14/12/18

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Oh Sehun

- Zwolnił mnie. - Oświadczyłem głośno, wchodząc do salonu. Wciąż nie było nikogo prócz Chanyeol'a i Minseok'a, którzy zastygli w bezruchu, wbijając we mnie swoje spojrzenia.
W dłoniach trzymałem dość dużą torbę, do której zamierzałem schować wszystkie swoje rzeczy osobiste, jakie znajdowały się w moim byłym miejscu pracy.
- Jak to cię zwolnił? - Zapytał Minseok pełnym niezrozumienia tonem. - Nie mógł cię zwolnić.
- Cóż, jak widać mógł. - Odparłem wchodząc w głąb pomieszczenia.
- Czekaj, Sehun. Porozmawiamy z nim, na pewno da się to jakoś załatwić. - Wtrącił Chanyeol, a ja w odpowiedzi pokręciłem głową. Wiedziałem, że Jonghwan był stanowczy w swojej decyzji. Rozpatrywał ją już od dłuższego czasu. Nawet jeśli jakimś cudem zgodziłby się mnie zatrzymać to byłem pewny, że nie na długo. Do pierwszego błędu. Wystarczyłaby chwila zwątpienia, aby ponownie postawił przy mnie krzyżyk. Nie chciałem tego. Nie chciałem każdego dnia zastanawiać się czy to moja ostatnia obecność tutaj, czy jutro znów będę mógł tu przyjść.
- Sehun. - Sapnął cicho Kim. Spojrzałem ja jego twarz, a widząc niebezpiecznie lśniące oczy i zagryzioną wargę wymusiłem śmiech, po czym objąłem jego mniejsze ciało.
- Daj spokój, Hyung. To nie koniec świata. - Zapewniłem próbując go odrobinę pocieszyć. Zaraz przyciągnąłem do uścisku również Chanyeol'a, który zdawał się nie dowierzać temu co się działo.
Sam chyba nie zdawałem sobie sprawy z tego jak bardzo zmieni się teraz moje życie. Musiałem zostawić to co było moją codziennością od kilku lat. Dodatkowo rozdzielić się z Minseok'iem i Chanyeol'em. Wiedziałem, że będę za nimi okropnie tęsknić. Nie wyobrażałem sobie życia bez ich towarzystwa. Przywykłem do nich. Byli moimi najlepszymi przyjaciółmi. Sądziłem, że to co udało nam się stworzyć pozostanie na zawsze. Myślałem, że już zawsze będę pił herbaty Kim'a czy dokuczał Park'owi, że każdego grudnia wspólnie będziemy wyczekiwać audycji, narzekać na zimno i fryzury zniszczone przez czapki. Nie chciałem, żeby to wszystko się kończyło.
Wreszcie odsunąłem się od przyjaciół, czując, jak smutek kuje moje serce. Tak bardzo nie chciałem odchodzić.
- W poniedziałek ktoś nowy pojawi się na moje miejsce. - Oświadczyłem dziesięć minut później, kiedy wszyscy w grobowych nastrojach zaczęliśmy zbierać moje rzeczy.
- Nie chcę nikogo nowego. - Odparł Minseok odrobinę zachrypniętym głosem. Martwiło mnie to, że wyglądał, jakby w każdej chwili mógł się rozpłakać.
Chanyeol był inny. Milczał, zdawał się nad czymś myśleć, ale nie pozwalał, aby emocje przejęły nad nim kontrolę.
- Będziesz codziennie przychodził, prawda? Nie zostawisz nas? - Zapytał w końcu, na co wzruszyłem ramionami. Oczywiście, że chciałem widzieć ich każdego dnia, ale nie sądziłem, abym miał mieć taką możliwość.
- Spróbuję, ale muszę szukać pracy.
- Postaraj się poszukać czegoś w okolicy, żebyśmy wciąż mogli się widywać. - Poprosił, na co przystanąłem.
Wyszedłem z salonu po dwudziestu minutach, kiedy Kim zalał się łzami, a Chanyeol próbował nas obu pocieszyć. Było to tak nieporadne, że niemal roztopiło moje serce. Park zawsze na zewnątrz zdawał się dość oschły, ale wystarczył kilka dni, aby zauważyć jak ciepłą jest osobą. Po prostu nie okazywał tego każdemu. Wyjątkami była jego rodzina, my i Baek. Szanowałem to. Był po prostu sobą.
Droga do domu okropnie mi się dłużyła. Nie mieszkałem daleko od salonu, wręcz przeciwnie, dość blisko. Chciałem jednak znaleźć się w nim jak najszybciej co powodowało, że czas spędzony na zewnątrz zdawał się nieskończenie długi.
Zastanawiałem się nad pieniędzmi, ale wiedziałem, że póki co nie musiałem się nimi szczególnie martwić. Salon, w którym pracowałem był dobry, miał świetne opinie, a Jonghwan to doceniał dodając nam do stałej pensji procent od klienta. Tyle ile zarabiałem bez problemu starczało mi na wszystkie podstawowe wydatki oraz sprzyjało oszczędzaniu. Wiedziałem, że z szukaniem nowej roboty mogę poczekać do nowego roku. Zdawało mi się, że to idealny czas, aby uporządkować wszystkie prywatne sprawy, nieco odpocząć od codziennego życia i zyskać siły na dalszą walkę.
W mieszkaniu było dziwnie. O podobnej godzinie wracałem tylko w soboty, ale przeważnie witał mnie wtedy Baekhyun. Teraz byłem całkiem sam. Nie przywykłem do tego, zdawało mi się to nienaturalne, nieodpowiednie. Zmierzyłem całe mieszkanie wzrokiem. Było małe i przytulne, ale teraz zdawało się chłodne, nieprzyjazne.
Westchnąłem i przejrzałem rzeczy, które zabrałem z salonu. Niektóre wyrzuciłem, a inne zostawiłem do kolejnej pracy. Schowałem je pod biurko w swoim pokoju, aby w spokoju wyczekiwały odpowiedniego dnia.
Później rzuciłem się na łóżko z szeroko rozpostartymi ramionami. Zamknąłem oczy i ponownie odetchnąłem.
Teoretycznie mogłem zostać w salonie jeszcze kilka dni. Jonghwan zasugerował, abym to zrobił, ale nie potrafiłem sobie tego wyobrazić. Teraz wciąż byłem pod wpływem emocji, ale wiedziałem, że po tygodniu rozstanie bolałoby jeszcze bardziej.
Czułem, jakbym tracił coś naprawdę ważnego, niemal jak cześć siebie. Miałem nadzieję, że moja przyjaźń z resztą mężczyzn nie osłabnie. Nie chciałem ponownie zostać sam. Kochałem ich towarzystwo.
Trochę żałowałem tego, że nie potrafiłem powstrzymać się w odpowiedniej chwili, ale sądziłem, że w tym przypadku strata pracy była nieunikniona. Prędzej czy później stałoby się dokładnie to samo. Ja i Jonghwan byliśmy zupełnie inni. Nie potrafiliśmy do końca znaleźć wspólnego języka. On był poważny, a ja chyba nie potrafiłem taki być.
- Cholera. - Mruknąłem zastanawiając się co powinienem ze sobą zrobić. Teraz powinienem przyjmowane pierwszych klientów, śmiać się z wyimaginowanych problemów Chanyeol'a, uspokajać pracoholika żyjącego w Minseok'u. Nie być w ciemnym mieszkaniu, na łóżku, bez pomysłu na przyszłość.
W pewnej chwili dostałem wiadomość. Spojrzałem na telefon dość niechętnie, wyciągnięty z dziwnego stanu zawieszenia.
To Jongin pisał. Jego sms'y ostatnio stały się dużo rzadsze niż wcześniej. Prawdopodobnie przez to, że zwykle nie otrzymywał odpowiedzi.
Nasza relacja zrobiła się bardzo specyficzna. Nie próbowaliśmy udawać, że nic się nie stało, że jego wyznanie nic między nami nie zmieniło. Byliśmy dość nieporadni w kontaktach nie wiedząc jak powinniśmy traktować siebie nawzajem. Czy wciąż byliśmy przyjaciółmi?
Nie wiem ile tak leżałem, ale ponownie otworzyłem oczy kiedy drzwi wejściowe trzasnęły, a w środku słyszalne były kroki drobnych stóp w ciężkim, zimowym obuwiu. Słyszałem jak mój współlokator rozpina kurtkę i zdejmuje ją z siebie. To samo zrobił z butami. Chyba nie miał na sobie czapki ani szalika, bo w następnej chwili ostrożnie zapukał do drzwi pomieszczenia, w którym się znajdowałem. Nie były zamknięte. Musiał to zauważyć, ponieważ powoli je uchylił i zajrzał do środka.
Jego twarz wciąż była czerwona od zimna, a ciało zasłaniała czarna koszula, którą ubrał do biura.
- Oh, Sehun. - Rzucił cicho widząc moją nieszczęśliwą minę. Zaraz wszedł do środka i położył się na materacu, tuż obok. Jego ramie objęło mój pas, kiedy zimny policzek zderzył się ze skórą w okolicy moich żeber. Bezwiednie objąłem go ramieniem i ponownie przymknąłem powieki.
- Wszystko będzie dobrze. Poradzisz Sobie.

_____________________
No cóż.. To chyba było do przewidzenia, co nie, Elfki?
Jak wasz dzień? Ja byłam dziś w Gdyni na zakupach. Ah i zjadłam chyba z dziesięć makaroników 😂 Co poradzić? Uwielniam je! A wy?
PS: Ta piosenka niezbyt pasuje do klimatu reszty, ale bardzo ją lubię i chcialam, żebyście ją usłyszeli! ♥
Buziaki! 😘 💕

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro