18

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kiedy zamykam oczy czuję, że policzkach spływają mi łzy. Coś zaciska mi gardło.
Pada deszcz, a ja zaciskam rączkę od parasolki.

— Wszystko jasne, Biedroneczko? — odzywa się Bunnix, a ja patrzę na nią tępym wzrokiem. — Rajuśku, znowu mam to powtarzać?

— Przepraszam, zamyśliłam się.

Mistrz pozwolił mi na podróż w czasie, dlatego stałam teraz w norce Bunnix. Tylko, że od momentu kiedy tam weszłam nie mogłam się skupić, ciągle myślałam o tym o co powinnam zapytać i jak się zachować a do tego teraz, że miałam jakieś sny na jawie. Jakby jakieś przebłyski wspomnień, które nigdy nie powstały.

Nie przypominałam sobie, żebym kiedykolwiek płakała podczas deszczu na dworze pod jakąś parasolką.

— Nie możesz zostać tam dłużej niż parę minut. Masz ograniczony czas. Każda minuta dłużej spowoduje nieodwracalne zmiany.

— Jakie zmiany? — spytałam.

— Tego nie wiem, ale kiedy po pokonaniu Białego Kota użyłaś Niezwykłej Biedronki unicestfiłaś ten świat. Cofnę cię do momentu w którym jeszcze istnieje tamten Czarny Kot. — jej dłonie zgrabnie sunęły po ścianach norki. — Nie należysz do tamtej rzeczywistości, dlatego musisz być uważna, aby nie namieszać w swojej.

— Rozumiem. Będę uważała, obiecałam to Czarnemu Kotu.

Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się ciepło.

— Wiem, Biedroneczko. — złapała mnie za ramię. — Pamiętaj, parę minut!

Przytaknęłam i przeszłam przez portal prowadzący do miejsca w którym go zostawiłam. Spojrzałam ostatni raz na Bunnix.

Norka zniknęła.

— Czarny Kocie. — odezwałam się a chłopak spojrzał na mnie zadziwiony.

— Coś nie tak, Marinette? Przed chwilą poszłaś.

Podeszłam do niego bliżej i otuliłam się ramionami. Nie mogłam się nacieszyć tym w jak czuły sposób wypowiadał moje imię.

— Tak, wiem o tym. Jestem z trochę dalszej przyszłości.

— Dalszej niż ta Marinette, która właśnie poszła?

— Właśnie tak. Dzieli nas nie tak wiele, ale... Od tamtego dnia nie daje mi spokoju to w jaki sposób to wszystko się stało. — wyznałam.

—Przyszłaś żeby zapytać mnie dlaczego padłem ofiarą akumy? — zapytał a ja przytaknęłam. — Nie mogę ci tego powiedzieć. To dosyć... Skomplikowane. — odwrócił wzrok. Widziałam, że kiedy to mówił miał w sobie pełno bólu. Odwracał wzrok, jego głos drżał w ten jeden, specyficzny sposób.

— Ale... Czy to wina tego że byliśmy wtedy ze sobą? No wiesz, jako para. — wyrzucałam z siebie pytania, które już od dawna wierciły dziurę w mojej głowie i spędzały mi sen z powiek. — Czy dało się temu zapobiec? Dlaczego-

Urwałam, kiedy chłopak przyłożył dłoń do moich ust.

— Gdybyśmy nie byli razem za pewne nie wydarzyłoby się to co się wydarzyło. Na pewno nie miałoby to tak tragicznych skutków.

— Czyli... To wszystko w końcu i tak się wydarzy? — spanikowałam.

— Nie, myślę że nie. Po prostu musimy uważać z tożsamościami, zwłaszcza z moją.

Patrzył w jeden punkt tak jakby o czymś rozmyślał.
Ogarnęła mnie panika. Z tego co mówił nasz związek faktycznie był destrukcyjny. Czyli, że mój ostatni pocałunek z Czarnym Kotem faktycznie był już tylko ostatnim pocałunkiem.

— To musiało się tak skończyć? Nie ma żadnej rady na to?

— Nie wiem, chyba ciężko o to żeby to skończyło się inaczej. — uśmiechnął się drwiąco do samego siebie, a w oczach stanęły mu łzy.
Położyłam dłoń na jego policzku i go pogładziłam. Był tak smutny, że sama czułam niemal jak cierpienie ściska mi gardło.

— A byliśmy szczęśliwi?

— I to jak. — przymknął oczy i wtulił się w moją dłoń. — Wymykaliśmy się z patroli, a kiedy już poznałaś i moją tożsamość przychodziłem na twój balkon, żeby -

— Pooglądać gwiazdy? — dokończyłam bez tchu, bo to było to co sobie wyobrażałam, kiedy pewnego wieczoru siedziałam tam sama.

— I nie tylko, Księżniczko. — uśmiechnął się.

— I to teraz wszystko przepadnie?

— Nie, wszystko zostanie w naszych sercach. W moim tak właściwie i Kropeczki z mojego świata, ty tego nie przeżyłaś. Dla ciebie ciągle jestem tym dachowcem, prawda?

— Coś się zmieniło... — wtrąciłam.

W jego oczach dostrzegłam panikę.

— Co takiego?

— Tak właściwie przyszłam tu, bo naprawdę kocham go. To znaczy ciebie. To znaczy was.

— Poznałaś moją tożsamość? — zapytał od razu.

Nie rozumiałam co miała jego tożsamość do moich uczuć, jakby jedno szło w parze z drugim. Pamiętam, że wcześniej powtarzałam sobie, że wcale go nie znam, bo nie wiem czyją twarz skrywa maska, ale teraz wiedziałam że to bez znaczenia. Był moim szczęśliwym trafem, wszystkim czego potrzebowałam. Wiedziałam jaki jest - miły, troskliwy, odważny, zabawny i wrażliwy, był po prostu Czarnym Kotem.

— Nie.

— I- i zakochałaś się we mnie? — przeszło mu z trudem przez gardło.

— No tak. Nie rozumiem czemu jesteś taki zdziwiony, sam mówiłeś, że w twojej rzeczywistości byliśmy parą i-

Urwałam zaciskając oczy. 

,, Przytulił dziewczynę bardzo mocno, ale mogła oddychać

— Tęskniłem za tobą, Księżniczko!

— Nie widzieliśmy się od wczoraj. — zaśmiała się przymykając oczy i wtulając się w klatkę piersiową ukochanego.

— To jak wieczność."

Czarny Kot momentalnie mnie objął widząc, że robię się blada. 

— Co się dzieje? — przyłożył dłoń do mojego czoła.

— N-nie wiem miałam jakąś wizję? Coś takiego jakbym sobie nagle o czymś przypomniała, miałam coś podobnego jak weszłam do norki Bunnix, ale teraz to było mocniejsze i dziwniejsze.

— Co widziałaś?

— Niezbyt wiele. Przytulałam się do kogoś, kogo widziałam wczoraj i powiedziałam coś w stylu, że ,,hej widzieliśmy się wczoraj" a ta osoba-

— To jak wieczność? — dokończył. Z każdą chwilą i on stawał się bardziej blady, wręcz się bałam, że zaraz znowu jego strój taki się zrobi i będę zmuszona z nim walczyć. 

— Tak, właśnie to powiedział!

Patrzyliśmy na siebie bez tchu. Zrozumiałam momentalnie, te wspomnienia nie należały do mnie tylko do jego - martwej - Marinette. Oboje się przestraszyliśmy, bo zupełnie nie rozumieliśmy co się tak właściwie wydarzyło i dlaczego. 

Niebo zaczęło zachodzić czerwienią, ale nie wyglądało to naturalnie. Działo się coś złego i wiedziałam, że goni mnie czas.

— Czarny Kocie, tak właściwie przyszłam tu po to żeby znaleźć odpowiedź na moje pytanie.

— Słucham.

—  Czy ja i mój Czarny Kot możemy być razem? Jak zapobiec tragedii? 

Nie mówił nic przez chwilę. Nie zastanawiał się nad odpowiedzią, myślał o czymś innym, o czymś smutnym. Ujął moją dłoń delikatnie jak to miał w zwyczaju, a potem patrząc mi w oczy powiedział:

— Przykro mi, ale trudno temu zapobiec. To niewyobrażalnie skomplikowane, a jednocześnie tak proste. 

— Powiedz mi co mam zrobić. — nalegałam.

Wirowało mi w głowie, zalała mnie fala gorąca, a niebo wyglądało jakby rozpadało się na milion kawałeczków. Wyglądało jak koniec świata. 

,, Dwójka bohaterów leżała na jednym z budynków i się przytulali pod osłoną nocy. Czarny Kot szeptał coś ukochanej do ucha, a ona się uśmiechała i śmiała się w niebogłosy. Ukochany patrzył na nią czułym wzrokiem za każdym razem, gdy ich spojrzenia się spotykały. 

— Damy radę, Kropeczko.

— Dalej nie wierzę, że to ty. — poprawiła jego włosy i go pocałowała, a on oddał ten pocałunek z przyjemnością. "

— Biedroneczko, musimy się zwijać! — powiedziała Bunnix wystająca ze swojej norki.

Patrzyłam spanikowana na wszystkie strony. Nie potrafiłam się na niczym skupić, a wtedy z tego transu wybudziły mnie dwie silne dłonie spoczywające na moich ramionach. Należały oczywiście do Czarnego Kota.

— Nie możemy być razem, nie teraz. Dopiero po pokonaniu Władcy Ciem, obiecasz mi to? 

Nie możemy być razem.

Te słowa dochodziły do mnie jak zza mgły. Nie wiem czy nie mogłam się skupić, czy po prostu nie chciałam w to wierzyć. 

Dopiero po pokonaniu Władcy Ciem.

Przecież...

— Nawet jako dorośli go nie pokonaliśmy, mamy tyle czekać?! 

— Biedroneczko... — wtrąciła zniecierpliwiona Bunnix. Kawałek nieba się oderwał. Wyglądało to tak jakby ktoś przekroił na pół ciasto. Czysta abstrakcja, nie wierzyłam swoim oczom.

— Jest na co czekać. Uwierz mi. — pocałował mnie w policzek. — Idź już. 

W ciszy weszłam do norki patrząc tępym wzrokiem przed siebie. Nie wiedziałam czy byłam rozczarowana, pocieszona czy smutna. Chciało mi się płakać, bo przed podróżą byłam pewna, że dostanę tu jakąś cenną radę, złoty środek jak uniknąć katastrofy. 

Poczekaj paręnaście lat.

Odwróciłam się do niego.

— A co jeśli przestaniesz mnie wtedy kochać? 

Uśmiechnął się w ten swój sposób, który tak bardzo kochałam.

— Nie przestanę. Uwierz, jesteśmy sobie przeznaczeni.

Odwzajemniłam ten uśmiech, tyle że mój był przez łzy. Powiedziałam mu że go kocham, a on posłał mi całusa, którego złapałam. Zobaczyłam wtedy jak jego twarz rozsypuje się w kawałkach  tuż przed tym jak norka się zamyka. 

xxx

Dosyć chaotycznie wyszło



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro