[2] Rozdział 10 "Czy czeka nas wojna?"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


       Widząc kamienicę, w której mieszkała Alya, dziewczyna czuła niepokój. Minęły już wprawdzie trzy godziny od zamieszek, ale nie wiedziała, czego się spodziewać. Dodatkowo dalej była lekko rozchwiana. Wojsko, przemiana w Biedronkę, Alya – wszystko to działo się bardzo szybko i wbrew zamiarom Marinette.

Ciemnowłosa wciąż nie mogła uwierzyć w to, co zobaczyła na własne oczy pod ratuszem. Nie miało to nic wspólnego z wizerunkiem wykreowanym w mediach poza granicami Francji. Marinette czuła się wręcz oszukana. Ktoś skutecznie tuszował niewygodną prawdę. Przecież sytuacja w Paryżu była niezwykle napięta, a niewinni ludzie tracili zdrowie, nawet życia. Odkrywając to wszystko, dziewczyna coraz częściej myślała, że „zneutralizowanie" może faktycznie oznaczać śmierć Kota. Taki wniosek przyprawiał ją o dreszcze.

Drzwi otworzył jej zmartwiony Nino. Po chwili jednak na widok Marinette uśmiechnął się lekko.

- To ty.- rzucił bez namysłu.- Zniknęłaś i..

- Zgubiłam się w tłumie.- dziewczyna przerwała mu.

Chłopak przytaknął.

- Jak z nią?- zapytała, gdy szli do pokoju Alyi.

- Nie chciała iść do szpitala... Zresztą ona wcale nie chce zostawać też w domu.

Granatowowłosa zrozumiała, że rozmowa z Alyą będzie ciężka.

Pokój przyjaciółki zmienił się. Tylko ustawienie mebli było jeszcze takie samo. Na ścianach wszędzie wisiały plakaty i ulotki. Wszystkie dotyczyły obecnie toczącego się konfliktu w Paryżu. Jedne były dość symboliczne, inne wprost mówiły o morderstwie i bezprawiu. Marinette czuła się niezręcznie, patrząc na nie. W rogu pokoju, tuż przy oknie stała cała sterta zwiniętych transparentów. Na niegdyś uporządkowanym biurku teraz walały się liczne kamery, akcesoria do nich, mikrofony i pomięte, nieułożone notatki.

Alya siedziała na łóżku z kolanami pod brodą i telefonem w rękach. Na początku nawet nie zauważyła przyjaciółki.

Dziewczyna zmieniła się. Przede wszystkim dużo straciła na wadze. Marinette zawsze zazdrościła jej figury, chciała mieć jej biodra i piersi; tym razem było jednak inaczej. Alya zrobiła się dość koścista, jakby wydłużona. Nawet jej cera była inna. Wyglądała zwyczajnie niezdrowo. Włosy dziewczyny mocno przerzedziły się. Dodatkowo były zdecydowanie krótsze i przetłuszczone, ledwo sięgały Alyi za brodę. Marinette dopowiedziała sobie, że pewnie tak było przyjaciółce wygodniej, kiedy godzinami udzielała się w OS. Uwadze ciemnowłosej nie umknęły także liczne siniaki na rękach Alyi.

- Ekhem – chłopak odchrząknął – Czekoladko, masz gościa.

Alya podniosła oczy znad telefonu. Na widok Marinette chwilowo uśmiechnęła się. Nie wyglądało to zbyt naturalnie.

- Kiedy przyleciałaś?- zapytała, robiąc miejsce obok siebie na łóżku.

- Wczoraj.- Marinette odpowiedziała, po czym rozejrzała się po pokoju.- Sporo się tutaj zmieniło...

Alya wzruszyła ramionami. Granatowowłosa postanowiła kontynuować.

- Widzę, że naprawdę mocno się zaangażowałaś w to wszystko.

- Oj, Mari.- wtrąciła, klepiąc dziewczynę w ramię.- To jest mój obowiązek. Wiesz, teraz współpracuję z telewizją. Muszę brać w tym udział, zbierać materiały. Poza tym całym sercem stoję za Biedronką i Czarnym Kotem!

Oczy Alyi błyszczały, gdy mówiła o superbohaterach. Natomiast Marinette wyraźnie posmutniała.

- Tylko...- granatowowłosa zaczęła niepewnie.- Czy nie uważasz, że za bardzo ryzykujesz? Może... powinnaś dawać z siebie troszkę mniej?

Alya oburzyła się.

- Ale ja daję za mało! Mari! My jesteśmy podzieleni na pewne grupy, każdy ma swoje zadania, a ja siedząc tutaj właśnie nie wypełniam swoich.- dziewczyna spojrzała gniewnie w stronę Nino.- On nie pozwala mi wyjść.

- Bo się o ciebie martwi.- Marinette powiedziała stanowczo.- Ja też.

Alya pomachała przecząco głową.

- Gdybym wiedziała – Marinette kontynuowała – co się z tobą dzieje, to bym wcześniej przyleciała...

Granatowowłosa przybliżyła się do wyraźnie niezadowolonej przyjaciółki. Spróbowała ją delikatnie objąć, do czego prawdopodobnie by zresztą doszło, gdyby nie nagłe wibracje w telefonie Alyi. Ta wówczas drgnęła i natychmiast sięgnęła po komórkę.

- To od Nadji!- krzyknęła podekscytowana.- Dziwne... Każe mi wejść w jakiś link.

Marinette poczuła się odtrącona, ale wiadomość od Nadji interesowała ją niemal tak, jak przyjaciółkę. Pochyliła się nad telefonem wraz z Alyą. Tylko Nino dalej opierał się o komodę wyraźnie niezainteresowany całą sprawą.

Link prowadził do krótkiego artykułu w języku angielskim. Jego tytuł brzmiał: „Chiny grożą Francji. Czy czeka nas wojna?". Do tekstu załączone było wystąpienie przewodniczącego stałego komitetu OZPL Zhang Dejianga. Mężczyzna mówił krótko i z niezwykle poważną, nieruchomą miną.

„Naród chiński wraz z Ogólnochińskim Zgromadzeniem Przedstawicieli Ludowych wyrażają głębokie zaniepokojenie sytuacją polityczną Francji. Pragniemy zaznaczyć, że tamtejsze wydarzenia, mogące prowadzić do wojny domowej, dotyczą również nas – Chińskiej Republiki Ludowej. Andre Bourgeois, burmistrz Paryża, który niedawno zyskał pełne poparcie francuskiego rządu, przywłaszczył sobie prawo do decydowania o chińskiej należności. O naszej wielotysięcznej spuściźnie. Prawdą jest bowiem, że źródła mocy tzw. Biedronki i Czarnego Kota należą do ludu chińskiego. Dodatkowo jakiś czas temu zostały nam one skradzione. Pragniemy zaznaczyć, że nie oskarżamy tutaj Francji o kradzież. Podkreślamy tylko, że burmistrz Paryża jest w posiadaniu własności Chińskiej Republiki Ludowej i nie ma żadnego prawa w decydowaniu o jej losie. Apelujemy o działania ze strony rządu francuskiego oraz Andre Bourgeois mające na celu jak najszybszy zwrot rzeczonych artefaktów. Sprawa ta nie podlega dyskusji. W przeciwnym razie będziemy zmuszeni użyć wszelkich dostępnych środków, aby odzyskać naszą prawowitą własność."

- Łaaaał.- Alya rzuciła.- To jest mega poważne!

Była podekscytowana. Oczy jej świeciły, a dłonie jeszcze długo spoczywały na telefonie. Marinette natomiast cała skamieniała. Była przerażona.

- Mari! Czy ty możesz w to uwierzyć?- przyjaciółka pytała z ekscytacją w głosie.- Teraz to dopiero Andre jest pod ścianą!

Granatowowłosa nagle wstała z łóżka.

- Wiesz...- zaczęła cichym i słabym głosem.- Ja muszę wracać do domu.

Zachowanie Marinette wprawiło Nino i Alyę w wielką konsternację. Nie wiedzieli, jak zareagować. Pozwolili dziewczynie wyjść z pokoju a następnie z mieszkania, nie wyduszając z siebie ani słowa. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro