szesnaście

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Melduję posłusznie, że misja została zakończona sukcesem, panie poruczniku. - Wyprężyłam się na baczność, gdy tylko moje stopy dotknęły pokładu.

Jeszcze nim dotarłam na samą górę, pancernik ruszył, a „Albatros" został wciągnięty do garażu na dolnym pokładzie, gdzie stanął obok paru innych niewielkich jednostek. Ktoś od razu się nim zajął, bo fala uderzeniowa odbiła na nim swoje piętno.

- Fala uderzeniowa złamała mi bom, musiałam płynąć na samym foku – wyjaśniłam, nim porucznik zdążył zapytać o powód mojego spóźnienia. - Ale mam dobrą wiadomość, meldunek nie dotarł do wrogich jednostek i nie wszystkie zdążyły uciec na czas. Jesteśmy ponownie niewidzialni, panie poruczniku.

- Rozumiem, że tym razem nie ratowałaś żadnych topielców, German? - upewnił się z lekkim rozbawieniem chorąży Krajewski, nim porucznik zmroził go wzrokiem.

- Nie, panie podoficerze. Tym razem wyjątkowo mocno śpieszyło mi się do was – obdarzyłam go lekkim uśmiechem, po czym skrzywiłam się lekko.

- German, jesteś ranna – zauważył porucznik, wskazując ranę na moim przedramieniu. - Co się stało?

- Mówiłam, panie poruczniku, bom się złamał. Dobrze, że nie pogruchotał mi ręki. To nic takiego, do wesela się zagoi – zbagatelizowałam sprawę.

- Niech obejrzy się sanitariusz, ta kwestia nie podlega dyskusji – dodał, gdy tylko otworzyłam usta. - Wezwę cię potem, będę cię potrzebować.

- Tak jest, panie poruczniku. - Zasalutowałam i obróciłam się z zamiarem odejścia.

- German, jeszcze jedna sprawa – zawołał mnie jakby z wahaniem. - Nie myśl sobie, że twój wybryk ujdzie ci płazem, ale musisz wiedzieć, że cieszę się, że ci się udało.

- Ja też się cieszę, panie poruczniku. - Uśmiechnęłam się wąsko. - Bo to oznacza, że naprawdę nie ma rzeczy niemożliwych. Chyba wszyscy potrzebowaliśmy troszeczkę uwierzyć w siebie, prawda? - Zerknęłam na niego, a gdy nic nie odpowiedział, zasalutowałam raz jeszcze i zeszłam pod pokład.

- Nie będę ukrywał, że nie wierzyłem, że ci się uda. – Usłyszałam jeszcze z ust Krajewskiego. - To nic osobistego, po prostu sądziłem, że oboje po prostu uciekacie przed bolesną prawdą.

- Dlaczego mielibyśmy to robić? - spytałam. - Dlaczego porucznik miałby ukrywać przed samym sobą coś takiego?

Odpowiedź chorążego bardzo mnie zaskoczyła.

- Z tego samego powodu, dla którego czekał na ciebie, German, do granic zdrowego rozsądku. Właśnie dlatego.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro