2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Stanęłam na środku sali muzealnej i ścisnęłam swoje yo-yo.

— Jak zwykle perfekcyjne wyczucie czasu, Kropeczko!

Usłyszałam tuż przy swoim uchu i się spięłam.
Jak to jest, że on zawsze zjawia się ot tak?

— Hej.

— Z czym dziś się mierzymy? — oparł się o swój kij.

— Jeszcze nie wiem, póki co jesteśmy w pułapce. Jak się tu dostałeś? — zapytałam wskazując na kraty, jednak zaraz się poprawiłam. — Nie! Nie mów!

— Wooo, spokojnie.

Podszedł do mnie. Chyba chciał mnie złapać za dłoń, ale ja szybko i zwinnie odeszłam.
Gdyby okazało się, że Czarny Kot już był w muzeum mógłby być kimś z mojej klasy, albo kimś kto był zwiedzającym. A to mogło mnie naprowadzić na jego tożsamość.

— Musimy stąd wyjść, jesteśmy ograniczeni. — założyłam ręce na piersi.

— W takim razie przyda się mój kot-

— Nie! Nie wiemy czy potem nie przyda nam się bardziej. Zwłaszcza, że nawet nie znamy przeciwnika.

Chłopak się uśmiechnął i podszedł bliżej, żeby ucałować moją dłoń.

— Jak zwykle jesteś mózgiem operacji!

Już miałam coś powiedzieć, kiedy po sali rozszedł się przerażający śmiech. Stanęłam w pozycji gotowej do boju i zobaczyłam jak przez kraty przenika nasz przeciwnik.

— Biedronko! Czarny Kocie!

— Padnij! — krzyknął blondyn rzucając się na mnie.

Nie zdążyłam zrozumieć o co chodzi, kiedy już leżałam na ziemi, a na mnie Czarny Kot.

— Chciałbym mieć wasze obrazy u siebie w pokoju! Pozwólcie, że was... — wycelował w nas pędzlem. — Namaluję.

Przez następne minuty Extasy - bo tak się nazywał nasz przeciwnik - starał się nas zamienić w jedno ze swoich dzieł. Trafiał w różne osoby, kiedy się odwróciłam zauważyłam, że nigdzie nie widzę Adriena i aż żal ścisnął moim sercem, kiedy pomyślałam, że może teraz być którymś z dzieł.

Czarny Kot użył kotaklizmu i dzięki temu bitwa przeniosła się na powietrze. Było mgliście, myślałam że mgła się przetrze kiedy będziemy w muzeum, a tymczasem ona zrobiła się jeszcze gęstsza.

— Jeżeli już musisz mnie przemienić w jakieś dzieło sztuki to w rzeźbę Dawida! — krzyknął blondyn, kiedy ominął kolejny pocisk.

— To nie pora na żarty, Czarny Kocie!

— Racja, nie pora na żarty. — przytaknął zaskakująco szybko. — Rzeźba Dawida przy mnie to nic!

Na chwilę Extasy o nas zapomniał. Coś innego zajęło jego uwagę i mogłam obmyśleć strategię.
Ukryłam się z bilbordem i zaczęłam chodzić w tę i we w tę.
Nie miałam pomysłu, a kiedy zerknęłam na partnera zobaczyłam tylko jak się przy mnie napręża i poczułam, że jestem z tym sama.
To nie była prawda, przecież wiedziałam że się wygłupiał i mi pomoże, ale chyba wolałam go trzymać na dystans.

— Szczęśliwy traf! — wyrzuciłam yo-yo w górę, a po chwili w moje dłonie spadła para kolczyków. Nie zdążyłam się im przyjrzeć bo Czarny Kot je złapał i przyłożył mi do ucha.

— Pasowałyby ci do oczu.

Jego dłoń przypadkowo mnie musnęła po szyi, chociaż nie byłam pewna czy to był zupełny przypadek.
Przypomniałam sobie za to, kiedy Biały Kot próbował zabrać mi miraculum i...

— Kolczyki! No jasne... — roześmiałam się biegnąc za drugi koniec bilbordu. Nie miałam planu, ale jakoś musiałam ukryć przed nim swój niepokój.
Wychyliłam się i patrzyłam jak Extasy zamienia ludzi w dzieła sztuki.
Zastanawiałam się dlaczego nie zamieni samego siebie, skoro tak bardzo lubi sztukę.
— Czarny Kocie, daj mi te kolczyki. Mam plan.

Przypomniałam sobie o obrazie na który patrzyłam, gdy rozmawiałam z Adrienem. O kobiecie z kolczykami - z takimi kolczykami!

— Mam mało czasu. — oznajmił chłopak, kiedy jedna poduszka zniknęła z jego pierścienia.

Potem z pomocą Czarnego Kota zapędziliśmy Extasy do ślepego punktu. Złoczyńca patrzył na nas w taki sposób, że wręcz przechodziły mnie dreszcze. Ostatecznie udało nam się go pokonać, bo sam zamienił się w dzieło sztuki.
Nie mieliśmy czasu, aby uspokoić poszkodowanego po wypędzeniu akumy. Razem z Czarnym Kotem ukryliśmy się w zaułku, a wtedy on się odmienił.

Nie patrzyłam. Odwróciłam się do niego tyłem i objęłam swoje ramiona.

— Jesteśmy idealnym duetem, nie uważasz? — odezwał się po chwili.

Serce mi biło strasznie szybko i zastanawiałam się jak sprawić, aby przestało. Przymknęłam oczy i próbowałam unormować oddech.
Nie pomagał fakt, że stał za mną mój partner w wersji cywilnej.

— Kropeczko?

— Tak sobie pomyślałam, Kocie, że powinniśmy przez najbliższy czas chodzić na samotne patrole.

Byłam pewna, że wstrzymał oddech i patrzył na mnie zmartwiony. Znałam go dobrze.
Poczułam że dotyka mojego ramienia i nawet nie śmiałam się odwrócić, jedynie zerknęłam nieśmiało na jego dłoń. Była blada, jego palce długie i chude. To, że widziałam jego dłoń bez rękawiczki było strasznie intymne. To znaczy, jasne! Nic intymnego w widzeniu dłoni drugiej osoby, ale kiedy ta dłoń należy do twojego super bohaterskiego partnera...

— Czy coś się stało? — spytał prawie szeptem. Znowu przymknęłam oczy i pomyślałam, że jego wzrok musiał być bardzo smutny. — Mam wrażenie, że jesteś za coś obrażona.

— Chryste, nie! Nie miałabym o co się obrazić to po prostu...

Usłyszałam dźwięk z moich kolczyków.

— Muszę już iść.  — powiedziałam z ulgą. Nie wiedziałam jak wyjaśnić Czarnemu Kotu to jak się zachowywałam.

Niby jak, miałam mu powiedzieć że bałam się w nim zakochać? Mógłby mieć wtedy jakąś nadzieję, a ja nie chciałam go ranić.

A robiłam to przez cały czas.

Potem wróciłam do reszty klasy. Nikt nie zauważył mojego zniknięcia, bo większość była zamieniona w obrazy. Kiedy znowu wsiedliśmy do autobusu, słuchałam jak każdy się chwalił jakim dziełem był.
Alya cieszyła się, że namalował ją jakiś słynny malarz, Rose opowiadała o różowych barwach które ją otaczały, a Adrien...
Adrien mruknął coś o rzeźbie Dawida i wtedy podniosłam na niego wzrok.

Część mnie żałowała, że nie mogłam tego zobaczyć.

XXX

Hej, hej, hej!

Póki co mamy takie ogólne wprowadzenie, więc mam nadzieję że się nie nudzicie.

Prawdopodobnie to ostatni rozdział w tym roku, dlatego chcę Wam złożyć życzenia już dziś. A więc wierzę, że następny rok będzie dla Was i dla mnie naprawdę cudowny.

Buziaki!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro