20/12/20

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Park Chanyeol

- Nie jesteś pierwszy do bójek. - Zauważyłem trzymając chłodzącą maść, której instrukcje użycia dokładnie analizowałem. Mniejszy nic nie mówiąc siedział na kanapie, z Melody na kolanach, z których jedno było odrobinę odsłonięte przez rozdarcie w tej okolicy. Był poobijany. Nie bardzo, jego twarz pozostała nietknięta, ale na jego ramieniu widniał ogromny siniak w kształcie palców osoby atakującej, jak podejrzewałem, jego bok i kolana były poobijane, sądziłem, że musiał zostać na coś popchnięty. 

Baekhyun nie był osobą, która miała wiele siły fizycznej. Opowiadał mi kiedyś, że jako nastolatek sprawiał sporo problemów i wpadał w kłopoty, również te związane z przepychankami czy drobnymi bójkami. Trenował w tamtym czasie jakiś sport, nie pamiętałem jaki konkretnie, ale kiedy przestał spadła też jego umiejętność obrony. 

Nie chciał sprawiać innym bólu. Był miłą, pomocną osobą, która zwykle przekładało dobro innych ponad swoje. 

Stąd też nie potrafiłem zrozumieć co spowodowało, że mój były chłopak siedział teraz przede mną z zawieszoną głową, wyraźnie niechętny do rozmów na temat, który chciałem przepracować.

Oj Baekhyun, Baekhyun

- Zaczepiał cię? - Zapytałem odkręcając tubkę. Przypomniały mi się chwile, kiedy opatrywałem go po atakach Dongho i nie było w tym wspomnieniu wiele dobrego. 

Brunet przytaknął.

- Zgaduję, że to nie był twój współpracownik. - Zauważyłem posiłkując się sytuacją, która zastała mnie wcześniej. Wtedy to znalazłem Baekhyuna przed barem, pilnowanego przez dwie osoby, które okazały się jego przyjaciółmi z pracy. Byli wyraźnie przejęci tym co się stało.

- Nie. - Mruknął ponuro. Melody zeskoczyła z jego kolan, kiedy podszedłem bliżej i usiadłem obok. Byun spojrzał na mnie spod długich rzęs, po czym pozwolił mi, abym odrobinę odsłonił jego bluzę i nałożył maść na siniaki w tej okolicy. Jego skóra była ciepła i gładka pod moimi palcami i o ile normalnie poświęciłbym dłuższy moment na zachwycanie się tym, teraz chciałem skupić się na poznaniu szczegółów wydarzeń, które dziś zaszły.

- Więc kto? -Dopytywałem.

- Ktoś kto czasem przychodzi do baru ze znajomymi. - Mruknął cicho. Widziałem, że nie chciał wgłębiać się w szczegóły, ale nie miałem pojęcia dlaczego. Nigdy nie zatajaliśmy przed sobą takich rzeczy i wydawało mi się, że wciąż nie powinniśmy tego robić. Może i nasza relacja nie była już tak intymna jak dawniej, ale ja..

Wciąż byłem w nim zakochany.

Nie chciałem, żeby coś mu groziło. Jeśli nie był bezpieczny w Green Light nie chciałem, aby znów się tam pojawił.

- I co z nim?

- Ostatnio zachowywał się dziwnie. - Nasunął zaczynając bawić się palcami. Jeden z jego nerwowych zwyczajów, które poznałem przez lata znajomości.

- Co robił?

- Wcześniej nie zwracałem na to uwagi, ale zacząłem, bo ostatnio w nocy pobiegł kawałek za mną, kiedy wracałem do domu. Nie wydawał się groźny.

- Okej...

- Od tego czasu był kilka razy w barze. Zwykle niezbyt przyjemnie komentował kelnerki, ale dużo jest takich osób, więc go ignorowaliśmy.

- Co się zmieniło?

- Poszedł za jedną z dziewczyn do pokoju pracowniczego, kiedy miała przerwę. Chciała się zdrzemnąć, a on tam wszedł. Widziałem to, więc od razu poszedłem za nim. - Opowiadał, a jego palce coraz bardziej nerwowo plątały się ze sobą. Zdawał się zawstydzony, kiedy ja z niedowierzaniem słuchałem jego historii.

- Co dalej?

- Uciekła z pokoju, kiedy wszedłem. Chciałem zawołać ochronę, ale złapał mnie za ramię i zasłonił mi usta. Zaczął się śmiać i mówić, że jestem okropnie naiwny. - Tłumaczył, a ja czułem jakby moja krew miała zagotować się ze złości, którą coraz bardziej odczuwałem.
Nie mogłem uwierzyć, że Baekhyun pracował w miejscu, gdzie działy się takie sytuacje, ani w to, że istnieją osoby, które je powodują. - Czułem, że jest pijany, więc się nie przestraszyłem. Nie wydawał się silniejszy ode mnie. Był po prostu pewny siebie przez alkohol. Zdarzają się takie osoby.

- A co z resztą siniaków?

- Oh, cóż... - Mruknął spoglądając na swoje kolano widoczne przez rozdarte spodnie. Było zadrapane, ale nie krwawiło. - Chyba chciał mnie przestraszyć, bo włożył mi rękę pod koszulkę, na biodro, więc...

- Więc? - Zapytałem zaskoczony, widząc jego mały rumieniec.

- Więc go ugryzłem, a on popchnął mnie na ścianę. Jest chropowata, dlatego trochę się poobijałem. Zaczął krzyczeć i wtedy przyszli ochroniarze.

- Twoja koleżanka powinna była po nich pójść. - Westchnąłem. Wiedząc, że Baekhyun zaatakował go w obronie własnej trochę mi ulżyło, ponieważ wyglądało na to, że to wciąż był ten sam Baekhyun, którego znałem. Nie zmienił się wiele. Właściwie miałem wrażenie, że nie zmienił się wcale, choć nie widzieliśmy się przez dwanaście miesięcy, w ciągu których na pewno wiele wydarzyło się w jego życiu.

- Mocno go chociaż ugryzłeś? - Mruknąłem kiedy strach trochę opadł. Wciąż byłem zaniepokojony tym, że ta sytuacja w ogóle miała miejsce, ale przynajmniej widziałem, że prócz kilku stłuczeń Baekhyunowi wiele nie dolega. Nie wyglądało też, aby to wszystko jakkolwiek na niego wpłynęło. Był zmieszany i zaskoczony, ale nie płakał, nie histeryzował.

- Z całej siły! - Zapewnił lekko się uśmiechając. - Na pewno zostanie mu ślad na jakiś czas.

- Przynajmniej tyle. - Odparłem. Szybko zająłem się resztą jego obrażeń. Było nad ranem, wciąż zupełnie czarno za zewnątrz. Oboje byliśmy zmarznięci, ponieważ nocne godziny sięgały minusowych. Nie rozumiałem jakim cudem Baekhyun może wracać na piechotę do domu co noc i wciąż cieszyć się niezłym zdrowiem. Pamiętam jak na początku naszego związku dość często chorował, ale widocznie jego organizm przyzwyczaił się do odrobinę niższych temperatur.
Mimo to wciąż nie podobało mi się jak przebiegały jego powroty do domu.
Nie były bezpieczne. Nie powinny wyglądać jak wyglądały.

-Zawsze się mną opiekujesz. - Zauważył Baekhyun.

Bo cię kocham.

- Ostatnio to ty się mną zająłeś. - Zauważyłem spoglądając na jego twarz. Było prawie zupełnie ciemno, ale wciąż doskonale widziałem jej miękkie i jednocześnie mocno sprecyzowane rysy. Jego oczy lekko lśniły, a policzki były zaczerwienione, prawdopodobnie od zimna.
Wyglądał zupełnie tak, jakbyśmy cofnęli się rok w przeszłości i znów spędzali wieczór na długich rozmowach, zupełnie ignorując to, że następnego dnia będziemy musieli iść do pracy.

Miłość była tak okropnie dziwna. Możnaby uznać ją za chorobę przez to jak zmieniała ludzi. Jednocześnie każdy chciał tej zmiany. Oczekiwał jej.

Chciałem powiedzieć Baekhyunowi, że go kocham, ale nie potrafiłem zrobić tego bez myśli, że na niego naciskam.

Miałem nadzieję, że wciąż umiał to wyczytać z mojego spojrzenia.

- Jednorazowo.

- Wiem, że zrobiłbyś to znowu.

- Oczywiście. - Zapewnił. Pokręciłem lekko głową i odsuwając od siebie cały niepokój wstałem z kanapy i wyciągnąłem do niego dłoń.

Nie złapał jej.

Spojrzał na mnie przepraszająco i wciągnął stopy na kanapę. Wydawał się przy tym niewielki i niegroźny.

- I tak nie zasnę.

- Hm? - Mruknąłem, a Baekhyun przegryzł lekko dolną wargę i westchnął.

- I tak nie zasnę. O tej godzinie wciąż byłbym w pracy. - Wyjaśnił, na co, po dłuższej chwili, lekko przytaknąłem. To miało sens. Jego zegar dawno przestawił się na funkcjonowanie zgodne z nocnymi zmianami, które brał na siebie. - Mogę pooglądać telewizję?

- Tak, oczywiście. - Odparłem bez zawahania. - Mogę posiedzieć trochę z tobą?

- Masz jutro pracę.

- To nic. Jeden film na pewno mi nie zaszkodzi. - Zapewniłem. - Pójdę przygotować nam coś ciepłego do picia, a ty znajdź coś, co chcesz obejrzeć. - Powiedziałem, na co Baekhyun przytaknął z drobnym uśmiechem.

Wyciągnąłem dłoń, aby zmierzwić jego włosy.

Tym razem się nie zawahałem, a on się nie odsunął.

______________________
Dobry wieczór!
Jak się macie?
Ja całkiem dobrze. Zaliczyłam dzisiejsze kolokwium i już mam przerwę świąteczną.
Ze względu na sytuację rodzinna, jaka ma teraz miejsce w moim domu, oficjalnie zdecydowaliśmy się nie obchodzić świat. Pozostaniemy przy kilku dekoracjach jakie mamy, ale nie będziemy nawet wyjmować choinki, choć ona i bombki stoją już w domu.
Przygotujemy kilka najpopularniejszych potraw, ale nawet nie usiądziemy razem do stołu.
Trochę mi przykro, ale.. To nic.. Za rok sobie odrobimy, tak myślę.
Zabawne, że piszę świąteczne opowiadanie, mimo że tym razem ich nie obchodzę 😂
Ale trudno.
Mieliście dobry dzień??
Kocham was! 🥰

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro