02/12/17

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


- Dlaczego znowu chcecie tego słuchać? - Westchnąłem patrząc na Luhan'a, który ustawiał odpowiednią stację w radiu. Było ładne. Nieco staromodne, ale wpasowywało się do wnętrza salonu.

- A co lepszego chcesz robić? - Mruknął odchodząc od urządzenia. Jakaś kobieta podawała właśnie wiadomości związane ze światem muzyki. Nigdy nie byłem w nim zorientowany. Może jako nastolatek, te sześć, siedem czy osiem lat temu. Teraz, mając dwadzieścia pięć lat całkowicie nie interesowałem się tym co dziele się w świecie k-pop'u ani muzyki zagranicznej. Słuchałem jej tylko w pracy, kiedy znudzeni całym dniem nie mieliśmy ochoty na rozmowy. Czasami oglądałem rozdania nagród lub dramy, dlatego mniej więcej wiedziałem, który artysta jest aktualnie na topie.

- Poleżeć.

- Dziwię się, że jeszcze cię nie wyrzucili. - Prychnął siadając obok mnie. Miał trochę racji. Nie robiłem tu zbyt wiele, a raczej nie szukałem sobie całkowicie niepotrzebnych zajęć. Sehun lubił udawać, że coś robi. Przestawiał różne rzeczy lub trzy razy czyścił te same przyrządy. Minseok zawsze pracował najwięcej. Nawet umawiając klientów proponował swoje usługi. Nie wiedziałem czym to jest spowodowane, ale podejrzewałem go o pracoholizm. Zajmował się wszystkim. Kalendarzem, telefonem i przyjmował większość umówionych osób. Kilka razy prosiłem go, aby pozwolił nam trochę się odciążyć, ale zawsze zbywał mnie machnięciem ręki.

- Właściciel za bardzo mnie lubi. - Odparłem sięgając po cukierki leżące na stole. Teoretycznie były dla klientów, ale to Sehun lub Luhan je wyjadali. Nie były zbyt dobre. Miały w sobie zdecydowanie zbyt dużo cukru, ale kolorowe opakowania skutecznie zachęcały do konsumpcji. 

Wybrałem truskawkowego i odłożyłem miseczkę na niewielki stolik.

- Dziś drugi grudnia. - Rzucił spokojny, hipnotyzujący głos, który poznałem dzień wcześniej. Dopiero to do mnie dotarło. Program trwał już prawdopodobnie od kilku chwil. Skarciłem się w myślach, ponieważ nie powinienem się tym przejmować. To tylko głupi Hyun i jego mało interesujące słowa. - Pomyślcie, jak niewiele jeszcze zostało do świąt. Kilka takich nocy jak dzisiejsza i w końcu nadejdą. Nie ważne na co czekacie; na wolne od pracy lub szkoły, prezenty czy czas spędzony z rodziną i przyjaciółmi. Każdy dostrzeże w tym dniu coś wyjątkowego. Czy to nie niezwykłe? To jedne z niewielu dni, gdy każdy z nas uśmiechnie się choć raz. Nie ważne co będzie tego powodem. Ważne, że na naszych twarzach choć na moment pojawi się uśmiech. - Westchnąłem znudzony powoli rozumiejąc dlaczego mało kto słucha takich stacji. Z drugiej strony głos Hyun'a sprawiał, że miałem ochotę robić to już zawsze. Czułem jakby z każdym słowem zaciskał mocniej pętle na mojej szyi, aby przyciągnąć mnie bliżej i nie pozwolić odejść.  - Spróbujcie spowodować radość również u nieznajomych. U osób samotnych, bezdomnych, z problemami. Każdy tego dnia zasługuje na nieco empatii. SHINee - "Life" 

- Może on powinien zostać księdzem? - Prychnąłem, a w odpowiedzi usłyszałem śmiech Sehun'a. - Mógłby wygłaszać kazania i miałby pewność, że ktoś go słucha.

- Przestań. - Westchnął Luhan. Skrzywiłem się.

- "Only one is you in my life" - Zaśpiewał cichutko Hyun. Również gdy śpiewał jego głos był przyjemny. Cichy i stabilny, nawet podczas takiego zajęcia. Śmiało mógłby próbować zostać idolem. Potrzebowaliśmy takich ludzi.

Życzę wam wszystkim, żeby każdy z was miał tą jedyną osobę w swoim życiu. Nie przejmujcie się jeśli jeszcze się nie pojawiła, nie szukajcie jej na siłę. Na wszystko przyjdzie czas. Jestem pewny, że na każdego z nas czeka ktoś niesamowity, nawet jeśli wciąż nie jest tego świadomy. Był z wami Hyun.

- Jest uroczy. - Stwierdził Sehun pakując swoje rzeczy do torby. Powstrzymałem się przed śmiechem widząc piorunujący wzrok Luhan'a skierowany w jego stronę. Cóż, on już miał taką osobę i nie był tego świadomy. Tak naprawdę nie wiem kiedy dokładnie dołączył do nas Xiao Luhan. Pewnego dnia po prostu się pojawił. Potrzebował wtedy kogoś przy sobie, ponieważ nie miał nawet mieszkania, w którym mógłby się zatrzymać. Mówił, że musiał wyjechać z Chin i nie pomyślał co powinien zrobić dalej. Oh zdawał się go znać, dlatego chciał mu pomóc. Pozwolił mu się u siebie zatrzymać, a później razem zaczęli wynajmować mieszkanie. Byli w porządku. Obaj trochę dziecinni, ale za to poprawiający nastrój jak nikt inny. 

- Jest, jest. - Przyznałem, patrząc jak mężczyzna zabiera swoją kurtkę i krótko się z nami żegnając wychodzi z salonu w towarzystwie współlokatora. Spojrzałem na Minseok'a zajętego kalendarzem. Zawsze był czymś zajęty. Był nie zastąpiony i chyba właśnie na tym mu zależało.

- Ktoś jeszcze dziś przyjdzie? - Zapytałem przeciągając się. Mężczyzna podniósł na mnie wzrok, uśmiechając się lekko. Miał przyjemny uśmiech. Było w nim coś z urokliwego dziecka. Sprawiał, że chciało się widywać go częściej na bladej twarzy bruneta. - Nie sądzę. W każdym razie nikt zapisany. - Odparł wychodząc zza stolika. Przez chwilę stał w miejscu, po czym, prawdopodobnie nie widząc nic lepszego do roboty, chwycił zmiotkę i zaczął czyścić podłogi, powtarzając tym samym moje zajęcie sprzed godziny.

 Z westchnięciem spojrzałem na swój telefon. Zero wiadomości i połączeń.

Tak naprawdę nie miałem nikogo bliskiego poza Minseok'iem i Sehun'em, których z czasem zacząłem traktować jak braci. Spędzaliśmy ze sobą całe dnie. Musieliśmy zaakceptować swoje wzajemne wady i zalety, co przyszło nam z zaskakującą łatwością.

- Co u Jongdae? - Zapytałem odkładając przedmiot na kanapę. Wyciągnąłem się na niej, uważając, aby buty nie dotknęły materiału. Jonghwan by mnie zabił.

- Dobrze. Ma dużo wywiadów. Poprzednia książka sprzedała się naprawdę dobrze. - Odparł z nieco zbolałym uśmiechem. 

Ich relacja była specyficzna. Zależało im na sobie, ale był ktoś trzeci. Ktoś, kto był z Kim'em zanim Minseok się pojawił.

- A u tej szmaty?

- Chanyeol! - Skarcił mnie. Prawdopodobnie gdyby trzymał w dłoniach ścierkę właśnie bym nią oberwał. Mocno i brutalnie. - Ona ma imię!

- Przepraszam, przepraszam. - Mruknąłem, kryjąc wygięcie warg. Nie lubiłem laski. - Ale od razu wiedziałeś kogo mam na myśli. - Dodałem wstając. Zgarnąłem mopa, który czekał na swoją kolej. - Odpocznij trochę. Miałeś dziś najwięcej klientów. - Widziałem, że chce coś powiedzieć, ale w końcu mruknął coś pod nosem i usiadł za biurkiem wracając do kalendarza.

- Nie rozmawiałem z nią wczoraj. Grała w jakieś gry, gdy wróciłem. Wciąż nie znalazła pracy i prawie spaliła kuchnię.

- Słaba partia. - Rzuciłem przejeżdżając mokrym materiałem po podłodze. - To prawda, że jutro dekorujemy salon?

- Jonghwan kupił nową choinkę. W tym roku używamy fioletowych i srebrnych bombek. - Zapowiedział z uśmiechem. Nie rozumiałem jak może się uśmiechać w sytuacji w jakiej się znalazł. Kochał faceta w związku. Żył w trójkącie.

Wyszliśmy dwadzieścia minut później. Minseok pożegnał mnie ciepłym uściskiem i ruszył prosto w głąb ciemnej alejki. Mieszkał pięć minut od salonu, ale nie lubiłem, kiedy wracał sam. Czasem towarzyszył mu Sehun, ale tylko, gdy to mi przypadało, aby kończyć wcześniej. Musiałem poprosić Jongdae o to, aby zaczął go odbierać. Pamiętam, że w tamtym roku też to robił. Teraz jest ciemno i pusto, a Minseok jest słodką klusią, której każdy mógłby zrobić krzywdę.

Miał odpowiednie możliwości fizyczne, aby oddać napastnikowi, ale prawdopodobnie sumienie kazałoby mu pokornie znosić uderzenia. On nie skrzywdziłby nawet muchy. Był zły nawet, gdy latem zobaczył, że zabijamy komary.

Kiedy zniknął mi z oczy westchnąłem i poszedłem na przystanek autobusowy. Miałem prawo jazdy, ale rzadko używałem samochodu. Nawet nie zabrałem go z rodzinnego domu, gdy postanowiłem się wyprowadzić. Idąc do pracy urządzałem sobie spacer, a po pracy, gdy było już zimno, wracałem autobusem cztery przystanki.

Już na klatce schodowej słyszałem oskarżycielskie krzyki, które z każdym krokiem się nasilały. Jedna osoba krzyczała, a druga próbowała ją uspokoić. Jej kojący głos powodował u mnie senność. Brzmiał jakby mówił do dziecka.

Dongho i jego chłopak.

Mieszkali piętro pode mną i często się kłócili. Nie wiedziałem o co dokładnie, ponieważ nigdy nie podsłuchiwałem. Uważałem, że nie muszę słyszeć o ich problemach, które z pewnością mnie nie dotyczyły.

Wiedziałem jednak, co oznacza odgłos upadającego ciała pod koniec kłótni czy płacz w miejscu, gdzie powinna znajdować się łazienka. Słyszałem prośby o zaprzestanie przemocy i widziałem siniaki na twarzy młodego chłopaka żyjącego w tym miejscu.

W klatce było piętnaście mieszkań, które zajmowało blisko pięćdziesiąt osób.

Wszyscy wiedzieli.

Nikt nie reagował.


________

Mam problem z imieniem, dla " tej trzeciej" w relacji XiuChen'a. Wszędzie pisałam ***, ale ponieważ teraz publikuję to opowiadanie to przydałoby się jakoś ją nazwać.

Macie pomysły? Byle było to koreańskie imię <3

Buziaczki!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro