denerwowałam się, że nie znajdę drogi.

— Nie ma problemu. Przyzwyczaisz się do tego, że każdy tutaj przychodzi na ostatnią minutę — roześmiała się dźwięcznie Clara. — Za jakieś dwie minuty powinien przyjść Chris, Penelope oraz Ralph. Są naprawdę zwariowani, ale uwierz mi, to najlepsi zawodowcy jakich znam.

— Długo tutaj pracujecie? — zapytała zaciekawiona Hermiona.

— Większość z nas, odkąd powstał ten dział, czyli około trzech lat. Każdy ma swoje stanowisko, ale to za chwilę. O, to chyba oni.

Drzwi pomieszczenia ponownie się otworzyły, a do środka wkroczyła trójka roześmianych ludzi. Clara odchrząknęła, a wszyscy ucichli, wpatrując się w Hermionę z uniesionymi brwiami.

— Cześć, Claretta. Kogo dla nas masz? — zapytał wesoło jeden z mężczyzn. Okazał się być przystojnym, odrobinę pucołowatym azjatą.

— Prosiłam, byś tak do mnie nie mówił, Christopher — odpowiedziała spokojnie brunetka, ale Hermiona zauważyła w jej niebieskich oczach irytację. Chłopak nazywany Christopherem uniósł ręce w obronnym geście. — To jest Hermiona. Będzie pracowała od dzisiaj z nami.

— Stażystka? — ucieszył się drugi z chłopaków. — Super! Dawno tutaj żadnej nie było! Czym cię zmusili do pracy w tym miejscu?

— Ja... — zawahała się Hermiona, lecz nie dane było jej odpowiedzieć. Przerwało jej otwarcie drzwi. Wszyscy obecni odwrócili się jak na zawołanie w kierunku wejścia. Do środka wkroczył pewnym siebie krokiem wysoki blondyn. Rozejrzał się po pomieszczeniu, lustrując je ze znudzeniem. Hermionie aż zaparło dech w piersi na jego widok. Nie mogła w to uwierzyć, to nie mógł być...

— Draco Malfoy, miałem się tutaj stawić — odezwał się chłopak, opierając nonszalancko o futrynę drzwi i niedbale odgarnął grzywkę, która opadła mu na oczy.

— Świetnie, czekaliśmy na ciebie, Draco! — Clara uśmiechnęła się szeroko, zapraszając gestem, by podszedł bliżej. — Właśnie miałam zacząć przedstawiać cały plan. Dobrze, że dotarłeś bez problemu.

Malfoy podszedł do obecnych, kiwając każdemu głową. Gdy jego spojrzenie spoczęło na chowającej się za ramieniem jakiegoś azjaty Hermionie, wytrzeszczył oczy. Tego się nie spodziewał.

— Granger?! Co ty tutaj robisz?!

— O to samo chciałam zapytać ciebie, Malfoy — warknęła, wbijając w niego wściekłe spojrzenie. Dobrze wiedziała, że Malfoyowie zostali oczyszczeni ze wszystkich zarzutów, ale ona nie podzielała zdania Wizengamontu. Nie miała też pojęcia, dlaczego ten parszywy, obślizgły dupek, stał w tym momencie w tym samym gabinecie co ona, zanieczyszczając jej powietrze.

— Wygląda na to, że już się znają — zarechotał Chris. — Stażyści są super. Zostają na stałe?

Clara posłała mu uciszające spojrzenie i odchrząknęła, zwracając na siebie uwagę wszystkich.

— Draco, Hermiono, pozwólcie, że wszystko wyjaśnię. Zostaliście oboje przyjęci do naszego działu, ale każde z was musi przejść próbny okres, nazywany stażem. Przez ten czas będziecie pracować razem — Hermiona jak i Draco oburzyli się, ale kobieta uniosła dłoń. — To nie jest miejsce, by obrażać się jak dzieci, a widzę, że nie łączą was zbyt... dobre relacje. Jak wiecie, pracujemy tutaj nad wieloma projektami budowlanymi i nie tylko. Jednym z nich, do którego będziecie na razie przydzieleni, jest Hogwart. Waszym zadaniem będzie szkicowanie budowli, zabezpieczanie ich zaklęciami, ale także łamanie zaklęć w szkole. Będziecie pracować w większości w biurze, ale również poza nim — w Hogwarcie.

— Nie ma możliwości osobnej pracy? — burknął Draco, mierząc Hermionę wzrokiem.

— Niestety nie — zaprzeczyła brunetka. — Minister Magii poinformował mnie o wynikach waszych egzaminów. Oboje poradziliście sobie naprawdę dobrze. Jedno z was ma szansę, by zostać kierownikiem działu, który ma się otworzyć za jakiś czas.

— Jak Minister będzie wybierał pomiędzy nami? — zapytała zaciekawiona Hermiona, ignorując prychnięcie Malfoya.

— Oboje musicie przygotować projekt, który was wypromuje. Jakiś pomysł, jak ma wyglądać wasza praca. Udowodnijcie, kto byłby lepszy w tej roli.

Byli uczniowie Hogwartu posłali sobie znienawidzone spojrzenia. Clara jednak zwróciła ich uwagę na resztę załogi.

— Jak już wspomniałam Hermionie, nazywam się Clara i jestem kierowniczką tego działu. W razie jakichkolwiek pytań, należy zwracać się do mnie. Ja również posiadam swoje zasady, których należy przestrzegać. Oprócz mnie, przed sobą macie zawodowców, którzy także wam pomogą w razie problemu. Penelope jest głównym grafikiem. Nikt tak dobrze jak ona nie operuje ołówkiem. Chris jest naszym obliczeniowcem, a Ralph łamaczem szyfrów i zaklęć. Jakieś pytania?

— Ile czasu będzie trwał ten cały staż? — zapytał od niechcenia Draco.

— Trzy miesiące. Pod koniec października wszystko już będzie jasne.

— Mam tyle czekać? — westchnął z irytacją.

— Racja — potwierdziła Hermiona, po czym uśmiechnęła się do blondyna kpiąco. — Lepiej zrezygnuj od razu, Malfoy. I tak nie masz szans.

Chłopak skrzywił się, widząc jej triumfującą minę, lecz nim zdążył odpowiedzieć zgryźliwie na jej zaczepkę, Clara zwęziła oczy i odezwała się.

— Pracę co prawda zaczniecie od jutra, jednak dzisiaj chciałabym, byście zapoznali się z zasadami naszego oddziału oraz wykonywanymi zadaniami. Wasze biuro znajduje się za drzwiami po prawej stronie. Nim przystąpicie do samodzielnej pracy, Ralph pokaże wam co i jak.

— Chodźcie, dzieciaczki. Wujek Ralphie wam wszystko wytłumaczy. Jeżeli się nie pozagryzacie, to kupię wam po lizaczku.

Hermiona jak i Draco spojrzeli na chłopaka niechętnie, ale bez słowa ruszyli za nim, wchodząc do przestronnego gabinetu. Rozejrzeli się po nim z zadowoleniem, po czym skupili się na nowym koledze, który uśmiechnął się do nich z uniesioną brwią.

— Ogólnie rzecz biorąc, to z początku w tej pracy będziecie się ekscytować wszystkim, aż zanadto. Za rok stwierdzicie, że ta robota jest nudna jak flaki z olejem. Waszym zadaniem na najbliższy okres czasu jest szkic budynku Hogwartu, który został zniszczony, nie będę wytykał palcem przez kogo — mrugnął do nich. — Zamek jest zabezpieczony potężnymi zaklęciami, które musicie złamać, by z czasem postawić tam nową, solidniejszą ścianę. Oczywiście trzeba wpierw opracować jeszcze silniejsze zaklęcie. Jesteście projektantami, ale praca ręczna typu dźwiganie kamieni, wchodzi jak najbardziej w grę.

— Mamy dźwigać kamienie jak mugole? — Malfoy prychnął, na co Hermiona zmroziła go wzrokiem.

— Oczywiście — odpowiedział mu chłopak. — Nie wszystko nadaje się dla magii. Będziecie mieć pod sobą sztab ludzi, więc... nie oszukujmy się. Od czegoś są.

Chris siedzący nieopodal parsknął śmiechem, widząc dezorientację na twarzach stażystów.

— Nim wasz projekt pójdzie w świat, wysyłacie go do Chrisa i do mnie. My sprawdzimy, czy się nadajecie. I to w sumie tyle. Nuda co nie, Chris?

— Tak, do pierwszego zawalenia budynku. Moment, gdy wasz projekt się wali, jest najgorszy — odpowiedział poważnie.

— Zdarzyło się już tak? — zapytała ze strachem Hermiona. — Ktoś zginął?

— Nam się nie zdarzyło — wzruszył ramionami azjata. — Ostatnim stażystom tak. Ich skóry do teraz wiszą w biurze Clary.

Hermiona wciągnęła gwałtownie powietrze, a stojący obok Draco zmierzył ją z niedowierzaniem wzrokiem. Prychnął i pokręcił głową.

— Granger jest naiwna niczym dziecko. Wciąż wierzy w istnienie Wróżki Zębuszki. Polecam uważać, na to co mówicie, bo jeszcze będziecie winni samobójstwa.

Szatynka zaczerwieniła się, posyłając Malfoyowi znienawidzone spojrzenie. Chłopak nie przejął się tym jednak zbytnio. Zamiast tego, zwrócił się do chłopaków.

— To na dzisiaj wszystko, tak? W takim razie spadam.

— No, no, no. Hermiono, lepiej na niego uważaj. Nie wygląda na takiego, który łatwo odpuszcza — powiedział Ralph, odprowadzając Malfoya wzrokiem pełnym uznania. — Mówię wam, wyczuwam w nim geniusz.

— Jeszcze się przekonamy — szepnęła sama do siebie Hermiona. Wraz z wypowiedzianymi słowami, poczuła przypływ siły.

###

Hermiona spojrzała na zegarek z niechęcią. Wybiła siódma rano, a ona była już na nogach od godziny. Sen tej nocy nie był jej pisany, gdyż w głowie na okrągło słyszała głosy, które szeptały jej, by się poddała, że i tak sobie nie poradzi. Ku jej niezadowoleniu, głosem przewodnim okazał się głos Dracona Malfoya. Były Ślizgon widocznie starał się jej uprzykrzyć życie na samym starcie.

Dopiła resztę dużej kawy i zabrała swoje rzeczy, teleportując się w pobliżu wejścia do Ministerstwa. W środku, jak każdego dnia, roiło się od spieszących do swojej pracy czarodziejów. Gdyby nie to, że w piątej klasie była w tym miejscu nocą, pomyślałaby, że pracownicy Ministerstwa wcale nie sypiają.

Podeszła do windy, wjeżdżając na trzecie piętro, przysłuchując się narzekaniom ludzi będącym w środku. Gdy wysiadła, stanęła w pół kroku. Z windy naprzeciwko wychodził właśnie Draco Malfoy. Mężczyzna również ją zauważył. Jego twarz przyozdobił kpiący uśmiech.

— Jeszcze nie zrezygnowałaś, Granger? Myślałem, że już cię dzisiaj tutaj nie zobaczę.

— Myślenie ci szkodzi, Malfoy — syknęła i przeszła obok niego z zadartą do góry głową. Nie zamierzała poddać się jego docinkom.

Były Ślizgon, jakby nie słysząc odpowiedzi, dogonił ją, wyrównując krok. Szli obok siebie, zachowując dystans na wyciągnięcie wyprostowanej ręki. Blondyn zerknął na dziewczynę drwiąco, mierząc wzrokiem jej sylwetkę. Hermiona czując jego wzrok na sobie, poczuła nagłą potrzebę zaciągnięcia niżej spódnicy. Dyskretnie przyjrzała się swojemu ubiorowi w mijanym lustrze. Po wczorajszym oszałamiającym stroju Clary, postanowiła również założyć na siebie coś odważniejszego. Postawiła na granatową spódnicę do kolan oraz koszulę w kolorze ecru, z delikatnymi wycięciami i zdobieniami na dekolcie. Eleganckie szpilki i dopasowana torebka idealnie ją dopełniały, lecz mimo wszystko pod wzrokiem Malfoya poczuła się niedowartościowana.

Gdy dotarli na miejsce, blondyn przytrzymał jej drzwi, by przeszła pierwsza. Hermiona posłała mu zaskoczone spojrzenie i wkroczyła do środka. Nie spodziewała się raczej kulturalnych gestów ze strony Malfoya.

— Spódnicę pożyczałaś od babci? — zapytał cicho, stając za nią. Szatynka zarumieniła się. Wyczuła w jego głosie ogromne nakłady kpiny. No cóż, w końcu był Malfoyem z krwi i kości. Chciała odpowiedzieć na jego złośliwość, ale przed nimi stanęła Clara.

— Już jesteście? To świetnie — przywitała się z nimi. Dzisiejszego dnia również wyglądała olśniewająco. Miała na sobie czarne, obcisłe spodnie i zwiewną koszulkę w błękitnym kolorze, podkreślającym jej oczy. — Skoro wiecie już wszystko, możecie zaczynać. Gabinet, w którym byliście wczoraj, to tylko pomieszczenie wspólne. Pod koniec pracy ekipa lubi się tam zebrać, by połączyć i udoskonalić pomysły. Wasze miejsce pracy jest tak jak wspominałam, za tamtymi drzwiami.

Hermiona z Draco spojrzeli na siebie niechętnie, po czym ruszyli jednocześnie przed siebie, zmierzając we wskazanym kierunku. Przyspieszyli kroku, rzucając się na drzwi i szarpiąc za klamkę, pchając się wzajemnie. Wpadli w tym samym momencie do pomieszczenia, ale Draco okazał się szybszy. Nim Hermiona zdążyła zareagować, blondyn rozsiadł się w biurku przy oknie.

— Za wolno, Granger — powiedział z zadowoleniem, uśmiechając się chamsko i odchylając na krześle. — Nie przyzwyczajaj się do tego miejsca, i tak tutaj długo nie popracujesz.

Szatynka posłała mu miażdżące spojrzenie, ale nie odezwała się słowem. Usiadła przy drugim biurku, rozkładając swoje rzeczy. Koło szkicownika ustawiła zdjęcie z rodzicami oraz przyjaciółmi i uśmiechnęła się do siebie delikatnie. Miała nadzieję, że przyniosą jej szczęście, oraz wiele samokontroli. Nie podnosząc nawet głowy, otworzyła obszerny neseser, zaczynając coś notować, a następnie przenosić wszystko na pergamin leżący obok. Marszczyła przy tym nos, jakby zastanawiając się nad czymś głęboko. Gdy skreśliła kolejne słowo, jej uszy podrażniło prychnięcie Malfoya, który od kilku minut przyglądał jej się krytycznie.

— Zaraz zasmarkasz cały pergamin tym nosem — odezwał się kpiąco. Hermiona nie zareagowała, na co uniósł brew. — Próbujesz się podlizać, Granger? I tak nic ci to nie da. Nie jesteśmy w szkole, kujonko.

Hermiona po raz kolejny nie zareagowała, tylko kontynuowała swoją pracę, jak gdyby nigdy nic. Malfoya najwidoczniej denerwował jej brak reakcji, bo po kilku kolejnych minutach ciszy, ponownie spróbował coś powiedzieć.

— Granger, jesteś jakaś ograniczona? Mówię do ciebie.

Szatynka westchnęła przeciągle, a następnie sprawdziła coś w swoich notatkach ostentacyjnie. Draco obserwując ją, warknął pod nosem. Dziewczyna zaczęła go irytować bardziej, niż mógł się tego spodziewać.

Między nimi panowała grobowa cisza do końca dnia. Jedynym wyjątkiem były dźwięki skrobiących po pergaminie ołówków, przewracanych kartek, a także cichych prychnięć Dracona Malfoya. Hermiony ani przez chwilę nie pokusiło, by na niego spojrzeć, co Draco przyjmował z niezadowoloną miną. Wpisywał coś gwałtownie w swoim szkicowniku, zerkając na swoją partnerkę niechętnie.

Gdy wybiła godzina szesnasta, Hermiona podniosła się ze swojego fotela i zebrała swoje rzeczy, wciąż omijając go wzrokiem. Bez słowa wyszła z gabinetu, odprowadzona wzrokiem szarych oczu.

— Tobie też miłego dnia, Granger.

###

— Ja nie dam rady! — Hermiona załkała głośno, odkładając widelec na bok. Państwo Granger spojrzeli z zaskoczeniem na córkę.

— Coś się stało w pracy? — zapytał ostrożnie ojciec Hermiony. — Możesz nam powiedzieć, przecież wiesz...

— Obślizgły Malfoy się stał! — z brązowych oczu pociekło kilka kropelek łez, które natychmiastowo otarła wierzchem dłoni. — Nie dam rady z nim pracować. Jest okropny. Naśmiewa się ze mnie, obraża i myśli, że nie ma lepszych od niego. Zawsze taki był, ale nie miałam pojęcia, że praca z nim będzie równie męcząca...

— Kochanie, może warto z nim porozmawiać?

— Z nim się nie da rozmawiać, mamo. Nienawidzi mnie, od zawsze tak było... — jej głos zadrżał, gdy wypowiadała ostatnie zdanie. Dłonie ścisnęła pod stołem boleśnie.

— W takim razie pokaż mu, że się nie poddasz. Jesteś silna. Tyle przeszłaś...

Hermiona spojrzała na rodziców z wdzięcznością. Mieli rację. Musiała być silna. Przecież nie mogła pozwolić Malfoyowi wygrać. Uśmiechnęła się przez łzy i przytuliła rodziców. Tak, musiała pokazać byłemu Ślizgonowi, że z nią nie wygra, ale dobrze zdawała sobie sprawę, że to nie będzie proste...

###

— Świetnie, a teraz daj mi spokój i zajmij się swoją pracą! — wykrzyknęła Hermiona z wściekłością. Ciężko dysząc usiadła na fotelu i złapała gwałtownie za ołówek, starając się naszkicować jedną ze ścian.

Ostatnie kilka tygodni nie było dla niej najłatwiejsze. Praca z Draco Malfoyem okazała się być bardziej męcząca, niż się spodziewała. Chłopak był wiecznie chłodny, cyniczny i nie szczędził sobie aroganckich słów w jej stronę. Jego kiepskie i nie śmieszne poczucie humoru działało jej z każdą chwilą na nerwy coraz bardziej.

— Zacznij myśleć, Malfoy! — fuknęła, gdy chłopak rzucił w nią gumką do ścierania. Jej samokontrola pękała przy nim jak bańka mydlana. Wstała z miejsca i wymierzyła w niego palcem. — Jesteś... jesteś nieznośny! Zachowujesz się jak mały, rozpieszczony bachor!

— Nie tak wulgarnie, Granger. Jeszcze ktoś pomyśli, że masz problemy psychiczne.

— Ty kretynie jeden! — rzuciła w niego gumką i usiadła ponownie za biurkiem, starając się uspokoić drżenie rąk.

Draco roześmiał się głośno i również usiadł, co rusz posyłając jej kpiące spojrzenia. Bawił się niebywale cudownie.

— Granger... — odezwał się po kilku minutach. Hermiona uniosła groźnie głowę.

— Nic nie mów, Malfoy! Odczep się w końcu! Zacznij pracować i przestań mi przeszkadzać!

— Nie unoś się tak, chciałem zapytać tylko o zaklęcie.

Szatynka zignorowała go, spoglądając na zegarek i wstała, ruszając w kierunku drzwi. Nie miała nawet ochoty na niego patrzeć. Pomimo ciągłej pracy, nie potrafiła dojść z nim do zrozumienia nawet przez pięć minut.

— Dokąd idziesz? — zapytał zaciekawiony.

— Nie twój interes. Powodzenia z zaklęciem — uśmiechnęła się wrednie i zamknęła za sobą drzwi.

Mężczyzna zamrugał w szoku, po czym pokręcił z niedowierzaniem głową i uśmiechnął się sam do siebie. Robiło się coraz ciekawiej...

###

— Ale chyba nie masz zamiaru nas wygryźć, co?

— Oczywiście, że nie!

— Całe szczęście. Już myślałem, że nas wyleją — zaśmiał się Chris, mrugając do Hermiony. W dłoni trzymał jej szkic, który analizował wraz z Ralphem. — Poważnie, jest niezły. Naprawdę szkicujesz pierwszy raz?

— Tak. Właściwie, to nigdy wcześniej tego nie robiłam — wymamrotała, czując w środku klatki piersiowej rozpierającą dumę. Miała ochotę skakać z radości, gdy tylko chłopaki pochwalili jej pracę. — Jutro musimy wraz z Malfoyem oddać pierwszą wersję projektu. Stresuję się. Też tak mieliście?

— Właściwie, to... — zastanowił się azjata — nie. Nie przypominam sobie ani płaczu w poduszkę, ani rwania włosów z głowy.

— Paznokci też nie obgryzaliśmy — potwierdził Ralph. — Nie mam pojęcia, dlaczego Clara wywołuje w ludziach taki strach. Z reguły jest niegroźna. Jasne, potrafi się wkurzyć i zbluzgać, czasami nawet bardzo, poza tym dostaje szału, ale...

— Och, przestańcie już, chłopaki — odezwała się siedząca pod oknem Penelope i uśmiechnęła się do Hermiony przyjaźnie. — Nie będzie tak źle, zobaczysz. Jeżeli będziecie współpracować, to nie będzie miała do czego się przyczepić. Wyluzuj, nie będzie przecież się na tobie wyżywać, bo źle naszkicowałaś jakąś kreskę.

— Na nas się wyżywała — ponownie odezwał się Chris. — Już zapomniałaś, jak razem z Ralphem pomyliliśmy stronę ściany? Dostała furii i przez miesiąc nas dręczyła.

— A to nie dlatego, że próbowałeś ją klepnąć w...

— Nie, to innym razem.

Hermiona przysłuchiwała im się z rosnącym strachem. Gdy Chris zauważył jej minę, natychmiast się zreflektował.

— Spokojnie, teraz nie powinno być tak źle. Czasami pokrzyczy, ale szybko jej przechodzi. Jeżeli współpracowaliście ze sobą, a wasze prace się dopełniają, nie masz się o co martwić. Co nie, ekipa?

Hermiona pobladła. Sęk tkwił w tym, że odkąd miesiąc temu dołączyła do zespołu, nie mogła nazwać pracy z Malfoyem współpracą. Oboje byli w stosunku do siebie z reguły chłodni. Syczeli na siebie, posyłali wzajemnie pogardliwe spojrzenia lub po prostu ignorowali swoją obecność, nie licząc pojedynczych sytuacji, gdzie wymieniali krótkie wzmianki dotyczące pracy.

— A co jeżeli okaże się, że nasze pracę odrobinę się różnią? — zapytała niepewnie szatynka.

Chłopaki popatrzyli po sobie i wzruszyli ramionami.

— Właściwie, to nigdy nie próbowaliśmy jej tak wkurzyć. Całkiem kusząca propozycja. Prawdopodobnie wybuchnie, a wtedy... cóż... właściwie, to chyba będziecie pierwszymi śmiałkami, którzy nie dostosowali się do jej polecenia. W końcu osobiście wam rozkazała pracować wspólnie, no nie?

W momencie, gdy Hermiona próbowała przełknąć nieprzyjemną gulę w gardle spowodowaną strachem, do pomieszczenia wkroczył Draco Malfoy. Spojrzał na zgromadzonych w grupce współpracowników i uniósł brew, wkładając ręce do kieszeni.

— Draco, cukiereczku! — zawołał Chris na jego widok. — Dołącz do nas! Właśnie rozmawiamy o waszej jutrzejszej komisji. No i jak wam idzie wspólny projekcik?

Draco podszedł do kolegów i spojrzał na stojącą obok Hermionę, która opuściła głowę w dół. Widząc jej zmieszanie, uśmiechnął się kpiąco pod nosem.

— Granger wam już zapewne opowiedziała, jak cudownie wygląda nasza współpraca? — zadrwił. — Nie mogłem trafić na lepszą partnerkę. Jest doprawdy bardzo pomocna. Co nie, Granger?

— Właśnie sprawdziliśmy szkic Hermiony — odezwał się Ralph. — Jeżeli twoja część jest tak samo dobra, co jej, to Clara będzie całować wasze rączki.

— Nie mów tak, stary. Jeszcze nas wygryzą i będą kazać nam się kłaniać — odpowiedział Chris z równie kpiącym uśmiechem co Malfoy. — Chociaż... jak tak sobie przypominam, to ostatni stażyści mieli przechlapane u Clary. Ale nie martwcie się, wy pewnie będziecie potraktowani delikatnie.

— Granger nic się nie zmieniła od czasów szkoły i wciąż biega po porady do innych? — zapytał głośno Malfoy, nie spuszczając sarkastycznego uśmiechu z jej twarzy. — No co jest, pękasz? A gdzie się podziała twoja gryfońska odwaga? Prysła razem z Potterem i Weasleyem?

— Przymknij się, Malfoy. Ja przynajmniej ciężko pracuję, wiesz? A ty w ogóle wiesz co to znaczy? Tym razem nie pozwolę, byś prześliznął się tak po prostu, osłonięty masą znajomości. Mi zależy na tym, co robię. A jeżeli mi na czymś bardzo zależy, to o to walczę.

Draco prychnął.

— Doprawdy? Większa z ciebie kłamczucha niż myślałem, Granger. Wcześniej nie zauważyłem w tobie tej woli walki. Potrafisz przecież równie szybko wycofywać się z wielu sytuacji. A może się mylę?

— Nie mam pojęcia, o czym mówisz, kretynie — warknęła Hermiona, ale poruszyła się niespokojnie.

— Ach tak? W takim razie szkoda. Mógłbym trochę uświadomić ci...

— Ej, ludzie. Spokojnie — podniósł głos Ralphie, unosząc obie ręce. — Wystarczy, że porównacie prace i je dopełnicie. Dopracować to wszystko, to nic strasznego. Naprawdę nie będzie aż tak źle.

— Nie przerywaj im, Ralph! — odezwał się Chris. — Chciałem zobaczyć, jak się rozwinie! Będzie walka czy nie? Zawsze chciałem zobaczyć walkę na poduchy w wykonaniu dziewczyn.

Hermiona i Draco nie zareagowali na jego przytyk, tylko wpatrywali się w siebie groźnie, mierząc spojrzeniami. W pewnym momencie Hermiona pękła i po prostu wyszła z pomieszczenia, zatrzaskując za sobą drzwi. Wróciła do biura, które dzieliła z Malfoyem, siadając za swoim biurkiem. Jej dłonie trzęsły się, a w głowie wciąż rozbrzmiewał głos Malfoya. Ciarki nieprzyjemnie połaskotały jej ciało, a w głowie pojawił się niewyraźny obraz. Potrząsnęła gwałtownie głową, chwytając szybko pergamin leżący przed nią. Pochyliła się, próbując się skupić, ale nie potrafiła. Piętnaście minut później do pomieszczenia wrócił również Draco i podszedł do jej biurka, rzucając stosik kartek przed jej nos.

— Czy ci się to podoba czy nie, musimy to porównać — stwierdził oschle i usiadł obok niej, przysuwając swój fotel.

Hermiona odsunęła się od niego mechanicznie, widząc, jak blisko niej usiadł, lecz Malfoy nie przejął się tym, tylko na powrót przyciągnął ją do siebie, szarpiąc krótkim ruchem oparcie jej fotela.

— Nie bądź dziecinna, Granger. Przecież cię nie pogryzę.

— Tego bym nie była taka pewna — burknęła pod nosem, ale mimo wszystko przyjrzała się jego notatkom. — W porządku, to nie powinno zająć dużo czasu.

Myliła się. Siedzieli nad szkicami trzy godziny, coraz bardziej się zniechęcając. Z początku pogrążeni w ciszy, z czasem zaczęli zamieniać ze sobą coraz więcej słów. Rozmowy te nie były długie, zazwyczaj były to pojedyncze słowa, ale z każdą minutą nabierały siły.

Ich projekt z każdą chwilą zaczął tworzyć w końcu jedność, dopełniając się, co przyniosło im widoczną ulgę.

— Chyba przyjdzie nam siedzieć po godzinach — mruknął Draco i rozciągnął się. Hermiona powędrowała nieświadomie wzrokiem po jego umięśnionej klatce piersiowej. Szybko jednak odwróciła wzrok, czując jak jej twarz przybiera odcień dorodnego pomidora. Draco uśmiechnął się drwiąco. — Ale to dla ciebie nic nowego, co? Ty zawsze siedzisz po godzinach.

— Przymknij się, chcę to tylko skończyć i stąd wyjść — odwarknęła.

— Właściwie, to dlaczego tutaj jesteś, Granger? Przecież chciałaś zostać uzdrowicielem.

— Ja... — zawahała się, po czym odchrząknęła i spojrzała w dół. — Po wojnie wiele się zmieniło. Lubię to robić.

— Dobra, kończymy to i zwijamy się — Draco również odchrząknął i popił kawę, starając się nie patrzeć na dziewczynę.

Hermiona przyjrzała mu się nieśmiało, ale blondyn przyciągnął do siebie papiery, nie mówiąc nic więcej.

— Mamy to! — wykrzyknął triumfalnie, po kolejnych kilku godzinach pracy. Przeniósł wzrok na swoją partnerkę i uśmiechnął się do siebie pod nosem. Jej głowa oparta o dłoń, opadała raz za razem, a z otwartych delikatnie ust, wydobywał się miarowy oddech. Dziewczyna przysypiała.

— Granger, chodź. Wracamy do domu. — Draco wstał i podał jej rękę. Hermiona mruknęła tylko cicho i bez sprzeciwów podążyła za chłopakiem. Było już późno w nocy, więc po całym dniu była zmęczona i nie kontrolowała już tego, co robi.

Malfoy złapał ją pod ramię i teleportował pod jej dom, po czym zapukał do drzwi. Po dwóch minutach w progu stanęła zaniepokojona sylwetka pana Granger.

— Dobry wieczór, eee — zająknął się blondyn. — Pracowaliśmy do późna i Gra... Hermiona przysnęła odrobinę i...

— Ty jesteś Malfoy? —zagrzmiał pan Granger, łapiąc wciąż przysypiającą Hermionę.

— Tak — odpowiedział niepewnie Draco.

Mężczyzna nie powiedział nic więcej, tylko przyjrzał mu się badawczo. Malfoy miał wrażenie, że ojciec Hermiony się uśmiechnął.

— Dziękuję, że ją odprowadziłeś. Dobrej nocy życzę.

— Dziękuję i wzajemnie. Dobranoc.

Draco opuścił dom Hermiony, po raz ostatni posyłając spojrzenie śpiącej dziewczynie.

###

Hermiona stanęła przed drzwiami działu i odetchnęła głęboko. Było jej wstyd stanąć przed Malfoyem, który podobno wczoraj odprowadził ją do domu. Jej rodzice nie szczędzili sobie głupawych uśmieszków, że jest przystojny i na pewno nie taki zły, jak go przez cały czas opisywała.

Policzyła do pięciu i wkroczyła do środka. Jej oczom ukazała się Clara, jak zwykle nienagannie ubrana, rozmawiająca z Malfoyem. Na widok chłopaka się zarumieniła, ale nie miała zamiaru nic po sobie poznać. Zmarszczyła jednak brwi, widząc jak kierowniczka chichocze i dotyka ramion blondyna, zaciskając na nich palce.

— Świetnie się spisałeś, Draco. Ten projekt jest naprawdę dopracowany. Doskonale.

Szatynka przesunęła spojrzeniem na ręce Malfoya, który trzymał pokaźny stosik kartek. Rozpoznała natychmiastowo ich wspólny projekt. Zamknęła za sobą wściekle drzwi i warcząc powitanie, poszła do ich wspólnego biura. Usiadła gwałtownie na krześle, przeglądając notatki. Po chwili do środka wszedł także Draco.

— Wyspałaś się? — zapytał drwiąco.

— Sprytnie, Malfoy — syknęła w odpowiedzi. — Starasz się jak możesz, co?

— A tobie o co chodzi? — uniósł brew.

— Już przywłaszczyłeś sobie nasz WSPÓLNY projekt? Słyszałam, że kierowniczka bardzo cię pochwaliła. Gratuluję. W jej donośnym śmiechu i maślanych oczkach zauważyłam, że bardzo jej się spodobał.

Draco parsknął śmiechem.

— Jakbyś chciała wiedzieć, to mimo, że uwielbiam cię wkurzać, a każdy powód, by ci udowodnić, że jestem lepszy, jest wspaniałą nagrodą, to przedstawiłem ten projekt za nas oboje. Tak, jako WSPÓLNY — podkreślił.

— Dlaczego to tutaj podjąłeś pracę, Malfoy? — skrzyżowała ręce na piersiach, patrząc na niego buntowniczo. — Dobrze wiem, że nie to cię kręci.

— Tak? — oparł się dłońmi o jej biurko, nachylając się w jej stronę. Serce Hermiony zaczęło ze zdwojoną siłą uderzać o ścianki klatki piersiowej. — A co mnie kręci?

— Ja... to znaczy, chodzi o to...

Draco parsknął.

— Wiesz... to trochę brzmiało, jakbyś była... zazdrosna — powiedział, z satysfakcją obserwując rumieńce na jej twarzy.

— W twoich snach, Malfoy!

— Coś w tym stylu — mruknął i zbliżył się do niej jeszcze bardziej, wpatrując w jej brązowe oczy. Ich twarze oddzielały już tylko centymetry.

Drzwi za nimi otworzyły się, a do środka weszła zadowolona Clara. Oboje odskoczyli od siebie jak oparzeni, patrząc na nią z szokiem. Kobieta jednak nie zwróciła uwagi na ich dezorientację.

— Możecie przejść do kolejnego etapu. Zaczniecie od jutra pracę w Hogwarcie.

###

Hermiona zerknęła na wyciągniętą dłoń Dracona niepewnie. Stali w biurze, skąd mieli przeteleportować się do wioski Hogsmeade, a następie udać się do Hogwartu. Nie uśmiechało jej się chwycenie dłoni blondyna, ale wiedziała, że nie ma wyboru. Clara oznajmiła jej, że wszystkie kominki w Hogwarcie nie zostały jeszcze naprawione.

— No dalej, potrafisz — mruknęła do siebie i po kilku sekundach oporu złapała rękę Malfoya. Przez jej ciało automatycznie przeszedł dziwny prąd, a jej policzki postanowiły zdradzić zażenowanie.

Teleportowali się do wioski Hogsmeade, niedaleko pubu Pod Trzema Miotłami, gdzie natychmiastowo wyrwała się z jego uścisku. Draco pokręcił głową i rozejrzał się po okolicy. Ruszyli bez słowa przed siebie, znaną im od lat dróżką prowadzącą do zamku, w ciszy rozglądając się na boki. Właściwie, to od ponad roku, gdy uczęszczali do szkoły, żadne z nich nie było w Hogwarcie, nie licząc wojny. Hermiona nigdy nie spodziewałaby się, że tą drogą będzie szła ramię w ramię z Draconem Malfoyem. Myśl ta napawała ją jakąś dziwną fascynacją.

— Stęskniłam się za tym miejscem — wyznała cicho, przez co Draco spojrzał na nią z zaskoczeniem.

— Nie spodziewałem się, że będzie mi go brakować — skinął głową. — Nie wiedziałem, że tyle wspomnień będzie mi się z nim kojarzyło. Tych dobrych.

Po kilku minutach stanęli przed Hogwartem, przyglądając się jego zburzonym murom, oraz pozostałościom z mieszaniną emocji. Pomiędzy ścianami oraz gruzami przechodzili ludzie, lewitując kamienie, ciężko pracując. Przybyło wielu czarodziejów, którzy chcieli pomóc w odbudowie zamku. Hermiona ze ściśniętym sercem obserwowała to wszystko.

— Chodź — Draco mruknął cicho, nakazując jej iść za sobą.

Szli przez dziedziniec, a Hermiona poczuła, jakby wróciła ponownie do szkoły. Co rusz uśmiechał się do niej ktoś znajomy, lub kiwał wesoło na powitanie. W końcu podeszli do surowo wyglądającej kobiety, która na ich widok uśmiechnęła się.

— Panna Granger, jak dobrze panią widzieć całą — profesor McGonnagall przywitała się, podając im dłoń. — Oraz pan Malfoy. Muszę przyznać, że wiadomość o tym, że pan również tutaj będzie, zaskoczyła mnie.

— Tak, mnie również — burknął.

— Pani profesor, ja również cieszę się, że panią widzę — Hermionie zabłysły łzy w oczach, ale szybko je powstrzymała. — Wraz z... Draco przybyliśmy do Hogwartu, by pomóc w odbudowie. Od miesiąca pracujemy nad projektem zamku.

— To cudownie — kobieta dotknęła ramienia Hermiony matczynym gestem. — Przyda nam się każda para rąk do pracy. Chciałabym, by do końca września wszystko w Hogwarcie było takie, jak kiedyś. Zaraz wszystkich zawołam, na pewno chętnie wam pomogą. Panno Patil! — zawołała. — Proszę, zwołaj wszystkich.

Po kilku minutach wokół nich utworzył się okrąg ludzi. Hermiona ze wzruszeniem oraz radością spoglądała na znane twarze, ciesząc się, że aż tylu jej znajomych przyłączyło się do pomocy dla szkoły.

— Cześć, fajnie was widzieć — przywitała się z wszystkimi. — Wszyscy zebraliśmy się tutaj w tej samej sprawie. Chcemy, by Hogwart znowu odżył. Wraz z Malfoyem pracujemy nad projektem zamku, by go stworzyć jeszcze silniejszym. Niektóre ściany wymagają rekonstrukcji, a także wzmocnienia. Chcemy wspólnymi siłami odbudować to miejsce. Pomożecie nam?

— Dla ciebie wszystko, Hermiono — mrugnął do niej Seamus. — Ale wybacz, nie będę słuchał poleceń Malfoya.

— Ma rację, przecież to przez jego kolegów Hogwart upadł!

— Malfoy jest tutaj z tego samego powodu co my — uspokoiła ich uśmiechem Hermiona. — Proszę was jedynie o pomoc.

Większość byłych Gryfonów westchnęła, ale skinęli niechętnie głowami, po czym wysłuchali poleceń Hermiony i ruszyli żwawo do pracy. Szatynka zerknęła na swojego niezadowolonego partnera z satysfakcją.

— Do pracy, Malfoy.

Praca w Hogwarcie, tak jak się domyślali, nie była łatwa. Oboje ciężko pracowali, starając się wykonać obowiązki jak najlepiej. Harowali w pocie czoła, czując obolałe kończyny oraz zmęczenie. Draco co rusz wydawał polecenia, by sam po chwili do nich dołączyć.

— Chłopaki, na trzy stawiamy tę ścianę — zadecydował, stając obok chłopaków, którzy przygotowali się i skinęli głowami. Po kilku zaklęciach ściana stanęła, a Draco zabezpieczył ją kilkoma zaklęciami, które ustalili wraz z Hermioną. — Świetna robota, za dziesięć minut powtórzymy to na dziedzińcu za szkołą.

Blondyn napił się wody z butelki i rozejrzał wokoło. W pobliżu pracowała inna grupka, która ustawiała pojedynczy filar. Niedaleko wypatrzył również Hermionę, która właśnie skończyła zabezpieczać obszar zaklęciami. Szatynka roześmiała się perliście i pokiwała głową. Draco z zaciekawieniem przyjrzał się jej i odkrył, że rozmawia właśnie z tym osiłkiem McLaggenem, z którym kiedyś podobno się spotykała. Były Gryfon wydawał się bardzo zainteresowany rozmową z Hermioną, co nie do końca spodobało się Malfoyowi. Zmarszczył brwi, nie potrafiąc odciągnąć od nich spojrzenia.

Jak na zawołanie, Hermiona również spojrzała w jego stronę, a rozbawiony uśmiech przygasł. Brązowe tęczówki skrzyżowały się z szarymi tylko na kilka sekund, bo Malfoy natychmiastowo odwrócił wzrok. Mrugnął natomiast do stojących kilka metrów dalej dziewczyn i uśmiechnął się łobuzersko, na co wszystkie trzy zachichotały i uśmiechnęły się wdzięcznie.

— Dobra robota, panie. Jestem bardzo wdzięczny za pomoc.

— Nie ma sprawy. Gdybyś czegoś potrzebował, zawołaj — wypaliła jedna z nich, po czym westchnęła, gdy Draco przelotnie dotknął jej dłoni.

Do wieczora minęły kolejne godziny pełne pracy. Hermiona powoli wysiadała fizycznie, gdy kolejny raz tego dnia, przerzuciła kilkanaście sporych kamieni. Towarzyszył jej wciąż Cormac, którego po krótkim czasie miała dosyć. Co chwilę również zerkała na Malfoya, który pracował niedaleko od niej. W tej chwili wydawał się całkiem zadowolony, gdyż nad nim stały jakieś trzy panny, których nie kojarzyła.

— Przyszłaś tutaj pracować, nie flirtować — usłyszała tuż przy swoim uchu, na co się wzdrygnęła. Spojrzała wprost w szare oczy Draco i przygryzła wargę. — Chyba zgubiłaś McLaggena.

— Wysłałam go po magiczną folię — westchnęła, po czym wysyczała. — Poza tym, kto to mówi. Twoje pijawki są tuż za tobą.

Draco zerknął przez ramię i uśmiechnął się drwiąco. Poprawił krótkim ruchem włos Hermiony, który opadł jej na twarz. Dziewczyna przyjrzała się jego twarzy ze strachem, wciąż czując nieprzyjemne kołatanie żołądka. Draco nachylił się w jej stronę, czując jej przyspieszony oddech na swoich ustach.

— Złamiemy ostatnie zaklęcie i kończymy na dzisiaj — powiedział spokojnie i odsunął się. Stanął obok zszokowanej Hermiony i spojrzał na nią kpiąco. — Co jest, Granger? Nie masz już siły?

— Jest... w porządku — wydyszała i wyciągnęła przed siebie różdżkę.

W tym samym momencie wymówili formułkę zaklęcia, które spowiło kruszejącą już ścianę. Zajęło im tylko parę minut, by złamać całkowicie jej osłabioną obronę.

— Panno Granger, panie Malfoy! — obok nich stanęła obecna dyrektorka. — Tak się martwiłam, że już wyszliście! Możecie przenocować tutaj, w Hogwarcie.

Hermiona z Draco spojrzeli po sobie niepewnie.

— Nie ma problemu, pani profesor. Możemy wrócić tutaj jutro... — odezwała się Hermiona.

— Nie ma sensu, byście codziennie wracali do Londynu, Granger! Spędzicie w tym miejscu sporo czasu, a wieża Gryffindoru normalnie funkcjonuje. Możecie tam spać przez czas, gdy tutaj pracujecie. Zaprowadź tam pana Malfoya i wskaż mu męskie dormitorium. Niestety, ale lochy są do połowy przysypane.

Hermiona niechętnie zaprowadziła Malfoya do wieży Gryffindoru. Gruba Dama pilnująca przejście przywitała się z nią dźwięcznie, po czym bez hasła odsłoniła dziurę za portretem. Gdy weszli do środka, Draco rozejrzał się po pomieszczeniu.

— Nigdy nie wchodziłem tutaj od tej strony — stwierdził.

— Męskie dormitoria są tam — wskazała ręką, nawet na niego nie patrząc. — Wybierz sobie wolne łóżko. Dobranoc.

Była Gryfonka wbiegła po schodach prowadzących do dormitorium dziewcząt i wpadła do łóżka w którym spędziła kilka lat swojego życia. Z początku było jej dziwnie ze świadomością, że kilkanaście metrów dalej śpi Draco Malfoy, lecz zmęczona dniem, zasnęła. W tym miejscu czuła się bezpiecznie. To samo nie dotyczyło jednak Dracona, który nie potrafił zasnąć w tak obcym sobie miejscu. Do dormitorium po godzinie weszli również Seamus, Dean oraz dwóch byłych Gryfonów. Na widok leżącego chłopaka, spojrzeli po sobie.

— Zgoda, Malfoy. Jeżeli naprawdę jesteś po naszej stronie, musimy obgadać parę spraw...

###

Gdy tylko Draco Malfoy stanął dnia następnego obok Hermiony, przygotowując się do pracy, nie wyglądał najlepiej. Miał podkrążone oczy i nie czuł się zbyt dobrze. Hermiona zmarszczyła brwi na ten widok, ale widząc, że Seamus i Dean również tak wyglądają, nawet tego nie skomentowała.

W ciągu najbliższych dni zauważyła również, że kontakty Malfoya z innymi się ociepliły. Z początku były dość chłodne, a teraz wręcz przeciwnie. Stanowiło to dla niej niemałe zaskoczenie.

Dwa tygodnie spędzone w Hogwarcie okazały się być owocne. Zamek powstawał z każdym dniem coraz bardziej. Dziedziniec nieopodal sali transmutacji ukończony był już w całości. Opustoszał z gruzów, a profesor Sprout zasiała magiczne rośliny, które w ciągu dwudziestu czterech godzin zaczęły piętrzyć się dumnie i zdobić kamienne filary.

— Widzisz, na razie nic nie padło, więc chyba nasz projekt był faktycznie niezły — Draco puścił oczko Hermionie, widząc jej szczęśliwy uśmiech.

— Nie kracz, Malfoy — zaśmiała się i spojrzała na niego błyszczącymi oczami. — To jeszcze nie koniec! Chodź za mną! Dzisiaj mamy ostatni dzień, a jak znowu tutaj wrócimy, to musimy dać z siebie wszystko!

Draco poszedł za Hermioną, obserwując ją rozbawionym spojrzeniem. Odkąd znaleźli się w szkole, zachowywała się inaczej. Była weselsza i jakby bardziej odprężona. Właśnie wesoło podskakiwała, gdy przechodziła przez jeden z świeżo odbudowanych korytarzy.

— Kolejnym celem jest zachodnia wieża! — wskazała przed siebie palcem. — Krukoni się ucieszą. Podobno schody są niepewne i boją się tam wchodzić.

Weszła właśnie na most i obróciła się, gdy poczuła, jak grunt niebezpiecznie usuwa się spod jej stóp. Pisnęła ze strachem, a w jej oczach pojawiła się panika. Nie potrafiła się ruszyć. Gdy już miała wrażenie, że spadnie w przepaść, Draco chwycił mocno jej ramię i przyciągnął do siebie szybkim ruchem. Ich ciała zetknęły się, a blondyn poczuł przyspieszony oddech przerażonej dziewczyny, która wpatrywała się w niego z szokiem.

— Dz... dziękuję... — jęknęła, słysząc za plecami, jak spory odłamek mostu spada za nimi w przepaść. — Nie spodziewałam się...

— Uważaj trochę, Granger. Nie zapominaj, że to miejsce jeszcze jest niebezpieczne. Co, gdyby mnie tutaj nie było? — wyszeptał jej wprost w usta. Niemal stykali się nosami. Hermiona mimowolnie zaciągnęła się jego przyjemnymi perfumami i spojrzała w szare oczy, które w tej chwili błyszczały znajomo. Chciała się odsunąć, ale blondyn wciąż ją trzymał.

— Musimy iść — jęknęła i wyszarpnęła się. — Jutro wracamy do biura, nie spóźnij się.

###

— Tak jak myślałem. Ledwie wróciłaś, a już w papierach. Spałaś w ogóle? — zapytał kpiąco Draco, wchodząc do biura.

— Musimy sporządzić raporty. Trochę tego jest. Też mógłbyś się za to wziąć, Malfoy.

— Dobra, dobra. Tylko żartowałem — westchnął i usiadł za biurkiem. — Jakbyś zrobiła to później, to byś nie spłonęła.

Hermiona posłała mu mordercze spojrzenie, ale nic nie powiedziała. Po godzinie pracy Draco wstał i rozciągnął się leniwie. Zerknął z kpiną na swoją partnerkę, która nawet na chwilę nie oderwała wzroku od kartki. Musiał przyznać, że wyglądała całkiem uroczo. Jej zazwyczaj rozpuszczone włosy upięła w luźnego koka, a na siebie zarzuciła bordową bluzę. Pierwszy raz widział ją w takim wydaniu

— Idę na przerwę — oznajmił głośno.

— Już? Dopiero przyszedłeś — w końcu uniosła głowę, wbijając w niego zaskoczone spojrzenie.

— Na przerwę też idę dopiero.

Hermiona pokręciła głową z niedowierzaniem, ale po wyjściu chłopaka stwierdziła, że przerwa jest dobrym pomysłem. Również wstała i udała się jego śladami w stronę wyjścia. Gdy jednak tylko otworzyła drzwi, od razu tego pożałowała. Draco stał oparty nonszalancko o biurko Clary i śmiał się głośno. Ich kierowniczka uśmiechała się do niego zdecydowanie za szeroko według Hermiony. Nic dziwnego, że Malfoy podążał wzrokiem za jej seksownymi ruchami. Kobieta dnia dzisiejszego ubrana była w bardzo kusą spódniczkę.

Była Gryfonka ze złością zamknęła drzwi i wróciła z rozmachem do swojego biurka, biorąc raporty do ręki, gwałtownie je opisując. Jej pióro zaczęło łamać się pod siłą nacisku dłoni, ale nie zwracała na to uwagi.

Draco wrócił po piętnastu minutach i usiadł za swoim biurkiem, wesoło nucąc. Gdy spojrzał na Hermionę, uniósł brew w geście zdziwienia. Szatynka również na niego spojrzała, posłała pogardliwe spojrzenie i powróciła do nerwowego pisania.

— I jak ci idzie? Zostawiłaś coś dla mnie? — zapytał wesoło, ale dziewczyna nie odpowiedziała.

— Obchodzi cię to? Wydaje mi się, że masz co innego na głowie.

— A tobie o co znowu chodzi, Granger? — uniósł brew.

— Nie twój interes — syknęła w odpowiedzi.

— Słuchaj mnie, Granger — zdenerwował się i podszedł do niej, podpierając się rękoma na jej biurku. — Nie mam pojęcia o co ci chodzi, ale jakbyś zapomniała, musimy współpracować do skończenia tego projektu. Więc tak, mój interes.

— Świetnie. — Hermiona nagle wstała i stuknęła różdżką w tablicę, na której pojawił się ruchomy projekt. — Więc zapoznaj się z planem. Ten most zwodzony musi być zaczarowany tak, by...

— Nie może tak być — zaprzeczył Malfoy, krzyżując ramiona — rozpadnie się, jeżeli...

— Widocznie wychodzi ci tylko podrywanie dziewczyn, bo widać, że z myśleniem u ciebie ciężko. To zaklęcie MUSI być użyte.

— Nie, nie musi. Tylko zobacz — podszedł do niej i złapał za dłoń z różdżką, coś nią nakreślając na tablicy. Hermionie zrobiło się ciepło. — Jeżeli go użyjemy, zapadnie się tamto miejsce. Musimy użyć innego.

— Nie dotykaj mnie! — pisnęła i odsunęła się, a Draco prychnął.

— Może wspólna kolacja? — zapytał z błyskiem w oku, uśmiechając się kpiąco.

— Chyba zwariowałeś! — wydyszała, ale jej serce zabiło mocniej. — Prędzej zjadłabym cały nakład ołówków.

— Wedle życzenia — Draco nie wytrzymał i wyszedł wściekły z pomieszczenia. Hermiona spojrzała za nim z dezorientacją i opadła na fotel, nie potrafiąc się opanować.

Potrzebowała czasu, by się uspokoić. Nie miała pojęcia, dlaczego tak zareagowała. Właściwie, to Malfoy nic jej nie zrobił. Widok jego z Clarą wyprowadził ją z równowagi, choć nie chciała się do tego przyznać. Westchnęła ciężko, mając ochotę zdzielić się czymś ciężkim.

— Zjedz to, wyglądasz blado — Hermiona uniosła głowę, słysząc szorstki głos nad sobą. Nie miała pojęcia jak długo Draco nad nią stał. — Niestety ołówków już nie mieli.

— Dlaczego to robisz? — zapytała cicho, gdy postawił przed nią talerz z posiłkiem. Chłopak spojrzał na nią z mieszanką emocji, ale mimo wszystko usiadł naprzeciwko.

— Chcę po prostu wykonać dobrze swoje zadanie. Możemy zrobić chociaż tyle?

Hermiona skinęła głową, patrząc na swoją porcję. W środku czuła niesamowite poczucie winy. Miała ochotę zapaść się pod ziemię. Między nimi panowała cisza, której nie potrafiła znieść.

— Masz rację — pisnęła, a głos jej zadrżał — musimy zmienić zaklęcie, to jest niepoprawne i...

Draco przewrócił oczami. Nie wytrzymał dłużej. Trzymając akurat na widelcu ziemniaka w sosie, wycelował nim prosto w twarz swojej partnerki. Hermiona podskoczyła na krześle przestraszona i spojrzała na Draco w szoku.

— Ty... ty...

— Wyluzuj, Granger. Chociaż raz po prostu wyluzuj. Przez chwilę zapomnij, że jesteś w pracy i zacznij dostrzegać życie ciągnące się wokół ciebie.

###

Hermiona i Draco przekroczyli wspólnie próg zamku, rozglądając się wesoło po jego murach. Od ich wyjazdu minęły zaledwie cztery dni, lecz od tamtego czasu wiele zdążyło się pozmieniać. Mury otaczające wejście stały dumnie, wokoło zaczęły zakwitać rośliny. Z niedaleka rozległ się również dźwięk wody. Gdy przechodzili obok Wielkiej Sali, usłyszeli znajome głosy, wołające ich imiona.

— Hermiona! Draco! Jesteście już! Fajnie was znów widzieć!

— Nie sądziłem, że kiedyś to powiem, ale ciebie też dobrze widzieć, Finnigan — odezwał się Malfoy, przybijając chłopakowi piątkę. Przywitał się również z dwoma innymi chłopakami stojącymi obok i uniósł brew, przybierając na usta zadziorny uśmiech — Widzę, że sobie bez nas całkiem nieźle radziliście.

— To prawda — przyznała Katie Bell, witając się z Hermioną. — Te kilka zaklęć, które nam ostatnio pokazaliście, okazały się przydatne. Poza tym, wasz projekt jest genialny! Wszystko po prostu kwitnie!

— Niedługo skończymy robotę — dodał McLaggen, na co Draco zmarszczył brwi z niezadowoleniem.

— Gdyby nie wy, to trwałoby to jeszcze kilka miesięcy.

— Poza tym, bez was było tutaj trochę smutno — dodała Susan nieśmiało. — Ale dołączyło kilku nowych. Ginny też przyjechała na kilka dni. Właśnie jest w cieplarni z Parvati.

Draco i Hermiona uśmiechnęli się. Cieszyli się, że zostali tak ciepło przyjęci przez znajomych. Wiedzieli, że tutaj pracują, ale poza tym to było bardzo miłe z ich strony. Wspólna praca odrobinę ich do siebie zbliżyła.

— To co, przyłączacie się? Jest jeszcze wiele do zrobienia — zawołał Seamus.

— Szykuj różdżkę, Finnigan. Będziesz płakał jak dziecko.

Wszyscy ruszyli chętnie do pracy, dzieląc się na grupki. Dziewczyny wesoło rozmawiając, zaczęły ustawiać zbroje oraz posągi, a chłopcy zajęli się cięższymi budowlami. Wszyscy pracowali ciężko, co można było poznać po ubrudzonych twarzach, poranionych dłoniach oraz ciężkich oddechach. Hermiona była szczęśliwa. Ta praca nadała jej sensu, a projekt okazał się sukcesem. Draco również okazał się być zupełnie inny. Z zapałem pomagał kolegom, śmiał się, jakby odrodził się jako nowa osoba.

— Dobra, Hermiona, opowiadaj. Co łączy ciebie i Draco? — zapytała Katie.

— A co ma łączyć? Praca — odpowiedziała zaskoczona, na co dziewczyny pokręciły głowami.

— Daj spokój. Przecież widać, jak na ciebie patrzy! Cały czas tutaj zerka! I nie mów, że ci się nie podoba! On jest boski. Ten uśmiech, oczy...

— To Malfoy — przerwała Hermiona.

— Ale się zmienił. Chyba nie zaprzeczysz?

Hermiona pokręciła głową. Zerknęła na pracującego niedaleko blondyna, zamyślając się. To prawda, Malfoy był inny. I dziewczyny miały rację, był przystojny.

— Ciekawe, jak całuje...

— Nieziemsko... — odpowiedziała, po czym zakryła usta. Dziewczyny zachichotały, po czym nagle zaczęły się dziwnie zachowywać i odeszły na bok. Hermiona zmarszczyła brwi i rozejrzała się za nimi zaskoczona. Gdy chciała się odwrócić, wpadła wprost na Malfoya, który stał tuż za nią.

— Napij się — rzucił w jej stronę butelkę wody. — Złamałem siedem zabezpieczeń, jestem wykończony.

— Dz... dzięki — wyjąkała i zarumieniła się. — Tak, to był ciężki dzień... Cieszę się, jednak, że wszystko idzie po naszej myśli. Jesteśmy blisko końca.

— Powinni nam dać za to podwyżkę — potwierdził Draco i mrugnął do niej.

Hermiona zorientowała się, że stoją zupełnie sami. Wszyscy jakby gdzieś poszli, a na korytarzu w którym panował już mrok, stała tylko ich dwójka. Nagle szatynka poczuła, że robi jej się cholernie ciepło. Miała wrażenie, że wzrok Dracona pali wszystkie jej zmysły.

— Hej, dzióbki! Zaraz robimy ognisko, przyłączycie się? — krzyknął Patrick, były Krukon.

— Pewnie, nie ominie mnie żadna impreza! — zawołał Draco, po czym zwrócił się do byłej Gryfonki. — Idziemy?

— Oczywiście — skinęła.

Godzinę później wszyscy siedzieli w kółeczku naokoło ogniska, głośno się śmiejąc i wspominając. Hermiona siedziała pomiędzy Ginny, a Malfoyem, który był stanowczo za bisko niej. Jedna z jego dłoni znajdowała się tuż za jej plecami, co wyglądało, jakby ją obejmował. Był tak blisko, że czuła jego perfumy, a gdy stykali się przypadkowo ciałami, przechodziły przez nią przyjemne prądy. Co chwilę zerkała na niego z ukosa, podziwiając uśmiech oraz błyszczące oczy. Gdy on również na nią spojrzał, odwracała się jak oparzona. Nie miała pojęcia, co się z nią dzieje. Cieszył ją jednak fakt, że Malfoy nie zwraca uwagi na wdzięczące się do niego dziewczyny.

— Hej, a pamiętacie jaki Malfoy był okropny? — zapytał Dean z kpiącym uśmiechem. — Nie dało się z nim wytrzymać. Przeklęci Ślizgoni.

— Raz się nawet biliśmy. Ja z Weasleyem na Draco — potwierdził Seamus. — Na meczu quidditcha, ale Malfoy nie miał szans.

— To wy nie mieliście szans. Parszywi Gryfoni. Odważni tylko we dwójkę — prychnął Draco.

— Ale to ty przez kolejny tydzień jęczałeś w Skrzydle Szpitalnym.

Wszyscy się roześmiali, prócz poszkodowanego Draco.

— Ale w quidditcha byłeś całkiem niezły — stwierdziła Angelina. — Muszę przyznać, że byliście godnymi przeciwnikami.

— Wy również nie byliście najgorsi — przyznał Malfoy. — Ale niestety, to Ślizgoni zawsze byli wygraną drużyną.

— Hermiona też miała swoje za uszami — zauważyła Ginny, przerywając ich dyskusję. — Niby zawsze grzeczna, ułożona, pupilka nauczycieli, ale potrafiła zaszaleć.

— Ale zawsze była przemądrzała — mrugnął Lee, na co Hermiona się zaczerwieniła.

— Wciąż jest — dodał Draco i szturchnął ją ramieniem. — Nic się nie zmieniła.

Hermiona posłała mu piorunujące spojrzenie, a wszyscy ponownie się roześmiali. Malfoy jednak poklepał ją tylko po głowie i uśmiechnął się olśniewająco.

— Nie jest źle, Granger, wyrobiłaś się — szepnął jej do ucha, dotykając ustami jego płatek. Hermionie natychmiastowo zmiękły nogi.

— Ty, Malfoy, a co z legendą o twoich miłosnych podbojach? Książę Slytherinu nie dał się uwiązać? — zapytał Seamus.

— Nie powinieneś wchodzić mi do łóżka, Finnigan — odgryzł się. — Zajmij się lepiej swoim.

Hermiona wstała i spojrzała na wszystkich przepraszająco.

— Przepraszam, idę się przejść. Boli mnie trochę głowa — uśmiechnęła się krzywo i odeszła. Usiadła na murku niedaleko, zwijając się w kłębek i patrząc na oświetlony zamek w zadumie. W tej chwili wydawał się jej jeszcze piękniejszy, niż wieczora, gdy zobaczyła go po raz pierwszy. Zerknęła również na oddalone ognisko i uśmiechnęła się pod nosem. Takiego obrotu spraw się nie spodziewała.

— Nie jest ci zimno? — Draco usiadł obok niej, a Hermiona pokręciła głową, nic nie odpowiadając. — Jest całkiem fajnie, co?

— Hogwart jest piękny — przyznała z westchnięciem. — Tęskniłam za tym miejscem. Cieszę się, że znów mogę tu być.

— Ja również. A wiesz... — zawahał się i wypalił: — Tak naprawdę zacząłem tą pracę, bo Ministerstwo kazało mi odkupić błędy przeszłości. Ale nie żałuję. Było warto — dodał, patrząc na nią. Hermiona zaczerwieniła się i skinęła głową.

— Tamtego wieczora również siedzieliśmy w tym miejscu, pamiętasz? — wypalił. Spojrzał na nią przenikliwie, ale dziewczyna poruszyła się niespokojnie. Nagle wstała i piszczącym głosem oznajmiła:

— Nie. Nie wiem o czym mówisz. Wybacz, ale jestem zmęczona. Dobranoc.

I nie dając mu szansy, po prostu odeszła...

Cały kolejny dzień Malfoy starał się złapać Hermionę, ale dziewczyny nie było w pobliżu. W pewnym momencie widział ją z Weasley, ale po chwili zniknęła z pola jego widzenia. Gdy w końcu ją odnalazł, ona uciekała, jak rażona piorunem. Drażniło go to coraz bardziej. Szalę przelało, gdy zobaczył ją nad jeziorem w towarzystwie McLaggena, który niemal stykał się z nią ciałem, a rękę trzymał na jej ręce.

Draco zacisnął dłonie w pięści i odwrócił się. Nie miał zamiaru mu tego odpuścić...

###

Hermiona odetchnęła ciężko. Unikanie Malfoya, a teraz także McLaggena nie było łatwe. Sama nie wiedziała, dlaczego to robi, ale czuła, że kontakty z Draco robią się coraz bardziej zagmatwane. Od kilku tygodni patrzyła na niego zupełnie inaczej. Czuła, że ją to przewyższa, dlatego postanowiła go unikać.

Właśnie szła przez jeden z korytarzy, który jeszcze nie był odnowiony, gdy ktoś chwycił ją w pasie i przyłożył dłoń do ust. Chciała krzyczeć, wyrywać się, ale jej oprawca jej to udaremnił. Zaciągnął ją za posąg, a następnie otworzył ukryte przejście w ścianie. Dopiero, gdy znaleźli się w środku, puścił ją.

Pierwszym co ujrzała, była ogromna fontanna, a wokół niej pnące się girlandy kwiatów i drzew. Całe to miejsce było pokryte bujną, świecącą roślinnością. Szum wody przyjemnie zabrzmiał w jej uszach.

— Tutaj jest wciąż tak samo, prawda? — poczuła ciepły oddech na szyi i głos, który bardzo dobrze znała. Przymknęła powieki, a przez jej głowę przemknęło wspomnienie głośnego śmiechu, srebrzystych oczu, złączonych dłoni, tańca dwojga ludzi...

Hermiona odwróciła się gwałtownie, odpychając od siebie Malfoya. Jej oczy były zaczerwienione.

— Nie rób tego, nie możesz, nie teraz...

Ale Draco nie słuchał. Chwycił silnym ruchem jej nadgarstki i przyciągnął do siebie, całując jej usta namiętnie. Zachłannie smakował jej malinowych ust, ciesząc się ich miękkością oraz słodyczą. Objął ją mocno i pogłaskał delikatnie policzek. Przez głowę Hermiony ponownie przemknęły kolejne obrazy. Miękkie usta całujące jej własne, ciche słowa „Jesteś moja, Granger... wytrzymamy...".

Chciała się poddać, ale gdy otworzyła oczy, jego nie było. Zamrugała kila razy, rozglądając się wokoło. Zaczęła z paniką przeszukiwać pomieszczenie.

— Draco! Draco!

Malfoy złapał ją od tyłu w pasie, po raz kolejny przyciągając do siebie i całując w kark. Zaciągnął się jej zapachem i wtulił w jej plecy. Poczuł, że Hermiona niepewnie łapie jego dłonie, po czym rozluźnia się. Uśmiechnął się pod nosem.

— Nie pozwolę ci teraz odejść. Już nie.

Usiedli na trawie, a Draco ponownie ją przytulił. Oboje tego chcieli. Zostać tutaj na zawsze.

###

— Zjedz coś. Wyglądasz jak śmierć — Draco zamówił im jedzenie i uśmiechnął się. Byli ze sobą już na trzeciej randce i wszystko między nimi układało się w całkowitym porządku. Hermiona nie potrafiła jeszcze powiedzieć tego głośno, ale Draco Malfoy zaczął przejmować jej serce. Po raz drugi.

— Mówiłam, że nie jestem głodna — mruknęła, ale blondyn wcisnął w jej usta łyżeczkę z truskawkowym lodem. Otarł również wierzchem palca jej policzek. Hermiona zarumieniła się na jego troskliwy gest.

— Wolałam, jak byłeś nieznośny — mruknęła zawstydzona.

— Byłem w szkole. Potem, gdy już cię wyrwałem i zaczęliśmy się spotykać, wolałaś mnie w każdym wydaniu. Szczególnie, jak włamywałem się do twojego dormitorium przez okno. Mówiłem kiedyś, że miotły to fantastyczny wynalazek?

— Jesteś okropny...

Po skończonym posiłku wyszli na spacer. Draco chwycił jej dłoń i ucałował w czubek głowy. Nie odbyło się bez przepychanek, namiętnego całowania oraz głośnych wybuchów.

Każda kolejna randka była taka sama. Idealna.

W pracy również było podobnie. Oboje siedzieli obok siebie, trzymali za ręce, nie potrafiąc się skupić. Draco za każdym razem po pracy odprowadzał ją aż pod sam dom, czule całując na pożegnanie.

— No, no, no... Malfoy chyba jest całkiem niezły w te klocki, co? — zapytała drwiąco Ginny, gdy tylko Hermiona przekroczyła próg domu. Jej przyjaciółka siedziała z państwem Granger przy stole. Oni również uśmiechali się kpiąco.

— Zaproś go w końcu na obiad — zaczęła pani Granger, ale Hermiona jej przerwała.

— To nic pewnego. Nie chcę jeszcze robić takiego kroku...

Weasleyówna przewróciła oczami i westchnęła głęboko.

— Nie gadaj od rzeczy, Herm! Widzę, jak się ślinicie na swój widok! — mruknęła Ginny, gdy siedziały już same.

Hermiona zagryzła wargę i zakryła twarz dłońmi.

— Ginny, ja się w nim chyba zakochałam... Tylko nie wiem, czy on czuje to samo...

— A kiedy przestałaś go kochać? — uniosła brew. — Och, daj spokój. Wiem, że w szóstej klasie wymykałaś się na spotkania z nim. Dlaczego się rozstaliście?

— Przez wojnę — Hermiona westchnęła. — Myślałam, że zdradził, że był po złej stronie. To moja wina.

— Daj spokój. Powinnaś mu powiedzieć, co czujesz!

###

Hermiona wkroczyła do biura, czując się o wiele silniejsza po wczorajszej rozmowie z Ginny. Rudowłosa upewniła ją, że czuje coś do Malfoya, a prawdopodobnie Draco również może czuć coś do niej. Co prawda, Hermiona miała wyrzuty sumienia z powodu zeszłego roku, gdzie myślała, że chłopak zdradził, lecz jej uczucie na nowo rozkwitło. To, co czuła wtedy, nabrało niesamowitych rumieńców, ale mimo wszystko, gdzieś w głębi pozostawała obawa. Czy Malfoy także kocha?

Szatynka przeszła przez pomieszczenie, machając Chrisowi na powitanie, czując, że się rumieni. Dzisiejszego dnia postanowiła wyglądać olśniewająco, co widocznie zauważył jej kolega z pracy. Odetchnęła głęboko, nim wkroczyła do gabinetu, który dzieliła z Malfoyem, po czym z niepewnym uśmiechem weszła do środka. Stanęła jednak w pół kroku, a jej mina natychmiastowo zrzedła.

Draco siedział przy swoim biurku, a nad nim nachylała się Clara. Hermiona zlustrowała jej seksowny i kusy ubiór, a dolna warga drgnęła jej niespokojnie. Clarze nie sposób było się oprzeć. Niewątpliwie pociągała swoim drapieżnym wyglądem nie jednego mężczyznę – w tym Draco Malfoya. Uśmiechała się właśnie do niego zalotnie, coś cicho szepcząc i śmiejąc się. Draco również się uśmiechał, po czym odgarnął jej włosy za szyję. Wyglądało na to, że dobrze się bawili.

— Wygraną masz w kieszeni, Draco. Nie masz się o co martwić... Dzięki mnie, możesz zajść naprawdę wysoko... — do uszu Hermiony doszedł cichy głos ich kierowniczki. Gdy zorientowała się, o czym rozmawiają, zacisnęła gwałtownie pięści.

— Chodźmy stąd, Hermiona — usłyszała cichy głos Penelope. Dziewczyna przyjrzała się jej zaszklonym oczom ze smutkiem i pociągnęła za nią. Gdy Hermiona usiadła na krześle, podała jej chusteczkę i usiadła obok.

— Dziękuję — jęknęła.

— Uważaj na nią — powiedziała ostro Penelope, spoglądając z niechęcią na drzwi, za którymi znajdował się Draco z Clarą. — Clara jest podstępna.

— Co masz na myśli? — zapytała drżącym głosem Granger.

— Naprawdę tego nie widzisz? Chce dostać to, na co poluje od dawna.

— Myślisz, że ona i on...

— Nie wiem, ale Clara wie, czego chce. Potrafi być naprawdę przykra i nie ustępuje. Naprawdę, uważaj na nią, Hermiono. Jeżeli wejdziesz jej w drogę, spróbuje zrobić wszystko, by...

— Och, nie zamierzam wchodzić jej w drogę — przerwała jej mściwie. — Wręcz przeciwnie...

Hermiona odczekała pół godziny wraz z Penelope, a następnie poszła pewnym krokiem do biura Clary. Weszła do środka, przybierając na twarz fałszywy uśmiech.

— Cześć, mogę zająć chwilkę? — zapytała słodko.

— Jasne, wchodź śmiało. Coś się stało?

— Nie, nic się nie stało — uspokoiła ją Hermiona i usiadła na jednym z foteli, nie spuszczając z niej czujnego spojrzenia. Nagle poczuła, że nie lubi jej osoby całym sercem. — Mam po prostu... małą prośbę.

— W takim razie słucham uważnie — odpowiedziała ostrożnie kobieta, a jej krwistoczerwone wargi wydęły się.

— Chodzi o... — zawahała się Hermiona. — Przyszłam prosić, o zmianę partnera. Skończyliśmy już z Draco wspólny projekt. Oboje wiele się nauczyliśmy i naprawdę poczułam, że to, co robimy, jest naprawdę tym, co pragnę robić w życiu. Czuję się pewniej niż na samym początku i wiem, na czym polega ta praca. Resztę stażu, a zostało już naprawdę niewiele, chciałabym odbyć samodzielnie. Minęło już tyle czasu...

Clara przyglądała jej się przez chwile uważnie, po czym skinęła głową.

— Masz rację, Hermiono — odezwała się, ponownie uśmiechając. — Także uważam, że powinniście zacząć pracować osobno. Oboje jesteście utalentowani, co może was wzajemnie blokować. Przez to nie możecie się skupić na waszych indywidualnych pracach, a jak wiemy wyniki będą już za kilka tygodni. Oboje walczycie o jedno miejsce, więc nie możecie uzależniać się od wspólnej pracy. Szybko minęło to pół roku, prawda?

Hermiona potwierdziła, kiwając sztywno głową. Dobrze zdawała sobie sprawę, komu kibicowała kobieta.

— W takim razie w porządku — kontynuowała kierowniczka. — Nie mam nic przeciwko, abyście oboje zmienili parę. Jednak chciałabym, abyś te ostatnie tygodnie pracowała pod okiem Chrisa. Draconowi pomogę osobiście, gdyż Ralph ma do wykonania inny projekt wraz z Penelope.

— Doskonale, dziękuję — wycedziła Hermiona. Na wzmiankę o pracy Clary z Draco, w jej gardle zalęgła się nieprzyjemna gula. W tej jednej chwili miała ochotę powiedzieć, że jednak zmienia zdanie, lecz nie zrobiła tego. — Mogę zacząć od dzisiaj?

— Tak. Spakuj swoje rzeczy i wszystko wyjaśnij Chrisowi.

Hermiona przyjrzała się uśmiechowi Clary, który wydał jej się podle fałszywy. Miała wrażenie, że kobieta wręcz kipi z zadowolenia. Odwzajemniła więc krzywo uśmiech i wróciła bez słowa do swojego biura. Nim weszła do środka, zawahała się, lecz na krótko. Musiała być pewna siebie. Nie mogła zwątpić.

Szybkim krokiem podeszła do biurka, zbierając wszystkie swoje rzeczy. Na Draco nie zwróciła uwagi ani przez chwilę. Chłopak jednak na jej widok wstał, uśmiechając się szeroko i podszedł do niej, opierając się zawadiacko o jej biurko.

— Gdzie byłaś? Czyżby pierwsze spóźnienie w historii? — zapytał kpiąco, ale nie uzyskał odpowiedzi. Szatynka wciąż nie zwracając na niego uwagi, wrzucała wszystko do torby. Nie spodobało się to Draco, który spojrzał na nią z zaskoczeniem. — Co ty robisz?

— Ślepy jesteś? Pakuję się — warknęła. — Od dzisiaj nie pracujemy już razem.

— Co?! Dlaczego?! — Hermiona chciała wyjść, ale Draco złapał ją za nadgarstek, zmuszając, by na niego spojrzała. Na jego widok, jej serce zadrżało. — Co się stało?!

— Postanowiłam, że ostatnie tygodnie chcę popracować sama — odpowiedziała chłodno, ciesząc się, że głos jej nie zadrżał. — Wybacz, Malfoy, ale mam dużo pracy. Pójdę już.

Wyrwała rękę z jego uścisku i wyszła, zostawiając go samego z głupią miną. Draco nie wiedział, co było przyczyną jej decyzji, ale z wściekłością kopnął w biurko, czując się cholernie podle.

###

Korzystając z tego, że w biurze nie było jeszcze Chrisa, usiadła przy stoliku roztrzęsiona. Koniec stażu zbliżał się nieuchronnie, a ona właśnie w takiej chwili była rozdarta. Wciąż w głowie przewijał się obraz Dracona, jego srebrzystych oczu. Nie potrafiła dłużej w nie patrzeć. Nie chciała. Zranił ją i bała się dalej brnąć w to niepewne uczucie. Jeżeli teraz by tego nie przerwała, to wszystko by ją boleśnie pochłonęło.

Draco również nie czuł się najlepiej. Wciąż tkwił w niemałym szoku, gdyż nie spodziewał się takiego rozwoju wydarzeń. Wydawało mu się, że między nim a Hermioną zaczęło się wszystko układać. Odkąd spotkali się tamtego dnia w ukrytej komnacie w Hogwarcie, między nimi wszystko uległo zmianie. Myślał, że w końcu szczęście stanęło na jego drodze, a Hermionie zaczęło na nich zależeć. Czuł, że to wszystko było czymś o wiele większym i prawdziwszym, niż ponad rok temu, gdy spotykali się ze sobą potajemnie. Nie miał nawet pojęcia, że ta sytuacja tak bardzo go zrani. Hermiona potraktowała go naprawdę nie w porządku.

Po dwóch godzinach Draco wstał z miejsca, ruszając do wyjścia. Przez cały ten czas nie mógł się skupić na pracy. Clara przyszła na chwilę do niego, oznajmiając, że teraz ona będzie mu towarzyszyć, lecz nie do końca był zadowolony z tego faktu. Niechętnie wszedł do biura chłopaków i skrzywił się. Zamiast Ralpha, na jego miejscu siedziała Hermiona, głośno się śmiejąc, prawdopodobnie z żartu, który opowiedział jej azjata. W momencie, gdy akurat Malfoy wszedł do pomieszczenia, Chris złapał za loczek Hermiony, nawijając go sobie na palec i poruszając przy tym zabawnie brwiami. Była Gryfonka na widok jego miny wybuchła śmiechem.

— Przesadziłeś! Powiedz, że tego nie zrobiłeś! — wydyszała, łapiąc się za brzuch.

— A właśnie, że zrobiłem. Prawie przez to straciłem życie — zarechotał. — Ale warto było. Szkoda, że nigdy nie była taka jak ty. Jesteś naprawdę fajna, Herm. Zabawna, ładna, urocza, inteligentna...

— Przestań, zawstydzasz mnie! — uderzyła go z rozbawieniem w ramię, ale jej policzki przybrały delikatnie różową barwę, co nie spodobało się obserwującemu tą sytuację Draconowi.

— Dobra bajera, stary. Ćwiczysz na Granger? — zapytał chłodno Draco i podszedł do nich, mierząc wrogim spojrzeniem.

— Tutaj się pracuje, Malfoy. Przeszkadzasz. — powiedziała Hermiona beznamiętnie. Azjata spojrzał na nią zaskoczony. — Prawda, Chris?

— Oczywiście. Uczciwie i ciężko — przytaknął. — Swoją drogą, nie wiem jak mogłeś pozwolić, aby taka partnerka cię opuściła, Draco. Ona jest cudna!

Draco prychnął, a Hermiona zmroziła go spojrzeniem, po czym uśmiechnęła się do nowego partnera z wdzięcznością i zanurzyła nos w papierach, gdzie zaczynała nowy projekt.

— Możemy pogadać, Granger? — zapytał nerwowo Draco, lecz ona pokręciła przecząco głową.

— Wybacz, Malfoy, ale naprawdę nie mam czasu rozmawiać. Muszę skończyć przygotowanie swojej pracy końcowej. Przypomnę ci, że to już niedługo. Ale ty zapewne się nie stresujesz i jak zwykle wszystko olewasz.

— Hej! — przerwał im Chris. — Za dwa tygodnie mamy wszyscy wolną sobotę i wybieramy się pić. Musicie obowiązkowo przyjść! Jeszcze nigdy nie byliście na naszych odjazdowych imprezach!

— Sama nie wiem... — mruknęła Hermiona. — Właściwie, to mam dużo pracy i nie chcę się rozpraszać...

— Nie ma opcji, żebyś nie przyszła! Jak będzie trzeba, to osobiście cię tam zaciągnę! — zagroził Chris z podłym uśmiechem. — A co z tobą, Draco?

— Nie przegapiłbym okazji, gdzie Granger będzie się zataczać pijana w klubie — stwierdził chłodno i wyszedł.

###

Dwa tygodnie minęły, jak z bicza strzelił. Hermionie dobrze pracowało się przez ten czas z Chrisem, ale od czasu do czasu brakowało jej Malfoya i jego żartów, ciepłych gestów czy kąśliwych uwag. Chris natomiast był zabawny i mądry, przy nim naprawdę wiele się nauczyła, z czego była szczególnie zadowolona. Azjata także trzymał pieczę nad jej pracą końcową, co dodało jej jeszcze większej pewności siebie. Jej celem była wygrana z Malfoyem i nie dać sobą pomiatać.

Nim się obejrzała, minęło już prawie pół roku, odkąd zaczęła pracę w Ministerstwie. Wiedziała już co i jak, czuła się naprawdę pewnie. Nigdy by jednak nie pomyślała, że przez to pół roku tak wiele się wydarzy. Aby zacząć normalnie rozmowę z Malfoyem, minęły ponad dwa miesiące. Kolejne dwa, pracowali wspólnie w Hogwarcie, gdzie naprawdę się ze sobą zżyli. Co więcej, zaczęła żywić do niego głębsze uczucia. Ponownie. A kolejnie znowu się pokłócić.

Teraz jednak między nimi wytworzyła się chłodna otoczka. Hermiona starała się nie zwracać na nią uwagi, próbując zająć myśli czymś innym. Jej cel zbliżał się ogromnymi krokami. I tego zamierzała się trzymać.

Dzisiejszego wieczora również miało odbyć się wspólne spotkanie, co nie bardzo jej odpowiadało. Wolałaby zostać w domu, otulona kocykiem, wraz z ciepłą herbatką oraz dobrą książką. Nie miała ochoty na przebywanie w tym samym miejscu co ON. Zmuszona jednak była, pod groźbą Christophera.

O umówionej godzinie, wszyscy zjawili się w knajpce w centrum Londynu. Było dokładnie tak, jak spodziewała się tego Hermiona. Impreza skupiała się głównie na konsumpcji przeróżnych alkoholi oraz na głośnych rozmowach, coraz mniej kontrolowanych przez wszystkich uczestników. A wszystko to odbywało się w akompaniamencie żartów Chrisa i Ralpha.

— Twoje zdrowie, Hermiona! Do dna! Idziesz jak burza! — wykrzyknął Chris, przybijając z nią toast. Hermiona pokręciła głową i roześmiała się. Cieszył ją fakt, że wszyscy dogadywali się ze sobą dość swobodnie. Nie licząc kilku przypadków. — Ralphie, przykro mi to mówić, ale chyba zastąpiła mi ciebie.

— Też mi coś. I tak wiadomo, że w końcu przyjdzie do mnie.

Wszyscy oprócz Dracona się roześmiali, a Hermiona spłonęła soczystym rumieńcem. Malfoy posłał jej nieprzyjemne spojrzenie, przez co wbiła wzrok w szklankę przed sobą. W głowie nieprzyjemnie jej szumiało od nadmiaru alkoholu.

Impreza z każdą minutą coraz bardziej zaczęła się rozwijać. Chłopaki zaczęli śpiewać, upojeni procentami, a wszyscy im przyklaskiwali wesoło. Hermiona jednak już miała dość, dlatego usiadła na zewnątrz lokalu, oddychając głęboko. Nie była przyzwyczajona do tak szybkiego tempa picia alkoholu.

— Słaba głowa, Granger? — Hermiona mętnie spojrzała w bok, gdzie usiadł właśnie Malfoy. Chłopak prychnął na widok jej rozmazanego spojrzenia i zachwiania się.

— Czego, Malfoy? Idź sobie i mnie nie denerwuj widokiem tej twojej uroczej buźki — wybełkotała. — Mam cię dość.

— Najpierw mi powiedz, dlaczego zmieniłaś partnera — warknął, ale przewrócił oczami, gdy była Gryfonka wyciągnęła przed siebie oskarżycielsko palec.

— Nie będę pracować z tobą w jednym pomieszczeniu, ty... ty... zdrajco obślizgły! Jesteśmy teraz rywalami!

— Ach, rywalami? — powiedział, spokojnie przeciągając litery. — Skoro tak uważasz... A może czas znaleźć lepszą wymówkę? O co ci chodzi tak naprawdę, Granger?

Hermiona zagryzła wargę niespokojnie, gdy twarz blondyna znalazła się przed jej twarzą w odległości kilku milimetrów. Przełknęła boleśnie ślinę, ale nim zdążyła coś powiedzieć, jego chłodne wargi dotknęły jej warg. Mruknęła z aprobatą, odwzajemniając pocałunek, po czym gwałtownie wstała.

— Przestań!

— O co chodzi, Granger?! Co ja zrobiłem?!

— Ty...

— Draco! — obok nich pojawiła się Clara i natychmiast pochwyciła ramię Dracona. — Wszędzie cię szukam! Muszę ci kogoś przedstawić! To bardzo ważna osobowość!

Spojrzała na Hermionę i uśmiechnęła się fałszywie.

— Hermiono, mogę go porwać na chwilę, prawda? To ważne.

Szatynka skinęła głową, obserwując jak kierowniczka ciągnie za sobą Malfoya do środka, uwieszona jego ramienia. Posłała mu na pożegnanie chłodny, blady uśmiech. W tej chwili opuściła ją całkowita chęć na dalsze przyjęcie. Dopiła duszkiem drinka, po czym teleportowała się bez słowa.

###

Hermiona spojrzała po wszystkich siedzących ludziach z przerażeniem. Ręce jej się pociły z nerwów, a serce biło jak oszalałe. Jej głos drżał, gdy tylko coś udało jej się wymamrotać. Nadszedł dzień, gdy wraz z Malfoyem kończyli staż. Za chwilę oboje mieli przedstawić swoje prace, które zaważą na ich dalszej karierze. Pół roku ciężkiej pracy było zawarte w obszernych projektach.

— Nie stresuj się. Opadną im kopary, gdy tylko wejdziesz na scenę — próbował ją pocieszyć Chris i cmoknął ją w czoło. — Trzymam kciuki, moja uczennico!

Hermiona uśmiechnęła się do niego blado. Po chwili usłyszała swoje nazwisko, więc wyszła na maleńką scenę, gdzie miała zaprezentować swój projekt. Na widowni wypatrzyła Harry'ego, Rona, ministra, a także wiele innych, ważnych osobistości. Gdy po krótkiej chwili strachu zaczęła mówić, jej stres całkowicie się ulotnił, zastąpiony przez profesjonalizm. Była przepełniona pewnością siebie.

Jej projekt przedstawiał magiczny budynek, stworzony dla dzieci z czarodziejskich rodzin. Jak można było się spodziewać, był dokładnie dopracowany i idealny w każdym szczególe. Zabezpieczające go czary, wywołały spory podziw wśród widowni. Gdy tylko skończyła mówić, wszyscy obecni głośno zabili brawo.

— Draco Malfoy! Zapraszamy! — Minister Magii wywołał blondyna. Chłopak wyszedł na scenę i pokłonił się wszystkim z szerokim uśmiechem. Hermiona skupiła na nim spojrzenie brązowych oczu, oczekując rozpoczęcia.

— Przepraszam za kłopot, ale nic nie mam do przedstawienia — powiedział głośno i wsadził ręce w kieszenie.

— Nie wygłupiaj się, Draco! — pisnęła Clara, patrząc na niego ze strachem. — Świetny żart!

— To nie żart. Nie chciało mi się tego robić, za dużo roboty — wzruszył ramionami. — Poza tym, to nie jest praca dla mnie. Nudzi mnie. Panie Ministrze, znajdzie się dla mnie coś innego?

Hermiona wybałuszyła oczy, podobnie jak reszta obecnych. Nie mogła w to uwierzyć. Najbardziej zaskoczona była jednak Clara, która fuknęła wściekle.

— Nie wiesz, co tracisz! — syknęła. — Tyle poświęciłam, by cię wybić, a ty robisz coś takiego?!

— Nie ma co roztrząsać, pani McKenzie — obok niej stanął Minister. — Jeżeli ktoś nie potrafi wywiązać się odpowiednio ze swoich zadań, nie zasługuje na posadę kierownika. Gratuluję, panno Granger. Od przyszłego tygodnia może pani zacząć pracę w nowym dziale. Mam nadzieję, że tam również uzyska pani tak dobre wyniki.

— Ja... dziękuję — wymamrotała i spojrzała na Malfoya niezrozumiałym wzrokiem. Chłopak posłał jej tylko wesoły uśmiech i wyszedł, puszczając jej oczko.

###

— Naprawdę nie wiem, dlaczego to zrobił — powtórzyła po raz kolejny Hermiona. Ginny spojrzała na nią z politowaniem.

— A powiadają, że jesteś taka mądra — westchnęła.

— To było naprawdę dziwne. Wydawało mi się, że mu zależało na tej posadzie. Poza tym, Clara by mu to załatwiła bez problemu!

Rozmowę dziewczyn przerwał dźwięk dzwonka do drzwi. Wszyscy goście Hermiony spojrzeli na nią zaskoczeni, ale dziewczyna wstała, z ciekawością idąc w stronę wejścia. Gdy tylko je otworzyła, oniemiała. Na jej progu stał Draco Malfoy we własnej osobie z bukietem kwiatów w dłoni. Uśmiechnął się na jej widok olśniewająco i wręczył kwiaty.

— Cześć, Granger. Nie zdążyłem ci pogratulować nowej posadki.

— Malfoy? — wymamrotała. — Dlaczego... dlaczego to zrobiłeś?

— Co takiego?

— Nic nie przygotowałeś... Poza tym, słyszałam, jak Clara...

— Nie chciałem tej roboty. Mówiłem, że mnie nudzi. Poza tym, dostałem lepszą propozycję i od poniedziałku zaczynam.

— Ale...

— Zależy mi na tobie, Granger, nie rozumiesz? Cholernie mi zależy. Nigdy nie przestało.

— Ale, Malfoy!

— Błagam cię. Chociaż przez chwilę nic nie mów — warknął i pocałował ją bez ostrzeżenia. Namiętnie, ale bez pośpiechu. Tęsknił za jej pełnymi, słodkimi wargami tak bardzo, że nie miał ochoty wypuścić jej ze swoich ramion jeszcze przez najbliższy czas. Hermiona jednak odsunęła się od niego z rumianymi policzkami.

— Może... wejdziesz?

Draco spojrzał na nią niechętnie.

— Łasic tam jest, prawda?

Hermiona zmroziła go spojrzeniem, mrużąc niebezpiecznie powieki. Draco na widok jej miny uśmiechnął się łobuzersko, tak, jak najbardziej lubiła. Pogłaskał ją wierzchem dłoni po policzku, a następnie cmoknął w czubek nosa.

— Chętnie wejdę.

Hermiona nie mogła być szczęśliwsza. Ich życie ułożyło się w każdym calu. Ona dostała wymarzoną posadę kierownika, a Draco został nowym szukającym w londyńskiej drużynie quidditcha. Oboje w końcu przyznali się do swoich uczuć, starając się naprawić wszystko w swoim życiu. Byli swoją wzajemną siłą. Podporą. Nie mogli wyobrazić sobie lepszego zakończenia ich rozszalałej od emocji historii.  

______________________________

Witam po długiej przerwie!

Miniaturka nie oddaje tego, czego oczekiwałam, ale szczerze powiedziawszy, musiałam sobie powiedzieć STOP, bo inaczej by była jeszcze dłuższa. A tego chciałam uniknąć :D

Cieszę się, że znów mogłam coś opublikować i mam nadzieję, że ktoś tutaj jeszcze jest ♥

Co do miniaturek, póki co NIE PRZYJMUJĘ ZAMÓWIEŃ. Muszę uporać się z tymi, które już mam. 

Zapraszam także serdecznie na stronę: bajkowe-szablony.blogspot.com, gdzie tworzy okładki oraz szablony do blogów moja cudowna Szamanka ♥ Nie gryzie, i na pewno chętnie poprzyjmuje zamówienia (a póki co, jeszcze nie pogryzła :D). Dziękuję jej bardzo za okładkę ♥ Poza nią jest tam wiele uzdolnionych osób, dlatego autorki kochanie - nie boimy się!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro