16/12/19

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Kim Jongdae


   - Mam wrażenie, że utknęliśmy w martwym punkcie. - Usłyszałem szept swojego partnera. - On zawsze będzie daleko, a ja zawsze będę tutaj. Wyjeżdża na każde święta. 

- To musi być okropnie ciężkie. Święta są specjalne, czułbym się źle spędzając je bez Chanyeola. 

- A ja czuję się źle spędzając je bez Jongdae.

- Nie wydajesz się szczęśliwy w tym związku. Martwię się o ciebie. 

- Między nami naprawdę wszystko jest w porządku, dopóki nie zaczyna się grudzień. Jongdae często jest w domu, nie wyjeżdża dużo w ciągu roku... Tylko ten grudzień...

- Rozmawiałeś z nim o tym?

- Nie może tego zmienić.

- To okropne jak bardzo samotny jesteś w tym wszystkim. Nie powinno tak być. On powinien być też dla ciebie, kiedy go potrzebujesz.

- Przeważnie jest. - Westchnął cicho Minseok. Jego rozmówca przez chwilę milczał. Znałem go na tyle dobrze, że wiedziałem, że wcale nie zmierza zakończyć rozmowy, a szuka jakiejś bomby, którą mógłby zrzucić na naszą relację. Nie cierpiał mnie.

- Czy ten związek na pewno jest tego wszystkiego wart, Seok? Wyglądasz okropnie. Tak nie wygląda osoba szczęśliwie zakochana. 

- Ten mały. - Warknąłem cicho, zanim wyszedłem zza drzwi, udając, że przeciągam się po śnie. Zaraz poczułem na sobie dwa spojrzenia osób siedzących przy stole. Jedno należało do mojego partnera, którego natychmiast objąłem, drugie do jego najlepszego przyjaciela i jednego z moich największych wrogów, Baekhyuna. Byłem pewny, że Byun był świadom tego, że wszystko słyszałem. Jego czujny, oceniający wzrok nie opuszczał mojej sylwetki nawet na moment. Wredny skrzat. 

Znałem Byun Baekhyuna już dwa lata. To dość spory okres czasu, jednak nasza zażyłość nie rozpoczęła się dobrze. Pierwszą rozmowę odbyliśmy telefonicznie. Było to po tym jak Minseok postanowił odejść bez słowa i pozostawić za sobą mnie oraz Seohyun, kiedy wciąż żyliśmy w trójkę. Nasza konwersacja nie wyglądała najlepiej, a zakończyła się rozkazem od Baekhyuna, który zabronił mi zbliżać się do Minseoka. Oczywiście nie posłuchałem go, a on od tamtego czasu patrzył na mnie jak na każdy powód smutku czy niepewności jego najlepszego przyjaciela. Jakbym był przeszkodą, która cały czas czyhała na jego szczęście.

Myślę, że przynajmniej dziewięćdziesiąt procent osób, które poznały Baekhyuna nazwałyby go aniołem w ludzkiej skórze. Sam pewnie też bym to zrobił, gdyby nie jego nieprzyjazne podejście do mnie. Nie mogłem nazwać Baekhyuna złym człowiekiem. Uwielbiał zwierzęta i pomagał im na tyle na ile mógł. Pomocy nie odmawiał również swoim przyjaciołom. Ciężko pracował i chciał, aby świat był wyzwolony od bólu i smutku. Wiedziałem też, że jak kogoś kocha to kocha go z całego serca. Niestety kochał również mojego chłopaka, jakkolwiek by to brzmiało. Traktowali się jak braci, być może przez to, że oboje bardzo tęsknili za swoimi rodzinami. Nie miałem pojęcia co stało się z rodziną Baekhyuna, ale nie zdawało mi się, że się z nimi widuje. Z Minseokiem rzadko rozmawialiśmy na temat bruneta. Byłem pewny, że akurat on zna każdy aspekt jego życia. Podejrzewałem, że Byun tak jak Minseok mieszka daleko od rodziny i przez to za nimi tęskni. W swojej niewinnej, niemal braterskiej miłości uzupełniali nieco pustą przestrzeń pozostawioną przez tęsknotę za rodzicami.

Nie nienawidziłem Baekhyuna. Wiedziałem, że z moim chłopakiem opiekują się sobą nawzajem i niezależnie co się stanie, zawsze mogą na siebie liczyć, ale...

Do cholery, czy on musi próbować się mnie pozbyć przy każdej okazji?

- Cześć, Baekhyun. Co tu robisz tak wcześnie? - Zapytałem starając się utrzymać przyjazny ton głosu. Wiedziałem, że brunet dobrze wie jak fałszywy jest. 

- Przyniosłem maseczki na nasz dzisiejszy wieczorek. Nie wrócę już do domu, a nie chcę ich cały dzień nosić ze sobą. 

- Wieczorek?

- Będziemy oglądać Touch your heart. - Odparł mój partner. Przytaknąłem delikatnie, chociaż nie miałem zielonego pojęcia co to za drama. - Skoro i tak wyjeżdżasz to nie chcę być sam. - Dodał ciszej. Poczułem na sobie oskarżające spojrzenie jego najlepszego przyjaciela, które złagodniało natychmiast po tym jak przeniósł je na Minseoka. 

- Muszę już iść, Chanyeol pisał, że czeka pod blokiem. 

- W porządku. Zobaczymy  się wieczorem. - Powiedział starszy. Zaraz odprowadził drugiego do drzwi. Słyszałem, że o czymś jeszcze rozmawiają, dlatego postanowiłem dać im jeszcze chwile, a sam w tym czasie poszedłem przygotować się do dnia.

Miałem samolot za dwie godziny, więc i tak musiałem się już zbierać.

Kiedy wyszedłem z łazienki moje spojrzenie padło na walizkę stojącą przy ścianie. Nie minęło wiele czasu odkąd ją rozpakowałem, a dziś ponownie była pełna. 

Spakowałem ostatnie przedmioty, których używałem rano, po czym wywlokłem ją w stronę drzwi wejściowych. Minseok siedział na fotelu, wyraźnie będąc pogrążonym w myślach.

- Chciałbym cię odwieźć. - Rzucił kiedy przechodziłem obok. Od razu się zatrzymałem, po czym przysiadłem na kanapie obok.

- Lotnisko jest daleko, a tym masz pracę. - Przypomniałem mu. Poczułem ciarki, kiedy spoczął na mnie jego smutny wzrok.

Pożegnania zawsze były najgorsze. Nigdy nie przebiegały dobrze. Żaden z nas nie chciał się rozdzielać, ale było to nieuniknione przez moją pracę. Z biegiem lat powinniśmy do tego przywyknąć, ale miałem wrażenie, że z każdym kolejnym wyjazdem coraz trudniej było mi opuścić miasto. Nie chciałem zostawiać za sobą Minseoka. W podróży nigdy nie byłem sam, ale nikt nie potrafił zastąpić tego mężczyzny. 

Wiedziałem, że powinienem być wdzięczny za możliwość robienia tego co kocham oraz utrzymania się z tego. Miałem fanów, otrzymywałem szacunek i nie mogłem narzekać na niski przychód z wykonywanych zajęć, ale czasami czułem nienawiść do samego siebie za to, że znów zawodzę osobę, która zawsze powinna być moim priorytetem. 

- Wiem.

- Spróbuję wrócić jak najszybciej. Porozmawiam jeszcze z Kyungsoo, może da radę znaleźć szybszy lot.

- To w porządku. Dam sobie radę. - Zapewnił wymuszając uśmiech.

- Nie wiem czy ja też. - Westchnąłem przyciągając go do uścisku. Czarnowłosy fryzjer zsunął się prosto na kanapę, za co byłem wdzięczny. Nie potrzebował poobijanych kolan.  - Będę za tobą tak bardzo tęsknił.

- Ja za tobą też. - Zapewnił obejmując mnie. Trzymanie go w ramionach było najwspanialszym uczuciem na ziemi. Nie chciałem tego tracić nawet, jeśli tylko na moment. Miałem dość podróży. Byłem na to za stary. Marzyłem o tym, aby móc spędzić każdy miesiąc życia u boku Minseoka, nie z dala od niego. - Dzwoń gdyby cokolwiek się stało. Przyjadę od razu.

- Dobrze. - Odparł cicho. Słysząc to nieco się odsunąłem, aby spojrzeć w jego wyraźnie przygnębione oczy.

- Naprawdę, Minseok. Rzucę wszystko i wsiądę w pierwszy samolot do Korei. Nie ukrywaj nic przede mną. Muszę wszystko wiedzieć nawet, jeśli nie będę w pobliżu. 

- Mam nadzieję, że wrócisz szybko. -  Mruknął Kim. Sam też o tym marzyłem. - Dzwoń codziennie.

- Będę. - Rzuciłem od razu. - Zrobię wszystko, żebyś nie czuł się samotny. - Obiecałem, na co Minseok przytaknął i ułożył głowę na moim ramieniu. Bałem się, że znów będzie przygnębiony. Nie chciałem, żeby czuł się odosobniony. 

Obejmując go czułem, jakbym trzymał w dłoniach cały świat. 

Nie mogłem go stracić.

__________________

Idę robić hybrydki!

Co tam u was?

Kocham was, buziaki!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro