3| Kino

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przyszedł wyczekiwany przez nich dzień - sobota. Dzień ich nie - randkowej - randki. Marinette dalej nie mogła uwierzyć, że Czarny Kot myślał, że miała go za zwykłego podrywacza. Nie miała, oczywiście, że nie miała go za kogoś takiego! Chociażby przez te jego wszystkie wizyty u niej na balkonie podczas których wyznawał jej swoje uczucia do bohaterki. To ją trochę zgasiło, bo zdała sobie wtedy sprawę z tego jak musiał się czuć przez ten cały czas. 

Przyszła dokładnie na czas przed kino, tam gdzie się umówili w przebraniach. Dalej nie mogła uwierzyć, że uznał to za dobry pomysł, ale z drugiej strony faktycznie ludzie zdawali się ich nie rozpoznawać. Miała na sobie dużą czarną bluzę, spodnie tego samego koloru, jakieś trampki i okulary przeciwsłoneczne. Czarnego Kota rozpoznała od razu, bo kto u licha nosi przy sobie przypinkę z  podobizną super-bohatera? Pomyślała, że albo był tak zakochany w sobie i wykupuje wszystkie gadżety z nim związane, albo to miało sprawić, że go nie rozpozna. Uszy ukrył pod czarnym melonikiem, który wprost idealnie pasował do jego eleganckiego ubioru.
Cholera, nie myślała, żeby ubrać się w inny sposób, teraz trochę żałowała...

— Hej. — powiedziała speszona, a mu rozbłysły oczy, chociaż nie mogła tego zobaczyć, bo bardzo dobrze kryły to jego okulary przeciwsłoneczne.

— Cześć, Kropeczko. — nachylił się nad nią i bez problemu pocałował jej policzek, tak zwyczajnie. — Idziemy? — uśmiechnął się.

Natomiast jej serce biło zdecydowanie szybciej, niż jeszcze parę chwil temu.

— Skoro się już na to zgodziłam. — wzruszyła ramionami.

Blondyn przepuścił dziewczynę poprawiając nerwowo swoją kamizelkę. W ciszy powędrowali najpierw, żeby kupić popcorn i napoje, gdzie ten nie dał jej nawet dojść do słowa, a tym bardziej zapłacić za siebie co zirytowało młodą bohaterkę. Potem weszli na salę kinową gdzie, co dziwne, nikt nie sprawdzał biletów. 

Zajęli środkowy rząd, który był pusty, w ogóle sala świeciła pustkami. To dziwne, przecież na premiery nowych filmów zawsze zlatywały się dzikie tłumy, nawet jeżeli miało być to ,,My little Pony". 

— Cieszę się, że przyszłaś.  — usłyszała jego przyjemny dla ucha głos. 

— Mam nadzieję, że ten film nie jest czymś w stylu ,, Pięćdziesiąt twarzy Greya". — zaśmiała się zdejmując okulary, a chłopak wyszczerzył swoje zęby w uśmiechu. Teraz, mimo że było ciemno, mógł dostrzec jej przepiękne, roześmiane oczy. 

— Nie, raczej nie. — także zdjął okulary, a wtedy spojrzeli na siebie w milczeniu. 

— Raczej nie? Ty w ogóle wiesz na co poszliśmy? — założyła ręce na piersi.

— Jasne, że tak. Poszliśmy na ultra romantyczną komedię podczas, którego będziesz mogła się do mnie tulić ile tylko zechcesz. — puścił jej oczko, a ona modliła się tylko, żeby nie dostrzegł rumieńców na jej zwykle bladych policzkach. Zdecydowanie dziwnie na nią działał ostatnimi czasy.

— Nie będę się do ciebie tuliła, Czarny Kocie. — zaprotestowała od razu.

— Jeszcze zobaczymy. — zwrócił swój wzrok na właśnie kończącą się reklamę poprawiając fryzurę.

Po krótkiej chwili zaczął się film. Parę osób jeszcze przybyło na salę, ale to wcale nie były tłumy. Może to był jakiś znak? Może to był znak na to, że powinien wykorzystać w jakiś sposób taką intymność? Zerknął na ukochaną, która miała minę jakby zobaczyła spleśniałego pomidora w lodówce.

— Jesteś pewny, że to dobry film? — wyszeptała do niego.

Tak skupił się na obserwacji jej, że zupełnie zapomniał o oglądaniu filmu. Przecież nie mógł jej powiedzieć, że nawet na niego nie zerknął, musiał sprawiać chociażby pozory!

— Yyy... — wyrwało mu się. — J-jasne, dlaczego nie?

— Rzadko komedie romantyczne zaczynają się od zabicia siostry głównej bohaterki i nawiedzonych domów. — przyznała dalej wpatrując się w ekran. — Ou... Rzadko też wyskakują znikąd jakieś potwory, Kocie na co ty mnie zabrałeś?

Spanikowany zaczął rozglądać się po sali, aż skupił wzrok na ekranie. Faktycznie, to nie był ich film.

— Chyba pomyliłem sale. — przyznał zawstydzony.

— Och, świetnie. — wbiła się w fotel i wpakowała sobie do buzi garść popcornu. — Nienafffidze hoffofóf. — mruknęła przeżuwając słoną przekąskę.

Patrzył na nią oczarowany, była przeurocza.  Nie wytrzymał i szepnął jej do ucha:

— Nie mów z pełną buzią, Moja Pani. 

Zarobił za to tylko kuksańca w bok.

Film się dłużył i poza paroma nieoczekiwanymi momentami nie był nawet straszny. Wolałby raczej obejrzeć tamtą komedię romantyczną, może w jej świetle jego ukochana nagle jak za sprawą strzały amora rzuciłaby się na niego i pocałowała? Och, jakie to musiałoby być wspaniałe uczucie! Pocałunek Biedronki w dodatku taki, który by zapamiętał.  Jego przemyślenia przerwał niespokojny ruch dziewczyny, złapała go za dłoń kiedy sięgał po popcorn. 

W odróżnieniu od swojego towarzysza brunetka przeżywała film i cała wręcz się trzęsła.

— Wszystko w porządku, Moja Pani? — zapytał, ale wtedy dziewczyna go szybko przytuliła chowając twarz w jego ramię.

— Bez komentarza, Kocie. — fuknęła ostro co spotkało się z czułym objęciem bohatera. Uniosła swój wzrok na niego czując, że jej serce przyspiesza nieco. Jasne, zawsze był wobec niej troskliwy, ale żeby nawet się z nią nie podroczyć tylko wykazać pełne zrozumienie i wsparcie w tej żenującej sytuacji? 

Do końca seansu Biedronka siedziała wtulona w tors Czarnego Kota i, o ironio, podobało jej się to bardziej niż mogłaby się spodziewać. Aż żal ścisnął jej sercem, gdy musieli już wyjść. Niechętnie go puściła, po czym założyła swoje okulary i wyszła razem z chłopakiem przed salę kinową.

Potem już tylko wyszli na świeże powietrze, a Biedronka stanęła niepewnie otulając się ramionami. Nie chciała jeszcze wracać, ale nie wiedziała też jak poprosić go o zostanie. Przecież nie chciała robić mu niepotrzebnej nadziei na coś czego nigdy nie będzie, bo nie mogli dopuścić do ich związku. Nie kiedy byli super-bohaterami. Z drugiej strony to tylko zwykłe, przyjacielskie wyjście.

Przyjacielskie wyjście na którym wtulała się w pierś Czarnego Kota...

— Wybacz za pomylenie filmów. — zatrzymał się nagle. — Wiesz chciałem, żeby było idealnie, ale... Sam nie wiem, przepraszam.

Było na tyle ciemno, że z jej biedronkowym wzrokiem i przyciemnionymi okularami ledwo go widziała więc je zdjęła.

— Oj, Kotku. — roześmiała się podchodząc do niego i kładąc swoją drobną dłoń niepewnie na jego ramię. — Przecież było idealnie.

— Tak myślisz? — rozchmurzył się nieco, a wtedy z jego nosa zniknęły okulary. Zdezorientowany dopiero po chwili zauważył, że to ona mu je zsunęła.

— Tak, ale następnym razem ja wybieram film. — posłała mu ciepły uśmiech.

O wiele bardziej wolała patrzeć w jego zielone tęczówki bez żadnych tam przyciemnień. Zaczęli zmierzać tam gdzie nogi ich poniosą, a poniosły do parku. 

— Następnym razem? — podłapał co sprawiło, że oczy dziewczyny rozbłysły.

— Chyba, że nie chcesz. — podrapała się zmieszana po karku.

— Żartujesz? Odmówić ci nie-randkowej-randki? — poprawił swoją elegancką kamizelkę po raz kolejny tego wieczoru.  — Żałuję tylko, że nie mogę cię nawet odprowadzić do domu.

— Czyli wychodzi na to, że to i tak miała być randka? 

— Jeżeli nie masz nic przeciwko. 

— Jeszcze pomyślę nad tym jak nazwać to spotkanie. — przystanęła przy pokaźnej fontannie zbierając swoje myśli. Blondyn, kiedy już się upewnił, że nie było obok nich ludzi zdjął melonik, o wiele lepiej czuł się bez niego.

Zapanowała między nimi niezręczna cisza, która była wynikiem tego do czego zbierała się bohaterka.

— Wiesz... —  zaczęła nieśmiało, a chłopak zwrócił wzrok na swoją ukochaną. — Nie chcę żebyś myślał, to znaczy ja nie mam na myśli, chcę powiedzieć, że.. Ugh...

— Coś nie tak?

Musiała się wziąć w garść! Wzięła głęboki wdech i zrobiła krok do blondyna. Znaleźli się bardzo blisko siebie, bliżej niż kiedykolwiek, no może nie licząc paru sytuacji przy okazji ataku akumy, ale po raz pierwszy to Biedronka wykonała krok ku niemu i jeszcze patrzyła na niego takim wzrokiem, że miał wrażenie jakby miał zaraz odpłynąć.

— Nie mam cię za flirciarza, Kotku. — wyszeptała bardzo delikatnie, nawet sposób w jaki go nazwała sprawiał, że coś ciepłego rosło w jego sercu, no bo od kiedy to Biedronka mówiła w tak czuły sposób?

— Tak? — uśmiechnął się w odpowiedzi.

Marinette nie myślała długo nad swoją odpowiedzią, posłuchała instynktu i już po chwili go całowała. Całowała Czarnego Kota.

XXX 

Hej Kochani!

Piszcie swoje odczucia i do następnego :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro