4. Samotnica.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

~Adrien~

Stanąłem na końcu korytarza, nie rozumiejąc właściwie po co tutaj przyszedłem.

Spojrzałem w lewo, w prawo.
Zrobiłem jeszcze kilka kroków do przodu...

- Może podejdziesz do tamtych drzwi po prawej? - zaproponował Plagg, na co się zdziwiłem.

- Niby dlaczego miałbym to zrobić? - spytałem go.

- Sam się przekonasz - odpowiedział, zmuszając mnie do wykonania tego, co powiedział.

No cóż, zaraz się przekonamy o co w tym wszystkim... chodzi?

- Co tam się dzieje? - szepnąłem, nie zastanawiając się do końca do kogo, i chyba nie oczekując sensownej odpowiedzi.

Słysząc czyjeś głośne krzyki, przybliżyłem się jeszcze bliżej do drzwi, o których wspomniał Plagg.

- Dlaczego? Dlaczego?! A ja im ufałam! I po co to było?! - krzyczała jakaś rozżalona dziewczyna.

Spojrzałem zszokowany na Plagga, ale on oddał mi tym samym spojrzeniem.

- Jak zwykle zostałam sama...

Jejku. Ona naprawdę brzmiała na przygnębioną. Ciekawe co takiego ją spotkało.

Właściwie, to dlaczego by jej o to nie zapytać? W końcu potrzebuje czyjejś pomocy.

Złapałem za klamkę, ale zanim zdążyłem na nią nacisnąć, usłyszałem coś, co skutecznie powstrzymało mnie od tego zamiaru.

- Niech wszyscy poczują się tak samotni, jak ja, razem z Biedronką i Czarnym Kotem!

Ooł. Czy to oznacza nową ofiarę akumy?

~Nicole~

Rany, ile ten blondyn może przysłuchiwać się jakimś drzwiom?

Przecież to oczywiste, że za chwilę pewnie wydarzy się coś naprawdę nieprzyjemnego, więc po co on w ogóle tam stoi?
Jak tak dalej pójdzie, to zaraz oberwie...

Po raz kolejny wychyliłam się zza rogu, aby zobaczyć co ten Adrian, czy jak mu tam, kombinuje.
Czy on... zamierzał włamać się do środka?

Nie, chwila. Jednak po jakimś złowieszczo brzmiącym oświadczeniu tamtej zamkniętej w środku dziewczyny się od nich odsunął.

I zniknął...

...w jakichś innych drzwiach.

To znaczy za nimi.

- Aha. No to było niezłe... - mruknęłam sama do siebie, stojąc jeszcze przez chwilę w miejscu, aby zobaczyć czy nie ominie mnie coś ciekawego.

Wiecie, taka frajda, jak na przykład Adrien uciekający ze schowka na miotły, czy coś... Ale przez jakąś chwilę nic się nie wydarzyło, tak więc postanowiłam już sobie stąd pójść.

Widocznie trochę za późno... bo kiedy się odwróciłam, moim oczom ukazała się granatowoskóra postać o fioletowych, przechodzących w jaskrawy róż włosach, ubrana w długi, ciemny płaszcz z jego latającymi końcówkami.
W prawej dłoni trzymała długą laskę, która... Tak szczerze, to nie wiem do czego jej była, ale nieważne.

Najistotniejszym szczegółem było w tej chwili to, że nieznajoma osoba stała tuż przede mną.

No pewnie! Nie ma jak to się wpakować w kłopoty już pierwszego dnia!

- Witaj. - Jej głos był przepełniony dziwnym jadem; nie wiem skąd się on wziął, bo przecież ja tej dziewczynie nic nie zrobiłam.
Nawet jej nie znałam!

- Hej... - Pomachałam nieśmiało w jej stronę, próbując nieznacznie postawić parę kroków w tył.

Ale - jak to w filmach i serialach często bywa - ona robiła dokładnie to samo, tyle że w przód, nie zmniejszając w ten sposób dzielącej nas odległości.

- Chcesz poznać, co to samotność? - zapytała, ale ani nie było to smutne, ani szczególnie w złym tonie.

Właściwie zabrzmiało raczej nieco... psychopatycznie.

- Em... niekoniecznie? 

W tej chwili za drzwiami znajdującymi się po mojej prawej stronie, usłyszałam jakieś dziwne, niepokojące dźwięki.
Jakby zaraz ze środka miała wyskoczyć kolejna niespodzianka.

- No cóż... - podjęła znów nieznajoma. - Chyba będziesz musiała się jednak przekonać! - Zamachnęła się swoją laską dokładnie w tym samym momencie, w którym udało mi się odskoczyć w bok.

Zanim jednak wylądowałam z powrotem na podłodze, ktoś złapał mnie w pasie, następnie podniósł i pobiegł gdzieś, gdzie zapewne ta dziewczyna miałaby nas nie znaleźć.

Jednak, jak to się pewnie domyślacie, tak się nie wydarzyło.

Z początku nie miałam pojęcia w czyim uścisku, ale przemieszczałam się dosyć szybko po terenie swojej nowej szkoły, co jakiś czas uciekając od ciemnej postaci, przybliżającej się i oddalającej raz po raz.

Nie wyglądało mi to zbyt dobrze, szczególnie, kiedy zaczęła się ponownie wydzierać.

- Nie uciekniecie przede mną! Nie dacie rady uciec przed Samotnicą!

I co myślicie o nowym super-złoczyńcy?

A zdjęcia wstawię później, bo po prostu... ich narazie nie mam :D

Poza tym nie wiem skąd mam wziąć fotki kogoś kogo nie było...

No nic. Żegnam się z zastępstwa i... pa pa!

(18.11.2019r.)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro