6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przez ostatnie dni często spotykałam się z Czarnym Kotem. Nasze patrole przybierały innego charakteru, siadaliśmy na jednym z dachów i rozmawialiśmy. Wcześniej nie rozmawialiśmy tak często. Raczej mówiliśmy, a to wielka różnica. Mówiliśmy pojedyncze zdania udając, że rozmawiamy. Teraz było inaczej.
Dowiedziałam się więcej o Czarnym Kocie. Powiedział, że nie poznałabym go w jego codziennym wydaniu i że zachowuje się inaczej, bo ma na sobie presję.

- Ja też zachowuje się inaczej, ale to nie przez presję. Po prostu nie jestem taka super, kiedy nie mam na sobie maski.

- To że zachowujesz się inaczej nie oznacza, że nie jesteś super. Jestem pewny, że gdybym poznał ciebie, ciebie to i tak bym cię uwielbiał.

Uśmiechnęłam się do niego.
Może nie pokochał, ale lubił Marinette. Nie skłamał.

- Wierzę ci, masz słabość do dziwnych dziewczyn.

- Jak to? - podłapał.

- No wiesz, jestem niezdarną super - bohaterką. Super - bohaterka nie powinna być niezdarna.

- Nigdy nie widziałem w tobie niezdarności.

Zaśmiałam się.
Ciekawe co by pomyślał gdyby zobaczył Marinette w najgorszym wydaniu. Dwie różne osoby.

- Ale mam jej dużo.

- Ja za to mam w sobie dużo siły i jestem bardzo męski, odważny. Idealny. Dlatego nie lękaj się, zawsze cię uratuję, kiedy twoje nogi spłatają co figla i się przewrócisz.

Puścił mi oczko, a ja się zaśmiałam.

- Może nie jestem aż tak niezdarna. Przynajmniej nie jako Biedronka, miraculum dodaje mi trochę zgrabności i innych zalet.

- Czyli to wina miraculum, że masz taki czarujący uśmiech, czy twoja? Już się gubię.

Chyba się zarumieniłam, było mi cieplej niż zwykle.

- To chyba moja osobista zasługa.

Patrzeliśmy na siebie przez chwilę, a potem obserwowaliśmy miasto. Udawałam, że skupiam się na patrolu, ale tak naprawdę bardziej myślałam teraz o tym, że zdaniem Czarnego Kota mój uśmiech był czarujący.
Nie, nie rozczulałam się nad tym że mi to powiedział. Chociaż to bardzo miłe.
Po prostu przypomniałam sobie ostatnie wyjście do kawiarni z przyjaciółmi i to jak Alya i Adrien się razem do siebie uśmiechali. Zdałam sobie wtedy sprawę, że nigdy nie będę miała z nim takiej relacji. Ich przyjaźń wydawała się zamknięta, mieli własne żarty i nikt nie miał do tego wstępu poza nimi samymi. Wiedziałam, że Alya nie zakochała się w Adrienie. Oczywiście, że nie! Po prostu wiedziałam, że przez moją głupią nieśmiałość nie potrafię nawet prawdziwie zaprzyjaźnić się z Adrienem, a co dopiero myśleć o takich komplementach z jego ust.

Chociaż może troszkę się rozczulałam nad tym, że usłyszałam to z ust Czarnego Kota. Tylko troszeczkę.

- Jestem też nieśmiała.

- Chyba nie znam bardziej śmiałej dziewczyny, niż ty. - wtrącił.

- Jestem po prostu stanowcza.

- To prawie to samo. Żeby być stanowczą trzeba być na tyle odważną, żeby wyrazić swoje zdanie.

Analizowałam jego słowa w ciszy.

- Może, ale wydaje mi się że naprawdę jestem nieśmiała. - położyłam dłonie na swoich kostkach, a potem dodałam trochę ciszej. - Cóż, w pewnych kwestiach.

- Na przykład?

- W kwestiach miłosnych.

- Och...

Zerknęłam na niego. Wyglądał na zmieszanego, nie na urażonego, bardziej jakby przeżywał wewnątrz siebie jakiś konflikt. Spuścił wzrok i wypuścił powietrze bezsilnie.

- Chyba nie powinnam o tym mówić. - zreflektowałam się.

- Nie, nie, po prostu czasami zapominam że jest ktoś kto już ci się podoba. - podrapał się po karku. - Ale to mi nie przeszkadza, możemy o tym porozmawiać jeśli chcesz.

Przypomniałam sobie jak Czarny Kot siedział na balkonie u Marinette i z rozmarzoną miną opowiadał o swojej miłości do Biedronki, o tym że mógłby zrobić dla niej wszystko, nawet jeśli oznaczałoby to usunięcie się w cień.

- Po prostu ciężko mi się z nim  rozmawia.

- Jesteś pewna, że problem tkwi w tobie, a nie w nim? Może po prostu nie jest ciekawy i nie warto tracić na niego czasu?

Wyczułam w jego słowach straszną niechęć i brak empatii.

- Chyba jednak nie chcesz o tym rozmawiać. - stwierdziłam urażona. - Nic nie szkodzi. Rozumiem.

Siedzieliśmy chwilę w ciszy.

- Przepraszam, po prostu jestem zazdrosny. Naprawdę chcę cię wysłuchać. - powiedział ze skruchą.

- Zazdrosny?

- No wiesz, że kochasz kogoś innego. Irytuje mnie to, że ma takie szczęście i zamiast sprawiać że będziesz najszczęśliwszą dziewczyną na świecie, to on cię dołuje.

Gdyby ktoś mnie zapytał czym jest miłość to w tym momencie bez wahania powiedziałabym, że to co czuje do mnie Czarny Kot.

- Wiesz, tak właściwie to nie jego wina. Ja nie potrafię się przy nim wysłowić, jak mógłby mnie pokochać?

- Zastanawia mnie jak wyglądasz, kiedy nie potrafisz się wysłowić. - przyznał. Miał wzrok jak zahipnotyzowany, chyba sobie mnie taką wyobrażał. - Pewnie podobnie jak wtedy, gdy wymyślasz wymówki, które mają mnie odwieść od twojej tożsamości, prawda?

Zadrżałam.
Jednak był trochę spostrzegawczy.

- Może trochę, ale moje wymówki mają więcej sensu niż to co przy nim mówię.

- Chyba trochę wyolbrzymiasz, Kropeczko.

- Chciałabym. - zaśmiałam się. - Zazdroszczę ci twojej odwagi. Mówisz tak łatwo takie krępujące rzeczy.

- Nie wiem jakbym mógł ich nie mówić, wcale mnie nie krępują. - poprawił moje włosy tak zwyczajne, jakby zawsze tak robił. - Kocham cię i chcę żebyś o tym wiedziała.

Czasami naprawdę chciałabym odpowiedzieć mu tym samym. Nie wiedziałam czy to żal do samej siebie czy litość nad jego uczuciami opisanymi w tak poetycki sposób. Po prostu chciałam go przytulić.

- Ja tak nie potrafię...

Wieczorem siedziałam nad lekcjami i rozmawiałam z Alyą przez video-chat. Wypytywała mnie o postępy poczynione w sprawie Adriena. Tak właściwie to nie dała mi nawet dojść do głosu, więc skupiłam się na geografii. Odczytywałam z podręcznika różne zadania i notowałam odpowiedzi w zeszycie, czasami zaglądałam do jakiś notatek, kiedy nie znałam definicji.

— Mówię ci on wtedy tak na ciebie patrzył, że razem z Nino myśleliśmy że zaraz wyjdziecie i nas zostawicie tam samych. Nie żeby mi to przeszkadzało, byłam taka dumna! Ale ty za to jakoś strasznie błądziłaś wzrokiem dookoła. — mówiła mulatka malując paznokcie u dłoni.

— Tak właściwie to rozmawialiśmy o osobach, które nam się podobają.

Dziewczyna wstrzymała oddech.

— Nie gadaj! Wyznał ci miłość?

— Rozmawialiśmy o Kagami. — wtrąciłam.

Ucichła, ale widziałam że była niezadowolona.

— On to ma tupet... Przecież na kilometr widać, że między wami coś jest, a on nagle wyskakuje z czymś takim! Pff, jak ja go tylko dorwę w szkole to-

— Uspokój się. Adrien ma prawo kochać kogoś innego. — wbiłam paznokcie w nadgarstek.

— Nie, nie kiedy robi ci nadzieję.

Wbiłam sobie paznokcie jeszcze bardziej, tak że mój nadgarstek zaczął mrowieć. Bolało, ale byłam tak smutna, że nie potrafiłam inaczej tego odreagować.

— Nie robi mi nadziei. Przecież nawet nie wie, że czuję do niego coś więcej. Jakby miał niby wiedzieć, skoro nie potrafię nawet z nim szczerze porozmawiać?

— Mógłby się domyśleć, to nie jest takie trudne.

Nie odpowiadałam. Moja ręka zaczęła się trząść pod naciskiem drugiej, więc ją puściłam. Miałam cztery ślady w skórze po paznokciach. Wyglądały jak cztery dziury.

— Marinette? Czemu nic nie mówisz?

— Po prostu nie mam do tego nastroju.

— Biedna moja...

— Gdybym nie robiła sobie nadziei na coś co nie ma prawa bytu nie cierpiałabym teraz. — zauważyłam udając, że jestem skupiona na pracy domowej. Chciałam stwarzać chociaż pozory, że wcale nie mam ochoty się rozpłakać. — Przepraszam, nie chcę na ciebie naskakiwać. 

Alya chyba myślała nad tym co mi odpowiedzieć, więc ją uprzedziłam mówiąc, że muszę już kończyć. Przesłała mi całusa, powiedziała żebym się trzymała i się rozłączyłyśmy.
Kiedy jej twarz zniknęła z ekraniku mojej komórki, rzuciłam się na łóżko.

— Może Adrien wcale nie mówił o Kagami. — podsunęła Tikki, a ja westchnęłam. Miałam twarz w poduszce, pachniała moim szamponem i balsamem do ciała. Było mi tak wygodnie.

— Co to zmienia czy mówił o Kagami czy o Chloe? — przewróciłam się na plecy i zaraz skwasiłam minę. — Racja, jakby zakochał się w Chloe bolałoby jeszcze bardziej.

— Mam na myśli, że może zbyt pochopnie obstawiasz swoją porażkę?

—  Co w tym pochopnego? Adrien nie wygląda mi na chłopaka, który zmienia uczucia od tak. Musiałabym być naprawdę niesamowita, żeby mnie dostrzegł.

— Przecież jesteś! — usiadła na moim brzuchu. — Jesteś Biedronką, codziennie ratujesz Paryż przed złem.

Mówiła trochę jak Czarny Kot. Rzecz jasna, Czarny Kot bardziej się mną zachwycał.

— Przecież nie powiem mu tego jako Marinette. Jak to sobie wyobrażasz?,, Hej, jestem Biedronką. Pamiętasz jak uratowałam ci tyłek"?

Rozłożyłam ręce zrezygnowana.

— Chodziło mi raczej o to, że jesteś wyjątkowa. Nie każdy jest godny noszenia miana super - bohaterki.

— Może powinnam pójść do Adriena jako Biedronka? W kostiumie jestem bardziej śmiała, a on może być zaintrygowany bohaterką. — uśmiechnęłam się z nadzieją.

— Nie, nie, nie. Doskonale wiesz, że miraculum nie służą do osobistych celów. Z miłosnymi kwestiami musisz poradzić sobie jako Marinette.

Westchnęłam.

— Czyli nie ma nadziei...

XXX

Przysięgam, kocham Ladynoir!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro