23/12/18

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Oh Sehun

- Nie kupimy nawet choinki? - Zmarszczyłem brwi, po czym wychyliłem się odrobinę zza kanapy, aby spojrzeć na Baekhyun'a stojącego w drzwiach z kilkoma siatkami. Pokręciłem lekko głową. - Sehun, ogarnij się. Nie możesz spędzać całych dni na kanapie.

- Mogę. Dlatego to robię. - Rzuciłem wracając wzrokiem do ekranu telewizora. Jak na ironię leciał właśnie typowo świąteczny film. Byun znikł z moim oczu. Słyszałem, że rozpakowuje zakupione przedmioty. Po chwili wrócił niosąc w dłoni dwa pudełka i sztućce. Chwilę później na moich kolanach spoczęło jedno z nich. - Dlaczego wciąż tu jesteś?

- Co masz na myśli? - Zapytałem, po czym cicho podziękowałem za posiłek. Nie musiał się mną opiekować. Mimo to ostatnio często upewniał się do tego co robię i czy dbam o zdrowie. To było całkiem miłe. 

- Mówiłeś, że co roku jeździsz do rodziny. Chciałeś jechać do mamy.

- Ah, to. - Mruknąłem mieszając ryż w pojemniczku. Prawdą było, że co roku odwiedzałem rodzinne strony. Rzadko tam bywałem. Moje rodzeństwo widziało mamę przynajmniej raz w tygodniu, zaś najstarsza siostra mieszkała wraz z mężem i dzieckiem razem z nią. Dom, w którym się wychowałem był bardzo duży i zadbany. Moi rodzice mieli trójkę dzieci, ale miejsca wciąż było bardzo dużo. Prawdopodobnie było to ogromny plus, kiedy zdecydowali się na adopcję. Pamiętam, że długo zdawał mi się obcy, ale będąc nastolatkiem bardzo doceniłem to, że każdy miał tam swój własny kąt.

Byłem bardzo blisko z mamą i naprawdę pragnąłem ją spotkać. - Nie wiem czy pojadę w tym roku.

- Dlaczego? Przecież bardzo się cieszyłeś, że w końcu ją zobaczysz. 

- I co jej powiem? - Zapytałem poprawiając się nieco na kanapie. - Że jestem bezrobotny? Że nie mam dziewczyny i wciąż wynajmuję mieszkanie, zamiast w końcu zainwestować w coś swojego?

- Co w tym złego? Mimo to jesteś jej synem. 

- Nie zrozumiesz, Baek. - Westchnąłem pałeczkami wsuwając do ust kawałek kurczaka. Baekhyun nie mógł zrozumieć moich problemów, ponieważ sam nigdy nie miał podobnych. Nigdy nie dowiedział się jak ciężko sprostać oczekiwaniem względem dziecka. 

- Bo nie mam rodziny? 

- To nie tak. - Rzuciłem odrobinę zawstydzony, bo w jego ustach zabrzmiało to dziwnie smutno. Każdy z nas wiedział, że Baek jest całkowicie sam. Być może dlatego nie zawsze potrafiliśmy spojrzeć na niego dokładnie tak samo jak na inną osobę z naszej grupki.

Sam miałem matkę, która była najważniejszą osobą w moim życiu.

Jongin miał bardzo kochających rodziców.

Minseok rodziców, dla których wciąż był oczkiem w głowie.

Jongdae miał nieco surową rodzinę, ale byłem pewny, że bardzo mu na nich zależy.

Chanyeol też miał wspaniałych, tolerancyjnych rodziców. 

Tylko Baekhyun był sam.
Chyba przez to było więcej rzeczy, które potrafiliśmy mu wybaczyć. Poza tym wiedzieliśmy, że gdyby ktoś sprawiał mu przykrość on nie zareagowałby w żaden sposób. Dokładnie tak samo, jak było z jego byłym chłopakiem. Powodowało to, że traktowaliśmy go bardziej troskliwie, opiekuńczo, aby w razie potrzeby obronić go przed innymi. 

- W porządku, rozumiem. - Odparł z delikatnym uśmiechem, który nijak miał się do szczęścia. - Może chcesz porozmawiać o tym z Chanyeol'em? 

- Nie, poradzę sobie. - Rzuciłem gładząc lekko ramię mniejszego. - Dzięki. - Dodałem, bo wiedziałem, że nie ważne co by się stało, on po prostu chciał mi pomóc. 

- Kupiłem ci trochę jedzenia, więc wstań przynajmniej do kuchni, kiedy mnie nie będzie. - Poprosił Baekhyun podnosząc się. - I naprawdę zastanów się co z tym wyjazdem. Wiesz, że twoja mama będzie cię oczekiwać. Rozmawiacie niemal codziennie. Będzie jej bardzo przykro, jeśli nie przyjedziesz. - Dodał uśmiechając się w swój typowy, pełen dobroci sposób. Później zniknął mi z oczu na dłużej. Jedynie co jakiś czas pojawiał się w salonie kiedy sprzątał cały dom oraz kiedy zaczął się pakować. 

Dwie godziny później przytulił mnie na pożegnanie i ze sporą torbą uciekł do Chanyeol'a, który czekał na niego na zewnątrz. Trochę zazdrościłem im tego jak blisko są. Chciałem mieć kogoś przy sobie. Najlepiej kobietę, bo tego oczekiwali ode mnie inni. Miałem nadzieję być takim, jakim chcieli mnie widzieć. 

Westchnąłem, po czym wróciłem na kanapę i przełączyłem aktualny film na program survivalowy. Zanim zdążyłem się w niego wkręcić usłyszałem dźwięk dzwonka do drzwi. Niezbyt chętnie podniosłem się z mebla, po czym poprawiłem  koszulkę i otworzyłem drzwi.

- Jongin. - Rzuciłem nieco tępo, kiedy moje spojrzenie spotkało się z tym należącym do odrobinę starszego mężczyzny. Ten uśmiechnął się na mój widok i przytaknął. Nic nie mówiąc wpuściłem go do środka. W pierwszej chwili nie do końca widziałem jak powinienem się zachować, ale kiedy tylko spojrzałem na jego twarz zrozumiałem, że to przecież mój najlepszy przyjaciel. Nikt inny, nikt obcy.

- Pomyślałem, że wpadnę. Dawno się nie widzieliśmy. - Wyjaśnił. Prawdą było, że nie widzieliśmy się od spotkania z jego rodzicami. Tęskniłem za nim. Lubiłem spędzać wspólnie czas. Przywykłem do tego, że było obok, dlatego brakowało mi jego towarzystwa. 

Jongin zdawał się nieco niepewny, kiedy zdjął z siebie kurtkę i odwiesił ją na odpowiednie miejsce. Nie wyglądał na szczęśliwego. 

- Miałeś dziś sesję?

- Skąd wiesz? - Zaśmiał się idąc za mną w głąb salonu. Na zewnątrz od rana padał śnieg, dlatego postanowiłem zrobić herbatę, aby mężczyzna mógł się nieco rozgrzać. 

- Twoja mina. - Odparłem spoglądając na jego twarz.- Wydajesz się smutny. Pewnie znowu nagadali ci jakiś głupot, co? - Zapytałem. Jongin od dawna pracował jako model. Moim zdaniem był w tym świetny. Kilkakrotnie mogłem podziwiać go w gazetach, raz nawet na bilbordzie. Dobrze wyglądał i odpowiednim zdawało mi się, że z tego zarabiał. Niestety była to branża gdzie każdy go oceniał. Codziennie słyszał coś złego na swój temat. A to jego twarz jest zbyt okrągła, to skóra za ciemna, innym razem, że jest za niski. Zawsze udawał, że to w porządku, ale wiedziałem, że odrobinę się tym przejmuje.

- Właściwie byli dziś całkiem mili.

- Może przez to, że są święta.

- Może. - Rzucił wzruszając ramionami. Nieszczególnie odczuwałem to, że nie widywaliśmy się przez jakiś czas. Staraliśmy się rozmawiać chociażby sms'owo, ale nie mogłem ukryć tego, że od jego wyznania nasza przyjaźń odrobinę się zmieniła. - Wszystko u ciebie w porządku?

- Pewnie.

- Co z pracą?

- Poszukam czegoś w nowym roku. Póki co chcę odpocząć.

-Daj znać, jeśli będziesz miał z tym problem. Spróbuję ci pomocy. - Uprzedził, na co pokiwałem głową z uśmiechem. Dopiero w sytuacji, w jakiej się znalazłem, potrafiłem zauważyć ile pomocnych osób mam wokół, jak wiele z nich stara się mnie pocieszyć czy zapewnić, że będzie w porządku. Doceniałem to.

- Właściwie, to pomyślałem, że możemy porozmawiamy o tym co się stało. - Powiedział Jongin kilka chwil później. Dobrze widziałem co ma na myśli.
Dużo myślałem o tym co Jongin mi powiedział. Był dla mnie ważny, ale nie sądziłem, aby była to miłość. Był moim najlepszym przyjacielem. Lubiłem jego towarzystwo, ale nigdy nie patrzyłem na niego jak na potencjalnego partnera. Pewnie, był przystojny, popularny i miał świetny charakter. Uwielbiałem spędzać z nim czas, ale nie byłem pewny czym dokładnie jest miłość i w jaki sposób mogę ją poznać. - Chciałem cię przeprosić. Nie pomyślałem o tym jak się poczujesz.

- Nie zrobiłeś niczego złego. - Mruknąłem wzruszając ramionami. - Właściwie to cieszę się, że mi to powiedziałeś.
- Naprawdę?
- Wolę wiedzieć.
- W takim razie możemy wrócić do przyjaźni? - Zapytał spoglądając na mnie z nadzieją. Wyglądał dość niewinnie, mimo dość męskiego wyglądu. Zastanawiałem się jak długo myślał o tym czy zniszczył naszą relację. Było mi odrobinę przykro, że przeze mnie musiał się tym przejmować.

- Oczywiście, że tak, Jongin. - Zaśmiałem się. Właściwie ułożyło mi, że mimo wszystko wciąż chciał utrzymywać ze mną kontakt.
Miałem nadzieję, że wszystkim wkrótce się ułoży, że to pierwszy krok.
Miałem nadzieję, że wszystko będzie jak dawniej.

________________
O matko.. Nie miałam napisanego rozdziału. Zapomniałam o nim! Od rana piszę, ale byłam na zakupach, gotowałam, piekłam, znowu zakupy, ciasto dla kogoś, kto mnie poprosił, ah mówię wam. Myślałam, że nie zdążę!
Wiem, że jeszcze trochę czasu przed nami, ale zważywszy na to, że kontaktujemy się wieczorami...

Chciałabym już teraz życzyć wam pięknych, radosnych świąt spędzonych z najbliższymi wam ludźmi. Mam nadzieję, że spadnie śnieg, że jeszcze poczujecie klimat świąt, bo wiem, że niektórym z was tego brakuje. Poza tym życzę wam zdrowia, pomyślności i jakiegoś fajnego prezentu, dobrego jedzonka na kolacji i oh, po prostu wszystkiego co najlepsze.
Kocham was, Elfiki!
🎅 🌨 🎄 💕 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro