11

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Adrien:

Wyszedłem na przerwę. Chciałem udać się do stołówki po coś do jedzenia lecz kiedy ruszyłem w tym kierunku usłyszałem jak Chloe się wydziera. Co sobie to dziecko myśli? Że może sobie po prostu wrzeszczeć na niewinną osobę ?!

Przystanąłem i obróciłem się w kierunku wrzasków. Zobaczyłem, że blondynka wydziera się na Marinette. Jakaś siła pchała mnie w tamtym kierunku, ale wiedziałem, że jak podejdę tylko pogorszę sytuację . Udało mi się przeciwstawić tej sile.

Byłem pod wrażeniem opanowania Marinette. Wiele osób na jej miejscu, pewnie i ja dawno zaczęłoby także krzyczeć. No bo przecież agresja rodzi agresję. Jednak Marinette tego nie zrobiła.

Nagle Chloe pochyliła się i coś powiedziała do ucha czarnowłosej dziewczyny. Co prawda ściszyła głos, ale niedostatecznie i udało mi się wychwycić: "Adrien jest tylko mój". Po prostu... Wkurzyłem się... Chciałem podejść i wygarnąć blondynce lecz w tej chwili zabrzmiał dzwonek na lekcję. Fizyka... Znowu dla mnie była to powtórka. Tak więc... Zrobiłem zadania i zacząłem się nudzić. A wiadomo, że kiedy człowiek się nudzi zaczyna myśleć o swoich problemach. Tak też było i w moim przypadku.

Myślałem o tym co przypadkowo usłyszałem. Że niby jestem własnością Chloe?!?! Chyba się w głowie poprzewracało. Jednak będę musiał wcześniej jej wyjaśnić parę rzeczy. Ech... Czeka mnie trudne zadanie. 

Jakoś udało mi się dotrwać do końca lekcji. Gdy zabrzmiał dzwonek spakowałem się i wyszedłem. Zszedłem na dół w celu udania się do szatni po kurtkę. Jednak zatrzymał mnie odgłos... Odgłos jakby ktoś spadał... Odwróciłem się w kierunku schodów i ujrzałem scenę jak Chloe popycha Marinette. Szybko podszedłem pod schody i złapałem czarnowłosą. Po czym szepnąłem do dziewczyny: "Nie przejmuj się". Upewniłem  się, że Mari stoi stabilnie. Dopiero wtedy ją puściłem. Muszę przyznać, że trzymanie Mari sprawiło mi przyjemność.

Chwilę porozmawialiśmy. Zaskoczyło mnie pytanie o mamę. W jednej chwili posmutniałem. Dziewczyna się zakłopotała lecz kiedy spojrzałem w jej oczy widziałem szczere zainteresowanie. Przełamałem się. No bo pierwszy raz opowiadałem komuś o mamie.  Przyniosło mi to pewnego rodzaju ulgę. Popatrzyłem na zegarek...

Przeprosiłem Mari a następnie ruszyłem w kierunku samochodu. No tak... Trening. Będę musiał się pośpieszyć.

Trasa na trening upłynęła w milczeniu. Byłem pogrążony w myślach. Zastanawiałem się jak poprowadzić rozmowę by delikatnie dać do zrozumienia, że Chloe ma się ode mnie i od Marinette odczepić.

Mari... Ja chyba coś do niej czuję. 

Dotarliśmy pod klub. Wysiadłem, wziąłem torbę i udałem się do budynku. Poszedłem do szatni, przebrałem się i wszedłem na halę. Zrobiłem szybką rozgrzewkę i rozpocząłem trening. Po półtorej godzinie miałem dość. Pożegnałem się i udałem się do szatni. Wziąłem rzeczy i poszedłem się umyć. Ubrałem się, zabrałem rzeczy z szafki i wyszedłem przed budynek. Kiedy oczekiwałem na kierowcę Kwami się przebudziło. Od razu zaczęło narzekać, że jest głodne i je głodzę.

- Znowu mnie głodzisz.- szukałem w torbie sera. Wiem, że  go wkładałem do torby...  Jest!!! Dałem stworzonku kawałek.
- Nawet nie zaczynaj. Miałem ciężki dzień.- powiedziałem.
- Ja też. Cały dzień bez jedzenia. Chłopie! Ty mnie zagłodzisz!
-  Plagg! Nie mam siły na kłótnie z tobą .
- Dobra, już dobra. Daj sera i się zamykam.- obiecał

Dałem mu jeszcze jeden kawałek. Tym razem zjadł go wolniej. I jak obiecał tak zrobił, czyli się zamknął.
Czekając na kierowcę dalej myślałem o dzisiejszych sytuacjach.

Droga do domu upłynęła w ciszy. Pod domem wysiadłem z auta, wszedłem do domu. Rozebrałem się z odzienia wierzchniego i udałem się do jadalni wcześniej myjąc ręce. 

Kolację zjadłem w samotności. Jakoś mnie to nie dziwi. Po posiłku udałem się do pokoju. Odrobiłem zadania i poszedłem na długi prysznic. Odprężyłem się trochę, Ubrany wróciłem do pokoju i włączyłem komputer. Chwilę odczekałem aż się załaduje ekran powitalny. Wpisałem hasło. Odczekałem aż się wszystkie pliki i ikony wgrały, dopiero wtedy otworzyłem folder ze zdjęciami mamy. 

Ach. Mamo. Czemu Cię nie ma jak jesteś potrzebna? Tyle rzeczy się dzieje, a ja nie wiem jak postąpić. Poznałem fajną koleżankę i chyba się w niej zakochałem. Chloe... Chyba nie muszę Ci mówić co robi Chloe. Nie chcę z nią się zadawać. Jak mam jej powiedzieć, żeby zostawiła mnie w spokoju? Nie chcę jej zbytnio urazić. Jak mam to zrobić?- przerwałem monolog. Ktoś zapukał.
Powiedziałem : "Proszę". Drzwi się uchyliły. Odwróciłem fotel w kierunku drzwi. Była to Nathalie. Powiedziała, że ojciec chce mnie widzieć. Zdziwiło mnie to, ale dobra. Ubrałem bluzę i zszedłem na dół. Tata siedział w salonie i pił herbatę. Wszedłem. Tata wskazał mi fotel. Usiadłem. Nalał mi herbaty, którą przyjąłem. Potem zaczęła się rozmowa:
- Synu. Doszły mnie słuchy, że zadajesz się z dziewczyną, która ma rodziców piekarzy. Nie tak Cię wychowywałem.
- Ojcze. Tak lubię Marinette. Nie obchodzi mnie kim są i jak zamożni są rodzice Marinette. Poszedłem do tej szkoły, bo mam już dość siedzenia w domu i zadawania się z bogatymi dzieciakami. Ja chcę normalnie żyć. Kiedy mama żyła...- nie pozwolił mi dokończyć.
- O mamie nie rozmawiamy. Rozmawiamy tu o Tobie. O twojej przyszłości. Pomyśl jak będzie wyglądać twoje życie  u boku Marinette. Jak będziecie żyć? Zastanawiałeś się nad tym?
- Tak. I będę dużo bardziej szczęśliwszy w związku z Marinette niż z Chloe. Znajdziemy sposób na szczęśliwe życie.

- Jak jest taka twoja wola to proszę bardzo. Lecz zapamiętaj. Miłość jest okrutna. - w ten sposób chciał mnie unieszczęśliwić jednak ja odpowiedziałem:
- Może strata kogoś jest okrutna, ale sama miłość wiąże ze sobą wszystkie uczucia. - jego twarz poczerwieniała. Chyba go tym wkurzyłem, ale cóż zrobić taka prawda.
Chwilę mu zeszło nim się uspokoił. Po czym powiedział:
- Druga sprawa jest taka, że na kilka dni wyjeżdżam i zostaniesz pod opieką Nathalie. Nie życzę sobie żadnych kłopotów. Zrozumiałeś?
- Ależ tato, czy ja kiedykolwiek sprawiałem problemy?
- Pytałem czy zrozumiałeś?
- Tak. Zrozumiałem.
- Dobrze. To na mnie już pora. Dobranoc.
- Dobranoc.

Wyszedł. Dopiłem herbatę i również wyszedłem. Udałem się do pokoju. Wyłączyłem komputer i położyłem się na łóżku.  Oczy mi się same zamknęły. Zasnąłem.


**************************************************
Witam Was jeszcze w STARYM ROKU. :) ;)

Rozdział miał się wczoraj ukazać lecz zabrakło mi sił do napisania go do końca. Tak więc dziś macie nowy rozdział.

Cóż mogę jeszcze napisać?
Ano chyba tyle, że życzę Wam szczęśliwego Nowego Roku, żeby był lepszy od tego i spełniły się Wasze marzenia. :) ;)
Na razie!!
Do zobaczenia w styczniu. :)

Ps
Mam nadzieję, że rozdział nie jest nudny. :)
Mogę zdradzić tyle, że podczas nieobecności Gabriela między Adrienem albo jak to woli Adamem a Marinette nie dojdzie do niczego wielkiego XD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro