17

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Marinette:

Miło ze strony Adriena, że zawiózł mnie do domu. Co prawda kiedy weszliśmy rodzice byli trochę zszokowani moim stanem jednakże szybko otrząsnęli się i przywitali Adriena.
Tata na chwilę wyszedł, by po chwili wrócić z papierową torebką pełną jak się okazało rogalików. Wręczył mi ją i wskazał na Adriena. Ciężko było mi się przełamać i zawołać blondyna.

Był już przy wyjściu kiedy udało mi się wykrztusić te słowa:
"Adrein. Zaczekaj.  Mamy coś dla Ciebie". Przystanął, odwrócił się i uśmiechnął się. Znieruchomiałam. Tata mnie lekko popchnął. Ruszyłam się. Powoli podeszłam do Adriena i wręczyłam mu torebkę.
Uśmiechnął się i podziękował,  następnie opuścił piekarnię.

Kiedy zamknęły się za nim drzwi, rodzice całą swoją uwagę skupili na mnie. Domyśliłam się, że chcą spytać  co się stało i w ogóle, ale nie miałam na tyle sił, dlatego też wymówiłam się lekcjami i tym, że jeszcze nie doszłam do siebie po tym dzisiejszym wypadku. i poszłam do siebie.

Będąc już w pokoju, wypuściłam Tiki z torby. Znalazłam w szafce paczkę czekoladowych ciasteczek, otworzyłam i zachęciłam gestem ręki Tiki do poczęstowania się. Poprosiłam, żeby została w pokoju, sama zeszłam na dół, żeby zrobić sobie kawę. Wiem, że nie powinnam pić jej po urazie, no ale ponoć kawa ma właściwości przeciwbólowe. Wlałam wodę do czajnika i włączyłam do gotowania. W między czasie sprawdziłam co jest na obiad. W garnku na płycie stała zupa. Pomidorowa. 

Bardzo się ucieszyłam, ponieważ od paru dni miałam na nią ochotę. Kiedy się grzała, zalałam sobie kawę. Wyciągnęłam miskę i nalałam sobie zupy. Tak uzbrojona (w zupę i kawę) wróciłam do siebie. Siadłam przy biurku i zaczęłam jeść. 

Po skończeniu obiadu i wypiciu kawy zajęłam się lekcjami. Lecz nie mogłam się nad nimi skupić. Dlatego też przerwałam i wzięłam książkę, lecz również na niej nie mogłam się skupić. 

Przez chwilę zastanawiałam się czy by nie pójść na trening. Zrezygnowałam z tego pomysłu. 

Po zjedzeniu włączyłam komputer i posprawdzałam wieści ze świata jak i grupowe po czym włączyłam sobie serial. 

Skupiłam się na serialu i nawet nie wiem kiedy do mojego pokoju przyszedł tata.  Tiki szybko się schowała za monitor, bo zgodnie zasadami Kwami nie może być widziane przez osoby nie będące wybranymi na bohaterów 

Wystraszył mnie tym nagłym przyjściem. Chciał ze mną pogadać, lecz za bardzo nie miałam na to ochoty. Starałam się w sposób uprzejmy przekazać tacie, że nie mam sił i chęci na długą rozmowę. 

Wyszedł. Tiki wyfrunęła zza monitora i spojrzała na mnie z dezaprobatą. 

- Nie patrz tak na mnie. - Zwróciłam się do stworzonka. - Nie mam dziś siły na rozmowy. 

- Mari wiem, że się źle czujesz, ale to twój tata. Z nim powinnaś porozmawiać. - Powiedziała. 

- Wiem. Jednak za dużo się dzisiaj działo. Jestem zmęczona no i mnie głowa boli. Chyba się położę spać. Jutro z nim porozmawiam. 

- No dobrze- odpowiedziała Tiki.- Kładź się i idź spać. 

- Dobranoc.

Mówiąc to wstałam z fotela i skierowałam się w stronę łóżka. Położyłam się i zamknęłam oczy. Jeszcze usłyszałam jak cieniutki głosik mi odpowiada po czym oddałam się w ręce Morfeusza.



**************************************************************

Witam Was po bardzo długiej przerwie :) 

Kolejny rozdział.

Życzę miłego czytania  :)

Teraz rozdziały będą pojawiać się częściej. 




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro