Miniaturka 48. Budka z całusami

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Hermiona Granger w trybie ekspresowym pokonała trzy piętra zamku, nie odwracając się za siebie. Wparowała do dormitorium prefektów naczelnych niczym burza, mrużąc z wściekłością brązowe oczy. Na welurowych fotelach siedziała rozbawiona trójka młodych Ślizgonów, trzymając w dłoniach szklanki z bursztynowym płynem. Na jej widok ich miny zrzedły, a śmiechy przycichły.

- Musimy pogadać - syknęła Gryfonka, wymierzając palcem w Malfoya.

Blond włosy Ślizgon posłał kolegom drwiące spojrzenie i wzruszył ramionami. Wstał z fotela i nonszalanckim krokiem podążył za dziewczyną na korytarz. Hermiona skrzyżowała ręce na piersiach i spojrzała na niego wyzywająco.

- O co chodzi, Granger? Tylko streszczaj się. Zanim skończysz swoje wykłady, moja Ognista zdąży wyparować ze szklanki - ponaglił ją, mimo to uśmiechnął się z rozbawieniem, widząc jej naburmuszoną minę.

- I ty masz jeszcze czelność pytać o co chodzi?! - Hermiona roześmiała się z niedowierzaniem i potrząsnęła głową. Jej długie loki ze świstem przecięły powietrze między nimi. - Możesz mi wyjaśnić, dlaczego po całej szkole chodzi plotka, że my... - zawahała się i odwróciła od niego spojrzenie - ... że my... no wiesz.

- Nie sądziłem, że będziesz się przejmować plotkami, Granger. Przecież nimi gardzisz, prawda? - zadrwił.

- Tak, ale to co innego! - spanikowała. - To wpływa na mój honor! Każdy wie, że związek między kimś takim jak ty, a mną jest... niemożliwy. Zresztą nie oszukujmy się, Malfoy. Wszyscy znają twoje legendarne podboje i kiepski gust. Poza tym... nie lubimy się.

- Myślałem, że po naszych ostatnich spotkaniach twoje zdanie się zmieniło co do tego - Draco złączył ich spojrzenia i zrobił krok w jej stronę. - W takim razie tylko wydawało mi się, że coś... poczułaś? Szkoda...

- To nie tak - Hermiona zagryzła wargę i automatycznie cofnęła się o krok. Jej plecy dotknęły zimnej ściany. - Przepraszam, nie powinnam prosić cię o tę rozmowę. Masz rację, te plotki... Powinnam już iść...

Hermiona zrobiła krok w bok, ale Draco był szybszy. Złapał jej nadgarstki i przycisnął jej ciało do ściany. Nachylił się w jej stronę, uniemożliwiając ucieczkę. Gryfonka pisnęła i wciągnęła gwałtownie powietrze.

- Przestań się już zgrywać, Hermiona - Draco zbliżył się do niej tak, że ich usta dzieliły milimetry. - Kocham cię od lat i nie mam zamiaru już dłużej kryć się przed wszystkimi. Niczego nie muszę przed nikim udowadniać, rozumiesz? To mój wybór...

Serce Hermiony waliło jak oszalałe, gdy miękkie usta Draco Malfoya złączyły się z jej ustami. Mruknęła z zadowoleniem czując, że jego dłonie przeniosły się na jej talię i przyciągnęły do siebie. Zarzuciła mu ręce na kark, zmniejszając dystans do minimum. W jego umięśnionych ramionach czuła się bezpiecznie. Zapach jego perfum doprowadzał do szaleństwa każdy, nawet najdrobniejszy, skrawek jej ciała.

- Ja też cię kocham, Draco - szepnęła pomiędzy namiętnymi pocałunkami.

- Teraz już jesteś tylko moja, Granger... GRANGER!

Hermiona poderwała się niczym oparzona, przetarła oczy i poprawiła szybko włosy, które przykleiły się do spoconego czoła. Za jej plecami rozległy się chichoty. Speszona spojrzała przed siebie, gdzie jej wzrok napotkały srebrzyste oczy Malfoya. Oczy, które jeszcze chwilę temu patrzyły na nią z ciepłem i miłością. W tej chwili jednak błyszczały kpiną i rozbawieniem.

- Panno Granger, chciałbym usłyszeć jakieś wyjaśnienia. Nigdy nie zasnęła pani na moich zajęciach - profesor Flitwick stanął obok jej ławki. - Źle się pani czuje? Może powinna iść pani do Skrzydła Szpitalnego? Pan Malfoy mógłby panią odprowadzić...

- NIE! To znaczy... - uśmiechnęła się do profesora przepraszająco. - Już mi lepiej. Przepraszam, profesorze... Dzisiejszej nocy nałożyłam na siebie za dużo nauki. To się nie powtórzy, obiecuję.

- Do egzaminów pozostało jeszcze trochę czasu. Nie przemęczaj się, dziecko.

Hermiona odetchnęła. Spojrzała kątem oka na Malfoya, który wciąż przyglądał jej się z tajemniczą, rozbawioną miną. Policzki Gryfonki zaczęły piec, ale koniec zajęć ją uratował. Zerwała się z miejsca i zgarnęła szybkim ruchem książki do torby, wybiegając z sali.

*

- Hermiona! Zaczekaj! - Ginny Weasley ciężko dyszała, gdy w końcu udało jej się dogonić koleżankę. - Co się z tobą ostatnio dzieje? Zachowujesz się jak sklątka tylnowybuchowa!

- Zaczyna mi odbijać, Ginny - mruknęła szatynka w odpowiedzi i usiadła z impetem na jednej z ławek na dziedzińcu. Rudowłosa objęła przyjaciółkę opiekuńczo ramieniem.

- Opowiadaj. Wiesz, że lubię takie historie.

- Obiecaj, że nie będziesz się nabijać...

- Masz słowo Weasleya - Ginny uśmiechnęła się zadziornie i ponagliła Hermionę oczekującym spojrzeniem. Starsza z Gryfonek tylko jęknęła i zakryła twarz dłońmi.

- Od jakiegoś czasu śni mi się Malfoy. Na okrągło... - wydyszała w końcu.

- Nic w tym dziwnego. Z tego co wiem, Malfoy podoba się wielu kobietom. Nie tylko tobie, Hermiono. Poza tym, to przecież tylko sny, prawda?

- Ginny. On mnie CAŁOWAŁ. Wyznał mi MIŁOŚĆ - warknęła. - Poza tym, ja nie jestem jedną z tych zakochanych w nim ślepo dziewczyn. Wiesz, że praktycznie nienawidzimy się od pierwszego spotkania. Nasz związek jest zakazany w tym świecie. Malfoy szybciej umówiłby się z tobą niż ze mną, bo masz chociaż czystokrwisty rodowód. Najgorsze jest to, że to się powoli przemienia w obsesję. Po przebudzeniu żałuję, że to był tylko sen...

- Sama mówiłaś, że Malfoy po wojnie się zmienił. Pogodziliście się, prawda? Przecież między wami nie ma już złej krwi. Osobiście widziałam, że potraficie się ze sobą świetnie dogadać. Nawet ci tego zazdroszczę.

- Nie oznacza to jednak, że jesteśmy przyjaciółmi, Ginny. Dodatkowo, zapominasz, że wciąż jestem z Ronem i nie powinnam myśleć o innym mężczyźnie. Nie w taki sposób.

- To tylko kwestia czasu, prawda? Mówiłaś, że nie jesteś pewna swoich uczuć do niego - żachnęła się Ginny. - Powinnaś z nim w końcu porozmawiać. Obawiam się, że Ron ma w stosunku do ciebie poważne plany. Jeżeli szybko tego nie zakończysz, możesz go poważnie zranić.

- Tak jak ty Harry'ego, co? - zapytała Hermiona, ale szybko zasłoniła usta z przerażeniem. Posłała bladej Ginny przepraszające spojrzenie. - Wybacz, Ginny. Nie to miałam na myśli...

- Wiem - odpowiedziała jej sucho rudowłosa i skrzywiła się. - Harry to twój najlepszy przyjaciel i wiem, że nie potrafisz mi tego wybaczyć. Tak jednak było dla nas lepiej...

- Ginny...

- A co to za dwie piękne nimfy przesiadują na zimnym dziedzińcu, otulając swoją urodą tą okropną, szarą rzeczywistość?

Hermiona i Ginny odwróciły głowy w stronę zmierzającego w ich kierunku wyszczerzonego Blaise'a Zabiniego. Ginny skrzywiła się jeszcze bardziej i westchnęła, na co Hermiona się uśmiechnęła pod nosem.

- Czego chcesz, Zabini? Jeżeli znowu masz zamiar mnie męczyć o... - warknęła Ginny, ale mulat przerwał jej, unosząc dłoń.

- Tym razem szukam jednej z najwspanialszych czarownic naszych czasów - powiedział poważnie. - Hermiono, przybyłem po ciebie.

- Blaise... - Hermiona uśmiechnęła się, po czym zerknęła na Ginny przepraszająco. Rudowłosa podkręciła głową i wstała z miejsca, otrzepując się.

- Nic tu po mnie. Gdybyś mnie potrzebowała, będę w Pokoju Wspólnym.

Gdy Ginny odeszła, Blaise natychmiast zajął jej miejsce obok Hermiony i podał jej swoje ramię, które bez wahania ujęła. Ślizgon wolną ręką pogłaskał ją po głowie.

- Zachowywałaś się dziwnie na zajęciach. Stało się coś? - zapytał łagodnie, na co Hermiona pokręciła głową. Mulat jednak jej nie uwierzył. Nakłonił ją, by wstała z miejsca, co zrobiła niechętnie.

- Dokąd mnie prowadzisz? - zapytała zaintrygowana, gdy pociągnął ją w stronę zamku.

- Co powiesz na twoje ulubione lody czekoladowe z ciasteczkami? Może do tego kremowe piwo? - zapytał z diabelskim uśmiechem. - Wiem, że to zawsze na ciebie działa.

- Za dobrze mnie znasz, Blaise - roześmiała się. - Przypomnij mi, jak to się stało, że zaczęliśmy się przyjaźnić?

- Uratowałaś mój seksowny tyłek podczas wojny, czym mnie totalnie oczarowałaś. Teraz się już mnie nie pozbędziesz. Nigdy.

Hermiona ponownie się roześmiała. Razem z Blaisem poszli do kuchni, skąd wyszli po kilkunastu minutach obładowani słodyczami przygotowanymi przez Skrzaty Domowe. Weszli wspólnie do pokoju wspólnego prefektów naczelnych i rzucili się na kanapę.

- Malfoya nie ma - powiedział Zabini, gdy Hermiona z niepokojem zerknęła na drzwi do pokoju prefekta Slytherinu. - Jest na treningu.

- A co z tobą? - szatynka uniosła brwi. - Przecież jesteś w drużynie.

- Dzisiaj mam do załatwienia coś ważniejszego - puścił jej oczko. - Jeżeli Malfoy wróci, mam kontuzję paznokcia i nie mogę grać. Kryj mnie.

- Malfoy chyba nie jest taki głupi, żeby w to wierzyć...

- Nie doceniasz go - Blaise włożył do ust kociołkowego pieguska z błogim uśmiechem. - A teraz proszę mówić tatusiowi Blaisowi co się stało.

Hermiona położyła głowę na ramieniu przyjaciela i złapała w dłonie pudełeczko lodów. Zagryzła nerwowo wargę, walcząc w duchu ze swoimi emocjami.

- Chodzi o tego pajaca Malfoya, tak? - zapytał od niechcenia Blaise. - Widziałem, że patrzyłaś na niego z przerażeniem.

- Przepraszam, ale nie chcę o nim rozmawiać, Zabini. Przyjaźnicie się, a nie chcę żeby Malfoy się czegokolwiek dowiedział... To i tak dość upokarzające.

- Czy ty uważasz, że jestem plotkarzem?! - oburzył się.

- Jesteś OKROPNYM plotkarzem - mruknęła w odpowiedzi i spojrzała na niego z wyrzutem.

- Który ma swoje granice - bronił się. - Naprawdę nie rozmawiam z nim o tobie! Mogę ci przysiąść na moje bielutkie ząbki, na anielską klatę, brak włosów na...

- Wystarczy. Wierzę ci - przewróciła oczami, ale uśmiechnęła się do niego. - Tak, chodzi o Malfoya. Odbija mi, Blaise. Znowu miałam ten przeklęty sen.

- Stanowczo ci odbija - skinął głową i wziął do ust kolejnego pieguska. - Tylko ludziom bez gustu podoba się Malfoy.

- On mi się nie podoba - wycedziła przez zaciśnięte zęby. - Nie wiem, dlaczego mam te cholerne sny.

- Ja i tak wiem swoje - wzruszył ramionami. - Uważam też, że powinnaś pogadać z Weasleyem i w końcu z nim zerwać, jeżeli chcesz znać moje zdanie.

- A co Ronald ma wspólnego z tą sprawą? - zmarszczyła brwi. - Nasz związek nie ma nic związanego z Malfoyem.

- Może mieć - mruknął pod nosem Blaise. - Po prostu uważam, że jesteś dla niego za dobra. Męczysz się w tym związku, a ja nie mam serca oglądać cię takiej smutnej, bez życia.

- Masz takie dobre serduszko, Blaise - zadrwiła. - Powinieneś póki co zwolnić jednak z tą miłosną stroną w kierunku Ginny. Wiesz, że niedawno zerwała z Harrym. To dla niej trudne...

- Więc ja mam zamiar sprawić, że jej serce na nowo odżyje, tym razem dla mnie. Ja na pewno o nią zadbam i sprawię, że poczuje się dowartościowana.

- Jesteś najlepszym, co mnie spotkało na wojnie i po wojnie, Blaise - Hermiona zamknęła oczy i przytuliła się do Ślizgona. - Cieszę się, że musiałam ratować twój ślizgoński tyłek.

- Ja też cię kocham, Herm - mulat ucałował ją w czubek głowy i również ją przytulił. - Uwielbiam leżeć z tobą na kanapie i nie kontrolować tego, co jemy i w jakich ilościach. Przy tobie nawet milion kalorii na raz nie wpłynie na mój brzuch godny Adonisa.

- Urocze - usłyszeli za sobą zimny, drwiący głos. Odskoczyli od siebie, patrząc na Malfoya z zaskoczonymi minami. Blondyn zmierzył ich szarymi oczami i prychnął. - A więc to był powód nieobecności na treningu. Jeżeli to będzie się powtarzać, wylecisz z drużyny, Zabini.

- Mam kontuzję paznokcia! Patrz, nie mogę nim ruszać! - zaprzeczył Blaise, na co Malfoy skrzywił się z niedowierzaniem, obserwując dzikie wygibasy Zabiniego.

- Jesteś kretynem, Blaise - pokręcił głową Draco i usiadł na przeciwko nich na fotelu. - Zaczynamy ważne treningi, więc jeżeli chcesz nadążać za całą drużyną, musisz w nich uczestniczyć.

- Tak jest, kapitanie - Zabini wyszczerzył się i objął Hermionę, na co Draco wykrzywił się. Utkwił szare oczy w Gryfonce, na co szatynka szybko odwróciła się zarumieniona i odsunęła odrobinę od Zabiniego.

- Do ciebie też mam sprawę, Granger - powiedział powoli Malfoy, opierając się o oparcie fotela. - McGonagall pytała o jutrzejszą akcję charytatywną.

- Wszystko jest gotowe i ustalone. Możemy zacząć z samego rana - odpowiedziała, nie patrząc na niego. - Do Hogwartu może zjechać wielu ważnych gości, więc spróbuj się zachowywać i wykonywać moje polecenia. Ta akcja ma pomóc całej szkole w końcu stanąć na nogi po wojnie.

- Wiem, jak zachować się w towarzystwie ważnych osobistości - syknął w odpowiedzi. - Jeszcze zobaczysz, że to ty będziesz osobą, która spanikuje.

- Twoje niedoczekanie - prychnęła i spojrzała na niego wyzywająco. Oczy Malfoya błyszczały kpiąco. Między nimi powietrze zaiskrzyło.

- Robaczki, wyluzujcie odrobinę - Blaise spróbował załagodzić sytuację. - Będzie fajnie i oboje sobie poradzicie. Ja też będę miał niespodziankę!

- Nie chcę chyba wiedzieć jaką - mruknął Malfoy. - Zajmij się lepiej treningiem w końcu. Mecz z Gryfonami zbliża się wielkimi krokami, a ja nie mam zamiaru przegrać z nowicjuszami.

Ślizgoni zaczęli rozmowę ze sobą na temat zbliżającego się meczu. Hermiona słuchała jednym uchem. Nie potrafiła się skupić na czymkolwiek. Miała wrażenie, że Malfoy przez cały ten czas nie odrywał od niej wzroku. Co rusz ich spojrzenia krzyżowały się, a jej ramiona zaczęły pokrywać dreszcze. Szare oczy Malfoya błyszczały, przewiercając ją na wylot. W końcu nie wytrzymała i zerwała się z kanapy speszona. Odwróciła się w kierunku Blaise'a z krzywym uśmiechem.

- Pójdę już do siebie. Nie chcę wam przeszkadzać. Dziękuję za pomoc, Blaise. No wiesz, za wszystko. Dobranoc - cmoknęła go w policzek i ruszyła w stronę swojego pokoju, ignorując blondyna.

- Słodkich snów, Granger! - usłyszała za sobą rozbawiony głos Malfoya. Czuła jego spojrzenie na plecach, którym odprowadził ją aż po samo wyjście. Jej policzki zarumieniły się, ale nie odpowiedziała, tylko zatrzasnęła za sobą drzwi.

- Może jednak będzie coś z tego więcej niż przyjaźń - Blaise uśmiechnął się kpiąco w stronę przyjaciela i poruszył brwiami. - Jest niezła, co? Nawet twoje wybredne oczko nie może się od niej oderwać.

- Jeżeli ją tkniesz, Zabini, to... - Draco rzucił się w stronę przyjaciela.

- To co? - Blaise odepchnął go i roześmiał się. - Przecież mówiłeś, że ona cię nie interesuje. Wielki Draco Malfoy przecież nie zwraca uwagi na takie szare mugolki.

- A ja myślałem, że masz swoje zasady, Zabini. Granger ma chłopaka, a ty przecież nie tykasz zajętych dziewczyn - burknął blondyn.

- Od kiedy jesteś taki honorowy, Draco? Przecież Ślizgoni nie mają zasad. Poza tym, to tylko kwestia czasu. Gdy już go nie będzie miała, to będzie wolna, prawda? Przecież nie można pozwolić, by taką dziewczynę zabrał ktoś inny. Szkoda by było.

Draco skrzywił się, na co Blaise uśmiechnął się pod nosem. Rozciągnął się i wstał z kanapy, powstrzymując się przed wybuchnięciem śmiechem na widok miny przyjaciela.

- My też powinniśmy już iść spać, Draco. Jutro ważny dzień dla Hogwartu i Hermiony. Spróbuj jej tym razem nie zdenerwować, dobrze? Jest tym wszystkim już dość przejęta.

Po wyjściu Zabiniego, Draco Malfoy westchnął i zakrył twarz dłońmi, po czym również wstał i zniknął za drzwiami swojego dormitorium.

*

Hermiona od samego rana biegała po Wielkiej Sali jak oparzona. Na jej głowie była cała akcja charytatywna mająca na celu pomoc odbudowy zamku po wojnie. Część uczniów była zaangażowana w przedsięwzięcie, wymyślając atrakcje dla zbiórek pieniężnych. Do Hogwartu zlatywało wiele ważnych osobistości z Ministerstwa Magii oraz zza granicy. Szatynka ze zdenerwowaniem dyrygowała całym harmiderem wokół siebie. Jej ciśnienie jednak skakało niebezpiecznie, gdy spoglądała na wyluzowanego Malfoya, który z uśmiechem pogrążał się w rozmowach z gośćmi. Gryfonka zacisnęła pięści i podeszła do niego z groźną miną.

- Przepraszam, że przeszkadzam, ale muszę porozmawiać z kolegą - uśmiechnęła się przepraszająco do dostojnego czarodzieja i pociągnęła Ślizgona za sobą.

- O co chodzi, Granger?

- Możesz mi powiedzieć co ty wyprawiasz, Malfoy?! - wybuchła i rozejrzała się czy nikogo nie ma w pobliżu.

- Zabawiam gości - Draco wzruszył ramionami. - Przecież sama mi to napisałaś w tych śmiesznych poleceniach.

Hermiony twarz zaczerwieniła się z wściekłości.

- Owszem. Pominąłeś jednak z trzydzieści innych podpunktów swoich obowiązków. Nie będę robić wszystkiego za ciebie, Malfoy!

- Nie unoś się tak, dziewczyno. Jesteś pewna, że nie jesteś jakimś potomkiem McGonagall? Za czterdzieści lat będziecie wyglądały jak siostry bliźniaczki.

- Mam cię dość - Hermiona wyrzuciła ręce w powietrze i westchnęła z rezygnacją. - Jeżeli potrafisz cokolwiek wziąć na poważnie, to proszę byś skontrolował, czy wszystkie zbiórki są wpisane na listę. Sprawdź też ich bezpieczeństwo oraz legalność. Jakiś pierwszoklasista próbował sprzedawać fałszywe jaja smoków. Jeżeli to się powtórzy, pozbądź się tego. Dla przykładu możesz skorzystać z jakiejś zbiórki.

Hermiona odeszła od blondyna zamaszystym krokiem, nie czekając na jego odpowiedź. Przeszła kontrolnie przez długość Wielkiej Sali, uśmiechając się przyjaźnie do mijających ją czarodziejów. W zamku nigdy nie było tak głośno i tłoczno. Niektórzy uczniowie handlowali magicznymi przedmiotami, inni robili sztuczki na miotłach, a jeszcze inni odgrywali przedstawienia na scenie. Hermiony wzrok przykuł jednak długi sznur mężczyzn stojących do pojedynczej budki w rogu sali. Zaintrygowana podeszła do stoiska i zamrugała kilkukrotnie.

- Ginny? - zapytała niepewnie.

Ginny Weasley zeskoczyła że stołka i zdjęła z oczu opaskę. Na widok Hermiony uśmiechnęła się szeroko.

- W końcu jesteś, Hermiono! Nie mogłam się doczekać, aż pokażę ci, co wymyśliłam na zbiórkę! - powiedziała dumnie.

- Czy to...

- Budka z całusami - dokończyła za nią rudowłosa.

- I ty...

- Całuję się z ludźmi za pieniądze, tak. Przyjemne z pożytecznym, prawda?

Hermiona spojrzała wątpliwie na chłopców i kilka dziewcząt stojących w kolejce. Zerknęła ponownie na Ginny, która wzruszyła ramionami obojętnie.

- Mam opaskę na oczach, więc nie czuję obrzydzenia - zaśmiała się. - Poza tym, zbieram na tym całkiem sporo kasy. Jeżeli dobrze pójdzie, będę tą, która uzbierała najwięcej!

- Jesteś wpisana na liście? - zapytała niepewnie Hermiona.

- Oczywiście. Malfoy zatwierdził i... nie wierzę! O nie, tego mu nie wybaczę!

Hermiona podążyła za zdenerwowanym wzrokiem przyjaciółki i wytrzeszczyła oczy. Kilka metrów od nich, rozstawiał swoje stanowisko Blaise. Mulat miał budkę niemal identyczną co Ginny, jednak wściekle różową, obitą błyszczącym puchem. Na dodatek wokół całej budki opadały kaskady brokatu i cekinów.

- Drogie panie, zapraszam na diabelskie całusy u Blaise'a Zabiniego! Będą tak piekielnie gorące, że zabiorą was do samej otchłani, a w duszy poczujecie słodki smak grzechu!

Do Ślizgona natychmiastowo ustawiła się kolejka, na co wściekła Ginny tupnęła noga. Spojrzała na Hermionę, a w jej brązowych oczach paliły się niebezpieczne ogniki.

- Nie pozwolę mu, by zgapił moje pomysły! Hermiono, musisz mnie zastąpić! Pokażę temu kolesiowi, że ze mną się nie zadziera...

- Co?! Nie, Ginny, ja nie...

Ginny jednak nie słuchała. Nałożyła Hermionie na oczy opaskę i usadziła bezceremonialnie na krześle.

- Nie będzie źle. Robisz to dla większego dobra, pamiętaj o tym. Wracam za pięć minut, jak już zabiję tego tłumoka. Wytrzymaj, błagam.

Hermiona chciała zdjąć opaskę i uciec, ale pierwsza osoba z kolejki podeszła do budki i wrzuciła pieniążek. Gryfonka spięła się i wciągnęła powietrze, gdy jego wargi szybko musnęły jej. Pomyślała,że nie było tak strasznie, jednak kolejny chłopak z kolei odrobinę się ślinił. Szatynka otarła się szybko i chciała wstać, ale słoiczek na pieniądze zabrzęczał głośno. Hermiona westchnęła oczekująco, mając nadzieję, że Ginny biegnie ją zmienić. Nim kolejny czarodziej się do niej zbliżył, poczuła przyjemny zapach, który zachęcił jej zmysły. Chłopak złączył ich wargi z większą pewnością i zaangażowaniem niż poprzednicy. Gryfonkę przeszył dreszcz, gdy jego miękkie usta przyjemnie przygryzły jej dolną wargę, a następnie namiętnie ponowiły pocałunek. Hermiona odwzajemniła gest równie chętnie, czując przypływ podekscytowania. Miała wrażenie, że całe jej ciało przestało słuchać i myśleć racjonalnie. Nigdy nie całował jej nikt w taki przyjemny sposób. Przymknęła powieki, rozkoszując się chwilą.

- Hermiona?! Co ty wyprawiasz?!

W tym momencie jej głowa powróciła do stanu trzeźwości. Oderwała się od chłopaka i ściągnęła opaskę z twarzy. Jej oczom ukazał się Draco Malfoy. Ślizgon wyglądał na równie wytrąconego z równowagi co ona, jednak uśmiechnął się z zadowoleniem. Oboje dyszeli jak po długodystansowym biegu. Po chwili jednak uświadomiła sobie, że obok nich jest ktoś jeszcze. Przeniosła przerażone spojrzenie na Rona Weasleya, który patrzył na swoją dziewczynę z niedowierzaniem i bólem w oczach.

- Ja... - jęknęła zmieszana. - Ja tylko... Ginny...

Nie powiedziała nic więcej. Zasłoniła usta dłonią i rzucając Malfoyowi przelotne, przerażone spojrzenie, zerwała się z krzesła i pobiegła w stronę wyjścia.

- Granger! - Draco odwrócił się za nią, ale Ron złapał go za ramię i odepchnął.

- Daj jej spokój, rozumiesz?! Nie chcę widzieć cię w pobliżu Hermiony, fretko. Jeżeli będzie przez ciebie płakała, to...

- To co zrobisz, Weasley? - Draco nie wyglądał na przerażonego. Stanął na przeciwko rudzielca z bojową miną. Między nimi atmosfera zrobiła się gęsta.

- Draco, daj spokój. Nie rób nic głupiego. Nie warto - Blaise stanął obok przyjaciela. Po drugiej stronie stanęła także Ginny i skinęła na brata ze strachem.

Ron zmierzył Ślizgonów z pogardą, prychnął i odwrócił się na pięcie, biegnąc za dziewczyną. Draco odprowadził go z wściekłą miną i zacisnął pięść. Nie zamierzał odpuścić Weasleyowi.

***

- Tutaj jesteś, Hermiono. Ron wszędzie cię szuka - obok Hermiony usiadła Ginny. Uśmiechnęła się do przyjaciółki delikatnie. - Jak się czujesz?

- A jak mogę się czuć? - westchnęła Hermiona. - Nie masz pojęcia, jakie to podłe uczucie. Z jednej strony być wściekłym na siebie, a z drugiej...

- Podekscytowanym? - zasugerowała Ginny z szerokim uśmiechem. Hermiona skinęła głową i schowała twarz w dłoniach.

- Jeżeli ma cię to pocieszyć, dzięki tobie wygrałam z Zabinim w zbiórce pieniędzy - rudowłosa zarzuciła włosami, a Hermiona zmarszczyła brwi.

- Dzięki mnie? Ja tylko pocałowałam może z cztery osoby.

- Malfoy za pocałunek z tobą wpłacił trzysta galeonów. Rozumiesz, Hermiono? Trzysta galeonów!

- Co? Ale...

- Wyglądało na to, że wam obojgu się podobało. Nie mogliście się od siebie oderwać. Nawet mi zrobiło się gorąco! Jak było? Opowiadaj!

Szatynka przewróciła oczami, ale uśmiechnęła się, a jej policzki zarumieniły.

- Było cudownie. Nigdy nie czułam czegoś takiego i...

- Hermiono!

Gryfonki odwróciły się. W ich stronę pędził Ron. Stanął przed nimi zdyszany, nie odrywając wzroku od Hermiony.

- Wszędzie cię szukam. Musimy pogadać - wydyszał i spojrzał na siostrę. - A ty, Ginny, spadaj.

- Chyba sobie za dużo pozwalasz, braciszku! - syknęła i wymierzyła w niego palcem. Hermiona złapała za jej dłoń i ścisnęła delikatnie. Młodsza z Gryfonek westchnęła i ze spojrzeniem godnym bazyliszka utkwionym w bracie, ruszyła w stronę zamku.

- Nie wiem, czy mamy o czym rozmawiać, Ron... - wymamrotała w końcu Hermiona cicho, nie patrząc na chłopaka.

- Całowałaś się z innymi facetami! Pocałunek z Malfoyem wyglądał... Wyglądało, jakby ci się podobało! - krzyknął. - To nie jest w porządku!

- Wiem. Przepraszam - jęknęła i w końcu na niego spojrzała. - Nie wiem, co więcej mam ci powiedzieć. Myślę, że powinniśmy się rozstać.

- Słucham? - Ron parsknął nerwowo. - Chcesz po tym wszystkim się rozstać?

- Nie chodzi o to, co się dzisiaj wydarzyło - szatynka szybko podążyła z odpowiedzią. - Od jakiegoś czasu to, co jest między nami nie daje mi spokoju. Uważam, że lepiej nam było jako przyjaciele. W tej chwili nie widzę dla nas wspólnej przyszłości, Ron...

- Zdradziłaś mnie?

- Co? Nie! Po prostu uważam, że nie pasujemy do siebie... Mamy inne priorytety, charaktery. Nie można zmusić się do miłości. Próbowałam sprawić, żebyśmy byli szczęśliwi, ale...

- Rok. Byliśmy razem rok, a ty w tym czasie nie potrafiłaś mnie pokochać? Zawsze byłem daleko w twoim sercu, prawda?

- Ron... Przepraszam, ale...

- Nie. Nie mów nic więcej. Zmarnowałaś rok mojego życia. Rok, gdzie chciałem oddać dla ciebie wszystko co we mnie najlepsze, ale ty nawet przez chwilę tego nie doceniłaś.

- Ron...

- Nie chcę cię znać, Hermiona - odpowiedział zimno rudzielec i odwrócił się w stronę zamku.

- Ty też nie liczyłeś się nigdy z moimi uczuciami! - krzyknęła za nim, ale reakcji nie było. Usiadła na murku ze złością, chowając twarz w dłoniach.

- Problemy w związku, co? - usłyszała nad sobą drwiący głos. Uniosła głowę niechętnie.

- Nie twoja sprawa, Malfoy - mruknęła na widok blondyna. - Jak wyszła zbiórka?

- Więcej, niż McGonagall oczekiwała - odpowiedział zdawkowo i przyjrzał się jej uważnie. - Weasley musiał się wściec, gdy zobaczył, że my...

- Tak - ucięła ostro. - To prawda, że wpłaciłeś trzysta galeonów?

- To tylko drobna suma - wzruszył ramionami obojętnie. - W pewien sposób ja również przyczyniłem się do tych zniszczeń, więc chciałem dodać swoją cegiełkę i tyle.

Hermiona przyglądała się twarzy chłopaka krótką chwilę, po czym westchnęła. Odwróciła się, ale jej policzki mimo wszystko zarumieniły się, gdy przez jej głowę przemknęło wspomnienie pocałunku sprzed kilku godzin.

- Właściwie, to dlaczego tutaj jesteś? - zapytała cicho.

- Szukałem cię, bo... bo... Zabini się martwił - wymamrotał szybko i odchrząknął. - Robi się chłodno, nie powinnaś tutaj siedzieć. Kazał zaprowadzić cię do dormitorium.

- Zabini? - Hermiona uniosła brew.

- Tak. Kazał wszystko przygotować. Powiedział, że wpadnie do ciebie jutro.

- I ty tak po prostu go posłuchałeś? - zapytała z niedowierzaniem. - To do ciebie niepodobne, Malfoy.

- Niewiele o mnie wiesz, Granger - odpowiedział jej tajemniczo i uśmiechnął się. - Pospiesz się i chodź do tego dormitorium.

Wrócili razem do pokoju wspólnego prefektów naczelnych i usiedli na welurowych fotelach. Hermiona wytrzeszczyła oczy, gdy Malfoy położył na stoliku jej ulubioną herbatę i ciasteczkowe lody. Zawsze jadła taki zestaw, gdy życie kruszyło się pod jej stopami. Blondyn rzucił też w jej kierunku ciepłym kocem.

- Blaise to wszystko przygotował, prawda? - zapytała cicho. - Zawsze wie, czego mi potrzeba. To prawdziwy przyjaciel.

Draco zmieszał się, po czym skinął głową. Hermiona upiła łyka gorącego napoju i przymknęła powieki. Przez chwilę między nimi panowała cisza.

- Dlaczego dałaś szansę Zabiniemu? - zapytał nagle Malfoy. Hermiona spojrzała na niego z rozbawieniem.

- Bo to Blaise. Znasz go i dobrze wiesz, że jak się czegoś uczepi to trudno się go pozbyć. Powiedzmy, że urzekło mnie to w nim.

- I nie przeszkadza ci to, co robił? Śmierciożercy, gnębienie przez lata...

- Nie. Blaise żałuje tego, co się wydarzyło i ja w to wierzę. To dobry człowiek, mimo że Ślizgon z krwi i kości - zadrwiła. - Poza tym, zdążyłam się przekonać, jak działają stare rody czarodziejów czystej krwi. Poznałam jednak jego matkę i wydaje mi się, że zaakceptowała naszą przyjaźń. Część czarodziejów jednak nie zmieniła zdania do mugolaków.

Draco skinął głową, a po chwili roześmiał się. Hermiona zmarszczyła brwi. Ślizgon posłał jej rozbawione spojrzenie.

- Jeżeli chcesz, mogę ci powiedzieć kilka ciekawostek o twoim przyjacielu Zabinim. Nie zawsze był taki uroczy jak teraz.

- Jasne! - ona również się uśmiechnęła

Rozmawiali do późnej nocy. Hermiona uśmiechała się głupio przez większość czasu, słuchając historii Malfoya i zwijając się ze śmiechu. W pewnym momencie ona również postanowiła opowiedzieć chłopakowi o swoim życiu. Rozmawiało się im swobodniej niż kiedykolwiek wcześniej.

- Już tak późno? - ziewnęła i spojrzała na zegarek zaskoczona. - Powinniśmy pójść się położyć. To był długi dzień.

- Jasne - Draco wyglądał na zawiedzionego. Rozmawiało mu się z dziewczyną naprawdę dobrze. - Do jutra, Granger.

- Dobranoc, Malfoy - odpowiedziała i posłała w jego stronę delikatny uśmiech. Następnie zniknęła za drzwiami dormitorium.

***

Blaise biegał za Hermioną w tą i z powrotem. Szatynka powoli zaczynała trafić cierpliwość do mulata.

- Naprawdę o tej godzinie tylko rozmawialiście? To tak można?

- Wyobraź sobie, że tak, Blaise - mruknęła zirytowana. - Poza tym, robił to dla ciebie, nie dla mnie.

- A co ja mam z tym wspólnego? - Ślizgon spojrzał na nią jak na wariatkę. - Przepraszam, że nie przyszedłem do ciebie wczoraj, ale Ginny zgodziła się na spotkanie. Jestem okropnym przyjacielem...

- Nie, w porządku. Cieszę się, że się spotkaliście - uśmiechnęła się, po czym zacisnęła wargi w wąska linię. - Czyli to nie ty wysłałeś do mnie Malfoya?

- Nie.

- I... Nie mówiłeś mu nic o lodach, herbacie?

- Nie - Blaise zrobił kwaśną minę. - O co chodzi? Nie mów, że Malfoy...

Hermiona skinęła głową. Blaise niemal podskoczył z radości. Szatynce zrobiło się nagle duszno. Spojrzała na przyjaciela, z niedowierzaniem. Czuła, że coś tutaj nie gra.

***

Kolejne dni wydawały się dla Hermiony o wiele łatwiejsze. Ciężar związku z Ronaldem zniknął z jej serca, a ona sama wydawała się być szczęśliwsza. Jej kontakty z Malfoyem również się ociepliły. Wciąż nie szczędzili sobie przekomarzania i złośliwości, ale spędzając w swoim towarzystwie więcej czasu, pozwalali sobie na normalne rozmowy.

- Ty i Draco spędzacie że sobą ostatnio jakoś więcej czasu - zakpił Blaise, na co Hermiona zaczerwieniła się.

- Jesteśmy prefektami. Mamy wspólne obowiązki, które Malfoy w końcu zaczął szanować. Wieczorami patrolujemy korytarze. Mimo wszystko wciąż jest irytujący i arogancki. Wczoraj miałam ochotę zrzucić go z wieży - mruknęła w odpowiedzi.

- Jesteście razem w parze na eliksirach - spróbował ponownie mulat. - Widziałem, że całkiem nieźle się bawicie.

- Slughorn nas przydzielił, sam słyszałeś. Poza tym, ostatnio prawie przez niego zepsuliśmy cały eliksir. Malfoy jest czasami tak głupkowaty, że do czterech nie potrafi liczyć. Nie śmiałbyś się z jego głupoty?

- Oczywiście. Śmieję się z niego od lat - prychnął. - Mimo wszystko, chyba lepiej się dogadujecie, co?

- Tolerujemy się. Jedno się na pewno nie zmieniło. Jest jak zwykle irytujący - Hermiona wzruszyła ramionami, na co Blaise skrzywił się i pokręcił głową.

Na kolana Hermiony zleciała szara sowa. Szatynka z zaskoczeniem wzięła od niej list i przeczytała jego zawartość. Z każdym zdaniem jej twarz robiła się coraz bledsza, a oczy szkliły.

- Co się stało? - zapytał Zabini.

- To list od pani Weasley. Nie mam pojęcia, co Ron jej naopowiadał, ale... Blaise, cała rodzina Weasleyów obwiniła mnie o wszystko i teraz nie chcą mnie znać.

- Nie przejmuj się, Hermiona, to nic...

- Muszę się dzisiaj napić. Mam już tego dość...

***

Ginny i Blaise patrzyli z przerażeniem jak Hermiona przechyla kolejną szklankę alkoholu i kładzie głowę na stół, cicho pochlipując. Siedzieli z nią już dwie godziny próbując podnieść na duchu. Do dziewczyny jednak nic nie docierało.

- Jestem okropną osobą. Nie dziwię się, że twoja rodzina mnie nienawidzi, Ginny... - wybełkotała niewyraźnie. - Skrzywdziłam Rona. Mogłam już dawno powiedzieć, że nic do niego nie czuję. Przecież ja od kilku miesięcy męczyłam i jego i siebie! Jednak on też nie potraktował mnie za dobrze... Nienawidzę go!

- Herm, skończ już pić. Wracajmy do zamku - jęknęła Ginny w odpowiedzi. - To prawda, że mój brat to idiota. Moja rodzina, gdy dowie się prawdy to ci wybaczy...

- Nie chcę już niczyjego przebaczenia! - krzyknęła. - Skoro nie chcą mieć ze mną nic wspólnego, nie będę się narzucać!

Blaise i Ginny ponownie na siebie spojrzeli z przerażeniem. W pewnym momencie do ich stolika podszedł Draco Malfoy. Blondyn spojrzał na leżąca na stole szatynkę i zmarszczył brwi.

- Co jej się stało? Kto ją doprowadził do tego stanu?

- Upiła się, nie widzisz? - warknęła Ginny. - Nie wiem czy to dobry pomysł, byś tutaj był, Malfoy. Lepiej wyjdź...

- Malfoy? - Hermiona uniosła głowę do góry. - Jesteś tutaj, kretynie! Ty też mnie nienawidzisz, prawda?! To dlaczego całowałeś mnie tak namiętnie?!

- Powinnaś wrócić do łóżka, Granger. Jutro będziesz żałować tego wszystkiego - mruknął. On również trzymał w ręku butelkę alkoholu.

- Hermiona? Dlaczego tutaj jesteście? Co się z nią stało? - obok nich niespodziewanie stanął Ron. - Dlaczego tyle wypiła?

- Jeszcze się pytasz? - Ginny była czerwona że złości. - To twoja wina!

- Hermiono, przepraszam cię! - Ronald czknął i zatoczył się. - Zrobiłem błąd, kochanie. Nie powinienem tego mówić. Postaram się, byś była szczęśliwa, żebyś mnie pokochała! Ja wciąż cię kocham, daj mi szansę...

- Kompletnie niczego nie rozumiesz, Ron... Ja już nie chcę, nie chcę... Zostaw mnie w spokoju...

- Odprowadzę ją do zamku - powiedział oschle rudowłosy. Hermiona jednak odepchnęła jego rękę ze złością.

- Ona nigdzie z tobą nie pójdzie, Weasley - powiedział zimno Draco. - Wyjdź stąd. Nie widzisz, że to przez ciebie jest w takim stanie?

- To moja dziewczyna!

- Z tego co mi wiadomo, to już nie. Idziemy, Granger. Wracamy do zamku - powiedział oschle blondyn i wyciągnął do niej dłoń. Hermiona patrzyła na niego tylko kilka sekund, po czym złączyła ich palce i podeszła do niego chwiejnym krokiem. Ron złapał za jej drugą dłoń, ciągnąć w swoją stronę.

- Puść ją - syknął Draco, a Hermiona wyszarpnęła się z uścisku rudzielca. - Nie wchodź mi w drogę, jasne?

- Zaprowadzisz mnie do dormitorium? - zapytała słabo Hermiona i spojrzała na Malfoya dużymi, brązowymi oczami. Draco skinął głową i nie zwracając uwagi na resztę, objął ją w pasie i wyciągnął z Trzech Mioteł.

Przemierzali korytarze zamku, zataczając się i śmiejąc. Na zmianę popijali z butelki Ślizgona, zapominając o ciszy nocnej.

- To było całkiem niezłe, Malfoy. Mina Rona była bezcenna - Hermiona wpadła w atak śmiechu. - Ty wyglądałeś też dosyć fajnie.

- Dosyć? - Draco uniósł figlarne brew. - Ja zawsze wyglądam fajnie, Granger.

- Chciałbyś - uśmiechnęła się do niego drwiąco. - Myślisz, że twój urok na mnie działa, Malfoy? Masz bardzo wysoką wyobraźnię i wybujałe, ogromne ego.

- A nie działam na ciebie? - Draco przyciągnął ją do siebie. Hermiona cały czas się uśmiechała.

- Nie. Jesteś aroganckim, nadętym dupkiem! Gardzisz wszystkimi ludźmi, myśląc, że jesteś najlepszy! Nienawidzę tego! - dźgnęła go palcem w pierś. - Nie obchodzi mnie to, że jesteś przystojny! Twoje piękne, szare oczy wcale na mnie nie działają! Twój pocałunek też nie robi na mnie wrażenia, mimo że był najlepszy w moim życiu!

Hermiona bez ostrzeżenia chwyciła palcami za koszulę blondyna, stanęła na palcach i pocałowała go zachłannie. Malfoy chwycił za jej łopatki, przyciągając do siebie. Oboje wpadli na ścianę, ale odrywali się od siebie tylko, by zaczerpnąć powietrza. Hermiona drżała pod jego dotykiem, gdy zaczął błądzić rękoma po jej plecach, talii, pośladkach.

- Widzisz? W ogóle na mnie nie działasz! - wydyszała.

- W takim razie może przestanę? - zapytał figlarnie.

- Miałeś mnie odprowadzić do dormitorium - szepnęła mu do ucha, po czym przygryzła jego płatek. - Chyba się nie wycofasz, Malfoy?

Draco nie musiał odpowiadać. Chwycił ją pod pośladkami, unosząc do góry i powrócił do całowania. W dormitorium dziewczyny byli po kilku minutach. Wpadli na łóżko, a jej palce natychmiastowo powędrowały do guziczków jego koszuli. Malfoy nie potrzebował większej zachęty. Już po chwili jego dłoń musnęła jej nagi brzuch oraz piersi. Dziewczyna jęknęła, a ostatnim co pamiętała była jego gorące usta na jej równie rozgrzanej skórze...

***

Hermiona rozciągnęła się z zadowoleniem i ziewnęła. Czuła się zmęczona, ale uśmiech nie schodził jej z twarzy. Dopiero, gdy dotarło do niej, kto obok niej leży, zatkała usta dłonią. Przez jej głowę pędziły wspomnienia z poprzedniego wieczoru. Spotkanie z Ronem, upijanie z Malfoyem, pocałunek i to, że to ona zaciągnęła go do łóżka.

- Malfoy, WSTAWAJ! - Hermiona zarzuciła na siebie koszulkę i dźgnęła chłopaka.

Blondyn z początku też nie wiedział, co się dzieje. Rozejrzał się po pomieszczeniu, aż natrafił na półnagą Hermionę. Ponownie zrobiło mu się ciepło.

- Obudziłaś się? Jak się czujesz? Głowa cię nie boli? - mruknął i przyjrzał się jej. Hermiona pokręciła głowa z kwaśną miną. - Granger, pamiętasz wszystko, prawda?

- Pamiętam, ale... Nie panowałam nad sobą, Malfoy! - jęknęła, zaczynając się tłumaczyć.

Draco westchnął i zakrył oczy dłońmi. Mógł się tego spodziewać. Mógł to przerwać. Przez chwilę przez głowę mu przemknęła myśl, że dziewczyna nie myśli trzeźwo.

- Teraz mi powiesz, że żałujesz, tak?

Hermiona ponownie pokręciła głową. Nie patrzyła jednak na niego, tylko zacisnęła wargi.

- Nie żałuję - szepnęła. - Nie wiem jednak, co teraz będzie. Malfoy, dobrze wiem, że dla ciebie to było nic.

- To nie jest prawda, Granger - warknął. - Daj spokój, nie zachowuj się teraz jak dziecko. Za trzy miesiące kończymy szkołę.

- Właśnie. Szkolne romanse się zakończą, prawda? Zapomnisz, że ktoś taki istniał. Nie możesz nawet w realnym życiu przy swoim boku mieć kogoś takiego, więc teraz możesz korzystać z takich nocy bez zobowiązań...

- Przestań, Granger. Daj mi szansę w takim razie i się przekonasz, że to co mówisz jest kłamstwem. Skoro dałaś szansę Zabiniemu, daj ją również mi!

- Przykro mi, Malfoy, ale nie mam teraz czasu na przelotne miłostki. Ja... Muszę już iść.

- Zaczekam na ciebie, Granger. Nie pozbędziesz się mnie.

***

Draco poprawił strój do quidditcha i oparł się plecami o ścianę w rogu korytarza, zerkając na zegarek. Tak jak oczekiwał, po trzech minutach usłyszał szybkie kroki. W jego stronę zmierzała ubrana w sweterek w paski i szkolną szatę Hermiona Granger, trzymając w rękach opasłą, skórzaną książkę.

- Co tam, kujonko? Znowu ryłaś nosem po pergaminie przez całą noc? - zawołał kpiąco w jej stronę.

- Mówiłam ci kiedyś, że to nie twoja sprawa, Malfoy? - warknęła lekceważąco. Po chwili jednak uśmiechnęła się szeroko i pisnęła. - Dostałam Wybitny z Zielarstwa i OPCM! Mogę zdawać egzamin na Uzdrowiciela!

Draco odwzajemnił uśmiech i dwoma krokami skrócił ich dystans. Chwycił dziewczynę pod pośladkami i uniósł do góry, całując namiętnie.

- Moja zdolna dziewczynka. Wiedziałem, że ci się uda!

Hermiona zachichotała zachwycona i odwzajemniła jego pocałunek. Po kilku sekundach oderwała się od niego i zmarszczyła brwi.

- A co z tobą? Jak poszło?

- To chyba oczywiste? - Draco prychnął, a jego oczy zabłysły. - Dostałem się do głównej drużyny. Od września zaczynam oficjalne treningi. Jeżeli się sprawdzę, w kolejnym sezonie mam szansę na wakat kapitana.

- Masz szczęście, że na niektórych ludzi działa twój urok osobisty - Hermiona wytknęła język. - Więc jednak nie zamierzasz ze mną zrywać po ukończeniu szkoły?

- Gorzej. Zamierzam z tobą zamieszkać, Granger. Tylko ty i ja. Może wtedy się we mnie zakochasz.

- Boję się, co będzie, gdy będziemy tylko we dwoje. W końcu fantazjuję o tobie prawie od roku - uśmiechnęła się figlarnie.

- Za to ja nie mogę się tego wprost doczekać. I wiesz co? Myślę, że budki z całusami, to najlepszy wynalazek ludzkości, a także pomysł Zabinich. Gdyby nie to wszystko, to nie wiem, co bym teraz ze sobą zrobił...

Hermiona po raz kolejny zachichotała i przymknęła powieki. Z kolejnym pocałunkiem przypomniało jej się to, jak ją wtedy pocałował. Namiętnie, z pasją, z uczuciem. Mimo, że minęło już kilka miesięcy od tego czasu, nic się nie zmieniło. Ona też uważała, że zawdzięcza tamtemu wydarzeniu wszystko. A szczególnie różowej, puchatej budce z całusami, obsypanej brokatem, która wywołała największe zamieszanie...

___________________________

Dobry wieczór! ♥

Miniaturka krótka, pełna miłości i słodkości co nie jest podobne do mnie :D 

Stwierdziłam, że coś na odmóżdżenie też się przyda. 

Dałam radę, czy ujdzie w tłumie? ;>

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro