08/12/17

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Park Chanyeol

- Może pomóc? - Zapytałem głośno, z uśmiechem podbiegając do Pani Choi, która z kilkoma siatkami wychodziła ze sklepu. Stara wiedźma. Niech wie, że wcale jej nie ignoruję. - Wyglądają na ciężkie, a ja i tak idę do domu. - Dodałem widząc jej podejrzliwy wzrok. Nigdy za sobą nie przepadaliśmy, mimo, że zawsze starałem się być w stosunku do niej uprzejmy.

- Dziękuję. - Powiedziała w końcu, a ja zabrałem wszystkie zakupy i powoli, zważając na jej tempo, ruszyłem w stronę naszego osiedla. W ciszy mijaliśmy wiele szarych budynków i śpieszących się ludzi. Każdy próbował gdzieś zdążyć, ignorując wszystko wokół. - Słyszałam, że zaprzyjaźniłeś się z Baekhyun'em. - Rzuciła swoim zachrypniętym głosem.

- Rozmawiała Pani z nim?

- Co ranek bierze Koko na długi spacer. Ja już nie mogę, a ona wciąż potrzebuje dużo ruchu. - Koko była rocznym, niewielkim pudlem, którego Pani Choi przygarnęła kilka miesięcy temu. Nie miałem pojęcia dlaczego zdecydowała się na tak młodego psa. Sama była już osobą starszą, a takie zwierzęta lubią spędzać czas poza domem. - Bardzo się nią opiekuje. Jest takim kochanym chłopcem.

- Jest bardzo miły. - Przytaknąłem. Nie znałem go dobrze, ale nie wydawał się być zły, wręcz przeciwnie. Póki co w moich oczach zdawał się być idealny. Był dobrą osobą, która doświadczała rozczarowania ze strony innych, ale czy nie wszyscy tacy jesteśmy? Staramy się najlepiej jak potrafimy, ale świat ciągle nas zniechęca.

- Pomaga mojemu wnukowi w nauce, jeśli tylko go o to poproszę.

- Naprawdę?

- Chodzi za mnie po zakupy, gdy jest bardzo zimno.

- To str-

- Wnosi za panią Kim wózek na piętro i opiekuje się jej dzieckiem, gdy widzi, że jest zmęczona. Układa książki w księgarni Pana Min'a w każdy czwartek, a w środy wraz z innymi wolontariuszami idzie do domu spokojnej starości zabawiać starszych ludzi. Dba o domy, gdy ktokolwiek wyjeżdża na wakacje i uczy za darmo małą Kim grać na pianinie. - Z każdym jej słowem czułem jak ogarnia mnie coraz większa wściekłość. Ludzie byli bez serca. Ciągle tylko brali i brali, nie dając nic w zamian. Wykorzystywali go na każdy możliwy sposób.

- Skoro każdemu pomaga to dlaczego nikt nie pomoże jemu? - Warknąłem niskim głosem, a Pani Choi natychmiast przystanęła zaskoczona. Jej rzadkie brwi zmarszczyły się, a suche wargi lekko rozwarły.

- Nie wiem co masz na myśli. - Powiedziała cicho, tak, jakby chwile temu wcale nie chwaliła radośnie tego co Baekhyun dla nich wszystkich robi.

- Dobrze Pani wie, co dzieje się między nim a Dongho. Wszyscy dobrze wiecie, że jest bity, wyzywany, zastraszany i szantażowany. Wszyscy doskonale o tym wiecie, ale nic nie robicie, oprócz plotkowania za jego plecami i wymagania od niego pomocy przy każdej okazji. - Wyjaśniłem nieco spokojniej, aczkolwiek mój głos niemal przepełniony był jadem i złością. Dopiero w tej chwili spojrzałem w oczy starszej kobiety. - Codziennie widzicie jego siniaki i smutny uśmiech, ale nie chcecie mu pomóc.

- Myślisz, chłopcze, że to tak proste? Pomóc komuś, kto tej pomocy nie chce? - Tymi słowami całkowicie wmurowała mnie w ziemię. Moja twarz ze wściekłej zmieniła się w zaskoczoną i nieco zmieszaną.

- Co ma Pani na myśli?

- Dzień dobry! Pani Choi, Chanyeol! - Oboje zastygliśmy słysząc ( fałszywie) radosny głos niosący się echem po pustym parkingu. Przełykając ślinę i spojrzałem w kierunku drogi wychodzącej zza budynku. Baekhyun stał tam wraz z Koko, radośnie machającą swoim wystrzyżonym ogonem. Kiedy ruszyli w naszą stronę, byłem zaskoczony, widząc, jak obcy pies słucha się Byun'a. Szła przy jego nodze nawet na moment nie odchodząc. Co jakiś czas spoglądała w górę, na twarz prowadzącego ją mężczyzny.

- W końcu jesteś, Baekhyun'ie. Zaczęłam się martwić, że coś się stało. Bardzo długo was nie było. - Rzuciła kobieta, przybierając na twarz niewielki uśmiech. Zrozumiałem, że nasza rozmowa nie może być kontynuowana, kiedy jej temat znajduje się tuż przy nas i słyszy każde słowo. Westchnąłem cicho i idąc ich śladem zmusiłem się do delikatnego uśmiechu.

-Zabrałem Koko do parku. Bawiła się z jamnikiem. Chyba się polubili. - Przyznał radośnie, a ja stwierdziłem, że gdyby nie siniaki nigdy nie pomyślałbym, że jest przez kogokolwiek krzywdzony. Jego nieszczery uśmiech dla przeciętnego obserwatora był aż nadto realny.

- To świetnie! Potrzebuje nowych przyjaciół. - Rzekła kobieta, wznawiając drogę do klatki. Chwilę później odprowadziliśmy ją do mieszkania. Baekhyun przesadnie czule żegnał się z Koko, podczas, gdy ja odnalazłem kuchnie, w której rozkazano mi zostawić zakupy. Pożegnałem się z kobietą dość oschle, a po chwili wyszedłem z mieszkania. Słyszałem, jak Byun mówi staruszce, że pies zasłużył na smakołyk. Chyba nie wiedział, że stoję na zewnątrz, ponieważ po otwarciu drzwi i zauważeniu mnie potknął się o próg i runął do przodu. Oczywiście natychmiast go złapałem, pozwalając tym samym, aby drobna twarz zanurzyła się w moim szaliku.

- Chodźmy na kawę. - Rzuciłem odsuwając go od siebie na długość ramion. Zdawał się być zaskoczony moją nagłą propozycją. Przez chwilę przyglądał się mojej twarzy, jakby szukając w niej jakiegoś podstępu, po czym uśmiechnął się lekko i przytaknął.

- Prowadź.

Naprawdę nie miałem pojęcia skąd wziął się pomysł, aby gdziekolwiek go zapraszać. Był gwałtowny i nieprzemyślany, ale wcale go nie żałowałem. Dobrze czułem się w jego towarzystwie i byłem pewny, że będąc przy mnie jest bezpieczny.

Powoli zacząłem odczuwać dziwne uczucie, każące mi go chronić.

Nie znałem wielu miejsc w tym mieście. Nie lubiłem go, a moje jedyne wyjścia ograniczały się do domów przyjaciół, pracy i super marketu znajdującego się kilka minut drogi od mojego domu. Czasami wychodziłem z Minseok'iem lub Sehun'em do galerii.

Spowodowało to, że nie miałem zbyt dużego wyboru szukając odpowiedniej kawiarni. Nie chciałem zabierać go do galerii, ponieważ było tam głośno, co uniemożliwiałoby nam rozmowę. Pragnąłem dowiedzieć się o nim czegoś więcej, więc to miejsce natychmiast zostało przeze mnie skreślone.

Nie widząc lepszego pomysłu zabrałem go do kawiarni naprzeciw mojego miejsca pracy, którą miałem zacząć za jakieś dwie godziny. Zwykle pracowaliśmy w trójkę od 12:00 do 21:00. Wyjątki stanowiła wolna niedziela oraz nasze wcześniejsze wyjścia, do którego każdy miał prawo dwa razy w tygodniu.

W środku było dość duszno co prawdopodobnie powodowały rozstawione na każdym stoliku świeczki o zapachu świątecznych wypieków. Często paliły się cały dzień, dlatego nie spędzałem tu dużo czasu. Nie przepadałem za tym zapachem.

Patrzyłem na Baekhyun'a, który zajął miejsce najbliżej okna i radośnie śpiewając zaczął ściągać z siebie długi szalik, który skutecznie zasłaniał siniaki na jego szyi. Chciałem o nie zapytać, ale nie potrafiłem przerwać mu uroczego występu, który mimo, że niesamowicie cichy, ściągnął na niego wzrok większości ludzi w pomieszczeniu. Spodziewałem się nie ciekawych uwag, ale wszyscy patrzyli na niego z delikatnymi uśmiechami, jakby obserwując kilkuletnie dziecko, które wciąż potrafiło czerpać szczęście z przyziemnych rzeczy.

-" Jesteś moją ostatnią miłością". - Dokończył cicho Byun, dużo dramatyczniej, niż artysta śpiewający to oryginalnie. Zaśmiałem się na to, ale natychmiast odkaszlnąłem widząc spojrzenia innych ludzi, którzy zdawali się być zahipnotyzowani jego głosem. Tak. To zdecydowanie był talent Baekhyun'a.

- Czego się napijesz, gwiazdeczko? - Zapytałem z uśmiechem odkładając swoje rzeczy na krzesło. To było jedno z tych miejsc, gdzie trzeba było podejść do lady, aby cokolwiek zamówić. Zdążyłem zauważyć uroczy rumieniec malujący się na twarzy bruneta. Nie byłem pewny czy jest spowodowany zimnem czy użytym przeze mnie przezwiskiem.

- Piernikowe latte?

- Klasyka. - Rzuciłem idąc w stronę dziewczyny stojącej za blatem. Zamówiłem dwa takie same napoje i ciasta czekoladowe. Zauważyłem, że Baekhyun lubi świąteczne motywy, a te ciasto było ozdobione ogromną ilością błyszczących, białych wzorów mających symbolizować śnieg. Zapłaciłem za nasze zamówienie i z pomocą kelnerki przeniosłem wszystko na nasz stolik. - Mam nadzieję, że będzie dobre.

- Piękne. - Stwierdził brunet, kiedy tylko przysunąłem w jego stronę ciastko. Nie byłem nawet zdziwiony, spodziewałem się jego reakcji. Słodcy ludzie lubią słodkie rzeczy.

Baekhyun był niezaprzeczalnie uroczy i nie uważałem tego tylko dlatego, że byłem homoseksualistą. Miał w sobie coś co dodawało mu uroku dziecka lub szczeniaka. Chciałem sprawiać, żeby cały czas się uśmiechał, ponieważ jego uśmiech sprawiał, że uznawałem go za najpiękniejszą osobę, jaką kiedykolwiek spotkałem.

Nie mogłem powiedzieć, że nie zazdroszczę Dongho. Byun wydawał się być perfekcyjny. Był prześliczny ze swoją drobną sylwetką i bladą twarzą pozbawioną jakiejkolwiek skazy.

- Uważaj, kawa jest bardzo ciepła. - Uprzedziłem siadając naprzeciw niego. Próbowałem oderwać wzrok od szczupłych obojczyków, które wyłaniały się spod swetra przy każdym jego ruchu. Były bardzo wystające i powodowały, że wydawał się jeszcze mniejszy i bardziej kruchy niż zwykle. Kiedy w końcu udało mi się to zrobić mój wzrok ponownie tego dnia spoczął na zasinieniach na szyi. Były nierównomierne i duże. Wyglądały, jakby był przyduszany, co próbowałem wypędzić ze swojej głowy. Wiedziałem, że prawda nie mogła być zbyt odległa.

- Zezłościł się, że zbiłem jego perfumy. Bardzo je lubił. - Baekhyun mruknął dość cicho, jakby podejrzewając, że ktoś może nas słuchać. Na szczęście wszyscy byli zajęci telefonami lub osobami, z którymi tu przyszli. Zdawało mi się, że czuje się przy mnie dość swobodnie, co zdecydowanie mi się podobało. Ułatwiało to kontakt. Nie musiałem udawać, że nie widzę plam na jego ciele.

- Pobił Cię za perfumy?

- Wiem, że to nie wygląda dobrze, ale ... On nie jest złą osobą, Chanyeol. - Rzucił cicho, spuszczając wzrok na swoje dłonie bawiące się srebrnym widelczykiem.

- Nie byłbym tego taki pewny.

- Po prostu jest zagubiony. - Wyjaśnił. Westchnąłem odchylając się na krześle i powoli odwracając głowę w stronę okna. Wciąż nie było śniegu. Nie przepadałem za nim, ale nagle pojawiła się w mojej głowie myśli, że Hyun prowadzący audycję wspominał, że czeka na śnieg.

- Kiedy pierwszy raz cię uderzył?

- Dwa lata temu. Kilka dni przed świętami.

- Więc jest zagubiony od tak długiego czasu? Od dwóch lat nie może się pozbierać? - Zapytałem kręcąc lekko głową na jego wcześniejsze słowa.
Baekhyun od dwóch lat pozwala się katować. Nie rozumiałem go. Każda normalna osoba uciekałaby przed taką relacją, a on po prostu pokornie w niej trwał. - Dlaczego wciąż z nim jesteś?

- On naprawdę nie jest tak zły jak ci się wydaje. Dba o mnie.

- Co takiego robi? - Zapytałem, ale nie uzyskałem żadnej odpowiedzi. Mężczyzna wzruszył lekko ramionami, dlatego pozwoliłem sobie kontynuować. - Kupuje Ci prezenty? Dba o twoje zdrowie? Gotuje dla ciebie lub pomaga Ci sprzątać? Zabiera Cię w jakieś ciekawe miejsca? - Dopytywałem, ale na ani jedno z pytań nie dostałem chociażby małego przytaknięcia. - Sprawia, że jesteś szczęśliwy?

Między nami zapadła nieznośna cisza. Baekhyun widocznie analizował moje słowa, co jakiś czas śmiesznie marszcząc niewielki nos. Widać było, że zastanawia się nad odpowiedzią. Byłem pewny, że dalej chciałby go bronić. W końcu wydusił jedynie cichą odpowiedź.

- Jeśli wszyscy będziemy szczęśliwi zburzymy równowagę świata.

_______________
Chciałam to porządnie zedytować, ale jestem tak potwornie śpiąca... :(

Wgl uwielbiam tą piosenkę w załączniku. Ogólnie mam sentyment do SHINee. To był mój pierwszy zespół te siedem, niemal osiem lat temu :3 Oprócz "Last gift" lubię jeszcze mega bardzo " Winter wonderland" ( Po tym opowiadaniu będziecie dokładnie znać moje ulubione ballady XD Jakie wy lubicie? Macie jakieś ukochane?)

Kocham was, wiecie, prawda?
Ps: Nie zdałam egzaminu :c Ale to nic. I tak było lepiej niż ostatnio. Nawet gość powiedział, że zrobiłam perfekcyjnie łuk ._.
Raz jeszcze - Kocham, do jutra :3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro