31/12/17

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Byun Baekhyun

- Dziś jest ostatni dzień, kiedy się spotykamy. - Zacząłem czując niewielki ból i smutek w sercu, ponieważ przywiązałem się od moich wieczornych audycji. Były specyficzne, ale lubiłem spędzać wieczory tworząc monologi z pewnością, że ktoś chętnie ich wysłucha. Czułem się wtedy ważny i doceniony. - Nie czuję się dobrze z tym, że musimy się rozstać. Przez ten miesiąc audycja stała się dla mnie potwornie ważna. Wy, słuchacze, staliście się dla mnie ważni. Ten grudzień był dla mnie szalony. - Westchnąłem zniżając głos, aby wydał się spokojniejszy, mimo, że w mojej głowie panował najprawdziwszy huragan pełnej najróżniejszych uczuć. - Spotkało mnie wiele rzeczy i tak naprawdę postanowiłem zacząć wszystko od początku. W nowym miejscu, z nową osobą obok. - Wyznałem cicho stukając paznokciem o blat przede mną. - Dziś dla nas wszystkich zaczyna się nowa zmiana. Zaczyna się nowy rok. Kolejny czas przepełniony obowiązkami, nauką, pracą i zmartwieniami, ale też chwilami radości. Każda z nim jest warta dużo więcej od smutku. W nowym roku skupmy się właśnie na tych chwilach, które przyznaszą nam szczęście. Nie przejmujcie się niepowodzeniem, bo na końcu drogi, na każdego z nas czeka coś dobrego, co wynagrodzi nam wszystko złe, co przeżyliśmy. Przyjmijcie nowy rok z otwartymi ramionami i pewnością, że wszystko w końcu się ułoży, ponieważ to my jesteśmy panami naszego losu. Dziękuję za to, że spędziliście ze mną ten piękny miesiąc. Jedyne co teraz mogę powiedzieć to do zobaczenia za rok. Trzymajcie się. Cały miesiąc był z wami Hyun. - Zakończyłem po czym wyłączyłem sprzęt. Odchyliłem się na krześle i zdjąłem z uszu słuchawki. Wciąż nie zaproponowano mi kolejnej audycji, dlatego patrzyłem na nie ze smutkiem, ponieważ nie byłem pewny czy i dla mnie nie jest to ostatni czas, kiedy je widzę. Jedyne co wiedziałem to to, że dzięki dużej ilości słuchaczy mogę spodziewać się takiej samej audycji za rok. Było to miłe, ale wciąż nie wystarczająco pocieszające.
Spojrzałem w stronę okna, gdzie Misaki pokazywała mi podniesiony ku górze kciuk. Uśmiechnąłem się do niej i pozbierałem swoje rzeczy. Zostawiłem po sobie porządek, z czułością dotykając sprzętu, którego używałem przez trzydzieści jeden dni. Wiedziałem, że będę za tym niesamowicie tęsknił.
- Szczęśliwego Nowego roku, Misaki. - Powiedziałem wchodząc do pomieszczenia, w którym znajdowała się kobieta. Mocno mnie przytuliła, po czym wypuściła kolejną osobę do pomieszczenia, w którym przed chwilą się znajdowałem. Zabrałem swoją kurtkę z wieszaka i niechętnie założyłem również czapkę, którą Chanyeol zawsze mi wciskał. Nie lubiłem mieć zasłoniętych włosów. Nie wyglądałem wtedy dobrze.
Poza tym troska Chanyeol'a zawsze zachęcała mnie, aby troszkę się z nim podroczyć. Był wtedy uroczy.
- Wracasz do reklam? - Zapytał kobieta, posyłając w moją stronę dość smutne spojrzenie. Sam też nie byłem zbyt szczęśliwy. Przywykłem do spokoju, który tu panował.
- Na to wygląda. Może w wakacje tu wrócę. - Westchnąłem mocno ją obejmując. Byliśmy podobnego wzrostu, dlatego nie miałem z tym problemu.
Moja praca przy audycji była całkiem przypadkowa. Nowo zatrudniona osoba zachorowała, a ja od jakiegoś czasu narzekałem na znudzenie. Zawsze byłem też gadaliwy, więc rozmowa z słuchaczami nie przychodziła mi z trudem.
Pewnego dnia szef, którego uwielbiałem, zaproponował żebym spróbował. Było kilka prób, długich rozmów, aż w końcu dostałem pozwolenie na poprowadzenie wieczornej audycji, która nigdy nie cieszyła się zainteresowaniem.
- Zawsze możemy spotkać się po pracy.
- Liczę na to. - Zapewniłem, a po kilku minutach wyszedłem z budynku na zimne powietrze.
Było wyjątkowo. Wszędzie leżał śnieg, który bez przerwy spadał z nieba. Trochę wiało, przez co bez problemu uderzał w moją twarz. Westchnąłem i wyciągnąłem telefon z kieszeni. W jednym z smsów miałem napisany adres miejsca, w którym miałem się pojawić. Było też kilka wiadomości od Park'a, który pytał czy ma po mnie przyjechać. Nie widziałem w tym większego sensu, więc zaprzeczyłem. Ruszyłem wąska uliczką prowadzącą na przystanek autobusowy. Moje ręce były głęboko schowane w kieszeniach płaszcza, a ja bawiłem się opatrunkiem założonym na jednej z dłoni.
Wiele blizn zostało. Chanyeol zapewniał, że są płytkie i całkowicie znikną, a ja mu wierzyłem.
Siniaki były już niemal niewidoczne. Jeden większy znajdował się na mojej skroni i wciąż odstraszał swoim kolorem. Na twarzy były również ślady ostatniej kłótni z Dongho. Wiedziałem, że żadna więcej nie będzie miała miejsca.
Byłem pewny, że mimo wszystko Dongho naprawdę jest dobrą osobą. On po prostu nigdy nie nauczył się jak zatrzymać kogoś przy sobie oraz tego, że związek potrzebuje ciągłej uwagi, nie tylko na początku.
Podejrzewałem, że wkrótce znajdzie na moje miejsce jakąś kobietę. Może trochę starszą i poważniejszą niż ja. Nigdy nie uderzyłby kobiety.

Ulice były puste, ale co jakiś czas słyszałem wybuchające petardy. Drżałem wtedy i kuliłem się. Nie lubiłem hałasu. Bałem się nawet krzyków, ale Chanyeol mówił, że to w porządku i mam do tego prawo.
Prawdopodobnie nie było rzeczy, której by we mnie nie zaakceptował. Wiedziałem, że niektóre moje cechy go drażnią, ale nigdy się przez to nie kłóciliśmy. Póki co było idealnie i pragnąłem, żeby tak zostało.
Wiedziałem, że minął dopiero miesiąc od kiedy się poznaliśmy, ale nie sprawiało to, że czułem dyskomfort lub nie wierzyłem w ten związek.
Wierzyłem.
Pod budynek dotarłem w dziesięć minut. Już z daleka widziałem wysoką, ale zgarbioną postać opierającą się o jedną ze ścian. Wyglądało to na nowe budownictwo. Okolica była zadbana, a okoliczne budynki ogrodzone.
- Mówiłem, żebyś poczekał w środku. - - Powiedziałem podchodząc bliżej. Mężczyzna od razu zamknął mnie w ciepłym uścisku, który nieco ochronił mnie przed padającym śniegiem. Chciałem go pocałować, nawet jeśli musiałem stawać przez to na palcach, ale Park chyba się tego nie domyślił, ponieważ odsunął mnie na długość ramion. Posłałem mu niezbyt zadowolony wzrok. Jego oczy nagle stały się nieco większe, a on chyba zrozumiał co pragnąłem zrobić. Schylił się nieco i pozwolił mi na lekki, szybki pocałunek na jego wargach. Lubiłem ich smak i kształt. Były słodkie, ale nie nużące oraz pełne i gładkie.
- Pusto tam bez ciebie. Nie umiałem znaleźć sobie zajęcia. - Rzucił chwytając moja dłoń między swoje palce. Nic więcej nie mówiąc pociągnął mnie do środka. Było cieplej niż na zewnątrz. Klatka schodowa była szczelna i posiadała sporą windę, której użyliśmy.
- Kogo to mieszkanie?
- Minseok'a i Jongdae. - Odpowiedział prowadząc mnie w stronę wysokich drzwi. Nie pukał do środka, po prostu wszedł.
Wewnątrz było kilka osób, ale nie wiele. Wraz z nami była ósemka. Minseok od razu wybiegł ze środka i mocno mnie objął, unosząc na ziemią. Słyszałem radosny śmiech Jongdae, który się temu przyglądał.
Nie wiem kiedy staliśmy się przyjaciółmi, ale Minseok stał się dla mnie najważniejszą, po Chanyeol'a, osobą. Wszyscy, których poznałem w grudniu stali się mi bliscy. No, może prócz Jongdae, który wciąż nie zapracował na to, abym wybaczył mu sytuację z Kim'em.
- Przedstawię Ci kogoś. - Powiedział, kiedy zdjąłem ubrania wierzchnie i wszedłem nieco w głąb mieszkania. - Jest świetny, to przyjaciel Sehun'a, ale totalnie im kibicuję. - Zaśmiał się radośnie, a ja nie potrafiłem powstrzymać uśmiechu. Bałem się o Sehun'a, który nie potrafił pogodzić się z odejściem Luhan'a. Wszyscy mieli z tym problem. Nikt nie był przygotowany na to, że zniknie.
Teraz Oh wydawał się spokojniejszy, pierwszy raz od jego odejścia.
Siedział obok równie wysokiego mężczyzny, z nieco ciemniejszą karnacją niż on sam.
Widząc, że wchodzę do salonu wstał i rzucił coś do mojego przyszłego współlokatora. Jego twarz wyglądała na spokojną i sprawiała, że chciałem go poznać.
- Jestem Jongin.
- Baekhyun. - Uścisnąłem wyciągniętą w moim kierunku dłoń, czując jednocześnie obecność Chanyeol'a za moimi plecami.
Obróciłem nieco głowę w jego kierunku i posłałem mu pełen sympatii i ufności uśmiech, który odwzajemnił.

Pierwszy dzień nowego roku spędziliśmy wszyscy razem, siedząc na balkonie. Każdy z nas chciał  widzieć oświetlone fajerwerkami niebo, dlatego byliśmy nieźle ściśnięci, opierając się o ścianę. Nasze ramiona były zgniecione, a ubrania poplamione od alkoholu, który raz po raz ktoś wylewał. Siedzieliśmy na zimnych kafelkach, a nasze ciała osłaniały koce.
Mimo to to był mój najlepszy sylwester, wśród osób, na których mi zależało.
- Szczęśliwego Nowego roku, Baekhyun. - Usłyszałem punktualnie o północy, kiedy niebo rozbłysło ogromną ilością sztucznych, kolorowych płomieni, a my usłyszeliśmy krzyki wszystkich ludzi znajdujących się w okolicy.
Obróciłem głowę w stronę mojego chłopaka, który w przeciwieństwie do innych był spokojny. Uśmiechnąłem się delikatnie, ponieważ był tak naprawdę wszystkim, czego kiedykolwiek potrzebowałem. Opiekował się mną, chronił i dbał o to, żebym zawsze był zadowolony.
Z każdym dniem zależało mi na nim coraz bardziej.
Patrzył na mnie wzrokiem, którego dotąd nie znałem i pomyślałem, że chciałbym, aby tak zostało już na zawsze.
- Szczęśliwego nowego roku, Chanyeol.

KONIEC

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro