jeden

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wiosna powoli pukała do drzwi na południu Polski. Drzewa w parku zieleniły się powoli, jakby za nic mając bitwy toczące się zaledwie kilkadziesiąt kilometrów dalej. Jakby nie było nic ważniejszego od wypuszczenia liści i pąków kwiatów.

Wystawiłam twarz do słońca przebijającego się przez wciąż gołe gałęzie. Ostatnie chwile spokoju, ostatnie momenty, z których mogłam czerpać odrobinę radości. Jeszcze tylko parę dni dzieliło mnie od wyjazdu.

- Dostałaś wezwanie? Do Bytomia?

Zosia podkradła się do mnie tak niespodziewanie, że nie zauważyłam jej siedzącej obok mnie na ławce, dopóki nie zadała mi tego pytania. Otworzyłam oczy i wyprostowałam się nieco, zaprzeczając krótkim ruchem głowy.

- To dziwne. Przecież skończyłaś klasę medyczną. - Moja kuzynka, a zarazem najlepsza przyjaciółka, zmarszczyła brwi. - Wszyscy moi koledzy z roku dostali. To już ostatni, tuż przed egzaminami, więc automatycznie przyznali nam prawo wykonywania zawodu.

- Czyli mogę ci gratulować, pani doktor? - Uśmiechnęłam się lekko. Było to coś na kształt dobrej wiadomości. Niewielki plus tej sytuacji. - Gdzie dostałaś przydział?

- Tutaj, w Bytomiu tworzą główne centrum sanitarne na południu. Zuza, naprawdę nie dostałaś? - powtórzyła kolejny raz zaskoczona. - Możesz się zgłosić na ochotnika, przecież masz odpowiednie przeszkolenie medyczne. Przydasz się, na pewno.

- Nie, to nie jest dobry pomysł. - Ponownie pokręciłam głową. Kartka w kieszeni paliła mnie żywym ogniem, ale nie chciałam jej martwić. - Na pewno znajdę jakiś sposób, by pomóc. W innych miejscach też potrzebują pomocy – dodałam, starając się wykręcić kota ogonem.

- Zuza, o co chodzi? - Zośka jednak w jednej chwili mnie przejrzała. - Studiujesz turystykę, co osobiście uważam za straszne marnowanie twojego talentu, jak sądzisz do czego cię wezmą? Do roznoszenia ulotek? Przecież nie wyślą cię na front!

- Nie, nie wyślą – potwierdziłam cicho. - Nie martw się o mnie, Zoś. Poradzę sobie.

Lustrowała mnie wzrokiem przez dłuższą chwilę. Nigdy nie umiałam jej okłamywać. Była jedyną osobą, której nigdy nie udawało mi się oszukać.

- Jednak dostałaś przydział – stwierdziła w końcu z niezachwianą pewnością. - Gdzie?

Westchnęłam ciężko, sięgając do kieszeni. Nie było sensu dalej udawać, że otrzymane przeze mnie wezwanie nie istnieje. Gdy tylko wyciągnęłam je na światło dzienne, Zośka porwała je jak sroka błyskotkę i szybko przebiegła wzrokiem.

- Zuza...

- Wiem – przerwałam jej, nim zdążyła rozwinąć myśl. - Kadeci ze Szkoły Morskiej okazali się niewystarczający. Zresztą potrzebują kogoś do małych żaglówek, nierzucających się w oczy. Yachtclub to idealne miejsce na pobór, prawda? - Wzruszyłam ramionami.

Podczas gdy Zosia spełniała się jako studentka medycyny, przyszła lekarka, ja od paru lat szukałam swojego miejsca na ziemi. Próbowałam szkoły pielęgniarskiej i szło mi tam całkiem nieźle. Próbowałam też szkoły muzycznej, studiów matematycznych i ostatecznie turystyki, na której wytrwałam chyba najdłużej. Ale żeglarstwo w moim życiu było obecne od zawsze. Od zawsze, ale tylko jako hobby, mimo iż ewidentnie miałam do tego dryg.

- Cała drużyna dostała wezwanie? - dopytywała mnie Zosia, bawiąc się brzegiem kartki. Odebrałam ją jej, była mi jeszcze potrzebna.

- Tak, ale już nam powiedzieli, że nie każdego wezmą.

- Ciebie wezmą – stwierdziła markotnie. - Jesteś dobra. Najlepsza.

Uśmiechnęłam się smutno.

- Wiem. Czy to źle, że się trochę z tego cieszę? - Westchnęłam. - Boję się, ale też się trochę cieszę. Mam szansę robić coś realnego, jak ty. Naprawdę się zaangażować i pomóc, jednocześnie robiąc to, co naprawdę lubię.

- Masz szansę robić coś niebezpiecznego – poprawiła mnie Zosia, jednak uśmiechnęła się również lekko. - Dadzą ci mundur?

- Wątpię. Może. Nie wiem. Zobaczymy. - Wzruszam ponownie ramionami. - To nieistotne. Dam ci znać, po komisji, okej?

- Okej – odpowiedziała i przytuliła mnie mocno. - Będziesz daleko ode mnie – dodała smutno.

- Jeśli mnie wezmą – przypomniałam jej, choć wiedziałam, co odpowie.

- Wezmą – mruknęła, tak jak się spodziewałam.

I szczerze powiedziawszy nie miałam podstaw, by jej nie uwierzyć.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro