20/12/18

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kim Minseok

- Powiedział jej.

- Sama się domyśliła, skarbie.

- Przecież nikt nigdy się nie domyślił. - Wychlipał Baekhyun mocniej obejmując moje ramię. Westchnąłem cicho, po czym przyciągnąłem go do porządniejszego uścisku. Wiedziałem, że był w szoku, ale nie sądziłem, że zareaguje tak emocjonalnie.

Byun zdradził mi któregoś dnia, że chce poczekać przynajmniej pięć lat, zanim ujawni się jako homoseksualista. Nie spodziewał się, że nastąpi to tak szybko. Podejrzewałem, że nigdy nie będzie tak otwarty jak ja czy Jongdae. Nie sądziłem, aby miał nadejść dzień, kiedy będzie szedł przez ulicę trzymając dłoń swojego chłopaka. Za bardzo obawiał się reakcji innych ludzi. Bał się odrzucenia, podczas, gdy kochał innych. Lubił rozmawiać z nieznajomymi czy bezinteresownie im pomagać. Nie znał ich, a oni nie znali jego. Nie chciał, aby wszyscy patrzyli na niego przez pryzmat tego, że jest gejem, że ma partnera, a nie żonę.

- Ona jest specyficzna, musiała dodać dwa do dwóch i zrozumieć, że Chanyeol nie jest tylko twoim przyjacielem. - Zapewniłem. W końcu wiedziałem jak bardzo Park'owi zależało na szczęściu starszego. Nie zrobiłby czegoś takiego. Nie naraziłby go na smutek. - Ale spójrz, Baek. - Rzuciłem podnosząc odrobinę jego głowę z mojego torsu. Na błękitnej koszulce pojawiła się plama od jego łez. - Może to dobry czas na zmiany? Może powinieneś trochę się otworzyć? Zaryzykować? - Zasugerowałem wycierając jego mokre powieki. Był moim najlepszym przyjacielem i widok jego zrozpaczonej miny łamał mi serce. Młodszy słysząc to gwałtownie pokręcił głową. - Mówiłeś, że powiedziałeś komuś o tym, że Chanyeol to twój chłopak, prawda? Jak ta osoba zareagowała?

- P-Powiedziała, ż-że to w porządku i Chan-nayeol jest przystojn-ny. - Uśmiechnąłem się słysząc to.

- Widzisz? Wszystko dobrze. - Zapewniłem ponownie przyciągając go do uścisku. Płacz nie zelżał. Na szczęście nie był już tak paniczny. - Kto to zrobił?

- S-Sojin-n.

- Sojin? To jej powiedziałeś? - Zapytałem zaskoczony. Baekhyun delikatnie przytaknął, a ja westchnąłem. - Boże, Baek. Powiedz o tym Chanyeol'owi. Zdajesz sobie sprawę z tego jak się tym przejmuje?

- Dla-aczego?

- Bo myśli, że ciebie i Sojin może coś łączyć. - Wyjaśniłem. Brunet przez kilka chwil milczał, po czym powoli zaczął się uspokajać. Przyjąłem to z ulgą. Wylał ogromnie dużo łez od wczorajszego wieczoru.

Drzwi pokoju się otworzyły, a do środka wszedł Sehun ze zmartwioną miną. W dłoni trzymał szklankę wody, którą wcisnął w dłoń przyjaciela. Byun cicho mu podziękował, kiedy ten usiadł obok nas na Baekhyun'owym łóżku.

- W porządku?

- Mhm.

- Chanyeol zaraz tu będzie.

- Chanyeol? - Zapytał zaskoczony Baekhyun. Teraz, kiedy w końcu bardziej się odsunął, mogłem zobaczyć jego zaczerwienioną twarz. Jego oczy były podpuchnięte i niebezpiecznie lśniące, jakby w każdej chwili ponowie mógł pogrążyć się w płaczu.

- Tak. - Potwierdził najmłodszy poprawiając zmierzwioną grzywkę mniejszego. - Bardzo się martwi. Mówiłem, żeby dał ci jeszcze chwilę, żebyś wszystko sobie poukładał, ale nie słuchał. - Brunet przytaknął, to była jego jedyna reakcja. Nie byłem pewny co siedzi w jego głowie. Nie przespał większości nocy, nad ranem napisał do przyjaciółki, którą prawdopodobnie była Sojin, uprzedzając, że nie da rady dziś przyjść. Zastanawiałem się dlaczego nie porozmawiał z szefem, ale widocznie młoda kobieta musiała być wysoko ustawiona w firmie.

Byłem zaskoczony, że to właśnie ją wybrał na powiernika swojego sekretu. Musieli bardzo się lubić, co zdawało mu się dziwne. Przecież nie znali się od dawna. Ewentualnie i ona miała jakąś tajemnice i byli dla siebie wsparciem. Zdawało mi się to bardzo możliwe. Baekhyun był typem osoby, której chciałeś powiedzieć o wszystkich swoich sekretach. Wiedziałeś, że cię wysłucha i nie będzie oceniał.

Kiedy usłyszeliśmy dźwięk otwierania drzwi wejściowych Baekhyun od razu wyprostował się i odłożył szklankę, po czym przy akompaniamencie naszych śmiechów próbował nieco poprawić swój wizerunek. Wciąż wyglądał jak siedem nieszczęść w za dużej koszulce Sehun'a, z rozczochranymi włosami i zarumienioną od płaczu oraz choroby twarzą. Takim właśnie zastał go Park, kiedy wszedł do pomieszczenia.

Wymieniliśmy spojrzenia z Oh'em, po czym wstaliśmy i wyszliśmy. Lepszym było pozostawienie ich samym sobie, aby rozwiązali wspólnie ten problem. Byłem pewny, że sobie poradzą, ponieważ tuż po zatrzaśnięciu drzwi słyszałem, że Byun przeprasza swojego chłopaka. Wiedziałem, że Chanyeol wybaczyłby mu niemal wszystko. Było to odrobinę przerażające, ale z drugiej strony miłe.

- Pograsz ze mną? - Zapytał Sehun głową kiwając w stronę wyłączonego telewizora. Uśmiechnąłem się na jego propozycję, ale wiedziałem, że nie mogę się zgodzić.

- Muszę kupić choinkę. Jongdae jutro wraca. - Odparłem chwytając ze stolika swój telefon. Nie pamiętałem nawet jak się tam znalazł. Po sytuacji, jaka zaszła wczoraj po prostu wyszedłem zaraz za Baekhyun'em. Wiedziałem, że nie ma pojęcia jak zareagować, ponieważ nigdy wcześniej nie był w takiej sytuacji. Pozostawił to bez większego komentarza, po czym rzucił, że musi się przewietrzyć. Decyzję o odpowiedzi całkowicie pozostawił Park'owi, ale Minha wcale jej nie potrzebowała. Nie wiem nawet kiedy znaleźliśmy się w jego mieszkaniu, w którym już bez krępacji pozwolił sobie na łzy. Był po prostu zaskoczony, może przerażony. To było dla niego całkowicie nowe. W takich chwilach cieszyłem się, że nie miałem podobnych problemów.

Wciąż miałem nieco czasu do pracy, więc po drodze zaszedłem ulicę za moim budynkiem, gdzie co roku znajdowali się sprzedawcy ze świątecznymi drzewkami. Wybrałem jedno. Niezbyt duże, ale ładne i gęste. Cieszyłem się, że nie ma przede mną wiele drogi, ponieważ nie należało do najlżejszych.

Liczyłem na to, że w tym roku ubierzemy choinkę razem, więc jedynie ustawiłem ją w tym samym miejscu, w którym stała co roku, po czym rozebrałem się i zabrałem za przyrządzane śniadania. Wcześniej nawet nie myślałem o tym, że jestem naprawdę głodny. Wraz z Sehun'em byliśmy zbyt zaaferowani płaczem Baehyun'a, który naprawdę nie był częsty. Nie wiedziałem czemu zareagował tak gwałtownie, ale prawdopodobnie po prostu go to przerosło. Praca, Chanyeol, schronisko, radio, musiał to wszystko połączyć. Może był po prostu przepracowany i musiał dać upust emocją. Nie ważne, ponieważ niezależnie od przyczyny zawsze mogłem posłużyć mu ramieniem do wypłakania się.

W chwili, kiedy nakładałem jajecznice na talerz usłyszałem dzwonek dochodzący z mojego telefonu. Uśmiechnąłem się widząc, że to Jongdae.

- Cześć, Jongdae. - Rzuciłem przykładając urządzenie do ucha.

- Hej, słońce. Jak poranek?

- Właśnie wróciłem do domu. Baekhyun miał mały problem, ale chyba już wszystko w porządku.

- To dobrze. - Mruknął cicho. Zwykle odrobinę markotniał, kiedy mówiłem o swoim najlepszym przyjacielu. Uważałem, że powinien do tego przywyknąć. W końcu Byun nigdzie się nie wybierał. Nie zniknie z mojego życia w najbliższym czasie. - Szykujesz się do pracy?

- Tak. - Odparłem wkładając do ust porcję posiłku. - Kupiłem choinkę, wiesz? Wybrałem najlepszą. - Zapewniłem zabierając talerz, aby usiąść z nim w moim ulubionym fotelu. Przyciągnąłem kolana do torsu i oparłem o nie przedmiot.

- Naprawdę? Ubrałeś ją już?

- Nie, coś ty. Czekam na ciebie. - Rzuciłem z uśmiechem. Po drugiej stronie przez moment panowała cisza, ale nie przejąłem się tym za bardzo. Pewnie Kim był po prostu zajęty.

- Właściwie to... Chciałem ci o czymś powiedzieć. - Mruknął. Brzmiał na niepewnego, co nieco mnie zmartwiło.

- Coś się stało?

- Nie dam rady przyjechać jutro. - Oświadczył.

- W porządku. - Odparłem spokojnie. Nagle straciłem apetyt, dlatego odsunąłem od siebie jedzenie i odłożyłem je na stolik. - Przyjdziesz w weekend?

- W środę.

- Środę?! - Skomentowałem szybko spoglądając na kalendarz stojący w rogu blatu w kuchni. - To po świętach!

- Właściwie to drugi dzień świąt.

- Co się stało? - Zapytałem czując jak mój humor gwałtownie się zmienia. Nie byłem pewny czy czułem złość czy raczej smutek i rozczarowanie. Było mi przykro, że w taki dzień Jongdae będzie w innym kraju, z daleka ode mnie mimo, że obiecał spędzenie go razem.

- Wydawnictwo, które tłumaczy moje książki na Japoński poprosiło o spotkanie.

- Nie możecie zrobić tego wcześniej?

- Pasował im tylko wtorek.

- Jongdae...

- Przepraszam, Minseok. Obiecuję, że jakoś ci to wynagrodzę. - Zapewnił. Westchnąłem cicho, ale nic więcej nie powiedziałem. W końcu to jego praca. Mogłem się na niego gniewać, ale nic by to nie dało. Mimo to krótko się pożegnałem i przerwałem połączenie.

Spojrzałem w stronę zielonej choinki, która dodatkowo mnie zasmuciła.

Zapowiadał się kolejny samotny dzień.

___________________________________

Piszecie, że Baek was wkurza, matko naprawdę? Moje biedne Bby.

Zła autorka, zła! * bije się po łapach*

Jak wasz dzień? Widzieliście może te ozdoby świąteczne w home&u? Bardzo podoba mi się taki pseudo kryształowy, różowy ptaszek-bombka. Nie mogę się zdecydować czy go kupić! 15 zł za bombkę? Ah nie wiem, pomóżcie! ;_;

PS: Właśnie zauważyłam jak mało dni pozostało do świąt...WTF... kiedy to zleciało?! 😲

kocham was!💕

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro