26/12/18

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Park Chanyeol


- Czy to na pewno w porządku, żebym był tu z tobą? - Zapytałem parkując na niedawno zwolnionym miejscu. Wyłączyłem silnik samochodu i wyjąłem parasolkę spod tylnego siedzenia pojazdu. Spojrzałem na siedzącego obok Baekhyun'a, który z uśmiechem delikatnie przytaknął.

- Jestem tu często. To dziwne, że nigdy cię nie zabrałem. - Powiedział bawiąc się w dłoniach telefonem. Poprosiłem, żeby poczekał, po czym wyszedłem z samochodu i okrążyłem go otwierając po drodze parasol. Dziś miasto nawiedził gęsty, zimny deszcz. Było to odrobinę przykre zważywszy na to, że śnieg zniknął niemal natychmiast. Był grudzień. Dużo bardziej wolałem śnieg od deszczu. Ten zawsze mnie przytłaczał. Powodował, że mój nastrój szybko się psuł.

Brunet zachichotał, kiedy otworzyłem drzwi i pozwoliłem mu wysiąść, jednocześnie trzymając nad jego głową ciemną parasolkę. Nie chciałem, żeby znów się rozchorował.

Zamknąłem drzwi, po czym ruszyliśmy do głównej bramy. Byun szedł tuż obok i było to naprawdę miłe. Nasze dłonie się stykały, ramiona odrobinę o siebie ocierały. Jeszcze miesiąc temu starszy po prostu by ode mnie odskoczył zbyt zmartwiony spojrzeniami innych ludzi. Teraz i tak nie było ich wielu wokół. Było zimno, mokro i odrobinę ciemno, zważywszy na popołudniową godzinę.

Cmentarz, na którym leżeli rodzice Baekhyun'a nie był duży. Właściwie to był naprawdę mały. Nie mieścił wielu grobów. Był też odrobinę zaniedbany, zdawał się stary, a przecież wypadek nie odbył się tak dawno.

- Przez dłuższy czas nie przyjmowali nowych zmarłych. W tylnej części osunęła się ziemia i bali się, że się zawali. Dlatego na początku są dużo starszego groby niż dalej.

- Rozumiem.

- Rok temu przestały powstawać nowe kwatery. Nie chowa się tu już ludzi. - Dodał obierając piaskową ścieżkę przy bramie. Było tam całkiem sporo drzew iglastych. Zastanawiałem się skąd się wzięły. Były tu wcześniej czy zostały posadzone po otwarciu cmentarza. Nie spotkaliśmy wielu osób, ale im bardziej zbliżaliśmy się do nowszej części tym więcej się ich pojawiało.

Nie często bywałem w takich miejscach. Moja najbliższa rodzina wciąż żyła. Nie miałem pojęcia w jakiej częstotliwości Baekhyun tu przychodził. Rzadko mówił mi o tym, że odwiedził rodziców. Niepokojące jednak byłoby, gdyby informował mnie o tym za każdym razem.

- Jakoś tak dziwnie nie być tu samemu. - Rzucił mniejszy powodując, że spojrzałem w jego stronę. Prawdopodobnie nikt nigdy mu nie towarzyszył.

Weszliśmy na główną ścieżkę, po czym przeszliśmy między kilkoma grobami i znaleźliśmy się przy jednym, niepozornym. Rodzina Byun. Byun Seungho, Byun Jikang.

Był to zwykły czarny nagrobek ze złotymi znakami. Był zadbany. Czysty i bez najmniejszej rysy co zdawało mi się dziwne zważywszy, że minęło kilka lat od śmierci rodziców mojego chłopaka.

Nie umiałem wyobrazić sobie dnia kiedy zbraknie kogoś z moich najbliższych. Mojej mamy, ojca. Teraz miałem świadomość, że nieważne jak potoczy się moje życie zawsze będę miał miejsce, do którego mogę wrócić. Oni przyjmą mnie z otwartymi ramionami. Nie chciałem ich stracić. Obawiałem się tego.

- Szkoda, że nie możesz ich zobaczyć. - Powiedział Baekhyun ścierając z nagrobka niewidzialny dla mnie brud. - Wierz lub nie, ale moja mama była naprawdę piękną kobietą. Pamiętam, że jak byłem mały wszyscy mężczyźni się za nią oglądali. Miała piękne, długie włosy, zawsze staranny makijaż i nosiła szpilki nawet jak była w ciąży. - Opowiadał z pewną nostalgią. Rozumiałem to. Miał świadomość, że to wszystko nigdy już nie wróci.

Na myśl przyszły mi zdjęcia, które widziałem u mojego chłopaka. Jego rodzicielka była bardzo urodziwa, był do niej wyjątkowo podobny.

- Wiem. - Odparłem wciąż trzymając parasol nad głową młodszego.

- Skąd?

- Widziałem kilka zdjęć u ciebie. - Wyjaśniłem. Poza tym oczywistym dla mnie było, że ktoś tak piękny jak on nie mógł mieć brzydkich rodziców. Zatrzymałem to jednak dla siebie, aby go nie zawstydzać.

- Oh, więc faktycznie musiałeś to zauważyć. - Zaśmiał się, odsuwając od pomnika. Stanął tuż obok mnie i wbił w niego wzrok. Uważnie szukał czegokolwiek co mógłby poprawić, ale nie było takiej rzeczy. - Wiesz, nie byłem dobrym dzieckiem.

- Naprawdę? - Zapytałem zaskoczony. Baekhyun był pełną dobroci i miłości osobą. Pomagał każdemu kto tej pomocy potrzebował. Od zwierząt po ludzi, starał się nieco rozchmurzyć ich dni. Nie umiałem wyobrazić sobie innego Byun'a.

- Mhm, strasznie rozrabiałem. - Wyjawił cicho. - Byłem głośnym dzieckiem i uciekałem mamie przy każdej okazji. Tata nienawidził gdziekolwiek mnie zabierać. Pewnie bał się, że w końcu zgubi mnie na dobre.

- A jako nastolatek? - Pociągnąłem temat próbując dostrzec, w której chwili brunet zmienił się w taką osobę, jaką znałem dziś.

- Chyba było jeszcze gorzej. Często nie wracałem na noc, unikałem spotkań z nimi, chciałem drogich przedmiotów, na które nie zawsze mieli pieniądze. Właściwie popełniłem wtedy dużo błędów. Zacząłem ich żałować od razu, gdy dowiedziałem się, że oboje moi rodzice nie żyją. Było mi okropnie przykro, że nie chciałem spędzać z nimi kolacji czy wychodzić razem na ich wspólne, czwartkowe spacery. - Wyjaśnił wbijając wzrok w grób. Przez chwilę zapanowała cisza. Naprawdę próbowałem wykreować w głowie obraz takiego Baekhyun'a, ale nie potrafiłem. - Ale nie ważne co się działo mieli siebie. Bardzo się kochali, razem byli najszczęśliwsi. Może to źle zabrzmi, ale cieszę się, że umarli razem. Jeśli ktoś z nich by przeżył, to tęsknota i tak wyjątkowo boleśnie by go wykończyła.

- Tak?

- Nie widzieli poza sobą świata. - Dodał uśmiechając się w moim kierunku. Pomyślałem, że jego idealny uśmiech był moim światem, ale nie wiedziałem czy był dla mnie równie ważny jak jego rodzice dla siebie nawzajem.

Chwilę jeszcze spędziliśmy na cmentarzu, ale odjechaliśmy, kiedy deszcz przybrał na sile. Nasze drogi się rozłączyły, ponieważ Baekhyun wrócił do mieszkania, później miał pracę w radiu. Nie miał od niej wolnego.

Odebrałem Melody od sąsiadki i wróciłem do domu, po upewnieniu się, że podziękowałem jej wyjątkowo mocno. Kotka zdawała się za mną stęsknić, ponieważ wskoczyła na mój tors w chwili, kiedy położyłem się na kanapie. Pomyślałem, że Byun powinien to zobaczyć. Zawsze śmiał się, że moje własne zwierze woli jego dużo bardziej niż mnie. Wiedziałem, że to żarty, dlatego pozwalałem, aby się ciągnęły.
Nie wiem ile czasu minęło, ale zasnąłem. Nie śniłem o niczym wyjątkowym, ale po tym jak wyrwałem się z ramion Morfeusza w mojej głowie pojawiła się myśl, że któregoś dnia może i Baekhyun zginie w wypadku samochodowym. Zastanawiałem się jak dalej wyglądałoby moje życie. Nie znaliśmy się długo, nieco ponad rok. Właściwie mijała rocznica naszego związku, ale ustaliliśmy, że nie spędzimy go w żaden wyjątkowy sposób. Chyba oboje nie przepadaliśmy za tego typu świętami. Obchodziliśmy Wigilię i Nowy rok. Reszta wydarzeń nas nudziła. Nawet walentynki spędziliśmy w łóżku.
Mimo, że nie znaliśmy się długi był dla mnie wyjątkowo ważny. Myśl, że któregoś dnia miałby zniknąć naprawdę mnie przerażała.
Chciałem, aby był przy mnie jak najdłużej.
Miałem nadzieję, że będzie nam to dane.

______________________
Dziś taki bardzo luźny rozdział. Nie za bardzo miałam czas, aby go napisać.
Skończyły mi się rozdziały wcześniej napisane, muszę wszystko robić z dnia na dzień 😂 trochę ciężko, ale malutko zostało do końca.
A potem kooleeeeejny rok czekania aż będę mogła opublikować kolejną część 😂
Jak wasz dzień?
Kocham was!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro