2| Tajemniczy ukochany

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zbliżał się wieczór, kiedy Marinette kończyła szyć swój najnowszy projekt - bluzę dla Nino. Zamówienie należało od Alyi, która chciała dać swojemu chłopakowi coś oryginalniejszego, niż kolejna płyta czy gra. Siedziały więc dwie w jej pokoju słuchając swojego ulubionego kawałka ,, Somebody To Love". Mulatka wymyślała układ taneczny co chwila się potykając, bo niestety taniec nie był jej mocną stroną, ale za to bardzo go lubiła. Wcale się nie przejmowała tym, że nie wyglądała jak gwiazda z teledysku. Dla siebie samej tak wyglądała, a to przecież najważniejsze!

- Zdradzisz w końcu kim jest twój tajemniczy ukochany? - zapytała mulatka kładąc się z braku sił na łóżko, a fiołkowooka aż ukuła się igłą w palec.

- Ta-tajemniczy ukochany? - wydukała czerwieniąc się przy tym przeokropnie. - Nie mam żadnego ukochanego, tym bardziej tajemniczego. Niby kogo?

Zakłopotana jednak musiała przyznać, że podczas całego spotkania z przyjaciółką myślała tylko o jej partnerze - Czarnym Kocie. Oczywiście nie jako o ukochanym! Nic z tych rzeczy! Po prostu czuła dziwny ścisk w żołądku na wspomnienie, że w ten weekend miała z nim wyjść do kina i to ponoć jako przyjaciele, ale wcale tego nie kupiła. Bo przecież znała jego uczucia względem niej i widziała też ten błysk w oku, który zdradzał jego intencje. Najbardziej jednak przerażał ją fakt, że poza tym dziwnym ściskiem w żołądku i stresem czuła się bardzo podekscytowana, jakby faktycznie nie mogła się doczekać tego wyjścia.

Przecież nie powinna. Kino to jedno z lepszych pomysłów na randkę, zaraz po nocnych patrolach na wysokich budynkach w Paryżu, zaraz zaraz, czy ona właśnie porównała patrole do randek?
Nie, nie, to się nie działo. Wcale nie zaczęła myśleć o swoim partnerze w TEN sposób.

- Och błagam, kogo próbujesz oszukać, dziewczyno? Ktoś musiał ci wybić z głowy Adriena, nie wierzę, że po wakacjach magicznie przestałaś czuć do niego cokolwiek. Tak się po prostu nie dzieje. - wyrwała ją z przemyśleń. - Chyba, że Adrien Agreste w przebraniu.

- Racja, Alya. Moja dojrzałość wybiła mi go z głowy. - oświadczyła poważnie co spotkało się z parsknięciem przyjaciółki. - No co?

- Wybacz, Mari... - wydusiła z trudem przez śmiech jaki nią zawładnął, a fiołkowooka odłożyła bluzę i odwróciła się do mulatki. - Ale jeżeli twoja dojrzałość objawia się t-shirtem ze Smerfetką... - znowu się zaśmiała, a Marinette zakryła swój nadruk.

- Oj czepiasz się! Naprawdę jestem dojrzała i to na tyle, żeby nie latać za żadnym chłopakiem jak głupia.

- Marinette Dupain - Cheng bez obsesji? Dziewczyno co się z tobą dzieje? - westchnęła opadając na różowe łóżko. - Może ci jakiegoś znajdę? To było zabawne, kiedy robiłaś wszystkie plany randkowe.

Randkowe... Młoda bohaterka znowu odpłynęła myślami za daleko w stronę swojego partnera, tym razem jednak się opanowała. Przecież nie mogła ciągle o nim myśleć, bo jeszcze zacznie traktować to spotkanie jak najprawdziwszą randkę, a w żadnym wypadku nie powinna tego robić.

- Dla mnie to było upokarzające i dobrze mi się żyje bez tego ciągłego planowania.

Wróciła do kończenia bluzy, zostało już tylko parę drobiazgów.

***

Adrien nie mógł wysiedzieć w domu z podekscytowania. W końcu jego Kropeczka zgodziła się na spotkanie! Ostatnie takie miało miejsce długi czas temu, po spotkaniu z Mrożownikiem, powiedziała mu wtedy że jest zakochana w kimś innym. Czas jednak leciał, a ona dała mu już tyle sygnałów, że mógł śmiało twierdzić iż tamten chłopak to tylko nic nie znacząca przeszłość. Przeskakiwał z budynku na budynek zatrzymując się przy balkonie Marinette, która akurat tam siedziała. Już jakiś czas temu Alya wróciła do domu, a ona dalej siedziała nad bluzą dla chłopaka przyjaciółki, ale teraz postanowiła zrobić sobie krótką przerwę przy stosie rogalików.

Przypatrywał się jej tak chwilkę, aż ona sama go nie zauważyła. Trudno nie zauważyć tych zielonych oczu, pomyślała uśmiechając się do niego przyjaźnie. Odebrał to jako zaproszenie, więc skoczył do niej na balkon.

- Dobry wieczór, Księżniczko. - podszedł do niej i ucałował wierzch jej dłoni, a ona zarumieniła się delikatnie jak to już miała w zwyczaju.

- Dobry wieczór, Kotku. - odruchowo poprawiła kosmyk swoich włosów. Usiadł tuż obok niej tak zwyczajnie, tak bez słowa, ale znali się na tyle dobrze, że mógł być przy niej swobodny. No właśnie, skoro znali się tak dobrze, to dlaczego tak stresowała się zwykłym wyjściem do kina? - Częstuj się.

Podsunęła pod jego nos talerz z rogalami, to były jego ulubione. Z łakomym uśmieszkiem wsunął do buzi jednego z nich dziękując światu, że jego przyjaciółka była tak hojna, żeby się z nim dzielić tymi wspaniałymi wypiekami.

- Dzfffikuję. - mruknął z pełną buzią na co dziewczyna zaśmiała się i pstryknęła go w nos.

- Ile razy mam powtarzać, że nie mówi się z pełną buzią?

Jednak on się tym nie przejął, z resztą jak zwykle. Pochłonął jeszcze parę rogali i rozsiadł się już na dobre opierając głowę o wygodny leżak. Marinette bardzo się cieszyła, że przymknął oczy, bo mogła bezkarnie na niego patrzeć i uśmiechać się przy tym tak czule. Lubiła, kiedy do niej wpadał, mogła być wtedy przy nim dużo swobodniejsza, niż wtedy gdy była Biedronką.

- Patrzysz na mnie? - otworzył jedno oko, a ona podskoczyła przyłapana na gorącym uczynku i szybko podeszła do kwiatów, żeby spryskać je wodą. - Nie pierwszy raz cię przyłapuję! - droczył się z zażenowaną do bólu Marinette.

- To przez tego pryszcza na twojej twarzy. - odpowiedziała cierpko czym wywołała u niego panikę. Rzucił się na lusterko leżące na stoliku i zaczął szukać niedoskonałości wytkniętej przez dziewczynę. Jako model musiał dbać o cerę, a pryszcze utrudniały pracę. Po chwili zrozumiał, że ta z niego zakpiła i wcale nie dlatego, że nie znalazł pryszcza, tylko dlatego że ta wredota zaczęła się głośno śmiać.

- To nie jest zabawne! - założył ręce na pierś, ale nie sprawiło to, że przestała się śmiać. Wręcz przeciwnie! Roześmiała się jeszcze głośniej i już nie mógł wytrzymać! Podszedł do niej, chwycił za biodra unosząc wysoko, a ona pisnęła upuszczając spryskiwacz do kwiatów. - I komu jest teraz do śmiechu, Księżniczko?

— Daj mi jeszcze pożyć, spotykam się z kimś w weekend! Chcę dożyć spotkania.

Zaczęła się wierzgać, ale po chwili wizja upadku była prawdopodobna na tyle, że zaprzestała swoich ruchów i próbowała swoich sił w walce na wzrok. Blondyn jednak uśmiechnął się szelmowsko co sprawiło, że ta się zarumieniła i szybko zamknęła oczy zrezygnowana.
Adrien postanowił się już nad nią nie pastwić i postawił dziewczynę na ziemię.

- Więc jak z Biedronką?

- Wprost wspaniale! - przyznał puszczając biodra Marinette. - Idziemy razem do kina!

- Coś ty...

- Dasz wiarę, że się zgodziła? Co prawda to ma być zwyczajne spotkanie, wiesz taka nie-randka. - uśmiechnął się rozmarzony co nie uszło uwadze dziewczyny, która podeszła do barierki również się o nią opierając. - Ale jestem taki szczęśliwy! Zgodziła się i będziemy mogli pobyć ze sobą w końcu tak zwyczajnie, bez całej tej presji czasu i ludzi wokół. - rozmarzył się na tyle, że nawet nie zauważył tego nagłego skrępowania u Marinette.

- Ludzie pewnie i tak będą do was podchodzić. Może powinniście się przebrać? — zażartowała.

- To wspaniały pomysł! W ten sposób będę mógł spędzić z nią czas sam na sam i wiesz... Może w końcu zobaczy we mnie kogoś więcej.

- Kogoś więcej niż ,,Super-kota"? - odwróciła wzrok starając się zachować pozory niewzruszonej.

- Kogoś więcej niż podrywacza. - podrapał się po szyi niepewnie.

A jej zabrakło tchu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro